Skocz do zawartości

1057 opinie płyty

Reni Jusis - Trans misja

Zastanawiałem się do jakiej grupy zakwalifikować ten krążek? pop, tech-pop, house-pop, nie znam się na współczesnej muzyce. Płyta zaskakuje swą odmiennością na polskim rynku. Bardzo dynamiczna i wręcz techniczna. Brak jej ducha, ale słuchając ją stopa jakoś sama zaczyna wybijać rytm. Dużo tu klawiszy i środków technicznych, zniekształcony głos Reni. Płyta zaczyna się długim rytmicznym wstępem \\\"Wynurzam się\\\", dalej superhit \\\"Kiedyś Cię znajdę\\\" (mój znajomy określił ten kawałek - \\\"opowiada o grzybobraniu\\\"), później przęcietny \\\"Raczej inaczej\\\", \\\"Let\\\'s play ping ping-pong\\\" - to kicz w najgorszym wydaniu, \\\"Ostatni raz\\\" - kolejny hicior - chyba mój ulubiony, \\\"Kto pokocha\\\" - to typowy zapychacz płyt, \\\"It\\\'s not enough\\\"- i znów kicz, \\\"Jeśli zostaniesz\\\" i \\\"W zwolniotym tempie\\\" - udane techno-kawałki, i ostatnie \\\"Not real\\\" i \\\" Trans misja\\\" - takie sobie, mogą być. Uważam że płyta jest nie równa, gdzie są bardzo muzykalne kawałki razem z obok sąsiadującymi kiczami.

Infected Mushroom - Convering Vegeterians

Nie dawno wpadła mi w ręce ich płyta choc przyznam się szczerze,nie wiele o nich wczesniej wiedzialem.Az tu nagle któregoś dnia,łud szczęscia sprawił że takowa mi się trafiła.Z psytrance i Goa nie miałem wczesniej duzo stycznosci,jednak ten album sprawił że polubiłem,na prawde mocne i świetnie eykonane kawałki.Styl tego izraelskiego duetu,jest jedyny w swoim rodzaju,póki co nie słyszałem podobnego brzmienia,Są jedyni w swoim rodzaju.Album składa się z dwóch częsci 'Trance side'' i ''the other side".W pierwszej czesci dominuje TRance wlasciwy dla ich gatunku.Rozpoczyna sie kawałkiem albibeno,mozna powiedziec wstepem ktory nas wprowadzi w reszte utworow stopniowo "wkręcajac" w klimat jaki ta muzyka wytwarza.Potem gdy przychodzi do czesci drugiej,zdziweinie narasta,nie ma mowy o żadnej monotonii,''Elation station'' ktore jest drugim kawalkiem z drugiej czesci brzmi naprawde niezle,stylem w/g mnie nawiazuje troszke można by rzecz do "demosceny" komputerowej,jest to jeden z moich ulubionych kawałkow z tej płyty.Jednym z ciekawszych utwórow bedzie tez napewno "jeenge" w której na pierwszym planie słychac gitare.bardzo ciekawe połaczenie. Jednym słowem płyta ta nie pozwoli wam się nudzic.Nie ma mowy o eksperymentowaniu,ta dwójka doskonale wie co robi i wszystkie i ich ruchy śa sprawnie przemyslane. Dla milosników gatunku napewno pozycja obowiązkowa a dla innych zapewne ciekawe urozmaicenie,muzyka wysoce pobudzająca. Pozdrawiam

The White Stripes - Elephant

Petarda. Wszystko co ci krytycy piszą o The White Stripes to prawda. Rewelacyjny rock n roll pomieszanie punku z bluesem. Minimalistyczna koncepcja, podczas gdy siostra leniwie stuka na bębnach, brat udziela się wokalnie i pocina na gitarce. I to jak! Osobiście płyta wydaje mi się ciężka w przyswojeniu, ale jak już się w nią "wgryziesz" to wszystkie inne płyty idą w odstawkę i słuchasz The White Stripes 24h na dobę. To jest coś dla ludzi, którzy kochają gitary, bębny i dobrego rocka. Wspaniała płyta, przy której nie trzeba marudzić "kiedyś, to było rockowe granie". Bo to jest rockowe granie w najlepszej formie. Od siebie dodam, że kupiłem płytę po przesłuchaniu jej na stronie The White Stripes albo jakiegoś sklepu internetowego. Najpierw usłyszałem "Seven Nation Army" w radiu, na stronie usłyszałem "Ball And Biscuit" i to wystarczyło. Właściwie warto by kupić płytę tylko dla "Ball And Biscuit" ;-) Hm, albo dla "The Air Near My Fingers". Albo dla tych wszystkich numerów!

Turbo - Awatar

Poznanska grupa Turbo, najwybitniejszy jak dotad przedstawiciel polskiego heavy-metalu, z calym szacunkiem dla TSA czy KAT-a, od poczatku istnienia dosc swobodnie poruszala sie po szeroko pojetej estetyce muzyki heavy. Wydany po reaktywacji grupy w 2001 r. album "Awatar" to swiadectwo krotkotrwalego, byc moze na szczescie, flirtu Turbo z estetyka "new metal". Nowa muzyka zrazila ponoc czesc fanow wychowanych na hardrockowych "Doroslych dzieciach" czy niezapomnianej "Kawalerii szatana", ale dzis wiadomo ze fascynacja new metal okazala sie ulotna, a Turbo wrocilo do korzeni na kolejnej plycie pod znaczacym tytulem "Tozsamosc". Wbrew kilku miazdzacym opiniom, z jakimi się zetknalem, "Awatar" jest calkiem interesujacy, wylaczajac byc może nieco drazniace utwory "Katatonia" i "Embrion". W kazdym razie plyta dowodzi sprawnosci, z jaka grupa porusza się po nowych, malo spenetrowanych dotad obszarach muzycznych. Kompozycje "Armia" (riff!), "Upior w operze", "LSD" czy "Awatar" sa klasa dla siebie i na trwale zapisza się w dorobku Turbo. Minusy? Jest ich kilka. Generalnie, eksperymentalna estetyka new metal okazala się dosc ograniczajaca, czego slyszalny efekt to mniej niz zwykle karkolomnych, wirtuozowskich popisow gitarowych Wojtka Hoffmanna (notabene jest jedynym gitarzysta na plycie), ktore sa jak wiadomo esencja muzyki Turbo (polecam instrumentalna "Eneide" z CD "Tozsamosc"). Nastepna sprawa, nieco pretensjonalne newmetalowe chorki np. w "Granicy" czy "Embrionie", chociaz oczywiscie do glownego wokalu Grzegorza Kupczyka nie można miec zadnych zastrzezen, to czlowiek-instytucja polskiego heavy-metalu. G. Kupczyk jest wokalista, który w najbardziej mrocznych utworach potrafi znalezc interesujaca linie melodyczna, co jest raczej rzadkim talentem. Gesty bas Bogusza Rutkiewicza to tradycyjnie energia i potega brzmienia. Mlody bebniarz Mariusz Bobkowski również trzyma poziom. Podsumowujac, "Awatar" to propozycja dla bardziej otwartych fanow grupy którym nie przeszkadza fakt, ze estetyka tej muzyki jest dosyc odlegla od sztandarowych plyt Turbo, za jakie uchodza "Kawalera szatana", "Ostatni wojownik" czy "Dorosle dzieci". Last but not least, promocyjne wydanie w boxie razem z "Ostatnim wojownikiem" znaczaco redukuje koszt zakupu.

Bob Dylan - Time Out Of Mind

Relatywnie nowa plyta – 1997 – ‘Time Out Of Mind’ skupia sie na problemach milosci. Dziwne – jak na starszego juz i doswiadczonego czlowieka, takze doswiadczonego na polu poezji – teksty nie przyprawiaja o drzenie serca a traca banalem. Spostrzezenia Boba Dylana sa powszechnie znane a tylko ubrane w nieco inna ale pospolita szate. Mimo to zaspiewane ‘z sercem’ swietnie sie bronia. ‘Out Of Mind’ moglaby byc jedna z najlepszych plyta Dylana ostatnich 20 lat gdyby nie produkcja Daniela Lanoisa. ‘Pan od U2’ tym razem postanowil ciagnac plyte w swoja strone i koncowy efekt jest nieco kuriozalny. Do dosc prostych i niezlych piosenek dodano atmosfere niezwyklosci, namaszczenia i powagi, ktora choc mila sama w sobie jednak stanowi dysonas. Spiewak spiewa prosto do serca i od serca a tu nagle jakies dzingle rodem z Gwiezdnych Wojen czy kongijskiej dzungli. Dobra strona plyty jest niezla forma wokalna mistrza oraz sprawne, efektowne kompozycje. Szczegolnie czesc od 5. utworu do 10. jest bardzo dobra. Ostatni kawalek, jedenasty, o watlej melodii i dlugosci 16 minut trudno sie broni. W sumie swietna plyta ale moglaby nieco zyskac skromniejsza produkcja.

Bob Dylan - MTV Unplugged

Plyta niezle nagrana ale i nie za bardzo godna polecenia. Po dosc dretwym poczatku kulminacja w okolicach utworkow 'Destiny' i 'Disolation Row'. Mimo to muzycy swietni zreszta nie potrafia wpasc w trans a raczej pokazuja rzemioslo. Dylan glosowo dobry ale dziwaczne aranzacje (Knokin' on Heavens Door!) odstreczaja przypadkowych sluchaczy. Dylan lubi na koncertach przebierac znane kawalki w nowe szaty. Idea nie sprawdza sie. Publicznosc srednio ozywiona a muzyka sterylna i slabo zespolona. Na plus trzeba zaliczyc kilka fragmencikow na gitarze wykonanych przez samego mistrza i majacych znamiona solowek ;-)

Yes - Yes

Plyta ’Yes’ z roku 1969 to debiut jak latwo sie domyslic. Wystepuje w 2 wersjach okladki (na rynek amerykanski weszla z lekkim opoznieniem). Pocztakowo znalem z niej tylko 2 utowry – ‘Sweetness’ i ‘Survival’. Oba romatyczne i slodkie do granic. Ale i mile. Kiedy kilka lat pozniej poznalem calosc bylem nieco zaskoczony jazzowymi soloweczkami (‘I See You’ czy ‘Every Little Thing’), progresywnymi brzmieniami na ‘Harold Land’ czy energia ‘Beyond and Before’. Plyta mimo, ze kiepsko nagrana i niezbyt czysto spiewana (okropne chorki) robi jednak swietne wrazenie i nawet dzis dobrze sie jej slucha. Zal takze, ze dwoch chyba najzdolniejszych muzykow – Banks i Bruford nie zakorzenilo sie w Yes. Na pierwszej plycie nakryli czapkami anemicznego jeszcze, grajacego bez pewnosci Chrisa Squire na basie i pokazujacego jedynie sprawnosc palcow Tony’ego Kaye. Plyta dzis jest raczej ciekawostka niz wartosciowa pozycja dla odkrywajacych dopiero Yes. Starzy fani jednak moga sie zasluchac. ;-)

Yes - Time and a Word

Drugi album Yes pt. ‘Czas i Slowo’ wprowadzil zespol w lata 70-te. Plyta marnie sie sprzedawala ale nie ukrywam, jest bardzo przez mnie ceniona i czesto sluchana. Jak rzadko kiedy udal sie mariaz rocka z orkiestra symfoniczna. Atmosfera znacznie bardziej specjalna niz na podobnych usilowaniach chocby Deep Purple. Plyta zaczyna sie od cowboyskich tematow ale potem nagle za sprawa ‘Then’ i ‘Everydays’ przenosimy sie w kraine Harry Pottera XXIII wieku. Znakomite operowanie dynamika i brzmieniami daje niezapomniany efekt. Wizja smiala jak filmowy obraz ‘Metropolis’. Na plycie zwraca uwage jeszcze jeden numer – ‘Astral Traveller’. Klimatem wyjety z pozniejszych plyt Yes zapowiada nowa epoke. Muzycy graja pewniej niz na debiucie i zwraca uwage spory postep Chrisa Squire na gitarze basowej. Juz nie chowa sie w cieniu a probuje doskonalic wlasne, charakterystyczne brzmienie. Plyta w angielskiej wersji ma na okladce lezaca kobiete odziana tylko w cizemki (plus motylek na biodrze). Amerykanie nie sa w stanie ogladac biustow modelek zatem w wydaniu dla Nowego Swiata na okladce widzimy zdjatko zespolu podobne ludzaco do tego z amerykanskiego wydania pierwszej plyty Yes. Wstyd.

Pink Floyd - Division Bell

No cóż płytę włożyłem do Cedeka miesiąc temu i tak już zostało. Trudno się od niej oderwać. Jest to jedna z tych płyt, która jest przemyślana jako całość. Zakończenie Utworu jest wstępem kolejnego, mamy wrażenie słuchania czegoś w rodzaju opery z podziałem na akty, którymi są poszczególne utwory, lecz razem składają się na wspólną całość. Znakomite wręcz rewelacyjne gitarowe riffy i niesamowicie wciągające długie i wybrzmiewające solówki gitarowe wciągają bez końca. Płytę słucham po parę razy dziennie raz za razem. Czuć w niej ducha starego dobrego rocka. Polecam , prawdziwa rewelacja. długie i wybrzmiewające solówki gitarowe wciagaja bez końca . Płyte słucham po pare razy dziennie raz za razem . Czuc w niej ducha starego dobrego rocka z odrobiną świeżości . Polecam , prawdziwa rewelacja.

Doda+Virgin - Ficca2005

Virgin Doda Ficca 2005 rok-Universal Music. Ekscentryczna wokalistaka Doda i jej zespół Virgin w roku 2005 zdobył słowika publiczności na festiwalu w sopocie. Płyta zawiera 10 własnych kompozycjii i bonus tracka z koncetru live. Płyta została starannie wydana przez Universal w ślicznej papierowej okładce jakie niekiedy widuje na drogich audiofilskich pozycjach.

Herbie Hancock - Gerschwin's World

Hancoc'ka nikomu chyba przedstawiac nie trzeba to wszechstronny muzyk o kosmicznym dorobku i wieloletnim doświadczeniu. Nie ma praktycznie żadnej audiofilskiej płyty bez jego udziału. Świat Gerschwina to 14 z doskonała jakoscią nagranych kawałków w koncu to Verve przeciez.

Sting - The Soul Cages

Wpadła mi w ręce owa płyta i chodź wielim fanem Stinga nie jestem to album ten musze przyznać bardzo mu się udał . Muzyka w skrócie spokojna . Album otwiera nastrojowy Islands of Souls bogaty w przeróżne instrumenty ( dobry utwór do testowania przestrzeni w sprzęcie ) nastepny jest już znany All This Time bardziej energiczny wesoły utwór , po nim zaś perełka płyty ,, Mad About You " Pozostałe utwory poza tytółowym ,,the Soul Cages" sa bardzo stonowane i nastrojowe , znajdziemy dużo gitarowego akustycznego dobrego grania . Płyta spedza dużo czasu w mym odtwarzaczu szczególnie jeśli mam ochotę na coś spokojnego i melodyjnego .

Preisner Zbigniew - Best Of Album Preisner - Kieślowski

Ci którzy znają filmy Kieślowskiego ,, Dekalog " trylogie ,, biały " , ,, Czerwony " , ,, Niebieski " , ,, Podwójne życie Weroniki " , wiedzą że filmy te są znakomite także dzięki przepięknej budującej nastrój muzyce Preisnera . Teraz mamy okazje posłuchać tych utworów w bardzo starannie dobranej skladance . Muzyka Preisnera to bardzo przejmujące zdolne poruszyć słuchacza kompozycje . To jest muzyka którą nie tylko słuchamy ale i czujemy . Muzyka Preisnera to według mnie konieczny i wart odwiedzenia punkt w edukacji muzycznej .

Queens of the Stone Age - Songs For The Deaf

Najlepsza płyta (hard) rockowa roku 2002. Wspaniały bas Nicka Oliveri, rewelacyjna perka Dave'a Grohla. Dziwny stłumiony dźwięk, czasem cofnięta perka - akcent na zawartość muzyczną, nie na produkcję. Ta płyta to taki muzyczny Red Bull. Daje niesamowitego kopa, cudownie się przy tym prowadzi, szczególnie na drogach szybkiego ruchu - Go With The Flow ;-))) Świetna, świetna hard rockowa muzyka. Bardzo gorąco polecam.

Peter Gabriel - Passion

To piękna płyta. Będąc ścieżką dżwiękową do nieco kontrowersyjnego filmu nie gubi tego, co można nazwać spójnością. Płyta ta jest generatorem nastrojów. Miesza w sobie elementy spokojne - "proszę zpalić świecę i podać dobrą kolację",jak i elementy na tyle dynmiczne, by zatrzymaś widelec wędrujący do ust - o ile ne akcję serca... Nie można po prostu podzielić tej płyty na poszczególne utwory. Aczkolwiek nr 20 obudzi i umarlaka. Polecam nie słuchać samemu. Miła dusza obok, dzieląca upodobania w kierunku muzyki ekspresyjnej czy nawet emocjonalnej - mile widziana. Polecam!

Mick Jagger - Primitive Cool

‘Primitive Cool’ Micka Jaggera to album z roku 1987. Dave Stewart z Eurythmics przylozyl sie dodajac niezla produkcje. Plyty solowe ‘wielkich’ wokalistow ‘wielkich’ zespolow zwykle sa krytykowane za banalnosc i przymilanie sie publicznosci. Tak jest i tym razem ale nie do konca. Skoczne rytmy z elementami funk czy pop przewazaja na poczatku albumu ale pod koniec robi sie niespodziewanie atmosferycznie i specjalnie. ‘Party Doll’ czy ‘War Baby’ dotykaja niespodziewanie waznych problemow zyciowych a Mick Jagger w polaczeniu z ciekawa aranzacja (skrzypeczki i pianinko) nagle potrafi nas gleboko poruszyc. Plyta warta zakupienia, plyta niebanalna i zawierajaca wiele dobrych piosenek.

Stan Borys - Niczyj

Stan Borys, wokalista i pieśniarz wywodzący się w pokolenia pierwszej generacji gwiazd polskiego "mocnego uderzenia", powrócił kilka lat temu z emigracji do USA. Pamiętany przez publiczność dzięki utworom takim jak "Anna", "Spacer dziką plażą" czy zwłaszcza "Jaskółka uwięziona" (arcydzieło!), Stan Borys udokumentował na płycie "Niczyj", wydanej w Polsce w 2004 r. przez MTJ, okres swojej amerykańskiej twórczości. W skrócie, płyta potwierdza obraz Stana Borysa jako twórcy poszukującego bardziej ambitnych środków wyrazu, inspirującego się polską poezją (na teksty składają się opracowania wierszy Tuwima, Staffa i Stachury, Norwida, Leśmiana plus Bierezin). W warstwie muzycznej, płyta osadzona jest w starej, dobrej stylistyce jaką znamy z poprzednich, krajowych płyt Stana Borysa, np. "Szukam przyjaciela" czy "To ziemia", oczywiście we współczesnych aranżacjach, nad którymi czuwa Stan Borys wraz z Andrzejem Dylewskim, byłym perkusistą Lady Pank z czasów płyty "LP 3". Kompozytorem prawie całego materiału jest Stan Borys, w nieco monumentalnej, frapującej kompozycji pt. "Zmęczony burz szaleństwem" wspomógł go Romuald Lipko znany z "Budki Suflera". Na szczęście "Zmęczony burz..." bliższy jest estetyce "Cienia Wielkiej Góry" a nie np. "Takiego tanga"... Miłą niespodzianką jest obecność Ryszarda Sygitowicza, wirtuoza gitary, którego znakomite solówki i akompaniament są ozdobą większości utworów na płycie. Siłą napędową płyty jest oczywiście znakomity, silny pomimo upływu lat wokal Stana Borysa i jego umiejętność interpretacji poezji w stylu bardziej blues-rockowym aniżeli "bajorowo-podbudowym".

John Lennon - Mind Games

'Mind Games' nie jest moja ulubiona plyta. Czesto sie lapie na tym, ze gubie jej watek i zaczynam myslec o niebieskich migdalach zamiast sluchac. Otwierajaca, tytulowa piosenka zestarzala sie bardzo – tak pod wzgledem orkiestrowej aranzacji jak i coraz mniej wciagajacej melodii. Cala plyta zas eklektyczna i piesni z roznych parafii – a to The Beatles z czasow Hamburga a to jakies balladki a to ostry i tnacy powietrze havy rock. W sumie zbieranina. Na szczescie jest to John Lennon i plyta jakos sie broni. Z lepszych numerow – wpadajace w ucho ‘Freda Peeple’ (nowsza wersja ‘Give Peace a Chance’) czy slodkie ‘Out of Blue’. Jak na Lennona to porazka choc potrafil gorzej ;-))

The Rolling Stones - Tatoo You

‘Tattoo You’ to plyta z roku 1981. W pewnym sensie swietna ale takze ma swe minusy, o ktorych za chwile. The Rolling Stones w wysokiej formie, blichtr karaibski czy soulowo-funkowy z ‘Emotional Resque’ zostal zarzucony na rzecz mainstreamu w pojeciu RS. Jest to chyba ostatnia plyta Rolling Stonsow, na ktorej tak wyraznie pobrzmiewaja klimaty z konca lat 60-tych czy poczatkow 70-tych. Mamy kilka dobrych i wyraznych solowek na gitarze, sa deciaki, jest ogromny bas (czasami chyba nawet przerysowany). Kompozycje sa zgrabne no i takze mega-hit na poczatek – ‘Start Me Up’. Lista minusow bedzie dluga ale, prosze, zachowajcie wlasciewe proporcje bo plyta jest naprawde dobra: 1. RS graja caly czas ‘koncertowo’, nie ma wrazenia intymnosci i nachylenia sie do sluchacza a aranzacje sa cokolwiek stadionowe. 2. Nawet wolniejsze i balladowe nagrania odspiewane sa z pewnym dystansem – zupelna opozycja w stosunku do np. plyty ‘Voodoo Lounge’ 3. Plyta jest marnie wydana od strony zawartosci na papierze – totalna mizeria. 4. Wykonanie jest obcesowe choc moze taki byl zamiar. Mi jednak czasami brakuje odrobiny finezji i wyjscia poza profesjonalna rutyne. W sumie fajna rzecz ale nie dociera do serca zatrzymujac sie gdzies w polowie drogi.

The Rolling Stones - Tatoo You

W opinii wielu i mojej również ostatnia wielka płyta RS. Świetny, wyluzowany klimat, kapitalne gitary, świetny Mick, bardzo udane kompozycje - i pomyśleć że to odrzuty z sesji. Na płycie nieśmiertelny opener Start Me Up i najlepsze ballady na jednej płycie. Świetna płyta bez dwóch zdań, dla fanów pozycja obowiązkowa!

Peter Gabriel - Passion

Doskonała mieszanka ambitnego grania PG, klimatów etno i elektroniki. W sumie po latach bodaj najbardziej ambitna i najciekawsza muzycznie płyta PG z muzyką, będącą ścieżką dźwiękową do nie mniej ciekawego filmu. Dla fanów ambitnego PG pozycja obowiązkowa!

Sting - The Soul Cages

Z płyt Stinga ta uważana jest przez fanów za najciekawszą, najlepszą, zresztą przez samego artystę również. W mojej opinii płyta jest ciekawa, dobrze broni się przed upływem czasu i stanowi ostatnie jak dotąd istotne dokonanie byłego nauczyciela z Newcastle. Od tego czasu nic ciekawego ten pan nie miał do zaproponowania, szkoda.

Arild Andersen - If you look far enough

W zasadzie gracz napisał to, co jest zgodne z prawdą. Chyba najciekawsza propozycja znamienitego muzyka, zagrana na najwyższym możliwym poziomie, do tego superprodukcja ECM, polecam!

Bob Dylan - Time Out Of Mind

Dla mnie płyta jest rewelacyjna, a głos BD jest nie z tego świata dosłownie. Świetne kompozycje, bardzo dojrzałe i gorzkie teksy i ciekawa produkcja - dla fanów późnego BD pozycja obowiązkowa!




×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.