Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Krell KPS 30i

Krell KPS 30i - odtwarzacz CD/przetwornik DAC z wyjściem zbalansowanym. Stopień wyjściowy w klasie A. Zawsze miałem słabość do referencyjnych top-loaderów zwłaszcza ze Stanów. Z racji tego że jestem typem audiofila poszukiwacza to miałem w swoim życiu sporo różnych wynalazków mniej lub bardziej znanych na rynku. Dwa lata temu trafił mi się zupełnie przypadkowo odtwarzacz CD Krell KPS-30i w wymianie z rozliczeniem w sprzęcie i gotówce. Początkowo przeleżał w pudełku kilka miesięcy, bo miałem w użyciu dwa inne źródła w systemie - francuskiego Audio Aero Capitole mk2 oraz japońskiego Reimyo CDP-777. Długo zbierałem się do testów porównawczych po części z braku miejsca na stoliku rtv i z przyczyn wykonywanej pracy. Po prostu z braku czasu. Najlepsze są jednak testy bezpośrednie tu i teraz, a nie z pamięci po czasie. Ze zmysłem słuchu jest jak węchem. Nadszedł w końcu wolny weekend bez rodziny którą oddelegowałem na długie zakupy. Wyłączyłem telefon komórkowy i domofon. Zabrałem się do odsłuchów i porównań z przyjacielem nie audiofilem, a raczej pasjonatem z dobrym słuchem i poczuciem estetyki dźwięku. Sprzęt towarzyszący to głownie wzmacniacze lampowe single-ended na lampie 845, ale też dwa dobre tranzystorowce ASR Emitter i Lavardin. Okablowanie głośnikowe i sygnałowe to wysokie Furukawy, Oyaide, Albedo, Cardas, Vovox, i kilka innych. Oczywiście każdy z tych odtwarzaczy Audio Aero Capitole, Reimyo czy Krell wymaga przynajmniej 24-godzinnego włączenia do sieci w trybie standby inaczej nie brzmi optymalnie i test byłby niewiarygodny. To nie ma znaczenia że Capitole jest na micro lampach, a Krell czy Reimyo są bez lamp i na tranzystorowych wzmacniaczach operacyjnych. Wszystkie potrzebują odpowiedniej temperatury pracy co ma bezpośredni wpływ na jakość brzmienia! Słuchając na zimno tych odtwarzaczy to barbarzyństwo. Można sobie przez to wyrobić złą ocenę ich brzmienia. Minimum w sieci to doba. Kilka godzin nic nie daje. Wracając do tematu w teście tej trójki były odsłuchiwane płyty z różnych gatunków muzycznych głównie - jazz, rock, folk, elektronika i muzyka wokalna. Kolumny Sonus Faber Serafino, Harbeth 40.1, Harbeth SHL5 (bez plusa) i JBL 4343. Mając czas i dobry whiskacz w szklankach mogliśmy słuchać spokojnie przez kilka godzin. Okazało się że każdy z tych odtwarzaczy CD preferuje i faforyzuje inny gatunek muzyczny i to należy podkreślić. Reimyo świetnie sprawdzał się w muzyce elektronicznej typu Vangelis czy Tangerine Dream oraz z płyt K2HD. Mając na pokładzie przetwornik JVC K2 szczególnie dobrze odtwarzał remastery ze studia JVC. Audio Aero Capitole upodobał sobie nagrania jazzowe i wokalne. To zapewne zasługa micro lamp w stopniu wyjściowym. Natomiast Krell wyśmienicie wypadł w nagraniach rockowych. Jak się okazuje każdy z tych odtwarzaczy ma inne przeznaczenie i nie jest do końca w 100% uniwersalny. Oczywiście nie jest tak że nie radzą sobie z innymi gatunkami muzyki , a tylko pewne cechy charakteru predestynują je do danego rodzaju muzyki. Wszystkie trzy odtwarzacze to już urządzenia dla wymagających audiofili i na pewno nabywca któregoś z nich będzie zadowolony. Należy tylko pamiętać przed wyborem i zakupem jakiej słucha muzyki? Krell KPS-30i to mistrz dynamiki i szybkości. Prezentuje dźwięk z dużą skalą i przestrzenią oraz mnóstwem informacji. Ma wzorową rozdzielczość. To takie amerykańskie granie ze świetnym basem i jego kontrolą. Specyficzny charakter Krella potrafi zadziwić też w subtelniejszych gatunkach muzycznych i słuchacz zostanie oczarowany wokalem Lisy Gerrard czy muzyką zespołów Dead Can Dance lub Arcana. Najmniej uniwersalny okazał się Audio Aero Capitole który w rocku potrafił być zbyt lekki, chudy i ostry, co więcej potrafił czasem nawet "wzeszczeć" i eksponować nazbyt wady gorzej wyprodukowanych płyt tracąc przy tym masę w basie. Reimyo radził sobie zazwyczaj doskonale ze wszystkimi gatunkami muzyki, ale niestety lekko spowalniał prezentację (jak niektóre CD Linna) i nie miał takiej dynamiki co Krell. Reimyo w secondhandzie wypada najdrożej, bo od około 17 000-19 000zł. Accuphase DP-78 ok. 15 000zł, Capitole z drugiej ręki - 6000-8000zł i Krell odpowiednio 6000-7000zł. Wszystkie testowane odtwarzacze są muzykalne i angażujące Przez kilka lat grałem na nich wszystkich w zależności od słuchanej muzyki. Trudno było mi się z nimi rozstać. Pojawił się jeszcze w między czasie czwarty odtwarzacz CD/SACD Accuphase DP-78, ale mimo ujmującej muzykalności i barwy odpadł szybko z powodu słabego basu i drażniącej ostrej naleciałości na wyższej średnicy - charakterystycznej w japońskim brzmieniu tej firmy. Japończycy tak słyszą i takie brzmienie lubią. Lubią też wasabi. :) Zdaję sobie sprawę że są to odwarzacze z różnych przedziałów cenowych i z różnych lat produkcji, które jako nowe kosztowały odpowiednio około (w zależności kursu dolara): Krell - 25 000zł, Reimyo - 48 000zł i Capitole - 33 000zł, Accuphase DP-78 - 33 000zł. Każdy przy wyborze musi uwzględnić swoje własne preferencje muzyczne i budżet jaki chce przeznaczyć na używany odtwarzacz CD. Tutaj stanę w obronie Krella czytając recenzję powyżej. To jak zagra KPS-30i czy każdy inny z tego testu zależy od reszty systemu czy jest dopasowany godnie i od akustyki pomieszczenia. Słuchanie w sklepie nie ma sensu. Krell dzisiaj w secondhandzie wypada najatrakcyjniej w stosunku cena/jakość. Lasery są nadal dostępne na ebayu. Krell zbudowany jest solidnie jak czołg. Na pokładzie przetworniki stosowane też m. in. w wysokim modelu Krella KPS-20i, flagowym i bardzo udanym Rotelu 991AE i słynnym Linnie Numeriku. Opisywany tutaj głównie i recenzowany KPS-30i (KPS od Krell Playback System) to w zasadzie zaawansowany przetwornik DAC (z całą gamą wejść) z symetrycznym stopieniem wyjściowym w czystej klacie A (takim jak w KPS 20i z dodanym dekoderem HDCD) połączony z napędem typu top-loader. Odtwarzacz Krell KPS-30i oparty jest na najlepszych w owym czasie elementach konstrukcyjnych: w ładowanym od góry napędzie znajdziemy wciąż dostępny laser Philips CDM-12.4 dociążony grubym blokiem aluminium, za przetwarzanie cyfrowo-analogowe odpowiadają cztery legendarne 20-bitowe przetworniki Burr-Brown PCM63P-K (czyli selekcjonowane, o większym stosunku zakresie dynamicznym i mniejszych zniekształceniach, spotykane w najwytrawniejszych konstrukcjach Hi-End) pracujące w układzie różnicowym sprzężone z procesorem sygnału Motorola DSP56002F (o taktowaniu 66MHz zapewniającym 24-bitowe 16-krotne nadpróbkowanie) oraz dekoderem/filtrem HDCD Pacific Microsonics PMD100 (przez wielu uważanym za najlepszy w historii), w zasilaczu znajdziemy dwa transformatory typu R-core (najlepszy typ do audio) oraz mniejszy standardowy, zapewniające łącznie jedenaście oddzielnych napięć zasilających o mocy 100VA (najważniejsze stabilizowane są poprzez układy Motoroli w specjalnej specyfikacji dla Krella), a wszystko to dopełnia precyzyjny zegar taktujący i cała gama precyzyjnych elementów biernych z kondensatorami foliowymi w stopniu wyjściowym włącznie. Nie sposób o wszystkim powiedzieć – np. obecność płyty w napędzie weryfikowana jest przez fotokomórkę, a dwa poziomy płytek drukowanych z włókna szklanego zapakowano w niemałą obudowę z grubego aluminium niczym jakiś wóz opancerzony i wyposażono w specjalne antywibracyjne stopki. Gorąco polecam wypróbowanie tego urządzenia bardziej jako przetwornika DAC niż odtwarzacza CD – to co on potrafi zagrać nawet po podłączeniu komputera poprzez kabel koncentryczny potrafi zadziwić: pełna kontrola i ilość niesionych informacji w muzyce jest wręcz przytłaczająca, ale nie męcząca (jak to ma miejsce w nowszych konstrukcjach). Nie ma co porównywać do odtwarzaczy z serii KAV, to zupełnie inna liga – w końcu kosztując w sklepie ok. 25000zł, ten sprzęt musi sobą godnie reprezentować markę nawet dziś. Trzeba sobie uzmysłowić, że przedziały cenowe nowego sprzętu powyżej 30 000zł to niejednokrotnie abstrakcja cenowa i marketingowa piramida producentów do zarabiania. Bywa często tak że płacąc dwukrotnie więcej za odtwarzacz CD, czy DAC tej czy innej firmy nie dostajemy już takiej jakości, a kupujemy nadmuchany marketing. Po prostu cena nie ma przekładu na progress jakości dźwięku. Warto o tym pamiętać w tych czasach obecnie kiedy ceny nowego sprzętu audio klasy high-end poszybowały na absurdalne wyżyny. Ktoś stwierdzi, bo taka jest moda i takie są tendencje rynku. Ale gdzie się podziała zwykła ludzka przyzwoitość i zdrowy rozsądek? Czy sprzęt audio high-end nie stał się czasem rodzajem hazardu i tylko dla wybranych bogatych ekscentryków z racji kosmicznych cen? Wystarczy przesledzić ceny high-endowych marek na przestrzeni 30 lat i wyciągnąć wnioski co się dzieje w branży - wyścigi na ceny stały się ważniejsze niż postęp technologiczny. Oczywiście jeśli kogoś stać to niech słucha, porównuje i kupuje nowy sprzęt jeśli jest dobry i ma uczciwą cenę (o co trudno dzisiaj) i tak sam się obroni bez prasy i opłacanych często recenzji w Internecie. Czas pokaże, a dzisiaj w dobie globalizacji, kryzusu psychopandemicznego i ekonomicznego konsumenci mają jeszcze prawo wybierać i mogą decydować, ale najlepiej świadomie (!) bez pułapek marketingowych. Życzę każdemu audiofilowi, melomanowi i pasjonatowi który woli nadal słuchać płyt znalezienia odtwarzacza marzeń! Dziękuję za poświęcony czas!


Harman Kardon HK 3270 RDS

Świetny amplituner o dużej wydajności prądowej i solidnym wykonaniu. Amerykanie wiedzą jak robić dobry sprzęt audio (i nie tylko audio), wiek jest tylko na plus za jakość wykonania.


Albedo Blue

Trochę słów o porównaniu Albedo Beginning i Blue wpiętych do budżetowego i starego już sprzętu. Każdy, kto czuje muzykę, lubi jej słuchać i cieszy się nią chce, by grała ona w jego domu jak najlepiej – to chyba oczywiste. Nie każdy jednak ma pieniądze i możliwości, by działo się to na poważnie, tzn. w odpowiednio przygotowanym pomieszczeniu do słuchania, na jak najlepszym sprzęcie i z jak najlepszego źródła… W realiach osiedlowego blokowiska wszystko przeważnie jest przeciwko, by ta muzyka była odsłuchiwana jak najlepiej, a jednak można sobie z tym poradzić bez wydawania ogromnych sum pieniędzy. Postanowiłem odtworzyć dobre stereo sprzed lat i z pomocą używanych klocków staje się to realne… Mój domowy sprzęt to Yamaha AX-892, CDX-890 i TX-670 RDS, a dźwięki wydobywają się z Audio Academy Hyperion IV sprzężone przewodem Van den Hul M.C. The Wind MK2 Hybrid, które są pożyczone od sąsiada, który zmienia sprzęt. Co do AA, to się zastanawiam nad ich kupnem, bo sąsiad proponuje dobrą cenę. Do tej pory RCA to IXOS 104, który jeszcze pozostał z dawnych czasów, kiedy grał z Pioneerem… RCA Albedo Begiinning przyszły do mnie wygrzane od znajomego właściciela firmy, wiec zabrałem się do słuchania muzyki. Kiedy słucham jej na poważniej, to przeważnie jest to wieczór, bądź noc lub wczesny ranek w sobotę lub niedzielę, zazwyczaj wtedy jestem wypoczęty i nic mi nie przeszkadza. Albedo Blue RCA – w porównaniu do Beginnig – bo tak go zacząłem testować – okazał się po prostu rozbrajający od pierwszych minut. Kiedy Żona usłyszała różnice stwierdziła, że to się nie dzieje naprawdę, a ciary biegające po plecach i stające dęba włosy na przedramieniu były dowodem, że coś jest na rzeczy… . Kolejną sprawą było porównanie z IXOSem… Nie było o czym mówić, różnica była ogromna na korzyść Albedo… Blue bardzo przypadł Nam do gustu, a największe różnice pojawiły się w instrumentach naturalnych, przy muzyce jazzowej, bluesowej i muzyce poważnej w szczególności. Zresztą ja słucham przeróżnej muzyki, w przeciwieństwie do Żony, która głównie skupia się na rocku, progresie zwłaszcza i jazzie, oczywiście woli jeździć na koncerty, ja natomiast preferuję przeróżną muzykę w domu (poza „dp” i country). Wokale stały się jeszcze bardziej realistyczne, wykonawca wręcz jakby był przed nami, barwa jego głosu była bogatsza i czysta. Każdy instrument zagrał dużo lepiej, a brzmienie stało się jeszcze bardziej różnorodne i bogatsze. Fortepian porywał, trąbka piękna, kontrabas konkretny, perkusja, gitary nagle bogatsze, skrzypce naturalniejsze – po prostu dużo lepsze brzmienie pod każdym względem. Stereofonia zdecydowanie większa, głębia dużo szersza, cała scena zupełnie inna. Oboje byliśmy bardzo zadowoleni – tylko ta cena… Dylemat okazał się jeszcze większy, kiedy do tego testu przywędrowały do mnie BMNy Bergesy 3, które pokazały, że AA Hyperion IV wcale nie są takie rewelacyjne. Bergesy ze „szpilką” na pokładzie zepchnęły AA do drugiej ligii – dopiero przy takim bezpośrednim porównaniu zrozumiałem, że dobre stereo jest sprawą kilku kompromisów, które są możliwe, ale trzeba pewne aspekty wziąć na poważniej i nie da się tego obejść… Cel został wyznaczony, a Albedo Blue zostało u Nas i cieszy ucho  Wprawdzie kolego zaproponował pięterko wyżej, ale uświadomiłem sobie, że należy najpierw nabyć lepsze głośniki, bo to daje lepszy efekt.


Wireworld Mini Eclipse 8

Wireworldy przyjechały na wypróbowanie na 14 dni już z oryginalną konfekcją posrebrzaną. Wtyki bananowe okazały się ciasne, a opakowanie – bez szału, ale dobrze zabezpieczające kabelki jest wygodne i praktyczne. Wtyków posrebrzanych nie dotykałem, by nie zostawiać swojego potu i różnistych, bo srebro tego nie lubi… Odpiąłem więc moje Tara Labs Prism Omni ST Bi-Wire i podłączyłem Wireworld Mini Eclipse 8. Na twarzy pojawiło się zniesmaczenie, kolumny BMN Berges 3 po prostu przestały grać… od razu telefon do konstruktora kolumn i usłyszałem „kable muszą trochę pograć”, a ja z terminem 14 dni, bo kasa już spora – jak dla mnie – a tu taki dziwny dźwięk. Więc grały sobie po kilka godzin dziennie, a nawet po kilkanaście czasami. 0-35 godzin słuchania - Pierwsze tony były jak z mini wieżyczki za tysiaka…(hehehe) Ale ja cierpliwie słuchałem i kręciłem nosem. Po około 9-10 godzinach plastikowego dźwięku pojawił się bas, jaki – całkiem spory! Bergesy 3 jeszcze tak nie schodziły z taką kontrolą… Bas zaczął być bardziej różnorodny, niż w Tara Labs, schodził troszkę niżej i zdecydowanie było go więcej w górnych jego rejestrach. Reszta pasma nadal plastikowa, tzn. średnica jakaś przygaszona i w okolicy pomiędzy głośnikami, a soprany, jak z zza koca (jak z tanich kabelków). Tony w niższych rejestrach zaczęły coraz więcej sobie poczynać i to było ciekawe doświadczenie, bo Prism Omni był szczuplejszy w prezentację górnego basu. Blusik i jazz grały ciekawiej, rock naprawdę dobrze, gitary i perkusję ponownie odkrywałem, ale najwięcej zmian w basie było w instrumentach naturalnych. To zaczęło być ciekawe brzmienie od średnicy w dół. 35-70 godzin słuchania - Bas przygasł i pojawiło się dużo zmian w sopranach, normalnie nie mogłem uwierzyć i musiałem sprawdzić, czy Żona nie pokręciła czegoś w potencjometrach – bo słuchamy też poza Direct. Blachy zaczęły nareszcie być słyszalne i scena się powiększyła oraz głębia. Ta przestrzeń nawet zaczęła mi się podobać, ale gdzie podział się bas??? Znowu telefon i zapewnienie, że „muszą jeszcze trochę pograć”. Kurde, termin 14 dni już się zbliża, a tu takie sobie efekty… Po kolejnej rozmowie uzgodniliśmy kolejne 14 dni czasu na pogranie kabelków. W między czasie przepinałem Tara Labs i tam było całe pasmo, ale jednak już różnica w sopranach była na korzyść Wireworlda. Przeróżne przeszkadzajki, trójkąty i inne wysokie rejestry grały ostrzej i zdecydowaniej, ale subtelniej, średnica nadal była taka sobie, ale ciekawsza niż w poprzednich kabelkach. 70-160 godzin słuchania - No i zaczęło się wreszcie robić ciekawiej. Najpierw pojawiła się dolna średnica i górny bas. Po jakimś czasie bas powrócił, a soprany pozostały, ale wszystkie te tony dostały takiej swobody, lekkości i subtelności. Żona do tej pory nie chciała słyszeć o tych kablach, no chyba, że za stówkę… (sic!). W miarę dalszego słuchania byłem coraz milej zaskakiwany dźwiękami z BMNów podłączonymi Mini Eclipse 8. Nie sądziłem, że czas może mieć aż takie znaczenie w prezentacji dźwięków płynących z kolumn poprzez kabelki – a jednak. Wszystkie dotychczasowe doznania przestały mieć znaczenie, bo teraz te kabelki zaczęły grać coraz ciekawiej. Każde tony, które kolumny prezentowały zaczęły zaskakiwać, miałem wrażenie, że zmieniłem coś w torze poza kabelkami, np. wzmacniacz lub CDka, czy Interkonekty, a to „tylko” kabelki sobie pograły kilka tygodni i już banan zaczął pojawiać się na twarzy!!! Scena, przestrzeń, muzykalność była taka swobodna, że słuchało się muzyki z przyjemnością. Każdy ton był bogatszy, barwniejszy, różnorodniejszy i odpowiednio wyważony. Całe pasmo prezentowane z BMNów pokazywało, na co stać te kolumny przy już tak budżetowym sprzęcie. Co prawda dwadzieścia lat temu by trzeba było położyć około 6k PLN za te klocki, ale sprzęcik działa do dzisiaj. 160 godzin słuchania do teraz - Ostatnio usłyszałem od Żony, że choć te kabelki – jak dla Nas nie są tanie – to bardzo spodobało się ich granie i jeszcze częściej razem słuchamy muzyki płynącej z głośników. Bas pojawia się w takiej ilości, że nie sposób powiedzieć czegokolwiek, bo kiedy trzeba, to potrafi tak zamruczeć, jak Mustang po tuningu. Średnica i jej prezentacja jest lekka, swobodna z dużą informacją w przestrzeni i scenie dźwięków, wokale są rewelacyjne, instrumentów ogrom pojawia się wszędzie, a soprany jeszcze bardziej się wyostrzyły. Każde tony są bardzo słyszalne i w odpowiedniej ilości się prezentują. Kolumny nie dudnią, nie krzyczą i nie piaszczą. Wszystko jest mega kontrolowane, bardzo bogate, acz subtelne i niby delikatne. Nie często zdarzało się Żonie włączać sobie sprzęt w dużym, by posłuchać tylko muzyki, tak siedząc po środku i tylko słuchać – przeważnie zawsze coś robiła innego i słuchała obok… To świadczy o tym, że BMNy z tymi przewodami zaczęły grać dźwiękami bardzo poważnie brzmiącymi, na bardzo wysokim poziomie i bardzo zadowalającymi pomimo skromnej elektroniki towarzyszącej. Te kabelki są bardzo uniwersalne i zapewne z dobrym sprzętem potrafią zaskoczyć jeszcze bardziej.


AVI 2000MI

Wrażenie wizualne sprawia praktycznie żadne- regularny klocek ca 25x30x7 cm, wygląda trochę jak udające prawdziwy sprzęt audio wyroby. Wątpliwości pojawiają się po wzięciu do ręki (lepiej obu)- przy niepozornej wielkości tak duża masa potrafi zaskoczyć. Jeszcze większe zdziwienie pojawia się w momencie uruchomienia muzyki- to gra, niemożliwe, ale gra. Czysto, przejrzyście, bardzo przyjemnie. Dźwięk lekko zaokrąglony, góra naprawdę dobrze, bas wyśmienicie, ale nie pod względem ilości a raczej szeroko pojętej kontroli. Doskonale radzi sobie z wszelkiego rodzaju perkusjami. Porównywany bezpośrednio (i długo, z różnymi kolumnami) Accuphase E-206 musiał się sporo natrudzić, żeby dorównać temu maleństwu.


Audiomica Laboratory Europa Ultra Reference M4 XLR

Selektywny kabel o wybitnej scenie, delikatnie bardziej podkreślona średnica i wyższe rejestry. Przy dynamicznych utworach spisuje się wyśmienicie, podkreślając szybkie wybrzmienia. Wolniejsze utwory ożywia. Znakomita scena zarówno wszerz, jak i wgłąb. Przeznaczenie: do ciemniejszych i lampowych systemów powinien pięknie wyrównać balans tonalny


Cambridge Audio Azur 640C Version 2

Bardzo wiele naczytałem się opinii o tym cd .Dzięki uprzejmości znajomego mogłem osobiście go odsłuchać po kilkunastu latach od premiery. Rozumiem ,ze jest wielu ludzi , którym on sie podoba/bał - jego brzmienie, to jednak nie do końca mój typ. Według mnie dźwięk jest poprawny , ale czegoś brakuje, za co kiedyś ceniłem np cd 500 se tej firmy, ten grał barwnie, choć nie było możliwości bezpośredniego porównania, to jednak starsza 500 kę zapamiętałem z tej lepszej strony. Zacznę od tego,ze 640 V2 brzmi powiedział bym po neutralnej stronie prezentacji, scenę okraslił bym jaka dobrą, lecz według mnie jest troszkę napompowana. Słabym punktem tego cd jest góra pasma, brak jej finezji, jest troszkę niespójna, oderwana jakby od reszty pasma. W bezpośrednim porównaniu do odtwarzacza Harman Kardon hd 990 , 640-ka gra bezbarwnie na jedno ''kopyto''. Harman ''maluje'' dzwiek kolorami wielobarwnie, do tego ma znakomity bas, tak wystrzałowy punktualny, tego mi w Cambridge brakowało jest troszkę wolno i nudno. Nie twierdze, ze to zły pleyer, to raczej nigdy by nie trafił na listę używek do codziennego odsłuchu, chociaż wiem , że to brzmienie ma swoich zagorzałych zwolenników. Na koniec podłączyliśmy go do wzmacniacza Hegel , Cambridge grał jak tani sprzęt i to słychać, Harman pięknie wyciągał wokal z tła grał gładko przy tym pierwszy plan zaznaczony świetną stereofonią, dalsze źródła w głębi doskonale słyszalne, zagrał w konfiguracji z Audio Physic Tempo/Hegel znacznie lepiej od Cambridge , którego dźwięk według mnie pręży troszkę muskuły, ale gra nudno, na jedno kopyto.


Vincent SV-129

Wzmacniacz gra dzwiekiem pelnym,w graniu przypomina Nada C 350 z tym ze Vincent gra poprostu lepiej.Byc moze przydaloby sie troche szybszego basu jedna w tej cenie uwazam ze jest ok.Nie jest to wzmacniacz dla kazdego jednak jezeli ktos lubi granie Nada w lepszym wydaniu to to jest to.Zarzuty typu -gra plasko sa bezpodstawne ten wzmacniacz zdecydowanie nie gra plasko.Ladna stereofonia,barwa i przede wszystkim muzykalnosc.Mozna go sluchac i dzwiek nie meczy.Sprawa co najmniej smieszna jak tu ktos napisal -nie mozliwosc dokladnej regulacji z pilota ,tego typu wpis darujmy sobie nic takiego niema miajsca.


MingDa Mc34-a

Wzmacniacz gra typowo tzw lampowym dzwiekiem z piekna srednica co zauwazylem nie tylko ja.Przy odpowiednim doborze lamp potrafi bardzo milo zaskoczyc.Ladna barwa basu i piekna gora.W tej cenie THE BEST.Nie jest oczywiscie idealem ale nalezy pamietac ile kosztuje .Jesli chodzi o samo wykonanie tu nasi rodzimi producenci chyba jeszcze raz musieliby odrobic lekcje i nie tylko nasi ale i znane na rynku firmy.Rezystory katodowe to Dale 1% ,kondensatory Rubicon i Nippon reszta tez swietna do tego perfekcyjny montaz.W glosnikach cisza bez sygnalu zero brumu,czego chciec wiecej?


AriniAudio Magnatron

Ocena ogólna: Znakomity kabel do systemów ze średniej-wyższej i wyższej półki. AriniAduio Magnatron. Potencjalny właściciel: posiadacz dobrego, zrównoważonego systemu, najlepiej o nieco technicznym, sterylnym, skupionym brzmieniu. Magnatron, bez utraty rozdzielczości i przejrzystości doprawi je szczyptą plastyczności, nasycenia i gęstości. Rozciągnie bas (chodzi bardziej o długość niż ilość) i wprowadzi większą swobodę dynamiczną (koncertowy rozmach). Przestrzeń to jedno z dań popisowych. Z jego wyborem raczej powinny uważać osoby dysponujące komponentem(ami) o zbyt gęstej, nadmiernie ocieplonej lub ciemnej prezentacji oraz o zbyt obfitej, niezbyt dobrze kontrolowanej podstawie basowej. Jego "antagonistyczny" typ to Ziggy Cheetah Mk II (szybki, dźwięczny, chłodny, skupiony, o płytkim basie). W moim systemie ZCmkII wypadł lepiej zasilając gęsto grający streamer 280DMind2 Moon'a. Jednak już w przypadku "żylastego", wzmacniacza 340i d3px, Magnatron okazał się lepszym wyborem. To podobna (IMO wysoka) półka, mimo, tak istotnych różnic w podejściu do prezentacji. Generalnie polecam do wzmacniaczy o większym apetycie na prąd.


Tannoy M3

Miałem te kolumny 10 lat. Bardzo muzyczne. ciepłe, angielskie brzmienie. Boksują znacznie powyżej swojej ceny.


Creek 4330 mk2

Przed zakupem z niczym, po zakupie bezpośrednio przez wiele miesięcy z Creek 5350SE, Luxman A-357, dzielony Vincent D-150 i audiolab 8000Q. Pośrednio z wieloma innymi np. Harman Kardon HK - 670, Cambridge Audio A-500, Nad C- 300, Yamaha AX-596.......Mam ten wzmacniacz od ok. 10 lat i przyznam, że nadal robi na mnie bardzo duże wrażenie. Doceniłem go tak naprawdę po podłączeniu do niego kolumn ATC SCM 7 mkII (6 ohm/82db!) - daję radę! Owszem, przy cichym słuchaniu dźwięk jest anemiczny, ale wystarczy podgłośnić na godz. 10-11 i jest już całkiem dobrze. Takiej realistycznej średnicy nie słyszałem u znajomych czy w salonach za znacznie większe pieniądze ( wzmacniacz + kolumny). Jak dla mnie 4330 mkII jest bardziej audiofilski od 5350SE. Zachwycony tym małym wzmacniaczem kupiłem kiedyś 5350SE, którego później sprzedałem, a 4330mkII mam do dziś. Ogromną zaletą tańszego Creeka jest to, że reprodukuje bardzo poprawny i prawidłowy dźwięk, bez udziwnień typu rozmiękczenie, pogrubienie, rozmycie itd. Tylko tyle i aż tyle! Głosy ludzkie wybrzmiewają bardzo naturalnie, prawdziwie, bez upiększania, rozmiękczania czy powiększania. Ten wzmacniacz daję fantastyczne audiofilskie rezultaty w parze z ATC SCM 7. Jest bardzo dobra mikrodynamika na średnicy (basu jest malutko, zależy od nagrania, ale jak już się pojawi to jest konturowy i szybki), dźwięk ładnie oderwany od kolumn, trójwymiarowy jak ze te pieniądze (wzmacniacz + kolumny), piękna prawdziwa barwa. Wzmacniacz zaczyna grać z tymi kolumnami dopiero na godz. 10-11, ale nie jest to problem, bo pokój 10m^ spokojnie wypełnia dźwiękiem, który wyrywa się z kolumn, poszczególne dźwięki latają po całym pokoju, że czasami można się zdziwić. Szybkość tego wzmacniacza jest porażająca, niemal każdy inny wzmacniacz odsłuchiwany po nim brzmi powolnie i ociężale. Dźwięk tego Creeka nie jest masywny czy wypełniony. jest jakby zawieszony w powietrzu, lekki, dobrze zrównoważony, nieco suchy, bardzo otwarty i dynamiczny, rozdzielczy, precyzyjny, słychać wszystkie drobinki dźwięku, a o dziwo bardzo muzykalny, nie męczący, scena oddalona od słuchacza, tony wysokie bardzo czytelne, ale nieostre. Ludzie piszą, że ten wzmacniacz ma duszę, właśnie ze względu na magiczną, realistyczną reprodukcję wokali. Niesamowite, ile emocji dostarcza ten malutki wzmacniaczyk. Natomiast nie jest to wzmacniacz dla kogoś kto lubi potężne granie z basem, bo nie o to w tym Creeku chodziło. Miałem kiedyś Yamahę AX -596 i były to dwie skrajności w stylu grania. Generalnie uważam ten wzmacniacz za rewelacyjny także w dużo wyższej cenie. Miałem tych Creeków 4330 w sumie 3 sztuki, ostatni wyżej opisywany jest po wymianie wszystkich kondensatorów w zasilaniu i nie tylko na Nichicon fine gold muse, co dało trochę lepsze nasycenie dźwięku, zachowując inne zalety, jednak w nawet w oryginale uważam ten wzmacniacz za świetny. Bardzo chętnie porównałbym tego Creeka z Lavardinem IS, który kosztował ok. 10 000, podobnie wygląda, ma podobna moc i podchodzi pod HI-END.


AriniAudio Eternel The Reference SC

Ocena ogólna: Znakomity kabel do systemów ze średniej-wyższej i wyższej półki (choć raczej z wyższej). Potencjalny właściciel: posiadacz dobrego, zrównoważonego systemu, który chciałby wydusić z niego jeszcze więcej – rozciągnąć pasmo (zwłaszcza w dół), poprawić wrażenie przestrzenne (głębokość i szerokość sceny dźwiękowej, lokalizację źródeł), zbliżyć się do muzyki granej na żywo (rozmach, poczucie obecności muzyków). UWAGI: 1/ Podobnie jak w przypadku interkonektu XLR, z tej samej serii, czas wygrzewania tego kabla jest nieprawdopodobnie długi. Obserwacje w trakcie tego procesu w zasadzie pokrywają się z poczynionymi w trakcie wygrzewania XLR’ów. Zaintereowanych odsyłam tu: https://www.audiostereo.pl/opinie_sprzet/--r5661/ 2/ Przed ostatecznym wygrzaniem najwięcej problemów sprawia bas – podkreślony, ociężały, tracący kontrolę, o słabej definicji i jeszcze gorszej barwie (efekt „kartonowego pudła”). Po wygrzaniu ten i pozostałe problemy w zasadzie przestają istnieć (choć pozostaje w tym obszarze lekki akcent, jak w innych kablach AriniAudio - taki znak firmowy). Po kilku miesiącach obcowania z kablami AriniAudio, mimowolnie stałem się ich fanem. Seria Eternel jest dowodem na to, że w Polsce robi się naprawdę świetne przewody audio (dotyczy to również innych, naszych producentów). Jeśli chodzi o bohatera tej opinii, IMO, zagranicznej konkurencji trzeba szukać w okolicach 10kPLN. Wszystkie konstrukcje, które miałem z okolic PLN 4000-9000 (info poniżej "z czym porównywałem") Eternel The Reference zjada na śniadanie.


Audio Physic Yara Evolution

Kolumny już u mnie trochę pograły i bardzo mi przypadły do gustu. Co od razu można zauważyć, to bardzo dobra stereofonia, tworzenie przestrzeni wszerz i głąb. Ma się wrażenie odsłuchu na żywo, choć na pewno są kolumny lepsze w tej kwestii, ale w tej półce cenowej uważam że jest na prawdę super. Wysokie tony są wyraźnie nie ma mowy o jakimś wycofaniu, detale są wyraźnie, bardzo dobra separacja dźwięków. Wokale naturalne. Wszystkie pasma grają równo, żadne nie zachodzi na siebie. Bas nie podkręcony jak jest w dużej ilości kolumn, więc kto szuka kolumn co dadzą subwooferowe doznania, to nie tędy droga. Niskie tony są punktowe, ale kiedy trzeba potrafią ładnie zawibrować. Dla mnie mogłoby być ich odrobinę więcej, bez zmienionego charakteru ich brzmienia.


Klipsch Klipsch RP-8000F

Kolumny grają szybkim, mocnym dźwiękiem, potrafią zagrać zarówno ciepło jak i sypnąć górą ale bez nieprzyjemnych ostrości. Wszystko zależy od repertuaru i jakości nagrania. Znakomita jest stereofonia jak i przestrzenność dźwięku, detaliczność potrafi zszokować jak na ten pułap cenowy. Przy delikatniejszych nagraniach wysokiej jakości potrafią zagrać całkiem wyrównanym pasmem. W zasadzie sprawdzą się w każdym gatunku muzycznym, co ciekawie znakomicie potrafią zagrać jazz co może zdziwić wielu audiofilów, ta firma raczej się nie kojarzy z tym gatunkiem. Chociaż kiedyś czytałem wywiad z człowiekiem, odpowiedzialnym za projektowanie kolumn w Klipschu i twierdził on, że jego celem jest wierne odwzorowanie koncertów jazzowych w kolumnach. Rock, metal, elektronika, folk a nawet klasyka bez problemów dobrze na nich zagra. Jeśli chodzi o poszczególne pasma to wysokie tony są mocne ale nie przekraczają granic dobrego smaku pod warunkiem podpięcia ocieplonego wzmacniacza, przy jasnych może być już różnie. Ich jakość jest na bardzo dobrym poziomie chociaż mogłyby być bardziej zróżnicowane ale w tej cenie nie oczekujmy cudów. Średnica wbrew obiegowym opiniom o Klipschu wcale nie jest wycofana, niedowiarkom polecam do posłuchania Dead Can Dance Into The Labirynth, wokale słychać świetnie, są zdecydowanie na pierwszym planie, słychać wszystkie pogłosy, oddechy, przydźwięki, idą daleko wszerz sceny. Fakt głębia szczególnie przy damskich głosach mogłaby być większa ale to już też nie ten pułap cenowy. Gitary w metalu czy rocku grają ostro z pazurem z nastawieniem na tempo, drapieżność a w delikatnie mniejszym stopniu na ciężar ale pamiętajmy że jak ciężko to niestety zwykle muliście na basie w kolumnach za te pieniądze. Poza tym średnica jest bogata w wiele szczegółów co nadaje tym kolumnom kolorytu, pozostałe instrumenty w tym paśmie są bardzo czytelne, nic nie ginie nawet w gęstych nagraniach. No i bas, to pasmo w RP8000f jest zdecydowanie na wyższym poziomie niż sugeruje to cena. Taką jakość oferują już kolumny powyżej 10 tyś zł. Jest mocny, potężny i przy tym szybki a to cechy dużo droższych kolumn, poza tym jest też wielobarwny. Na pewno nie są to kolumny liniowe gdzie ten zakres jest uzupełnieniem reszty, bas jest mocno zaakcentowany ale co najważniejsze nie gubi się nawet przy pędzących w zawrotnym tempie metalowych bębnach. Jeśli szukacie kolumn do 6 tys. zł koniecznie ich posłuchajcie bo trudno o realną konkurencję dla nich i nie sugerujcie się stereotypem o tej firmie bo ten model zupełnie mu przeczy. Warunkiem dobrego dźwięku jest w nich długi okres wygrzewania, co najmniej kilka tygodni oraz podpięcie naprawdę mocnego wydajnego wzmacniacza, podpinanie byle czego powoduje że grają byle jak. Wiadomo są pewnie kolumny lepsze, doskonalsze ale za nie trzeba by dużo więcej zapłacić.


Technics SU-V85A

Zacznę od tego, że dwie poprzednie recenzje tego wzmacniacza na Audiostereo.pl musiały dotyczyć sprzętu uszkodzonego, przerabianego i/lub w złej kondycji technicznej. Świadczą o tym opisane przez nich wady techniczne , które normalnie nie występują. Nie piszę tutaj o wrażeniach odsłuchowych... O ile cena jest zawsze względna, (choć jej racjonalna wysokość jest w jakimś stopniu proporcjonalna do jakości), tak opisane przez poprzednich recenzentów cechy dobitnie wskazują na zły stan recenzowanego wzmacniacza. Niestety, ludzie nabywają coś, co nie działa prawidłowo, coś co było przerabiane lub nieumiejętnie serwisowane i wypisują potem bzdury. Mało ko wie, że istniały dwie wersje tego wzmacniacza. Ta druga, nieco późniejsza ma lekko gorsze parametry i kilka innych podzespołów. [Źródło: oficjalna instrukcja do tego wzmacniacza wymienia, co zostało zmienione i jaki miało wpływ na parametry] Jestem posiadaczem pierwszej, oryginalnej, nie przerabianej wersji. Jest to jeden z najlepszych wzmacniaczy, jakie zrobił Technics i cytując za "hi-fi reviews": kamień milowy dla masowo produkowanego sprzętu audio. Nic dodać, nic ując. Technics kojarzy się najczęściej pokoleniu ok. 40 latków z produktami z lat 90tych, kiedy ta firma oprócz kilku topowych modeli była cieniem samej siebie. Co więcej, nawet najlepsze egzemplarze kupione po wielu latach od premiery mogły być (i często były) na przestrzeni lat przerabiane, zaniedbane lub wręcz wadliwe. Stąd wiele opinii dotyczących jakości Technics bazuje na kłamstwach. Warto mieć to na uwadze przy zakupie sprzętu vintage i kupować z pewnych źródeł lub ewentualnie mieć dobrego elektro-technika. Reasumując: Bardzo udana konstrukcja pod każdym względem.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.