Skocz do zawartości
IGNORED

Roger Waters - broni się po latach ?


rykuj

Rekomendowane odpowiedzi

Ścianę też zrobił w 90% sam.

Bardzo wątpię.

"... Mój pogląd na islam jest taki, że NIE jest to tak naprawdę religia. Według mnie jest to totalitarna ideologia polityczna z elementami religii..." ---- WWW.EUROISLAM.PL

Ścianę też zrobił w 90% sam.

Znaczy, że napisał tekst i nutki w 90 % ?

Też wątpie,że tyle sam zrobił

Ewentualnie proszę o źródło twoich informacji.

Ty -- wódkę za wódką w bufecie...

Oczami po sali drewnianej -- i serce ci wali (Czy pamiętasz?)

Przecież wiadomo, że Waters miał przygotowany materiał na dwie płyty (dwa concept albumy).

Zdecydował się na The Wall zaprezentować jedną ze swoich historii, a druga została wykorzystana na jego późniejszej płycie solowej: The Pros and Cons... Oczywiście w aranżacji brał też udział Bob Ezrin, ale cały materiał wyjściowy to pomysł Watersa. Minimalny udział miał David Gilmour, który został na płycie wymieniony jako współkompozytor Comfortably Numb oraz Run Like Hell.

Wkład Masona i Wrighta był zerowy i ograniczył się jedynie do odegrania swoich partii w studiu i później na koncertach.

Zresztą Waters był wtedy mocno skłócony z Wrightem i podczas nagrywania The Wall dążył do usunięcia go z zespołu.

Wystarczy posłuchać "Pros..." żeby się zorientować że koledzy mieli wpływ nawet na powstanie " The Final Cut" nie mówiąc już o "Ścianie". Oczywiście że trzon był autorstwa Watersa, ale to nie wszystko. Dla mnie na "Pros..." wyraźnie słychać brak kolegów z zespołu - ta płyta jest taka chuda, i przyznasz że już zupełnie nie brzmi jak Pink Floyd - co nie znaczy że jest zła. "The Wall" to płyta na której Waters musiał jeszcze iść na kompromis z kolegami i udział rozdzieliłbym po 50% Waters - koledzy.

"... Mój pogląd na islam jest taki, że NIE jest to tak naprawdę religia. Według mnie jest to totalitarna ideologia polityczna z elementami religii..." ---- WWW.EUROISLAM.PL

To sobie poczytaj biografię Pink Floydów, Jest sporo książek, w których nawet sami pozostali muzycy przyznają, że nie mieli żadnego wkładu w tę płytę (oprócz śladowego Gilmoura).

Podobnie było z Animals.

Natomiast to, że Pros and Cons of Hitch Hiking brzmi zupełnie inaczej i do pięt nie dorasta The Wall

to skutek słabszego materiału muzycznego, gorzej odegranego i zaaranżowanego.

O tym jak bardzo The Wall można nazwać solowym projektem Rogera Watersa dość łatwo przekonujemy się słuchając 2 CD (dołączonymi do do boxu zawierającymi demo utworów). Część fragmentów brzmi potem np. na Final Cut gdzie pozostali członkowie PF zostali sprowadzeni jeszcze bardziej do roli muzyków sesyjnych.

Waters musiał jeszcze iść na kompromis z kolegami i udział rozdzieliłbym po 50% Waters - koledzy

 

Zgodze sie, jezeli przyjmniemy ze te 50% Watersa to kompozycje, teksty i aranżacje a 50% reszty zespołu to wirtuozerskie odegranie swoich parti ;)

 

A tak swoja droga to dziwia mnie pojawiające się jeszcze dywagacje na takie tematy, dla mojego dziecka sa to fakty ... powszechnie znane.

A tak swoja droga to dziwia mnie pojawiające się jeszcze dywagacje na takie tematy, dla mojego dziecka sa to fakty ... powszechnie znane.

 

Mnie też to dziwi. O takiej kultowej grupie, jeśli się nią interesujemy, powinniśmy podstawowe rzeczy wiedzieć. Poza tym jeśli ktoś czyta o faktach, to zamiast pisać "wątpię" powinien sobie zadać minimum trudu, aby sprawdzić te informacje, tym bardziej że można je znaleźć bez problemu nawet w necie.

Można procenty różnie rozpisać 5 % czy 10 % może to być i ten 1 %. W grupie Waters chciał dominować , jednocześnie grupa w mniejszym bądź większym stopniu wpływała na jego twórczość co nie zmienia faktu że jedyne co uległo zmianie po odejściu z Floydów to kręcenie się wokół własnego ego i brak własnie bodźca do stworzenia czegoś większego niż będąc członkiem floydów .

Utwór Comfortably Numb to najdoskonalszy przykład na to że do absolutu Waters potrzebował wpływu innych , niestety woli własne ego , szkoda gdyby to akceptował mielibyśmy wybitniejsze dzieła od ściany .

Lubię album piwny 0,5 :) czyli Medlle 2 wybitne utwory i dziwne zapchaj dziury .

Zawsze mnie zastanawiał ich fenomen w grupie stworzyli kultowe dzieła osobno jedynie dobre . Jako grupa byli całością i większy mieli dar do tworzenia niż samych umiejętności grania ale to dzięki temu stworzyli coś niepowtarzalnego nie do podrobienia bo nie opierało się to na schematach ( tego już nie można powiedzieć o samym Watersie ) .

w grupie stworzyli kultowe dzieła osobno jedynie dobre

 

Tak samo było w innych kultowych supergrupach - płyty solowe nigdy nie były tak dobre jak te "zespołowe".

Dla mnie wyjątkiem jest twórczość Steve'a Hacketta i jego (niektóre) płyty solowe, które uważam za lepsze niż późniejsze dokonania Genesis (mowa o tych już bardziej komercyjnych).

3 pierwsze to prawdziwe perły, ale również Till We Have Faces, czy Darktown też są znakomite.

 

kręcenie się wokół własnego ego i brak własnie bodźca do stworzenia czegoś większego niż będąc członkiem floydów .

 

I to jest odpowiedź na pytanie zawarte w wątku.

Dorobek Watersa właściwie sprowadza się do 3 płyt: Pros and Cons..., Radio KAOS i Amused to Death,

z których pierwsza jest bardzo przeciętna, druga nieco lepsza, a ostatnia najlepsza, jednak i tak nie dorównuje dziełom Floydów. Dziwi mnie trochę, że niektórzy Amused wychwalają pod niebiosa, podczas gdy dla mnie jest przydługa, momentami nudna i trochę (jak zwykle) przegadana.

Reansumując wolę pierwsze płyty solowe Gilmoura i Wrighta od każdej Watersa, bo po prostu są muzycznie lepsze.

 

P.S. Najlepszymi solowymi płytami Watersa są: Animals, The Wall i Final Cut. ;-)

Zbawienne dla Floydów była melodyjność gitary Gilmoura i mimo wielkości płyt które podałeś jako wielkie dokonania Watersa dzięki temu wpływowi są Wielkie . Zupełnie osobiście uważam że gdyby ten wpływ był jeszcze większy te płyty mogły by być mniej patetyczne , teatralne , podniosłe a być bliżej ........... muzyki jak ,, comfortably numb '' z najlepszą rockową partią solową która nawet z płyty niemal dorównuje klimatowi arcydzieł koncertowych Gary Moora .

Reansumując wolę pierwsze płyty solowe Gilmoura i Wrighta od każdej Watersa, bo po prostu są muzycznie lepsze.

 

 

Też bardziej lubiłem Gilmoura od Watersa... pamiętam też moment premiery Wet Dream w moim prywatnym młodzieńczym życiu, który zbiegł się z innym, bardzo ważnym wydarzeniem w historii świata. Byłem zachwycony płytą Wrighta, którą do dziś będę kojarzył właśnie z tym momentem, tą chwilą i miejscem, w którym to się wydarzyło.

Waters był dla mnie za bardzo dramatyczny i martyrologiczny... permanentny smutek, płacz i śmierć... zresztą on sam wyglądał jak śmierć z tą swoją wiecznie smutną miną... abstrahując już zupełnie od martyrologii muzycznej Floydów.

Parker's Mood

Zawsze mnie zastanawiał ich fenomen w grupie stworzyli kultowe dzieła osobno jedynie dobre . Jako grupa byli całością i większy mieli dar do tworzenia niż samych umiejętności grania ale to dzięki temu stworzyli coś niepowtarzalnego nie do podrobienia bo nie opierało się to na schematach ( tego już nie można powiedzieć o samym Watersie ) .

 

I właśnie o tym piszę w kontekście udziału Członków :) w tworzeniu Ściany - Waters przyniósł szkielet kompozycji i całej płyty, a dalej z zespołem obłożyli to wszystko "mięsem". Stąd moje 50/50%. Gdyby było inaczej mielibyśmy płytę podobną do "Pros..."

Mam jeszcze drugi argument - druga solowa płyta Gilmoura - jest tam masa muzycznych zagrywek pobrzmiewających jak z "The Wall".

 

A co Panowie mówią w wywiadach to mnie mało obchodzi - szczególnie Waters który był masakrycznie egocentryczny.

"... Mój pogląd na islam jest taki, że NIE jest to tak naprawdę religia. Według mnie jest to totalitarna ideologia polityczna z elementami religii..." ---- WWW.EUROISLAM.PL

Prons jest świetne ,ale na swoich własnych prawach.Musi być słuchane jednym ciągiem z oddaniem się muzyce,wyrwane kawałki,czy przelecenie po łebkach nie broni się w żadnym wypadku.I niesamowity Clapton.Trzeba mieć klasę ,by będąc "megastar" tak się wtopić w płytę,a jednocześnie dac tyle z siebie .Bez tej gitary ,której prawie nie ma, płyta była by połowa tego co jest

DIY to przyjemność grzebania w sprzętach.

Waters przyniósł szkielet kompozycji i całej płyty, a dalej z zespołem obłożyli to wszystko "mięsem". Stąd moje 50/50%.

 

Waters przyniósł szkielet i obrabiał go z Ezrinem, a Mason i Wright tylko przyszli "na gotowe" i dołożyli to mięso w postaci odegrania w całości skompowanego materiału. Tylko Gilmour miał śladowy wkład w płytę. Nie ma mowy o żadnym fifty-fifty. ;-)

 

A tutaj udało mi się znaleźć w necie kilka ciekawostek z okresu tworzenia albumu:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Gość jamówię

(Konto usunięte)

 

 

 

Dorobek Watersa właściwie sprowadza się do 3 płyt: Pros and Cons..., Radio KAOS i Amused to Death,

z których pierwsza jest bardzo przeciętna, druga nieco lepsza, a ostatnia najlepsza, jednak i tak nie dorównuje dziełom Floydów. Dziwi mnie trochę, że niektórzy Amused wychwalają pod niebiosa, podczas gdy dla mnie jest przydługa, momentami nudna i trochę (jak zwykle) przegadana.

Reansumując wolę pierwsze płyty solowe Gilmoura i Wrighta od każdej Watersa, bo po prostu są muzycznie lepsze.

 

P.S. Najlepszymi solowymi płytami Watersa są: Animals, The Wall i Final Cut. ;-)

Jak mówił pewien mały generał w Rozmowach Kontrolowanych:Trafiliście w sedno tarczy:)

Nic dodać nic ująć zgadzam się w 100% i także nie rozumiem i nigdy nie rozumiałem histerii wokół Amused to Death

Waters przyniósł szkielet i obrabiał go z Ezrinem, a Mason i Wright tylko przyszli "na gotowe" i dołożyli to mięso w postaci odegrania w całości skompowanego materiału. Tylko Gilmour miał śladowy wkład w płytę. Nie ma mowy o żadnym fifty-fifty. ;-)

 

A tutaj udało mi się znaleźć w necie kilka ciekawostek z okresu tworzenia albumu:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

O, już prędzej się zgodzę że Ezrin miał duży wpływ w powstanie płyty niż że to Waters zrobił 90%. Co do wypowiedzi muzyków to myślę że dotyczą one bardziej ogólnie pojętych kompozycji a nie np wielu smaczków które wynikały z tego że na płycie grał taki zespół (wybitny, z 10-o letnim stażem i doświadczeniem) a nie inny. Weźmy takie "Goodbye Blue Sky" - typowa ballada Watersa - ale bez paru akordów Wrighta na analogowych syntezatorach utwór miałby inny charakter. Poza tym nie bardzo widzę innego muzyka z tamtych czazsów który zrobiłby to tak jak Wright.

 

Co do wypowiedzi muzyków - ta płyta i historia jej powstania obrosła już takim kultem, że mogą być one bardzo podkoloryzowane.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

"... Mój pogląd na islam jest taki, że NIE jest to tak naprawdę religia. Według mnie jest to totalitarna ideologia polityczna z elementami religii..." ---- WWW.EUROISLAM.PL

Może wyda się to Wam dziwne ale bardzo sobie cenię ... Richarda Wrighta. Mam wrażenie że jest totalnie niedoceniony (podobnie jak Greg Lake w ELP) a myślę że to właśnie jego gra sprawia że lubimy Floydów ...

Może właśnie jego zabrakło na solowych płytach Watersa - bardziej niż Gilmoura.

Yodzisław - widzę, że bronisz jak lew PF jako spójnej grupy, która razem stworzyła arcydzieło, ale w rzeczywistości ta płyta powstawała w bardzo złym klimacie i tylko geniusz kompozytorski Watersa oraz aranżacyjny Boba Ezrina zapewniły sukces.

Ileż wspaniałych płyt powstało w atmosferze rozłamu i wewnętrznych konfliktów w zespole, np. Genesis - The Lamb Lies Down On Broadway, czy Black Sabbath - Sabotage.

Klawisze Wrighta oczywiście są piękne i jego gra też była charakterystyczna, ale gdyby Waters miał skorzystać z usług kogoś innego, to zapewniam Cię, że ten ktoś bez problemu skopiowałby podobne brzmienie,

a być może dodałby coś innego - magicznego.

Słyszałeś współczesny zespół grający utwory PF - Brit Floyd?

Zobacz sobie na Youtube ich koncert z Liverpoolu z 2011 r. Momentami grają lepiej, a np. lepszej solówki gitarowej na koncercie w Time nigdy nie słyszałem w oryginalnym wykonaniu, tak samo jak wokalizy w The Great Gig in the Sky.

Wypowiedzi muzyków podkoloryzowane? Nie rozśmieszaj mnie. ;-)

W jakim celu mieliby umniejszać swój wkład w nagranie płyty?

 

Mam wrażenie że jest totalnie niedoceniony (podobnie jak Greg Lake w ELP)

 

Greg Lake niedoceniany?

Pierwszy słyszę coś takiego.

W okresie działalności zespołu wszyscy muzycy mieli mniej więcej tyle samo do powiedzenia.

To, że liderem był Emerson nie miało wpływu na status quo całego zespołu.

Klawisze Wrighta oczywiście są piękne i jego gra też była charakterystyczna, ale gdyby Waters miał skorzystać z usług kogoś innego, to zapewniam Cię, że ten ktoś bez problemu skopiowałby podobne brzmienie,

 

Tu mnie trochę nie rozumiesz - w rocku, muzyce zespołowej "gra" muzyka jest często tożsama z aranżacją, a nawet elementami kompozycji. Tak więc nie chodzi o to żeby znaleźć muzyka który zagra "Goodbye Blue Sky" jak Wright, ale żeby wymyśleć żeby zagrać coś w taki sposób (jego moog w tym utworze jest genialny i b.prosty).

Wyobrażasz sobie The Rolling Stones bez gitary Richardsa? Jego styl gry-aranżacji jest niepowtarzalny.

 

Może wyda się to Wam dziwne ale bardzo sobie cenię ... Richarda Wrighta. Mam wrażenie że jest totalnie niedoceniony (podobnie jak Greg Lake w ELP) a myślę że to właśnie jego gra sprawia że lubimy Floydów ...

Może właśnie jego zabrakło na solowych płytach Watersa - bardziej niż Gilmoura.

 

Uważam że jest b.niedoceniony - zrobił małą rewolucję, wprowadził barwę instrumentów klawiszowych do ogólnie rozumianej muzyki rockowej i popularnej. Wcześniej klawisze to był instrument dynamiczny, artykulacyjny albo tworzył efekty dźwiękowe. Right zaczął ich używać do tworzenia barwy, nastroju, jak smyczki w muzyce impresjonistycznej ("Welcome To The Machine" to majstersztyk w tej kwestii). Później, w latach 80', stało się to powszechne i trwa do dziś.

 

W ogóle uważam że PF wprowadzili "impresjonizm" do rocka, chociaż ceni się ich jako jedną z największych grup progrockowych swoich czasów. Moim zdaniem byli czymś więcej i dlatego są tak popularni do dziś.

"... Mój pogląd na islam jest taki, że NIE jest to tak naprawdę religia. Według mnie jest to totalitarna ideologia polityczna z elementami religii..." ---- WWW.EUROISLAM.PL

W ogóle uważam że PF wprowadzili "impresjonizm" do rocka, chociaż ceni się ich jako jedną z największych grup progrockowych swoich czasów. Moim zdaniem byli czymś więcej i dlatego są tak popularni do dziś.

 

A tutaj pełna zgoda. :)

Żadnego impresjonizmu nie wprowadzili, a Wright żadnej rewolucji również nie przeprowadził - bzdura totalna :) Nights in White Satin rozumiem, że nie znasz, żeby podać krańcowo banalny przykład. Pink Floyd są popularni, bo grali dobrą muzykę, a później grali dobrze na emocjach jak małe rumuńskie dzieci żebrzące profesjonalnie na ulicach.

Impresjonizm Pinków pochodził z dwóch żródeł: kwas i LSD. Ich ekspresjonizm natomiast, to wypadkowa tych żródeł... I tak im zostało już do końca.

Parker's Mood

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.