O muzyce:
Jestem fanem Neila Younga. Niekoniecznie wielkim, ale jednak. Z tym większą ochotą nabyłem przedostatnie jak dotąd dzieło Kanadyjczyka na wyprzedaży w sklepie gigant za jedyne 9,99. Cena okazyjna jak na \'fulowską\' płytkę skusiła mnie skutecznie...
Niestety, ta płyta to porażka. Nie jest ani dobra dla fanów artysty, ani tym bardziej dla osób niewiedzących, kim jest brodaty bohater zespołów z Seattle.
Rozczarowanie jest tym większe, że Neil Young potrafi nagrać w ostatnich latach dobre (Broken Arrow) i bardzo dobre płyty (Freedom), ale też niestety słabsze (Silver & Gold) i totalne gnioty - AYP?
Kompozycje na płycie AYP? sprawiają wrażenie niedopracowanych, aranże są całkowicie pozbawione rockowego ognia, a w tle pobrzmiewa żeński chórek rodem z wytwórni Stax. Tak, to jest proszę kolegów Neil Young w wersji Soul!
A gdzie długie solówki mistrza, gdzie niezapomniane riffy, gdzie esencja rocka?
No ale skoro było country na płycie Silver & Gold, to dlaczego właściwie nie nagrać czegoś z duszą, nawet jeśli jest to wypadek przy pracy?
Niestety, głos i siła rażenia Neila Younga już nie te same, co kiedyś, gdy potrafił zaśpiewać Rock\'n\"Roll will never die, a potem zarazić swą wielką osobowością Kurta i chłopaków z Pearl Jam oraz tuzina innych sławnych grup.
Szkoda. O tyle dziwne, że płyta dostała w naszej prasie bardzo dobre recenzje - może recenzencji nigdy nie słyszeli o kimś takim, jak Neil Young?
Jedna kropka więcej za Let\'s Roll.
O dźwięku:
Analogowy dźwięk i poprawne brzmienie współcześnie nagranej płyty. Co z tego, skoro muzycznie to klapa? Co mam jeszcze wpisać, lukar, aby było wymagane "stopięćdziesiątznaków" znak zapytania