Skocz do zawartości
IGNORED

Klub "grających kabli", albo: o radościach audiofila


SzuB

Rekomendowane odpowiedzi

Witaj, Rasputin! Miło przeczytać merytoryczny wpis. Co do zasady, zgadzam się z tobą, szczególnie że ja jakoś nadmiernie nie rozwijam systemu, jednak trzeba też powiedzieć, że każdy ma pewne oczekiwania i rzeczywiście gonitwa za "lepiej" często jest czystą iluzją, choć pewien pułap warto osiągnąć. Jesteś zadowolony, to dobrze, jednak gdybyś chciał sprawdzić, czy inne kolumny z twoją elektroniką pokażą coś więcej, zawsze warto przejść się na jakiś odsłuch, choćby z czystej ciekawości. Nie chodzi o to, żeby sprzęt przeszkadzał w słuchaniu, ale o to, by przestać szukać, wiedząc jednak, że poznało się inne ścieżki. Myślę, że to jest osiągalne. Natomiast najbardziej mnie cieszy, że umiesz się cieszyć z muzyki. Bo to w tym wszystkim jest najważniejsze.

Gość papageno

(Konto usunięte)

Wtrącę się. Ja mogę się cieszyć muzyką, tylko wtedy, gdy system jest w stanie oddać całość jej składowych (zwłaszcza dynamikę, artykulację, kolorystykę). Na dawnych sprzętach sprzed lat ..dziestu, gdy w utworze było piano, w pokoju nie było nic, gdy było frote, lub fortissimo, wtedy był hałas nie do wytrzymania, itd, itp. Oczywiste, że po jakims czasie tak odbierana muzyka musiała męczyć, a często wręcz zniechęcać. Na przestrzeniu kilkudziesiciu lat pojawiały się różne konfiguracje, ale zdecydowanie z tych tańszych (pojęcie oczywiście względne). Audiofilem jestem od chwili, gdy szagier przywiózł do mnie jakiś wysoki model interconectu Kondo. Podłączyliśmy do mojego "systemu" i szlag mnie trafił. Kabel pokazał, że mój będący ówcześnie przedmiotem dumy sprzęt jest koszmarny. Kondo wydobyło cały syf, jaki produkował temten zestaw. No i zaczęło się. A wcześniej naśmiewałem się z szanownego szwagra, że nie słucha muzyki tylko kabli. Mówiłem, o co chodzi? Prąd jest prąd.

Jestem już bliski mojemu wyobrażeniu o porządnycm brzmieniu, nadto ewidentnie ogranicza mnie wiek, więc będzie to (chyba) ostatni etap audiofilskiej wędrówki.

"Odpuściłem temat, zwłaszcza że moim skromnym zdaniem różnice w sprzętach są niewielkie. Gdy jest kaszana na płycie, ot weźmy dla przykładu King Crimson "The ConstruKction of Light" tudzież czysty przester jak Rush "Vapor Trails" to na sprzęcie za 100k i tak będzie lipa... Otóż, nie rozwijam systemu gdyż uważam że: primo - zmiany są niewielkie, nie wiem poza tym czy odkrywam LEPSZY świat czy raczej ten INNY."

 

Jak trafisz na system, który radzi sobie ze wszystkim w sposób, który przykuwa do siedzicha, to powyższe przekonanie runie z hukiem. W studiu kabelki są traktowane po macoszemu, a efekt często jest no... profesjonalny. Lepszy znaczy lepszy i kropka. Jak jest naprawdę lepszy, to jest to nazbyt czytelne, żeby o tym dyskutować. O Altec 19 mówi się, że jak ich posłuchasz, to pamiętasz "where i when" - różnica i wrażenie jest takie, że się tego nie zapomina. Widocznie nie trafiłeś jeszcze na taki system i dźwiek.

jak jesteś kibicem Celtic Glasgow, to czego innego się spodziewasz wchodząc w biało-zielonym szaliku do pubu Glasgow Rangers?

To może odpowiem Ci tak jak to się robi w wątku StaregoM, zgodnie z obowiązującym tam "dobrym tonem" i zacytuję:

"to sp***dalaj stąd i nie zawracaj dupy." - autor partick

"Jak trafisz na system, który radzi sobie ze wszystkim w sposób, który przykuwa do siedzicha, to powyższe przekonanie runie z hukiem"

 

Być może tak jest, nie wykluczam i nie mówię "nigdy". Z drugiej strony po prostu obawiam się że wir zmian wciągnie mnie bez reszty a tego bym nie chciał. Natomiast jeśli rzeczywiście trafi się taki system, to dlaczego nie.

tak! nie zapominajmy że najważniejsza jest muzyka i nasze subiektywne zadowolenie z jej odbioru!

 

z tym chodzeniem na odsłuchy trzeba uważać... inny system, pomieszczenie i można trafić na "sprzedawcę z misją" który tak pięknie wszystko przedstawi..... a niewiele może to mieć wspólnego z tym, co potem usłyszymy u siebie..

najlepiej słuchać u siebie - wypożyczyć (nie zawsze się uda itp) a najlepiej zorientować się co maja znajomi i zaprosić kogoś na małe conieco (my stawiamy, ale na wejście proszę zabrać swoje kolumny)

będzie miło i wiarygodnie.

W sklepie to można co najwyżej dokonać porównania sprzętów, ale gdy chodzi o docelowe pomieszczenie, nie da się przewidzieć jak to się spisze. Najczęściej popełniamy właśnie taki błąd, zaczarowani prezentacją kupujemy, stawiamy w domu i.. no właśnie wielkie rozczarowanie, a potem robimy wszystko żeby zagrało tak jak w salonie. Nie da się przeskoczyć akustyki różnych pomieszczeń, prawdziwe porównanie będzie tylko u siebie w domu. Salon, który nie daje takiej możliwości wypożyczenia dla mnie nie różni się wiele od zakupów w sieci, tylko że tu przynajmniej mamy sprzęt u siebie i możemy go oddać do10dni.

Dość dużym problemem w potrzebach audiofila wydają mi się ostatnie ceny produktów, które jak jeszcze w latach dziewięćdziesiątych były w miare przystępne, to teraz nabrały abstrakcyjnych rozmiarów porównywalnych do np. kosztów wymiany mózgu w renomowanej klinice. To co jeszcze w poprzednim stuleciu było do przełknięcia, teraz stanowi skuteczną zaporę nawet dla zamożniejszej warstwy społecznej. Pozostaje poruszanie się w strefie marzeń i wypisywanie głupot na najpoczytniejszym forum muzyczno-audiofilskim. Zastanawiałem się, (wiem, że się narażę) jaki też jest sens kupowania drogich i wybitnych zestawów audio przez osoby, których zarówno wrażliwość jak i gust muzyczny są przyporządkowane głośnej, hałaśliwej i nie do końca wartościowej muzyce, gdzie wszelkiego rodzaju smaczki i niuanse brzmieniowe po prostu są niemożliwe do wychwycenia. Najbardziej lubię teksty w stylu: Cześc chłopaki! Mam do wydania milion dolarów na wzmak i kolumny plus jakieś kabelki! Co polecacie?

 

Pozdrowionka '-)

Parker's Mood

Jak trafisz na system, który radzi sobie ze wszystkim w sposób, który przykuwa do siedzicha, to powyższe

przynajmniej raz zgodzę się z tobą,stawiam kolejkę. Nie ma znaczenia jak taki sprzęt się nazywa,czy jest tani czy też drogi-jeżeli słuchanie wciąga i daje fun.

Gdy jest kaszana na płycie, ot weźmy dla przykładu King Crimson "The ConstruKction of Light" tudzież czysty przester jak Rush "Vapor Trails" to na sprzęcie za 100k i tak będzie lipa...

 

 

Dlatego też, z całym szacunkiem, nie mogę się zgodzić z Twoim zdaniem: "Słucha się muzyki, czerpie się z tego ułomną satysfakcję (brzmienie jest znane i poznane) i nie ma się pragnienia szukania dalej, rozwijania systemu itd.". Otóż, nie rozwijam systemu gdyż uważam że: primo - zmiany są niewielkie, nie wiem poza tym czy odkrywam LEPSZY świat czy raczej ten INNY, secundo - zbytnie koncentrowanie się na jakości dźwięku spowodowało u mnie pewien rodzaj fobii która to sprawiła że radość ze słuchania muzyki gdzieś się ulotniła i w moim przypadku stała się ułomna.

 

Hm, analogicznie to samo mógłbym powiedzieć chodząc na koncerty; gdy jest repertuar kiepski to i najlepsi muzycy mu nie pomogą! Jednak zawsze jest to że jak nie pójdziemy na koncert z repertuarem którego nie znamy nie wiemy czy faktycznie to dobra decyzja :) W sprzęcie jest podobnie kiepskie nagrania mogą zabrzmieć jak z radia ale te lepsze odlatują daleko, daleko do przodu :)

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Hm, analogicznie to samo mógłbym powiedzieć chodząc na koncerty; gdy jest repertuar kiepski to i najlepsi muzycy mu nie pomogą!

 

Rafaellu! Nie widzę sensu i logoki w tej wypowiedzi... Chyba jest odwrotnie! Nawet jak jest najlepszy repertuar, a słabi muzycy, to nic niestety nie pomoże, natomiast przy byle jakim repertuarze, nawet banalnym, najlepsi muzycy zrobią z tego kawał przedstawienia i kawał swietnej muzyki. To m.in. jest różnica między zawodowcami i profesjonalistami, a amatorką! Pewnie Ci się coś pomyliło, ale zdarza się przecież i najlepszym!

 

Pozdr, M

Parker's Mood

natomiast przy byle jakim repertuarze, nawet banalnym, najlepsi muzycy zrobią z tego kawał przedstawienia i kawał swietnej muzyki.

Tak, tak ona tańczy dla mnie:))

Gość partick

(Konto usunięte)

 

To może odpowiem Ci tak jak to się robi w wątku StaregoM, zgodnie z obowiązującym tam "dobrym tonem" i zacytuję:

"to sp***dalaj stąd i nie zawracaj dupy." - autor partick

 

powtarzasz się.

Gość papageno

(Konto usunięte)

Poznawanie muzyki. Np. Koncerty Brandenburskie. W zamierzchłej przeszłości radio z okiem magicznym (wtedy w radio grali Bacha, naprawdę). Co było słychać? Zarys podstawowej melodii i co głośniejsze instrumenty. Czy to oddawało istotę tej muzyki? Nijak. Potem gramofon Bambino i jakieś, już nie pamietam jakie, nagranie tychże. I co? To samo. Z czasem, im lepszy sprzęt się pojawiał, tym więcej dało się usłyszeć. Wtedy, przed HIP było to trudne. Te wielkie orkiestry z ich romantycznym rozumieniem Bacha! No i jesteśmy w czasach współczesnych, Pierwszy odtwarzacz CD (jakieś Hiatchi) i koncerty w wykonaniu Jaschy Horensteina (bodaj pierwsze wykonanie na instrumentach z epoki). Szok. To aż tyle treści jest w tej muzyce? Potem coraz lepszy sprzęt, coraz lepsze technicznie nagrania i coraz lepszy wgląd w to, co w tej muzyce jest. Teraz, gdy słucham starych, o wartościach już tylko kolekcjonerskich, nagrań, wiem, że radość ze słuchania muzyki w całej jej pełni wymaga - niestety - nakładów.

Gość partick

(Konto usunięte)

Cytuję "miszcza".

Warto sobie przypomnieć z kim się ma do czynienia.

 

przyjedź kiedyś - nie gryzę - pogadamy, posłuchamy i pod koniec flaszki znikną niesnaski ;-)

Jest taki utwór "Anulikwutsayl" projektu The Dreamers Johna Zorna. Po raz pierwszy usłyszałem go w samochodzie, bo sobie nową płytę włączyłem. I spadłem z fotela, puściłem kkerownicę z zachwytu itd. Jakość była samochodowa, a przeżycie związane z tym utworem - pełne. Także różnie to bywa z tym sprzętem jako koniecznością bezwględną.

Gość papageno

(Konto usunięte)

Czy to, w jaki sposób słyszy się muzykę w samochodzie, to naprawdę jest to, o co chodzi? Gdy jadę, jestem 100-200 metrów przed samochodem, staram się odgadnąć, do czego mogą doprowadzić dziwne manewry 'kierowców", wypatruję, czy przy drodze nie pojawia się jakieś zwierzę, nagły trakotorzysta, czy co tam jeszcze. Jak tu skupić się na muzyce? Chyba, że rytm lub melodia są tak dominujące, że przebiją się przez moją natężoną uwagę. A w domu okazuje się, że ta muzyka jest - jakby to powiedzieć - taka sobie.

Zastanawiałem się, (wiem, że się narażę) jaki też jest sens kupowania drogich i wybitnych zestawów audio przez osoby, których zarówno wrażliwość jak i gust muzyczny są przyporządkowane głośnej, hałaśliwej i nie do końca wartościowej muzyce, gdzie wszelkiego rodzaju smaczki i niuanse brzmieniowe po prostu są niemożliwe do wychwycenia

 

Faktycznie naraziłeś się. Nie odnośnie drogich i wybitnych zestawów, ale wartościowania muzyki w zależności od poziomu głośności (czy nawet hałaśliwości). Pozwolę się odnieść w merytoryczny sposób do tej wypowiedzi. Po kolei

1) mam na półce zarówno "Symfonię pieśni żałobnych" Góreckiego jak i płyty Rage Against The Machine czy Joy Division. Ta pierwsza odnosi się do emocji i nikt przy zdrowych zmysłach nie podważy jej "wartości". Joy Division na "closer' porusza tematykę nie mniej 'poważną' od strony emocjonalnej. Pytanie, czy - jest mniej wartościowa przez to że... hałaśliwsza (choć nie hałaśliwa w kategoriach bezwzględnych). Obie te płyty to i tak pikuś w porównaniu z Rage Against The Machine. Hałas zdecydowanie największy z tych trzech. A wartość? Jeśli podejść poważnie do tematu to zdecydowanie największa. To nie tylko emocje ale i poważny temat społeczny. Nierówności rasowe, kwestie niedoskonałości systemu w którym żyjemy. Dużo, dużo bardziej hałaśliwa. I z tego powodu niezbyt wartościowa??? A czy taki Miles Davis jest bardziej wartościowy niż RATM? Takich przykładów mogą być dziesiątki jeśli nie setki

2) Wspomniany Rage Against The Machine ma sporo smaczków. Rozdzielczość blach, których nie wyłapie słaby system. Drive... moim zdaniem przebija nie jedną produkcję z muzyki poważnej. Sporo hałaśliwych płyt jest nagranych znakomicie. Wiele jest kiepskich. Ale smaczków wcale nie ma tak mało

3) Wartościowanie muzyki często - wybacz, zapewne odbierzesz to personalnie - dotyczy osób mało osłuchanych lub mocno zawężonych repertuarowo. Im więcej ludzie słuchają tym więcej mają dystansu do szufladkowania i oceniania. Oczywiście, takie disco polo trudno uznać za wartościowe. Ale jeśli przyjmie się jakieś kryteria - jak na przykład - emocje, zaangażowanie społeczne, wirtuozerię gry na danym instrumencie itp., to okaże się, że wartościowej muzyki poziom hałasu nie dyskredytuje.

 

Inna sprawa, że ceny sprzętu w stosunku do oferowanej wartości odjechały bardzo mocno. W szczególności kabli. Ale nie wszyscy kupują ze snobizmu. Niektórzy odkładają spory kawał grosza, że usłyszeć niuanse, które dla większości są nawet trudno zauważalne. Tym się różni pasja/prawdziwe hobby od 'lubię posłuchać muzyki'.

Gość papageno

(Konto usunięte)

Celebrowanie muzyki. Dla melomana ważna kwestia. Mam mało wolnego czasu (trzeba na ten sprzęt jakoś zarobić), więc niejednokrotnie, będąc w pracy, układam sobie progam muzyczny wolnego wieczoru. Staram się przed słuchaniem porobić wszystko co trzeba, by spokojnie, w skupieniu wysluchać tego, co sobie zaplanowałem. Ważny jest też strój, w jakim słucha się określonej muzyki, rodzaj trunków, nastawienie kobiety - o które należy zadbać, itd. Oprawa ma kolosalne znaczenie, choć jest to już bardzo subiektywny odbiór muzyki. A jaki ma być?

>albertini

 

Sorry, ale moje podejście jest trochę inne. Nie widziałbym potrzeby inwestycji w drogi hi-endowy system słuchając tylko i wyłącznie rockowej muzyki, na której nota bene wychowałem się i w sumie do tej pory posiadam tysiące płyt i całe dyskografie wszystkich czołowych kapel lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Nie widzę już tam smaczków i niuansów brzmieniowych chociaż niewątpliwie emocjonalnie ta muzyka może porywać. Może dlatego, że od dwudziestu lat słucham jazzu i interesuję się tym gatunkiem na maxa we wszystkich istniejących odmianach i wersjach. Chętnie posłucham od czasu do czasu klimatów rockowych, ale po piętnastu minutach się nudzę. Niestety, słucham niszowej muzyki i jak to się mówi, w rocku gra się dwa akordy dla tysięcy ludzi, natomiast w jazzie tysiące akordów dla dwóch osób. Gdybym został przy muzyce rockowej, pewnie nie inwestowałbym w drogi jak na moje możliwości sprzęt. Jak widzisz, każdy ma swoje preferencje i tak naprawdę to mnie już nawet nudzi mój setup i nie mam już takiej frajdy w słuchaniu muzy z audio jaką miałem dawniej. Interesuje mnie najbardziej muzyka na żywo i nauka gry na instrumencie, chociaż płyty nadal kupuję i kolekcjonuję. Nawet podwójny system głośnikowy jest dla mnie nie wystarczający i służy mi głównie do wysłuchania poszczególnych płyt i zrozumienia aspektów muzycznych, a nie audiofilskich. Coś po prostu pękło i być może się wypaliło. Nawet nie wiem, czy to jest proces trwały czy przejścowy, w każdym razie nadal lubię pobić pianę na tematy audiofilskie, ale raczej tylko już z sentymentu. Zobaczenie i usłyszenie od kuchni procesu nagrania płyty w studio nagraniowym dodatkowo wiele mi wyjaśniło i podpowiedziało, co też miało na pewno niebagatelny wpływ na mój obecny stosunek do hi-endu i całej tej zabawy. Poza tym nawet się cieszę, że głośna muzyka rockowa nie jest już w moim kręgu zainteresowań, bo jak sam wiesz, tej muzyki trzeba słuchać głośno, przez co między innymi słuch szybko wysiada i tutaj nie ma co się czarować, że jest inaczej... Większość rockowców jest niestety głuchych i jest to niezaprzeczalny fakt.

Parker's Mood

Chętnie posłucham od czasu do czasu klimatów rockowych, ale po piętnastu minutach się nudzę. Niestety, słucham niszowej muzyki i jak to się mówi, w rocku gra się dwa akordy dla tysięcy ludzi, natomiast w jazzie tysiące akordów dla dwóch osób

 

Nie zamierzam prowadzić z Tobą sporu, bo po wcześniejszych wpisach widać, że i tak "wszystko już wiesz". Chcę tylko zauważyć, że nic nie jest czarne ani białe. Pewnie jak masz na myśli rock spod znaku U2, Rolling Stones itp. to jest to muzyka faktycznie popularna. Faktycznie sporo jest bandów (szczególnie te amerykańskie pop-punkowo-rockowe) grających na dwa akordy. Ale muzyka rockowa to nie tylko mainstream. Prawdziwe ambitne i ciekawe projekty raczej nie przebijają się do radia i nie są to popularne zespoły. A ponieważ słucham jazzu i to wcale nie mało (głównie współczesnego) to pozwolę sobie na tezę, że ambitna muzyka rockowa jest nie mniej (a nawet śmiem twierdzić, że bardziej) skomplikowana w odbiorze niż nawet mocno odjechany jazz. Poza tym oba kierunki bardzo ewoluują i często tak daleko odchodzą od korzeni, że czasami ciężko wyłapać co jest czym. Czysty korzenny rock faktycznie może wydawać się 'łupany'. Ale jak kogoś interesuje naprawdę muzyka to znajdzie w tym nurcie setki wartościowych pozycji. Te ciekawsze formacje łączą z rockiem awangardę, jazz (sic!), soul, elektronikę itp. Ale tu trzeba się postarać i poszperać a nie włączyć radio lub telewizję.

Aha... jazz jest taki niszowy??? Nie bardziej niż większość muzyki alternatywnej...

natomiast przy byle jakim repertuarze, nawet banalnym, najlepsi muzycy zrobią z tego kawał przedstawienia i kawał swietnej muzyki. To m.in. jest różnica między zawodowcami i profesjonalistami, a amatorką!

 

Zgadzam się z tym z doświadczenia, choć bywają i tacy, którzy w zaparte twierdzą, że: "z g..na bata nie ukręcisz"...:)

" Ludzie bardziej dbają o swoją dumę niż o to, co jest prawdą." - T. Pratchett/S. Baxter

Gość papageno

(Konto usunięte)

Czysty korzenny rock faktycznie może wydawać się 'łupany'

No i co z tego? Jest w nim za to prawda i autentyczość, której niejednokrotnie brak współczesnym wytworom jazzowym.

Wyświetl postUżytkownik albertini dnia 22.02.2013 - 20:38 napisał

Czysty korzenny rock faktycznie może wydawać się 'łupany'

No i co z tego? Jest w nim za to prawda i autentyczość, której niejednokrotnie brak współczesnym wytworom jazzowym.

Jeśli to nie jest odpowiednik wrestlingu tylko prawdziwe klasyczne zapasy to nie ma co narzekać ;-)

Gość papageno

(Konto usunięte)

Jeśli to nie jest odpowiednik wrestlingu tylko prawdziwe klasyczne zapasy to nie ma co narzekać ;-)

Bez Led Zepplin i Black Sabbath ( i nie tylko) nie wyobrażam sobie mojego muzycznego świata.

Nie zamierzam prowadzić z Tobą sporu, bo po wcześniejszych wpisach widać, że i tak "wszystko już wiesz"

 

Ten tekst był niepotrzebny i niepotrzebnie cudzysłowujesz, bo wcale dużo nie wiem, a może wiem, że nic nie wiem. Wiem co mam do powiedzenia i to wszystko. Przecież wiele osób się ze mną nie zgadza co jest zjawiskiem jak najbardziej normalnym, ale i ja też się nie zgadzam z wieloma osobami i też jak najbardziej zaliczam to do normalności.

Nawet nie mam cienia wątpliwości co do Twoich preferencji i przedstawiam tylko swoją opinię, tak jak Ty przedstawiasz swoją. Nie pasują mi już klimaty rockowe, nawet te ambitne, jak np. alternatywny Jane's Addiction czy też szereg innych undergroundowych kapel amerykańskich, które znam osobiście. Nie o to chodzi i nie kreuję się na znawcę, jednak siedząc w muzyce prawie czterdzieści lat uważam, że mam wyrobiony jakiś pogląd, a i doświadczenia też trochę nabrałem, szczególnie w obcowaniu z amerykańskimi muzykami. Jestem jak najbardziej tolerancyjny muzycznie i niech każdy sobie słucha czego tylko zapragnie. Doceniam każdy gatunek muzyki, byle była to dobra muzyka. Lubię też szereg projektów ethno, Country, Bluegrass i tak jak już pisałem nie mam ograniczeń, nie mniej jednak muzyką rockową, nawet tą awangardową jestem już wypalony. Sam wiesz jak można bić pianę na forum i to w różne strony. Nikogo nie staram się nawracać; przedstawiam swój punkt widzenia i dopóki rozmawiamy jest ok, jak zaczyna ktoś we mnie rzucać kamieniami to po prostu odpuszczam. Znam kolegów amerykańskich, którzy są po uczelniach takich jak DePaul, Northwestern, Columbia... po stricte jazzowych kierunkach i też uprawiają różnego rodzaju rock, jego odmiany, muzykę ludową i jak najbardziej biorą udział w kilku projektach na raz, tak że ambitna muzyka rockowa nie jest mi obca. Wszystko dla ludzi! Moja odpowiedż na dole, żeby nie było przypadków - znam tych ludzi i czasami słucham! Wielu z nich ma wykształcenie jazzowe i uprawia wiele gatunków muzycznych!

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Pozdrówka '-)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Faktycznie naraziłeś się. Nie odnośnie drogich i wybitnych zestawów, ale wartościowania muzyki w zależności od poziomu głośności (czy nawet hałaśliwości). Pozwolę się odnieść w merytoryczny sposób do tej wypowiedzi. Po kolei

1) mam na półce zarówno "Symfonię pieśni żałobnych" Góreckiego jak i płyty Rage Against The Machine czy Joy Division. Ta pierwsza odnosi się do emocji i nikt przy zdrowych zmysłach nie podważy jej "wartości". Joy Division na "closer' porusza tematykę nie mniej 'poważną' od strony emocjonalnej. Pytanie, czy - jest mniej wartościowa przez to że... hałaśliwsza (choć nie hałaśliwa w kategoriach bezwzględnych). Obie te płyty to i tak pikuś w porównaniu z Rage Against The Machine. Hałas zdecydowanie największy z tych trzech. A wartość? Jeśli podejść poważnie do tematu to zdecydowanie największa. To nie tylko emocje ale i poważny temat społeczny. Nierówności rasowe, kwestie niedoskonałości systemu w którym żyjemy. Dużo, dużo bardziej hałaśliwa. I z tego powodu niezbyt wartościowa??? A czy taki Miles Davis jest bardziej wartościowy niż RATM? Takich przykładów mogą być dziesiątki jeśli nie setki

 

jak już to pieśni żałosnych... i to b. słaby przykład interesującej muzyki tzw. poważnej, czy klasycznej , jak cały późny Górecki, który za młodu był odkrywczym kompozytorem....

pierwszą płytę RATM mam - niezła i dobrze nagrana, ale spektrum ciekawej, czy dobrej muzyki jest o wiele szersze niż od III Symfonii Góreckiego do RATM...

 

i wydaje mi się że dużo więcej "czadu" że tak napiszę, dynamiki i czasem ekstremalnych emocji jest w tzw. klasyce i jest to o wiele wyzwanie dla nawet dobrych systemów..

Gość papageno

(Konto usunięte)

O kurde, MarkN. Jaki Ty jesteś pojemny. Ja w jazzie nie potrafię się wydobyć z okowów bebopu (mimo licznych prób), rock kończy mi się z latami 70. Klasyki koniec to Strawiński. Peregrynuję od czasu do czasu inne obszary, ale wracam do kojca. To jest dopiero ograniczenie. Przy czym ja tego nie odczuwam jako niewolę. Rozum podpowiada: sprawdź coś nowego, serce mówi: daj sobie spokój.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

    Gość
    Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.