Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Marantz CD 17 mk II

Odtwarzacz zakupiony został jako nowy za 3100zł ok. dwa lata temu. Miałem już wcześniej kontakt z Marantzem 63SE (też KIS) i spodziewałem się czegoś podobnego – tylko lepiejJ. Urządzenie prezentuje się bardzo solidnie, waży ponad 7 kg, posiada też parę mniej lub bardziej użytecznych funkcji. Dla niektórych użytkowników atrakcyjna może być regulacja głośności, lub CD text (?). Mnie natomiast z walorów zewnętrznych najbardziej podoba się pilot – wygodny, metalowy i elegancki – położony na stole na pewno nie będzie „straszył” gości. Na tylnej ściance brakować może wyjść XLR, ale jak dowodzi część forumowiczów połączenie takie nie zawsze przekłada się na lepszy dźwięk, więc nie ma, co narzekać. Jak już wspomniałem sprzęt był nowy i zgodnie z opiniami z audiorewiev należała mu się solidna rozgrzewka. Faktem jest, że po wyjęciu z pudełka odtwarzacz grał fatalnie – płasko i z przybrudzoną górą, moja stara MF Elektra E60 była zdecydowanie przyjemniejsza. Rozgrzewka przedłużała się a odtwarzacz jakoś nie mógł się dotrzeć. Po jakichś trzech tygodniach używania dało się zauważyć zmiany na lepsze (nie było wątpliwości, że jest to urządzenie z wyższej półki niż E60), jednak cały czas coś było nie tak. Na przyczynę problemu natknąłem się przypadkiem. Po obniżeniu poziomu wyjścia poniżej połowy skali i podkręceniu wzmacniacza brzmienie zmienia się dramatycznie na lepsze (nie wystawia to najlepszego świadectwa komponentom użytym do regulacji poziomu z CD). Później spotkałem się z opiniami potwierdzającymi tę przypadłość, a część posiadaczy siedemnastki – wymontowała feralny układzik. Fakt faktem od poczynienia tego odkrycia można było wreszcie posłuchać muzyki przez duże M. Brzmieniu 17 nie brakuje ciepła. Bardzo dobrze wypadają wokale (miałem, co do tego wątpliwości do czasu wymiany VdH the First na Fadel Aerolitz), dęciaki i smyczki (w tym kontrabas;), nieco gorzej reprodukowany jest fortepian. Góra jest czysta i nienatarczywa -bezpośrednie porównanie z Rotelem 991AE pokazało, że ilość informacji niesionych przez wysokie tony nie jest tak duża, jednak zespolenie ze średnicą wypada na korzyść Marantza i dopiero dwudziestobitowy Meridian 506 używany przez kolegę pokazuje, że można te cechy pogodzić. Co do basu - z całą pewnością nie będzie go brakowało, a i na kontrolę nie można narzekać – w sumie prezentacja tego zakresu z Marantza odpowiada mi bardziej niż oszczędna ilościowo z Meridiana. Całościowo brzmienie jest bardzo homogeniczne, co sprzyja wypoczynkowi przy muzyce. Stereofonia jest ok – scena nie jest może zbyt głęboka, ale za to cechuje ją niezła szerokość i uporządkowanie. Dla miłośników ultraszybkiego krótkiego basu i ogromnej ilości szczegółów siedemnastka nie będzie raczej dobrym wyborem. Chociaż przy odpowiednim zestawieniu – kto wie? Ze względu na ograniczenia posiadanego przeze mnie wzmacniacza mam świadomość, że można z siedemnastki wycisnąć sporo więcej, ale i na dzień dzisiejszy daje mi ona sporo powodów do zadowolenia. Powodów do radości dla potencjalnych użytkowników nie daje natomiast polski dystrybutor – cena 6000zł za ten klocek to nieporozumienie. Można zrozumieć dbanie o rentowność i pracę nad cenami jednak... bez przesady. Mam nadzieję, że rynek zweryfikuje takie praktyki negatywnie. Póki, co polecam import od zachodnich sąsiadów, lub second hand (transporty są podobno bardzo niezawodne). Najlepsze efekty uzyskałem jak dotąd z Dali Grand Coupe i Electrocompaniet ECI2. Problemów z odczytem porysowanych płyt nie stwierdziłem.


Sony CDP-X707ES

CD Sony CDP-X707Es to urzadzenie które budzi zaufanie wszystkim przedewszystkim wagą...długo pamietałem podróz z Dworca PKP do domu a na ramieniu przez długi czas miałem sine pręgi od jego dzwigania..w mojej głowie za to pozostała swiadomość dobrze wydanych ciężko zarobionych pieniędzy. Sony 707 zastapił uzywanego od roku CDP-X505ES ..zastapił go bezpowrotnie...zaraz po przywiezniu go do domu zabrałem sie za porównania i odsłuchy..po dosłownie 10-15 minutach sony CDP-X505Es wylądował zawiniety w gruba kołdrę pod łóżkiem. CDP-X707Es to klocek który jest nastepcą pod niebiosa wychwalanego CDP-X779Es zastepstwo polegało na wymianie przedniego panela i 12 kondensatorów w srodku na Nichicon Muse oraz na duzej moderniazcjii serva. 707 zdobył nagrode EISA w 1994 roku jako najlepszy europejski odtwarzacz Cd w kategori Hi-End. Wewnętrzna budowa to istny majstersztyk..gigantycznych rozmiarów trafo sieciowe z dwoma rdzeniami..całkiem osobne zasilanie częsci cyfroweji servo oraz części analogowej. Niezwykle solidne i precyzyjnie pracujace Servo z silnikami Liniowymi. Dwa 20 bitowe Pulse konwentery Cyfrowo analogowe CXD2556Q, filtr cyfrowy pracujacy z 20 bitową rozdzielczoscią i przesunieciem Fazy nazwany w firmowo Full Fedd Forward o pasmie zaporowym -117dB. Analogowy filtr dolnoprzepustowy typu GIC,Bufor wyjsciowy pracujacy w klasie A oparty o super szybkie MOS-Fety Hitachi. Całe chasis jest kryte miedzią. Unikalne super szybkie diody w niebotycznych rozmiarów zasilaczu Audio ..często mylnie wymieniane przez tzw speców od up-greadu na diody które sa w rzeczywistosci dużo gorsze... Na wyjściu regulowanym błękitny Alps i oprzewodowanie wewnętrzne Kabelkami Hitachi z miedzi 6N.Laser na silniku liniowym KSS272A   Teraz słów kilka o dzwieku..jest miękko słodko i miło nic nie drażni..dzwiek poprostu \"płynie\"..kazdy detal ma swoje precyzyjnie okreslone miejsce..scena jest wspaniale posegregowana wszerz i wzdłuż..żródła pozorne sa lekko pomniejszone ale jest to cecha typowa sony serii ES. Klocka można słuchać całymi godzinami a jego odsłuch daje nawet wiecej przyjemnosci niż kobieta..Żony audiofili którzy posiadają ten unikalny CD po kilku miesiącach od zakupu mogą byc wrogo nastawione do 707ki a nawet zdesperowane bo klocek ten zagrazac bedzie ich dotychczasowej mocnej pozycjii w rodzinie. Moze jakaś szczypta soli??? Do czegos trzeba sie w końcu doburzyć...Niekiedy na muzyce typu cięzki rock hard-corowy mogło by byc nieco zywiej na basie bo w systemach opartych o leniwe kolumny i wolny wzmacniacz moze zaczac lekko rezonować na basie...fakt ,że nie jest to rezonowanie znane z tanszych klocków Hi-Fi.... Co jeszcze..moze mogli by dac ładniejszy wyświetlacz....najlepiej taki jak był w cd 505ES.. Nie wiem co jeszcze napisać..moze tylko takie podsumowanie ze był to do dzis najbardziej pięknie wykonany i doprojektowany cd Sony jaki powstał..że po nim juz nastąpił regres, cięcie kosztów ..i wszechobecna tandeta..niezły był jeszcze jego następca CDP-XA7ES z unikalnym mechanizmem ładowanym od góry...


Sennheiser HD-590

To moje trzecie Sennheisery - od 500 przez 570 do aktualnych 590. Kiedy kupowałem 570 za 360, - 590 kosztowały ok 800,- Po dwóch latach leżenia na półce (!) cena spadła do 450,- i sami przyznacie że nie skorzystać z takiej okazji to błąd.... OK, jak słychać ? Dla mnie bomba ! Po 570 które są dość lekkie w brzmieniu omawiane tu 590 grają ciemniej, głębiej. Przestrzenność jest bardzo dobra - nie ma mowy o "muzykach w głowie". Bas schodzi głęboko i jest ładnie kontrolowany. Potrafi łupnąć tak, że nieraz sprawdzałem czy przypadkiem nie grają głośniki... Góra pasma jest niesamowicie szczegółowa, ale nie kliniczna. Z początku słysząc szmery, chroboty i tym podobne artefakty myślałem że to uszkodzone przetworniki i ocierają - ale to jest tło akustyczne nagrania ! Pasmo potraktowane całościowo jest po prostu przyjemne, wyrównane. Słuchanie dobrych realizacji wyciska łzy (to nie przenośnia). Do tego wspaniała wygoda - welurowe muszle i otwarta konstrukcja umożliwia naprawdę długie odsłuchy. Inna sprawa to hałas otoczenia - może zepsuć przyjemność słuchania. 590 są z wyglądu bardzo podobne do 570, ale wnikliwe oględziny dowodzą że są one pochodną 580tek - konstrukcja jest niemal "przezroczysta" mechanicznie. Kabelek wychodzi z lewej muszli w według producenta jest wzmocniony kevlarem - warto jednak na niego uważać. Ostatnia rzecz - nowe słuchawki koniecznie trzeba wygrzać, ok 50-100 godzin.


Radmor 5100

Kupiłem taki amplituner od wojka okazyjnie za 20 zł ponieważ był zepsuty. Na szczęście znam znajomego co się radmorami zajmuje. Wymienił mi kilka żeczy i przestroił radio by działało na nowych falach. Mam go teraz w domu i spisuje się bardzo dobrze. Ogólnie za naprawe wyszło mi 140 zł. Ale było warto. Teraz nie sprzedam go za żadne pieniądze. Z czasem dam do renowacji płytę czołową. Ale teraz o eksploatacji: Podłączyłem do niego kolumny diora polaris 180 watt. 5 minut słucham muzyki a tu sąsiadka która mieszka 2 piętra niżej straszy mnie policją. I nie mówcie że nie da radypodłączyć do nich korektora bo jest taka możliwoś. Moj znajomy który pracuje w RADMOŻE robi takie coś za 45 zł. Dodaje dodatkowe gniazdo i działa.


Pioneer VSX-d714

Od dawna nosiłem sie z zamiarem unowocześnienia swojego domowego HI-FI i zdecydowałem sie na amplituner do kina domowego. Mając raczej skromny budżet nie mialem zbyt dużego wyboru jeśli chodzi o amplitunery do wartości ok 1500zł. Jednak zaważył Pioneer swoim nowoczesnym wyglądem i wyposarzeniem. Pierwsze minuty odsłuchu spowodowały moje rozczarowanie. Po szybkim ustawieniu funkcją quick setup Pioneer grał tak jak by miał spalone końcówki mocy. Połowa głośności a tu ledwo cokolwiek słychac i prawie zero basu. Jednak po głębszym zapoznaniu sie z funkcjami amplitunera funkcja quick setup to nieporozumienie. Sprzęt posiada wiele zaawansowanych ustawień dotyczących kalibracji dzwięku, wielkości pomieszczenia jak i rozmiarze głośników itd. Po kilku minutach uzyskałem dzwięk na jaki czekałem z zniecierpliwieniem. Jestem zwolennikiem głośnej, agresywnej i technicznej muzyki tak więc najbardziej zależało mi na basie. Jest on bardzo dobrze dopracowany. Mając porównanie z innym wzmacniaczem dużej mocy, bas z Pioneera może nie schodzi tak nisko lecz jest bardziej twardy, szybciej sie porusza i przede wszystkim nie dudni tadnetnie i efekciarsko czego nie lubie gdyz mam raczej małe pomieszczenie (ok 12m2). W trybie stereo średnica i góra nie jest może bardzo spektakularna ale poprawna i dokładna. O metalicznych dzwiekach nie ma mowy, zblizona jest raczej do naturalności. Przy dużym poziomie głośnosci zniekształcenia nie są wyczuwalne, bas jest cały czas dobrze kontrolowany. W trybie wielokanałowym jest jeszcze bardziej realistycznie, kazdy dzwięk jest bardziej odseparowany od siebie i tworzy jednocześnie harmonijna spójność bardzo zblizona do rzeczywistości. Podczas oglądania filmów ma się wrażenie bycia w sentrum akcji. Przestrzenność jest zadawalająca. Brakuje tylko wzmacniacza 6-tego kanału do pełnych wrażeń surround. Można sie ewentualnie poratować podłączeniem dodatkowego wzmacniacza (bo jest w opcji takie wyjście) i podłączeniem do niego głośnika surround back. Pioneer vsx-d714 posiada większość dekoderów dzwięku od Dolby Digital EX, Dolby ProLogic IIx po przez DTS-ES i Neo-6. Dużym plusem jest manualna kalibracja dzwięku MCACC choć przydałby sie mikrofon który posiada wyższy model vsx-d814. Pilot jest dość funkcjonalny, można sterować całym sprzętem z jednego pilota po wpisaniu kilku kodów dołączonych do instrukcji obsługi. Brakuje mu tylko funkcji "uczenia sie" i przycisku sterowania basem i sopranem w trybie stereo. Co do mankamentów amplitunera jest to że jest znaczna różnica w poziomie głośności miedzy trybem 2-kanałowym a wielokanałowym. W stereo dzwiek jest głośniejszy o ok 20% ale tą przypadłość ma chyba wiekszosc amplitunerow A\V.


Sennheiser MX 500

Miałem już kilka "kapselkowych" słuchawek. Były Philipsy, inne Philipsy, Sony... Ale dopiero Sennheiser pokazał, że kapsle też grają... W tej cenie, tj. ok.55,- nie mają konkurencji. Pasmo jest bardzo spójne, soprany czyste, jedynie bas jest na "miarę rozmiarów" - niezbyt głęboki ale akceptowalny. Bardzo poprawna przestrzenność. Nieco irytujący regulator głośności. Kabelek jest solidny i dość gruby, nie taki tam makaron jak w niektórych "słuchawkach". Dla mnie ważne było aby słuchawki nie rzucały się w oczy i aby można było założyć czapkę... Stosuję je do mini radia Philipsa - z jego megabasem słucha się baaardzo przyjemnie. Należy pamiętać o utrzymaniu ich w czystości, bo łatwo zapchać brudem dziurki. MX500 dostały Nagrodę Roku Sound&Vision 2002 i należało się !!


Cambridge Audio 540 R

Zakup poprzedził baaaardzo długi wywiad rozpoczęty tutaj. Przymierzałem się do typpowego KD - DENON 1803 lub NAD 743 z ich "własnymi" DVD. Zakup miał spełniać dwa wymogi - podwaliny pod KD oraz solidne stereo. Szybko wybito mi z głowy DENONa do stereo. Przez przypadek znalazłem info o serii Azur. Mój osobity kolega ma CA klasycznej serii 500 i udzielił mi sie jego zachwyt. Znalazłem więc serię Azur. Potem kilometry dyskusji o tym, jakie głośniki - w przedbiegach odpadły Wharfedale Pacific Evo40 i B&W ze wzgledu na "ostre" brzmienie. Na placu boju pozostały Avance Dana 690 i KEF Q7. Po odsłuchaniu w sklepie zdecydowałem sie na zestaw CA z KEF. Słucham od dwóch tygodni w domu i pomimo pewnych niedogodności przestrzennych (meble), słychać super. Jak zasiądę sobie w fotelu po środku przestreni odsłuchu to Leszek Możdżer z płyta Piano przenosi mnie do kościoła, w ktorym nagrywał, AMJ wciska w fotel na widowni podczas koncertu Farat. Równie dborze brzmią niedawne przeboje z płyt list trójkowych, nowe kawałki typu Morcheeba, klasyka od Stinga czy U2 oraz klasyka klasyczna. Mnóstwo frajdy. Filmy słychać od nowa - Piano Bar z Patricią Kaas jest tak ciepły, że można unieść się w powietrze, nowe GW na DVD czy LoTR dają czadu jak w kinie - obraz żyleta a dźwięk taki, że słychać szelest płaszcza Vadera.


B&W | Bowers & Wilkins DM309

Seria 300 jest podstawową w ofercie B&W, ale posiada kilka wyróżników zaczerpniętych z wyższych serii (należą do nich m.in. membrany z włókna węglowego, solidne magnesy i kopułki wysokotonowe wprost z legendarnych Nautilusów). Ponadto cechują się starannym wykonaniem, stonowanym i jednocześnie klasycznym designem. Co prawda gniazda są plastikowe, ale można skorzystać z dobrodziejstw bi-wiringu. Kolumny grają w sposób bardzo zrównoważony (nie zauważyłem odstępstw w przypadku współpracy z Yamahą), mają dobrze wyważone proporcje między środkiem, basem i górą, aczkolwiek "doświadczeni" audiofile mogą im zarzucić przesadną (a właściwie syntetyczną) "suchość" brzmienia. Generalnie lepiej sprawdzą się z "miękko" grającym sprzętem, do którego Yamaha nigdy nie należała. Mają jednak jedną (pośród wielu innych), niezaprzeczalną zaletę - przy każdej głośności brzmią identycznie.


Esa Ostinato 2000

Zacznę od tego, iż opinia niżej jest ściśle subiektywną i w dużej mierze uwarunkowana elektroniką towarzyszącą.   Pierwsze co uderza w uszy to bas. Jest ciężki, gęsty, miękki. Poprostu duży. Niestety jego kontrola w niższych podzakresach pozostawia wiele do życzenia. Średni i wyzszy podzakres jest jush zdecydowanie lepszy. Tony średnie przekazywane są bardzo "emocjonalnie", ciepło. Wokale żeńskie wypadją naprawdę użekająco. Średnica jest ponadto dość szczegółowa i gładka. Tony wysokie również słodkie i dokładne. Niczym się nie narzucające. Nie epatują słuchacza nadmiarem szczegółów i nigdy nie kłują. Przestrzeń... Ok ale bez rewelacji. LS-30 Radmora potrafiły nieco więcej. Kolumny zdecydowanie nastawione są na przyjemność słuchania muzyki niż jej analizę. Poza tym dźwięk nie ulega kompresji przy naprawdę głośnym słuchaniu.


Radmor LS-30

W pełni zgadzam się z przedmówcą. Kolumny mają niewątpliwie niesamowity bas. Ale... Niesamowity tylko z jednej strony. Jest fantastycznie kontrolowany ale brak mu mięcha, fantastycznie różnicuje barwy ale zawsze jest suchy. Szybki, twardy, konturowy. Średnica ładniutka. Dość nasycona, przejżysta i gładka. Można chyba powiedzieć, że neutralna. Wysokie gładkie, szczegółowe... Fajne. Ale nie słodkie. Stereofonia pierwsza klasa. Dźwięk faktycznie oderwany z dobrze rozrysowanymi planami. LS-30 to w końcu 16litrowy monitor z komorą balastową w "stałej podstawie". Nie zgodzę się jednak, że źle grają na krótrzej ścianie. U mnie grały ok i w wypadku mojego malutkiego pokoju (10,5m2) takie ustawienie wyrównywało dobrze równowagę tonalną. Kolumny na pewno nie spodobają się wszystkim ale na pewno na wszystkich zrobią wrażenie:)


Q-Audio tuningowany DRA-275 RD

Słucham tego wzmaka od półtora miesiąca. Emocje już trochę opadły, więc pomyślałem, że podzielę się wrażeniami. Od razu zaznaczę, że ta opinia dotyczy tylko produktu Q-Audio i nie ma nic wspólnego z jakością współpracy z ww. Zamarzyło mi się w niebudzącej niczyjego pożądania obudowie ukryć wzmak, który dostarczy mi dużo radości na nadchodzące zimowe wieczory. A skoro jak szaleć to szaleć, to od razu zamiast taniego amplitunera zażyczyłem sobie wzmacniacz hybrydowy czyli preamp na lampce i końcówka na współczesnych układach w jednym. No i zostaje wszakże jeszcze nieobojętny dla mnie tuner na wyposażeniu. Dobry pomysł ? Dzisiaj nie jestem tego taki pewien... Najpierw podłączenie. Nowe gniazda głośnikowe okazały się bardzo wygodne. Do poprzednich nie ma porównania. Dodatkowo z tyłu umieszczone zostały przełączniki do selekcji wyjść. Świetnie. Podłączamy urządzenie i na dzień dobry miła niespodzianka. Miękki start pozwala rozgrzać się lampie, a moc na głośniki startuje od zera, bez względu na ustawienie potencjometra. Jak się okazało potem ta funkcja jest jeszcze bardziej rozbudowana, bo zapewnia częściowy mute przy zmianie źródeł a potem płynne zgłośnienie. U mnie działa to świetnie. W trybie stand-by nie wyłącza się żarzenie na lampie. Fajnie. Nie sprawdzałem jeszcze wyjścia na słuchawki, podobno zostało również zmodyfikowane. Nie działa natomiast pilot. Co prawda nie działał również przed modyfikacją, a konkretnie sterowanie głośnością, ale to właśnie ta usterka stała się katalizatorem dla całego tuningu. Więc tutaj zostałem w punkcie wyjścia. Trudno, bez leniucha też można, więc startujemy. Pierwsze dźwięki przyniosły rozczarowanie. Czym to się różni od starego Denonka? Żadnych spektakularnych zjawisk nie zaobserwowano, a beznamiętność poprzednika skazała go właśnie na niebyt. Po kilku dniach dotarło do mnie, że brzmienie nie jest bynajmniej beznamiętne, ale dużo bardziej naturalne w porównaniu do Denona. Wzmak Q-Audio zaczął zmieniać swój charakter brzmienia dość znacznie wraz z wygrzewaniem się sprzętu. Każdy dzień przynosił zwiększenie ilości szczegółów przekazywanych do słuchacza. Nie wiem jak to opisać, ale odniosłem wrażenie, że ogólnie rośnie zakres przenoszonych częstotliwości, zwłaszcza niskich. Cały czas w brzmieniu brakowało jednak jakiegoś otwarcia. Stereofonia uległa poprawie, ale cała akcja toczyła się w jednym, maksymalnie dwóch planach w głąb. Trudno tutaj mówić o poruszających doznaniach. Zmusiło mnie to do eksperymentu z okablowaniem do głośników i kiedy Monstera zastąpił Real Cable całość nabrała lekkości i poszukiwanego otwarcia. W dźwięku jak się okazało zawarta jest spora dawka powietrza, niedostrzegalna przy poprzednim przebasowieniu. Muzycy na linii kolumn też wyczuwalnie się rozsunęli. Pozostali jednak co najwyżej w bliskim dwuszeregu. W zasadzie mógłbym powiedzieć, że owszem, nastąpił istotny postęp w stosunku do poprzedniej sytuacji. Bezwzględnie obydwa produkty są nieporównywalne. Prawie każdy aspekt przemawia na korzyść Q-Audio. Na całość jednak duży cień rzuca pewna cecha, która rozbija w puch moje marzenia o rozkoszach zimowo-wieczornych (patrz początek). Ten wzmak w zestawieniu z Haydnami nie potrafi niestety grać głośno. Oferuje nieporównanie lepszą mikrodynamikę i czystość dźwięku w stosunku do poprzednika, który generalnie nie grał na niskich obrotach. Coś tam sobie mruczał. Wszystko się zlewało w ledwo słyszalne tło. Q-Audio do 9.30 to inny świat. Niestety potem jest źle. Słyszałem już różne wzmaki (co prawda nie z Haydnami), na których chciało się słuchać głośniej i głośniej. Tutaj przekroczenie 11-tej skutkuje bolesnym grymasem i nie zdarzyło mi się jeszcze przesłuchać całej płyty na tak wysokim poziomie głośności. Paradoksalnie dobrze nagrane płyty potrafią szybciej zmęczyć. Przy głośnym odsłuchu odnoszę wrażenie jakby dźwięk tętnił i wibrował, bynajmniej w sposób mało pożądany przez realizatora nagrania. Ten efekt jest dotkliwszy przy odsłuchu z CD niż z tunera. W obydwóch jednak przypadkach przeszkadza i przynajmniej mi nie pozwala dać ponieść się muzyce. Nieoczekiwanie na takiej prezentacji zyskuje świat muzyki elektronicznej. To jednak nie moja kraina.   Podsumowując: Dzisiaj nie wróciłbym już do starego Denona, bo bilans przemawia na korzyść Q-Audio. Ja nie zaznałem jednak spokoju w swoich poszukiwaniach.   Zainteresowanych odsyłam do wątku #10471, gdzie zakres modyfikacji wraz ze zdjęciami przedstawiony został przez autora tuningu.


Tonsil Voyager 200

Dawne Scherzo 200 :) Doskonałe do dynamicznych utworów. Moc znamionowa 130W, maxymalna 250W przy 8 ohmach. Daja się dobrze sterować nawet słabymi wzmacniaczami. Nieco zaburzona sterefonia w małych pomieszczeniach, co daje efekt zupełnego jej braku. Te kolumny nadają sie w zasadzie do pomieszczeń większych powierzchniowo niż 25 m2. Dobre natężenie basu (nie dudnienie) uzyskuje się poprzez odsunięcie kolumn od tylnej ściany na odległość około 40 - 50 cm. We własnym zakresie proponuje modyfikacje, polegającą na: 1. Ustabilizowaniu kolumn - kolce zamiast nóżek 2. Przeróbka zwrotnicy umożliwiająca podłączenie bi-wire (osobne zasilenie sekcji średio-wysokotonowej i basowej) 3. Wymiana kopułki wysokotonowej na tonsilowską tytanówkę (nie pamiętam symbolu - GDWKT czy cos takiego)   Po dokonaniu tych zmian dopiero wtedy Voyagery pokazuja swoje prawdziwe oblicze :).


Technics SA-AX6

Bardzo dobry sprzęt. Brak jedynie dekoderów kina domowego, co w obecnej tendencji producentów odtwarzaczy DVD degraduje ten doskonały amplituner AV do roli zwykłego wzmacniacza z radiem ;). Pilot do bani. NAtomiast przy wykorzystaniu bi-ampingu jakość dźwieku przewyższa o klasę dzisiejsze konstrukcje w przedziale cenowym 1500 - 2000 zł..................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................... I to wszystko.


Jamo Flat 2x2,5mm2

Kable dostałem w ramach akcji non profit rozpoczętej przez Walerego ( pozdrowienia :) ). Niestety to moje pierwsze "prawdziwe kable", także moja opinia nie będzie do końca miarodajna. Porównywane jedynie z fabrycznymi kablami od Pianocrafta (jeżeli ktoś nie widział - cieniutkie jak wykałaczki, przekrój 0.5x05mm). Z uwagi na małe doświadczenie w tej materii, do sprawy kabli podchodziłem zawsze ostrożnie, dlatego tym większy szok przeżyłem po wpięciu kabli do systemu. SZOK! Takiej różnicy się nie spodziewałem, i szczerze mówiąc nie wiem jak jest możliwa taka zmiana przy bądź to bądź budżetowych kablach.   Nie wiadomo skąd pojawiło się poteżne basisko, nie zaobserwowałem jednak tak jak poprzednicy utraty kontroli basu - może pianocraft ma go po prostu za mało żebym mógł to wychwycić. Znaczna, poprawa dynamiki, ostre rockowe nagrania brzmią dużo ostrzej teraz :) Zauważyłem też uporządkowanie sceny (jeżeli można mówić o scenie w takim sprzęcie), słyszalne zwłaszcza na akustycznym jazzie. Niestety,za poprawę na dole płaci się stratami na górze , na początku miałem wrażenie że - talerze po prostu zniknęły, zupełnie nie mogłem się przyzwyczaić.   Dzwięk zyskał "kopa" , ale stracił odrobinkę na wyrafinowaniu, tym niemniej moja opinia jest jednak pozytywna, kable uporządkowały wiele aspektów brzmienia. I tak zostalem kablarzem. :)


Jamo Flat 2x2,5mm2

Kable dostałem w ramach akcji non profit rozpoczętej przez Walerego ( pozdrowienia :) ). Niestety to moje pierwsze "prawdziwe kable", także moja opinia nie będzie do końca miarodajna. Porównywane jedynie z fabrycznymi kablami od Pianocrafta (jeżeli ktoś nie widział - cieniutkie jak wykałaczki, przekrój 0.5x05mm). Z uwagi na małe doświadczenie w tej materii, do sprawy kabli podchodziłem zawsze ostrożnie, dlatego tym większy szok przeżyłem po wpięciu kabli do systemu. SZOK! Takiej różnicy się nie spodziewałem, i szczerze mówiąc nie wiem jak jest możliwa taka zmiana przy bądź to bądź budżetowych kablach.   Nie wiadomo skąd pojawiło się poteżne basisko, nie zaobserwowałem jednak tak jak poprzednicy utraty kontroli basu - może pianocraft ma go po prostu za mało żebym mógł to wychwycić. Znaczna, poprawa dynamiki, ostre rockowe nagrania brzmią dużo ostrzej teraz :) Zauważyłem też uporządkowanie sceny (jeżeli można mówić o scenie w takim sprzęcie), słyszalne zwłaszcza na akustycznym jazzie. Niestety,za poprawę na dole płaci się stratami na górze , na początku miałem wrażenie że - talerze po prostu zniknęły, zupełnie nie mogłem się przyzwyczaić.   Dzwięk zyskał "kopa" , ale stracił odrobinkę na wyrafinowaniu, tym niemniej moja opinia jest jednak pozytywna, kable uporządkowały wiele aspektów brzmienia. I tak zostalem kablarzem. :)


NAD C 352

więcej o odsłuchu w wątku http://audiostereo.pl/CA_AZUR640_wybralem_11626.html#bottom   Moje największe rozczarowanie, jechałem aby ten sprzęt kupić. Po kolei - dźwięk który nie może się otworzyć, cały czas wrażenie lekkiego stłumienia, atut to potężny bas ale szkoda że wymyka się spod kontroli i potrafi najechać na całe pasmo. Do tego nie jest szybki. Średnia dynamika. Największa wada - poprawnie gra w bardzo wąskim paśmie ustawienia gałki głośności - między 9 i 10-tą. Poniżej nie gra, powyżej generuje zakłócenia a dźwięk staje się natarczywy tak że jest odruch aby ściszyć. Mi kompletnie tez wzmak nie podszedł ale skoro prasa i większość forumowiczów raczej jest zadowolona to i tak pewnie warto posłuchać.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.