Skocz do zawartości
IGNORED

Samobójstwo uniwersytetu


geertgen

Rekomendowane odpowiedzi

No cóż - widać że wszelkie nauki z historii płynące od czasów odwiecznego konfliktu Baru i Targowicy poszły w las. Jak bogowie chcą kogoś zniszczyć, odbierają mu rozum...

  • 1 miesiąc później...

Same smakowitości:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

to brzmi trochę jak pocałunek smierci.

 

Zwłaszcza dwie rzeczy - zmniejszenie odstepów w wynikach pomiędzy zdolnymi i niezdolnymi. Czyli teraz jż stawiamy tylko oceny średnie - mniej bardzo dobrych i mniej miernych? Czy może więcej miernych?

 

Zachwyt nad gimnazjami jako zapewnienie dostępu przez dłuższy czas do nauki. Bardzo dobre. Gimnazja powstały w celu redukcji kosztów ośmioklasowych szkół podstawowych. Zlikwidowano szkoły wiejskie, uczniów scalono w 4 klasowych podstawówkach a mniej licznym gimnazjom zorganizowano dowóz uczniów - słynne sprawy gimbusów zeby było jak w USA.

 

Rozdział szkoły powszechnej na dwu szczeblową był przymiarka do ograniczenia obowiązku szkolnego do czterech klas podstawówki. Z kolei poszerzenie wieku gimnazjalistów do 16 lat zaowocowało wpuszczeniem tam nastoletnich przestępców uczących się z dzieciakami z 5 klasy.Policja ma tam więcej roboty niż dawniej w podstawówkach bo teraz musza zwijac z gimnazjów bandziorów które poprzednio trafiłyby do zawodówek i SPZetów

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Dziennikarzowi chodzi o wyniki edukacji a nie stopnie. A więc chwali nas za skuteczną urawniłowkę - rzeczywiście działającą, wystarczy spojrzeć na statystyki wynalazczości.

 

Gimnazja są 3-letnie, więc 16-letni bandzior będzie co najwyżej uczęszczał do jednej szkoły z 14-latkiem. Z 5-klasistą spotka się co najwyżej w ramach Zespołu Szkół. Tu różnica jest niewielka, gimnazjum co najwyżej o rok przedłuża obecność najstarszych "dziadków" w jednym budynku z dziećmi, w porównaniu ze starym systemem.

 

Główna różnica polega na tym, że ci z mniejszych siół mają większy stres adaptacyjny, bo to oni chodzą do podstawówek samodzielnych, a nie w ramach Zespołów Szkół. Do tego przetasowanie jest między klasami 6/7, a więc zwiększone tarcia dostosowawcze, rozgrywki rankingowe itd. odbywają się akurat w najgorszym możliwym wieku, kiedy jest duże zróżnicowanie w rozwoju fizycznym.

 

Krymino-genność gimnazjów polega na tym, że w ramach reformy zagoniono do nich praktycznie 100% populacji z odpowiedniego przedziału wiekowego, w ramach urawniłowki właśnie. Kiedyś ci którzy nie lubili nauki "akademickiej" szli do zawodówek, niektórzy nawet w drodze wyjątku od 6-tej klasy (jak repetowali za dużo razy). Dziś instytucja powtarzania klasy praktycznie nie istnieje, bynajmniej nie za sprawą cudownego przyrostu skuteczności nauczania mniej zdolnych, więc owi niezdolni są eksponowani na treści których nie mogą zrozumieć czasem i ponad 3 lata dłużej niż dawniej. Więc nie dziwne że reagują na to frustracją którą muszą wyładować na czyjejś szybie samochodowej albo przez sięgnięcie po klej.

 

Jedno jest pewne - większość nauczycieli akademickich załamuje ręce nad obniżeniem poziomu wiedzy i umiejętności studentów po reformie gimnazjalnej. Regres był skokowy i dobrze korelował właśnie z nową maturą.

  • 4 tygodnie później...
  • 1 miesiąc później...

zwiększone tarcia dostosowawcze, rozgrywki rankingowe itd. odbywają się akurat w najgorszym możliwym wieku, kiedy jest duże zróżnicowanie w rozwoju fizycznym.

 

Wg nauczycieli to jest właśnie clue problemu: dzieciaki muszą częściej ustanawiać nową hierarchię, bo zmienia się grupa, i to co 2-3 lata. Ledno się ułoży klasa, już jest rozpuszczana.

Do tego dochodzi problem hierarchii wsród nauczycieli - rzadko kiedy grono pedagogiczne jest dla siebie wzajemnym wsparciem, częściej stadem wilków. Np. nowi nauczyciele nie moga siedzieć przy stole ze starymi, albo w ogóle nie mają miejsca w pokoju nauczycielskim. Normalnie jak fala w wojsku. Nie dość więc, że nie mają wzorców, bo na studiach nikt ich nie uczy radzenia sobie z agresją, stresem i młodymi przestępcami, to jeszcze są koceni przez kolegów po fachu. I to wszystko za niebotyczne pieniądze, bez powołania (dużo młodych ludzi idzie na pedagogikę z braku alternatyw). Ogólnie wesoło. Czego oczekiwać więc od systemu który jest chory na wskroś?

 

Światełkiem w tunelu sa nagrody MENu dla najlepszych nauczycieli, szkół. Ostatnio czytałem o takiej szkole, gdzie nie ma podręczników, dzieci są stymulowane i same doskonale pracują. Wyniki b. dobre w skali kraju. Tyle, że to wyjątki...

Powrót po dłuższej przerwie...

W Polsce nigdy nie było dobrych wzorców wychowania młodzieży. Musiał w końcu być jakiś powód tego że począwszy od książąt piastowskich rozwój ekonomiczny wymagał sprowadzania fachowców - rzemieślników z zewnątrz, miasta na prawie niemieckim, Żydzi osiedlani w dobrach magnackich czy nawet przez szlachtę - karmazynów. Ormianie, Cyganie - wszyscy tylko nie Polacy zajmowali się działalnością poza-rolniczą. Nawet wojska zaciężne często były obcego pochodzenia.

 

Dziś króluje przetwórstwo blaszano - drzewno - buraczane robione maszynami z zagranicy, horyzonty umysłowe "elyty biznesowej" zdecydowanie nie sięgają innowacyjności na poziomie światowym.

 

Czy powodem jest zwykła gnuśność i nieumiejętność wykształcenia autentycznej ciekawości świata, czy może skoncentrowanie na rozgrywkach rankingowych aż do nerwicy na punkcie rywalizacji z innymi - trudno powiedzieć. Myślę że oba te czynniki istnieją, napędzając się wzajemnie.

 

Wiara że jakiś cudowny system wprowadzony przez ministerstwo cokolwiek tu zmieni jest skrajną naiwnością. To będą robili konkretni ludzie, którym zawsze będzie opłacało się napisać odpowiednio piękne sprawozdanie zamiast zrobić robotę dobrze, plus problem "kto skontroluje kontrolerów". Jeżeli sami rodzice nie potrafią właściwie wychować a nastepnie dopilnować edukacji swoich dzieci, nie zrobi tego za nich żaden urzędnik. Będzie nawet gorzej, bo urzędnik nie ma motywacji takiej jak rodzic.

 

To że gdzieś ktoś uruchomił szkołę działającą lepiej jeszcze nic nie znaczy. Zaangażowania i pomyślunku nie da się zadekretować ministerialnym ukazem. Zresztą - to że dzieci na jakimś etapie osiągają lepsze rezultaty niż średnia, nie znaczy jeszcze że końcowy rezultat będzie taki jak byśmy sobie życzyli. Podkolorowywanie sprawozdań jest silną pokusą, zwłaszcza w obecnej sytuacji - gdzie jakieś wunderwaffe jest bardzo pożądane wobec nadchodzącej klęski demograficznej, ekonomicznej i cywylizacyjnej.

 

Osobiście jedyne wyjście z tej, bardzo nieciekawej, sytuacji widzę w różnych inicjatywach oddolnych, związanych z małymi wspólnotami. Śląscy ewangelicy mają niezłe wyniki w wychowaniu swoich dzieci (znam kilka przypadków). Podobnie ludzie związani z Opus Dei - gdzie organizacja daje możliwość wymiany doświadczeń połączonej z wzajemnym zaufaniem znacznie wyższym niż w generalnej populacji. Byle tylko MEN nie właził w to za bardzo z buciorami - może tu i ówdzie warta cokolwiek elita powstanie.

I znowu to samo marudzenie, że prawdziwych elit już nie ma.

 

A przecież każdy czytelnik Ziemkiewicza czy Uważam Rze myśli o sobie i grupie ludzi podobnie myślących, że to oni są te elity i inteligencja katolicka :)))

W Polsce nigdy nie było dobrych wzorców wychowania młodzieży. Musiał w końcu być jakiś powód tego że począwszy od książąt piastowskich rozwój ekonomiczny wymagał sprowadzania fachowców - rzemieślników z zewnątrz, miasta na prawie niemieckim, Żydzi osiedlani w dobrach magnackich czy nawet przez szlachtę - karmazynów. Ormianie, Cyganie - wszyscy tylko nie Polacy zajmowali się działalnością poza-rolniczą. Nawet wojska zaciężne często były obcego pochodzenia.

 

 

Z tym się zupełnie nie zgadzam. Odwołując się do Żydów należałoby ten sam wniosek wyciągnąć odnośnie USA i wielu innych krajów. Na prawie niemieckim pół Europy się osiedlało. Ormianie, Cyganie i Żydzi przybywali do Polski w średniwieczu właśnie dlatego, bo mieli tu swobody religijne i ekonomiczne.

I jednak elity wykształcone w 20 leciu międzywojennym, choć mniej liczne, to jednak lepszej jakości niż w latach 90 były.

 

Dziś króluje przetwórstwo blaszano - drzewno - buraczane robione maszynami z zagranicy, horyzonty umysłowe "elyty biznesowej" zdecydowanie nie sięgają innowacyjności na poziomie światowym.

 

Misimor wydaje mi się, że Ty naiwnie wierzysz, że grając w reguły kapitalizmu można dziś jeszcze nadrobić zaległości 200 letnie w zakresie rozwoju przemysłu i biznesu. Otóż raczej nei można. Inni zaczynali wcześniej niż my i jakoś do tortu rzadko kiedy ich dopuszczano. Dlatego choćbyśmy byli najlepsi w wynikach edukacyjnych to i tak trudno byłoby nam konkurować z USA, UK, DE czy FR bo to klub bogatych, któzy bronią swego interesu. Firmy zaś prywatne, wielkie koncerny pilnują, by żaden wschodzący biznes/firemka nie narobiła im bałaganu w interesach. I tak się to kręci.

 

Dalej. Najpier piszesz to:

 

To że gdzieś ktoś uruchomił szkołę działającą lepiej jeszcze nic nie znaczy.

 

 

a potem przedstawiasz kontr-przykład opierając się na masowym zjawisku:

 

Śląscy ewangelicy mają niezłe wyniki w wychowaniu swoich dzieci (znam kilka przypadków).

 

 

No i gdzie tu obiektywizm?

Powrót po dłuższej przerwie...

I jednak elity wykształcone w 20 leciu międzywojennym, choć mniej liczne, to jednak lepszej jakości niż w latach 90 były.

Ich rzeczywistą wartość zweryfikował rok 1939.

 

Dalej. Najpier piszesz to:

To że gdzieś ktoś uruchomił szkołę działającą lepiej jeszcze nic nie znaczy.

 

a potem przedstawiasz kontr-przykład opierając się na masowym zjawisku:

Śląscy ewangelicy mają niezłe wyniki w wychowaniu swoich dzieci (znam kilka przypadków).

No i gdzie tu obiektywizm?

Read my lips Bundy. Szkoła może sobie mieć wyniki. Nie oznaczają one jednak, że dzieci nawiążą do tych wyników w dalszym życiu - a o to chodzi w wychowaniu jako całości. Polscy studenci potrafią wygrywać międzynarodowe konkursy na to czy tamto, a gospodarka po staremu opiera się na prymitywnym przetwórstwie i nie widać najmniejszych oznak zmiany.

 

Misimor wydaje mi się, że Ty naiwnie wierzysz, że grając w reguły kapitalizmu można dziś jeszcze nadrobić zaległości 200 letnie w zakresie rozwoju przemysłu i biznesu. Otóż raczej nei można. Inni zaczynali wcześniej niż my i jakoś do tortu rzadko kiedy ich dopuszczano. Dlatego choćbyśmy byli najlepsi w wynikach edukacyjnych to i tak trudno byłoby nam konkurować z USA, UK, DE czy FR bo to klub bogatych, któzy bronią swego interesu. Firmy zaś prywatne, wielkie koncerny pilnują, by żaden wschodzący biznes/firemka nie narobiła im bałaganu w interesach. I tak się to kręci.

Problem jest znacznie trudniejszy niż proste zadekretowanie przez władzę ekonomicznego modelu. Wiara w takie cudowne lekarstwa przypomina mi mędrkowanie wiejskich mechaników że jakby dać kaszlunowi inne, lepsze przełożenie, to by szybciej jeździł i mniej palił.

Ich rzeczywistą wartość zweryfikował rok 1939.

 

No tak. W sumie brutalna siła zawsze w historii zwyciężała. Wysokie cywilizacje z kulturą i nauką padały pod naporem maczug barbarzyńców.

 

Read my lips Bundy. Szkoła może sobie mieć wyniki. Nie oznaczają one jednak, że dzieci nawiążą do tych wyników w dalszym życiu - a o to chodzi w wychowaniu jako całości. Polscy studenci potrafią wygrywać międzynarodowe konkursy na to czy tamto, a gospodarka po staremu opiera się na prymitywnym przetwórstwie i nie widać najmniejszych oznak zmiany.

 

Oczywiście. Bo poza potencjałem intelektualnym trzeba mieć ekonomiczną siłę przebicia jeszcze. Nie próbuję usprawiedliwiać porażek polskiego przemysłu, ale zwracam uwage na fakt, że dzisiejszego status quo bronią rządy państw G8 a także indywidualne koncerny. Bez olania międzynarodowych organizacji i protekcjonistycznego, planowego rozbujania gospodarki można marzyć o wejściu do pierwszej ligi przemysłowej.

 

Problem jest znacznie trudniejszy niż proste zadekretowanie przez władzę ekonomicznego modelu. Wiara w takie cudowne lekarstwa przypomina mi mędrkowanie wiejskich mechaników że jakby dać kaszlunowi inne, lepsze przełożenie, to by szybciej jeździł i mniej palił.

 

+

0

 

 

 

Nie wiem gdzie przeczytałeś o dekretowaniu ekonomicznego modelu, ale na pewno nie u mnie. Wiadomo jednak, że słowo klucz w tym kontekście to mentalność lub jak kto woli etos. Ale te budowane sa przez lata i wymagają pozytywnej stymulacji poprzez obserwowanie pozytywnych wyników swojej pracy, przemian, etc. A te u nas nie mają miejsca, albo przynajmniej są poniżej oczekiwań (inna sprawa, czy realnych).

Poza tym jednak sa możliwe tego typu przemiany. Weźmy przykład Irlandii.

Powrót po dłuższej przerwie...

No tak. W sumie brutalna siła zawsze w historii zwyciężała. Wysokie cywilizacje z kulturą i nauką padały pod naporem maczug barbarzyńców.

Naukowo to akurat II RP stała na znacznie niższym poziomie niż III Rzesza. Nie potrafili nawet głupiego silnika ponad 1000HP do myśliwca zrobić. A najgorsze było to, że nie znalazł się żaden mądry potrafiący wskazać ten akurat kierunek jako priorytetowy.

 

Wiadomo jednak, że słowo klucz w tym kontekście to mentalność lub jak kto woli etos. Ale te budowane sa przez lata i wymagają pozytywnej stymulacji poprzez obserwowanie pozytywnych wyników swojej pracy, przemian, etc. A te u nas nie mają miejsca, albo przynajmniej są poniżej oczekiwań (inna sprawa, czy realnych).

Zgadzam się - jednak liczenie na powstanie owego etosu w warunkach urawniłowki i wspólnego gara jest skrajną naiwnością. Coś takiego jak zaufanie i gotowość do współpracy bez obaw że zostaniemy orżnięci, jak również merytoryka, najlepiej rozwijają się w małych grupach - i dobrze żeby grupy które wykształciły owe cechy mogły rosnąć w siłę względem ogólnej mierzwy. Niestety panująca u nas ideologia dekretuje coś dokładnie przeciwnego. Zamiast kształcenia elity zdolnej konkurować ze światem, mamy dewaluację dyplomów że o maturze już nie wspomnę.

Gość Cadam

(Konto usunięte)

Polscy studenci potrafią wygrywać międzynarodowe konkursy na to czy tamto, a gospodarka po staremu opiera się na prymitywnym przetwórstwie i nie widać najmniejszych oznak zmiany.

 

To nie wina studentów tylko kapitalizmu kompradorskiego.

Wyświetl postUżytkownik misiomor dnia 03.12.2012 - 13:08 napisał

W Polsce nigdy nie było dobrych wzorców wychowania młodzieży. Musiał w końcu być jakiś powód tego że począwszy od książąt piastowskich rozwój ekonomiczny wymagał sprowadzania fachowców - rzemieślników z zewnątrz, miasta na prawie niemieckim, Żydzi osiedlani w dobrach magnackich czy nawet przez szlachtę - karmazynów. Ormianie, Cyganie - wszyscy tylko nie Polacy zajmowali się działalnością poza-rolniczą. Nawet wojska zaciężne często były obcego pochodzenia.

 

Z tym się zupełnie nie zgadzam. Odwołując się do Żydów należałoby ten sam wniosek wyciągnąć odnośnie USA i wielu innych krajów. Na prawie niemieckim pół Europy się osiedlało. Ormianie, Cyganie i Żydzi przybywali do Polski w średniwieczu właśnie dlatego, bo mieli tu swobody religijne i ekonomiczne.

I jednak elity wykształcone w 20 leciu międzywojennym, choć mniej liczne, to jednak lepszej jakości niż w latach 90 były.

 

Słyszałem, że w Łodzi z okresu Ziemi Obiecanej wśród wielu fabrykantów niemieckich, żydowskich i innych był tylko JEDEN polski - producent powrozów. Tak "mocna" reprezentacja polskich przemysłowców w samym centrum rdzennych ziem polskich nie była przypadkiem i z jakichś przyczyn wynikała.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

To nie wina studentów tylko kapitalizmu kompradorskiego.

Ten kapitalizm kompradorski z czegoś wynika - z jakiegoś powodu naszej "elicie" bardziej opłaca się wyprzedawać kraj za grosze niz próbować rozwoju i konkurencji z zagranicą. I wcale nie czuję się kompetentny wskazać przyczynę tego stanu rzeczy. Być może są świadomi własnej niekompetencji, albo np. wiedzą że z tym narodem rozwoju wypracować się nie da.

Zgadzam się - jednak liczenie na powstanie owego etosu w warunkach urawniłowki i wspólnego gara jest skrajną naiwnością. Coś takiego jak zaufanie i gotowość do współpracy bez obaw że zostaniemy orżnięci, jak również merytoryka, najlepiej rozwijają się w małych grupach - i dobrze żeby grupy które wykształciły owe cechy mogły rosnąć w siłę względem ogólnej mierzwy. Niestety panująca u nas ideologia dekretuje coś dokładnie przeciwnego. Zamiast kształcenia elity zdolnej konkurować ze światem, mamy dewaluację dyplomów że o maturze już nie wspomnę.

 

Pełna zgoda. Wydaje mi się jednak, co potwierdzały opinie nauczycieli, że to ma związek z kształceniem dzieci od najmłodszych lat - w niewielu szkołach uczone są dzieci pracy w grupie, w małych zespołach. Licza sie wyłącznie indywidualne osiągnięcia, promowany jest indywidualizm, a o pracy w zespołach nie ma mowy. Do tego w szkole utrwalane są wzorce, że dobrze jest ściągać, a obciachem jest donosić lub nie dac do ściągania. Nauczyciele mówia, że nie chodzi tutaj o to by kształcic kapusiów, ale by piętnować cwaniactwo, które tak dokucza potem w życiu dorosłym w skali całego społ.

Powrót po dłuższej przerwie...

Gość Cadam

(Konto usunięte)

Ten kapitalizm kompradorski z czegoś wynika - z jakiegoś powodu naszej "elicie" bardziej opłaca się wyprzedawać kraj za grosze niz próbować rozwoju i konkurencji z zagranicą. I wcale nie czuję się kompetentny wskazać przyczynę tego stanu rzeczy. Być może są świadomi własnej niekompetencji, albo np. wiedzą że z tym narodem rozwoju wypracować się nie da.

Nie doceniasz Polaków. Pan Michalkiewicz jeżdżąc po świecie i spotykając się z Polonią zauważył, że Polacy rzadko kiedy deklasują się będąc w obcym państwie, często nie znając języka radzą sobie, więc ile mogli by osiągnąć w Polsce gdyby był normalny kapitalizm.

Kapitalizm kompradorski polega na tym, że dostęp do rynku mają tylko należący do sitwy czyli bezpieczniacy i ich konfidenci, którzy niszczą konkurencję, nie należącą do sitwy, za pomocą aparatu państwa.

Jeżeli chodzi o osiągnięcia polaków na emigracji

 

Pełna zgoda. Wydaje mi się jednak, co potwierdzały opinie nauczycieli, że to ma związek z kształceniem dzieci od najmłodszych lat - w niewielu szkołach uczone są dzieci pracy w grupie, w małych zespołach. Licza sie wyłącznie indywidualne osiągnięcia, promowany jest indywidualizm, a o pracy w zespołach nie ma mowy. Do tego w szkole utrwalane są wzorce, że dobrze jest ściągać, a obciachem jest donosić lub nie dac do ściągania. Nauczyciele mówia, że nie chodzi tutaj o to by kształcic kapusiów, ale by piętnować cwaniactwo, które tak dokucza potem w życiu dorosłym w skali całego społ.

Owa niechęć do współpracy to nie (tylko) szkoła. W Polsce jest powszechne wręcz pożądanie pozycji rankingowej wyższej niż nam przypadła. Więc sfrustrowany tym stanem rzeczy tatuś (a często matka) zaczyna lokować swoje ambicje w dziecku i steruje go w kierunku "masz rządzić, choćby po trupach". A czasem tatuś zaczyna odwrotnie - frustracja jest tak wielka że traktuje dziecko jak konkurenta porównując siebie w tym wieku z nim.

Owa niechęć do współpracy to nie (tylko) szkoła. W Polsce jest powszechne wręcz pożądanie pozycji rankingowej wyższej niż nam przypadła. Więc sfrustrowany tym stanem rzeczy tatuś (a często matka) zaczyna lokować swoje ambicje w dziecku i steruje go w kierunku "masz rządzić, choćby po trupach". A czasem tatuś zaczyna odwrotnie - frustracja jest tak wielka że traktuje dziecko jak konkurenta porównując siebie w tym wieku z nim.

 

Nie no, to są jakieś patologiczne stany i sytuacje. Nie widze tego dookoła siebie, naprawdę.

Powrót po dłuższej przerwie...

spotykając się z Polonią zauważył, że Polacy rzadko kiedy deklasują się będąc w obcym państwie

Jakoś środowiska polonijne nie potrafią stworzyć mocnych struktur lobbingowych, częściej są to małe grupy wzajemnie skłóconych działaczy których działalność jest przez gro emigrantów ignorowana i ci zajmują się sobą. Warto wziąć pod uwagę z jakich rejonów emigruje się zarobkowo, najczęściej nie z tych bardziej rozwiniętych - podobne zjawisko jest w Turcji która eksportuje swój bezrobotny ciemnogród dzięki czemu łatwiej tam ogarnąć ekstremistów.

Nie doceniasz Polaków. Pan Michalkiewicz jeżdżąc po świecie i spotykając się z Polonią zauważył, że Polacy rzadko kiedy deklasują się będąc w obcym państwie, często nie znając języka radzą sobie, więc ile mogli by osiągnąć w Polsce gdyby był normalny kapitalizm.

Raz - próbka na emigracji jest niereprezentatywna dla kraju. Dwa - wielu polaków dało radę coś osiągnąć pracując w zespole zagranicznym. Problem w tym że żaden polski zespół w Polsce nic jeszcze nie osiągnął znaczącego. Być może to kwestia prawdopodobieństwa, a być może jest w tym jakaś prawidłowość - że polacy między sobą dostają głupawki albo uruchamia się tryb rozgrywek rankingowych zamiast współpracy. Na zachodzie dostałby taki od razu kopa w d..e więc chodzi jak w zegarku, za to w Polsce trzeba by wyrzucić cały zespół. Kapitalizm kompradorski jest IMO z dużym prawdopodobieństwem objawem a nie przyczyną.

Następny wartościowy link.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Cadam

Ciekawy artykul. Moj syn studiuje 'engineering' (czyli jakby wydz. mecaniczny) co prawdanie n Stanfordzie ale w jednej z uczelni w zach. Kanadzie i wyglada to dokladnie tak samo jak robia jakis projekt. Pamietam jak mysmy to robili na AGH.... szkoda gadac.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Raz - próbka na emigracji jest niereprezentatywna dla kraju.

 

Zastanawiam się na ile to jeszcze prawdziwa teza: wyjechało kilka milionów, młodzi, starzy, z rodzinami, samotni, dobrze i słabiej wykształceni... Podobnie jak w Sejmie mamy jednak jakiś wycinek społeczeństwa.

Powrót po dłuższej przerwie...

Zastanawiam się na ile to jeszcze prawdziwa teza: wyjechało kilka milionów, młodzi, starzy, z rodzinami, samotni, dobrze i słabiej wykształceni... Podobnie jak w Sejmie mamy jednak jakiś wycinek społeczeństwa.

Sejm nie jest wycinkiem społeczeństwa - żeby się do niego dostać, trzeba być wybitnie zdolnym w rozpychaniu się łokciami, schlebianiu układającym partyjne listy, aktorstwie itd. Sejm jest raczej emanacją społeczeństwa a więc grupą ludzi najlepiej umiejących się ustawić w ramach reguł przez to społeczeństwo narzuconych, a nie reprezentatywnym wycinkiem.

 

Natomiast emigracja - tu decydują inne cechy. Pewien poziom odwagi, chęci zaakceptowania innych reguł niż w kraju, ale i również np. gotowość akceptacji niższej pozycji rankingowej w nowym kraju w zamian za poprawę tejże w starym - szwagrowi oko zbieleje jak postawię mój nowy samochód obok jego starego trupa.

 

Dla części emigrantów ważną rzeczą może być chęć zapewnienia swoim dzieciom lepszej przyszłości - również wobec totalnej nędzy polskiego szkolnictwa "wyższego", którego uniwersytetem z prawdziwego zdarzenia nazywać już chyba nie wypada.

Natomiast emigracja - tu decydują inne cechy. Pewien poziom odwagi, chęci zaakceptowania innych reguł niż w kraju, ale i również np. gotowość akceptacji niższej pozycji rankingowej w nowym kraju w zamian za poprawę tejże w starym - szwagrowi oko zbieleje jak postawię mój nowy samochód obok jego starego trupa.

 

Czyli zakładasz, że każdy wyjazd emigracyjny wiąże się z uzyskaniem niższej niż w kraju tzw. pozycji rankingowej (co to w ogóle jest?)? I naprawdę sądzisz, że ludźmi kieruje chęć zaimponowania szwagrowi, sąsiadowi w PL i to jest siłą napędową wyjazdu za granicę, gdzie zostawiasz swoją rodzinę, znajomych, wygodne i bezpieczne relacje, znajomość kraju, etc. ...?

 

A poza tym co ma dyskusja o motywach (uważam, że fałszywie przedstawionych przez Ciebie) do tego, czy emigracja jest reprezentatywną próbą społeczeństwa? Jak pisałem, na emigracji żyją przedstawiciele różnych kategorii społ. (owszem, w różnych proporcjach).

Powrót po dłuższej przerwie...

Motywacje bywają różne, przedstawiłem przykładowe, niekoniecznie dotyczące wszystkich emigrantów.

 

Jedno jest pewne - wśród emigrantów będzie np. niedo-reprezentacja takich np. dzieci z dynastii prawniczych, mających preferencyjny dostęp do aplikacji.

Jedno jest pewne - wśród emigrantów będzie np. niedo-reprezentacja takich np. dzieci z dynastii prawniczych, mających preferencyjny dostęp do aplikacji.

 

No na tej zasadzie, to będzie też niedoreprezentacja prawdziwych patriotów... Prawnicy to nie kategoria, a zawód. Kategoria to ludzie z wyższym wykształceniem. Zresztą prawnicy też wyjeżdżają i pracują w zagranicznych korporacjach, instytucjach, etc.

Powrót po dłuższej przerwie...

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.