Skocz do zawartości
IGNORED

Duże, improwizujące składy


pavbaranov

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie.

Skoro już założyłem wątek o małych, to... czas na duże. Może pod wpływem wczorajszego, jakże genialnego koncertu Resonance. Zatem - co cenicie, co uważacie za godne poznania? Umówmy się, że duży skład, to przynajmniej oktet.

Moje typy to:

Resonance - ale to będzie dostępne dopiero w przyszłym roku

Peter Brotzmann Tentet (i okolice, czyli od oktetu wzwyż).

Teritory Band

różne składy Cecila Taylora z workshopów w RFN, najczęściej dostępne na FMP

Anthony Braxton Creative Orchestra

A z lżejszej muzyki Dave Holland Big Band oraz Andrew Hill.

Szczególne miejsce zajmuje nonet, który zmienił moje postrzeganie muzyki: Thomas Chapin Trio + Brass i jedynie jedna dostępna (niegdyś) ich płyta: Insomnia.

...moze nie do konca czysta improwizacja, i z tej lzejszej muzyki, to wieksze sklady grali rowniez tradycjonalisci jak Henderson, Mingus, nawet Shorter moze rowniez sie zalapac Art Ensamble of Chicago i Su Ra.

 

>pavbaranov

ale chodzi Tobie o przyklady, kiedy mamy duzy sklad i muzycy czesto graja wszyscy jednoczesnie, tak jak w orkiestrze, czy moze byc oktet, ale wszyscy na raz nie graja, tylko wlaczaja sie kiedy potrzeba??

Jak liczysz na przyklady typu Melancholy C.Taylora to ja nic wiecej nie dodam, ciekawy temat...

ABS>

Mi chodzi o to co słuchacie. Bynajmniej nie wyłącznie o muzykę "czysto improwizowaną". Naprawdę uwielbiam słuchać Wielkiego Klasycznego Jazzu. A skoro przy dużych składach, to poleciłbym XXX Suite Duke Ellingtona (za XXX wstawia się cokolwiek).

Chodzi mi o "wszystko". Duże składy, ciekawe wykorzystanie. Ot tyle.

 

AEC to około kwartet/kwinet, zatem nieco za małe. Sun Ra... konkrety proszę, bo tu baaaardzo różnie bywa. Przy ich okazji proszę również o wskazówki, czy ze względów technicznych nagrania nadają się do słuchania.

 

Melancholy? Geezaaa, jedna z moich ulubionych płyt.

Muzyka której do końca jeszcze nie ogarniam:-)):

Fred Frith & Ensemble Modern - Traffic Continues (Winter & Winter). Na pierwszy rzut oka muzyka na gitarę i orkiestrę.....ale nie. Przedziwne dźwięki z pogranicza muzyki poważnej i jazzu. Co ciekawe utwory 9-21 z adnotacją "for Tom Cora". Płyta z tych które mam nadzieję kiedyś zrozumie, choć i dziś mocno zaciekawia.

...do Ellingtona mozna smialo dokoptowac C.Basiego, G.Millera i caly swing, traci myszka, ja lubie, a pozniej Davis gral i przeciez pierwsze sukcesy odnosil z orkiestra Evansa, z bardziej wspolczesnych np.Murray grajacy Coltranea wydany na enja, taki wlasnie podobny do tych starych orkiestr...

o Sun Ra kiedys juz pytalem, nie znam go dobrze, natomiast AEC koncertowo gralo wieksze sklady, moze jeszcze inni cos dopisza...

U mnie Barry Guy i cykl nagrań z London Jazz Composers Orch.- mam Double Trouble oraz B.G. New Orch.-Oort-Entropy.

Muhal Richard Abrams-nagrania z The M.R.A. Orch.-posiadam "Blu blu blu" oraz "One line,two views".

Alexander von Schlippenbach- nagrania z Berlin Contemporary Jazz Orch. - mam z ECM.

Panowie.Jeśli dobrze zrozumiałem intencje założyciela wątku to Pawłowi chodziło nie o klasyczne big bandy gdzie grało sie zaaranżowaną muzykę a na jej tle improwizowali soliści ale o zespoły od nonetu wzwyż,w których odbywa się improwizacja zbiorowa.

Zainspirowany tym wątkiem zapuściłem sobie właśnie "Spontaneous" William Parker's Little Huey Creative Music Orchestra (uff, co za nazwa!). Do listy można wrzucić jeszcze Globe Unity Orchestra (to chyba projekt Von Schlippenbacha?), London Jazz Composer's Orchestra, Vienna Art Orchestra (dużo coś tych orkiestr), o Alanie Silvie przed chwilą już było, Willem Breuker Kollektief, Julius hemphill i David Murray coś trochę kojarzą mi się z jakimiś bigbandami, Sam Rivers (Rivbea), Carla Bley, no i oczywiście Horace Tapscott z Pan-Afrikan People's Arkestra.

Jako ciekawostkę dodam projekt-efemerydę Centipede "Septober Energy". Nie bardzo wiem czyj to był zamysł, Keitha Tippetta chyba. Rzecz na pograniczu jazzu i rocka, nie do końca udana, choć, o ile pamiętam Penguin Guide To Jazz bardzo sobie tę płytę ceni.

Pozdrawiam

>kolekcjoner

 

Jeśli chodzi o Italian Instabile Orch. to podobnie jak płyta Terronia prezentuje zwariowaną ale chyba jednak w znacznej mierze aranżowaną muzykę.

z rzeczy jeszcze nie wymienionych dorzucę parę ciekawych albumów, a przy okazji artystów:

 

JOHN COLTRANE 'ASCENSION' [impulse!, 1965] (jak to możliwe, że nie wymieniony? przecież tam gra ich 11!)

Rahsaan Roland Kirk 'Prepare Thyself to Deal With a Miracle' [Atlantic, 1972]

Sam Rivers 'Crystals' [impulse!, 1974] (już był, ale z Rivbea, a to jest inny projekt)

Steve Lacy + 16 'Itinerary' [hatART, 1990] (raczej rzadko kojarzony z dużymi składami, a to bardzo ciekawa płyta)

Satoko Fujii Orchestra 'Double Take' [Ewe, 1999] (orkiestra w wersji East i West)

 

Mingus? był! w drugim wpisie...

 

czy double-quartett to już duży skład? jeśli tak, to jeszcze... [wiadomo co :)]

 

jest jeszcze np. Henry Threadgill, ale jego akurat wolę z czasów, kiedy Circus nie przekraczał siedmiu muzyków :)

 

a czy np. Franek z większych jazz-rockowych projektów ('The Grand Wazoo' etc.) się łapie?

ABs i nie tylko>

Z całym szacunkiem dla Swingu - raczej nie o to mi chodzi. Zdecydowanie też nie o tych kilka dużych projektów Davisa z Evansem, czy Jonesem (to to samo), bowiem tutaj mamy orkiestrę grającą tło, oraz - niekiedy - improwizującego solistę.

 

To jeszcze jedno, w wątku tym pytanie: czego słuchacie w tego typu muzyce? Co Was zachwyca? Inspiruje? Intryguje? Czy co tam... ;)

>pavbaranov

przeciez wiem, ze nie chodzilo o swing..., a do zaproponowanych przez Ciebie nie za bardzo wiem co mozna bylo by dodac w tym kierunku, dyskusja warta rozwiniecia, stad chcialem podtrzymac temat i zachecic innych kolegow, sam chetnie poczytam...

 

...D.Douglas tez gral wieksze sklady, np. na Witness jest kilka duzych nazwisk, no ale to ta lzejsza odmiana ;-)

ABs>

Jeśli chodzi o Douglasa, to Witness po prostu nie lubię. Biorąc pod uwagę, że uprzednio nagrał coś takiego jak Sanctuary (trudno to uznać za duży skład mimo 8 na pokładzie, bo brzmi - choć w bardzo "pełny" sposób - to tak, jakby grane było przez jeden organizm, ale fakt - jest oktet, mieści się), to Witness jest przy tym malutkie. Zresztą w ogóle coś dziwnego moim zdaniem jest - wielu artystów z kręgu Zorna swoje najlepsze płyty nagrywało w latach 90, potem, włącznie z nim już nigdy nie dosięgło tego poziomu. A Sanctuary jest ok.

 

Przyznam też, bez bicia i szczerze, że przez długi czas, takich wielkich składów nie lubiłem. Kojarzyły mi się właśnie z muzyką, w której wyrastałem, jak Glenn Miller, którego nigdy miałem poważałem bardzo. Counta Basiego też wolałem z mniejszych składów pt. Kansas "cyferki". Duke? Cóż, z nim też był problem. Okres jungle traktowałem jako ówczesną muzykę do tańca. Takie disco ;) Dopiero po latach, kiedy posłuchałem Suit, doceniłem jego wartość. Potem już poszło wstecz, choć najbardziej cenię płytę bynajmniej nie jakąś bardzo starą, a tę, którą w latach 50 wrócił do łask, czyli koncert z Newport z genialnym solem Gonsalvesa. Gil Evans, był nazbyt ugładzony, a zatem Davis również (choć do dziś jedną z moich ulubionych płyt Milesa jest Miles Ahead). Wszystkie Hermany kompletnie nie ciekawiły. Nawet Goodman, którego bardzo cenię za sui generis awangardę końca lat 30, jakim było trio z Wilsonem i Krupą (wyłączywszy kwartet, gdy dołączał Hampton), a bebopowe feerie Buddy Richa jakoś też niezbyt wchodziły w moje uszy. W sumie - teraz po latach - jedynie większe składy Monka są dla mnie do strawienia, choć uważam, że jego zamysł przerósł możliwości i wrażliwość muzyków z nim grających.

Zawsze wolałem mniejsze składy.

Przełom nastąpił kilka, może kilkanaście ładnych lat temu za sprawą kilku nagrań Muhala, Butcha Morrisa, Neda Rothenberga i... jakże by inaczej w moim przypadku - pierwszej "orkiestrowej" płyty Braxtona jaką posiadłem, czyli London Jazz Composers Orchestra "Zurich Concerts". I zaskoczyło, jednakże obecnie jeśli chodzi o te większe składy najbardziej lubię gdzieś pomiędzy 9 a 12 osobowymi, gdzie materiał jest oparty o jakiś szkielet, zmieniany, czy niejako ponownie kostruowany podczas powstawania utworu. Świetny przykład, to Resonance Vandermarka, ale bodaj najlepszy (bo najlepiej znany) to brotzmannowski Tentet. Podobny ideał już przed laty zresztą był prezentowany przez różnego rodzaju Composers Orchestra, przy czym wg mnie, ideę tę najlepiej udało się urzeczywistnić Braxtonowi (np. świetna Anthony Braxton Orchestra Koln 1978), Globe Unity Orchestra, Spontaneous Music Orchestra, London Jazz Orchestra (np. koncerty zuryskie, które nb. warto sobie przypomnieć), różnym większym składom Cecile Taylora (Melancholy może nie jest najlepszym przykładem, ale to moja ulubiona jego płyta w większym zespole), no i last but not least "Butch" Morrisowi z ideą jego "comprovisation". Wbrew pozorom, całkiem nieźle niegdyś poszło też Zornowi z "game piece", choć to niekoniecznie jest/musi być jazz, a Cobry osobiście nie lubię, to zamysł - choć jak to najczęściej u Zorna ściągnięty - doceniam.

Nie lubię natomiast właśnie takich płyt jak choćby płyta D.Murraya poświęcona Coltrane'owi. Niby nagrana w oktecie, tylko nie wiadomo po jakiego grzyba. Równie dobrze mógłby ten materiał nagrać sam. Pewnie nawet ciekawiej by wyszło. Jeśli już przy jego oktecie, to zdecydowanie bardziej lubię wcześniejsze nagrania na Soul Note/Black Saint z okresu Picasso itp. (zresztą Murraya najbardziej lubię z wczesnego okresu).

A tu... cóż... wpisujcie Wasze typy, przecież nikogo w niczym nie ograniczam. Ważne, by skład był większy i muzyka była tam improwizowana. Nie bardzo też mi (co nie znaczy, że Wam) chodzi o nagrania: orkiestra + solista (stąd ten Davis mi tu nie pasi kompletnie).

Zatem... dawajcie, dawajcie....... Po długiej przerwie jestem ponownie chłonny jazzu.

Pozdrawiam - PB

...no nie, nie Mistrzu, po takim elaboracie coz mozna powiedziec??

oczywiscie mam nadzieje i pozwole sobie tutaj zmienic jednorazowo forme, Pawle czy mozesz kontynuowac temat? mianowicie, mnie bardzo interesowalo by twoje spojrzenie na projekt, ktory juz macie za soba, powiedziales o nim na pierwszym miejscu, Resonance...

Masz na mysli bardzo konkretna muzyke, o ktorej nikt nie wie, albo jej nie ogarnia, malo kto sie interesuje, a na pytanie ktore zadales "czego słuchacie w tego typu muzyce? Co Was zachwyca? Inspiruje? Intryguje? Czy co tam... ;)" nie ma przynajmniej dla mnie latwej odpowiedzi...

ABs>

O Resonance napiszę, jak tylko uporam się z terminowymi rzeczami. Bo warto i trzeba, a pewnie projekt przejdzie bez większego echa. No bo jak ;)

Dla nikogo nie ma żadnej łatwej odpowiedzi. Dlatego to "WSZYSTKO" jest tak fascynujące. Dlatego fascynuje muzyka i dlatego o niej tak trudno mówić (a nie dlatego, że "to ja tańczenie o kolorach").

"Nie lubię natomiast właśnie takich płyt jak choćby płyta D.Murraya poświęcona Coltrane'owi. Niby nagrana w oktecie, tylko nie wiadomo po jakiego grzyba. Równie dobrze mógłby ten materiał nagrać sam. Pewnie nawet ciekawiej by wyszło. Jeśli już przy jego oktecie, to zdecydowanie bardziej lubię wcześniejsze nagrania na Soul Note/Black Saint z okresu Picasso itp. (zresztą Murraya najbardziej lubię z wczesnego okresu)."

 

...no wlasnie ta plyta napatoczyla mi sie na haslo tego watku i octet, ale tutaj dla mnie zdarzyla sie sytuacja, ktora moze jest zaprzeczeniem Coltranea, tego co mowisz ze moglby Murray zagrac sam, a wyszlo i ja to slysze ze zagral wspaniale duzy sklad, taki big band w lekkiej tonacji z uproszczonymi elementami, no taki big band...

^pavbaranov

Nie miałem na myśli płyt Davisa z orkiestrą (a już na pewno z Jonesem), ale "Bitches Brew". Zdecydowanie więcej niż oktet i nie można powiedzieć, żeby Davis był tam solistą na tle:).

Pozdrawiam

..."wielu artystów z kręgu Zorna swoje najlepsze płyty nagrywało w latach 90, potem, włącznie z nim już nigdy nie dosięgło tego poziomu"

...rzeczywiscie moze nie chodzi o artystow, ktorzy podczepiaja sie do Zorna tylko o artystow do ktorych Zorn probuje dotrzec, albo z nimi zagrac...

eremita>

A BB to wielka płyta i poniekąd mieści się w temacie.

 

Przy okazji związanej z prośbami o podzieleniem się informacjami o Resonance. Wielokrotnie wpisuję na tym forum jakąś płytę na zasadzie: autor - tytuł płyty, czasem wytwórnia. I tyle. Trochę mało. Zatem propozycja do Was - jeśli chcecie, to piszcie, czy potrzebna w jakikolwiek sposób Wam jej "recenzja", ot kilka słów o płycie. Odpowiadając na Wasze życzenia będę miał przynajmniej pewność, że choćby do jednej osoby trafi :)

  • 7 miesięcy później...

Odświeżam wątek.Ostatni nabytek - "Globe Unity-40Years" Intakt.Potężna dawka swobodnie improwizowanej,orkiestrowej muzyki w wykonaniu kapeli A.v.Schlippenbacha,wydanie rocznicowe.

A kóż tu nie gra?wszyscy wielcy free!K.Wheeler,E.Parker,G.Dudek,G.Lewis,P.Rutherford,J.BishopP.Lytton i inni.

  • 1 rok później...

Wczoraj wpadła mi w ręce płyta big-bandu mało znanego basisty Saheba Sarbiba - Saheb Sarbib and His Multinational Big Band - Live at the Public Theater. Myślę, że miłośnikom Alana Silvy & CCO się spodoba.

There are only two kinds of music - good and bad.

- Duke Ellington -

  • 2 lata później...

When Elephants Dream Of Music - znakomite wydanie przez Gramavision płyty Bob'a Moses'a - kompozytora/aranżera, perkusisty i poety; artysty totalnego. Prawie trzydziesto-osobowy skład z magiczną muzyką utrzymaną w formie orkiestrowej z elementami free. Dużo improwizacji, atonalnych klimatów, a zarazem melodii nawiązujących do najznakomitszych tradycji modern jazzu spod znaku takich ikon jak Ch.Mingus, E.Dolphy, Don Cherry, Wadada Leo Smith, G.Evans, O.Coleman, J.Coltrane, M.Davis... Bardzo dojrzała muzyka, z niebanalną dawką humoru i nowymi pomysłami formy wielogłosowości i zwrotów rytmiczno-melodycznych. Najsłynniejsze nazwiska biorące udział w tym projekcie to m.in. Michael Formanek, David Friedman, Bill Frisell, Howard Johnson, Sheila Jordan, Lyle Mays, Steve Swallow, Nana Vasconcelos, Terumasa Hino...

 

Drugi duży składzik to wydanie nietuzinkowej firmy Label Bleu i płytka Steve Coleman'a and Five Elements - Lucidarium. Dziewiętnasto-osobowy skład i bezkompromisowa muzyka osadzona w ramach form nowego bopu z elementami free, rapu, funku i latynoskich skojarzeń. Następna świetna płyta z muzyką zaliczaną do tzw. To Die For... Nazwiska poszczególnych muzyków biorących udział w tym projekcie mówią same za siebie; jest m.in. Ravi Coltrane, Ralph Alessi, Mat Maneri, Craig Taborn, Drew Gress... plus cała reszta z ekipą wokalną: Jen Shyu, Kyoko Kitamura, Judith Berkson, Theo Bleckmann, Kokayi i Lorin Benedict.

 

5138SH96R3L._SL500_AA300_.jpg41C4AeWynhL._SL500_AA300_.jpg

Parker's Mood

Dodaję dwa Delmarki z 2007 roku. Pierwszy z nich to projekt saksofonisty Keefe Jacksona z dwunastoosobowym składem nazwanym Project Project i płytką zatytułowaną: Just Like This. Idiom freejazowego grania spod znaku AACM i porcja świetnej muzyki improwizowanej z dzisiejszej, chicagowskiej sceny jazzu i awangardy. Skład Project Project: Josh Berman-cornet, Jaimie Branch-trumpet & flugelhorn, Jeb Bishop-trombone, Nick Broste-trombone, Marc Unternahrer-tuba, James Falzone-clarinet, Guillermo Gregorio-alto sax & clarinet, Dave Rempis-alto & baritone sax, Jason Stein-bass clarinet, Keefe Jackson-tenor sax & bass clarinet, Anton Hatwitch-bass, Frank Rosaly-drums.

 

Drugi Delmark to wydanie koncertowe Kahil El'Zabar's Infinity Orchestra i płyta Transmigration. W rolach głównych: Kahil El'Zabar-leader & percussion, Ernest Dawkins-alto sax & percussion, Joseph Bowie-trombone & percussion plus trzydziestu dziewięciu muzyków francuskich i okolic. Muzyka na płycie to przede wszystkim jazz z elementami afrykańskimi sygnowany charakterem The Ethnic Heritage Ensemble, w pięknej big-bandowej oprawie, dodatkowo z francuskimi raperami i didżejami. Muzyka bardzo przystępna i energetyczna, jednym słowem: świetny koncert!

 

51VHzF79UFL._SL500_AA300_.jpg51L4Ji3vT6L._SL500_AA300_.jpg

 

Pozdr, M.

Parker's Mood

Exsploding Star Orchestra - Stars Have Shapes

 

Delmark, 2010

 

Ta płytka idealnie nadaje się do tego wątku. Dwunasto-osobowy skład w zbiorowej improwizacji. Forma narracji, dramaturgii, wypowiedzi i jak najbardziej sound tego projektu rozłożył mnie na łopatki! Elita chicagowskiej, młodej awangardy w projekcie budowy dzwięku świata włącznie z odgłosami przyrody brazylijskiej Amazonii. Niebywały klimat! Co jest niebywałe...??? Spokój płynący w tej muzyce i wyciszony, subtelny chaos przekazany w formie medytacyjnej...plus kilka melodycznych klimatów... Dyrektorem, kompozytorem i kreatorem konstrukcji elektryczno-akustycznej jest Rob Mazurek, nie wymagający przedstawienia. Zresztą cała ekipa to giganci: Nicole Mitchell, Jeb Bishop, Greg Ward, Jason Stein, Jason Adasiewicz, Josh Abrams, Matt Bauder, Matthew Lux, John Herndon, Mike Reed i word rocker Damon Locks. Nad projektem czuwał Duch John'a Coltrane'a...

 

Nagrań dokonano w czerwcu 2010 roku w Riverside Studio, Chicago / Inżynier: Tood A. Carter.

 

61rUbTST8SL._SL500_AA300_.jpg

Parker's Mood

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.