Skocz do zawartości
IGNORED

Brzmienie fortepianu


piter

Rekomendowane odpowiedzi

Ja z mjej strony polecam Stanislaw Drzewiecki - Liszt Schumann- Romantic Piano Recital. Chlopak ma 16 ale naprawde gra juz niesamowicie. Miejmy tylko nadzieje ze dalej tak doskonale bedzie sie rozwijal.

Wczoraj znów wyszedłem ze sklepu o kilkanaście płyt cięższy. Nabyłem między innymi trochę muzyki fortepianowej. Od razu polecam 12 etiud Debussy'ego w wykonaniu Polliniego (Deutsche Grammophon) - rzuca na kolana. Dla porównania kupiłem też ten sam repertuar w wykonaniu Mitsuko Uchidy (tania seria Philipsa), ale to juz nie to samo. Choć moze się jeszcze nie wsłuchałem.

Rewelacyjne suity angielskie Murray'a Perahii (2, 4, 5, Sony) - w poniedziałek biegnę dokupić drugą część. Zagrane z niesamowitą precyzją i wyczuciem, każdy utwór aż się skrzy. Chyba będę sięgał po to wykonanie równie często jak po Goulda. Z kolei "Wariacje Golbergowskie" Perahii są już moim zdaniem mocno dyskusyjne, mimo, że obsypane wieloma nagrodami. Za dużo tu rubata, crescenda i niepotrzebnych ozdobników mocno zalatujących tanim romantyzmem. Tutaj obie wersje Goulda pozostają niezagrożone.

Wspominałem już o Preludiach Debussy'ego w genialnym wykonaniu Zimermana. Wczoraj dokupiłem jeszcze A.B Michelangeli - nie jest tak zimny i precyzyjny jak Zimerman, więcej tu ciepła, a całośc rysowana jest delikatniejszą kreską. Ale na pewno warto posłuchać, tyle, że jakość już nie ta, po nagranie pochodzi z początku lat siedemdziesiątych. Z rozpędu wziąłem też Images i Chrildren's Corner, też Debussy'ego i też Michelangeli. Jeszcze nie słuchałem, więc wszystko przede mną.

 

PS. Ktoś tu wspominał, że Anderszewski dobrze gra Bacha. Hmmmm... Wystarczy porównać jego suity angielskie z takim Perahią chociażby, o Gouldzie już nie wspominając. Piotrusiowi prezycji w lewej ręce brakuje - to błąd stary jak świat przy wykonywaniu muzyki barokowej. Nie wydobywa wszystkich głosów jak należy, w związku z czym brakuje napięć przy budowaniu kontrapunktu. Cały czas słyszę pierwszy głos, a reszta gdzieś tam w tle pomyka, niewyraźnie. Jak na ironię, znacznie lepiej Anderszewskiemu wyszła klasyczna fuga w "Diabelli Variations". Gdyby tak samo zagrał Suity Angielskie to bym się nie czepiał. A tak... cóż.

W zwiazku z tym ze, utworow fortepianowych jest cale morze i trudno rozmawiac o "muzyce fortepianowej", proponuje zajac sie konkretnymi przykladami. Wyminimy sie uwagami na temat wykonan brzminia itp, dowiemy co warto, waszym zdaniem miec a czego unikac. Na pierwszy ogien proponuje zajac sie koncertami fortepianowymi.

Zaczne od Brahmsa. Pierwszy koncert jest jednym z moich ulubionych. To dosc mroczna muzyka i na pierwszy rzut ucha ... dosc nudna. Koncert jest dlugi, brak w nim blyskotliwej partii fortepianu, jest raczej symfonia fortepianowa niz klasycznym koncertem. Nie zrazajcie sie wiec, jest to muzyka bogata w niuanse, poprostu bogata. Im dluzej sluchasz tym wieksza przyjemnosc. Wstep do koncertu to jedna z najbardziej wstrzasasjacych partii orkiestry. Zdaniem H. Wolfa to wogole najlepsza czesc orkiestrowego Brahmsa, wlasciwie jedyna dobra :) ...chyba go nie lubil. Szczescie ze my nie musimy sie zgadzac z Hugonem. Tak czy inaczej zaczyna sie bardzo mocno. Dobrych nagran tego koncertu jest duzo. Napisze kilka slow o tych, ktore mam: Zimmermann/Bernstein (ciezkie prowadzenie bernsteina, taka sobie wersja), Sekin/Szell (doskonaly w kazdym calu, idealnie grany, dyrygowany. Brzminie takie sobie, ale bardzo dobrze da sie sluchac, bron boze zadne archiwalia (lata 60), Kappell/Mitropoulos (Dzwiek slaby, trudne do kupienia (Vai audio), genialny pianista, swietny dyrygent. kapell czego sie nie dotknal zaminial to w zloto(jedna z najllepszych wersji) , Horowitz/Walter (Zupelnie archiwalne jest to nagranie, ale to w koncu horowitz (tylko dla amatorow), Fleischer/Szell (okrzyczana przez Grammophone jako najlepsza rejestraqcja koncertu wersja. Moim zdaniem nagranie bardzo dobre, ale pianista slabszy niz Serkin z tym samym Szelem), Arrau/Haitink (Jedno z moich ulubionych nagran. Arrau gra wspaniale. Fortepian brzmi jak gigantyczne cymbaly. Dyrygent troche slabszy, ale na poziomie. Dziek dobry), Katchen/Monteux (Katchen jako Bramsista to klasa sama dla siebie), Backchaus/Boult ( stare nagranie, Myslalem ze bedzie lepsze), Gould/ Bernstein (slynne nagranie poprzedzone malym skandalem. Nie jest to ani najlepszy Brahms, ani najlepszy Gould. jednak Gould jak to on zawsze cos nowego wnosi. Warto znac, moze niekoniecznie odrazu kupowac) , Gilels/Johum (dobry dzwiek, dobra orkiestra, swietny pianista. Przez wielu uwazane za najlepsze nagranie tego konceru, ja jakos nie mam do niego serca).

Podsumowujac. Jesli mialbym wybierac jedno nagranie wzialbym Sekina lub Arraua. Arrau ma lepszy dzwiek. W kategorii najlepsze nagranie wogole, chyba postawilbym na Kappella. Najmniej podoba mi sie Zimermann.

Tyle na poczatek. Jesli kogos to zainteresuje to fajnie, jak nie ... trudno :)

pozdrawiam

Faktycznie trudno jest rozmawiać o muzyce fortepianowej mając do czynienia z takim ogromem materiału, dlatego może na początku warto by się zająć utworami, które uznawane są za kamienie milowe w historii pianistyki. Propoponuję od siebie chronologiczną listę takich utworów, zaznaczając, że jest to wybór ściśle tendencyjny:

 

1. Bach: "Die Kunst der Fuge", "Das Wohltemperierte Klavier"

 

2. Beethoven: sonaty fortepianowe

 

3. Chopin: sonaty fortepianowe

 

4. Liszt "24 Grand Etudes", koncerty fortepianowe

 

5. Debussy "24 preludia" "12 etiud"

 

6. Skriabin "10 sonat"

 

7. Ravel: 2 koncerty fortepianowe

 

8. Bartok "Mikrokosmos"

 

9. Hindemith "Ludus Tonalis"

 

10. Stockhausen "Klavierstucke"

 

11. Lutosławski "Koncert fortepianowy"

 

Uprzedzając protesty zaznaczam, że Brahmsa, Rachmaninowa oraz koncerty fortepianowe Chopina pominąłem celowo z sobie tylko znanych powodów ;-)) Nie wymieniłem też Cowella, specjalisty od "cluster sounds" który kładąc oba łokcie na klawiaturze wydobył z instrumentu wszystkie dźwięki naraz, co można uznać za koniec epoki fortepianu.

Porozmawiajmy więc o szacownym nieboszczyku, przypomnijmy jego wybitne osiągnięcia i zasługi - wiele ich było...

Świetny wątek, dużo dobrej wiedzy. Aż chciałoby się odrazu pobiec do empiku, oczywiście z dużym plecakiem :) Fajnie jest dowiedzieć się albo po prostu poraz kolejny upewnić w tym, że jeszcze sporo dobrych rzeczy jest do odkrycia.

Czytam z uwagą. Podziekowania dla tych co tu piszą.

  • Redaktorzy

Dodalbym jednak 1-szy fortepianowy Czajkowskiego. Moze ktos stwierdzi ze to nie ta liga, ale wlasciwie dlaczego nie, a poza tym sadze ze powinno sie przez to przejsc. W koncu kawal pieknej muzyki, a jednoczesnie stosunkowo latwo sluchalny. Natomiast musze powiedziec ze nie znam wykonania (i nagrania), ktore by mi sie jakos szczegolnie podobalo. Macie jakies typy?

Lista kolegi Guttena jest dosc elitarna, ale ciekawa. Poniewaz jednak podejrzewam ze wielu kolegow z naszej grupy nie zechce sluchac Stockhausena lu Hindemita pozwole sobie ciagnac watek koncertow ... powiedzmy popularnych, co przeciez nie czyni ich mniej wartosciowymi.

Lista kolegi Guttena jest dosc elitarna, ale ciekawa. Podejrzewajac jednak ze wielu kolegow z tego forum nie zechce sluchac Stochausena lub Hindemita, pozwole sobie kontynuowac watek koncertow... popularnych, co przeciez nie cczyni ich mniej wartosciowymi.

Pojawil sie temat czajkowskiego, wiec omowie kilka nagran. Richter/Karajan (slynne nagranie dwoch wielkich. Dziwiek jest poprawny, calosc interpretacji mnie nie porywa choc doceniam kunszt wykonawcow), Pogorelich/Abbado (Dobrze nagrana, ale moim zdaniem nudna plyta. Pogorelicha pomysly nieolsniewaja, calosc dosc spieta. Abbado takze nie dokonuje zadnych cudow), Gilels/Reiner (moim zdaniem najlepsze nagranie. Doskonala orkiestra, wspamnialy pianista, fenomenalny (jak na tamte czasy) dzwiek RCA POLECAM!!!, Archerich/niepamietam :) pisze z pamieci i w pracy wiec nie sprawdze (bardzo dobre nagranie, Archerich zywiolowa jak wulkan. Oktawy grane piorunujaco, Horowitz/toscanini (stare nagranie dwuch gigantow. Dzwiek slaby. Interpretacja ... mnie jakos nie porywa, ale rzecz jasna zadna ze mnie wyrocznia, sprzwdzcie sobie, Curzon/Solti chyba (Double Decca) (Curzon jest wspanialym romantykiem, pozatym panuje nad materia jak niewielu innych, piekne nagranie. W komplecie dodatkowo koncerty Rachmaninowa #2, Griega i Brahmsa #2. Fajny zestawik.

Podsumowujac: wybiegam Gilelsa z Reinerem.

pozdrawiam

Jozwa Maryn->>>

 

Czajkowski Piano Koncert No.1

 

Od strony PERFORMANCE to mysle ze Martha, Martha ! wygrala;

 

Philips 446 673-2 Martha Argerich pod dowodztwem Kirill KONDRASHIN (Symphinie-Orchester Des Bayerishen Rundfunks)

 

OD strony dzwieku;

 

JVC Super XRCD 24 JM-XR24004 wykonany ze slynnym Van Cliburn i jeszcze raz Kiril KONDRASHIN

 

W orginalnym watku bylo nagrania ktore brzmia lub od daja najbardziej wiarygodnie dzwiek fortepianu dlatego ja te plytki ominelem, ale podzielam twoje zdanie to jest z najpeikniejszych koncertow fortepianowych jakie kiedykolwiek byly napisane. Niestety bardzo czesto jest pomijanny i niedoceniany :-(

 

Pozdr.

“I drink a great deal. I sleep little and I smoke cigar after cigar. That is why I am in the two-hundred percent form” Winston Churchill

Do fortepianowych propozycji znakomitych przedmówców ośmielę się dodać mój ulubiony 4 koncert fortepianowy g-dur Beethovena. Pierwsze nagranie , jakiego słuchałem i do dziś nie mogę się od niego uwolnić to interpretacja Ivana Moravca z orkiestrą Musikverein pod batutą Martina Turnovsky'ego - Supraphon 1965 (nie jest to rekomendacja samej rejestracji, ponieważ nie potrafię ocenić jej obiektywnie).

Z rzeczy elementarnych (znowu będzie Gould) warto wsłuchać się w dwu- i trzygłosowe inwencje J.S. Bacha.

Wciąż tylko Czajkowski i Czajkowski - fuj, buuee ;-))) Poudawajmy choć przez chwilę, że epoka romantyzmu w muzyce nie istniała.

Ponieważ wpis Marsa na temat Hindemitha i Stockhausena podziałał na mnie prowokująco, chciałem niniejszym zagrozić, że jak tylko wyzwolę się z okowów pracy zarobkowej i znajdę chwilę czasu, przedstawię ze szczegółami ich dorobek pianistyczny. Muzyka XX-ego wieku naprawdę nie jest taka straszna...

Z tego co wiem na naszym rynku zostały wydane dwa przewodniki płytowe po muzyce poważnej. Jeden autorstwa Łętowskiego (

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) ), a drugi Landowskiego.

 

I właśnie wczoraj znalazłem recenzje tej drugiej pozycji.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Szczególnie polecam zapoznanie się z recenzją osobom które miały by ochotę dokonać zakupu. Artykuł zatytułowany "O pogruchotanej Idei" jest wyraźnie "ku przestrodze" :(

 

A to mały cytacik:

"Przewodnik po muzyce klasycznej to dzieło powstałe z górnolotnej idei, która sięgając poziomu wiedzy i profesjonalizmu rozbiła się i pogruchotała. "

 

A może ktoś miał okazję zapoznać się z tymi pozycjami?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Witam wszystkich. A może coś na temat - niedoceniany Johann Nepomuk Hummel (1778-1837), napisał 6 koncertów fortepianowych i jedno koncertino (taka krótsza forma koncertu). Chandos Records wydał 5 koncertów i koncertino na swoich płytach. Gorąco polecam, wspaniała muzyka. Mam tylko jednego Chandosa z koncertinem G-dur op.73, koncertem fortepianowym As-dur op.113 oraz premierowym nagraniem 1-częściowego Gesellschaft-Rondo D-dur op. 117. Gra Howard Shelley i London Mozart Pleyers pod Davidem Juritz`em(CHAN9558).

Można słuchać bez końca.

Jest problem z Chandosami, ale się zaparłem i mam nadzieję, że zdobędę wszystkie z Hummlem. Pozdrowienia

Proponuję też cos lekkiego - interpretacje znanych kawałkówz muzyki rozrywkowej, ale nie tandeta, a przede wszystkim piękne brzmienie Steinwaya: Joe Augustine "Touching You" Obawiam się tylko, że trudno osiągalna w Polsce, może na Amazonie, ale tam też często "Out of stock"

Do Guttena:

Moja wypowiedz na temat Hindemita i Stochausena wynika z tego iz forum odwiedzaja rozni ludzie, nie tylko wytrawni melomani dla ktorych romantyzm jest nudny, a pelny wypas to dopiero Stokhausen. Podejrzewam ze wielu kolegow chcialoby posluchac jakiejs klasycznej muzyki w przerwie miedzy Pink Floyd lub ... czymkolwiek innym. Otoz polecanie im Stockhausena to najlepszy sposob na to zeby juz nigdy nie siegneli po muzyke powazna. Watek dotyczy muzyki fortepianowej, a ta swoje apogeum przezywala pod koniec XIX wieku. Podsumowujac, pokusa elitaryzmu jest zgubna i szkodliwa. Muzyka ma cieszyc i sprawiac radosc, a nie powodowac w czlowieku poczucie, ze jest zbyt glupi zeby cos zrozumiec. Przepraszam, i prosze nie brac tego do siebie.

pozdrawiam

Muzyka tym się różni od filmu czy malarstwa, że zwykle słucha się jej wielokrotnie. Film ogląda się raz, najwyżej kilka i tylko ten pierwszy raz robi naprawdę wielkie wrażenie. Doceniam takie dzieła jak Guernica czy Krzyk, ale nie powiesiłbym ich sobie w mieszkaniu. Z podobnych powodów chętnie posłuchałbym sobie Stockhausena przy jakiejś okazji, żeby poznać jego muzykę, ale zapewne nie kupiłbym sobie płyty.

 

Tak przy okazji – jak kiedyś byłem w Szwecji, to tam w czytelni bibliotecznej w Sztokholmie można było również posłuchać płyt przez słuchawki, mieli całkiem spory zbiór. Wygodne fotele, cisza i spokój. U nas chyba nie ma czegoś takiego?

>> Mars

Mój wpis miał zabarwienie ironiczne, ale widzę, że potraktowałeś go śmiertelnie serio, wobec czego jestem Ci winien kilka słów wyjaśnienia.

Chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego każdy, kto przyznaje się do fascynacji muzyką współczesną z miejsca uznawany jest za snoba i zwolennika elitaryzmu w sztuce. Kiedy mówię, że podoba mi się 9 Symfonia Beethovena wszyscy kiwają ze zrozumieniem głowami, natomiast jak zaczynam mówić o Lutosławskim, natychmiast zostaję posądzony o chęć zaimponowania. Komu i czym? Tego się już chyba nie dowiem. Słusznie napisałeś, że muzyka jest przede wszystkim po to, żeby czerpać z niej radość i wielokrotnie do niej wracać (to Zbig). No więc skoro słuchając po wielokroć utworów Hindemitha czy Parta wpadam w stany ekstatyczne, to znaczy, że powinienem się leczyć? Coś nie w porządku z moim poczuciem estetyki? Czy muzyka dwudziestego wieku nie ma prawa wywoływać wzruszeń? Powiedzenie, że o gustach sie nie dyskutuje jest juz tak oklepane, że aż szkoda je przywoływać, a jednak wydaje mi się, że jakoś nie ma ono zastosowania w przypadku muzyki współczesnej. Trawestując słowa starego dziadka Forda można by powiedzieć, że każda muzyka jest dobra pod warunkiem, że nie jest to muzyka współczesna.

Twierdzenie, że "nowa muzyka" (określenie Schaeffera) jest zła, bo niezrozumiała jest jakimś kompletnym nieporozumieniem. Co znaczy zrozumiała? Na ile bardziej zrozumiały dla współczesnego odbiorcy jest Bach czy Monteverdi? I czy przez rozumienie utworu mamy na myśli jego analizę formalną: współzależności pomiędzy rytmem, melodią i harmonią? Chyba jednak nie, bo z tym nie poradzi sobie 95% odbiorców, niezależnie od tego z jaka muzyką mają do czynienia. No więc może chodzi o zrozumienie intencji kompozytora, o myśl jaką zawarł w danym utworze? Jeśli tak, to muzyka współczesna ma tutaj olbrzymią przewagę: jest zwierciadłem czasów, w których żyjemy, a nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć od podstaw realiów dwudziestego wieku. W dodatku spora jej częśc to muzyka programowa, gdzie kompozytor był na tyle miły, że wyposażył swoje dzieło w manifest wyjaśniający na czym polegaja jego intencje i co chciał wyrazić. A teraz spróbujmy dla odmiany zrozumieć myśl Bacha w "Mszy h-moll". Bez gruntownej wiedzy o retoryce i sztuce alegorii ani rusz. No więc chyba nie tędy droga. A może tzw. "rozumienie muzyki" to po prostu jej intuicyjny i całkowicie subiektywny odbiór, na podstawie którego formuujemy wnioski co do wartości danego utworu? Jeśli tak, to mogę z ręką na sercu powiedzieć, że muzyka współczesna jest dla mnie w stu procentach zrozumiała. Utwory współczesne, które robią na mnie wrażenie i wywołują głębokie doznania uznaję za wartościowe i "zrozumiałe". Odrzucam natomiast te, które do mnie nie przemawiają, uznając je za "niezrozumiałe". Gdzie tu miejsce na elitaryzm i wywyższanie się? Doprawdy nie wiem.

I jeszcze jedno na koniec: dlaczego zakładasz a priori, że osoba mniej osłuchana, która sięgnie po Hidemitha czy Stockhausena na zawsze zniechęci sie do muzyki fortepianowej? Nie sądźmy innych według siebie. A moze dla kogoś będzie to przełomowe odkrycie i początek długiej przygody z muzyką XX wieku? Mając 16 lat po raz pierwszy usłyszałem sonaty fortepianowe Prokofiewa. I wyobraź sobie, że zamiast wyrzucić płytę za okno pobiegłem po następne. To właśnie wtedy tak naprawdę zacząłem słuchać muzyki. I tak zostało mi do dziś.

Pzdr.

Na wstępie zaznaczę, że jestem daleki od krytykowania czyichś upodobań.

 

Wydaje mi się że rozumienie i lubienie to nie zawsze to samo. Przykładowo, mogę rozumieć treść podręcznika do fizyki, ale wcale nie mam ochoty go czytać. No chyba, że mam problem z bezsennością :-)

 

Zgadzam sie, że muzyka współczesna jest zwierciadłem czasów, w których żyjemy. Być może dlatego za nią nie przepadam, podobnie jak będąc na urlopie wolę spacerować po starym mieście na Rodos niż po Manhattanie.

 

No ciekaw jestem, czy za sto lat z muzyką XX wieku będzie się kojarzył bardziej Stockhausen czy Beatlesi?

  • Redaktorzy

A co to znaczy rozumiec muzyke? Zwlaszcza rozumiec i nie lubic? Chyba ze w sensie ze rozumiem ze B.Spears jest kobiecym nieletnim matolkiem, i taka jest tez jej muzyka, ktorej nie lubie. Ok, faktycznie, czyli mozna rozumiec ale nie lubic.... Ale caly czas nie jestem pewnien jak to odniesc do normalnej muzyki. Powiedzmy ze sluchalem ostatnio Parta, i nie bardzo moglem sie przebic. Tym samym na razie nie zrobilo na mnie zadnego wrazenia - ani dobrego, ani zlego. Poslucham wiecej, zapewne dotrze. Ale co ja tu mam rozumiec?

-> do Zbiga o bibliotekach

temat się już kiedyś przewinął - w większych miastach np. we Wrocławiu przy bibliotece wojewodzkiej można spotkać fonoteki. Wypożyczają tam za kaucją na 3 dni 3-4 płyty z dość obszernych i urozmaiconych zbiorów. Jedyna wątpliwość która się nasuwa, to jak długo wytrzyma nagrywarka ;)

Wydaje sie, że zagadnienia kształtowania smaku i estetyki można prześledzic zarówno na przykładzie preferowanego brzmienia fortepianu jak też wyboru gatunku wina. I tak kompozycje romatyczne porównałbym do różowych win półwytrawnych (semi sec), które właściwie wszystkim smakują , natomiast muzykę współczesną do szampana Dom Perinion czy jakiegoś innego Rotshilda Grand Reserva etc.

Pamiętam też że w młodości pijało się raczej słodsze (wtedy Gutten ty smakowałeś sonaty Prokofiewa), smak natomiast zwykle wytrawnieje z wiekiem w nielicznych jednak przypadkach do tego stopnia by móc docenić wielkość dzieła genialnego.

Trzymając się tej konwencji przywołana tu przez Józwę BS porównałbym do jabola, który jak wiadomo też znajduję wielu amarorów a niektórzy wręcz lubia go przez całe życie.

Ja osobiście polecam chilijskie Casa dom Fredo (szczep cabernet savignion), jedwabiste, umiarkowanie wytrawne, z leciutką nutą sosnowa, tegoroczne bedzie super (w zasadzie każdy rocznik jest OK)

zbig, gutten,

Umiejętność przeżycia muzyki jako zjawiska estetycznego (poza jej zrozumieniem na płaszczyźnie intelektualnej) to także, a może przedewszystkim kwestia posiadania pewnej wrażliwości na konkretną estetykę. A tu, jak to z posiadaniem, najczęściej ma się najpierw 1 (Britney Spears), potem 10, potwm 100 , potem.... potem......

Niektórzy nie potrafią posiąść więcej niż 359, innym 13006 wystarcza, a niektórzy 500 000 roztrwaniają w kilka dni.

Wrażliwość estetyki jednak łatwiej kształcić od prostych podstaw, tylko nieliczni rodzą się zdolni do odbierania od razu trudnych bodźców, jeszcze inni nie potrafią dostrzegać piękna czegoś co inni uznają za ewidentny kanon. Np ja mam dużą wyrwę w wykształceniu wrażliwości pod tytułem "Klasycyzm w muzyce" tak już jest że nie rozumiem zachwytów nad Beethovenem, ale o Bachu, Bruchu i Bergu (Albanie), to już chętnie posłucham....

de gustibus

>>gutten

- myślę, że reakcja otoczenia na nasze "wyższe ?" upodobania, nie tylko w dziedzinie muzyki, może być też spowodowana sposobem podania im tej nowiny (wtedy jest to nasza wina), albo tym, że nie lubią czuć się gorsi od tych "bardziej wyrobionych?" (a to już ich problem)

- co do osób "mniej osłuchanych ?" to po prostu jest zwykłe doświadczenie pedagogiczne - nie walić od razu z grubej rury, nie każdy wytrzyma,

wyjątki potwierdzają ...

- jeśli o "zwierciadło czasów" chodzi to nie byłbym go taki pewien, gdy myślę o wojnach, zarazach itd z czasów Bacha ,Mozarta,... , to jakoś ich muzyka mi nie pasuje, bardziej już ta "nowa", zresztą może disco polo to też "zwierciadło"

- jestem przeciwko "rozumieniu" sztuki, manifestom, dorabianiu ideologii, wypisywaniu "co autor chciał nam ... " ma zachwycić i już, jak nie po 1 to może po 10 razie

 

>Zbig

obrażą się na ciebie wszyscy prawdziwi "filmofile" i ci co wydali ciężkie pieniądze, żeby móc codziennie patrzeć na jakiś obraz

 

 

p.s. Znaki " " oznaczają, że nie uważam zachwycania się Hind. Stok. za coś "wyższego' od zachwytu przy D.K.,P.B.,Stingu, Bachu,Moz.,, czy Morricone - trzeba czerpać z każdej strony i czasami stwierdzić, że i nowe i stare może też być byle czym jeśli " nie zachwyca "

>bosz

Z tym zwierciadłem to jest tak, że na przestrzeni dziejów zmieniała się rola i pozycja artystów. Za czasów Bacha i Vivaldiego artyści byli postrzegani jako lepszy gatunek służby i chodzili w liberiach. Tworzenie dzieł odnoszących się do ówczesnych wydarzeń nie było chyba mile widziane.

>bosz

W kwestii ”rozumienia” zgadzam się w 100%. Wczoraj słuchałem Up Gabriela i dreszcze mi po plecach chodziły, ale przyznam, że nie zwróciłem specjalnej uwagi na to o co mu chodziło.

->bosz: Zgadzam się z Tobą ze wszystkim, co napisałeś powyżej.

 

Jednak Zbigowi przyznaję rację, bo sam nie mogę obejrzeć filmu więcej jak 2x, no może 3x.

(Za to jednej płyty mogę słuchać i z m-c (ostatnio rzadziej, ale długo ; ) Muza jakoś mnie nie nudzi i po n-tym przesłuchaniu.

* * *

Co do tego, czy muza oddaje czasy - hmm... różnie z tym bywa, bo czasem wystarczy, że jest charakterystyczna dla danej epoki. Niekoniecznie musi się w twórczości artystycznej znaleźć coś, co przypomni o zniszczeniu WTC.

A disco-polo każdy zna, bo ten "gatunek" nie pozostawia obojetnym ; )) Założe się, że taki M.W. szybciej zniknie z pamięci i przeminie jako zjawisko - gwiazdka jednego sezonu. Można tu dołączyć jeszcze parę efemeryd, choćby z zagranicy, tylko nie widzę sensu wymieniać.

Ale banałów naplotłem ; )

Pozdrawiam.

Oczywiście, że o gustach :), bo wszelki odbiór sztuki (oczywiście odbiór dla własnej przyjemności, a nie w celu np. profesjonalnej oceny) wypływa z gustów i z niczego więcej. Nie biorę tu oczywiście pod uwagę tych nielicznych, którzy masochistycznie katują się czymś, bo "wypada to znać" (na szczęście IMHO to jest margines). A prawdziwy meloman i tak zawsze wie "co mu w duszy gra" i instynktownie wybiera to, co mu najlepiej służy :))).

Podrawiam.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.