O muzyce:
Słuchając pierwszego kawałka z RG pytamy: czy to aby nie nowy Fatboy Slim? O co chodzi? Płytka po pierwszym słuchaniu wydaje się być zbyt doładowana elektroniką, ale to pozory. Przy dokładniejszym słuchaniu ukazuje się ten cały brud, za który kochamy Toma. Brud, który każdy prawdziwy fan TW zna i szanuje. Mówiąc inaczej: te nagrania z osatatnich lat to konsekwencja tego, czym stało się małżeństwo z KB w sensie muzycznym: odejściem od knajpiano - rozmemłanego stylu na rzecz genialnego połączenia bluesa, czarnego humoru i całego rynsztokowego brudu. Trudno jest pisać o ulubionych artystach bez egzaltacji - kto lubi Bone Machine, czy ostatnie płyty TW, ten sięgnie po RG z wielką przyjemnością.
Prawdziwa, głęboka i szczera ocena całego syfu tego świata. Doskonałe.
O dźwięku:
W przypadku artystów takich, jak Dylan czy Waits, pisanie o jakości nagrania to przesada. Dla audiofili te nagrania i tak są niestrawne, więc dodatkowe uwagi na temat zmulonego brzdąkania są nie na miejscu. Dlatego oceny nie będzie.
Doskonała i nietuzinkowa szata graficzna wydawnictwa. Tak nietuzinkowa, jak sam Waits.