Skocz do zawartości
IGNORED

A lekarz też baba.


Gość stary bej

Rekomendowane odpowiedzi

Gość stary bej

(Konto usunięte)

Czyli - pacjencie lecz się sam.

 

Przykładów nie podtoczę, bo to moja prywatna ...

Ja dwa razy korzystałem, i były to skrajne przypadki ... ale też mogło się obyć bez nich, bo przeszło

Żona też się teraz błąka po lekarzach ...z kolanem, a miało niby być po rentgenie NEO

Było kłamstwo - na szczęście ...

 

Podziwiam weterynarzy, pies i kot, papuga, czy zółw nie gadają - a pomoc potrzebna

 

Polaku lecz się sam, i puść tą opasłą świtę darmozjadów z torbami - wszyscy ONI lubią praktykować na otwartym narządzie.

Zwłaszcza jak któryś z tych ... wypasionych i to "nie wiem co" j**anych darmozjadów, gówno by spod siebie zeżarł, aby pociągnąć kasę od klienta.

 

Przypominają mi się w tym momencie opowiastki ze starożytnego Egiptu, jak to jeden z drugim, odprawiali czary, nad chorym

 

Czy coś się zmieniło od tych 2000 lat ? - nic, tylko kasa i kasta ciągle ma się dobrze.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/97126-a-lekarz-te%C5%BC-baba/
Udostępnij na innych stronach

Większość jak nie ponad 90% medycyny polega na usuwaniu objawów i placebo. Wyobrażenie że medycyna "leczy" jest naiwne, przyroda więc i człowiek są zbyt skomplikowani bo praktycznie do głupiego kataru potrzeba by robić badania żeby postawić rzeczywiście kompetentną diagnozę (bakterie czy wirusy, jeżeli bakterie to jakie i który antybiotyk lepiej na dane szczepy, jeżeli wirusy to... co? :D ) a dobranie środków do danego pacjenta... Same farmaceutyki objawowe niby pomagają ale jednocześnie zaburzają metabolizm a sporo zawartych w nich substancji zażywanych regularnie ma różne ciekawe następstwa. To tak jak z fluorowaniem zębów - okazjonalnie u dorosłych było by w porządku (dla dzieci regularnie) ale dodawanie fluoru do past codziennie używanych przez ogół powinno jednak podpadać pod paragraf, podobnie zachęcanie do spożywania środków zawierających ibuprofen przy każdej głupocie.

Życie boli, kto tego nie rozumie sam sobie jest winien. Nie łączmy każdego bólu i problemu z potrzebą ingerencji i działań systemowych a już kierowanie środków publicznych na taki cel to moim zdaniem idiotyzm. Nie dość że nie usuniemy przyczyny (bo ta będzie zawsze dopóki jesteśmy zwierzętami w coraz bardziej sztucznym środowisku) to jeszcze oddajemy politykom władzę nad mechanizmami kontroli populacji jakbyśmy byli bydłem hodowlanym. Ludzie głosując za państwowym systemem opieki sami robią z siebie bydło.

wszelkie przyczyny poważnej choroby tworzą się wpierw w głowie i są skutkiem przewlekłej "wady myślenia"

kto tego nie pojmie ma potem np. raka, korzonki ...

 

nawiedzony ten mamel, co nie?

czniać to . . . jak mawia prawdziwy noblista - jadem na ryby

Ty to masz gadane na każdy temat! A dotknęła Cię osobiście jakaś choroba - np. przewlekła?

 

To uzdrawiaj ludzkość i rób jej dobrze na siłę. Przepraszam - zmuś wszystkich żeby na to płacili. Przepraszam - państwo już zmusza (włącznie z mafią z WHO).

 

Każdy kiedyś umrze. Ważne żeby dobrze wykorzystać czas jaki mamy. Jedni żyją 20 lat, inni 40, 60 czy 80. I nie ma w tym nic dziwnego. Życie się trafia a nie jest prawem.

No zaraz usłyszymy że wszystko to inteligentny projekt który może być zarządzany przez państwo czy głosowania rady robotniczej. Każdy ma żyć jak najdłużej, z założenia. I oczywiście myśleć tak jak należy.

Już widzę Europę za 100 lat :D

Z czego będzie wiele radości. I pracy dla lekarzy, koncerny medyczne zarobią a wszyscy się zrzucą. Oczywiście pieniądze będą się produkować w nieskończoność bo nie spytasz chorego czy chce żyć. Najlepiej na poczekaniu wprowadźmy pełną refundację za wszystkie zabiegi a NBP niech drukuje pieniądze i daje ludziom zamiast je trzymać w rezerwach (tego żądał m.in. Andrzej L.), inaczej życie będzie niehumanitarne bo tylko państwo może uleczyć (wedle państwowych procedur ustalonych w ministerstwach bo jak wiadomo tylko w systemie publicznym mogą być humanitarne i skuteczne, reszta to niehumanitarne oszustwo). Jeden chce żeby mu garb zniknął, drugi chciałby mocniejsze nogi, inny dłuższego h.... wszystko oczywiście powinno zrobić państwo. Im polityk więcej naobiecuje tym lepszy. Właściwie, nie powinno się również narażać ludzi na męczarnię codziennej pracy, na szczęście tworzy się w Europie prężny ruch żądający humanitarnego traktowania - darmowych mieszkań i gwarantowanych zasiłków, opieki zdrowotnej itd.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

A oto ktoś kto obiecuje to zrealizować, zabierze bogatym, rozda bezrobotnym, każdemu zapewni opiekę a szczęście będzie wszędzie:

francois-hollande_full_600.jpg

Porządny człowiek. Dobry człowiek. Pomoże.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

W latach 90 ubiegłego wieku w Chicago strajkowała służba zdrowia.

Przez okres strajku lekarzy śmiertelność spadła o 25%

I to nie żart - choć brzmi humorystycznie...

Lekarzem, prawnikiem zostaje się nie po to żeby nieść pomoc ludziom, tylko po to żeby samemu dobrze żyć...

 

U nas niestety sporo kasy z puli zdrowia żre administracja państwowa i NFZ-tu.

Skończ te swoje filozofie z wizjami za 100 lat! Lepiej tu i teraz zapytaj nastoletniego diabetyka, czy woli pompę insulinową, czy pewna śmierć.

 

Ciekawe skąd nabawił sie tej cukrzycy?

Gość stary bej

(Konto usunięte)

Zastanawiam się też, w jaki sposób porobiły się takie długie, jak noc na Antarktydzie, terminy do specjalistów w ZOZach ?

Do prywaciarza na drugi dzień można wejść, państwowo - po dwa trzy miesiące się czeka.

Mam wizytówkę od jednego ze specjalistów - robi na trzech etatach, aż dziw bieże, że daje radę.

A ja tam nie leczę się ani prywatnie ani tym bardziej państwowo :).Sam zajmuję się swoim zdrowiem i nie oddam go w obce ręce.Nie będę ryzykował ze zdrowiem.No, chyba że ulegnę jakiemuś wypadkowi.Wtedy nie ma rady.

Gość stary bej

(Konto usunięte)

Tak robi wielu.

Szkoda tylko aby potrącana z naszej wypłaty kasa na ubezpieczenie zdrowotne się marnowała.

Wpłaca się, i nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile jej jest na pani, pana koncie..

 

To jakaś nienormalna sytuacja jest.

Gawędziarze ;)

Posłuchajcie tego:

 

Moja Mama miała problem ze stopą.

Koniec końców trafiła do renomowanego szczecińskiego szpitala klinicznego na operacje.

Prześwietlenia chorej nogi przed zabiegiem...

 

Po zabiegu Mama dalej narzekała na ból w stopie. Oczywiście po zabiegu musiało boleć.

Tragizm wyszedł jak odkryła kołdrę i spojrzała na swoje nogi.

Zabandażowana była druga stopa!

Tak. Mamie operowano drugą, zdrową stopę!

 

Tu nie będę opisywał perypetii.

W międzyczasie lekarze kręcili, zwalali winę na pacjentkę, że niby nie tę stopę ;D... argumentem była jedna fotka podobno drugiej stopy...

Był jeszcze epizod z doktorantem z Afryki. Pan Ciemnoskóry patrzył na wszystkie zdjęcia stopy i na jednym z nich stwierdził, że niby ta druga stopa to odwrotnie opisane zdjęcie!

 

Na kliszy nanosi się jakieś identyfikujące napisy. Na felernym zdjęciu były zrobione jak zwykle od strony emulsji ale podobno odwrotnie !? (żart w laboratorium?!).

Pan Ciemnoskóry nie czytał biegle po Polsku i mało go interesowały bazgroły na zdjęciu. Podszedł anatomicznie do tego co widzi...

Sprawa trafiła do sądu.

 

Dziwnym trafem, zdjęcia zaginęły...

 

Może trochę nakręciłem ale niewiele. Nie fabularyzowałem.

Wniosek oczywisty: lekarze nie znają anatomii! Czytają jakieś bazgroły...

 

Ale to nie wszystko z tym związane.

Mama dogadała się polubownie ze szpitalem.

Historia miała poważne przełożenie na inne przypadki w innym szpitalu.

Ale tej następnej opowieści moglibyście nie dać już wiary!

Długie kolejki porobiły się z tego,że absolwenci medycyny wyjeżdżają masowo z tej zielonej wyspy.Aktualnie mamy w Polsce niecałe 100 tys.lekarzy na 37 mln pacjentów co plasuje nas na przedostatnim przed Albanią miejscu w Europie.To jeden z cudów Tuska i Blaćformy.

 

Standardy cywilizowanego świata mówią o nieprzekraczalności 2000 pacjentów na jednego doktora.

 

Kopaczowa powinna trafić do pierdla,a nie na Marszałka Sejmu.

Dawaj, robi się ciekawie, i jednocześnie straszno.

Przecież horrory najlepiej się ogląda nocą.

Poniższy tekst nie jest w żaden sposób fabularyzowany.

Wystąpią tam dwa inne niż te z poprzedniej historii szczecińskie szpitale. Ale miejscowi zapewne doskonale będą wiedzieli o jakie chodzi…

 

...

Historia miała poważne przełożenie na inne przypadki w innym szpitalu.

Ale tej następnej opowieści moglibyście nie dać już wiary!

Jakiś czas potem moja Teściowa leżała w pod szczecińskim szpitalu, oczekując operacji kolana. Bodaj artroskopia. Szpital ma doskonałą opinię. Szpital ów zbiera podobne przypadki a następnie „hurtem” przeprowadza tego typu zabiegi.

Oczywiście z Żona odwiedzaliśmy Teściową. Była wespół z innymi chorymi przygotowania do zabiegu.

Aby trochę rozładować atmosferę opowiedziałem historię swojej Mamy, ta sama którą Wam opowiedziałem. Nie był to błąd. Atmosfera wyraźnie się rozluźniła wśród kobiet. A leżało ich na sali z osiem.

Wyszedłem na kawalarza, nikt oczywiście nie dał wiary opowieści…

 

Nazajutrz jesteśmy ponownie u Teściowej. Na sali przerażenie i cisza.

No i Teściowa opowiada.

 

Jedna ze współ pacjentek z sąsiedniego łóżka odebrała tuż przed naszym przyjazdem telefon od męża. Chodziło o jej matkę, starszą już panią. Leżała w klinice okulistycznej po długim okresie oczekiwania na operacje oka (nie znam jednostki chorobowej, nie jest to tu ważne).

Na jedno oko już nie widziała. Była podobno szansa uratowania drugiego. W tym wieku bywa tak, że operacji już nie można powtórzyć. Trzeba dokładnie wybrać moment. Drugiej szansy nie ma…

 

No i dzwonił wstrząśnięty mąż owej kobiety. Powiedział, że ich matce zoperowano niewłaściwe oko!

 

Kobieta była przerażona. Opieprzyła męża, że nie dopilnował…

 

Przerażenie ogarnęło wszystkie pacjentki na sali.

Musiałem wyjść do kiosku kupić pisaki.

 

Pacjentki rysowały sobie na kolanach do operacji kółka. Na tych zdrowych zaś pisały, ze to zdrowa noga…

Szkoda tylko aby potrącana z naszej wypłaty kasa na ubezpieczenie zdrowotne się marnowała.

Wpłaca się, i nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile jej jest na pani, pana koncie..

 

To jakaś nienormalna sytuacja jest.

 

Już od dawna pewna grupa ludzi jest za sprywatyzowaniem tzw Służby Zdrowia oraz zlikwidowaniem przymusu ubezpieczeń.Ale d***kracja nie pozwala zrobić potrzebnych reform.

 

Historia miała poważne przełożenie na inne przypadki w innym szpitalu.

Ale tej następnej opowieści moglibyście nie dać już wiary!

 

Jak przeczytałem te Twoje historie to aż mnie zatkało.Zabrzmiało niewiarygodnie.Ale nie ma się co dziwić.Ostanio zmuszony byłem odwiedzić panią stomatolog bo odezwały mi się duchy przeszłości w postaci starych wypełnień.Stare "leczone" zęby zaczęły się odzywać.Niestety mimo postawieniu na życie w z godzie z własnym organizmem pewne zaniedbania są nieodwracalne, ale za to pozostałe nietykane zęby odczuwalnie się wzmocniły.

W każdym razie wymsknęło mi się w gabinecie że od jakigoś czasu żyję w zgodzie z naturą i czuję się coraz lepiej.Powiedziałem że pożegnałem się lekarzami.Nie zażywam antybiotyków,choroby grzecznie odchorowuję, temperatury nie zbijam i to wychodzi mi na zdrowie.W tym momencie pani stomatolog zapytała czy jak bym miał powyżej 40 stopni to też bym nie zbijał ? Powiedziałem jej że gorączka jest orężem organizmu podczas wracania do zdrowia i nie powinno się jej zbijać (no chyba że ktoś ma bardzo wycieńczony organizm, np po opercji).Ona mi na to że faktycznie uważa że gdy temperatura sięga 37 stopni to faktycznie organizm walczy ale jak już sięga 40 stopni to już nie (walczy) .Stwierdziłem że to trochę bez sensu bo nie kto inny reguluje temperaturę tylko właśnie organizm.I jesli to jest te 40 stopni to widocznie jest mu taka potrzebna.Niestety, nie dała się przekonać.Nie przekonało jej też to gdy powiedzaiłem jej że równo dwa lata temu sam osobiście miałem taką gorączkę.Jakoś przeżyłem i mam się coraz lepiej.

Ten fakt jedynie utwierdził mnie bardziej że lekarze na zdrowiu się nie znają.

 

Grzegorz, czy w razie czego mógłbym te Twoje historie przesłać dalej (wkleić na inne forum ) ?

System odpornościowy też się uczy. O ile nie ma problemu ze schorzeniami typowymi dla danego klimatu, środowiska i społeczności to problemy mogą być przy rzadszych schorzeniach lub obcych implantach biologicznych przywożonych choćby z podróży na Bliskiem lub Dalekim Wschodzie. Rzeczy grypopodobne, większość zatruć pokarmowych nabawionych na miejscu, infekcje i podziębienia, sporo infekcji bakteryjnych jest to opanowania bez ingerencji. Im bardziej rzadkie schorzenie tym większe mogą być problemy bo jeżeli w poprzednich pokoleniach nie było "epidemii" tego typu to większość układów odpornościowych sobie nie poradzi. Przykładem jest grypa - większość szczepów była czymś normalnym w Europie i ludzie sobie z tym radzili a już np. mieszkańcy Ameryki nie i infekcje grypowe wybijały Indian w dużo większym stopniu niż niewolnictwo i walka z kolonizatorami.

I nagle w USA na górach nawozu końskiego przy bazach kawalerii podczas I wojny światowej doszło do krzyżówki różnych szczepów która okazała się na tyle różna w działaniu od typowej grypy że spowodowała hekatombę w Ameryce Północnej i Europie (grypa hiszpanka). Efekt był taki że umieralni ludzie młodzi i silni gdyż u nich organizm reagował za mocno nie potrafiąc zmniejszyć wystarczająco tempa namnażania się wirusa. Wydzielanie się płynu do płuc i gorączka przekraczająca normy zabijały milionami, największa przeżywalność była wśród ludzi starych i u niemowlaków u których układ odpornościowy był albo słaby albo jeszcze niewykształcony (tutaj pytanie - jaki sens mają szczepionki dla niemowlaków - działających na układ obronny - skoro u niemowlaków tego praktycznie nie ma i jego funkcje pełnią przeciwciała przyswajane z mlekiem matki?).

Tak więc nie tak prosto jest z tą gorączką - dla typowych chorób rzeczywiście nie ma sensu jej redukować bo to tylko przedłuża chorobę i zakłóca mechanizm przystosowawczy. Dla schorzeń nietypowych - lepiej chorobę kontrolować (ale nie brać też leków bez potrzeby).

Gość stary bej

(Konto usunięte)

Długie kolejki porobiły się z tego,że absolwenci medycyny wyjeżdżają masowo z tej zielonej wyspy.Aktualnie mamy w Polsce niecałe 100 tys.lekarzy na 37 mln pacjentów co plasuje nas na przedostatnim przed Albanią miejscu w Europie.

 

Możliwe że tak, ale możliwe że i nie.

Należałoby podać WIARYGODNE dane o ilości chorych, i wówczas można by mówić o tym, czy te 100tyś konowałów daje sobie radę.

Gość skynyrd

(Konto usunięte)

Kuzyn bierze leki, po których trzeba było robić analizy krwi, co miesiąc. Od pewnego czasu okazało się, że może robić co kwartał - powód? - oszczędności.

 

To też jest sympatyczne:

 

Korytarz szpitala wojskowego przy ul. Weigla. Gęsty tłum chorych czeka na konsultację u ortopedy, który kwalifikuje do zabiegu. Lekarze badają, ludzie się denerwują, ale prawdziwego szoku doznają, gdy specjalista podaje termin zabiegu. - Endoproteza stawu kolanowego? Luty 2028 - słyszy chory. Zwykle nie dowierza, więc lekarz cierpliwie powtarza jeszcze raz.

 

http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,7353563,Dolny_Slask__Rekordowe_kolejki_do_planowych_operacji.html

Mi na PUMie w Szczecinie mówili, że jak gorączka przekroczy 39st ( jak dobrze pamiętam) to ścinają się białka w mózgu, szczególnie małych dzieci. Dlatego trzeba je chłodzić. Nie wiem ile w tym prawdy, tym bardziej, że mózg zbudowany jest w większości z wody i tłuszczu. Może ktoś wie więcej na ten temat?

Chodzi o stosunek ilości obywateli do ilości lekarzy.Ilość chorych stanowi jednakowy odsetek we wszystkich krajach.Niemcy mają np.trzykrotnie więcej lekarzy w stosunku do obywateli niż Polska.I tyle na ten temat.

Gość stary bej

(Konto usunięte)

No nie tak do końca, bo może chorych obywateli w Niemczech jest mimo wszystko więcej.

Przecież nie choruje jednocześnie 37mln Polaków.

 

Inna sprawa że przy takim systemie leczenia, jaki ogarnął nasze społeczeństwo, lepiej leczyć się samemu.

I wielu ludzi rezygnuje z "pierwszego" kontaktu z lekarzem, w skrajnych przypadkach spotykając się z grabarzem.

A pieniądze od ludzi, na służbę zdrowia płyną, i to szerokim strumieniem.

W Niemczech większość lekarzy nie pracuje w publicznej opiece zdrowia. Praktycznie normą w stabilnych firmach i u wszystkich większych pracodawców są firmowe ubezpieczenia zdrowotne - wtedy pracownicy są leczeni przez firmy świadczące usługi medyczne, w Niemczech jest ponadto kupa prywatnych klinik utrzymywanych przez producentów którzy mają dzięki temu świetny materiał do rozwoju własnych rozwiązań (tak leków jak protez itd) ale najlepsze kliniki są przy uczelniach - te jednak tak samo jak owe uczelnie z tradycjami są w pełni samorządne i całkowicie niezależne od państwa żyjąc z usług wykonywanych z prywatnych polis i badań dla koncernów, otrzymują również kupę grantów tak niemieckich jak europejskich i światowych (z czego mają też patenty z których również mają dochody).

W publicznej opiece w Niemczech są dużo niższe płace niż w w/w szpitalach, ośrodkach i klinikach, stąd mało Niemców chce pracować w publicznej (tj landowej i gminnej, państwo tu nic nie płaci) służbie zdrowia, tam z kolei od lat przybywa Polaków, Czechów, Węgrów i lekarzy z b. ZSRR czy Chińczyków po nostryfikacji dyplomów w Niemczech (ci wyuczeni na miejscu tak jak Niemcy idą w sektor prywatny).

Publiczne zawsze wychodzi bokiem.

Gość stary bej

(Konto usunięte)

A pro po prywatnych lecznic, znacznie lepiej poprawiających samopoczucie pacjenta.

Maja one podpisane umowy z NFZetem, i chyba ustawowo muszą nawet mieć .

Jednak pacjent, aby otworzyć drzwi do gabinetu, musi również czekać parę miesięcy.

Za wyłożoną kasę "od ręki", jest przyjmowany niemal na drugi dzień.

Czyżby NFZ się ociągał z płatnościami za usługi u "prywaciarza", a wykonane w ramach świadczeń z naszego konta ?

 

To jakaś patologia chyba.

Mi na PUMie w Szczecinie mówili, że jak gorączka przekroczy 39st ( jak dobrze pamiętam) to ścinają się białka w mózgu, szczególnie małych dzieci. Dlatego trzeba je chłodzić. Nie wiem ile w tym prawdy, tym bardziej, że mózg zbudowany jest w większości z wody i tłuszczu. Może ktoś wie więcej na ten temat?

 

Za dużo Ci nie powiem prócz tego co sam sprawdziłem na sobie i na swoich dzieciach.Ja dwa lata temu przechodziłem gorączkę która przekroczyła 40 stopni i żyję.Swoim bliskim też radziłem nie przeszkadzać organizmowi i jakoś nic się nie stało.Najgorzej było spróbować pierwszy raz.Ale tak to jest że żyjemy w czasach w którym wmówiono nam że nasze organizmy to wielkie buble które cały czas należy naprawiać bo mają szereg wad (fabrycznych :).

Dlatego nic dziwnego że nie mamy zaufania do własnego organizmu i bardzo podatni jesteśmy na sugestie poprawiaczy świata aby odgórnie nim sterować.Tak jest i w polityce i medycynie.Niestety.I tu i tu cały czas coś poprawiają i cały czas jest coraz gorzej.

Wracając do gorączki to myślę że ważne aby jej nie zbijać, ale i ważne jest aby w trakcie jej trwania leżeć w łóżku i się wypocić.W żadnym wypadku nie błąkać się po mieszkaniu a już bardzo poważnym błędem było by wychodzenie z domu ( np do pracy).Ale zdarzają się i przypadki kiedy ludzie zbijają temperaturę i gnają do pracy.W ten sposób ryzykują powikłaniami.Oczywiście przedstawiciele medycyny zaraz upominają że powikłania powstają z braku leczenia antybiotykiem.Klasycznie brany jest skutek jako przyczyna.

 

Dodatkowo mogę wkleić fragment fajnej książki Iana Sinclaira "Szczepienia- niebezpieczne, ukrywane fakty" dotyczącego gorączki.

 

Gorączka

 

Często nazywana jest naturalnym procesem leczenia. Gorączka charakteryzuje się wzrostem temperatury ciała, co jednocześnie przyspiesza metabolizm organizmu. Proces ten przyspiesza wydalanie, co powoduje także szybsze usuwanie toksyn z organizmu. Dodatkowo białe ciałka krwi, które mają za zadanie neutralizować i niszczyć substancje toksyczne, pobudzane są do szybszego działania. Paavo Airola, najlepiej sprzedający się autor publikacji o zdrowiu w Ameryce, wypowiedział się na temat gorączki:

"Jest ona jednym z obronnych i uzdrawiających elementów organizmu, służącym odzyskiwaniu zdrowia."

Dr Mendelsohn w swej książce „Jak wychować zdrowe dziecko na przekór twojemu lekarzowi" pisze:

Jeśli twoje dziecko złapie infekcję, gorączka, która temu towarzyszy, jest: zbawieniem, nie tragedią. (...) Wzrastająca temperatura ciała oznacza, że proces leczenia został przyspieszony Jest to powód do radości, nie do zmartwień.

Thomas Sydenham, uznawany za angielskiego Hipokratesa, napisał o gorączce ponad 400 lat temu:

Gorączka jest maszyną natury, przeznaczoną na pole bitwy, by usunąć jej wrogów.

Sam Hipokrates rozpoznał atuty gorączki, pisząc ponad 2.300 lat temu:

"Daj mi gorączkę, a ja wyleczę twojego pacjenta."

 

Pomimo że wysoka gorączka u dzieci może być niepokojąca, w mózgu człowieka znajduje się mechanizm, który reguluje oraz kontroluje jej wysokość. To zapewnia bezpieczeństwo organizmowi. Dr Mendelsohn stwierdził:

Leczyłem dziesiątki tysięcy dzieci, lecz widziałem tylko jeden przypadek gorączki, która by przekraczała 41 stopni Celsjusza. Nie jest to niczym niezwykłym, gdyż średnia temperatura u chorych dzieci w 95 proc. nie dochodzi do 40 stopni.

Wielu rodziców byłoby z pewnością przerażonych drgawkami u dziecka, występującymi jako efekt gorączki, lecz dr Mendelsohn uspokaja:

Wysoka gorączka nie wywołuje drgawek. Powstają one tylko w wyniku gwałtownego wzrostu temperatury. Jedynie 4 proc. dzieci z wysoką gorączką doświadczyło na jej skutek drgawek. Nie ma dowodów, aby twierdzić, że drgawki powodują dalsze szkodliwe efekty. Badanie przeprowadzone na 1.706 dzieciach cierpiących na drgawki gorączkowe dowiodło, że objawy te nie są przyczyną śmierci ani jakichkolwiek uszkodzeń.

Według australijskiego higienisty dr Alexa Burtona gorączka nie jest groźna, jeśli nie zostaje powstrzymywana przez antybiotyki bądź pacjent nie jest zmuszany w czasie jej trwania do wykonywania pracy fizycznej czy psychicznej.

(...)

 

Dzięki za odpowiedź. Tak sie pytam z czystej ciekawości czy ktoś coś na ten temat wie. Widzę oczywiście, czytając fragmenty książki, jakie zamieściłeś, że sa, jak zwykle, dwa obozy. Jedni na tak, drudzy na nie:)

Ja osobiście odchorowuję moje choroby wypacając się. Korzystam z uzdrawiających właściwości gorączki, dopalając ją nawet goracymi napojami i odkręceniem na maxa ogrzewania przed właściwym wypacaniem:) Nie zażywam żadnych piguł, nawet polopiryny. Bardziej polegam na czosnku, miodzie, imbirze i tym podobnym wynalazkach. Dzięki temu choroba trwa od 2 do 3,4 dni. Przy leczeniu pigułami i antybiotykami chorowałem ponad tydzień, czasem nawet miesiąc ( w dzieciństwie - częste powroty).

Widzę po znajomych, że oni lubią chorować. Nafaszerują sie tabsami i lecą do pracy. Lekko ubrani. Po tygodniu wracają do lekarza i sie skarżą, że piguły im nie pomagają... Po dwóch tygodniach wychodzi zapalenie oskrzeli i 8-10 dni chorobowego:) No i idą na chorobowe. Siedzą w domu i zajmują się wszystkim innym niż leżeniem i odchorowywaniem. A historia ciągnie sie dalej....

Nie wszyscy, ale większość.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.