Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Dual CS-606

Dual CS 606 to juz dosc wiekowy gramofon polautomatyczny. Wyglada standardowo - jak to gramofon. Dziala w porzadku - jest to polautomat wiec wystarczy polozyc plyte na talerzu, przesunac ramie na poczatek i opuscic. Reszta odbywa sie automatycznie, po zakonczeniu odtwarzania ramie wraca do poz. spoczynkowej a naped wylacza sie.   Pewnym problemem jest system mocowania wkladek gramofonowych jako ze Dual ciagle eksperymentowal w tej kwestii i raczej ignorowal standard 1/2''. W tej serii zastosowano ramie i system mocowania ULM (Ultra Low Mass) i seryjnie montowana byla wkladka ULM 55E (produkcji Ortofona - mozna jeszcze dzis bez wiekszego problemu dokupic oryginalna igle). W zestawie z gramofonem bywala dostarczana przejsciowka do standardu 1/2'', niestety razem z moim egz. jej nie bylo. Mozna jednak wymienic sama glowke od innego modelu Duala np. 415 (nisko model, mozna tanio kupic na czesci) i sprawa jest zalatwiona. Przynajmniej czesciowo poniewaz VTA regulowac sie nie da (AFAIK) i bywa ze nalezy dociazyc przeciwwage (ale to juz nie jest specjalnie wielkim problemem). Pewnego wyjasnienia wymaga tez kwestia przeciwwagi - byly 2 wersje zwykla i z antyrezonatorem (podobno poprawia zdolnosc sledzenia rowka). Jest to nieco zaplatane poniewaz nawet w oryginalnych instrukcjach obslugi na jednych zdjeciach jest wersja zwykla a na innych ta "lepsza". Moj egz. ma przeciwwage standardowa (nie wiem czy "stety" czy nie-stety - wazne ze dziala dobrze!)   Brzmienie porownywalem z posiadanym dotad Technicsem SL-L20 (tangencjonalny, plastik, wkladka Technics EPC P30S) ktory raczyl zaczac szwankowac. Szybko stwierdzilem ze nie ma o czym mowic - przewaga Duala (z oryginalna wkladka ULM 55E) jest bezdyskusyjna. Dual po prostu odtwarza muzyke, brzmi cieplo, z dobrym basem ale i srednim i wysokim tonom nic specjalnie nie brakuje. Separacja instrumentow, dynamika sa takze dobre. Zdolnosc sledzenia rowka jest swietna - z ledwoscia udalo mi sie go zmusic do przeskokow na mojej "testowej" plycie (ktos ja kiedys bardzo zle potraktowal). Do tego "ma w sobie cos" i chce sie go sluchac. Oczywiscie jestem swiadomy ze istnieja znacznie lepsze gramofony, wkladki etc. ale nie za te pieniadze ktore zaplacilem


Copland CSA 28

Ostatnio poszukuję wzmacniacza, który napędziłby moje nowe kolumny na głośnikach Uchera. Są one bardzo szczegółowe, dynamiczne ale żeby zagrać pełnym i potężnym dołem potrzebują olbrzymie ilości amperów… Słuchałem ostatnio kilka różnych wzmacniaczy aż ściągnąłem pod swój dach Coplanda CSA-28. Podobno wzmacniacze tej firmy mają bardziej „wyżywione” waty niż konkurencja. Miałem już możliwość posłuchania CSA-28 w salonach i to w różnych zestawieniach. Nie przekonał on mnie do końca, ale prawdziwy odsłuch to tylko u siebie w mieszkaniu i we własnym systemie więc ściągnąłem Coplanda do siebie pod dach. Po wyciągnięciu z pudełka ukazuje się bardzo ładny stylistycznie klocek. Masę ma też całkiem słuszną. Do absolutnego minimalizmu mu daleko ale nie jest też „barokowy” jak japońskie wzmacniacze z końca lat 80 i 90. Przeglądając dokumenty znalazłem formularz pomiarowy z fabryki imiennie podpisany przez technika. Prawie jak RR ;) Tylko jedna wartość nie zachwyca – 63W przy 8 ohmach ;( Przód to płyta litego, szczotkowanego aluminium o grubości ok. 1 cm. W niej osadzone jest pięć aluminiowych pokręteł: włącznik, wolume, balans, tape monitor, selscjoner wejść. Wszystko wykonane z metalu, o bardzo miłej w dotyku matowej fakturze. Napisy i skale na pokrętłach przypominają dokładne urządzenia pomiarowe albo militarną elektronikę (radiostacje, urządzenia celownicze). Podobno Copland robi dużo elektroniki wojskowej, jeśli tak to widać… Z tyłu 6 złoconych wejść i jedno wyjście (pętla magnetofonowa). Posiada wbudowany preamp phono. Wyjścia głośnikowe pojedyncze. Akceptują wszystkie rodzaje zakończeń kabli (goły, szpilkę, widły i banany). Wbudowane gniazdo IEC. Ważyć trochę waży, z tego co wiem to jest hybryda (z lampami w pre) ale za dużo wentylacji nie widzę. Nie rozbierałem go ale zauważyłem tylko jedną parę tranzystorów na kanał (troszkę budzi to moje obawy co do wydajności prądowej). Włączam, daje mu pograć jałowo z 2-3 godziny i odsłuchy. Jest późna noc więc z natury cicho gra. Wysokie miłe, szczegółowe ale nie przeostrzone. Przestrzeń poprawna. Średnica pełna barw choć z tendencją do osuszenia lekkiego i chłodu. Dół nieco za słaby i trochę bez masy. Ale ok. jest noc, słucham cicho widać tak ma być. Usnąłem o 3 nad ranem chyba. Dziś od rana znów go włączyłem, rozgrzałem. Wrzucam płytę do CD i już normalne poziomy głośności. Wszystko co było wczoraj potwierdza się. Przestrzeń i szczegółowość ok. Góra pełna skrzenia i czasem ognia. Średnica muzykalna pełna szczegółów jednak nie gęsta. Taka lekka i zwiewna. Dół niestety trochę cienki – kontrabas gra ale bez tego warknięcia, stopa uderza i odbija się, nie ma fazy przytrzymania. Wokal Jopkowej jest nieco nosowy i taki chłodny. Generalnie góra i średnica ok. (choć wolę taką gęstą i bardzo wypełnioną średnicę, nieco ocieploną). Dół trochę słabo. Ale cóż widocznie ten typ tak ma. Kombinuje trochę z poziomem głośności i poziomem na wyjściu z CD. Zmiany są, ale nieduże. Wyraźne dopiero jak poziomy głośności przestają być akceptowalne. Generalnie im głośniej gra tym niby jest lepiej. Ale to nie to czego oczekiwałem. Copland niestety poległ z tymi kolumnami. Hmmm trochę zawiedziony jestem ale byłem przygotowany na to po odsłuchach w salonach i obejrzeniu wzmacniacza. Jednak za coś brali te pieniądze kiedyś, nie tylko za napis „Copland” zapewne. Odpinam więc moje DIY na Usherach, idę do sypialni i przynoszę kolumny na Vifie M18WH + Seasie KT28F. Przepinam i odpalam zestaw. Od pierwszych praktycznie akordów chcę się powiedzieć poetycko jak kolega Stempur: „JA pier**le!” To nie ten sam wzmacniacz co słuchałem. Dźwięk dostał nagle dynamiki, wypełnienia, masy, wybrzmień a nawet zadziorności na górze. A przede wszystkim średnicy! Jest wreszcie zagęszczona nieco i neutralna a nie osuszona. W sumie bardzo dobry wzmacniacz!!! Tylko dlaczego z Usherami tak nie zagrał? Pewnie niestety niedostatki mocy i wydajności robią swoje, albo nie lubi się za bardzo z 4 ohmami. Podsumowując – pełna rekomendacja do monitorów lub kolumn podłogowych na max jednym 18 cm wooferze (łatwym do napędzenia). Absolutnie odradzam do ciężkich impedancyjnie kolumn i to wielkich składów orkiestrowych oraz mocnego rocka bo zabrzmi anemicznie i sucho.


Baltlab Epoca 1v3

Baltlab jest wzmacniaczem mocno kontrowersyjnym, da się to zauważyć w dyskusjach. Można znaleźć ZUPEŁNIE rozbieżne opinie na jego temat ale to wynika z jego fenomenalnej przejrzystości. Inne wzmacniacze narzucają sporą dawkę swojego charakteru co powoduje że wszystkie płyty wydają się grać znośnie, niewielkie różnice występujące pomiędzy źródłami itd. Baltlab jest zupełnie inny, obnaża wszystkie wady i zalety, gra z każdą płytą inaczej do tego stopnia że aż trudno uwierzyć iż to ten sam sprzęt. Dla jednych to jest zaletą a dla innych wadą.   Synergicznie zestawiony z resztą toru audio zagra nieprawdopodobnie dobrze, zestawiony przypadkowo zagra… przypadkowo :-)   Może kilka cech, chociaż naprawdę nie wiem czy jest to miarodajne z uwagi na jego neutralność. - Scena w porównaniu do poprzedniego wzmacniacza na 6L6 w układzie SE b. podobna - Wysokie super lekkie i gładkie, wylatują w powietrze i otaczają słuchacza - Średnica, znowu podobna do lampy lecz trochę odchudzona, czytelność perfekcyjna lokalizacja na poziomie niespotykanym w tranzystorach z tego przedziału cenowego, przepiękne wokale, świetny atak perkusji, szybki i bezlitosny. - Bas o dziwo szybki i schodzi dość nisko, do piwnicy owszem też zagląda ale tylko gdy coś takiego znajdzie się na płycie, nie ma tendencji do basowania, dudnienia, pogrubiania jak np. denony czy HK. Generalnie stopa robi cudne wrażenie i potrafi od godz 10:00 trzepnąć żołądkiem. Bas nigdy się nie snuje po kątach.


Xindak XA6950V

Pierwszy kontakt, chwyt za pudełko i o kur....a co to takie ciężkie? Przywiozłem do domu, rozpakowałem. Widziałem go kiedyś w sklepie, oglądałem a nawet rozkręcałem ale teraz jest u mnie w domu. Podłączenie - intuicyjne - na tylnej ściance 3 pary wejść RCA (w tym jedno lepszej jakości z czystej miedzi nie złocone) i jedna para XLR. Z przodu centralnie jedno pokrętło głośności i 2 przyciski po bokach - Power i selekcjoner wejść. Do tego parę błekitnych diód - jedna od sygnalizacji właczenia i 4 od wyboru wejscia. I tyle... Bardzo dobrze, nie ma żadnego badziewia w postaci zbędnych regulacji i takich tam innych bzdetów. Odpalenie przyciskiem, zadziałał układ miękkiego stratu. Siadam na kanapie, zapuszczam z CD płytę i biorę do ręki pilota od wzmacniacza. Ciężki!!! To nie badziewny plastik a przwdziwy lity metal. Coś niesamowitego w tej klasie cenowej! podgłaśniam na 9 staram się nie słuchać i wychodzę. Płyta to ostre łojenie i leci sobie od początku do końca bez mojej obecności. Wracam po godzinie wkładam mój zestaw obowiązkowy: "śpiewające kobiety" (Krall, Jopek, Barber), później trochę innego jazzu, koncerty cerkiwene, chorał grekokatolicki, trochę muzyki poważnej, chillout, na koniec mocny rok i metal. Chwila ochłonięcia i zastanowienie jak to on naprawdę gra??? Powtórka z muzyki - wkładam po kolei najlepiej znane płyty. Po 2-3 min na każdej już wiem jak on gra. Rytm!!! Nic się nie muli, nic nie ciągnie. Muzyka ma rytm, beat, żywiołowość. Barwa ogólna bliska neutralności w stronę ciepła. Muzyka ma wypełnienie, cięzar, siłę. Kocioł to kocioł - czuć jego wielkość, stopa to takie mlaśnięcie i dokładne przytrzymanie, struny kontrabasu powoduja, że kanapa pod tyłkiem mi drży. Słowem bas super. Szybki, głęboki, potężny, z masą i rytmem. Daje doskonałą podstawę reszcie. Nawet nie wiedziałem, że takie wybrzmienie ma najdłuższa struna w fortepianie. Bas płynnie przechodzi w średnicę. Nie ma dziur na skrajach pasm. Wszystko jest idalnie spójne. Średnica jest gęsta, wręcz jak gliceryna. Wypełniona informacją, cudownie gładka ale pełna smaków i smaczków. Wokale damskie cudownie gładkie i miłe dla ucha. Aż się chce słuchać tego ;) średnica płynnie przechodzi w wysokie. Wydają się one nieco wycofane. Ale talerz ma swoje wybrzmienie, miotełki delikatnie głaszczą a reazonanse w harfie dzwięczą śpiewnie. Czyli nie jest źle, przeciownie - jest właściwie. Wysokie nie pchają się na pierwszy palan jak w wielu wzmacniacach w tej cenie, maskując niedobory dołu. Tu dół jest tak wypełniony i masywny, że nie daje się zagłuszyć. Przestrzeń jest poza kolumnami, lokalizacja źródeł dobra choć nie rewelacyjna. Czy się ten wzmacniacz słucha głośno, czy też cicho nie ma znaczenia - równowaga tonalna zachowana doskonale. Ma potężną rezerwę mocy (po 3 pary Sankenów na kanał robi swoje). Odkręciłem go do 11 i stało się u mnie nieznośnie głośno. Mocny i potęzny piec. Ogólnie w porówniu do europejskiej konkurencji w tej klasie cenowej to przypomina on chcrakterem ognistą latynoskę o pełnych, kobiecych kształtach stojącą obok rudej i piegowatej, chudej jak patyk Angielki. Co by nie grał robi to z pasją i zaangażowaniem. Wady - za mało wejść RCA, ciężar i ciut mało tego "skrzenia" w talerzach. Ale za to jest to idealny partner dla rozjaśnionych kolumn takich właśnie jak B&W. A jest to nie żaden Hi-End tylko siermięzny chinol zwany Xindak XA6950V ;)


Unitra Elizabetch

Elizabetch to pierwszy polski amplituner/wzmacniacz HI-FI - jednak to tylko znaczek. Tak naprawde wzmacniacz jest kiepskiej jakosc, dzwiek jest bardzo nieprzyjemny dla ucha, wysokie tony bardzo kapieskiej jakosci, bas tez niezaładny. W dodatku potworne ilości szumów emituje amplituner - ogólnie kiepski, ale jak porównać z reszta sprzetu polskiego to totalne DNO!! W zasadzie nikomu go nie polece, za 2 3 razy mniej mozna dostac am,atora, który gra o niebo a nawet 2nieba ladniej, mocniej i czysciej.


Philips HP 890

Sluchawki spelnily moje oczekiwania chociaz musze zaznaczyc nie jestem zadnym audiofilem, i nie poszukuje idealnego odwzorowania dzwieku. W sumie najwiecej uwag i spostrzezen co do jakosci dzwieku mialem tuz po ich kupnie (jak u kazdego zapewne). Czlowiek sie do pewnych rzeczy przyzwyczaja i teraz nie bylbym w stanie wychwycic pewnych cech tych sluchawek, ktore na poczatku mnie uderzyly. Najbardziej imponuja mi w tych sluchawkach basy. Miejsami potezny, detaliczny i niskoschodzacy bas przy tym bardzo realistyczny i nie gorujacy nad reszta zakresu. Jest to prawdopodobnie najlepszy bas jaki kiedykolwiek slyszalem (chociaz przyznaje, ze nie mialem okazji tak przesluchac sluchawek z gornej polki). Uwagi co do innych zakresow: gora - ciut za bardzo wyeksponowana ale mi to zupelnie nie przeszkadza, mialem tez wrazenie ze ujawniaja sie czasem sybilanty, ogolnie jednak bez wiekszych zastrzezen. Srednica - wymaga wiekszego omowienia. Do tego zakresu mialem najwiecej zastrzezen (mialem bo teraz mi to juz zupelnie nie przeszkadza). Ten zakres jest jakby troche schowany w stosunku do reszty. Objawialo sie to w utworach wokalnych, gdzie wydawalo mi sie, ze instrumenty za glosno graja w stosunku do partii wokalnej. NIe jestem przy tym pewien czy to na pewno wina sluchawek. Testy przeprowadzilem na roznych sprzetach i problem sie glownie objawial na stosunkowo kiepskiej wiezy (typu choinka) . Sadzac jednak po opiniach innych posiadaczy cos jednak musi byc na rzeczy. Zaznaczam jednak, ze ogolnie z jakosci dzwieku jestem naprawde bardzo zadowolony. Jeszcze jedna fajna rzecz to wrazenie przestrzeni dzieki odpowiednio duzym nausznikom. Oprocz uwag dotyczacych jakosci dzwieku mam jeszcze kilka spostrzen dotyczacych innych aspektow tych sluchawek: - olbrzymie nauszniki uwieraja w zawiasy szczek (przynajmniej u mnie) - przyzwyczailem sie - sluchawki posiadam od marca 2004 i nie stwierdzilem problemow z trwaloscia a uzywam ich praktycznie codziennie i zaliczyly juz pare upadkow - odlaczany kabel od sluchawek to swietna sprawa, wiele razy zdarzylo mi sie szarpnac za kabel ktory jest bardzo dlugi - w takich sytuacjach patent ten dziala jak bezpiecznik   Podsumowujac: - swietne sluchawki do wszystkiego (kino domowe, muzyka klasyczna i rozrywkowa) - do muzyki wokalnej i dla poszukiwaczy idealnego odwzorowania dzwieku polecilbym cos innego (sam sie teraz zastanawiam nad kupnem Senn. HD-497)


Sennheiser MX400

Wybralem te sluchawki zachecony opiniami o calej serii sluchawek MX. Kupilem je w ciemno i to byl duzy blad. Zalety: dobra gora i srednica ale co z tego jak nie ma w tych sluchawkach basu. Zaznaczam, ze nie naleze do osob, ktore czesto wlaczaja bass boosta (BTW w tych sluchawkach to i tak nic nie daje). Zdecydowanie wole poprzednie sluchawki SONY dolaczone do discman\'a (takie z wkladka gumowa). Wole chyba nawet obecne sluchawki z chinskiego odtwarzacza mp3. Do dzisiaj sie zastanawiam czy to nie jest wada akurat tego egzemplarza (porownywalem np z modelem MX300 ktory tych problemow nie mial). Trudno w to jednak uwierzyc skoro pozostaly zakres jest bez zastrzezen. Podsumowujac: nie polecam a jezeli ktos bedzie chcial kupic ten model to niech go najpierw przeslucha!


C.E.C. TL 51XZ

Budowa i użytkowanie: Informację dostępne są na stronach internetowych, więc będę się streszczał. Zacznę od tyłu: przede wszystkim imponuje ilość wyjść cyfrowych (w tym AES EBU, profesjonalne wyjście cyfrowe i formowy CECowski link), oraz, co bardzo ważne, analogowe wyjście XLR, co istotne szczególnie dla posiadaczy zbalansowanych wzmacniaczy. Istotne to dla tego, że konstrukcja odtwarzacza (no może nie w pełni) jest zbalansowana, co przekłada się na lepszą stereofonię przede wszystkim (ale o tym później). Ogólnie odtwarzacz jest ciężki i solidny (10kg),oszczędny w formie – jego piękno docenią esteci, którzy nie potrzebują odtwarzacza, który zachwyci nieaudiofilskich znajomych. Piękno w prostocie, dla wtajemniczonych. Oczywiście jest to top-loader – jeśli chodzi o walory użytkowe, to rzecz jasna trzeba własnoręcznie odsunąć klapkę, włożyć płytę i położyć krążek dociskowy o masie 600g, chyba nie stanowi to większego problemu dla nikogo, a raczej dostarcza ta czynność pewnej przyjemności… Pewna wada tego rozwiązania to to, że mechanizm (laser) bardziej wystawiony jest na kurz – podchodzimy do odtwarzacza, otwieramy klapkę i szuramy wkoło zastanawiając się jakiej płyty posłuchać… no i po pewnym czasie może się okazać, że mamy przeskoki w odtwarzaniu muzyki. Dobrym wówczas rozwiązaniem jest posiadanie sprężonego powietrza (dostępne powszechnie), zdecydowanie nie polecam dziubania niczym wokół lasera… Nie jest to jakiś duży problem, ale jednak wiadomo, że w przypadku wysuwanej szuflady na płytę ten problem praktycznie nie istnieje, a zresztą może to lepiej, że mamy łatwy dostęp do mechanizmu. Ja osobiście muszę uciekać się do zastosowania aerozolu z powietrzem tak co dwa, trzy miesiące, prawdopodobnie ze względu na fakt, że odtwarzacz mam na półce bardzo blisko podłogi. Ważniejsze jest to, że odtwarzacz czyta wszelkie płyty CD-R oraz płyty stare, zarysowane. O ile płyta nie wpadła za szafę i nie stanęła na niej noga od krzesła ten odtwarzacz na pewno sobie z nią poradzi. Jest to na pewno duży postęp w porównaniu do starszych wersji tego odtwarzacza. Dźwięk: Zacznę od przestrzeni – odtwarzacz moim zdaniem buduję piękną przestrzeń. Słychać wyraźne plany w głąb, jednak w tym względzie na pewno nie jest to jakaś wyjątkowa amerykańska głębia, taka bardziej europejska, jednak na tyle wyraźna by każdy instrument miał swoje wyraźnie określone miejsce. Co bardziej zadziwia, i tu jest to ewenement jeśli chodzi o odtwarzacze w podobnej cenie, to rozciągnięcie sceny na boki, poza krawędzie kolumn – słychać dźwięki nie tylko poza krawędziami kolumn, ale tez z boku a nawet z tyłu. Kwestia przestrzeni zależy od możliwości kolumn i wzmacniacza, na pewno jednak nie jest w żadne sposób (w tym przedziale cenowym) ograniczone „umiejętnościami” odtwarzacza. Bas: No cóż, bas jest wybitny. Zróżnicowany, wypełniony, słychać nie tylko porządny fundament basowy, ale w ogóle bas nadaje odpowiedniej masy średnicy – wokale brzmią bardziej prawdziwie, nie jest to filigranowy wokal, ale bardziej mięsisty, cielesny. Ważne jest to, że bas jest tu doskonale zespolony z średnicą, nie ma kwestii oddzielnej bas/średnica, raczej mamy pełny, naturalny dźwięk. Basu jest tyle ile trzeba – doskonale CEC pokazuję różne „odcienie” basu, nawet można tu mówić o pewnym uprzestrzenieniu basu – uderzenia w bęben mają również swoje konkretne miejsce w przestrzeni, nie jest to tylko tło pomrukujące gdzieś w tle. Średnica: w zasadzie to trudno znowu mówić osobno o średnicy, bo średnica i bas doskonale zespolona jest w jedno – ma to znaczenie szczególne na przykład gdy słuchamy fortepianu – słychać, że to duży instrument perkusyjny, a nie filigranowe uderzenia w „większe cymbałki”. Góra: góra jest bardzo stonowana, nie epatuje szczegółami. Wielbiciele bardzo analitycznego szczegółowego brzmienia nie będę uszczęśliwieni. Wydaję się, że góra nie jest bardzo dobrze rozciągnięta, ale jeśli posłuchamy dłużej okazuje się, że naprawdę wszystko słychać. Kwestia gustu, mi osobiście, przy bardzo przejrzystym wzmacniaczu, bardzo odpowiada takie brzmienie. Myślę, że nie jest to odtwarzacz dla osób, którzy posiadają dość ciemno brzmiący system, jest to za to doskonały wybór dla osób, którzy mają bardzo neutralny lub też lekko jasny system. Myślę, że jest to dobry odtwarzacz dla nawet dużo bardziej kosztownych systemów, ale nie jeśli chcemy przy pomocy odtwarzacza zyskać na przejrzystości, szczegółowości. W sumie to najbardziej można by podsumować charakterystykę brzmienia jednym słowem – muzykalność. Nie ma tu miejsca na żadne fajerwerki – jest bardziej ogólne zrównoważenie, chęć słuchania muzyki, analizowanie poszczególnych cech brzmienia przestaje w zasadzie nas interesować. Jest to też odtwarzacz dla bardziej zaawansowanych audiofilów, a w zasadzie dla melomanów, którzy chcą słyszeć pełnie odtwarzanej muzyki, a nie zastanawiać się, czy ten czy inny aspekt brzmienia jest wystarczająco dobry. Nie chciałbym przy tym, aby ktoś pomyślał, że ten odtwarzacz wszystko wybaczy - źle nagrana płyta po prostu zabrzmi źle. To, że jest to odtwarzacz muzykalny, nie znaczy, że zawsze nas zadowoli. Porównanie z innymi odtwarzaczami, które słuchałem: Arcam, Krell – dla mnie poległy. Odtwarzacz, który mógłby dorównać CECowi – Roksan Caspian, ale bas gorszy, natomiast muzykalność, analogowość w tym samym kierunku. Odtwarzacz brzmi świetnie na obu wyjściach RCA i XLR, nie ma jednak wątpliwości, że dźwięk jest dużo lepszy (przestrzeń, przejrzystość) na wyjściach zbalansowanych. Dobre połączenie na RCA będzie gorsze niż przy pomocy DIY kabelka XLR. U mnie połączenie na Siltech New York zabrzmiało dużo gorzej niż na Klotzu XLR. Chciałbym posłuchać teraz na dobrym kablu XLR – jeszcze nie miałem okazji, więc nie będę się wypowiadał. Odtwarzacz jest wrażliwy na dobór okablowania, jakiekolwiek zmiany są bardzo wyraźnie słyszalne. Sieciówka od Bartka u mnie zdegradowała dźwięk, ale to zapewne kwestia indywidualnej konfiguracji, jestem pewien, że to doskonała sieciówka, ale u mnie zabiła dynamikę i zamuliła. Nie próbowałem innych. Natomiast sprawdziłem, że użycie kondycjonera znacząco poprawia dźwięk – olbrzymia różnica na zwykłym Helionie, a nawet słychać wyraźnie różnicę na plus przy użyciu zwykłej listwy. Na pewno kwestia prądu jest tu znacząca. CEC lubi dobry prąd. Podsumowując – odtwarzacz wybitnie muzykalny, na pewno jest wiele lepszych wyczynowców, przy których szczęki opadają gościom, ale na CECu właśnie chce się słuchać muzyki. No i na koniec jeszcze jedna zaleta – CEC TL 51XZ to doskonały transport. Stąd możliwość przyszłych upgrade’ów.


Elco Elco 999 Gold

Mając okazję sprowadzić ten kabelek z USA w dobrej cenie w postaci dwóch sztuk, żeby wyszło taniej:-) zaryzykowałem nie znając firmy, która jest w sumie manufakturą robiącą kabelki ze srebra i złota, zakupiłem jeden z najwyższych modeli w ofercie firmy czyli Gold http://www.elcoaudio.com. Koszt takiego w naszej walucie to ok 3600 pln, więc drogo jak na manufakturę. Kabelek jest naprawdę znakomity ! Niew doszukałem się w nim żadnego efekciarstwa, gra równo z bardzo ładnymi barwami i pięknie kontrolowanym dołem pasma. Kabelek nie jest przesadnie szczegółowy, ale nic mu nie umyka, podane wszystko jest z kulturą, żadne pasmo nie wychodzi przed szereg, dźwięk odbieram po wypięciu AQ Pythona jako gładszy, kulturalniejszy z ciemnym tłem i dołem bardziej zróżnicowanym i schodzącym w niższe rejony, ostatnio zwracam bardzo uwage na barwę i tutaj naprawdę Elco mnie urzekł. Niby są to szczegóły, które w pierwszym momencie zupełnie umykają, to po dłuższym obcowaniu już się wie, że skrzypce mają naturalną barwę a pudło rezonansowe jest bardziej drewniane niż na Pythonie. U mnie kabelek gra rewelacyjnie i zostawiam sobie jeden na stałe !!!


Beyerdynamic DT 880

W porównani do wcześniej używanych Sennheiserów HD-555 basu znacznie mniej. W poprzednich słuchawkach bas był jednak zdecydowanie podbity. Słuchawki raczej do spokojniejszej muzyki. Używam ich również do oglądania filmów na DVD i zauważalna jest tutaj duża przestzrnność.


Sennheiser HD-600

To moja pierwsza opinia na forum, więc proszę szanownych forumowiczów o wyrozumiałość.   Słuchawki kupiłem kierując się przede wszystkim dobrymi opiniami na ich temat, które przysłoniły mi trochę te bardziej negatywne ( krótko mówiąc plusy przysłoniły minusy).   Do odsłuchów wykorzystalem następujące płyty: Dead Can Dance " Into The Labyrinth" Elisabeth Karsten " Flux" Anna Maria Jopek " Nienasycenie" Diana Krall " Live In Paris " Yello " Baby"   W moim systemie te słuchawki się nie sprawdziły i między bajki należy włożyć opinię o synergiczności z MF X can v3. Nie trafiły w mój gust. Po zakupie wygrzewały się przez 48 godzin podlączone do tunera. Jeśli chodzi o mój gust to lubię brzmienie dynamiczne z lekko podkreślonym basem, który wyznacza rytm i jest przy tym lekko ocieplony ( znacie to uczucie jak noga zaczyna przytupywać w rytm muzyki? ) , do tego podkreślona, barwna średnica i szczegółowe, pełne blasku wysokie tony oraz przestrzeń. Od 10 lat słucham na Grado SR 60 i teraz już wiem, że będe musiał chyba iść raczej w tym kierunku.Tylko że Wrocław to pustynia słuchawkowa. Wszędzie tylko Sennheiser, o Grado nie wspomnę.   A teraz Sennheisery. Po przejściu z Grado na HD 600 odniosłem wrażenie pustki, gra kilka instrumentów a między nimi nic się nie dzieje, bas wyparował i nie chciał się pojawić w dobrze mi znanych nagraniach ( 4 nagranie z Into The Labyrinth " The Carnival Is Over" - tam w refrenie pojawia się niski lekko pulsujący, przyjemny basik) wysokie tony stały się krótkie, wyostrzone, popiskujące, średnica się wycofała. Zamieniłem kabel na QED Qunex 2 ( w sumie dość tani, budżetowy ale przyjemny kabelek). Okazało się, że w tym przypadku było to dobre posunięcie, przede wszystkim jeśli chodzi o średnicę, stała się ona bardziej plastyczna, wokale wyszły do przodu, poprawily się wysokie tony, ale bas nadal mikroskopijny i mało dynamiczny. Przestrzeń wydaje się lepsza niż w dwa i pół razy tańszych Grado, które grają bardziej dwuwymiarowo, ale żywiej i głośniej. Jeżeli mam użyć porównań, to Sennheisery przypominają mi starszą powściągliwą i suchą angielską Lady a Grado młodą, efektowną 19 letnią dziewczynę z kwiatami we włosach.   Podsumowanie:   Sennheisery to nie moja szkola dźwięku, być może pokazały mi, że MF to słaby wzmacniacz słuchawkowy, a może wolę po prostu bardziej efektowny dźwięk. Krótko mówiąc HD 600 są do odstąpienia, może sprawdzą się w lepszym i bardziej wymagającym systemie.


Pioneer A400

Wzmacniacz Pioneera A400 nie mylić z A400X to legenda audio. Produkowany tylko na rynek brytyjski stał się szybko kultowym wzmacniaczem wysoko ocenianym w branży audio http://www.audioasylum.com/forums/amp/messages/9937.html. Pioneer A400 to nie Pioneer A400X, całkiem inny przedwzmacniacz, nie na scalakach tylko na tranzystorach, brak balansu kanałów. Brzmienie jest czyste, dynamiczne, bdb kontrolowany dół pasma jak na taka kasę. Największą zaleta A400 są barwy, naprawdę piękna barwa, co mnie ciagle zdumiewa jak go słucham. Wzmak lubi stać cały czas pod prądem, dobry kabel zasilający bardzo wskazany i wbudowany filtr IEC. W moim przejrzystym systemie poczatkowo grał targicznie, ale po zaserwowaniu mu prądu i nie wyłanczaniu powera gra naprawdę znakomicie! Scena jest bardzo szeroka, co pozwala na ustawienie i dobre rozplanowanie instrumetów i głosów w przestrzeni, jest to dźwięk dynamiczny, dobrze współgra z rockowym graniem, ale nie tylko, klasyka również brzmi bardzow zadowalająco i znowu wspomnę o barwie, naturalnej barwie, którą poprostu miażdży naszego bdb Baltlaba. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że Baltlab jest gorszy w ogólnym zarysie, nie przeciwnie ma przewagę dużą nad A400 gra poprostu bardziej czysto, z lepszą lokalizacją i aksamitnym czranym tłem, ale biorąc pod uwagę cenę A400 można zrobić mu dobry upgrade i kto wie, kto wie... Wystawiam temu wzmakowi jak najlepszą opinię, bo można go kupić w okolicach 600-700 pln a to jest budżet, a granie jednak powyżej budżetu.


Radmor 5412

Jesli chodzi o awaryjnosc to niestety te darlingtony sa bardzo malo odporne na ludzka glupote i w zasadzie mozna je bardzo latwo uszkodzic przy jakimkolwiek zwarciu. Szkoda ze ten model Radmora nie jest w stanie wspolpracowac z kolumnami 4 ohm plus bylby tego taki ze mamy wieksze pole manerwu przy doborze kolumn.   Jesli chodzi o brzmienie:   dla mnie ogolnie pasmo w calosci wyrownane. tony niskie - jak w radmorach bywalo swietne, duzo mocnego i niskoschodzacego basu. tony srednie - bardzo wyraziste, naturalne ale pozbawione takiego smaczku jak w poprzedniku 5102. wysokie - jak dla mnie bardzo dobre, mniej kuja w uszy jak w przypadku 5102, bardziej muzykalne, dobrze wybrzmiewaja


Radmor 5102

Na wstepie chcialem troszeczke nie zgodzic sie z opinia kolegi ponizej - koncowki radmora 5102 by uszkodzic naprawde trzeba byc imbecylem gdyz tranzystory koncowe maja niesamowity zapas mocy i wydajnosci pradowej - moj radmor wytrzymal zwracie przy pradzie 4A (bezpieczniki 2,5A wymienilem na 4A zrobilem to celowo by sprawdzic) przyczym zagotowal sie jak woda w czajniku. Przy jakimkolwiek zwarciu pala sie najpierw bezpieczniki na koncowkach mocy wiec w zasadzie uszkodzenie jest nie mozliwe.   Wracajac do opinii:   Dol pasma czyli bass - potezny, miesisty, czuje sie przy dobrych kolumnach ze nisko schodzi - jak na 25W mocy w miare kontrolowany ale slyszalem wzmacniacze z lepsza kontrola. Srednica - lekko cofnieta wzg reszty pasma ale bardzo zrozumiala tzn wokale sa poprostu dobrze slyszalne, uwazam ze dzieki cofniecu srednicy wokal generuje takie bardzo przyjemne, delikatne brzmienie. Gora - jak dla mnie dosyc ostra, mogla byc bardziej klarowna ale zauwazylem ze wysokie tony w wiekszosci polskich wzmakow z tego okresu nie byly zbyt piekne. Podsumowujac jak dla mnie w przedziale od 0-1800 zl dzisiejszych amplitunerow czy tez wzmacniaczy stereo Radmor 5102 nie ma sobie rownych. Z dobrej klasy kolumnami potrafi oczarowac brzmieniem. Aaaa i jesli chodzi o tuner to przestrajajac dobrze orginalna glowice mamy naprawde swietny tuner fm - o dobrej czulosci i selektywnosci.   pozdrawiam Radmorowcow


Tonsil Proton Sat

Proton sat to dwudrożna zespoły głośnikowe przeznaczone zasadniczo do pracy w systemie kina domowego z subwooferem Proton. Z zewnątrz wyróżniają się już na pierwszy rzut oka nietypowym kształtem, przypominającym nieco reflektor starego samochodu z międzywojnia. Do głośniczków dołączone są metalowe podstawki. Bardzo cieszy również obecność gniazd do wpięcia kabelków - nie ma tandeciarstwa z zamontowanym na stałe przewodem. Obudowa Protonów wykonana została z plastiku. W środku znajduje się wytłumienie. Na ściance przedniej znajdziemy pory bass-reflex (!) oraz 2 mikro-przetworniki: 11mm kopułkę z poliuretanu i ok 5cm papierowy wooferek z zawieszeniem z jakiegoś tekstylium. Po wyjęciu z obudowy głośniczek robi naprawdę bardzo dobre wrażenie - posiada duży ekranowany magnes (pewnie neodymowy) oraz cewkę ponad 2cm średnicy z otworami wentylacyjnymi (! raz jeszcze). Niestety jakości całego przetwornika nie dorównuje jego kosz, który jest zrobiony z miekkiego tworzywa - na tyle miękkiego, że wysuniete do przodu obręcze otaczające kosz (służące za przyczepy maskownic) pięknie zgniatają się przy próbie ponownego przykręcenia głośnika - tak łatwo, że nie wiem, jakiego wyczucia potrzeba, zeby tego detalu nie uszkodzić (w zasadzie nie jest to wada, bo normalny użytkownik nie dłubie śrubokrętem w kolumnach, ale w tym przypadku metalowy kosz byłby jednak wskazany). Dodatkowy mankameny związany z demontażem głośnika to to, że niektóre śrubki wyłażą wraz z plastikiem, w który były wkręcone. Przy zastosowaniu grubszych (żeby się to wszystko trzymało w kupie) słyczać efektowne pęknięcia dalszych ścian otworu wystających do wnętrza obudowy :(((((. Nie muszę chyba dodać, że po takim zabiegu maskownice można wyrzucić - cóż, protony to po prostu plastikowe jednorazówki. Tweeter nie robi tak dobrego wrażenia jak woofer - kojarzy się bardzo z tanim samochodowym badziewiem. Z przodu zabezpiecza go siateczka - dobrze, przynajmniej go nie widać. Magnesik oczywiście neodymowy. Zwrotnica składa się z trzech elementów: dwóch kondensatorów i cewki rdzeniowej. Jeden z kondensatorów to duży bipolar usuwający bas z sygnału docierającego do kolumienki. Drugi to strasznie tani elektrolit w torze kopułki.   Brzmienie.   Po długiej (2 godziny) walce o poskładanie kolumienek tak, aby były używalne (maskownice już na śmietniku :( ) i zużyciu tubki bardzo dobrego kleju głośniczki były gotowe do testu brzmienia (mimo strat w długości otworów śrubki jednak trzymają i to porządnie). Na poczatek bez subwoofera - trochę sportów ekstremalnych nie moze zaszkodzić, zwłaszcza ze spadochronem w formie bipolara. Podłączone do wzmacniacza TA-FE710R firmy Sony Protony zagrały czyściutkim i zaskakująco mocnym dźwiękiem. Trudno było uwieżyć, że grają takie mikroby - wskazywał na to tylko brak niższego basu. Dynamika była naprawdę OK. Malutki wooferek dwoi się i troi, ale, co ciekawe, wciąz gra czysto. Wprawdzie przy odtwarzaniu basu pojawia sie coś jakby charczenie, ale pochodzi ono z wnętrza obudowy - wata tłumiąca obija się o bardzo mocno dmuchający otwór bas-refleksu (fatalny błąd konstruktorów). Srednica jest bardzo poprawna, jak na wielkosć i "klase" przetworników - ma dobrą neutralność i wspaniałą przestrzeń - wokal jest bardzo precyzyjnie lokalizowany i to bynajmniej nie w głośniku. Wysokie tony to natomiast inna bajka. Po pierwsze jest ich za dużo, po drugie jest ich za dużo, a po trzecie głośnik jest tani. Czemu jest bardziejk za dużo niż tanio? Ano dlatego, ze cykanie zdecydowanie dominuje nad resztą - słychać brak rezystora w zwrotnicy - natomiast jego jakość jak na tak tani głośnik jest całkiem dobra. Serio - detaliczność czasem może zaskoczyć i to mocno. Z barwą gorzej, ale czego można wymagać o takiego przetwornika... Po zakończeniu odsłuchu solo przyszedł czas na subwoofer - Protony zostały podłączone do suba firmy Creative Labs z wbudowanym wzmacniaczem - takiego do komputera. Czy coś sie zmieniło? Przybyło basu i ubyło reszty, zwłaszcza pod względem jakosci - w końcu wzmacniacz w tym subie to nie hi-end. Jednakże Protony wspaniale "dogadały się" z Creativem i całość poszła do kompa. Poprawa brzmienia jest spektakularna i tu możan szukać zastosowania dla niechcianych satelitek Proton z Allegro - sprawdzą się wspaniale.   ogólnie rzecz biorąc: Brzmienie na plus, wygląd na plus, przetworniki na plus, mocowanie kosza woofera i otwory na śruby na duży minus, podobnie jak hałasująca wata. W sumie Protony to całkiem niezłe satelitki, osobiście nie widziałem jeszcze lepszych plastików. Idealne do komputera, a czy do kina? Zależy od wymagań. Ja bym chyba dostał drgawek od ilości góry, ale jeśli komuś to nie przeszkadza.   Oceny:   Jakość/cena 2/5 za niską wytrzymałość plastików i w konsekwencji jednorazowość kolumn - tak sie po prostu nie robi - tanie satelitki Creative Labs dużo trudniej jest "załatwić - w nich wykręcałem głośnik ze 3 razy i nie da się poznać - oraz za watę i kondensator tweetera. Te 2 pkt. to za głośniki - jak na tak tanią konstrukcję - dobre.   Ogólnie: 4/5 - nie odejmowałem za jakosć, bo po jakości "pojechałem" w poprzednim punkcie. Brzmienie jest jakie jest, ale przy tej cenie i tak zjawiskowe - Protonki grają przyjemniej i, co wazne, czyściej od droższych i większych Sat 1.1. Kopułki pod względem barwy na podobnym poziomie, ale w Protonach bardziej detaliczne - to trzeba docenić.


Baltlab Epoca 1v3

Baltlaba miałem u siebie kilka miesięcy, grał w towarzystwie źródła grającego neutralnie, bez upiekszeń, kolumny również grały nie wpływając na charakter dźwięku. To jest bdb wzmacniacz i zdania o nim nie zmieniłem podczas dłuższego obcowania z nim. Baltlab ma mało barwny sound, najbardziej brakowało mi w nim BARWY i to jest główny powód dlaczego się z nim rozstałem. Słuchając Pioneera A400 doskonale słychać jak skąpo w Baltku z barwami. (receznja A400 również się pojawi) Dlatego do Baltka polecam źródła pokaźnie nasycone barwą, bo inaczej będzie zbyt czarno-biało. Jest to wzmacniacz, który pokazuje co w trawie piszczy, lubi dobrze zrealiwoane płyty, dobre CD dla niego jest konieczne i musi nietety być od niego droższe, żeby pokazał na co go stać. Ma piękny czarny aksamit, łagodną górę i nienarzucający się dobrze kontrolowany dół pasma, nie schodzi nisko, nie jest mistrzem energetyki, ale nie o to mu chodzi. Skupia się raczej na środku pasma i to go łączy z lampą, ale niestety tylko to.   Polecam każdemu kto ceni sobie jakość dźwięku i poświęci trochę czasu na dokompletowanie Baltkowi odpowiedniego towarzystwa, ręczę, że wtedy żaden wzmak nawet dwukrotnie droższy mu nie podskoczy.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.