Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5842 opinie sprzęt

Baltlab Epoca 1v3

Wzmacniacz, który robi wrażenie górą pasma, która jest szybka, swobodna, gładka, szczegółowa, jednak umiarkowanie zróżnicowana. Do tego należy dodać piękne czarne tło, nic na siebie nie nachodzi. Te dwa aspekty robią na początku dobre wrażenie. Niestety dość szybko okazuje się, że średnica i bas są tylko tak jakby uzupełnieniem góry, która gra pierwsze skrzypce odnośnie ilości i jakości. Średnica jest neutralna, a bas dość miękki, niezbyt głęboki i średnio zróżnicowany. Należy dodać, że wszystko jest dość puste, nie ma wypełnienia, mięsa, ciężaru. Brakuje tutaj wyrównanego poziomu w całym paśmie i jakiejś charyzmy, powagi brzmienia. Jakkolwiek głos kobiecy robi wrażenie swobodą i lekkością, tak głosy męskie wypadają już mniej przekonywująco. Temperatura brzmienia jest zależna od reszty toru-może zagrać jasno, a może dość ciemno. Wzmacniacz jednak daje radę w różnych gatunkach muzycznych, najlepiej oczywiście jazz+kobiety :) Na koniec dodam, że testowany był z łatwymi kolumnami, i dwoma różnymi zestawami kabli na dwóch różnych źródłach przy bezpośrednim porównaniu z dwoma innymi wzmacniaczami. Nie wiem ile prądu ciągnie w stanie spoczynku, ale chyba dość sporo, bo cały czas jest gorący.


Unitra WS 304S

Wzmacniacz jak i reszta sprzętu współpracująca z nim przeszła z pokolenia na pokolenie, czyli do mnie:) Ogółem wrażenia pozytywne. Co najwyżej poprawny dźwięk do czasu zmiany kolumn na coś bardziej przyzwoitego. Wzmacniacz pokazał pełnię swoich możliwości. Byłem wtedy nastolatkiem i jak dla mnie był to jakby mały Hi-End:) Dziś także uważam, że to udana konstrukcja


AKG K-530

Słuchawek używam dosyć intensywnie od 2 miesięcy. Po wyjęciu z pudełka i założeniu od razu na głowę parsknąłem śmiechem lecz po ok. 100 godz.'docierania' zacząłem słuchać. Dzwięk jest bardzo równy,każda część pasma ma swoje miejsce. Nie mamy tu dominującego basu przysłaniającego górę . Ogólnie jakość dzwięku szału nie robi bo nie miała robić-dzwięk jest po prostu studyjny i tyle. Najbardziej podoba mi się w tych słuchawach scena i szeroka przestrzen.Głównie używam ich do gier oraz muzyki ambient i chillout choć bardzo dobrze również czują się w muzyce klasycznej. Choć słuchawki są łądne to jednak jakość wykonania jest bez rewelacji i czuć je na głowie po 1h sluchania. Są to bardzo dobre słuchawki, lecz jestem zbyt mocno przywiązany do magicznego dzwięku BOSE Around ear stąd taka opinia.


Karty dźwiękowe Focusrite Saffire 6 USB

Wielka zewnętrzna karta. Rewelacyjna jakość wykonania, metalowe pudło z doskonałej jakosci gniazdami i pokrętłami. Parametry nie powalają, 24bit/48khz, ale to wynika z ograniczenia portu USB. Dwa wejścia symetryczne dla instrumentów lub mikrofonów z zasilaniem 48V, dwa wyjścia asymetryczne, jedno symetryczne, jedno sluchawkowe. Znakomity DAW Ableton Live w zestawie. Kartę wykozystuję jako DACa i wzmacniacza do słuchawek. Jakość dźwięku jest znakomita, czysto i dynamicznie. Bije na głowę wszystkie karty których wcześniej używałem, ale w większości były to karty popularne, różne sound blastery, hercules fortissimo III, kilka kart na Aureal 1 i 2, Gravis, cała masa na starszych Camediach, Nvidiach, Realtekach i inne, były też półprofesjonalne - Guillemot, Roland i Yamaha. Saffire dźwiekiem zdeklasował je wszystkie... Ale, żeby nie było zbyt różowo, ma też swoje wady. - z poziomu sterownika jedyną opcją ustawień jest wielkosć bufora ASIO - pozostałe ustawienia z poziomu Abletona, a i tam nie jest tego dużo: próbkowanie i rozdzielczość bitowa. - Abletona i dodatkowe wtyczki VST trzeba zarejestrować, każdy element odzielnie. - cena, ponad 700 zł jak na karte do sluchania muzyki to sporo, jak na kartę do domowego studia, razem z softem to już całkiem ok. - moc wzmacniacza słuchawkowego 24mW/32ohm wystarcza do słuchawek 50-60 ohm, ale słuchwki 600 ohm grają zbyt cicho.


Wharfedale Diamond 8.1

Kolumny jak na tak małe wymiary grają całkiem przyzwoicie, kupowałem je w ciemno i myślałem że gorzej będą brzmiały ale miłe mnie zaskoczyły. Scenę mają całkiem niezłą górne pasmo lekko cofnięte, średnica troszeczkę góruje nad całością ale nie jest to uciążliwe podczas słuchania. Bass jak na głośnik 13 cm jest wystarczający, niezchodzi tak nisko ale jest kontrolowany. ogólnie jestem zadowolony z zakupu.


Sennheiser HD 25-1-II

Słuchawki HD-25 występują w kilku wersjach. Różnią się długością kabla, użytym materiałem w kablu - miedz lub stalowy drucik, no i co ważne, rezystancja wejściowa. Te o niskiej rezystancji są przeznaczone do sprzętu przenośnego i takie własnie mam.   Budowa - solidne, dobrze dopasowane do głowy, dobra izolacja od otoczenia. Po kilku godzinach na głowie czuje się jednak pewien dyskomfort - używam nakładek aksamitnych, skórzane lezą w szufladzie).   Dźwięk - jest detaliczny, pokazuje wiele szczegółów trudnych do wyłapania przez inne słuchawki. Dynamika jest całkiem dobra. Dźwięk jest zróżnicowany wyraźnie tak jak nagrano w studio. Zwykle dobra dynamika poprawia czytelność odbioru ale duże nagromadzenie detali w HD 25-1 II utrudnia odsłuch. Trzeba pewnego wysiłku by skupić się na melodii prowadzonej przez poszczególne instrumenty. Obawiałem się za dużego basu co raportowali niektórzy użytkownicy ale nie jest źle. Wysokie tony lekko wycofane maja jednak ładną dźwięczność i przeszkadzajki brzmią jak na taki sprzęt rasowo.     Uwaga - pułapka! Ta uwaga pewnie nie dotyczy wszystkich ewentualnych użytkowników ale ktoś kto szuka głownie przyjemności słuchania a nie szczegółów powinien szukać gdzie indziej. To typowy shennheiser!   Porównanie - z DT-231 beyerdynamic - sennheisery dostarczają więcej szczegółów i przez to wydaja się o klasę lepsze. Porównanie z K-501 AKG - w sennheiserach dźwięk jest mniej subtelny, ostrzejszy, przestrzeń bardziej skurczona ale ilość detali podobna Porównanie z CX-550 (także sennheisera) - różnica klasy na korzyść HD-25; przede wszystkim wgląd w nagranie jest znacznie głębszy   Wady: 1. tandetna saszetka podróżna, praktycznie ortalionowy woreczek :( 2. brzydkie 3. nacisk na informacje o nagraniu a nie na urodę nagrania 4. jeszcze trochę brakuje do szczytów w kategorii słuchawkach zamkniętych do sprzętu przenośnego   Zalety: 1. doskonalą detaliczność 2. dobra dynamika 3. solidne wykonanie 4. dobra izolacja od otoczenia (choć nie tak dobra jak w dobrych dokanałowych)   W sumie dobre no ale za taka cenę musza coś reprezentować. Raczej do twardej muzyki. Jeżeli twój budżet jest własnie w takim rozmiarze to trudno znaleźć coś lepszego a są na pewno gorsze słuchawki w tej cenie.


Vincent CD-S2

Na wstępie... Gorąco polecam tym, którzy tak jak ja zaczynają kompletować swój audiofilski zestaw stereo. Odtwarzacz CD brzmi naprawdę bardzo dobrze. Słucham głównie jazzu z dużą ilością różnych instrumentów oraz przeróżnych wokali i ten Vincent radzi sobie z tym doskonale. Brzmienie jest czyste, przejrzyste, doskonale słychać pełne brzmienie instrumentów klawiszowych, strunowych, wokali a także perkusji. Jestem z niego zadowolony. Chciałbym zwrócić uwagę na wygląd zewnętrzny, który jest ważny, gdyż zestawy Vincenta, jakie by nie były są naprawdę bardzo atrakcyjne wizualnie. Odtwarzacz jest bardzo solidny. Sporo waży i a obudowa jest wykonana z naprawdę wysokiej jakości materiałów. Pracuje bardzo kulturalnie. Szuflada wysuwa się delikatnie i cicho. Bardzo podobają mi się przyciski sterowania transportem, które są umieszczone w fantazyjny sposób na płycie czołowej. Są precyzyjne, delikatnie i bardzo miękko klikają przy naciśnięciu. Daje to naprawdę fajne uczucie dobrej jakości urządzenia. Jedynym minusem jest nieciekawy plastikowy pilot. Jest to jednak normą praktycznie chyba u wszystkich producentów, że najniższe modele wyposażane są raczej w tańsze, nie przyciągające oka piloty. Szkoda, ale ponad to nie ma się do czego przyczepić za takie pieniądze.


Vincent SV-129

Wzmacniacz Vincent SV-129 kupiłem nieco więcej jak miesiąc temu. I od razu mogę polecić go każdemu, kto ma chęć rozpocząć swoją przygodę ze sprzętem dla audiofilów. Myślę, że jest to bardzo dobry wzmacniacz na początek. Ja właśnie od niego zacząłem, składając swój pierwszy zestaw w swoim mieszkaniu. Słucham sporo muzyki instrumentalnej, głównie jazzu. Brzmienie jest naprawdę bardzo ładne. Słychać wyraźnie wszystkie instrumenty, muzyka brzmi ciepło, bardzo dobrze słychać wokale. Wzmacniacz nie generuje zbyt dużo szumów. Ogólnie mówiąc, za tą cenę gra bardzo ładnie i jest to moim zdaniem duży plus. Ogromną zaletą wzmacniacza jest jego wygląd. Przyciąga oko nawet nie znających się gości w mieszkaniu. Kaligrafowane logo producenta i ładna czcionka opisów na płycie frontowej podkreśla wysoką klasę urządzenia. Wzmacniacz posiada mało rozbudowaną regulację barwy i źródła sygnału, a wszystkie pokrętła są schludnie rozmieszczone. Podsumowując: Dla początkującego audiofila godny uwagi i polecenia wzmacniacz.


Roth Audio KH2

Muszę przyznać, że dźwiek tego subwoofera zaskoczył mnie in plus. Nie spodziewałem się w tej kategorii cenowej dźwieku, który nadawałby sie do słuchania muzyki. Bas dość punktowy, kontrolowany i bez bassreflexowego furkotania.   Nie dane mi bylo niestety w pełni doświadczyć jego plusów, gdyż głośnik ten ma dość poważne ograniczenie w kompatybilności ze sprzętetem stricte stereo.   Njaiększym ograniczeniem jest niemozność niskiego odcięcia, co dyskfalifikuje ten subwoofer w roli subtelnego podpierania najnizszym basem kolumn głównych.   Ten brak predysponuje raczej nasz subwoofer do wspólpracy z amplitunerem kina domowego, niż wzmacniaczem stereo. Amplitunery wposażone są przeważnie we wbudowane zwrotnice i wyjście subwwoferowe, które umożliwiają nam precyzyjny podział miedzy kolumnami, a subwooferem.   Generalnie sprzęt godny polecenia do współpracy z amplitunerem. Powinien sprawdzić się zarówno w muzyce, jak i kinie domowym.


Harmonix HS 101-GP-SUS

Od pierwszej chwili zwraca uwagę bardzo wysoka kultura brzmienia Harmonixa. W stosunku zarówno do Kimbera jak i Cardasa ma przewagę w zakresie reprodukcji barwy, jego średnica jest nasycona i pełna mikrowybrzmień, smaczków barwowych. Wysokie tony są gładkie i nieinwazyjne. Bas stanowi łagodne uzupełnienie przekazu, na pewno nie można odmówić mu rozciągnięcia, nie sprawia też wrażenia nadmiernie rozlazłego, po prostu jest, nie przykuwa uwagi. Analizując obiektywnie wydaje się, że jest bliski liniowości, być może minimalnie uprzywilejowany jest jego średni podzakres, co nie zwraca jednak uwagi, jako że ma on bardzo miękki charakter, nie ma się wrażenia stukania w kartonowe pudło, które często towarzyszyło mi przy odsłuchach kabli Tary Labs, Audioquesta czy nawet znakomitego w swej klasie cenowej Equilibrium Turbine. Jedyne czego mógłbym się przyczepić to brak absolutnej kontroli tego zakresu. Całościowo Harmonix ma ewidentnie przyciemniony charakter, ale dzięki temu w stosunku do obu porównywanych kabli, w zasadzie jest wolny od jakiejkolwiek szklistości i piaszczystości. Scena jest świetnie zarysowana, uwagi w recenzji Wojtka Pacuły o jej zwężaniu się wgłąb w moim systemie się nie potwierdziły, Kimber KS 1130 konstruuje scenę podobnie, Cardas trochę szerzej, ale brak mu z kolei tego wypełnienia i namacalności. Na Cardasie widać jak szeroka jest scena, ale brakuje wglądu wgłąb. Dopiero w porównaniu z GP 101 słychać, że zarówno Cardas jak i Kimber nie są do końca czyste w zakresie średnicy. Cardas lekko wyrzuca sybilanty, natomiast Kimber wyraźniej akcentuje przełom środka i góry. Harmonix jest całkowicie wolny od tego typu naleciałości. W moim systemie najlepsze zestawienie to GP 101 pomiędzy CD a pre, natomiast KS 1130 za pre do końcówki. Na odwrót trochę przeszkadza lekko rozjaśniony na Kimberze przełom środka i góry, ciekawe, że w żadnej innej kombinacji nie zauważyłem tej cechy KS 1130. Jak chodzi o wady Harmonixa, no cóż… Szukając na siłę, chyba jest jednak zbyt liryczny, nadmiernie osłodzony, przypomina mi się XLO Limited, to jest bardzo podobna szkoła i klasa brzmienia. Lepiej wybrać wersję na rodowanych wtykach, brzmi minimalnie żywiej. Zdecydowanie lepiej sprawdzi się w systemach o brzmieniu rozjaśnionym, szczupłym, które potrzebują stosownego dociążenia i złagodzenia. Próby w systemie lampowym Ayon na kolumnach Dynaudio Confidence nie dały przekonującego rezultatu, brzmieniu brakowało pazura. Z kolei na superrozdzielczym systemie Audio Research Reference oraz Harpiach Louis brzmienie było fantastycznie spójne i analogowe. Słuchając Harmonixa nie analizuje się poszczególnych aspektów dźwięku, a delektuje się brzmieniem całości. Instrumenty i wokale mają naturalną wielkość, są sugestywnie lokalizowane na scenie. Brzmienie wszystkich instrumentów ma naturalną barwę, nie ma w nim cienia szorstkości, szklistości czy kliniczności. Harmonix idzie o krok dalej w reprodukcji dźwięku, nie koncentruje się tylko na oddaniu poprawności, a dodaje od siebie jakiś magiczny pierwiastek. Dla recenzentów taki kabel jest zawsze wyzwaniem, nie jest to obiektywny, wzór, ale ma w sobie coś takiego co nie pozwala przejść wobec tego kabla obojętnie, dziwną muzykalność, która potrafi poruszyć do głębi. Dla mnie jest to najlepszy interkonekt w tej klasie cenowej, pierwszy który mimo nieco niższej ceny okazał się godnym rywalem a jeszcze lepszym partnerem dla Kimbera KS 1130.


Jolida JD102B

Wzmacniacz miło zaskoczył mnie swoją gęstością brzmienia i paletą barw, rozłożył i obnażył bardzo szybko niedoskonałości posiadanego dzielonego Technicsa bez dwóch zdań. Przy cichych odsłuchach (np. w nocy) lampowa barwa i jego dokładność kładzie bez dyskusji wzmacniacze tranzystorowe, które miałem okazję słuchać od ostatnich 15 lat. Słychać wszystko dokładnie, wyraźnie bez pomruków i utraty sygnału na kanale jak sie działo w Technicsie. Obalił na pniu moją teorię, że im więcej zapłacisz za wzmacniacz, tym wyżej przeskoczysz w hierarchi hi-fi i hi-end. Rewelacyjny do muzyki instumantalnej (np. J.M.Jarre), w nagraniach rockowych bas jest świetny, poprostu ogólna przepaść od modeli które odsłuchiwałem.


Technics ST-G90

Jeśli tu jesteś przeczytaj najpierw bardzo proszę moją opinię na temat tunera ST-G70, gdyż w pewnym sensie stanowią one całość. Czym różni się od ST-G70 ST-G90? Wizualnie to bardzo podobne urządzenia, zarówno ładny rozbudowany wielofunkcyjny wyświetlacz jak i rozmieszczenie przycisków. ST-G90 dodatkowo posiada włącznik generatora sygnału testowego do kalibracji magnetofonów. Na tym zewnętrzne różnice się kończą. Dźwiękowo jednak wyższy model to krok na przód w każdym aspekcie. Stereofonia i głębia jest bardziej rozbudowana i holograficzna, choć już w ST-G70 jest wysokich lotów. Tutaj scena jest gęstsza i zachowuje większą rozdzielczość. W przeciwieństwie do tańszego modelu tutaj nie ma tego ciepełka, co nie znaczy, że tuner brzmi ostro. Wręcz przeciwnie dzieję się tak na wskutek doskonałej precyzji, naturalności dźwięku. Nie znaczy to, że niższy model był jej pozbawiony, ale w bezpośredniej konfrontacji ST-G90 udowadnia, że można jeszcze lepiej! Jednak najciekawsze zmiany zachodzą w zakresie reprodukcji niskich częstotliwości. Tutaj subiektywnie po odsłuchach ST-G70 można odnieść wrażenie mniejszej ilości basu. Jest to prawdą w zakresie wyższych rejestrów, które zresztą siedemdziesiątka oddaje z należytą dynamiką, ale lekko wyeksponowane. Natomiast dziewięćdziesiątka bardziej wyważone, najniższe rejestry wyższy model przekazuje niebywale precyzyjnie, z wykopem drogich odtwarzaczy czy gramofonów. Jeśli do tunera dotrze sygnał z muzyką mającą bardzo niskie silne i precyzyjne uderzenie basu z dokładnie umiejscowionym źródłem i mocnym wykopem to ST-G90 to przekaże tak dokładnie, że lepiej mocno trzymajmy się fotela! Podsumowując tuner bardzo wysokich lotów do kupienia dziś za kilkaset złotych. Za urządzenie tej klasy to śmieszna cena. Nie słyszałem bardziej udanego klocka tej firmy zaprojektowanego w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Właściwie do pełni szczęścia dobrze by było mieć oba modele, gdyż wyższy model beznamiętnie i precyzyjnie obnaża marnej jakości realizację i beznadziejny poziom skompresowanej muzyki z większości rozgłośni radiowych. Tańszy model z lekko ocieplonym i mocniejszym średnim basem może być w takim wypadku bardziej angażujący w przekazie.


Technics SL-P720

Zewnętrznie odtwarzacz w pierwszym kontakcie, choć ładny nie wydaję się szczególnie okazały, jest niewielkich gabarytów. Szczególnie nieśmiało wygląda przy o rok młodszym topowym "pancerniku" SL-P990. Jednak przy bliższych oględzinach urządzenie zaczyna budzić szacunek sporą wagą, obudową antywibracyjną i niemal całkowicie metalową obudową! Przyciski podstawowych funkcji, gałka przewijania i nawet zewnętrzne pokrycie szuflady jest aluminiowe. Przyciski nie są klasycznie lakierowane, nie wiem jak nazywa się ta technologia, pomimo ciemno grafitowego koloru widać połysk drapanego aluminium wyglądający szczególnie elegancko i szlachetnie podobnie jak w RS-B905, ST-G90 i SU-V85A a nieobecny już SU-V90D czy SL-P990. Tam już niestety jest plastik. To ostatnia tak starannie przykryta aluminium seria playerów Technicsa. Potem już co rok coraz więcej plastiku. Urządzenie posiada nad szufladą okienko z lustrem i zielonym podświetleniem diodowym z widoczną w środku płytą CD. Posiada regulowane (-12dB) pozłacane pojedyncze wyjście, natomiast nie posiada jeszcze żadnego wyjścia cyfrowego. W środku zastosowano elektronikę wysokiej klasy opartej na znanych audiofilskich elementach. Odtwarzacz kosztował 650 dolarów a więc był droższy od młodszego o dwa lata topowego SL-P999 i w przeciwieństwie do niego posiada bardzo przyzwoite cyfrowe serwo! Jak brzmi SL-P720? Na pewno brzmi zdecydowanie inaczej niż SL-P990. Dźwięk łagodniejszy, mniej zdecydowany bardziej wygładzony, zaokrąglony z wycofaną ciemną górą. Można nawet czasami odebrać, jako lekko szklisty, ale nieprzechodzący w krzykliwość. Nie nazwałbym go ocieplonym w kategoriach absolutnych, choć taki wydawać by się mógł przy dosadnym zdecydowanym SL-P990, który moim zdaniem ma rozjaśnione brzmienie i przy ostro zrealizowanych nagraniach tak zabrzmi. Technics SL-P720 nie ma takiej rozdzielczości, przestrzeni jak SL-P990, nie brzmi tak wyrafinowanie subtelnie, bogato, wielobarwnie, jak SL-PS7 jednak różnice nie są miażdżące, choć widoczne. Paradoksalnie dzięki temu może spodobać się wielu, audiofilom jako alternatywny odtwarzacz do wielu gorzej zrealizowanych płyt z lat osiemdziesiątych czy bardziej współczesnych ostro brzmiących. Często takie płyty brzmią bardziej znośnie właśnie z SL-P720. Doskonałym przykładem może być znakomita płyta Cocteau Twins "Treasure" z 1983 roku. Nawet delikatny SL-PS7 przy więcej niż bardzo cichym słuchaniu potrafi zmasakrować uszy ostrością, pewnym niepokojem i chaosem dźwięków.. SL-P720 podaję ją z żywiołem, energią, ale zdecydowanie nie tak agresywnie do bólu głowy jak inne odtwarzacze! Podobne z moją ulubiona płytą Anny Marii Jopek "Szeptem". W głosie wokalistki znika zjawisko przestrzenia sybilantów, barwa staje się bardziej naturalna, ciepła, aksamitna. Reasumując trudno uznać SL-P720 za wybitny audiofilski odtwarzacz, który można polecić każdemu "w ciemno" szczególnie jako jedyny odtwarzacz, ma swój zdecydowany charakter, który nie każdemu przypadnie do gustu. Niemniej jego ograniczenia pozwalają na przyjemny odsłuch wielu płyt ciężko strawnych z innych playerów, co dla mnie stanowi o jego atrakcyjności sonicznej. Myślę, że odtwarzacz można polecić, jako drugi odtwarzacz dla audiofili z miejscem i wrażliwością na zapiaszczone, ostre dźwięki jak i kolekcjonerom sprzętu vintage ze względu na rasowe wykonanie i niewątpliwą delikatną urodę tego urządzenia.


Audiomica Laboratory Borax Gold

Po ponad trzech tygodniach wygrzewania kabelka przyszedł czas na podsumowanie jego charakteru. Przyznam, że miałem dylemat co do konfrontacji z moimi łączówkami, dlaczego? Używam dwóch - Albedo Monolith jako głównego do połączenia Wzmacniacza z CD i Qed Reference Audio Evolution jako łączówkę wzmacniacza z tunerem. Pierwszy jest droższy od modelu Borax o ok. 400zł, drugi tańszy o 740zł. Więc ani jeden, ani drugi nie wstrzelił się w tą samą kategorię cenową. No ale z drugiej strony miałem okazję słuchać wielu różnych interkonektów... ;)   Producent opisuje brzmienie tego modelu jako ocieplające i analogowe. Ja też bym je tak zdefiniował. Borax Gold po wpięciu w tor zagrał dźwiękiem subtelnym, nieofensywnym, gładkim i analogowym. Z czasem jednak zaczęło mi czegoś w muzyce brakować?   Monolith prezentuje brzmienie (dzisiaj bardzo modne słowo) trójwymiarowe, doskonale słychać pierwszy plan, ale jest w nim jeszcze coś magicznego. To źródła pozorne, które ja określam jako drugo i trzecio planowe... Powietrze w którym słychać mnóstwo subtelnych detali. W Audiomice tego zabrakło. Gra jednym planem. To "magiczne" tło zostało wycięte. Zaczynając od góry, to jest zrównoważona, nazwałbym ją nawet monotonną, brakuje jej blasku i zróżnicowania barw. W tym zakresie odniosłem dziwne wrażenie przy głośniejszym słuchaniu np. trąbki, że potrafiła zakłuć mimo tego, że kabel prezentuje brzmienie nie agresywne. Może przyczyną tego typu zjawiska jest właśnie brak rozdzielczości, ilości barw na górze? Środek pasma i to co od razu dało się usłyszeć gra analogowo, gładko, jest lekko zdystansowany. W moim odczuciu zaciera kontury, brakuje blasku i otwartości w tym zakresie. Bas jest mocny, gęsty, obszerny. Tu również przydałaby się jego większa konturowość, sprężystość i precyzja. Słychać to wyraźnie przy głośnym graniu.   Generalnie jakbym miał podsumować model Borax Gold to jest to przyjemne, bezpieczne, analogowe brzmienie. Doskonale sprawdzi się w systemach mających tendencję do wyostrzania, oraz klockach, którym brakuje "masy". Pewne niedostatki związane z prezentacją, takie jak ograniczone wybrzmiewanie instrumentów, ograniczona żywiołowość, słabsza precyzja i konturowość można zaklasyfikować jako cechę, nie jako wadę. Myślę, że ten model świetnie sprawdzi się w niejednym systemie audio i znajdzie wielu amatorów takiej szkoły grania. Wszystko oczywiście jest kwestią "indywidualną"   To odnośnik do konfrontacji z Monolithem. Z Qed-em Audiomica wypadła zdecydowanie korzystniej.   Poprawie uległa przestrzeń, szerokość sceny, efekt pewnego rozlania muzyki po pokoju. Qed wypadł tutaj bardziej powściągliwie, nie dysponował takim szerokim spektrum wydarzeń jak Borax Gold. Ale pewna cecha nie uległa zmianie. To środek pasma - bardziej otwarty i czytelny okazał się w Qed-dzie.


Denon DL103

Zadziwiajaca wkładka,której zalety odkrywam od kilku lat. Grała u mnie w Projekcie Expression,Sansui Sr 222,a ostatnio w Luxmanie PD 282. W każdym z nich prezentowała poziom powyżej swego przedziału cenowego(415.0zł.),a dopiero w Luxmanie pokazała pełnię swych możliwości-jak dotychczas. Jest to granie radosne,z pełnym środkiem i rytmicznym,choć nie schodzącym zbyt nisko basem. W trakcie odsłuchów noga nie może ustać w miejscu-jak dla mnie świetna do rocka lat 70-tych. W klasyce również radzi sobie doskonale. Barwa głosów ludzkich i instrumentów jest bardzo prawdziwa. Aura je otoczająca wyrazna,choć nieco mogło by być więcej powietrza.Wysokie tony wydają się być za mało operatywne ,z tego powodu scena dzwiękowa jest płytsza i węższa. Grałem na wkładkach Shure M97x,Sumiko BP No2,ale najchętniej wracam do niej-to już druga.


Cyrus Cyrus 6

Miałem już kilka różnych wzmacniaczy od średniego modelu Rotela do polskiej lampy Amplifon WT 30II, ale muszę przyznać, że muzykę z zestawu Cyrusa (źródło Cyrus CD6SE) najchętniej słucham. Dźwięk jest bardzo spójny, muzykalny, przyjemny i zróżnicowany. Niezależnie czy słucham jazz, muzykę akustyczną, elektroniczną czy coś mocniejszego. Polecam wzmacniacz dla osób słuchających w niedużych pomieszczeniach.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.