O muzyce:
Do napisania skłoniła mnie recenzja kolegi fubba, który napisał o koncercie Rush z Rio wydanym na DVD. Właściwie pospisuje się obiema rękami pod peanami na cześć tych trzch Kanadyjczyków. Grają rewelacyjne - technika, emocje, pomysły, perfekcja wykonawcza, ech... A to co wyrabia perkusista, to już jest na granicy ekwilibrystyki lub cyrku. Niewielu jest facetów, którzy potrafią grać na bębnach niemal melodycznie. A Neil Peart to umie. Zagrali na tym koncercie utwory ze wszystkich okresów swojej działalności i okazuje się, że te z lat 80. wcale nie są gorsze o najnowszych dokonań grupy. A kto wie czy nie lepsze. Po prostu rewelacja. Ale to DVD ma też swoje drugie, straszne oblicze - to realizacja. O tym obok.
O dźwięku:
Rush nigdy nie nagrywali płyt w sposób audiofilski, powien nawet, że były to z reguły słabe realizacje. Ale przy DVD "Rush in Rio" (plyty CD z tego koncertu nie słuchałem) ręce opadają.
Zero klarowności dźwięku, wszystko się zlewa, bas dominuje na resztą, realizacja 5.1 beznadziejna. I rzecz, która doprowadza do łez - dynamika. Za gałkami siedział chyba jakiś strachliwy realizator, bo jak tylko muzycy "przywalają", to on się momentalnie przestrasza i te gałki skręca i zmniejsza dynamikę. I tak jest przez cały koncert. Zgroza. Ale tak lubię Rush, że mimo tego oglądam sobie czasem ten koncert.