Skocz do zawartości
IGNORED

jak skłonić kobietę - aktywny wypoczynek


BeerfaN

Rekomendowane odpowiedzi

  • Redaktorzy

kobieta w tańcu widok piękny, ale facet...hm

sam wiem, że mi muzyka w tańcu mi nie przeszkadza i jeśli już Małżowina zmusi mnie do uczestnictwa w tym koszmarze pląsem zwanym to muszę wpierw spożyć sporą ilość płynu przez zaradnych Szkotów lub Irlandyczyków destylowanym. ;)

Fr@ntz

---------------------------------

"I am an audiophile"

Postaraj się czymś ją zainteresować. Robienie niespodzianek w stylu "kochanie kupiłem ci karnecik na basen" może przynieść odwrotny skutek od zamierzonego. Sportu nie można uprawiać na siłę, tylko z własnej nieprzymuszonej woli. Może ten taniec to nie jest zły pomysł?

 

Darcy- od samych ćwiczeń na siłowni masy mięśniowej nie nabierzesz. Jeżeli nie będziesz stosowała diety z dodatnim bilansem kalorycznym lub niektórych medykamentów to co najwyżej spalisz troche tkanki tłuszczowej i nabierzesz ogólnej sprawności.

Gość

(Konto usunięte)

>Darcy- od samych ćwiczeń na siłowni masy mięśniowej nie nabierzesz. Jeżeli nie będziesz stosowała

>diety z dodatnim bilansem kalorycznym lub niektórych medykamentów to co najwyżej spalisz troche

>tkanki tłuszczowej i nabierzesz ogólnej sprawności."

 

a to dobre:).... wytłumacz co to takiego ta dieta i jakie to medykamenty są niezbędne i co to za ogólna sprawność ?

Oczywiście wszystko zależy od konkretnego przypadku, ale z moich obserwacji wynika, że jesteś na niemal straconej pozycji.

 

1. Żona. Złapała Cię, zaobrączkowała, i spoczęła na laurach z westchnieniem ulgi "Cel zrealizowany".

2. Praca, zmęczenie => wymówka, by nie ćwiczyć => coraz słabsza kondycja => coraz większa niechęć, etc.

3. Wyparcie.

a) "W sumie jest jak było".

Potem:

b) "Wcale nie jest jeszcze tak źle."

Potem:

c) "Przecież to można odrobić w 2 miesiące.".

Potem:

d) "Przecież on ma obowiązek kochać mnie taką, jaką jestem."

Pewnie gdzieś po drodze będzie jakieś młode... a potem 100kg żywej wagi (to, że jeszcze nie tyje oznacza tylko tyle, że jest jeszcze dość młoda - zgaduję ok. 25?). Potem miażdzyca, zawał... tfu, tfu...

 

Kobiety po prostu radośnie nie przyjmują do wiadomości faktu, że od pewnego wieku trzeba o siebie dbać, a jak się ten moment przegapi, to z reguły potem jest już za późno (skądinąd faceci też nie przyjmują tego do wiadomości, ale o ile facet z brzuszkiem wygląda pociesznie, to kobieta z brzuszkiem... sam sobie dopowiedz ;) .

 

Wszystko mówię z autopsji, nie ze złośliwości (wprawdzie nie mam jeszcze żony, a jedynie stałą partnerkę, ale to w sumie prawie to samo). Z moją panią walczyłem o to jakieś dwa lata, i tak naprawdę do dziś mogę mówić jedynie o bardzo umiarkowanym sukcesie. Dokonałem tego przeplatanką próśb (wszelkiego rodzaju motywacje, przekupstwa, zakłady, wchodzenie na ambicję, etc.), gróźb (począwszy od wymownego oglądania się na ulicy po dużo bardziej jednoznaczne stwierdzenia) i przykładu (sam zacząłem regularnie ćwiczyć, bardzo ostrożnie się odżywiać, etc. - sam przy okazji zgubiłem sporo nadmiarowych kg). Chyba powinieneś:

 

1. Uświadomić jej, że zdrowie raz stracone jest nie do odzyskania. To będzie dla niej trudne do przyjęcia, bo patrz pkt. 3a i b,

2. Uświadomić jej, że nikt na tym świecie nikogo nie kocha bezwarunkowo. To będzie potencjalne zarzewie konfliktów, bo pkt. 3d. Żona, nie żona, o tę drugą osobę starać się trzeba od pierwszej randki aż do śmierci, bo nawet największe uczucie niepodsycane - w końcu gaśnie, a człowiek szuka sobie "czegoś nowego".

3. Dawać jej jak najwięcej dobrych przykładów. To będzie trudne, bo pkt. 2.

4. ...pomodlić się do Boga (tego, w którego wierzysz), lub ściskać kciuki, jeśli nie wierzysz w żadnego.

 

Powodzenia, łatwo nie będzie.

 

Pozdrawiam serdecznie, M.

Darcy, Kazik:

 

Messer ma rację. Trzeba MAKBRYCZNIE dużo ćwiczyć i bardzo uważnie się odżywiać (dieta wysokobiałkowa), by wyraźnie powiększyć masę mięśniową. Zwłaszcza, gdy już nie jest się nastolatkiem/nastolatką. Nie ma szans, by siłownia choćby 3 x 1,5godz x tydzień zrobiła z kogoś kulturystę. No chyba, że się rąbie sterydy. Ale to dobre dla półgłówków.

alez panowie, odrobine samokrytyki. samiec nalany z brzuszkiem, po 30tce wiekszosc Polakow takich sie robi.... przynajmniej rownie zle jak utuczona kobietka. e nie, nawet gorzej.

W ogole trudno cos poradzic oprocz juz przez mnie przytoczonej prewencyjnej chlosty. Poza tym nie wiadomo ile lat ma kobieta beerfana, lub np ile wazy. Te czynniki sa o tyle istotne, ze jezeli berfan twiedzi, ze sam nie jest mlody, mozna podejrzewac, ze jego kobieta ma nawet 70 lat. W tym wypadku, ale to tez troche pozno, mozna zasugerowac dobra polise ubezpieczeniowa i dac sobie spokoj. Jezeli kobieta jest w tym stanie kilka, kilkanascie lat, nalezy ja zostawic i wziac nowa, inna, lepsza, bardziej jedrna i mobilna. Jezeli jest to niepraktyczne (chociaz to raczej rzadkosc), mozna ja nadal tolerowac i w sumie czym bedzie mniej aktywna tym w zasadzie lepiej, poniewaz ulatwi nam to swobodniejsze manewrowanie z innymi kobietami poza marginesem nieudanego malzenstwa.

a niecały rok temu był taki szcześliwy, niecały rok !!!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

kazik- dieta na mase polega na tym, że obliczasz swoje dzienne zapotrzebowanie kaloryczne dodajesz do niego około 500 kalorii. Potem ustalasz ile dziennie musisz spożywać białka, węglowodanów i tłuszczy (odpowiednia ilość gram na kilogram wagi). Je sie przede wszystkim kasze, ryż, chude mięso, tłuste ryby, oliwe z oliwek, chleb razowy itd, czyli samo zdrowe jedzenie. A mówiąc o medykamentach miałem na myśli sterydy, których wcale nie trzeba brać, żeby rosnąć! A ogólna sprawność to po prostu sprawność fizyczną, która polega na tym, że po wejściu na 8 piętro nie ma się zadyszki, że przy przestawianiu kanapy nic ci nie strzeli w kręgosłupie itd.

Marcin (g):

 

>ale o ile facet z brzuszkiem wygląda pociesznie, to kobieta z

>brzuszkiem... sam sobie dopowiedz ;)

 

Tu bym się nie zgadzała. Kobieta z brzuszkiem od biedy może uchodzić za ciężarną. A facet? Witaj brzusiu - żegnaj siusiu? "Jak go widzisz, pozdrów go ode mnie"? Żal patrzeć.

 

Ale z całą resztą się zgadzam. Tyle tylko, że to co napisałeś tak samo tyczy się płci męskiej.

Werra:

 

Lustrzyca to chyba jednak ostatnie stadium posiadania bęcwała. Ja kiedyś dobiłem do 110kg i jedynymi minusami były - krótki oddech przy spaniu na brzuchu oraz rozwalone stawy skokowe przy próbach zgubienia brzucha na bieżni - biegałem interwały 3* po 10 minut biegu i 10 minut marszu, w czasie tych 10 minut przebiegałem ok. 2.5km - wyprzedzając większość współużytkowników bieżni.

 

Potem zmieniłem taktykę i zacząłem pakować na odżywkach i kreatynie ale bez koksu (chyba że producent białka i gainera dodawał do nich mietka) - i rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania - trzymałem stabilne 98 - 100 jedząc ile chciałem i nie omijając fastfood'ów. Na siłowni robiłem krótkie serie na dużym obciążeniu. Potem przerwałem, ale masy mięśniowej starcza mi do dziś - 100kg nie przekraczam.

 

Jest taka teoria że człowiek nie ma (przydatnej w końcu) masy mięśni, bo kosztuje to za dużo cennych kalorii, spalanych przez mięśnie nawet w czasie spoczynku. Dlatego lekkie przypakowanie jest korzystne - ten sposób stosowały zresztą nawet amerykańskie prezenterki telewizyjne, z Barbarą Walters na czele. Najmniej czasochłonny sposób zrzucania sadła.

A ja kiedys biegalam. Dwa lata temu na wiosnę zaczęłam od niedługich przebieżek, a skończyłam na pięciu kilometrach. Codziennie wieczorem. :-)

Wszystko byłoby pięknie, bo straciłam sporo na wadze i miałam świetną kondycję, ale moje stawy kolanowe tego nie wytrzymały. Teraz mogę zapomnieć o takim sporcie. Niestety o kondycji też trochę zapomniałam... ;-)

Rozgrzewka była, buty w porządku, a podłoże różne - trochę asfaltu, trochę betonu, ale i sporo miękkiego gruntu wzdłuż Wisły. :-) Problemy ze stawami chyba niestety dziedziczne.

BeerfaN

 

Jak widzę jesteś już bardzo sfrustowany zaistniałą sytuacją, nie martw się jednak - mam dla Ciebie lekarstwo:

u mnie jak na razie najlepszym i sprawdzonym sposobem okazało się wywołanie zazdrości u ukochanej. Wcześniej wszelkie formy wysiłku fizycznego były "zbyteczne i niepotrzebne oraz nudne". Ale do rzeczy: najlepiej "przypadkiem" spotkaj się razem z żoną z jakąś koleżanką lub chociaż o takiej koleżance opowiadaj - musi ona uprawiać jakiś sport, dzięki czemu jest wysportowana, ma świetną figurę, jest zadowolona z życia i radosna. Musi być widać, że Tobie zaimponowała a może z biegiem czasu zaimponuje także i Twojej żonie. Opowiadaj o niej swojej ukochanej z narastającą częstotliwościa i jednocześnie zapewniam, że owa koleżanka jest Ci całkowicie nieatrakcyjna i nie w Twoim typie - Twoje słoneczko i tak oceni ją jako wystarczające zagrożenie. Teraz sytuacja może rozwinąć się różnie - może Twoja kobieta sama zaproponuje aby dołączyć się do koleżanki albo samemu zacząć "tak na próbę". Jeśli nie to może sam zaproś ją gdzieś, bo może "warto tego spróbować" jeśli to takie fajne. Nie może to być oczywiście nic strasznie męczącego na początek ani dyscyplina, w której potrzeba lat na osiągnięcie doskonałości i postępów, bo szybko się zniechęci. To wszystko powinno zadziałać. Ja w ten sposób namówiłem swoją dziewczynę (kompletnie niesportową wcześniej) na narty, wycieczki rowerowe (pomimo "strasznie twardego siodełka") a ostanio byliśmy na spływie kajakowym i wybieramy się znów (zimą także na narty). Doszło nawet do tego, że wycieczki rowerowe proponuje sama. Zapomniałem jeszcze dodać, że od niedawna jeździ konno (ja już jeżdżę kilka lat).

Pozdrawiam i powodzenia - zapewniam, że kobieta (jak i mężczyzna oczywiście) zachowuje się po takim regularnym wysiłku całkowicie inaczej - weselej, więcej życia i uśmiechu oraz wzrasta poczucie własnej atrakcyjności, co przekłada się na częstsze "nocne ataki na naszą cnotę męską" ;-).

Gość Piórkowski

(Konto usunięte)

> Basen (ja nie lubię, sama nie pójdzie) czy może karnet na aerobic jej wykupić?

 

Sam sobie kup karnet na aerobik, sadysto. ;)

Basen byłby najlepszy, szkoda że nie lubisz. Nie męczy stawów jak bieganie, trudno sobie krzywdę zrobić, prostuje plecy, samo dobro.

Ja tu widzę problem nie w Twojej kobiecie lecz w Tobie, zmuś się do basenu. :)

 

A tak poza tym to nie ma obowiązku ruchu, niektórzy mają taką przemianę materii, że nie tyją i już.

Bylimy na wakacjach (krótkich ale zawsze) na pojezierzu brodnickim.

 

Żona praktycznie bez przerwy pływała, do tego humory nam się mocno poprawiły. I kondycja pewnie też.

 

Ten karnet na basen to kupię, może nawet dwa to poświęcę się do licha...Ja ważę stale 58-63 kilo (180cm mam), nigdy nie przejmuję się tym, co jem (byle dużo i tłusto plus piwo).

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.