Skocz do zawartości
IGNORED

Chick Corea-czego unikać ? co świetne ?


rykuj

Rekomendowane odpowiedzi

Zapewne chodzi o CHICK COREA AKOUSTIC BAND, dla mnie jest to bardzo wartościowe wydawnictwo, bo standardy tam zawarte chłopaki zagrali po prostu brawurowo. Warto choćby przysłuchać się uważniej sekcji weckl-patitucci. Jasne - teraz tak wymiatają na 2 roku wydziału jazzu, ale zapewniam Cię , że 20 lat temu to brzmiało cholernie swieżo.

Co do electric bandu; obowiązkowo Time warp i Paint the world, czyli schyłkowy electric

Return to forever; Wszystko , dla mnie najlepsze jest Musicmagic, i 1 płyta z mewą.

jeśli chodzi o Ecm, to głownie płyty z Garym Burtonem

Wczesny chick sprzed return to forever w ogóle mnie nie porywa, można sobie darować

 

tyle na początek

"Wczesny chick sprzed return to forever w ogóle mnie nie porywa, można sobie darować"

 

hehe chyba nie tak - bezsens.

 

a to?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Rendezvous in New York

 

Niezły, aczkolwiek nie do końca równy album.

Preferuję CD1 z luźnymi wstawkami McFerrina.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Jak dla mnie Elektrik band to przedewszystkim pierwsza płyta i Paint the World. Oczywiście w zasadzie całość Return z koncertowym na czele. Wspomniany Time Warp (nie jest to elektric Band) Chick Corea Quartet.

Poleciłbym jeszcze My Spanish Heart, Origin i Acoustic Band wszystko. Do solowego nie dorosłem ;)

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Zgadza się ale dobrze, że mozna posłuchać tak innych form jazzowego fortepianu

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Chick to gigant, niestety... Możecie sobie na niego popluwać, drodzy koledzy, zamieszczać nieśmiertelne wpisy o tym, że Chick się skończył na "Kill 'em All", ale fakty są takie, że rewolucję "fusion" tak naprawdę przeprowadził nie Mistrz, tylko Uczniowie, wśród nich CC z Return to Forever ze Stanleyem Clarkiem i Lenny White'm na pokładzie. RTF w znakomitej formie (niestety bez White'a) dokumentuje wydawnictwo "RTF the Complete Concert". Inna sprawa, że ta muzyka nie wytrzymała próby czasu i została w zasadzie zapomniana: nikt tak dziś nie gra, mało kto się tym pasjonuje. Fusion lat 70-tych zabił jazzowy neoklasycyzm (Marsalis) i plumkanie spod znaku smooth jazz (Yellowjackets i podobni). W latach 90-tych publiczność jazzowa wróciła do słuchania muzyki bardziej "free" albo "nu-jazz" i o dokonaniach takich dinozaurów jak Corea pamiętają tylko tacy starcy jak ja...

 

A jest o czym pamiętać: młodszym adeptom jazzu polecam zainteresować się tym, co Chick nagrywał w latach 1975-1979: Leprechaun, Mad Hatter, My Spanish Heart... Nagrania z Burtonem to zupełnie inna jazda (ach ten koncert w Zabrzu w 1980 roku!), ale też warta zachodu.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-15924-100007137 1231634129_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

“That which can be asserted without evidence can be dismissed without evidence.” (Christopher Hitchens).

musze odwrocic zdanie, CC rzeczywiscie jest mistrzem, tylko z jakiej perspektywy spogladamy? zageszczajac sytuacje moze napewno pozostac w swiadomosci historycznej jazzu, jednak czy daleko mu do naszego Seiferta? Stanko nagral w 1973 roku Purple Sun i co?

Chick jakiego lubię najbardziej:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
  • 3 tygodnie później...
  • 4 miesiące później...
Gość BlueMax

(Konto usunięte)

Wróciłem do dyskografii 'dinozaura' Corei i przesłuchałem ostatnio sporo płyt, w tym większość wspomnianych. Jestem już przy końcu, czyli przy randezvous w NYC, które może jest średnią płytą, ale za to doskonałym podsumowaniem trochę rozstrzelonej kariery Corei. Po odświeżeniu wrażeń, myślę sobie, że jest to niewątpliwie gigant mainstreamu i pianista o błyskotliwej technice, która chyba jest jego największym atutem. Niestety jednak nie zawsze mam wrażenie, że Chick ma mi coś istotnego do przekazania. Pewnie dlatego tak ciężko przyswajam jego płyty solowe, bo przy takim graniu treść staje się wszystkim, a forma (prawie) niczym. I z tą treścią niestety u Chicka bywa różnie. Błyskotliwa technika i... pustka ? Może za mocny wniosek... Ale porównując Chicka z dwoma innymi żyjącymi gigantami jazzowego fortepianu, Hancockiem i Jarrettem, różnica jest taka, że tym ostatnim zwykle wiem o co chodzi i co mają do powiedzenia. Ale tu już wychodzimy poza kwestie czysto muzyczne i dochodzimy do tego kto jest jakim człowiekiem, co nosi w sercu i jakie to znajduje odzwierciedlenie w muzyce. Trudno zapominać o tym, że Corea jest scjentologiem, co nie najlepiej o nim świadczy przede wszystkim intelektualnie, choć duchowo oczywiście też. Nie chcę w to wchodzić głębiej, ale trudno też o tym nie pamiętać, bo ma to (ostatnio) bezpośredni wpływ na jego twórczość i karierę. W każdym razie jego scjentologiczna płyta 'The Ultimate Adventure' jest beznadziejna...

 

Podsumowując: muzyki Corei można słuchać z dużą przyjemnością, ale trudno ją pokochać (przynajmniej mi), niezbyt często fascynuje (przynajmniej mnie), za to często jest tylko błyskotką. Może też dlatego Chick nie ma tylu hardcorowych fanów co Jarrett. W pewnym sensie polskim odpowiednikiem Chicka jest dla mnie Możdżer - bardzo zdolny pianista, który nie zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia w muzyce, stąd chyba to rozdrabnianie się u jednego i drugiego, próba robienia wszystkiego i kłopoty z muzyczną treścią.

 

Tyle moich wrażeń, z którymi każdy ma prawo się nie zgodzić :)

 

pozdr.

  • 2 tygodnie później...

Mam inne zdanie na temat C. Corei. Jego twórczośc się nie skończyła w któryms tam momencie. Nagrał dużo płyt i miał rózne okresy. Jest artysta bardzo płodnym i twórczym. Nie tworzy ciągle tego samego jak np. mistrz Jarrett, który swoją natchniona muzykę gra ciągle od dziesięcioleci podobnie.

Bardzo lubię Jarretta i nie mam mu tego za złe ale doceniam tez różnorodnośc Chicka i cenię jego płyty sprzed Return to forever jak i te aż do dzisiaj. Oczywiście w tak dużej ich ilości jak i różnorodności są lepsze i gorsze albo raczej takie które mi bardziej odpowiadają jak i te mniej lubiane. Dla mnie najlepsze to : wczesne wszystkie do roku 71, Return to Forever, Light as a Feather, Hymn of 7th Galaxy, My Spanish heart, Romantic Warrior, Madhatter, płyty na ECM, Akoustic Band. No i wpadła mi w ręce Ultimate Adventure i podoba mi się.

The Ultimate Adventure to plyta wielkiej urody,ale polecam również zapis dvd,coś fantastycznego.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Corea u Davisa musiał grać na elektrycznym pianie, które jako instrument mogło służyć tylko do robienia plam dźwiękowych. Jednakże było to niezapomniane, bo przedtem niczego takiego nie było.

 

Ma rację BlueMax, że u CC przerost formy. Przerabiałem wszystkie jego płyty w swoim czasie, obecnie to już tylko wspomnienia.

 

Wypalanie się artysty jest chyba naturalnym procesem. Dzieło trwa w odbiorcach.

 

Frank:

The Ultimate Adventure poza tym, że jest dobrą produkcją - a i pewnie artystycznie niewiele można zarzucić, po prostu nudzi. Niektórych razi ideologia, ale to chyba bez znaczenia czym się podładowuje muzyk. CC to nie Leni Riefenstahl.

  • 1 rok później...

To ja jeszcze powrócę do tego porzuconego tematu :)

 

Dla mnie Chick jest rzadkim przypadkiem muzyka kompletnego: rewelacyjna technika pianistyczna, wrodzony zmysł improwizatorski, inwencja twórcza i kompozytorski warsztat pozwalający na samodzielne operowanie zróżnicowanymi aparatami wykonawczymi. Kupuję wszystkie jego muzyczne wcielenia (no prawie wszystkie, bo Mozartowskie wycieczki jednak nie przekonują).

 

Chick czegokolwiek by się nie podjął wychodzi z tego kawał interesującej muzy. Nie powiem, abym należał do entuzjastów free jazzu czy muzyki awangardowej z lat 60. Jednak i w tych aleatoryczno-sonorystycznych elukubracjach dźwiękowych można dokonać wartościowania i dostrzec znaczące różnice ujęcia ogólnej idei muzycznego chaosu. O ile prezentacje Ornette'a Colemana (włącznie ze słynnym „Free Jazz - A Collective Improvisation”) wydają mi się strasznie toporne, mało wysublimowane brzmieniowo i zupełnie nieczytelne pod względem formalnym (chodzi o rozkład napięć, tok narracji), to nagrania Chicka dokonane na przełomie lat 60./70. z kwartetem Circle frapują bogactwem pomysłów kolorystycznych i logiką rozmieszczenia punktów kulminacyjnych. Jest tu i finezja, i smak, muzycy w większym stopniu, bardziej świadomie podejmują ze sobą dialog. Wszystko to sprawia, że takich nagrań mógłby pozazdrościć niejeden tzw. poważny kompozytor awangardowy z lat panowania sonoryzmu, a Chick wraz z Braxtonem, Hollandem i Altschulem robiliby w swoim czasie prawdziwą furorę na „Warszawskiej Jesieni”. Oczywiście, nie jest to muzyka łatwa, poza zjawiskiem improwizacji nie ma nic wspólnego z jazzem, i pewnie dlatego nie znajduje zbyt wielu słuchaczy.

 

Z równym zainteresowaniem odbieram jego jazz-rockowe działania z RTF, duety m.in. z Burtonem (listę wymienionych pozycji trzeba koniecznie uzupełnić o dwupłytowy album z 2008 roku „The New Crystal Silence”) i McFerrinem (chyba nie pojawiła się w tym wątku genialna płyta „Play”), tria i kwartety (elektryczne i akustyczne), kompozycje na styku tzw. muzyki poważnej z jazzem (trzeba to chyba zakwalifikować do tzw. Third Stream) m.in. wspomniany „The Mad Hatter” (z odniesieniami do kwartetów smyczkowych Bartóka, „Historii żołnierza” Strawińskiego, a w inicjalnym utworze „The Woods” widzę nawet dalekie odniesienia do sceny wschodu słońca i budzenia się przyrody do życia otwierającej trzecią część baletu „Daphnis et Chloe” Ravela) , „Voyage” (ze Stevem Kujala, przywodzący miejscami Poulencowskie klimaty), „Septet”, „Lyric Suite”, czy „Piano Concerto No. 1”.

 

Wbrew pozorom, nie tak często muzycy jazzowi nawiązują prawdziwy muzyczny dialog podczas improwizacji. Najpopularniejsza metoda improwizowania polega chyba jednak na zbiorowej prezentacji tematu i „odpytywaniu” ;) kolejnych muzyków z solówek. Kiedy obserwuje się spontaniczne muzyczne zabawy Chicka np. z McFerrinem, czy w duetach fortepianowych z Hancockiem albo Hiromi, serce rośnie jak jeden od drugiego przejmuje pomysły, na gorąco je przetwarza i odbija pałeczkę w drugą stronę. Czasem dziw bierze, że taka muzyczna rozmowa jest w ogóle możliwa. Wymaga to jednak znakomitego słuchu muzycznego, organicznego zrośnięcia z intrumentem (co w głowie to natychmiast pod palcami), inteligencji muzycznej, inwencji twórczej, szerokich horyzontów stylistycznych (wykraczających poza jazz i blues). Corea ma szczęście posiadać wszystkie te cechy i pewnie dlatego jest takim nietuzinkowym artystą.

 

Kolega BlueMax odbiera muzykę Chicka jako pusty popis wirtuozerii. Oczywiście, ma prawo do takiej oceny. Ja widzę to całkiem odwrotnie. Postrzegam twórczość Chicka jako muzykę pełną treści i bardzo zróżnicowaną stylistycznie i wyrazowo. Według mnie jest to swoiste antidotum na jazzową rutynę, nazywaną niekiedy The Berklee Syndrome, a polegającą na prezentacji pustego popisu biegłości technicznej po wyuczonych skalach i riffach.

 

W jednym jednak zgodzę się z BlueMaxem. Mnie także boli w wizerunku Corei jego aktywna działalność w scjentologicznej sekcie. Według Ala di Meoli, odejście Stanleya Clarke’a z Kościoła Scjentologicznego (w wyniku doznanego rozczarowania) w 1977 roku było jedną z głównych przyczyn nagłego, niespodziewanego rozpadu Return to Forever, gdyż Corea bardzo fanatycznie podchodził wówczas do tej kwestii i nie mógł wybaczyć koledze światopoglądowej zdrady. To "ciemna strona mocy", ale takiemu muzycznemu geniuszowi jak Chick nawet to jestem w stanie wybaczyć. :)

ktoś może wie jak się nazywa syntetyzator z crystal silence(z płyty return to forever)?To jakiś fender rhodes? Ja najbardziej cenie płyty solowe,duety fort. i return to forever, chociaż uważam że czasami muzyka była nie dopracowana(np.2 storna LP romantic warrior). Załuje że go dopadli scjentolodzy, właśnie romantic warrior była zadedykowana Hubbardowi (nie Freddiemu, tylko założycielowi kościoła scjentologów), inni muzycy zwłaszcza w tamtym okresie mieli dość tej papki...

 

Nie zgadzam się z opinią ABs-a, Herbie i Chick stworzyli bardzo dużą ciekawej i unikatowej muzyki, chociaż jedno musze przyznać - u Milesa nigdy nie ma fragmentu ktory by mnie irytował, a w fusionowym RetToFor jest pełno fragmentów przy których mam ochote zciszyć muzyke, tak samo w Mahavishnu Orchestra czy weather report od Zawinula i Shortera. Hancock to troche inna sprawa, szybko poszedł w funk, a 3 plyty fusion (mwandishi,crossings,sextant) są bardzo dobre. A od lat 80 forma wszystkich muzyków jest mieszana, raz coś wyjdzie, raz jakaś wpadka...

A od lat 80 forma wszystkich muzyków jest mieszana, raz coś wyjdzie, raz jakaś wpadka...

Jasne, nawet muzyczni geniusze (włącznie z Milesem ;)) nie są boskimi, niezniszczalnymi automatami do tworzenia i nie wysypują z rękawa non-stop samych diamentów. Każdy z nich w różnych okresach swojej działalności artystycznej zalicza momenty wzlotów i upadków (to całkiem naturalny proces). Problem polega chyba na tym, że dzisiaj dokumentuje się niemal wszystkie większe koncerty i muzycy (związani kontraktami, chęcią zarobku) mają coraz mniejszy wpływ na selekcję materiału, który ukaże się na płytach typu "live recording".

 

Z drugiej strony, w historii muzyki znamy sporo kompozytorów, którzy przez całe życie ciężko zasuwali pisząc opery, balety, symfonie, a dzisiaj są znani z jednego lub dwóch hitów (np. Paul Dukas i jego "Uczeń czarnoksiężnika"). W dorobku fonograficznym Chicka, obejmującym niemal 100 albumów sygnowanych jego nazwiskiem i kilkadziesiąt w charakterze sidemana, mógłbym śmiało wytypować ze 40, które uważam za wybitne, za takie, które przejdą do historii. Niewielu jazzmanów może poszczycić się taką liczbą pomnikowych albumów.

 

Tomaszu, mam do Ciebie pytanko :)

 

Od paru już lat szukam zupełnie unikatowego, solowego albumu Chicka (tak dla uzupełnienia kolekcji i z czystej ciekawości) nagranego w październiku 1978 roku w siedzibie fundacji Delphi (tej scjentologicznej ;)) w stanie Oregon. Z tego co się orientuję, trzy LP "Delphi I, II & III" (Polydor PD 1-6208 i PD 2-6334) nie były jak dotąd zdigitalizowane. Udało mi się w necie odsłuchać jedynie zripowaną w słabej jakości Jedynkę. Cóż, jest to z pewnością jedna z tych słabszych, trochę wymuszonych i mało przekonujących płyt Chicka. Ja jednak byłbym ciekaw przede wszystkim utworu zatytułowanego "Concerto flamenco" zamieszczonego na krążku "Delphi 2&3". Czy znasz może jakieś namiary, dojścia do tego albumu?

 

ktoś może wie jak się nazywa syntetyzator z crystal silence(z płyty return to forever)?To jakiś fender rhodes?

Na moje, to będą Fender Rhodes (czyli nie syntezator lecz electric piano - instrument elektroakustyczny).

  • 3 lata później...

Bardzo lubię większość projektów w trio, chociaż wybrane kwartety i większe składy też są genialne w swoim stylu. Najmniej przekonują mnie rzeczy z Return to Forever i smooth jazz dla GRP (oprócz Akoustic Band), chociaż i tam jest kilka fajnych chwil. Powiedziałbym, że klasyczny Corea'owski fusion nie broni się dziś i nie mogę tego już niestety słuchać. Z prawie pięćdziesięciu płyt Corei jakie posiadam, wytypowałem lekko ponad dwadzieścia, do których zawsze chętnie powrócę: zostają jeszcze duety z Burtonem, My Spanish Heart, Three Quartets... i cały szereg innych nagrań włącznie z klasycznymi projektami, które jak najbardziej cenię, jednak nie mam już ciśnienia, żeby je zestawiać z moimi poniższymi typami.

 

41N1R8W67DL._AA160_.jpgR-150-2733371-1366095850-7515.jpeg412sBDRhXlL._AA160_.jpgR-150-1160612-1197114485.jpeg41SGAqDsioL._AA160_.jpg414MlyD%2BFIL._AA160_.jpg510kixvYUqL._AA160_.jpgR-150-1242174-1406132911-2653.jpeg51LABd29koL._AA160_.jpg51nH5sSZmHL._AA160_.jpg51a0SFdkWgL._AA160_.jpg51KsmL2Xy0L._AA160_.jpg41PC7CA50RL._AA160_.jpg61vxNmrDk6L._AA160_.jpg51cVJV2b0qL._AA160_.jpg51boBMHfy7L._AA160_.jpg51y9m4XwZxL._AA160_.jpg412NkowaodL._AA160_.jpg416SAJA8MCL._AA160_.jpg41Tb5arZwmL._AA160_.jpg51T5XlTxsjL._AA160_.jpg51L6%2BwXy2zL._AA160_.jpg

Parker's Mood

Znam, mam ją, ale nie słuchałem wieki całe i nie pamiętam - o ile sobie przypominam, to panuje tam klimat około zappowski i jazzu na tej płycie jak na lekarstwo, poza może Humpty Dumpty, którą to wersję i tak wolę w trio z Akoustic Band z Patituccim i Wecklem, za którym to też w sumie nie przepadam, chociaż to jak najbardziej wielki i przesprawny drummer!

Po prostu ta muzyka miała już swój czas u mnie i nie obroniła się. Dziś pewnie rządzą mną trochę inne priorytety, co nie znaczy absolutnie, że ta muzyka jest słaba czy też mało wartościowa.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

... i jeszcze wersja wczesna Akoustic Band >

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.