Skocz do zawartości
IGNORED

Loudness Wars....


Polik

Rekomendowane odpowiedzi

Ciekawy materiał, tego się spodziewałem jak w tym co powiedziano.

Konkluzja jest jedna, dla audiofili liczą się pierwotne płyty wydawnictw a nie remastery, choć nigdy reguły nie było, wiele zależało od samego producenta.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość numik

(Konto usunięte)

kwestia przyzwyczajeń

Queen poznałem na pierwszych wersjach, remastery są ok - brzmią lepiej - wciąż jednak dość prosto i tak to pozostanie.

Najlepsze jest w tym to, że tylko tak jestem w stanie słuchać Queen - jak wzmak czy źródło przecieplają mi ich płytki, wygładzają itp.....sprzęt wędruje na śmietnik:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedź jak z tym "walczyć" na zdjęciu :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Wieza STEREO Technics :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już lepiej zamiast "lepszej" wersji płyty kupić lepszy sprzęt.

 

Zespoły i wykonawcy INDIE nie mają po parę wersji.

Te też mogą mieć tylko dołożoną wkładkę z racji kraju wydania. Płyty tłoczy się na miejscu, na licencji, bo taniej niż transportować kontener z nimi.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość

(Konto usunięte)

 

 

Kolega miał na myśli koncert z płyty DvD.

 

Ps.

To jest forum idiotów???

 

Oj tam...Sound jajca sobie robi... ;-)

 

 

patrząc na wyniki badania DR - wcale nie jest to takie pewne

 

Sam wynik DR nie przesądza o jakości nagrania...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nic takiego nie napisałem

temat jest loudnesswar i chyba w tym kontekście został zamieszczony wpis Huberto ?

Jeżeli tak to oglądając DR japońskich wydań okazuje sie że nie jest to jakiś "święty graal"

Osobną sprawą jest kwestia " jakości" nagrania (tak naprawdę to bardzo jestem ciekaw jak realizują te wersje japońskie - czy to jest "remaster" materiału wyjściowego ze studia czy dostają "źródło" na osobnych ścieżkach - obawiam sie że to jest wersja pierwsza ;) )

Posłuchałem kilku(nastu ? ) japońskich wersji i popularne na forum twierdzenie że to sa najlepsze wersje, uważam za nieprawdziwe.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość

(Konto usunięte)

Spoko...mój wpis to absolutnie nie jakiś zarzut ;-)

Co do japońców masz rację...

Najgorsze jest to, że nieraz album z góry skazany przeze mnie na porażkę po żmudnych poszukiwaniach odnajduję w innym wydaniu super albo przynajmniej lepiej wydany...

Np. Megadeth...Japoniec jest super...marketowe wydanie nie do słuchania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyświetl postUżytkownik soundchaser dnia 12.11.2017 - 23:17 napisał

 

 

Co to za format? ;-)

 

Kolega miał na myśli koncert z płyty DvD.

 

Ps.

To jest forum idiotów???

 

Ten osobnik tak ma. Nawet jak coś czasem rozumie ale nie jest to po jego myśli to czepnie się do czegokolwiek.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...tak naprawdę to bardzo jestem ciekaw jak realizują te wersje japońskie - czy to jest "remaster" materiału wyjściowego ze studia czy dostają "źródło" na osobnych ścieżkach - obawiam sie że to jest wersja pierwsza...

Jeżeli jest tak, jak obawiasz się, że jest, to taniej wyjdzie pomiędzy CD a wzmacniaczem wstawić korektor marki Technics i samemu sobie zrobić "remaster".

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

"Głowa jest dla mnie najważniejsza, bo nią jem."

Muzyki słucham na kinie domowym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

patrząc na wyniki badania DR - wcale nie jest to takie pewne

 

Masz chyba problem z oczami... Ale które to mają wyższe DR od tych, które wstawiłem. Pomin "targety" czy inne stare tłoczenia z W Germany, bo one mają najczęściej takie samo DR, trochę wyższe lub niższe, zresztą jest dużo niemieckich tłoczen na rynek japonski zwłaszcza klasyki.

 

Ja nic takiego nie napisałem

temat jest loudnesswar i chyba w tym kontekście został zamieszczony wpis Huberto ?

Jeżeli tak to oglądając DR japońskich wydań okazuje sie że nie jest to jakiś "święty graal"

Osobną sprawą jest kwestia " jakości" nagrania (tak naprawdę to bardzo jestem ciekaw jak realizują te wersje japońskie - czy to jest "remaster" materiału wyjściowego ze studia czy dostają "źródło" na osobnych ścieżkach - obawiam sie że to jest wersja pierwsza ;) )

Posłuchałem kilku(nastu ? ) japońskich wersji i popularne na forum twierdzenie że to sa najlepsze wersje, uważam za nieprawdziwe.

 

Kilka płyt posluchales i stawiasz tezę dla kilkudziesięciu tysięcy... Ja przesluchuje kilka wydań jednego albumu, żeby wyrobić sobie opinie. Do tego pewnie sluchales wydania mini LP, i płyty z lat 90 bo te łatwo dostać za grosze... To żaden wyznacznik jakości. Przede wszystkim pierwsze wydania były z pre emphasis. To tak do max 1986 roku podejrzewam. Polecam posluchac. Były też inne mastery robione na Japonię, których nie ma na żadnych innych płytach wydanych do tej pory. Niektórzy twierdzą, że stare płyty szumia, albo basu w nich nie ma. .. Wtedy polecam zmianę systemu :)

 

Żeby nie było, nie krytykuje Twojej opinii tylko podejście do tematu. DR na poziomie 11-14 obecnie się nie zdarza często a na tych płytach to standard. Może nie jest to święty Graal z DR 18 czy Bóg wie ile, ale znajdź mi coś lepszego :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Wieza STEREO Technics :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Loudness War, ogólnie rzecz biorąc smutne zjawisko, to temat rzeka, a przez to narosło wokół niego sporo mitów. Chyba najczęściej spotykany jest ten, który głosi, że duży zakres dynamiki dźwięku oznacza automatycznie dobrą jakość nagrania, co jest oczywistą nieprawdą. Jest wiele albumów o zupełnie przyzwoitej dynamice, a brzmiących fatalnie - debiutancka płyta Megadeth ma DR 12 w wersji CD, a jest jedną z nielicznych pozycji, których absolutnie nie jestem w stanie słuchać ze względu na koszmarną realizację. Dla kontrastu, Radical Action to Unseat the Hold of Monkey Mind King Crimson, o średnim DR 9, brzmi znakomicie. Bo mastering, jak wiadomo, to nie wszystko, tymczasem wielu ludzi ekscytuje się nim i uważa za podstawowy wyznacznik dobrego brzmienia, zapominając o poprzedzających etapach produkcji, czyli takich "drobnostkach" jak rejestracja czy miks.

 

Zwolennicy remasterów - bo są i tacy, o dziwo - twierdzą natomiast, że nowe wydania brzmią bardziej żywiołowo, mają lepszy bas, są pozbawione szumów itd. Co kto lubi... Warto jednak pamiętać, że z kiepsko wyprodukowanej płyty ciężko zrobić "cud - remaster"(chyba że dotrze się do dobrze zachowanej taśmy - matki i umie się ogarnąć temat, ale to dotyczy przeważnie niszowych czy wręcz audiofilskich wytwórni, choć bywają chlubne wyjątki), a dobra realizacja z kolei rzadko wymaga poprawek, więc po co to robić? No tak - tego chce masowy nasto- i dwudziestoletni odbiorca, bo na takim brzmieniu się wychował, takie brzmienie zna i takiego oczekuje.

 

Osobiście generalnie preferuję oryginalne, nieremasterowane edycje przede wszystkim dlatego, że nigdy nie zagrają w sposób męczący, właśnie dzięki wyższemu DR. Każdy powinien posłuchać samemu i przekonać się, jaki jest jego własny próg tolerancji na kompresję dźwięku. Dla mnie granicą jest DR 10 - poniżej tej wartości przy dłuższym odsłuchu zaczynam odczuwać pewien dyskomfort. Im niższa wartość DR poniżej 10, tym szybciej ten dyskomfort się pojawia i tym bardziej jest przykry - apogeum nastąpiło przy niesławnej Death Magnetic Metalliki (DR 3), w postaci bólu głowy po 20 min. słuchania.

 

Drugi minus kompresji to oczywiście spadek jakości dźwięku, czyli w tym wypadku przede wszystkim utrata detali i separacji. Szczególnie odczuwalne jest to w przypadku cięższej, ostrzejszej muzyki. Ktokolwiek miał okazję porównać oryginalne wersje klasycznych albumów Iron Maiden, Judas Priest czy wspomnianej Mety z dostępnymi obecnie remasterami, ten nie będzie miał żadnych wątpliwości, że wszystkie "smaczki" brzmieniowe, szczegóły i cała przestrzeń uciekły, a w ich miejsce pojawiła się "nowoczesna" ściana dźwięku, przypominająca kiepsko nagłośniony koncert na stadionie - dudniący bas i perkusja, zlewające się gitary, płaski wokal. Mordęga dla uszu. Niejeden bootleg z lat 80. brzmi lepiej. Nowe albumy tych (i większości innych) kapel też wpisują się w ten przykry trend - wysokobudżetowe produkcje, okupione wielomiesięczną pracą w studio z udziałem słynnych inżynierów dźwięku, grają jak jakaś głośniejsza i podbasowana wersja kasety magnetofonowej marki Stilon Gorzów.

 

Rzecz jasna są na rynku przyzwoite, bardzo dobre, a nawet świetne remastery, choć stanowią zdecydowaną mniejszość. Mogę też wymienić kapele, które bez względu na wydanie brzmią dla mnie co najmniej nieźle, np. nie słyszałem nigdy fatalnie brzmiącej płyty The Doors, Pink Floyd czy Dire Straits, chociaż nawet przy wydawnictwach tych zespołów mam swoje preferencje i mniej lub bardziej lubiane edycje, co jest rzeczą całkowicie normalną. Grunt to zaufać własnym uszom, przy całym szacunku dla analizy DR, wykresów waveform i opinii innych słuchaczy.

 

Np. Megadeth...Japoniec jest super...marketowe wydanie nie do słuchania.

 

A który konkretnie tytuł masz na myśli?

 

pewnie sluchales wydania mini LP, i płyty z lat 90 bo te łatwo dostać za grosze... To żaden wyznacznik jakości.

 

Prawda. Można wręcz pokusić się o tezę, że japońskie wydania z ostatnich kilkunastu lat są najczęściej gorsze pod względem brzmienia od edycji europejskich czy amerykańskich. Japończycy wypuszczają multum reedycji klasyki rocka, kusząc rzekomo rewolucyjną technologią SHM czy Blu-spec, atrakcyjną stylistyką typu mini LP i jak zawsze znakomitą poligrafią, ale niestety piękne opakowanie zawiera najczęściej dźwiękowy bubel, zmasakrowany fatalnym remasteringiem i niemający nic wspólnego z chwalebną tradycją dawnych japońskich krążków.

 

Były też inne mastery robione na Japonię, których nie ma na żadnych innych płytach wydanych do tej pory.

 

Fakt, chociaż częściej mastering był ten sam dla wszystkich wydań, o czym wielu kolekcjonerów nie wie lub nie przyjmuje do wiadomości. Legendarne edycje Toshiby (tzw. Black Triangle) albumów Iron Maiden z lat 80. mają bodaj w każdym przypadku ten sam mastering, co wydania angielskie, a i tak ludzie gotowi są płacić za nie dużo większe sumy - widocznie działa magia czarnego trójkącika i OBI. Z drugiej strony jeśli Japończycy masterowali dany materiał na własny rynek, to nie zawsze finalny efekt był zachwycający - japońskie wydanie Screaming for Vengeance Judas Priest brzmi zdecydowanie za "chudo", za jasno i ma zbyt wyraźny szum, w przeciwieństwie do współczesnej mu wersji przeznaczonej na rynki Europy i USA, która nie ma wymienionych wad. Z kolei japoński mastering innego tytułu tego zespołu, British Steel, jest niezastąpiony, oferując DR 14 i naprawdę przestrzenny, soczysty dźwięk. Dlatego moim zdaniem nawet w przypadku starych japońskich CD trzeba podchodzić do sprawy z rezerwą, żeby nie przepłacić lub nie zawieść się brzmieniem, tylko dobrze wydać pieniądze - poczytać, porównać cyferki z analiz dźwięku, a na koniec znów zaufać własnym uszom.

Jest jeszcze jeden plus japońskich cedeków: bonusy. Bywało, że w postaci kilku dodatkowych utworów.

 

Niektórzy twierdzą, że stare płyty szumia, albo basu w nich nie ma

 

No bo niektóre szumią i nic się na to nie poradzi. Ważne, by nie szumiały zbyt intensywnie. Z dwojga złego lepszy szum niż przesadne używanie NR przy remasteringu, co potrafi strasznie spłaszczyć wysokie tony i odebrać brzmieniu naturalność. Mam niemieckie wydanie "Trójki" Zeppelinów z końca lat 80. i nie da się ukryć, że szum jest słyszalny, co w niczym nie odbiera przyjemności z słuchania, a nawet dodaje swoistego "analogowego" uroku.

 

Co do braku basu, to takie opinie mogą mieć dwie podstawy. Na pewno spora część ludzi, zwłaszcza bardzo młodych, przywykła do współczesnych standardów serwowania basu na nagraniach, czyli ich zdaniem powinien być wszechobecny, natarczywy, dudniący i rozciągnięty, bo tak brzmią prawie wszystkie nowe albumy i reedycje mniej więcej od końca lat 90. Na tym tle stare wydania, gdzie bas nie dominuje, jest bardziej sprężysty i współgra z resztą częstotliwości, wydają się im niepełne, wybrakowane i pozbawione "mięcha". Druga strona medalu jest taka, że w początkach ery CD producenci często stawiali na jasne i chłodne brzmienie, uznając taki sposób prezentacji za właściwy, podkreślający walory nowego medium i oferujący "krystaliczność" dźwięku. Dlatego ówczesny mastering na potrzeby srebrnego krążka nieraz mocno różnił się od wersji przeznaczonej dla winyli. Pierwsza wersja Going for the One Yes na CD jest praktycznie całkowicie pozbawiona dźwięku gitary basowej. Pierwsze albumy rejestrowane techniką cyfrową też niejednokrotnie oferują jasne, czasem wręcz nieco ostre brzmienie, czego przykładem może być Brothers in Arms Dire Straits - płyta w pewien sposób rewolucyjna brzmieniowo, bardzo przejrzysta, ale dla mnie mniej przyjemna w odbiorze niż poprzedzająca ją Love over Gold.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dystopia...

 

Z tą przejrzystością i separacją zależną od DR nie bardzo mogę się zgodzić...mam wiele albumów z niskim DR i brak separacji nie istnieje...

 

Jaka jest wartość DR dla japońskiego wydania Dystopii?

 

Co do przejrzystości i separacji - cóż, każdy słyszy trochę inaczej. Może masz po prostu lepszy słuch ode mnie i jesteś w stanie usłyszeć więcej ze ściany dźwięku. Poza tym w moim przypadku dużo zależy od rodzaju muzyki. Jak wspomniałem, zeszłoroczna koncertówka King Crimson dla mnie brzmi świetnie przy DR 9, a remastery Iron Maiden przy DR 8 są po prostu niemiłosiernym aktem kastracji wielowarstwowych kompozycji. Hardwired... to Self-Destruct Metalliki, choć nie tak barbarzyńska dźwiękowo jak poprzedni album zespołu, jest w gruncie rzeczy warstwą mułu z wystającymi gdzieniegdzie brzytwami, czyli gitarowy chaos w mdłym basowym sosie, doprawiony potwornie brzmiącą perkusją. Szkoda, bo pod względem muzycznym to fajna płyta. I dlatego, mimo wszystko, lubię posłuchać, chociaż raczej nie w całości.

 

Pozwól, że zapytam: nie odczuwasz nigdy fizycznych dolegliwości związanych z niskim DR? Zmęczenie, ból uszu, ból głowy?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość

(Konto usunięte)

Pewnie odczuwam, tylko jak słucham kilka albumów metalowych dziennie to nie ma już chyba znaczenia...Napewno męczy mnie przegłośnienie średnicy i to moim zdaniem największy problem dzisiejszych i nie tylko realizacji...

I żeby nie było, słucham ambitnej muzyki plus metal, nie odwrotnie ;-) to gdyby ktoś myślał, że jestem głuchy :-)

Poziom głośności około 60-82 dB...

Dudnienia u mnie nie ma...kocham średnicę i górę a bas jest uzupełnieniem...tak lubię...nie emocjonuje mnie przestawianie ścian...

Dystopia nie sprawdzałem...ale sprawdzę i pisne ;-)

 

Słaby płaski dźwięk w metalu to moim zdaniem zestaw, który sobie z nie radzi z takim graniem...

 

Byłem kiedyś posłuchać zestawu, świetnego zresztą, za około 200kz...wszystko było super dopóki nie puściłem Night Mistress...dźwięk zrobił się wykastrowany, nie mogłem w to uwierzyć, myślałem że coś się zepsuło...???

 

A jestem naprawdę fanem przestrzeni, dynamiki, lokalizacji i wszystkich audiofilskich "bzdur" ;-) więc wymagam od metalu to samo...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie mam pytanie które pewnie wyda Wam się trochę laickie ale jestem ciekaw czy ten problem dotyczy plików?

Co do DR moim zdaniem niska wartość nie określa kiepskiego nagrania bo są płyty z małą dynamiką, ale kiepskie płyty mają zawsze niski DR.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
<br />Legendarne edycje Toshiby (tzw. Black Triangle) albumów Iron Maiden z lat 80. mają bodaj w każdym przypadku ten sam mastering, co wydania angielskie, a i tak ludzie gotowi są płacić za nie dużo większe sumy - widocznie działa magia czarnego trójkącika i OBI.<br />

 

Mam np Iron Maiden "Killers" black triangle (z poniekad 1989roku-repress jak podaje discogs)...ale tez mnostwo innych. Trzeba pamietac, ze bywaly rozne mastery na tych plytach. Tak jak na plytach Pink Floyd. Sa chyba dwa czy trzy mastery na black triangle dark side of the moon. Inaczej brzmia wersje "TO" i non "TO". Ale co mnie bardziej zastanawia jak to mozliwe, ze ten sam master brzmi inaczje na plytach nagranych w roznych krajach...wedlug mnie musialy byc jakies zmiany. Odkrylem to na wlasnie Brothers in Arms...Wersje USA, W Germany i Francuska z tym samym masterem brzmia inaczej. Tzn. Francuska to w ogole niebo a zmienia taka roznica, zwlaszcza w glosnosci nagrania. USA i W Germany bardzo podobne.

 

Kiepsko brzmiace plyty maja zawsze niskie DR-pod tym moglbym sie podpisac, choc pewnie wyjatki tez sa.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Wieza STEREO Technics :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie mam pytanie które pewnie wyda Wam się trochę laickie ale jestem ciekaw czy ten problem dotyczy plików?

 

Oczywiście. Problem nie dotyczy nośnika (CD ma akurat potencjalnie ogromną dynamikę) tylko sposobu masteringu nagrań.

 

Co do DR moim zdaniem niska wartość nie określa kiepskiego nagrania bo są płyty z małą dynamiką, ale kiepskie płyty mają zawsze niski DR.

 

Jedyna reguła jest taka, że płyty z niskim DR zawsze będą bardziej męczące dla słuchu i zabrzmią nienaturalnie. Ale, jak już wspomniałem, za zakres dynamiki odpowiada mastering, czyli ostatni etap produkcji nagrania muzycznego. Jest mnóstwo płyt o dobrej dynamice, a brzmiących kiepsko, bo źle nagranych i nieprawidłowo zmiksowanych. Poza tym pamiętajmy, że kompaktowe/plikowe remastery albumów z lat 60. czy 70. robi się najczęściej bazując na starych taśmach magnetycznych, które niejednokrotnie źle zniosły upływ czasu, szczególnie przy niewłaściwym przechowywaniu. Przy źle zachowanej taśmie-matce trudno o dobry dźwięk finalnego produktu.

 

żeby nie było, słucham ambitnej muzyki plus metal, nie odwrotnie

 

Metal bywa ambitny, wbrew temu co się wielu ludziom wydaje. Właściwie biorąc pod uwagę techniczną wirtuozerię wielu wykonawców, można nawet powiedzieć, że metal JEST ambitny, przynajmniej instrumentalnie :)

 

Napewno męczy mnie przegłośnienie średnicy i to moim zdaniem największy problem dzisiejszych i nie tylko realizacji...

 

Pod względem realizacji metal nigdy nie należał do szczególnie audiofilskich nurtów ;) Niektórzy klasycy gatunku mieli szczęście dość wcześnie trafić na dużą wytwórnię i ogarniętego producenta, i stąd parę kultowych płyt brzmi naprawdę dobrze. Ale większość nie miała tego luksusu. Spreading the Disease i Among the Living, legendarne pozycje w dyskografii Anthrax, brzmią niewiele lepiej niż garażowe demówki. Remastering nie poprawił sytuacji - chyba po prostu nie da się więcej "wyciągnąć" z tych nagrań. Odnoszę wrażenie, że wielu inżynierów dźwięku w latach 80. nie bardzo "czuło" metal, przynajmniej początkowo.

 

Słaby płaski dźwięk w metalu to moim zdaniem zestaw, który sobie z nie radzi z takim graniem...

 

Ale jeśli realizacja jest kiepska, to dobry zestaw tylko uwypukli jej braki.

 

Byłem kiedyś posłuchać zestawu, świetnego zresztą, za około 200kz...wszystko było super dopóki nie puściłem Night Mistress...dźwięk zrobił się wykastrowany, nie mogłem w to uwierzyć, myślałem że coś się zepsuło...???

 

NIght Mistress (fajna kapela swoją drogą) nie ma prawa zabrzmieć szczególnie dobrze. To niskobudżetowe produkcje, nagrane dla małych wytwórni, wyspecjalizowanych w wydawaniu mniej znanych zespołów metalowych.

 

A jestem naprawdę fanem przestrzeni, dynamiki, lokalizacji i wszystkich audiofilskich "bzdur" ;-) więc wymagam od metalu to samo...

 

To nie masz łatwo ;) W przypadku albumów z ostatnich 20 lat to jak szukanie igły w stogu siana.

 

Mam np Iron Maiden "Killers" black triangle (z poniekad 1989roku-repress jak podaje discogs)...ale tez mnostwo innych. Trzeba pamietac, ze bywaly rozne mastery na tych plytach. Tak jak na plytach Pink Floyd. Sa chyba dwa czy trzy mastery na black triangle dark side of the moon. Inaczej brzmia wersje "TO" i non "TO".

 

TDSotM to jeden z tych albumów, które mają tak wiele wersji, że chyba nie starczyłoby życia, by przesłuchać wszystkie. Te dwa mastery "Black Triangle", o których piszesz, różni chyba również zastosowanie preemfazy w jednym z nich, ale nie jestem pewien. Generalnie nie ma reguły dla tłoczeń japońskich - niektóre tytuły miały odrębny mastering, inne nie.

 

W przypadku Iron Maiden, o ile wiem, Toshiba korzystała z masterów angielskich. Kilka tytułów miało inny mastering w edycjach amerykańskich (bodajże "jedynka", Killers i Somewhere in Time), a Powerslave, co ciekawe, miało inny mastering dla pierwszego wydania na CD w Niemczech.

 

Ale co mnie bardziej zastanawia jak to mozliwe, ze ten sam master brzmi inaczje na plytach nagranych w roznych krajach...wedlug mnie musialy byc jakies zmiany. Odkrylem to na wlasnie Brothers in Arms...Wersje USA, W Germany i Francuska z tym samym masterem brzmia inaczej. Tzn. Francuska to w ogole niebo a zmienia taka roznica, zwlaszcza w glosnosci nagrania. USA i W Germany bardzo podobne.

 

Właściwie jest to teoretycznie niemożliwe :) Niektórzy co prawda twierdzą, że istotne znaczenie dla brzmienia ma jakość matrycy i tworzywa użytego do produkcji CD, ale dla mnie trąci to klasycznym audiovoodoo. Jedynym wytłumaczalnym logicznie czynnikiem mogłoby być podniesienie poziomu głośności całego mastera, bez zabawy EQ. Taki zabieg stosowano ponoć w Japonii np. dla płyt Judas Priest z lat 70. i 80. - po pierwszej edycji CD były dwa wznowienia, korzystające z tego samego mastera, ale ze zwiększoną głośnością. Ale takie "różnice" reguluje się po prostu gałką we wzmacniaczu i na pewno nie mają wpływu na dynamikę czy brzmienie poszczególnych instrumentów. Naprawdę słyszysz duże różnice brzmieniowe w różnych edycjach BiA z tym samym masteringiem?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość

(Konto usunięte)

Metal bywa ambitny, wbrew temu co się wielu ludziom wydaje. Właściwie biorąc pod uwagę techniczną wirtuozerię wielu wykonawców, można nawet powiedzieć, że metal JEST ambitny, przynajmniej instrumentalnie :)

 

 

Cieszę się, że się zgadzamy co do wirtuozerii... ;-)

 

To nie masz łatwo ;) W przypadku albumów z ostatnich 20 lat to jak szukanie igły w stogu siana.

 

W metalu moim zdaniem duży DR nie jest ważny...6 jest akurat...u mnie dynamika i tak kładzie na kolana ;-)

 

NIght Mistress (fajna kapela swoją drogą) nie ma prawa zabrzmieć szczególnie dobrze. To niskobudżetowe produkcje, nagrane dla małych wytwórni, wyspecjalizowanych w wydawaniu mniej znanych zespołów metalowych.

 

Nie mogę się zgodzić...brzmi doskonale :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość bartosz_55239

(Konto usunięte)

pomiędzy CD a wzmacniaczem wstawić korektor marki Technics i samemu sobie zrobić "remaster".

 

:) Ta wtedy to będzie Nirvana i polepszenie dźwięku o kilka klas.

 

Ale jeśli realizacja jest kiepska, to dobry zestaw tylko uwypukli jej braki.

 

Stas myśli że jego metal to wyżyny realizacyjne i jeśli brzmi płasko to wina sprzętu. Jest akurat odwrotnie. Wystarczy odsłuch danej metalowej płyty i płyty referencyjnej , jakiegoś akustycznego jazzu np nagranej w Living stereo.

 

Cieszę się, że się zfadzamy co do wirtuozerii... ;-)0

 

Joy division grali kilka nut, zero wirtuozerii a był to zespół przełomowy i do dziś niedościgniony. Wirtuozeria to nie wyznacznik jakosci

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość

(Konto usunięte)

:) Ta wtedy to będzie Nirvana i polepszenie dźwięku o kilka klas.

 

 

 

Stas myśli że jego metal to wyżyny realizacyjne i jeśli brzmi płasko to wina sprzętu. Jest akurat odwrotnie. Wystarczy odsłuch danej metalowej płyty i płyty referencyjnej , jakiegoś akustycznego jazzu np nagranej w Living stereo.

 

 

 

Joy division grali kilka nut, zero wirtuozerii a był to zespół przełomowy i do dziś niedościgniony. Wirtuozeria to nie wyznacznik jakosci

 

Bartuś...jak przesłuchasz tyle referencyjnych nagrań co ja to podyskutujemy...

Ja wiem a nie się domyślam :-)

Przykro mi ale nie Wiesz jak może brzmieć metal...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.