O muzyce:
*
Nie znosze Madonny. Potwor. Umiesnione i zimne cialo, taki sobie glos i sporo szumu dookola niej. A muzyki slucham i przeklinam samego siebie. Dlaczego slucham? No bo to jest dobre panie Hawranek!
American Life jest najzimniejsza plyta Madonny. I to wcale nie dlatego, ze Agent 007 odwiedza mrozne rejony. Po prostu muzyka jest techniczna, komputerowa, ostra. Jak tnie sie dzwiek w studiu to zawsze brzytwa. Barwa to slowo obce. Czlowiek, ktory zrobil to cudo jest Francuzem a wiec czego oczekiwac od mariazu Francji z USA? Wyjdzie z tego potworek, karzel epoki.
Piosenki sa znane, niektore przynajmniej. Produkcja efektowna. Teksty politycznie zaangazowane (rok 2003 badz co badz odbil sie na mentalnosci USA).
W sumie dostajemy papke pop na najwyzszym z mozliwych poziomow podana jezykiem nowych brzmien. Madonna o dziwo czuje sie w tym calkiem swobodnie i nie rusza ja rapowanie czy techno-mowa.
Po wysluchaniu 2 pierwszych hiciorow pomyslalem 'no, teraz poziom sie zanizy'. Ale nie. Dalsze utworki nawet cokolwiek lepsze od hiciorow. Cos zaczyna sie nudnie i tradycyjnie ale po kilkunastu sekundach booom! I jest cos ciekawego. Madonna utrzymuje uwage sluchacza na niezmiannym poziomie od poczatku do konca plyty. Nie wiem, jaka w tym zasluga produkcji, ktora jest bardzo staranna ale jest jak jest - nie nudzimy sie a takze plyta nie zawiera zadnych przesadnych natezen - np. pani nie spiewa zadziornie a lagodzi ostre i zimne klimaty muzyczne dookola niej wibrujace. Jest rock, jest ballada, jest pop.
Jak ktos lubi rzeczy efektownie nagrane a przy tym dosc melodyjne to bedzie do tej plyty wracal.
Jezeli ktos nie lubi Madonny tak jak ja to bedzie wracal sam nie wiedzac dlaczego ;-)
O dźwięku:
Co tu duzo truc. Jezeli znacie plyty, a pewno znacie, ktorych sie z trudem slucha bo pan realizator zwalil wszystko na kupe i nie potrafil stworzyc zadengo sensownego zawieszenia w przestrzeni to American Life nie jest taka plyta. W tym gatunku trudno o cos lepszego, po prostu.