Skocz do zawartości
IGNORED

Od 15 listopada zakaza palenia w miejscach publicznych


testosteron

Rekomendowane odpowiedzi

A to niby dlaczego? Restauracja nie jest miejscem publicznym.

Zacytuje: Miejsce publiczne służy zaspokajaniu potrzeb użytkujących je osób, m.in. w zakresie rekreacji, wypoczynku, komunikacji, edukacji. Najczęściej stanowi własność Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego. Nie jest jednak wykluczone, by było ono własnością innych podmiotów. Przepisy nie definiują, czym jest miejsce publiczne, miejsce użyteczności publicznej, miejsce użytku publicznego. Zawierają natomiast definicję budynku użyteczności publicznej. Zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury z 12 kwietnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, za budynek taki uważa się budynek przeznaczony dla administracji publicznej, wymiaru sprawiedliwości, kultury, kultu religijnego, oświaty, szkolnictwa wyższego, nauki, opieki zdrowotnej, opieki społecznej i socjalnej, obsługi bankowej, handlu, gastronomii, usług, turystyki, sportu, obsługi pasażerów w transporcie kolejowym, drogowym, lotniczym lub wodnym, poczty lub telekomunikacji oraz inny ogólnodostępny budynek przeznaczony do wykonywania podobnych funkcji. Za budynek użyteczności publicznej uznaje się także budynek biurowy i socjalny.

Stanowiąca źródło prawa także w polskim systemie prawa konwencja o zwalczaniu terrorystycznych ataków bombowych, przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych 15 grudnia 1997 r., a ratyfikowana przez Polskę w 2003 r., posługuje się terminem „miejsce użyteczności publicznej” dla oznaczenia tych części jakiegokolwiek budynku, terenu, ulicy, drogi wodnej bądź innego miejsca, które są dostępne lub otwarte, niezależnie, czy stale, okresowo, czy od czasu do czasu, dla przedstawicieli ogółu społeczeństwa, i są miejscami o charakterze handlowym, biurowym, kulturalnym, historycznym, oświatowym, religijnym, rządowym, rozrywkowym, wypoczynkowym lub innym, dostępnymi lub otwartymi dla publiczności.

 

Najprostsza definicja twierdzi "Miejsce publiczne - to miejsce dostępne dla bliżej nieokreślonej liczby osób."

A dotyczy jej dodatek: Ograniczoność dostępu do określonego miejsca nie musi oznaczać, iż nie jest ono miejscem publicznym. Dla uznania danego miejsca za publiczne wystarczy stwierdzenie, że dostęp do niego ma bliżej nieokreślona liczba osób (każdy). Dostęp ten może jednak być ograniczony zarówno czasowo jak i mechanicznie, a niekiedy koniecznością spełnienia jakiegoś warunku, np. posiadania biletu wstępu, przepustki itp (...)

>> romekjagoda 25-10-2010 15:11

 

Prawnicy są ostatnią grupą którą należy pytać jak powinno wyglądać prawo. Bo bardzo elokwentnie uzasadnią takie prawo, które da im możliwie dużo zarobku. Stara zasada "nie pytaj fryzjera czy potrzebujesz strzyżenia".

 

Transport publiczny - staram się nie używać, ale w sumie jeżeli ktoś chciałby otworzyć linię autobusową dla palących - nie mam nic przeciwko. Byłbym za regulacją gdyby powstał faktyczny monopol linii dla palących.

 

Co do przyczyn kryzysu - to nie temat wątku. No i różnimy się we wskazaniu przyczyny.

 

 

Misimor, ale ja nie jestem prawnikiem :-)

 

Co do lini autobusowych - czyli obecnie zakaz palenia w autobusie jest niepotrzebny, bo można otworzyć linię dla palących? W związku z tym jest prawo wyboru, tak? A więc, skoro można otworzyć linię dla palących, to - mimo, że nikt do takiego absurdu się nie posunie - można truć niepalących w miejscu publicznym. Pokrętna logika, której ja się sprzeciwiam.

 

O kryzysie możnaby długo i namiętnie. Otworzyłem taki wątek, ale jakoś nikt nie podjął debaty.

 

Tymczasem uchwalmy sobie zakaz in vitro. Też bardzo wzniosły zakaz... ochrona niepoczętych.

 

 

Jar1, chyba Ci sie wątki pomyliły.

 

Zacytuje: Miejsce publiczne służy zaspokajaniu potrzeb użytkujących je osób, m.in. w zakresie rekreacji, wypoczynku, komunikacji, edukacji. Najczęściej stanowi własność Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego. Nie jest jednak wykluczone, by było ono własnością innych podmiotów. Przepisy nie definiują, czym jest miejsce publiczne, miejsce użyteczności publicznej, miejsce użytku publicznego. Zawierają natomiast definicję budynku użyteczności publicznej. Zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury z 12 kwietnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, za budynek taki uważa się budynek przeznaczony dla administracji publicznej, wymiaru sprawiedliwości, kultury, kultu religijnego, oświaty, szkolnictwa wyższego, nauki, opieki zdrowotnej, opieki społecznej i socjalnej, obsługi bankowej, handlu, gastronomii, usług, turystyki, sportu, obsługi pasażerów w transporcie kolejowym, drogowym, lotniczym lub wodnym, poczty lub telekomunikacji oraz inny ogólnodostępny budynek przeznaczony do wykonywania podobnych funkcji. Za budynek użyteczności publicznej uznaje się także budynek biurowy i socjalny.

Stanowiąca źródło prawa także w polskim systemie prawa konwencja o zwalczaniu terrorystycznych ataków bombowych, przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych 15 grudnia 1997 r., a ratyfikowana przez Polskę w 2003 r., posługuje się terminem „miejsce użyteczności publicznej” dla oznaczenia tych części jakiegokolwiek budynku, terenu, ulicy, drogi wodnej bądź innego miejsca, które są dostępne lub otwarte, niezależnie, czy stale, okresowo, czy od czasu do czasu, dla przedstawicieli ogółu społeczeństwa, i są miejscami o charakterze handlowym, biurowym, kulturalnym, historycznym, oświatowym, religijnym, rządowym, rozrywkowym, wypoczynkowym lub innym, dostępnymi lub otwartymi dla publiczności.

 

Najprostsza definicja twierdzi "Miejsce publiczne - to miejsce dostępne dla bliżej nieokreślonej liczby osób."

A dotyczy jej dodatek: Ograniczoność dostępu do określonego miejsca nie musi oznaczać, iż nie jest ono miejscem publicznym. Dla uznania danego miejsca za publiczne wystarczy stwierdzenie, że dostęp do niego ma bliżej nieokreślona liczba osób (każdy). Dostęp ten może jednak być ograniczony zarówno czasowo jak i mechanicznie, a niekiedy koniecznością spełnienia jakiegoś warunku, np. posiadania biletu wstępu, przepustki itp (...)

 

Ivan, zaraz usłyszysz, że taka definicja jest nadużyciem i naruszeniem wolności i prawa własności oraz wyrazem faszystowskich dążeń obecnego prawodawstwa.

Powrót po dłuższej przerwie...

>Ivan

He, nie zacytowałeś od początku :) Ładnie to tak naginać fakty do swoich przekonań?

 

"Przepisy nie definiują, czym jest miejsce publiczne, miejsce użyteczności publicznej, miejsce użytku publicznego. Zawierają natomiast definicję budynku użyteczności publicznej..."

 

Niemniej, budynek uzyteczności publicznej a miejsce publiczne, to nie to samo. A przepisy dotyczące budynków dotyczą warunków technicznych, jakie powinne one spełniać.

 

Zresztą:

"Ustawa przewiduje, że we wszystkich jednoizbowych lokalach gastronomiczno-rozrywkowych obowiązywać będzie całkowity zakaz palenia. Istnieje możliwość wybudowania niezależnej konstrukcyjnie palarni. W lokalach z dwiema lub więcej salami będzie można wydzielić salę dla palących, ale pod warunkiem, że będzie to zamknięte pomieszczenie konsumpcyjne, wyposażone w wentylację zapewniającą, aby dym tytoniowy nie przenikał do innych pomieszczeń.

Warto podkreślić, że ustawa daje możliwość, ale nie nakazuje zakładania palarni lub zamkniętych sal dla palących. Jest to decyzja całkowicie dobrowolna."

Misimor, ale ja nie jestem prawnikiem :-)

Sam napisałeś że masz do czynienia z prawem w ujęciu prawniczym. Jak zwał tak zwał, ale to mi pachnie konfliktem interesów.

 

Co do lini autobusowych - czyli obecnie zakaz palenia w autobusie jest niepotrzebny, bo można otworzyć linię dla palących? W związku z tym jest prawo wyboru, tak? A więc, skoro można otworzyć linię dla palących, to - mimo, że nikt do takiego absurdu się nie posunie - można truć niepalących w miejscu publicznym. Pokrętna logika, której ja się sprzeciwiam.

Trochę nie rozumiem całości stwierdzenia, ale:

 

- to czy zakaz jest potrzebny czy nie, powinni decydować płacący pasażerowie - nikt im nie każe wsiadać do danego autobusu.

 

- odgórny zakaz palenia we wszystkich samochodach (przewóz osób, busiarze, potem biorący autostopowiczów, na końcu wszyscy) uważam za nadmierną i totalitarną regulację

 

- dopiero gdyby doszło do faktycznego monopolu busów dla palących, pomyślałbym o regulacji. Na razie jest monopol w drugą stronę.

Sam napisałeś że masz do czynienia z prawem w ujęciu prawniczym. Jak zwał tak zwał, ale to mi pachnie konfliktem interesów.

 

 

:-) Nie, to nie tak. Ukończyłem wydział prawa i administracji, ale tytułu prawnika nie mam (nie dlatego, że nie zrobiłem aplikacji, ale dlatego, że kierunek ów nie kształcił na prawników; takie kwiatki też się zdarzają ;)).

 

Trochę nie rozumiem całości stwierdzenia, ale:

 

- to czy zakaz jest potrzebny czy nie, powinni decydować płacący pasażerowie - nikt im nie każe wsiadać do danego autobusu.

 

- odgórny zakaz palenia we wszystkich samochodach (przewóz osób, busiarze, potem biorący autostopowiczów, na końcu wszyscy) uważam za nadmierną i totalitarną regulację

 

- dopiero gdyby doszło do faktycznego monopolu busów dla palących, pomyślałbym o regulacji. Na razie jest monopol w drugą stronę.

 

Misimorze, gdyby decydować mieli pasażerowie, to skończyłoby się tak: palacze jeździliby autobusami, a niepalący zostali by postawieni przed alternatywą: albo jadę w dymie, albo uderzam z buta. I nie pisz, proszę, że rynek by to wyregulował sam, bo z Pcimia Mniejszego nikt nie będzie tworzył spejclanych połączeń dla palaczy i niepalaczy. Byłoby na zasadzie: Panie, albo Pan jedziesz, albo nie. Jak się nie podoba, to fora ze dwora'.

 

Masz prawo do takiej oceny odgórnych przepisów, ale

a) jest to egoistyczne widzenie prawa służącego partykularnym interesom: palacze mają swobodę palenia, niepalący mają się dostosować;

b) dla Ciebie nie ma kompromisowej alternatywy organizacji trasnportu - jest tylko alternatywa: albo regulacja anty-nikotynowa, albo brak regulacji w ogóle. Dla mnie istnieje podobna alternatywa, z tym, że wybieramy obaj odmienne na nią odpowiedzi.

 

Co do faktycznego monopolu busów dla palących i możliwości jego zaistnienia: dobre prawo, to takie, które tego typu zagrożenia identyfikuje i rozwiązuje zanim wejdzie w życie. Ty zaś postuljesz przyjęcie bubla prawnego i wiarę w to, że oto prawodawca będzie ściśle monitorował jego implementację... Życze powodzenia. Nie interesuje Cie zaś to, że ktoś może dostać od biernego palenia w tym czazsie raka, że kogoś wolność osobista do niepalenia i od dymu będzie naruszana przez palaczy. Tutaj naruszenie wolności Cię nie razi. Zrozum, że zakaz wymaga powstrzymania się od pewnej grupy działań szkodliwych dla większości społeczeństwa - tak jak pisałem, to cena jaką płacimy w demokracji, za porządek społ. Jeśli Ci się takie prawo i zasada demokracji nie podoba możesz wyrazić swój sprzciw w wyborach, a w ekstremalnej sytuacji pokazać władzy, że się nie zgadzasz i wyemigrować, najlepiej na bezludzie, gdzie nie będziesz ograniczany kompromisami narzucanymi przez życie w społeczności ludzkiej. Absolutnie nie sugeruję, że masz to zrobić, bo byłoby to po prostu chamskie z mojej strony - naświetlam tylko, jakie są opcje wyrażenia sprzeciwu w demokracji.

Powrót po dłuższej przerwie...

Niemniej, budynek uzyteczności publicznej a miejsce publiczne, to nie to samo.

Tak jest - bo jak ci pasuje to nie tylko restauracja ale i budynek użyteczności publicznej może być miejscem do którego publiczność nie ma dostępu.

A miejsce publiczne ogólnie definiowane jest prosto jako "miejsce dostępne dla bliżej nieokreślonej liczby osób." Ale to już jak widać nie pasuje ci do koncepcji, więc o tym zapominasz.

Jakim miejscem wg. Ciebie będzie Dom Publiczny?

Ivan, to, co Ty uwaasz albo ja nie ma tu znaczenia. Prawo ściśle tego nie definiuje i tyle. Twoja interpretacja, choć błyskotliwa na nic się tu zdaje :)

 

Dom Publiczny to dobry przykład...

Ivan, to, co Ty uwaasz albo ja nie ma tu znaczenia. Prawo ściśle tego nie definiuje i tyle. Twoja interpretacja, choć błyskotliwa na nic się tu zdaje :)

Moim celem nie było przytoczenie ci konkretnych wyciągów obowiązującego prawa, lecz pokazanie ci, że twoje domniemanie iż prywatna restauracja nie jest miejscem publicznym a dla tego nadchodzący przepis nie powinien jej dotyczyć - jest nieuzasadnione.

Czyli Ivan zostałeś "odstrzelony" - skończyły sie Witkowi argumenty, to okrzyknął Cię inteligentnym chamem. Oczywiście on ma ku temu podstawy, bo nie trzyma się w swoich wypowiedziach kurczowo swoich racji i wykazuje daleko idąca skłonność do kompromisu, o czym świadczy choćby podejście do rozwiązywania niesnasek poprzez dawanie sąsiadowi w zęby (wszak to charakteryzuje prawdziwego mężczyznę i odróżnia od 'bab').

 

 

 

 

 

No i znowu to samo, chory byłby gdyby się nie D O P I E R D O L I Ł.

Od tego waszego "inteligentnego" bełkotu wymiotować mi sie chce.

Chcesz znowu bardzo ostrej wymiany zdań?

Znowu? Już coś było? Kurcze przegapiłem, bo tutaj widzę od ciebie tylko coś w rodzaju mocno rozcieńczonego budyniu kakaowego.

Może napisz coś więcej na ten temat, bo na pewno wszyscy są baaaaaaaaaaaarzo taką lekturą zainteresowani. Może tym razem jak jakąś dziewczynkę pobiłeś albo co innego ciekawego z twojego bogatego życia?

Bredzisz, miał mnie ignorować, a jednak napisał (choć pytanie znów nie było adresowane do niego), adresu nie przysłał, eeeeeeeeeeeeee facet bez jaj.

Wiesz że ci powoli rogi wyrastają?

23.07 zedytowałem. Toś aż tyle czasu potrzebował by skomponować taką cieniznę? Dawaj więcej! Bo cie znów chwilę zostawię i będziesz popuszczał do pampersa z nerwów.

Dawaj więcej. To na razie cienizna. Pokaż jak załatwiasz to po męsku. Bo cie znów chwilę zostawię i będziesz popuszczał do pampersa z nerwów.

 

Zaczekaj zbieram myśli.

 

 

A wiesz raz sią z toba zgodziłem, zapytasz gdzie, już cytuję: "Równie dobrze można by zakres "zasmradzania" papierosem porównać do najzwyklejszego naturalnego pierdnięcia. W porównaniu z wulkanem lub elektrociepłownia także zjawisko mniej niż marginalne."

 

No właśnie.

 

23.07 zedytowałem. Toś aż tyle czasu potrzebował by skomponować taką cieniznę?

Myslisz (o kurcze ale to brzmi) że ja tylko patrzę w ekran i śledzę co napiszesz?

Myslisz (o kurcze ale to brzmi) że ja tylko patrzę w ekran i śledzę co napiszesz?

Nie tylko myślę, ja to wiem. Skoro jest tekst który skasowałem - oznacza to, ze go skopiowałeś tworząc odpowiedź jescze przed tym. A po 15tu minutach wypocisz tylko " Nie zapodał adresu. Facet bez jaj. Rosną ci rogi"

Cała niedziele od rana wbijałeś oczy w ekran w nadziei, ze się zlituje ale nerwy popusczały i skomrałeś o uwagę.

Dostałeś kolejną szansę, ale jak widać niczego się nie nauczyłeś. Kolejna szansa dopiero jak pokażesz, ze już nie jesteś taką (posługując się twoim ulubionym wyrazem) "ciotą".

ładnie to tak urządzać sobie zawody w puszczanie bąków w miejscu publicznym? ;)

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

 

Cała niedziele od rana wbijałeś oczy w ekran w nadziei, ze się zlituje ale nerwy popusczały i skomrałeś o uwagę.

 

Znowu bredzisz, w niedziele ściągałem filmy z netu i dlatego był włączony cały czas, choć mnie osobiście wywiało na świerze powietrze, fakt zajrzałem (myśląc że coś skrobniesz) i zapomniałem wyłączyć przeglądarkę.

Taki z ciebie jasnowidz.

 

Lepiej może napisz jak to możliwe że pieniłeś się na to co napisałem na początku tematu, a później przyznałeś mi rację? (cytat w przedostatnim moim wpisie)

A jak tam "te sprawy"? chyba słabo, bo ci w dekiel wali jak cholera.

A wogóle mówiłeś coś czy to tylko gnój parował?

 

 

Mam nadzieję, że Moderacja zareaguje na chamski ton niektórych wypowiedzi w tym wątku.

Powrót po dłuższej przerwie...

Tak czy siak owe próby definiowania miejsc w których coś wolno a czegoś nie, przypominają perypetie Naszości z piciem na Wzgórzu Przemysła:

 

Mam nadzieję, że Moderacja zareaguje na chamski ton niektórych wypowiedzi w tym wątku.

Ja też mam taką nadzieję, pytanie kogo zbanują pierwszego, mnie czy "inteligenta".

Opublikowano · Ukryte przez Fr@ntz, 26 Października 2010 - odnosi się do usuniętego wpisu
Ukryte przez Fr@ntz, 26 Października 2010 - odnosi się do usuniętego wpisu

A jak tam "te sprawy"? chyba słabo, bo ci w dekiel wali jak cholera.

A wogóle mówiłeś coś czy to tylko gnój parował?

 

Co znów nie zrozumiałeś? Mówiłem ci - zaczekaj..., pomyśl..., sięgnij porady kogoś bardziej rozwiniętego i nie wal zaraz do klawiatury.

Już to przerabialiśmy, wiec czego nadal myślisz, że "po męsku" oznacza tylko używanie wulgaryzmów?

Przecież musiałeś już nawet ty zauważyć, że prezentujesz się tym jak malolat który na rauszu po trzech kielichach i dwóch piwach w rogu knajpy powyzywa prezydenta i czuje się przy tym jak bohater anarchista, choć nie zauważył przy tym, że wysikał się do spodni.

Chociażby minimum opanowania i być może kiedyś ktoś zacznie cie traktować na poważnie. Ale widzę to na razie czarno - bez fachowej pomocy będzie ci bardzo ciężko.

Co znów nie zrozumiałeś? Mówiłem ci - zaczekaj..., pomyśl..., sięgnij porady kogoś bardziej rozwiniętego i nie wal zaraz do klawiatury.

Już to przerabialiśmy, wiec czego nadal myślisz, że "po męsku" oznacza tylko używanie wulgaryzmów?

Przecież musiałeś już nawet ty zauważyć, że prezentujesz się tym jak malolat który na rauszu po trzech kielichach i dwóch piwach w rogu knajpy powyzywa prezydenta i czuje się przy tym jak bohater anarchista, choć nie zauważył przy tym, że wysikał się do spodni.

Chociażby minimum opanowania i być może kiedyś ktoś zacznie cie traktować na poważnie. Ale widzę to na razie czarno - bez fachowej pomocy będzie ci bardzo ciężko.

A sam co prezentujesz? takie same chamstwo wobec mnie jak ja wobec ciebie.

Jak kuba bogu tak bóg kubie.

A sam co prezentujesz? takie same chamstwo wobec mnie jak ja wobec ciebie.

Jak kuba bogu tak bóg kubie.

Tak ci się być może wydaje, ale pomiędzy tym co prezentuje ja i tym co prezentujesz ty jest bardzo duża różnica.

Bo ty nie prezentujesz w ogóle nic. Nawet jako chamstwo to nie można oznaczyć. Jesteś po prostu nieszkodliwym zagubionym ale nabruszonym dzieciakiem próbującym za wszelką cenę zwrócić uwagę.

Przekroczyłeś już granice swoich możliwości prowadzenia dyskusji, dla tego wyładowujesz złość ze swojej bezmocności wulgaryzmami i dziecinnie nędznymi próbami obrażania, albo płaczesz, że to inni ci ubliżają i dowalają. Nadzieję wyjścia z bezwyjściowej sytuacji zaczynasz dopatrywać w zbanowaniu....

Nie ma wątpliwości: Dowalałem ci. Bo zasłużyłeś. Krzykaczowi da się dowalić i bez krzyczenia, bez wzywania i bez języka rynsztoku. Licz się z tym, że każdym razem kiedy zamieszasz się w dyskusje która cie przewyższa - ktoś kto ma więcej oleju w głowie ci dowali. Takie jest życie a to nie tylko w internecie. Nic na to nie poradzą twoje groźby dawania w zęby, bo to w dorosłym świecie nie działa.

Sztuką w tym całym jest tylko rozpoznać, kiedy jest się tym słabszym i prędzej można w zęby oberwać jak komuś dać.

Po stronie intelektualnej niestety należysz do tych słabszych kategorii. Oznaką tej kategorii jest też to, że nie jesteś w stanie rozpoznać do której kategorii należysz.

Poświęcam ci energie na ten wpis - ale to już ostatni raz. Już bowiem po wszystkim i ja dotrzymałem to co napisałem - nie ustąpiłem dlatego, że jak zawsze mądrzejszy ustąpi, rządzić będą głupcy.

A na to bym kopał do łatwej ofiary która leżąc na ziemi w kałuży krwi próbuje mnie jeszcze z ostatnich sił wzywać, mam w sobie za dużo moralnych hamulców.

Dopisz więc jeszcze jakiś komentarz, bo wiem, że to silniejsze jak ty i nie wytrzymasz, ale tak jak ci już wcześniej wytłumaczyłem - to ja zadecyduje kiedy jest koniec, bo ty masz na to za słaby charakter. I koniec dyskusji o czymkolwiek poza pierwotnym tematem jest teraz.

Wypisujesz te swoje idiotyzmy w każdym poście, jesteś monotematyczny.

Prezentujesz dokładnie takie samo chamstwo jak ja, tyle tylko że ja zostałem do takiego chamstwa sprowokowany przez ciebie, nie należę do ludzi którzy mówią że deszcz pada jak ktoś mu pluje w twarz. (teraz zrozumiałeś przyczynę mojego postępowamia panie narcyz)

Żyję na tym świecie dość długo i wiem z kim mam do czynienia.

Jesteś wać pan wyniosły ponieważ dzieli nas bariera elektroniczna, gdyby tej bariery nie było inaczej byś "śpiewał".

 

Cyt. "Nic na to nie poradzą twoje groźby dawania w zęby, bo to w dorosłym świecie nie działa."

 

Nie działa w wirtualnym świecie.

I wiesz już mnie nie interesuje ten twój bełkot, pisz sobie co chcesz tu czy tam, mam to głęboko w tyle.

"...chamstwo, które porównać można do podejścia do takiego palacza, wypięcia się, i puszczenia siarczystego bąka prosto w twarz."

 

no i sami zasraliscie sobie wątek :((

czniać to . . . jak mawia prawdziwy noblista - jadem na ryby

"...chamstwo, które porównać można do podejścia do takiego palacza, wypięcia się, i puszczenia siarczystego bąka prosto w twarz."

 

no i sami zasraliscie sobie wątek :((

 

 

Mamel, czasami tylko brutalne i naturalistyczne porównanie jest w stanie uświadomić drugiej stronie naturę zachowania palaczy i odczucia niepalących temu towarzyszące.

Powrót po dłuższej przerwie...

Nie wiem, czy formuła wątku już się wyczerpała, ale chciałem się podzielić pewnym doświadczeniem. Otóż piszę właśnie z lobby hotelu w Bułgarii, gdzie jak się okazuje, ogólnounijne zakazy palenia nie obowiązują. Mam więc bezpośrednią możliwość stwierdzenia, jaka jest sytuacja, gdy zakazu o jakim dyskutowaliśmy nie ma. Dodam tylko, że nie jest to bułgarska specyfika, bo goście hotelowi są z całej Europy.

Jak wygląda więc sytuacja? Mimo klimatyzacji lobby hotelowe jest zadymione jak jasna ch..era. Strefa dla niepalących jest znacznie mniejsza niż dla palaczy i siedząc w końcu sali dla niepalących mimo wszystko narażony jestem na śmierdzący dym. W restauracji hotelowej jest podobnie - można palić. Palacze, bez względu na to skąd pochodzą oddają się z lubością swojemu nałogowi delektując się swobodą jaką daje brak zakazu palenia. Nie dla przechwalania, ale dla uniknięcia zarzutów, że to widocznie wina jednostkowego hotelu dodam, że nie jest to hotel w klasie turystycznej, ale raczej z druiego końca skali gwiazdkowej. Podobna sytuacja miała miejsce wczoraj wieczorem, podczas uroczystej kolacji w resto. Bulgarzy, a za nimi palacze z innych krajów wyciagneli papierosy i bez pytania kogokolwiek o zdanie zaczeli kopcić. I znowu dodam, że nie były to niewykształcone warstwy nieświadomych niczego ludzi. Chodzi o to, że byli nieświadomi, bo nigdy nie myślą jak czują się niepalący w oparach dymu...

 

Jak dla mnie to tyle gwoli dyskusji o niewidzialnej ręce rynku, która sama wyreguluje palenie w miejscach publicznych. W hotelach i resto gdzie zakazu nie ma palacze po prostu gwałcą niepalących narzucając innym swój nałóg. I co, czy faktycznie widać restauracje o profilu stricte dla niepalących jako potwierdzenie tezy Misimora, że jeśli taka potrzeba zaistnieje, to rynek wypełni niszę? - nie! Bo żaden restaurator dobrowolnie nie zrezygnuje z mozliwego zysku wyrzucając nieprzymuszony część klienteli (czy to palaczy, czy niepalących). Naiwna wiara w niewidzialne mechanizmy rynkowe regulujące takie zjawiska pozostaje wobec tego mrzonką.

 

Na koniec powiem tyle: mieszkając w kraju, gdzie zakaz palenia w miejscach publicznych obowiązuje i jest przestrzegany konfrontacja z dymem w resto czy lobby byla dla mnie szokiem - dosłownie jakbym dostał gołą du.. przepraszam - szarym dymem w twarz.

Powrót po dłuższej przerwie...

No przecież jak w wolnym od zakazów kraju przystało, miałeś wolny wybór. Mogłeś wstać i wyjść.

Wyjść z hotelu, wyjść z kolacji, wyjść z lobby itd. Gdybyś na przykład spał na plaży, nie doszedłby cię dym papierosowy :-)

No przecież jak w wolnym od zakazów kraju przystało, miałeś wolny wybór. Mogłeś wstać i wyjść.

Wyjść z hotelu, wyjść z kolacji, wyjść z lobby itd. Gdybyś na przykład spał na plaży, nie doszedłby cię dym papierosowy :-)

 

 

Racja, że też na to nie wpadłem ;-)

W przyszłości, gdy w pobliżu mojego domu pobudują garbarnię skóry albo spalarnię śmieci pierwszym odruchem nie będzie próba obrony mojej wolności, ale bezproblemowa, bez sentymentów decyzja o sprzedaniu domu i wyprowadzeniu się gdzie indziej w poszukiwaniu wolności. Wszak każdy z nas ma wolny wybór. Podobnie jak z życiowym i przytaczanym przeze mnie problemem hałaśliwego sąsiada - to nie on narusza moją wolność, ale ja jego swobodę, więc powinienem się wyprowadzić.

Powrót po dłuższej przerwie...

Romek, może coś jest w takim rozumowaniu. . Bezludną wyspa dla każdego! :)

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.