Skocz do zawartości
IGNORED

Jakość dźwięku na koncercie i płycie CD


mariuszsz

Rekomendowane odpowiedzi

jestem świeżo po koncercie Turnaua

realizatora chciałem udusić już od samego początku koncertu

 

jakość dźwięku niska, wyostrzona góra, dudniący potężny niekontrolowany bas brak środkowego zakresu

 

co jest grane ?

głuchy realizator - w końcu profesjonalista - na czym on słucha w domu muzyki, żeby nie potrafić się odnieść do powstającej przepaści w realizacji na CD i tego co wychodzi na koncercie spod jego ręki

to co słyszałem zupełnie nie mieści się w skali naturalnego, nie męczącego dźwięku

 

jakie zebraliście dotychczasowe doświadczenia ?

 

PS brawa dla Turnaua - fajny artysta

 

Pozdr mariusz

Zupełnie nie rozumie jeśli ktoś porównuje i/lub stawia za wzór dźwięku to co słyszy na koncercie. Przecież akustyka jest okropna, estradowe nagłośnienie, dźwięk ostry i głośny z wielkim łomoczącym basem, zupełnie nie czuje tego klimatu no chyba że w celach towarzysko rozrywkowych po znieczuleniu ogólnym :-) Koncert w filharmonii z prawdziwego zdarzenia to co innego, jednym słowem studio i płyta CD wydaje mi się najlepszym wyjściem jeśli chodzi o jakość, choć i tu realizacje są różne niestety.

Dobrze naglosniony koncert w Polsce to rzadkosc,

a dobrych dzwiekowcow w Polsce praktycznie nie ma (wiem bo moja firma szuka od dwoch lat), za to, co ciekawe, dobrych muzyków są tysiące...

 

A gdy slysze przesterowany, lub ostry dzwiek i pytam sie goscia dlaczego? odpowiada: "bo tak sie robi" i tyle. Najciekawsze jest to, ze ci sami dzwiekowcy czesto uzywają bardzo drogiego sprzetu i tez np. bez problemu rozpoznają i docieniają mikrofony, które kosztują tyle co samochód, ba nawet niektorzy slysza roznice pomiedzy kablami! Ale pozniej muzyki sluchają z mp3 i ipodow z oryginalnymi sluchawkami...

 

Moze tez przez to ze w studiach uzywją super szegolowych glosnikow, np. Genelec, a pozniej chca tą sama szegolowosc i odtworzyc na jakis estradowych badziewiach.

>>nygus

W tym co piszesz jest sporo racji i zgadzam się z tobą. Znam paru artystów, którzy najbardziej narzekają na dźwiękowców, a dźwiękowcy akurat swoje wiedzą i bardzo często nie dają rady dobrze nagłośnić sali. Akustyka to podstawa i nie ma co tu dywagować. Koncerty na wolnym powietrzu brzmią dla mnie osobiście zdecydowanie lepiej. Oczywiście to też zależy od realizatorów, jak zna się na rzeczy to jest naprawdę dobrze!

TA-E80ES | TA-N55ES MKIII | SS-G3 | CDP-X77ES | TC-K730ES | TC-K990ES | TC-765 | DTC-60ES | PCM-501ES | ST-S770ES | DENON DP-47F + AT AT33EV MC | JVC BR-7000ERA | PIONEER CT-9R

Już kiedyś o tym pisałem.

 

Dla mnie dążenie do "naturalności" w dźwięku to typowo audiofilski bełkot. Bo żeby dążyć do dźwięku najbliższemu oryginałowi trzeba przyjąć jakiś punkt odniesienia. Ktoś napisze, że wokale na kolumnach firmy X są naturalne... a skąd wiesz jeden z drugim, że te wokale tak w rzeczywistości brzmią ?? Słyszałeś jeden z drugim takiego Stinga na żywo ?? A jeśli nawet byłeś na jego koncercie, to równiez nie możesz powiedzieć, że go słyszałeś na żywo, bo to co słyszałeś, to dźwięk zniekształcony przez mikrofon, kable, wzmacniacze, miksery, kolumny (estradowe) itp. Podobnie jak w przypadku przywołanego tu koncertu Turnaua. Ktoś powie "a koncerty symfoniczne" ?? Ok... już jesteśmy bliżej prawdy, ale mamy jeszcze akustykę sali, która też potrafi wnieść swoje. Poza tym to tylko drobny fragment ogólnie pojętej muzyki.

 

To samo z dźwiękiem innych instrumentów. Dźwięk perkusji, gitary czy innych przeszkadzajek może się różnić na milion sposobów, kompletnie inną barwą, ale też i drobnymi niuansami. Więc jak możemy mówić, że jakiś wzmacniacz, czy kolumny grają dźwiękiem "naturalnym"... naturalnym w stosunku do czego ??

Luxmany i winyle 

Sale i Hale nie są w większości przypadków przystosowane pod względem akustyki do koncertów i nawet dobry nagłośnienowiec niewiele zdziała . Na stadionach zauważyłem że iście audiofilską jakość można doznać stojąc dobre 200 do 400 metrów od sceny :) ale wtedy już niewiele widać z koncertu . Polecam filharmonie one są projektowane akustycznie i tam można miło posłuchać na żywo muzyki .

A cóż jest złego w tym, że na koncercie chcę usłyszeć dźwięk taki jak na płycie? Dla mnie to jest punkt odniesienia! Artysta wydając płytę chyba zna jej zawartość??

Dzwiek na wielu rockowych plytach pozostawia niestety wiele do zyczenia wiec co tu gadac i porownywac lomot na koncercie czy jakies tam audiofilskie plumkanie... po prostu dzwiek w moim audio ma grac tak zeby mi sie to podobalo i nic wiecej wzorce niech sobie beda wzorcami muzyka ma Nas cieszyc i sprawiac przyjemnosc takie jest moje zdanie ;)

He, he. Wielokrotnie na tym forum czytałem, że audiofilskim ideałem jest reprodukcja dźwięku tak, jakby był słuchanu "na żywo". Nawet w aukcjach ze sprzętem dajmy na to Krella piszą, że muzyka brzmi jak na stadionie. Hm, tylko że na tym stadionie, czy na żywo dźwięk bywa okropny. Ale do audiofilów to nie dociera, bo oni wierzą w ideały (bez tego nie byłoby audiofilizmu). Jedynie koncert dawany na instrumentach akustycznych, bez nagłośnienia, w dobrej akustycznie sali daje niejakie wyobrażenie o tym, jak muzyka brzmi "w naturze". Niemiej większość wierzy w "naturalną" muzykę graną na elektrycznych instrumentach, z potężnym nagłośnieniem, na stadionach, w halach sportowych itp.

Ergo: zamiast ładować kasę w sprzęt w pogoni za iluzją, lepiej utrzymywać kapelę dworską. Będzie taniej...

halo, halo!

Jeśli mówi się o koncercie to o koncercie kameralnym bez prądu jakigoś składu klasycznego lub jazzowego.

Na takich koncertach wyrabiamy sobie to co nazywam wzorcami brzmień.

Jeśli ktoś muzykuje, w szczególności na instrumentach akustycznych, również wie jak brzmi instrument. A na koncerty chóralne chodzicie?

To jest natura brzmień.

 

Wiadomo również co to znaczy neutralny system (sprzęt i pomieszczenie), taki który reprodukuje "naturalny" przekaz. A ten "naturalny" przekaz to nie to co słyszymy na koncercie. Ta "natura" tworzy się w studio, stołach mikserskich, głowie reżysera i producenta...

Prawdopodobnie nie ma więc muzyki (realizacji) naturalnej. Muzyka składająca się z naturalnych dźwięków zazwyczaj jest nienaturalna bo ktoś zaingerował w te dźwięki.

 

A koncerty na prądzie?

Jakość dźwięku najczęściej do bani.

Przypadkowe pomieszczenia, przypadkowe rozmieszczenie zespołów nagłaśniających, suwaki mikserów na maksa, realizator na kacu,...

To ja może powiem, co było ostatnio podczas festiwalu "Jazz nad Odrą"; podwójny koncert, najpierw Christian Scott - potężnie, wspaniała ekspresja, wszystko pięknie słychać, non stop ciary na głowie. Potem Możdżer z Krzesimirem Dębskim, Zoharem Fresco - tragedia, fortepian prawie nieobecny, wszystko przytłumione, bez wyrazu, już lepiej zapuścić Time Live na youtubie, większe emocje :D

Gość Audio_Newby

(Konto usunięte)

A ja ostatnio byłem na nocy muzeów i na koncercie pod pomnikiem Chopina czyli koncert "na świeżym powietrzu". Grały zespoły jazzowe a także były gitarzysta U2.

Dźwięk to była tragedia. Po 7 minutach moje uszy krwawiły od bardzo ostrych nieprzyjemnych wysokich tonów. Bas był męczący, jazgotliwy, pierdzący. Średnica niewyraźna. Zaprawdę powiadam już wolałem wrócić do domu i u siebie włączyć Hndrixa.... a szkoda bo na tym koncercie wykonanie było ciekawe.

Praktycznie wszystkie koncerty służą przede wszystkim managerom/organizatorom do robienia pieniędzy. Muzycy maja z tego najwyżej kilka %, realizator dźwięku jakiś promil:-))) Skąd ma sie wziąć jakość dźwięku? Taki cel wogóle nie istnieje. Ostatnio słuchałem w ogrodzie Saskim zespołu muzyki dawnej z Łodzi. Grali znakomicie, ale wytrzymałem mniej niż minutę z powodu makabrycznego nagłośnienia:-(

Drzewiej bywałem na koncertach na żywo zespołów z Peru np. pod Kolumną Zygmunta. Myślę, że to typowy przykład

muzyki, której dobry zapis nie istnieje. To może brzmieć tylko na żywo. Minęły lata i z tych zespołów pozostały sample na "jamnikach" i dogrywane partie "sweet". Tragedia. Koncerty w "Trójce" też do bani, gdyż samo użycie głośników tubowych dyskwalifikuje pod względem jakości dźwięk. Czasem lepiej wysłuchać za pośrednictwem radia, bo decyduje sprzęt w domu. Choć oprócz tego muzyka bywa świetna. Z kolei instrument taki, jak Fletnia Pana jest tak trudny widocznie do zapisu, że na płycie Zamphira akceptuję tylko jeden utwór. Wspomniani tu wykonawcy "cmentarni" nie mają czasem nawet dobrze zestrojonych instrumentów (skrzypce), choćby ze względu na aurę. Nie ma jednak, jak dźwięk na żywo i bez prądu. Rzadko zdarzają się "bliskie" nagrania wielu instrumentów; to cecha nagrań z epoki słabych mikrofonów i dzięki temu można czasem usłyszeć "powietrze" w dętych, czy ruch smyczka po strunach skrzypiec, bądź dobre szarpnięcia kontrabasu. Ale nie ustaję w poszukiwaniach.A.B

Nie ma nic gorszego, niż człowiek wykształcony ponad własną inteligencję.   Jerzy Dobrowolski

Fletnia Pana (syringa) jako zestaw "piszczałek" powoduje skokowe przemieszczanie się źródła dźwięku. To nieliczny z instrumentów o takiej cesze. Organy podobnie ale te graja z "daleka". Fletnia jest tuż przy mikrofonie. Z kolei harmonijka ustna (mimo niezależnych "języczków") dźwięczy swoim chssis metalowym i jest mniejsza.

 

Ale teoria ;)

 

Polecam Polaka Edwarda Simoni na fletni Pana:

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.