Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5842 opinie sprzęt

Celestion F28

Szukałem energicznego i bardzo uniwersalnego zestawu stereo. Słucham różnej muzyki od jazz po ciężkie mocne granie. Po odsłuchaniu kilku zestawów szybko wybrałem wzmacniacz NAD, a do niego właśnie Celestiony F28. Żadne inne kolumny do 3k nie zagrały tak dobrze. Długo się nie zastanawiałem, bardzo dobre zestawienie.


DIY DIY srebro monokrystaliczne 7N (Zbigniew N. - Zabrze)

Wiele czasu poświęciłem na przeanalizowanie ofert na kable ze srebra, wiele wysłałem pytań do różnych producentów i użytkowników. Srebro monokrystaliczne 7N miało być najlepsze na IC. Wybór padł na Zabrze i pana Zbyszka. Dużo mi opisywał i poświęcił sporo czasu na telefonie. Miała być nirwana dźwiękowa. Zmienił planowane grubości drutów z 2x0,5 + 1x0,8mm na 3x0,8mm, co dało 1,5mm2 niejako dla mego dobra. Jak się okazało z maili innych konstruktorów przekroczył normę 1mm2 dla przekrojów srebrnych IC, aż o 1/3. Prawdopodobnie nastąpiły niepożądane problemy naskurkowości i zniknęły niuanse w tonach wysokich. Kabel przekazuje dźwięk w niskich dość dobrze, średnica już ze znakiem zapytania, a wysokie są jakby cięte zaraz po uderzeniu w struny, lub czanel. Brak im wybrzmienia i poświaty. Całościowo bardzo źle to wpływa na stereo i szerokość sceny. Konstruktor odmówił jakichkolwiek poprawek i zwrotu kabla. Według niego wszystko jest dobrze, bo „on” się nie myli. No cóż można i tak. Zastosowane badziewiaste wtyki „marki” Vitalco są tak ciężkie do zakładania i zdejmowania z gniazd, że w jednym klocku naderwały mi gniazda. Konstruktor twierdzi, że grają kable, a nie wtyki i nie ma sensu dawać lepszych. Pozostaje mi teraz zdemontować ten kabel i zrobić z niego 3 kable o planowanych średnicach drutu, dokupując uzupełnienie. Może tak zagra. Zobaczymy.


Marantz PM 17

Sprzęt ma ponad 10 lat, solidność wykonania niesamowita. Kupiłem ponad rok temu. Dwa miesiące temu naprawiany w LinnArcie. Po naprawie wzmacniacz zaczął wreszcie grać jak powinien. Uszkodzenia były w sekcji przedwzmacniacza. Poprzednik najwyrażniej nie obchodził się z nim zbyt delikatnie.W przyszłości zmiana kolumn może na Dynaudio. Sprzęt warty polecenia ale uwaga na różnych uczciwych z allego. Za używkę max. do 2 tys w idealnym stanie.


Fostex T50RP

Słuchawki bliskie ideału. Jakość średnich i wysokich - rewelacja, bas też ok, chociaż nie schodzi "do podłogi". Szybkie, szczegółowe, nie podbijają zadnego pasma. Wymagają dość mocnego wzmacniacza, z odtwarzaczem mp3, czy telefonem poprostu nie grają. Co ciekawe lepiej zagrały na karcie dźwiekowej SB24 bit ext. niż z amplitunerem denon 1911. Mp3 poniżej 192kb nie da się słuchać, wszystkie niedostatki tego formatu słychać aż nazbyt wyraźnie... Neutralne i dokładne, wokal brzmi na nich idealnie. Soprany nie są natarczywe, jak ktoś lubi cykanie i syczenie, może być trochę zawiedziony, żadnego efekciarstwa. Wygodne, ale w upalne dni, robi się trochę gorąco w uszy. Konstrukcja pancerna, kabel gruby i miękki. Jeszcze nie słuchałem ich ze wzmaczniaczem słuchawkowym, ale mam nadzieję szybko to naprawić.


Marantz pm-50

Skuszony pozytywnymi opiniami na temat tego modelu postanowiłem go po prostu zakupić (szczególnie, że jego cena na rynku wtórnym nie jest wygórowana 200 - 300zł, zależnie od stanu) i posłuchać. Dotychczas miałem jedynie do czynienia z modelem 6010 OSE który w powszechnej opinii nie cieszy się sławą i dobrze - to nie jest dobry wzmacniacz, natomiast PM-50 to całkowicie jego przeciwieństwo - gra po prostu cudownie (jak na ten przedział cenowy i sprzętowy). Dźwięk jest z gatunku "ocieplonych", z dobrym basem i (jak trzeba) szczegółową i muzykalną "górą". Jeśli ktoś lubi "suche" i "jasne" brzmienie to ten wzmacniacz nie jest dla niego, natomiast jak ktoś kocha "misiowate" brzmienie niech go bierze w ciemno. Porównywałem ten wzmacniacz z w miarę podobnymi brzmieniowo NAD 3020 i Linn Intek - Marantz ten pojedynek wg. mnie wygrał. Bardzo dobry dźwięk za małe pieniądze, naprawdę warto dać mu szansę.


Technics SL-P720

Zewnętrznie odtwarzacz w pierwszym kontakcie, choć ładny nie wydaję się szczególnie okazały, jest niewielkich gabarytów. Szczególnie nieśmiało wygląda przy o rok młodszym topowym "pancerniku" SL-P990. Jednak przy bliższych oględzinach urządzenie zaczyna budzić szacunek sporą wagą, obudową antywibracyjną i niemal całkowicie metalową obudową! Przyciski podstawowych funkcji, gałka przewijania i nawet zewnętrzne pokrycie szuflady jest aluminiowe. Przyciski nie są klasycznie lakierowane, nie wiem jak nazywa się ta technologia, pomimo ciemno grafitowego koloru widać połysk drapanego aluminium wyglądający szczególnie elegancko i szlachetnie podobnie jak w RS-B905, ST-G90 i SU-V85A a nieobecny już SU-V90D czy SL-P990. Tam już niestety jest plastik. To ostatnia tak starannie przykryta aluminium seria playerów Technicsa. Potem już co rok coraz więcej plastiku. Urządzenie posiada nad szufladą okienko z lustrem i zielonym podświetleniem diodowym z widoczną w środku płytą CD. Posiada regulowane (-12dB) pozłacane pojedyncze wyjście, natomiast nie posiada jeszcze żadnego wyjścia cyfrowego. W środku zastosowano elektronikę wysokiej klasy opartej na znanych audiofilskich elementach. Odtwarzacz kosztował 650 dolarów a więc był droższy od młodszego o dwa lata topowego SL-P999 i w przeciwieństwie do niego posiada bardzo przyzwoite cyfrowe serwo! Jak brzmi SL-P720? Na pewno brzmi zdecydowanie inaczej niż SL-P990. Dźwięk łagodniejszy, mniej zdecydowany bardziej wygładzony, zaokrąglony z wycofaną ciemną górą. Można nawet czasami odebrać, jako lekko szklisty, ale nieprzechodzący w krzykliwość. Nie nazwałbym go ocieplonym w kategoriach absolutnych, choć taki wydawać by się mógł przy dosadnym zdecydowanym SL-P990, który moim zdaniem ma rozjaśnione brzmienie i przy ostro zrealizowanych nagraniach tak zabrzmi. Technics SL-P720 nie ma takiej rozdzielczości, przestrzeni jak SL-P990, nie brzmi tak wyrafinowanie subtelnie, bogato, wielobarwnie, jak SL-PS7 jednak różnice nie są miażdżące, choć widoczne. Paradoksalnie dzięki temu może spodobać się wielu, audiofilom jako alternatywny odtwarzacz do wielu gorzej zrealizowanych płyt z lat osiemdziesiątych czy bardziej współczesnych ostro brzmiących. Często takie płyty brzmią bardziej znośnie właśnie z SL-P720. Doskonałym przykładem może być znakomita płyta Cocteau Twins "Treasure" z 1983 roku. Nawet delikatny SL-PS7 przy więcej niż bardzo cichym słuchaniu potrafi zmasakrować uszy ostrością, pewnym niepokojem i chaosem dźwięków.. SL-P720 podaję ją z żywiołem, energią, ale zdecydowanie nie tak agresywnie do bólu głowy jak inne odtwarzacze! Podobne z moją ulubiona płytą Anny Marii Jopek "Szeptem". W głosie wokalistki znika zjawisko przestrzenia sybilantów, barwa staje się bardziej naturalna, ciepła, aksamitna. Reasumując trudno uznać SL-P720 za wybitny audiofilski odtwarzacz, który można polecić każdemu "w ciemno" szczególnie jako jedyny odtwarzacz, ma swój zdecydowany charakter, który nie każdemu przypadnie do gustu. Niemniej jego ograniczenia pozwalają na przyjemny odsłuch wielu płyt ciężko strawnych z innych playerów, co dla mnie stanowi o jego atrakcyjności sonicznej. Myślę, że odtwarzacz można polecić, jako drugi odtwarzacz dla audiofili z miejscem i wrażliwością na zapiaszczone, ostre dźwięki jak i kolekcjonerom sprzętu vintage ze względu na rasowe wykonanie i niewątpliwą delikatną urodę tego urządzenia.


Technics ST-G90

Jeśli tu jesteś przeczytaj najpierw bardzo proszę moją opinię na temat tunera ST-G70, gdyż w pewnym sensie stanowią one całość. Czym różni się od ST-G70 ST-G90? Wizualnie to bardzo podobne urządzenia, zarówno ładny rozbudowany wielofunkcyjny wyświetlacz jak i rozmieszczenie przycisków. ST-G90 dodatkowo posiada włącznik generatora sygnału testowego do kalibracji magnetofonów. Na tym zewnętrzne różnice się kończą. Dźwiękowo jednak wyższy model to krok na przód w każdym aspekcie. Stereofonia i głębia jest bardziej rozbudowana i holograficzna, choć już w ST-G70 jest wysokich lotów. Tutaj scena jest gęstsza i zachowuje większą rozdzielczość. W przeciwieństwie do tańszego modelu tutaj nie ma tego ciepełka, co nie znaczy, że tuner brzmi ostro. Wręcz przeciwnie dzieję się tak na wskutek doskonałej precyzji, naturalności dźwięku. Nie znaczy to, że niższy model był jej pozbawiony, ale w bezpośredniej konfrontacji ST-G90 udowadnia, że można jeszcze lepiej! Jednak najciekawsze zmiany zachodzą w zakresie reprodukcji niskich częstotliwości. Tutaj subiektywnie po odsłuchach ST-G70 można odnieść wrażenie mniejszej ilości basu. Jest to prawdą w zakresie wyższych rejestrów, które zresztą siedemdziesiątka oddaje z należytą dynamiką, ale lekko wyeksponowane. Natomiast dziewięćdziesiątka bardziej wyważone, najniższe rejestry wyższy model przekazuje niebywale precyzyjnie, z wykopem drogich odtwarzaczy czy gramofonów. Jeśli do tunera dotrze sygnał z muzyką mającą bardzo niskie silne i precyzyjne uderzenie basu z dokładnie umiejscowionym źródłem i mocnym wykopem to ST-G90 to przekaże tak dokładnie, że lepiej mocno trzymajmy się fotela! Podsumowując tuner bardzo wysokich lotów do kupienia dziś za kilkaset złotych. Za urządzenie tej klasy to śmieszna cena. Nie słyszałem bardziej udanego klocka tej firmy zaprojektowanego w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Właściwie do pełni szczęścia dobrze by było mieć oba modele, gdyż wyższy model beznamiętnie i precyzyjnie obnaża marnej jakości realizację i beznadziejny poziom skompresowanej muzyki z większości rozgłośni radiowych. Tańszy model z lekko ocieplonym i mocniejszym średnim basem może być w takim wypadku bardziej angażujący w przekazie.


Elac 208.2 JET

Omawiane kolumny posiadałem kilka lat. Kiedy je usłyszałem w MM w Niemczech z jakimś wyższym Denonem bardzo mi się spodobały. Płyta "Dark side of the moon" grała potężnie. Wkrótce więc je kupiłem, gdy znalazłem je w Polsce, bo szukałem czegoś do Denona PMA-1500AE. I było fajnie, bo był dobry, twardy bas i dynamika. Z czasem jednak nie pasowało mi wiele płyt na tym zestawie (z Arcamem CD73T), a podobały mi się na małym NADzie 314/CD C515 z polskimi monitorami Nexton M-100. "Na odstrzał" poszedł Denon, kiedy go zastąpił Yaqin MC10-L odkryłem nowe oblicze Elaców. Pojawiło się bogactwo barw, dźwięk stał się 'większy', bardziej przestrzenny i górne rejestry (np.blachy) również świetnie zaczęły grać. Bas był głębszy chociaż nieco stracił na twardości. To czego mi jednak nadal brakowało to środek - w tych kolumnach jednak trochę wycofany. Właśnie to było przyczyną ich sprzedaży, bo lubię mieć gitary i wokale bardziej namacalne. Jeśli ktoś kładzie nacisk na to co się dzieje na skrajach pasma np.mocne organy, stopę perkusji, czy z drugiej strony - ostre, naturalne talerze, lubi muzykę elektroniczną, kino domowe, koncerty na DVD to myślę że będzie zadowolony. Rodzina starsza i młodsza się dziwiła że je sprzedaję, a mi też było trochę żal;) Teraz mam Minasy Anor IIIs i słucham wszystkiego i wszystko brzmi dobrze. Nie potrzebuję się 'przełączać' na mniejszy (świetny skądinąd) zestaw z NADem, żeby posłucać jazzu, małych składów, gitary, a równocześnie słucham nagrań dynamicznych, rockowych czy muzyki organowej i elektronicznej. Ustępują Minasom w średnicy bez dwóch zdań, w wysokich rejestrach i niskich już mniej, chociaż lepsza elektronika pokazałaby to chyba wyraźniej. Miałem na początku odczucie (kilka dni miałem je równocześnie) że Elace potrafią zejść nieznacznie niżej albo są łatwiejsze do napędzenia przez Yaqina. Porównywałem jednak Minasy zupełnie nowe a w tej chwili (po 2-ch tygodniach niezbyt intensywnego grania) bas jest wyraźnie lepszy niż na początku i barwowo bardziej zróżnicowany.


Vandersteen 1C

Grają równo, pełno pasmowo nawet przy bardzo cichym słuchaniu. Bas bardzo niski i szybki. Można je stawiać nawet w małym pokoju blisko ścian i bas się nie wzbudza niepotrzebnie. Dźwięk jest idealnie spójny w całym paśmie, na granicy percepcji można wyczuć delikatne rozjaśnienie w górnej średnicy. Takie lekkie ożywienie. Góra znowu jest delikatnie uspokojona ale tu już sobie można wyregulować pod swój gust. Znikają w każdym pomieszczeniu niczym małe monitory, budując ogromną scene w głąb i na boki. Naprawdę świetne kolumnny, nawet przy cenie nowych.     to najlepsze kolumny jakie miałem


Goldring GR-1

Ciekawy klasyczny gramofon. Dokonałem upgratu w postaci posadowienia urządzenia na platformie antywibracyjnej własnej konstrukcji, wyniesienia na nią napędu, wymieniłem talerz na akrylowy.


Amfiton TDS-15

Jakość dźwięku niemal idealna, basu wyraźnie brakuje, ale reszta pasma doskonała. Wysokie bardzo dobre, średnie jedne z lepszych jakie słyszłem. W muzyce wokalnej, kasują większość słuchawek które słyszałem, jest lepiej niż na Fostex T50RP, senki hd-201, czy denon AH-D501 poprosu maskrują... Ale idealnie nie jest, bas nie schodzi zbyt nisko, tragedii nie ma, ale mogło by być lepiej, no i przestrzeń, grają jak słuchawki zamknięte, choć są pół-otwarte, cały dźwięk mam w jak by w środku głowy. Nie są też szczególnie wygodne, opierają się na uszach, czego nie lubię, na dodatek z nauszników jakby uchodziło powietrze, po dłuższym słuchaniu się spłaszczają, a nawet robią się wklęsłe, trzeba je wtedy zdjąć na kilka minut, aż się znowu "napompują". Wymagają mocnego wzmacniacza, pod amplitunerem denona avr-1911, czy zewnętrznej karcie dźwiękowej - ok, ale pod zintegrowaną kartą czy przenośnym sprzętem jest kiepsko, na basie wręcz źle... do sprzętu przenośnego zupełnie się nie nadają. Biorąc pod uwagę cenę, jeśli chcemy ich używac pod sprzętem stacjonarnym, rewelacja.


Sonics by Joachim Gerhard Anima

Kupiłem Animy w ciemno jedynie czytając opinie na forach. Jak dotarły do mnie to się zdziwiłem, że są tak małe. Porównując do APS AEON Animy wyglądały jak krasnale. Ale po podłączeniu zagrały od APSów dużo lepiej, przestrzenniej i pięknym otwartym dźwiękiem. Aeonki do nich startu nie mają. Nawet śmiem twierdzić, że dół jest wyraźniejszy i jakby go było więcej w Animach. Fakt, że trzeba mieć dobrej klasy wzmacniacz. Z moim Haflerem P1500 grają pięknie choć czytałem, że producent zaleca Parasound a23, na który mnie na razie nie stać. Może kiedyś... Póki co ogromnie się cieszę Animami z Haflerem i czuję w dźwięku magię, czego mi brakowało w poprzednich moich odsłuchach. Z czystym sumieniem polecam!!!


Denon AH-D501

Kiepski stosunek jakości do ceny. Dużo basu, ostre wysokie, jakies dziwne echo. Dźwiek może sprawiać wrażenie przestrzennego, ale wg mnie to jakiś nienaturalny pogłos. Bas głęboki, każdy wokal brzmi jak baryton... Średnie tony wycofane, grają efekciarsko, może do techno się nadają, ale do innych gatunków muzyki nie bardzo :( Z ergonomią jest jeszcze gorzej, w zasadzie nie mają żadnej możliwości regulacji. dopiero po przyklejeniu kawałka gąbki na pałąku dało się je utrzymać na głowie. Uszy się w nich pocą, ale to w sumie normalne w zamkniętych słuchawkach.


ani tej opinii


ani tej opinii


PMC OB1i

No dobrze. Teraz troche dokladniej. Kolumny sa szybkie, szczegolowe i liniowe. Maja bardzo nisko schodzacy bas. Bas ten zreszta jest tematem na osobna historie - prawie doskonale zroznicowany, "wielobarwny". Nie ma go "za duzo" - jest w sam raz pod wzgledem ilosci (nawet w dosc duzych pomieszczeniach). Jego jakosc okreslilbym jako wybitna wlasnie. Pozostale zakresy tez zreszta nie pozostawiaja zbyt wiele do zyczenia. Nalezy rowniez dodac, ze ich liniowosc jest takze wybitna - nie podbijaja/osuszaja zadnego rejonu pasma. Powyzsze cechy czynia je wybitnie przezroczystymi dla reszty systemu. Stad - b. wazne jest dobranie pozostalych elementow toru. Kolumny te niczego nie wybaczaja, nie staraja sie ukryc, ani upiekszyc. I tak np. pokazuja "ciemne strony" mojego Krella S300i (patrz w "o mnie") - podbita gorna srednice, wysuszona dolna, relatywnie malo zroznicowane soprany. Polecam je goraco do mocnych wzmacniaczy (tak pow. 200W na kanal dla 6 ohm - bo tyle wynosi ich opornosc; od producenta wiem, ze moga bez wiekszych problemow obsluzyc wzmacniacze podajace im do 350 W), ktorych brzmienie odpowiada sluchaczowi - kolumny przeniosa to brzmienie w sposob zupelnie naturalny, nie koloryzujac go od siebie. Owe pozostale elementy toru musza tez byc z tej samej, badz wyzszej polki - braki jakosciowe zostana bezwzglednie pokazane. Stad decyzja o zmianie wzmacniacza :) Jedna jeszcze uwaga : czas wygrzewania. Wg producenta potrzeba ok. 8 godzin grania, aby je wygrzac. To nie jest prawda. Po osmiu godzinach pracy tak naprawde, to one dopiero zaczynaja sie wygrzewac. Mysle, ze o wygrzaniu tych kolumn mozna mowic dopiero po, nawet, 100 godzinach pracy. Przy czym zmiany sa spektakularne - brzmienie sie zdecydowanie poglebia i "usoczyscia" - jest ewidentnie lepsze pod kazdym wzgledem.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.