Skocz do zawartości
IGNORED

Przyczyny emigracji (wyjazdów za granicę)


Gość partick

Rekomendowane odpowiedzi

Gość StaryM

(Konto usunięte)

Drodzy Panowie,

wspólnym wysiłkiem postawiliście sprawę na głowie. Polak potrafi, a co.

Przyjrzyjcie się naszym sąsiadom Niemcom. Zawsze znani byli z tego, że państwo było dla nich autorytetem. Niemiec nie kombinował, nie oszukiwał, klął - ale podatki płacił. Powolutku ten betonowy monolit zaczął się kruszyć. Częściowo z powodu sporej muzułmańskiej imigracji, bo trzeba wiedzieć że w tamtej kulturze nie ma etosu pracy i uczciwości. Tam jest etos robienia sobie dobrze kosztem wszystkich dookoła. Więc Niemcy dojrzeli całą i dość sporą grupkę nierobów żyjących z powszechnego systemu zasiłkowego na koszt państwa. Potem przygarnęli sporą rzeszę swych rodaków z dawnego NRD, którzy przez kilkadziesiąt lat nauczyli się, że państwo to wróg. Tyle twojego, co państwu ukradniesz, zakombinujesz, oszukasz. Dziś po blisko dwudziestu latach wypalania się nowej niemieckiej tożsamości we wspólnym niemiecko-enerdowsko-muzułmańskim tyglu mamy do czynienia z nową mentalnością. Niemcy nauczyli się kombinować. A poczucie, ze są dymani przez własny rząd,przez UE, a co najważniejsze przez Greków, którzy oczywiście "udają greka", bardzo temu sprzyja.

Skąd ten przydługi wstęp? Już wyjaśniam. Spójrzmy na naszych rodaków i ich życiowe i historyczne doświadczenia. Od wieku XVII już zaczął się rozkład państwa. Każdy dymał każdego ile się dało. Skończyło się to rozbiorami. Przez ponad 120 lat państwo to był obcy twór. Oszukać państwo to był czyn patriotyczny. Często nie dało się inaczej, bo o ile w zaborze niemieckim (wcześniej pruskim) można było rzec dura lex sed lex, o tyle już w austriackim kwitło łapówkarstwo. W rosyjskim to zresztą była norma. Łapówka to był sposób na życie (to zresztą dowód na związki z kulturą wschodu).

Potem był krótki okres odbudowy własnego państwa, nadzwyczaj udany zresztą, biorąc pod uwagę zaszłości historyczne. Ale co z tego skoro wybuchła wojna, a potem mieliśmy znowu państwo, które było w jakimś sensie obce. Znów uczyliśmy się, że bez kombinowania nic się nie da zrobić. Państwo to był wróg.

Teraz mamy - co prawda - od dwudziestu lat własne państwo, władze które sobie wybieramy, ale przyzwyczajenie drugą naturą człowieka. Niektórzy z nas nie uznają tego państwa. Bez specjalnych kontekstów politycznych, ale warto przypomnieć, iż to pan prezes pewnej partii stwierdził, że wybrany w wyborach prezydent to jest dla niego nikt, wybrany przez pomyłkę. Zwykły Kowalski też myśli podobnie, tylko ma inne motywy. Kombinowanie, żeby oszukać, ukraść, nie zapłacić, zarobić a nie narobić się to nasza druga natura. Narzekamy na państwo, a jacy jesteśmy my sami? Przecież to państwo to my. Takich sobie wybieramy cwaniaczków do władz, jacy sami jesteśmy. Skąd do licha mają się brać ci uczciwi, ideowi ludzie, skoro niszczymy ich na każdym kroku. Jak się już taki znajdzie i pragnie coś zrobić, to społeczność lokalna nie spocznie póki go nie zgnoi, nie udupi i nie oczerni. Polskie piekło w najlepszym wydaniu. Diabły potrzebne nie są.

Naprawę państwa należy zacząć od siebie samego.

MIsiomor:

W tamtych czasach KBN finansował rokujące projekty. Budowało się prototypy, również produkcyjne... Po czym ktoś ukręcał temu łeb.

W Polsce przemysł elektroniczny, elektrotechniczny nie stał na nędznym poziomie. Za komuny był ograniczany aby nie wysforował się zbytnio przed lidera bloku państw socjalistycznych. W erze postkomunistyczne zwyczajnie był zniszczony.

Prawa rynku?

Niekoniecznie.

Żywioł polski wciąż stać na budowę w zakresie wysokich technologii. Ostatnie pomysły prezydenta na temat polskiej tarczy antyrakietowej nie wzięły się znikąd. Zwróćmy uwagę jak zostały szybko ośmieszone…

Ktoś chce robić z nas parobków. Ktoś wywodzący się być może z Naszego społeczeństwa…

 

Narzekamy na państwo, a jacy jesteśmy my sami? Przecież to państwo to my. Takich sobie wybieramy cwaniaczków do władz, jacy sami jesteśmy. Skąd do licha mają się brać ci uczciwi, ideowi ludzie, skoro niszczymy ich na każdym kroku. Jak się już taki znajdzie i pragnie coś zrobić, to społeczność lokalna nie spocznie póki go nie zgnoi, nie udupi i nie oczerni. Polskie piekło w najlepszym wydaniu. Diabły potrzebne nie są.

Naprawę państwa należy zacząć od siebie samego.

Gadasz jak ja… ;)

Ale będę w kontrze.

Po ch*j ta gadka. Są elity zarządzające tym państwem. Są? Są!

Co ma do tego to jakim ja jestem?

Ja chcę działać. Dawałem temu wielokrotnie dowód. CO ma do tego Prezes czy inny Przewodniczący…? Co ma do tego polskie piekło?!

Przecież pracujemy. W pracy nie zabijamy się. Co nam przeszkadza w pracy nam, naszej organizacji,…?

Przecież nie polskie piekiełko!

W międzyczasie „piekiełka” można trochę pozarządzać?

Wciąż tłumaczymy się, coraz bardziej irracjonalnie. A pieniądze wszyscy za coś biorą. Bynajmniej nie za podrzucanie do pieca w piekiełku…

Edytowane przez Grzegorz7

W obu ustrojach byłem konstruktorem jakichś tam urządzeń. Robiliśmy prototypy, które na ówczesne czasy były na poziomie Światowym, również były tam perełki.

Grzesiu a może brałeś udział w projektowaniu złotego radka co ? :) Ciekawy prawie bezszumowy stereo dekoder z 1976 na fantastycznym układzie Ul 1601 i nietuzinkowy moduł wzmacniacza gramofonowego który niby według cywilnej instrukcji pracuje od 3 mV a tak naprawdę jego czułość jest w okolicach 1,8mV - bez problemu można sobie podłączyć wkładkę MC :) Piszę to bo te wyprodukowane kilka miesięcy później skwierczą jak jasna cholera i ogólnie dudni i gwizda a nie ładnie gra. Co za niełop zabronił to produkować... burak jeden, tu w Dani chylą czoła a polaczki chińszczyzną się zajadają.... Nie dziwota że polskie talenty robią furorę za granicą a burakowy rząd zastanawia się czy to była brzoza czy kosmici... i miliardy wydają na złote trumny, pogrzeby. Pewnie grafen też wyjedzie do doliny krzemowej. W DANI jest duży nacisk na rozwijanie wysokich technologi i dbanie by nie wyfrunęły poza... Tak duża emigracja świadczy o porażce wszystkich ekip rządzących, owszem sukcesy są ale przy przejrzystym i przychylnym prawie można by osiągnąć znacznie więcej.

pozdrawiam

Potem był krótki okres odbudowy własnego państwa, nadzwyczaj udany zresztą, biorąc pod uwagę zaszłości historyczne.

Wcale nie udany - II RP nigdy nie dała rady osiągnąć PKB swojego terytorium z roku 1913r. to raz. Dwa - spuśćmy zasłonę milczenia na przygotowania wojenne i dyplomację. Osiągnięcia przemysłowe - emigracja takich ludzi jak Sendzimir czy zgnojenie firmy RWD przez państwo też nie wystawiają najlepszego świadectwa zarówno państwu jak i narodowi.

 

Żywioł polski wciąż stać na budowę w zakresie wysokich technologii.

Show me the money, you aren't even showing me the wallet...

Gość StaryM

(Konto usunięte)

Wcale nie udany

Napisałem dość wyraźnie: Potem był krótki okres odbudowy własnego państwa, nadzwyczaj udany zresztą, biorąc pod uwagę zaszłości historyczne.

Tłumacząc to w sposób prostszy: Dałoby radę okres dwudziestolecia spieprzyć dużo bardziej.

Radmruś.

Nie robiłem w elektronice tzw. użytkowej. Metrologia szeroko pojęta. Również epizod o którym nie powiem, bo musiałbyś zginąć… ;)

Ale znam tego typu mity i nie tylko mity o polskich możliwościach technologicznych. Z grafenu nic nie będzie. Już to wiadomo. Wynika to z mentalności naszego państwa o której pisał Misiomor. Dziesiątki instytucji, organizacji i żadnej ochrony interesu państwa!

Edytowane przez Grzegorz7

Polityka antyobywatelska a prokorporacyjna i prokapitalistyczna i procwaniacka... w ktorej zwykly obywatel jest skazany na wyzysk i ochlapy.

 

Albo na nic.

chwilowy brak działalności w audio.

Ale dlaczego oglądamy się na państwo przy grafenie? Czy taki np. pierwszy tranzystor zrobiło państwo amerykańskie? Forda T też nie zaprojektowało ani nie wdrożyło do produkcji.

Skonstruowanie urządzenia, nawet naprawdę przełomowego, to dopiero pierwsze 10% sukcesu. Potrzebna jest jeszcze organizacja produkcji z wydajnością i kontrolą jakości, sieć sprzedaży i serwisu, marketing, obsługa prawno - patentowa itd. A nade wszystko współpraca między tymi działami. Dowodem na to, że coś tu poważnie szwankuje jest brak sukcesów. A czy problem ogranicza się do państwa - sam jestem zdecydowanie przeciwny takiej hipotezie.

Otóż to. Ten aspekt nawiązuje do nieobecnego w naszym społeczeństwie respektu wobec nas samych. Trudność polega nie tyle w identyfikacji ludzi z doświadczeniem, ale w charakterze Polaków, którzy za jakąś dziwną cholerę nie okazują wobec siebie fundamentalnych dla sukcesu cech lojalności, wartości obietnicy, solidarności, podstawowej kurtuazji i uczciwości oraz szacunku. Naród mam wrażenie zanurzył się być może przykładem naszych niektórych wodzów w bagno krętactwa, kombinwania, układów, nepotyzmu i sam został uczestnikiem, często wbrew własnej woli, bezpardonowej krucjaty pogoni za krótkoterminowym zyskiem. Nastąła rosnąca demoralizacja, pogłębiająca chujnia, gdzie nie mówi się, a co najgorsze nie myśli się - o długoterminowych planie sukcesu. To jest głównie powodem, dla którego tworzenie czegoś sensownego i polskiego stało się niemal niemożliwe. Ambicje pomimo, że wspaniałomyślne szybko są ujebane przez ludzi systemu, lub ich jednostki na różnych poziomach i zdeterminowana ambicja i myśl rozwojowa wy***rdalają z kraju uciekając od obsranych ideą szybkiego hajsu hipsterów.

Dziesiątki instytucji, organizacji i żadnej ochrony interesu państwa!

Szkoda... kilku buraków na stanowisku i smutna rzeczywistość - 38 milionów ludzi się temu przygląda...

Co do mitu "R" kiedyś zorganizuje pokaz, to trzeba usłyszeć - jak do tej pory jestem jedyną osobą która pokazała coś co nigdy nikt nie widział i nie słyszał, wszędzie piszą bzdury, na początku nic nie szumiało, bromiło, nic nie skwierczało a ambiofonia jest czysta jak kryształ, przepastna jak wielka sala, filharmonia, jak sklepienie potężnego kościoła. To nie mit - skoro jedną sztukę pokazałem i ją mam, to znaczy że było ich więcej... Zmowa milczenia i przedziwna niechęć, mieszkam sobie za granica i mogą mnie buraki cmoknąć, prawda wyszła na jaw. Co nie zmienia faktu że szansa została już dawno zaprzepaszczona. Historia się powtarza, wykształceni konstruują fantastyczne rzeczy poza granicami. Przekupne chamy przy korytach bez pierwiastka dobroci ... ciśnienie się podnosi dlatego dam sobie spokój... miłego dnia

Co do mitu "R" kiedyś zorganizuje pokaz, to trzeba usłyszeć - …

Ale ja Ci wierzę.

Nienawidzę teorii spiskowych.

Ale wyobraźmy sonie, że wielki brat każe pogorszyć reżimy technologiczne w naszych wytwórniach aby niedostępne były układy analogowe mogące…

Podobne zjawiska miały miejsce w układach cyfrowych wielkiej skali integracji (zakaz eksportu do wybranych krajów). Tym wielkim bratem był tu już późniejszy brat.

 

Ale dlaczego oglądamy się na państwo przy grafenie? Czy taki np. pierwszy tranzystor zrobiło państwo amerykańskie? Forda T też nie zaprojektowało ani nie wdrożyło do produkcji.

A dlatego, że wynalazca (zespół) nie ma formalnych możliwości udziału w zyskach. Tak stanowi prawo w państwie.

A dlatego, że w interesie państwa jest mieć technologię pod kontrolą (najważniejsze). Tu wzorem może być państwo Izrael.

A dlatego, że wynalazca ma problemy z prowadzeniem działalności. To naukowcy a nie księgowi.

A dlatego, że wynalazca nie może liczyć na tani kredyt bo państwo nie wprowadziło żadnego wsparcia w tym zakresie.

...

Jeżeli sytuacja jest taka, że naukowiec nie znajduje pozostałych współpracowników koniecznych do odniesienia sukcesu, albo to oni nie znajdują naukowca - żadne państwo na to nie pomoże.

 

II RP była idealnym przykładem sytuacji kiedy prywatny przemysł rozwijał się słabo, bo naród nie miał takiej potrzeby ani zdolności. Państwo próbowało coś w tym zamieszać - i wylądowaliśmy w jeszcze gorszym gnoju - beznadziejnie niewydajny COP, słabo wyposażona armia, prywatny przemysł (mający na koncie autentyczne sukcesy) zgnojony (RWD, RALF Stetysz) i efekt - klęska nie mająca precedensu w historii. Biorąc jeszcze pod uwagę morale w narodzie i o wiele lepszy poziom merytoryczny elit niż dziś - nie stać nas na powtarzanie ówczesnych błędów.

Azjatyckie tygrysy to centralne planowanie, dominujacy sektor panstwowy i calkowite podporzadkowanie sektora prywatnego centralnemu planowaniu. Rowniez finansowanie rozwoju produkcji w prywatnych firmach bylo finansowane przez panstwo. W Japoni panstwo bezposrednio wspieralo sektor prywatny a ten a zarzadanie w koncernach w decydujacej mierze przekazano zalodze. Japonskie zalamanie rozwoju gospodarczego spowodowane bylo zbyt wieka sluzalnoscia rzadu wobec wladz USA - zakaz rozwoju pewnych galezi przemyslu oraz brak kontrolowanej wymiany Yen'a.

 

Panstwo odgrywalo decydujaca i bezposrednia role w powojennym rozwoju przemyslu i innych galezi gospodarki w Koreii, Taiwanie, Singapurze i Malezji. W Japonii rola rzadu byla mniej bezposrednia poza budowa infrastruktury, polityka celna itp itd. Podobnie centralnie planowana byla gospodarka Niemiec w latach 1933-45 (do dzis bezprecedensowe tempo wzrostu produkcji przemyslowej) i centralnie planowana jest gospodarka chinska.

 

Srednie wynagrodzenie brutto w przemysle japonskim w 1995roku wynosilo US$48,000 bez ZUS i innych swiadczen. W 1950 bylo podobne do PRL'u.

 

pozdrawiam,

Otto von Bismarck ''Dajcie Polakom rządzić, a sami się wykończą.''

''Polacy maja wszystkie przymioty, oprocz zmyslu politycznego'' Winston Churchill

Czyli państwo może i powinno...

 

Powinno, co potwierdza historia, także albo przede wszystkim wszystkich obecnych państw promujących neoliberalizm ekonomiczny: USA, Francja, UK to wszystko państwa, które mają za sobą okresy państwowego protekcjonizmu (bardzo silnego), interwencjonizmu i nacjonalizacji. Obecnie zaś - hipokryci! - z ambony głoszą, że to jest beeeeeee. A pół świata dotąd łykało bajki o wolnym rynku jak młode pelikany. Zgadnijcie, kto na tym zyskał...

Powrót po dłuższej przerwie...

A więc do urn wyborczych i mądrze oddać swój mały głosik, byle nie na jakieś przekupne szmaciarstwo - rozejrzeć się za jakimś charyzmatycznym politykiem, nie mylić z fanatycznym :) Grzesiu na profilu mam więcej o "R" jakiego proste społeczeństwo nie widziało i nie słyszało - zajrzyj na BLOG -u. Mam także kilka fotek w galerii z ciekawym Duńskim gramofonem BEOGRAM 2000 - rodowity europejczyk, porządna robota, cieszy moje ucho i oko. Zapraszam... Tak w dużym skrócie, niektóre prototypy i nieliczne "zakładowe" egzemplarze miały o wiele bardziej wyśrubowane parametry często przewyższające zachodnie. Mam zachowany oryginał - żywy dowód w sprawie. Jest jeszcze jedna kategoria ludzi - tych co uciekli, nie wyemigrowali ale uciekli... nawet dzisiaj się zdarza, nie potrzeba represji - wystarczy być uczciwym. W Dani zostawiam rower i on tam stoi i stoi... to jest fantastyczne.

Daleki Wschód - jeżeli gdzieś państwo silniej interweniowało to w Korei, choć tam jednak większość firm (Samsung, LG, Kia, Hyundai) jest własnością kilku rodzin, powiązanych z państwem. Tajwan, Japonia - państwo zapewniało głównie infrastrukturę. Chiny - zobaczymy co będzie kiedy ich PKB per capita osiągnie wyższe wartości.

 

Co do rozwoju USA i UK - jednak główny ich rozwój ekonomiczny był dziełem sektora prywatnego, nacjonalizacje i interwencje kojarzą się z takimi niechlubnymi epizodami jak np. British Leyland.

 

Do koreańskiej pracowitości i dyscypliny nam jednak dużo brakuje, podobnie jak do niemieckiej odporności na zamordyzm i bizantynizm, dlatego w Polsce państwowe zaangażowanie w przemysł jest lekarstwem gorszym od choroby, dla wielu atrakcyjnym wyłącznie na zasadzie "gorzej niż jest być już przecież nie może". Nikt mi nie wmówi że nasi zarządzacze zaczną działać lepiej kiedy z sektora prywatnego przejdą na państwowe pensyjki.

A więc do urn wyborczych i mądrze oddać swój mały głosik, byle nie na jakieś przekupne szmaciarstwo - rozejrzeć się za jakimś charyzmatycznym politykiem, nie mylić z fanatycznym :)

...bez jaj u nas niema okregow jednomandatowych i dlugo nie bedzie ...oddasz glos a i tak wejdzie pierwszy z listy

 

szkoda czasu...

 

PS. mam trzyletni epizod w swoim zyciu zwiazanym z Dania ....piekne miejsce i ludzie

Edytowane przez fish75

''Polacy maja wszystkie przymioty, oprocz zmyslu politycznego'' Winston Churchill

Gość romekxxx

(Konto usunięte)

Drodzy Panowie,

wspólnym wysiłkiem postawiliście sprawę na głowie. Polak potrafi, a co.

Przyjrzyjcie się naszym sąsiadom Niemcom. Zawsze znani byli z tego, że państwo było dla nich autorytetem. Niemiec nie kombinował, nie oszukiwał, klął - ale podatki płacił. Powolutku ten betonowy monolit zaczął się kruszyć. Częściowo z powodu sporej muzułmańskiej imigracji, bo trzeba wiedzieć że w tamtej kulturze nie ma etosu pracy i uczciwości. Tam jest etos robienia sobie dobrze kosztem wszystkich dookoła. Więc Niemcy dojrzeli całą i dość sporą grupkę nierobów żyjących z powszechnego systemu zasiłkowego na koszt państwa. Potem przygarnęli sporą rzeszę swych rodaków z dawnego NRD, którzy przez kilkadziesiąt lat nauczyli się, że państwo to wróg. Tyle twojego, co państwu ukradniesz, zakombinujesz, oszukasz. Dziś po blisko dwudziestu latach wypalania się nowej niemieckiej tożsamości we wspólnym niemiecko-enerdowsko-muzułmańskim tyglu mamy do czynienia z nową mentalnością. Niemcy nauczyli się kombinować. A poczucie, ze są dymani przez własny rząd,przez UE, a co najważniejsze przez Greków, którzy oczywiście "udają greka", bardzo temu sprzyja.

Skąd ten przydługi wstęp? Już wyjaśniam. Spójrzmy na naszych rodaków i ich życiowe i historyczne doświadczenia. Od wieku XVII już zaczął się rozkład państwa. Każdy dymał każdego ile się dało. Skończyło się to rozbiorami. Przez ponad 120 lat państwo to był obcy twór. Oszukać państwo to był czyn patriotyczny. Często nie dało się inaczej, bo o ile w zaborze niemieckim (wcześniej pruskim) można było rzec dura lex sed lex, o tyle już w austriackim kwitło łapówkarstwo. W rosyjskim to zresztą była norma. Łapówka to był sposób na życie (to zresztą dowód na związki z kulturą wschodu).

Potem był krótki okres odbudowy własnego państwa, nadzwyczaj udany zresztą, biorąc pod uwagę zaszłości historyczne. Ale co z tego skoro wybuchła wojna, a potem mieliśmy znowu państwo, które było w jakimś sensie obce. Znów uczyliśmy się, że bez kombinowania nic się nie da zrobić. Państwo to był wróg.

Teraz mamy - co prawda - od dwudziestu lat własne państwo, władze które sobie wybieramy, ale przyzwyczajenie drugą naturą człowieka. Niektórzy z nas nie uznają tego państwa. Bez specjalnych kontekstów politycznych, ale warto przypomnieć, iż to pan prezes pewnej partii stwierdził, że wybrany w wyborach prezydent to jest dla niego nikt, wybrany przez pomyłkę. Zwykły Kowalski też myśli podobnie, tylko ma inne motywy. Kombinowanie, żeby oszukać, ukraść, nie zapłacić, zarobić a nie narobić się to nasza druga natura. Narzekamy na państwo, a jacy jesteśmy my sami? Przecież to państwo to my. Takich sobie wybieramy cwaniaczków do władz, jacy sami jesteśmy. Skąd do licha mają się brać ci uczciwi, ideowi ludzie, skoro niszczymy ich na każdym kroku. Jak się już taki znajdzie i pragnie coś zrobić, to społeczność lokalna nie spocznie póki go nie zgnoi, nie udupi i nie oczerni. Polskie piekło w najlepszym wydaniu. Diabły potrzebne nie są.

Naprawę państwa należy zacząć od siebie samego.

Zgoda w stu procentach

PS. mam trzyletni epizod w swoim zyciu zwiazanym z Dania ....piekne miejsce i ludzie

Ludzie są bardzo przyjacielscy, kiedyś zmieniałem koło w autku i chyba z 8 osób przyszło mi pomóc :) Jeden przyniósł wypasiony lewarek inny wyjaśnił i pokazał jak fachowo dociągnąć śruby itd. a w gembrug idą na rękę i sprzedają czasem rzeczy surrealistyczne. W tym kraju to czysta przyjemność płacić podatki, szpitale przypominają bardziej hotel 4 gwiazdkowy. W Polsce też tak będzie, mimo wszystko trzeba głosować... zmiany przyjdą.

Gość romekxxx

(Konto usunięte)

 

Ludzie są bardzo przyjacielscy, kiedyś zmieniałem koło w autku i chyba z 8 osób przyszło mi pomóc :) Jeden przyniósł wypasiony lewarek inny wyjaśnił i pokazał jak fachowo dociągnąć śruby itd. a w gembrug idą na rękę i sprzedają czasem rzeczy surrealistyczne. W tym kraju to czysta przyjemność płacić podatki, szpitale przypominają bardziej hotel 4 gwiazdkowy. W Polsce też tak będzie, mimo wszystko trzeba głosować... zmiany przyjdą.

To ciekawe bo dunka ktora ma uposledzona dziewczynke z arhus opowiadal mi w tamtym tygodniu ze termin do specjalisty ma za dwa miesiace a malej sie pogarsza. Jak wiesz wiek samochodow w tym dunskim raju tez sugeruje dluga historie. Cos mi tu krecisz... Nijaki jens j. Moj kontrahent tez narzeka na sluzbe zdrowia w danii...

Gość StaryM

(Konto usunięte)

To ciekawe bo dunka ktora ma uposledzona dziewczynke z arhus opowiadal mi w tamtym tygodniu ze termin do specjalisty ma za dwa miesiace a malej sie pogarsza. Jak wiesz wiek samochodow w tym dunskim raju tez sugeruje dluga historie. Cos mi tu krecisz... Nijaki jens j. Moj kontrahent tez narzeka na sluzbe zdrowia w danii...

Dania ideałem nie jest. To nie raj, ale jeden z krajów europejskich. Obszary głupoty, lenistwa i niekompetencji w obszarze państwowym są tam tak samo jak w UK, Niemczech czy Irlandii. Polak widzi kontrasty w stosunku do sytuacji tutaj. Ale Duńczycy klną czasem, bo widzą pogarszającą się sytuację. Coraz dłuższe kolejki do lekarzy, coraz większe problemy ze świadczeniami, coraz droższe leki. To dotyczy wielu dziedzin, a na dodatek powszechnie uważają, że mają najgorszy rząd od przynajmniej trzydziestu lat. Satyrycy suchej nitki nie zostawiają na pani premier i jej koalicjantach. Do najgłupszych i najbardziej wkurzających należą politycy tzw. Partii Radykalnej Lewicy. To tak krótko, co wiem z relacji znajomych ludzi mieszkających w Danii. A sami Duńczycy są fajni.

Rząd rzeczywiście podnosi ciśnienie nie jednemu Duńczykowi ( płytka polityka ), ale cóż - kryzys, a w zasadzie spowolnienie i tutaj puka do drzwi. Jeżeli wytrzymają ze 3 - 4 lata to ok. Jak nie to i tu może pojawić się ten k-s. Na razie mają potężne oszczędności i stymulują gospodarkę poprzez duże inwestycje rządowe. Jak na razie masówek nie widać a jedyny protest jaki był to chyba z rok temu, smażenie kiełbasek przed parlamentem przez niezadowolonych chłopów - ździebełko przyblokowali Kopenhagę swoimi wypasionymi ciągnikami. Mają jeszcze Grenlandię i mnóstwo gazu, ropy, ryb.... jakoś to przeżyją. Inwestują w geotermie. Jest jeszcze coś ... co? Niektóre firmy solidarnie łącznie z szefami obniżają sobie pensje by przeczekać trudniejsze okresy - to jest fantastyczne !!! SOLIDARNOŚĆ nie bankructwo. Polska może brać przykład. Tu jeden drugiemu pomaga i można się dogadać, jakoś to będzie. Pracy mniej a jednak nie jeden polak marzy by tu pracować. Jest trudniej - Skandynawia trzyma się razem, to zupełnie inny obszar niż strefa euro - bez porównania. Polska także ma mimo wszystko potencjał i mimo słabszych regionów z roku na rok pięknieje, tylko ludzie powinni być dla siebie bardziej ludzcy.

Wielu z was może już nie pamiętać lat 80-ych i a propos Danii, kiedy w ostatniej chwili postanowiłem polecieć z LA na sylwestra do Polski chyba w 86-ym, miałem lot z trzema przesiadkami przez Kopenhage, gdzie spędziłem noc, ale najpierw niezapomniany wieczór w barze z Dunczykami. Carlsberg lał się litrami i jeden z kompanów libacji podarował mi swoją szczęśliwa monetę, prezent od matki, który jako szczęśliwy talizman nosił w kieszeni od dziecka. Tak zapamiętałem Danię. Na resztę życia.

Daleki Wschód - jeżeli gdzieś państwo silniej interweniowało to w Korei, choć tam jednak większość firm (Samsung, LG, Kia, Hyundai) jest własnością kilku rodzin, powiązanych z państwem. Tajwan, Japonia - państwo zapewniało głównie infrastrukturę. Chiny - zobaczymy co będzie kiedy ich PKB per capita osiągnie wyższe wartości.

 

Co do rozwoju USA i UK - jednak główny ich rozwój ekonomiczny był dziełem sektora prywatnego, nacjonalizacje i interwencje kojarzą się z takimi niechlubnymi epizodami jak np. British Leyland.

 

Do koreańskiej pracowitości i dyscypliny nam jednak dużo brakuje, podobnie jak do niemieckiej odporności na zamordyzm i bizantynizm, dlatego w Polsce państwowe zaangażowanie w przemysł jest lekarstwem gorszym od choroby, dla wielu atrakcyjnym wyłącznie na zasadzie "gorzej niż jest być już przecież nie może". Nikt mi nie wmówi że nasi zarządzacze zaczną działać lepiej kiedy z sektora prywatnego przejdą na państwowe pensyjki.

 

Jednym z kluczowych czynnikow sukcesu japonii byl samorzad pracowniczy. Taiwan i Singapur mialy znacznie wiekszy sektor panstwowy niz Korea. W Koreii wszystkie przedsiebiorstwa prywatne ktore nie przynosily zysku albo nie pacowaly dla dobra narodu podlegaly obowiazkowej prtywatyzacji. Banki byly panstwowe i wymiana waluty calkowicie kontrolowana przez panstwo. Za prywatny handel walutami byla kara smierci. Firmy wazne dla rozwoju gospodarki (strategiczne powiedzmy) mialy prawo do wsparcia finansowego.

 

Gdy jeden dyktator odstrzelil poprzednika postanowil ladowac kase w nominowane 30 firm prywatnych, (tzw chibol'i) a nie firmy panstwowe. Najbardziej znane z nich to oczywiscie Samsung, LG, Hyundai czy Daewoo. Oczywiscie bral za to solidna kase. Problem polegal na tym, ze firmy te czesto prowadzily sprytna ksiegowosc ukrywajaca deficyt. Wlasciciele sami sobie placili wedle uznania i jednoczesnie ladowali kase we wladze za dotacje. Taki prezydent Rho za swej kadencji otrzymal nastepujace lapowy w mld won:

od Samsung -25, Hyundai - 25, Daewoo - 24, Dong-A - 23, LG - 21, Hanbo - 15.

W owym czasie dolar mial 800-900 won. W rzeczy samej przy takich lapowach musialy prowadzic sprytna ksiegowosc.

 

Tym nie mniej, kase dostawala tez kadra techniczna i wynalazcy za solidna robote i pomimo wad zbudowano w Koreii potezny i nowoczesny przemysl. Ekonomisci koreanscy wyjasniaja, ze byla to cena jaka musial narod zaplacic za industrializacje i jej tempo w warunkach dyktatorskiej wladzy.

 

 

pozdrawiam,

Edytowane przez vik

Mimo wszystko nam bardzo daleko do azjatyckiego zdyscyplinowania i redukcji ego do rozmiarów autentycznie mikroskopijnych, zwłaszcza w warstwach niższych. Oni mają też strukturę społeczną w której liczy się rodzina a nie jednostka - która bez rodziny jest niczym, i to rodzina decyduje o karierze, wymagając za to od jednostki całkowitego podporządkowania i solidnej pracy na rzecz rodziny. W takich warunkach państwowy udział w przemyśle nie musi dawać tak opłakanych skutków jak u nas.

 

Nam bliżej jednak mentalnie do Dzikiego Zachodu, dlatego najlepiej sprawdza się u nas model taki jak w USA w XIX wieku. Państwowy przemysł w Polsce był zawsze wzorcem niewydolności i niekompetencji, wystarczy wspomnieć PRL - działało tylko to co opierało się na prywaciarzach. Warzywa czy chleb można było kupić, w odróżnieniu od papieru toaletowego który był w gestii zakładów państwowych. Prywatni rolnicy radzili sobie nawet pomimo chronicznego braku państwowo wytwarzanego sznurka do snopowiązałek.

Edytowane przez misiomor

Nam bliżej jednak mentalnie do Dzikiego Zachodu, dlatego najlepiej sprawdza się u nas model taki jak w USA w XIX wieku.

Zgoda. I właśnie dzięki takiemu modelowi USA stały się mocarstwem w XX wieku. Tam sie rząd nie pochylał na każdym nieudacznikiem, wszyscy musieli cięzko pracować, KK nie miał wielkiego wpływu, mazgaje i lenie odpadali z konkurencji i nie zakładali wielodzietnych rodzin.

 

Dopiero straszak komunizmu spowodował zmianę, od tej pory "wszystko się wszystkim należy" od urodzenia aż do śmierci.

Edytowane przez toptwenty
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.