Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Beyerdynamic DT 931

Bardzo miłe dla oka i uszu słuchawki. Dźwięk bardzo plastyczny w każdym zakresie. Potrafią zagrać szybko detalicznie oraz ciepło i bardzo melodyjnie. Nieprzeszkadzają w oddawaniu dźwięku, nie uplastyczniają pod siebie sceny. Bardzo wyrówanany środek z odrobiną głębokiego basu. Wysokie tony tyle ile trzeba. Ponadto w zestawie z HV-1 to i tak na przód wysuwa się środek. To na co zwracałem uwagę to była szerokość sceny. Dźwięk wręcz "dookólny" w stereo. Są na tyle swobodne w odtwarzaniu dźwięku, że słuchając każdego rodzaju muzyki można czuć się nieskrępowanie. Poprostu stworzone dla audiofila.


Triangle Naia

Na wstepie dwie uwagi. Sluchalem tylko w sklepie choc w 3 konfiguracjach sprzetowych to jednak nie tego samego dnia. I druga: sala odsluchowa w mojej opinii o slabej akustyce, nie najlepiej wytlumiona.   Czytalem opinie o tych kolumnach z jednym z polskich magazynow i zarzucano odstepstwo od naturalnosci i podbarwienia wokali przez bas (wychodzilo by na to, ze srednica przyciemniona). Tymczasem moj odsluch wlasny jakos nie pokrywa sie z tym opisem. Ale po kolei.   Kolumny byly szeroko rozstawione i tylko okolo pol metra od sciany tylnej. Elektronika: CD Roksan Caspian MKIII i Pathos Classic; Atoll, sredni CDP + wzm. Audio Analogue Maestro oraz CD Classé (model 1 czy cos takiego, nie pamietam)i Pathos Logos. W sumie wszystkie te zestawy wypadly dosc podobnie ale nie koncentrowalem sie na roznicach a na kolumnach bo uzywane ale ledwie 4 miesiace byly do kupienia za 40% ceny katalogowej. Wiec warto bylo sie skupic :-)   Wrazenia dzwiekowe. Te kolumny na starcie nie sprawiaja wrazenia hi-endowego. Brakuje czegos, co nazwalbym kulturalnym brzmieniem. Porownujac do np. Dali Helicon 800 za podobne pieniadze nic nie wskazuje w pierwszej chwili, ze to taki wlasnie przedzial cenowy. Dali graja majestatycznie, z lekko wycofana gora a tu kawa na lawe, dzwiek nieco jasny i jakby pospolity. Ale jak przychodzi co do czego to ukazuja sie atuty i to w calkiej sporej ilosci. Przede wszystkim jest swietna dynamika. Nawet cichy odsluch jest szalenie ekspresyjny. Kino akcji. W sumie wszystkie wzmacniacze byly raczej z rodziny ulagodzonych, ocieplonych a tu dzwiek nagle tracacy o histerie. Przy glosniejszym sluchaniu kolumny wciaz graja tak samo i nic sie nie psuje ale potworna dynamika powoduje, ze siedzimy na kanapce z pewnym niepokojem. A nuz cos znowu wyskoczy. I o dziwo, te eksplozje energii sa nie tylko w skali makro ale taze szczegoliki w tle nagle maja swe wielkie chwile. Wszystko jakies takie nabuzowane i nie mozna nie zauwazyc nawet drobnych, przeszkadzajkowych dzwiekow bo sa i upominaja sie o swoje nawet jezeli znacznie cichsze od pierwszego planu. W ilosci pokazywanych szczegolow to jest konstrukcja wybitna. Ale moze dlatego, ze nie tylko, ze pokazuja szczegoly to jeszcz graja tak, ze te szczegoly sa zauwazalne. Jednak czy naturalne? Czasami mialem wrazenie, ze znany mi plyty staly sie napakowane testosteronem jak Schwartzeneger.   Wokale i gora pasma sa dosc ostre i jasne ale we wszystkich tych konfiguracjach jeszcze do strawienia. Zaklocia w uszy wlasciwie nie sa obecna choc prezencja glosek s i c jest wszechobecna. Na szczescie bez znieksztalcen i podbic w stosunku do tla.   Bas to oddzielna sprawa. Trudno napisac, by go nie bylo i by nie schodzil w niskie rejony. Rzepolenie na kontrabasie wypada bardzo przekonywujaco i wszelakie barwy zwiazane z takim a nie innym docisnieciem strun palcami do gryfu sa az do przesady pokazane. Jednak bas nie ma wlasciwego ciala. Jest jakby pelna informacja o nim ale trudno powiedziec, ze wypelnia pomieszczenie. Dziwne bo taka bateria niskotonowcow powinna zrobic swoje. Takze w porownaniu do reszty pasma basu jest sporo ale nie jest to falowanie nad podloga a raczej podana na wprost informacja.   Wokale mialy byc zabarwione. I nie byly. Nie wiem dlaczego w jednym z polskich magazynow pisano o wyraznych podbarwieniach. Akurat wokale wydaja sie byc najlepiej pokazane, zadnych tubowych nalecialosci, glosu jak z kartonowego pudla czy z basowym przydzwiekiem. Kobiece czy meskie wokale sa silna strona tych kolumn. Takze stereofonia i glebokosc sceny sa bardzo dobre choc pierwsze plany blisko sluchacza. Triangle Naia sa na pewno niezlymi kolumnami ale pierwotna cena jest moim zdaniem wygorowana. Takze ich ogolny charakter raczej dla zblazowanych melomanow, ktorzy szukaja nowego, innego brzmianie a i to pewnie tylko na jakis czas bo narzucajacy sie, silny charakter tych kolumn, nieustanne zawracanie glowy i afiszowanie sie ze swoja obecnoscia moze byc na dluzsza mete meczace. Mimo wybitnej okazji cenowo rzecz biorac nie zdecydowalem sie na kupno a obchodzilem temat jak pies jeza - dlugo i z zainteresowaniem.   W podsumowaniu mozna napisac, ze sa one dobre, drogie, ladne, wielkie i... specyficzne.   Bryan Ferry w jednym z utworkow spaceruje przed sluchaczem - buty po zapiaszczonym chodniku. Z Trianglami nie przechodzi spacerkiem ale podskakujac z nogi na noge :-)


Argentum SGC 6/4E Silver

Budowa: Przewód wykonany z drutów srebrnych o czystości 5N. Po procesie ciągnienia wyżarzane mające zapewnić rekrystalizację struktury drutu, następnie są ręcznie szlifowane w celu wygładzenia powierzchni. Przewód składa się z czterech wiązek po siedem drucików w każdej w układzie poczwórnej gwiazdy, łączny przekrój żył sygnałowych wynosi 6mm2. Całość jest potrójnie ekranowana: folia napylana aluminium (mylar), plecionka z miedzi posrebrzanej, plecionka chromowo-niklowa. Przewód jest bardzo sztywny, utrudnia to podłączanie klocków, obciąża gniazda i wymaga pozostawienia wolnej przestrzeni z tyłu urządzeń. Skórzany oplot zwiększa jeszcze tą sztywność. Wysoka sztywność jest moim zdaniem największą wadą tego przewodu. W testowanym przewodzie zastosowano gniazda Dexona, inne gniazda np WBT podrażają przewód o około 600pln, czy jest to warte każdy niech odpowie sobie sam. Wpływ na brzmienie. Pierwszą cechą jaką zauważyłem po przełączeniu z IXOSA 102 na testowany przewód w moim systemie było zwiększenie rozdzielczości odtwarzanej muzyki. Wysokie tony oczyszczone zostały z brudu, zyskały na dźwięczności. Barwa wokali jest wyrażniejsza, stały się bardziej namacalne. Po przejściu na audioquesta diamondbacka, zauważyłem ich odchudzenie, jakby niektóre składowe były odfiltrowywane, przy argentum jest odwrotnie. Basy również zyskały na wypełnieniu i barwie. Ich ilość nie zakłóciła równowagi tonalnej. Wrzucając coraz gęstsze kawałki do odtwarzacza w nadziei, że się system wyłoży, zmuli i nie poradzi sobie z basem muszę przyznać, że nie udało mi się, nie pomogło Massive Attack, J. Zorn, Korn, E. Badu, i wiele innych. Lokalizacja sceny nie pozostawiła wiele do życzenia, moje kolumny zniknęły z pomieszczenia, wokaliści wchodzili i wychodzili z mojego pokoju. Niestety wszystkie niedociągnięcia w realizacji płyt szybko wychodziły. Przewód nie wnosi do systemu swojego brzmienia, raczej odsłoni i uwidoczni jego wady np. problemy z basem czy też z rozdzielczością wysokich tonów. Przeźroczystego przewodu szukałem i mimo jego dyskusyjnej szaty czy dużej sztywności pozostawiam go w swoim systemie. Jego podłączenie było jak zdjęcie kilku zasłon z kolumn, niby wszystko było na miejscu, ale brakowało tego ostatniego szlifu, który wydobywa na zewnątrz to co było wcześniej ukryte, zachowując przy tym porządek i harmonie. Pierwszy raz stawiam 5*, w pełni zasługuje na nie.


Audionova Phobos

Kupiłem go do podłączenia nowo nabytego tunera.Okazuje się że narobił niezłego zamieszania w moim sytemie bo gra jako główny interkonekt CD-AMP.Polecam z czystym sumieniem!W takich sytuacjach po prostu trace zaufanie do innych producentów sprzedających kable po astronomicznych cenach.Wychodzi na to że jak się ma renomę to można sobie na wszystko pozwolić.Z doświadczenia wiem że najlepiej grają zazwyczaj tylko topowe modele.Przecież Phobos jest podstawowym modelem tej firmy...No nic, w kazdym mac razie planuje zakup Moonwalka w najbliższym czasie.Proszę o jakieś opinie na jego temat.Będe b. wdzięczny.


Mirage Frx-1

Na pewno można dostać coślepszego w tej cenie, bo przy 1300 zł można już mówić o B&W, Mission, Paradigm. Niemniej warto posłuchać bo róznice same się nasuwają podczas odsłuchów. Mirage grają niezgorzej - kanadyjskie korzenie. Są raczej przeznaczone do kina domowego niż odsłuchów audio. W moim połączeniu z CA zagrały dobrze a że w tym czasie nie natrafiłem na nic lepszego - postanowiłem zakupić właśnie je. Duże znaczenie mają kable. Zmieniłem niedawno z Kimber 4 VS na Audioquest Type 6 - brzmienie bogatsze ale basu jakby mniej lub jest bardziej rozlany;( Kable za 20 zł i kable za 45-50 dają różnice ale czy warto trzeba ocenić na ucho ;) Pozdrawiam. P.S. NIedługo planuję zmianę z CA 300 na Rotel Ra-01 i CA D500SE. Po próbach opowiem na pewno jakie wrażenia.


Audiograde filtry głosnikowe

W zasadzie ciężko mi cokolwiek napisać, jako że wpięcie filtrow w tor sprawiło, że zestaw który w danym momencie u mnie gra po prostu przestał mi dawać przyjemność (słuchania :)). Góra (której i nie ma tak wiele) straciła dzwięczność, średnica uległa "zamgleniu", a bas spłyceniu (na upartego mogłbym to akurat uznać za plus - ale byłoby to mocno naciągane). Powietrze wokół instrumentów nagle wyparowało, efekt namacalności, który dają tuby w polączeniu z 300B również gdzieś się zapodział. Mógłbym jeszcze długo narzekać ale zamiast tego wysnuję teorię, że wszelkie filtry nienajlepiej działają w systemach lampowych (bo już testowaliśmy filtry wpinane między wzmaka a cd) - ale to oczywiście tylko moje zdanie.


QED Annivesary Silver

Nie będę się za dużo rozpisywał. Obiema rękoma podpisuję się pod słowami kolegi antosia z dnia 2004-05-10. Zachęcony recenzjami kupiłem kabelek w ciemno. Na szczęście nie był zbyt drogi. Mimo świetnej dynamiki, szybkości, czystej średnicy brzmienie jest agresywne, czego nie bardzo akceptuję. Bas był szybki, ale mało zróżnicowany, z pewnym ograniczeniami w jego prezentacji. Długo u mnie nie zagościł. Ten kabelek może się sprawdzić w systemach mało dynamicznych, "zamulonych", z cofniętą średnicą. Sądzę, że bardziej sprawdzi się w kinie domowym niż w klasycznym stereo.


Infinity Reference 50

Reference 50 to model produkowany na poczatku lat 90-tych, cechuje go obudowa zamknięta, przetwornik wysokotonowy EMIT-R znany z serii Kappa, tródrożna konstrukcja oraz mozliwość bi-wiringu/bi-ampingu. Dźwiękowi niewiele można zarzucić - wspaniały dobrze kontrolowany basik (zaleta obudowy zamkniętej) choć niezbyt potężny (wada tejże obudowy), szczegółowa góra i równowaga w całym paśmie. Jeśli dodać do tego nieco ocieplony charakter tych kolumn to mamy zestaw do długiego delektowania się muzyką pod warunkiem, że nie słuchamy baaardzo głośno, bo wtedy zaczyna się wkradać bałagan, a wooferki "nie wyrabiają". Kolumny mają przyjazną 6-ohmową impedancję i 90 db skuteczności, ale graja znacznie ciszej niż Infinity SM 102 (podobno 100db), są dobrym partnerem dla większości wzmaków.


Audio Academy phoebe

Po dość długich poszukiwaniach wreszcie trafiłem na brzmienie, które mi odpowiada. Cechą, która odrazu pojawia się to bardzo przyjemne relaksacyjne brzmienie. Dźwięk określiłbym jako lekko ocieplony, dynamiczny, z dużą ilością szczegółów i jak na tę klasę cenową wyrównany w całym paśmie. Konstruktor nie poczynił żadnych zbędnych kroków mających na celu pobicie któregokolwiek zakresu pasma i to się chwali. Przez to dźwięk jest bardziej neutralny, przestrzeń dobra z plusem, średnica czysta o pierwszoplanowej roli. Brzmienie instrumentów np. takich jak saxofon, trąbka, gitara Knopfler'a jest jak dla mnie wręcz urzekające. Aż chce się słuchać. Basik jest dynamiczny, szybki, bardzo dobrze kontrolowany. Nie są one "dopchane dołem" jak czasami zdarza się w tych rejonach cenowych dla zwiększenia "atrakcyjności" dźwięku. Wyższych częstotliwości mogłoby być odrobinę więcej, ale sądzę, że to było zamierzenie konstruktora. Kopułka zaczyna "grać" przy trochę wyższych poziomach głośności. Mój NADC320 nie ma żadnych problemów z wysterowaniem tych Phoebe, mimo niskiej efektywności, jaką podaje producent. Słuchanie muzyki z tych kolumn to naprawdę prawdziwy relaks!!! Mimo, że są to małe kolumny podłogowe, nie nadają się one raczej do małych pomieszczeń. Potrzebują sporo miejsca wokół siebie. Myślę, że optymalna wielkość pomieszczenia to około 15m2. Oczywiście wszystko zależy jeszcze od akustyki takiego pomieszczenia. Jeżeli chodzi o wykonanie to nie mam zastrzeżeń. Solidna robota, obudowa z MDF, zaciski pojedyńcze złocone, kolce, kolor okleiny do wyboru. Jak na razie to mój najlepszy dotychczasowy zakup jaki poczyniłem. W kontekście cena/jakość to rewelacja. Przed zakupem odsłuchiwałem inne kolumny - patrz niżej - w każdych mi coś nie pasowało. Mimo możliwości wydania nieco większych pieniędzy wybrałem AA Phoebe. Takie jest moje osobiste zdanie.


Tannoy MX4

Kolumienki serii MX dostają raczej słąbe oceny, lecz zdarzają sie dobre opinie. Dodam tylko ze kolumny tej serii składane są na Wegrzech ib ardzo wiele kolumienek wracało do serwisu na jakieś wady. Miałem możliwośc odsłuchiwania tych ze kolumienek i w sklepie i w domu. Powiedzieałbym nawet ze byłem dość m ocno zaszokowany brzmieniem tych kolumn. Rozwiniecie koncepcji MX1 dało efekt większego basu i wiekszej sceny dżwiekowej. Ogólnie moge dodać , ze to jest kwestia gust, ale nie ma na co narzekać.


Tannoy MX1

Tannoy MX1. Posiadam te kolumienki już dwa lata i wcale nie narzekam. Nabyłem je w sklepie Audiofan Polska w Warszawie i nie narzekam nic, a nic. Wbrew wszystkim mogę nawet powiedzieć ze dżwięk bardziej mi sie podoba od od M1. Przedstawiają one grubszą i bardziej wypełnioną średnice. Może góra jest inna niż w M1. Ale ogólnie kolumienki bardzo miło i ciekawie grają. Dość sporo basu jak na taką konstrukcję. Jedyną wadą może być to że przy dużych amplitudach membrany i niskich częstotliwościach słychać jest świst powietrza który sie wydobywa z otworu bass-refleks. Powodem tego jest fakt iż na początku otworu (w śrdoku kolumny) jest niby kratka,aby nie wrzucić nic do środka - raczej idiotyczny pomysł. Przy serii MX trzeba mocno uważać ponieważ są one składane na Węgrzech i często zdarzały sie przypadki żle sklejonej i wykonanej obudowy i itp. Jest to powodem włąśnie wielu złych recenzji tej serii. Ja mogę powiedzieć ze mam w pełni 100% sprawne kolumienki i niczego im nie brakuje za te pieniądze.


Sennheiser HD-497

niestety 497 wybralem po "odsluchu" w MM, pewnie z jakiejs listwy i w dodatku na muzyce dance ;) . . . i w takich warunkach naprawde 497 nie mialy rywala. Graly zdecydowanie najlepiej z ok 20-30 modeli (seny 600/595/650 tez tam byly). Dzieki doskonalemu spl 112db seny 497 graly najglosniej ze wszystkich sluchawek co moglo miec wplyw na ostateczny wybor-zwlaszcza w chalasliwym otoczeniu MM.   Parematry podane przez producenta: Nominal impedance 32 Ohm Cable length 3 m Weight w/o cable ca. 130 g Transducer principle dynamic, open Ear coupling supraaural Frequency response (headphones) 24.....22000 Hz Sound pressure level (SPL) 112 dB(SPL) THD, total harmonic distortion <0,2 %   co do czestotliwosci przenoszenia podana wartosc dolna jest bledna - po podaniu z generatora 20 Hz 497 nie mialy z tym najmniejszego problemu (razily sobie lepiej niz philpis 890 z 5cm mebrana mimo ze same maja membrane 4 cm)   Po przyniesiniu do domu i podlaczeniu ich pod audigy 2 dzwiek byl naprawde doskonaly (ofc jak na to zrodlo), znacznie lepszy niz ten uslyszany w MM (mimo ze w MM sluchawki raczej byly dotarte). Po 3 dobach wygrzewania graly jeszcze lepiej.   497 nawet podlaczone do wyjcia audigy 2 czy przenosnego playera creative zen graja bardzo rowno w calym pasmie. BARDZO DOKLADNIE. Uslyszymy doslownie wszystko, nie bedzie problemu z rozroznieniem mp3 256 od mp3 320, sluchanie mp3 128 na tych sluchawkach jest raczej nie do przyjecia.   W porownianiu A/B 497 i philips 890 sennheisery wygrywaja pod kazdym wzgledem. Maja BARDZO mocny bas, mocniszy niz philips i bardzo czysty. W 890 czestotliwosci ponizej 100hz zlewaja sie w jedno, w senach udezenie w kociol+jakis motyw na basowej sa bardzo rozroznialne a na philipsach kociol zaglusza gitare basowa. Generalnie 890 w stosunku do 497 maja "zdechly" i nieczytelny bas. Srednica w wykonaniu 497 jest rownie doskonala jak bas . . . wokale i gitary ekektryczne wyraznie slyszane, philipsy trzeba bylo podbijac o ok 3 db w okolicach 2.5khz-4kz zeby uslyszec to co na sennach . . jednak po tym zabiegu philips traci swoja harmonie i nie ma porowania do 497. W wysokich po raz kolejny sennheiser odstawia 890 . . . dokladnie o 5-7 db powyzej 9kHz ;D . . .   Opdpowiednio ustawiajac equalizer na 890 poszczegole zakresy staja sie podobnie slyszalne jak na 497 ale wtedy philipsy zupelnie traca swoje brzmienie . . . sennheisery 497 graja na kazdej czestotliwosci bardzo dobrze i bardzo przyjemnie. W kwestii dzwieku 497 sa 4x lepsze od 890 a kosztuja tylko 100 pln wiecej.   Maja jednak bardzo powazna wade - sa bardzo niewygodne. . . do tego stopnia ze uzywam ich wylacznie jako sluchawki do plyera MP3 max 1h na glowie (w drodze do pracy/na spacerze itp.) a dlugie sluchanie uskuteczniam na philipsach : /   Jezeli nie dysponujesz wzmacniaczem sluchawkowym i jakosc dzwieku jest dla Ciebie wazniejsza niz wygoda (tez tak myslalem :) polecam 497.


Delta Studio KT88

To jeden z tych wzmacniaczy, po kontakcie z którym miłośnicy tranzystora zaczynają patrzeć z chęcią na konstrukcje lampowe. Jeżeli chcemy się trzymać stereotypów dotyczących brzmienia lamp (razem z ich wadami i zaletami), to daleko tutaj nie zajedziemy. Oto w łapy wpadł mi wzmacniacz, który nie tylko zadaje kłam obiegowym opiniom, ale również potrafi zawstydzić droższe urządzenia solid state. Ale do rzeczy. Po pierwsze wygląd i wrażenia natury estetycznej. Delta Studio KT88 jest wykonany bardzo starannie i ze smakiem. Specyficzna okrągła forma urządzenia otoczona drewnianym pasem (w tym przypadku jasny orzech pokryty lakierem) sprawia bardzo dobre wrażenie. Co prawda spotkałem opinie w rodzaju „tort ze świeczkami”, ale z mojego doświadczenia wynika, że każdy kto miał okazję na żywo oglądać ten wzmacniacz nie śmiał powiedzieć złego słowa. A oglądało go (i oczywiście słuchało) wielu forumowiczów, jak również moich znajomych niekoniecznie z tematyką audio związanych. Na naszym siermiężnym i pół garażowym rynku taka jakość wykonania może być punktem odniesienia. Wewnątrz konstrukcja jest wykonana całkowicie na płytkach drukowanych. Nie spotkamy tam popularnego w lampowcach montażu przestrzennego. Czy to dobrze, czy źle – nie mnie oceniać. Na pewno takie rozwiązanie sprzyja porządkowi i łatwiejszemu dostępowi do podzespołów. Równie duże wrażenie robią transformatory głośnikowe, olbrzymie i znacząco wpływające na wagę urządzenia (prawie 30 kg). Tylny panel jest skromny: pojedyńcze bardzo masywne terminale głośnikowe, gniazdo zasilania i włącznik sieciowy oraz jedno wejście liniowe. To ostatnie może być dla wielu użytkowników sporym ograniczeniem, ale możliwe jest zamówienie wersji z większą liczbą wejść. Osobiście sam wolałbym co najmniej 2 złącza. A tu cóż ...minimalizm maksymalny. Przynajmniej w tej wersji. Można mieć również zastrzeżenia do umieszczenia gałki potencjometru głośności – na górnym panelu między lampami sterującymi. Teoretycznie istnieje ryzyko dotknięcia szklanych baniek przy zmianie poziomu głośności, jednak w praktyce nigdy mi się to nie zdarzyło i regulacja nie stanowi problemu przy codziennym użytkowaniu, a trzeba przyznać że gałka na górze wpisuje się w spójną koncepcję wzorniczą urządzenia. Po drugie dźwięk. To jeden z tych wzmacniaczy… Nie ukrywam, że wciąż jestem pod silnym wrażeniem możliwości tego klocka. Bo jeżeli słucham rocka na lampowcu, który potrafi pompować powietrze z szybkością i zejściem naprawdę dobrego tranzystora, to chyba mam prawo do zadowolenia. Iggy Pop jeździ po moim pokoju odrzutowym walcem, King Crimson maluje swoje gęste muzyczne pasaże z wielką swobodą, a Beastie Boys pulsują rytmem niczym dresiarz adrenaliną. Jednocześnie KT88 pozostaje opanowany nawet przy sporych poziomach głośności. Kontrola i przejrzystość. Nie chcę być źle zrozumiany – ten wzmacniacz nie epatuje niskimi częstotliwościami. On tylko przetwarza to co jest na płycie. Jeżeli bas jest nagrany prawidłowo, pojawi się on również na wyjściu końcówki. Jeżeli realizacja utrzymuje średnią krajową (ach, te nasze orły od realizacji), to wiadomo co się na terminalach pojawi. Spokojniejszy repertuar przynosi kolejne wrażenia. Wspaniale prezentują się ludzkie głosy i instrumenty akustyczne. Tori Amos za każdym razem wchodzi do mojego pokoju gdy puszczam akurat jej płytę. Podobnie robi Laurie Anderson, czy Tom Waits (nie na każdej płycie – niektórych realizacji ciężko się słucha). Ucztą było słuchanie seniorów z Buena Vista Social Club, barwa trudnego przecież w prawidłowym odtworzeniu fortepianu była naturalna, urzekająca bogactwem szczegółów, wybrzmiewajaca do ostatniej nuty. Gitary akustyczne żywe, plastyczne, sprawiające wrażenie obecności muzyków w pokoju. Ci którzy mnie znają, wiedzą co najbardziej lubię – dobrą stereofonię, przestrzeń, powietrze, swobodę. Dlatego zawsze na początku właśnie te aspekty brzmienia łapię najszybciej. KT-ek daje mi właśnie to co najbardziej lubię. Do tego świetnie obsługuje niskie częstotliwości i gra bardzo równo, przejrzyście, szczegółowo i bez wysiłku z każdym repertuarem. Można nim spokojnie nagłaśniać domowe imprezy. Nawet techno. Sprawia autentyczną przyjemność obcowania z muzyką. Szczerze mówiąc chętnie napisałbym coś o wadach, jakichś brzmieniowych niedociągnięciach, czy wpadkach, bo lubię się czepiać jeżeli jest powód (tak, tak, wiem że niektórzy już się z tego podśmiewają). Tutaj mam spory kłopot, bo wszystko jest ustawione na swoim miejscu, zrównoważone, spójne. Tworzy harmonijną całość. A wady? Tak, wady są. Przykładając miarę ze skalą absolutną można powiedzieć, że są lepsze wzmacniacze, ba – z jeszcze lepszym basem, a nawet średnicą. Sam słuchałem takich. Jest tylko mały problem. Kosztują trzykrotnie więcej. Poza tym miałem okazję przekonać się, że są kolumny których Delta Studio KT88 nie wysteruje tak jak należy (mimo, ze ma 63W na kanał), ale to był przypadek pojedyńczy, a kolumny były wyjątkowo prądożerne i niewdzięczne dla wielu wzmacniaczy (również dobrych tranzystorowców). Wg mojej oceny ten wzmacniacz jest wart każdej złotówki którą kosztuje. Kto nie wierzy niech posłucha. Dla mnie bomba.


Delta Studio KT88

To jeden z tych wzmacniaczy, po kontakcie z którym miłośnicy tranzystora zaczynają patrzeć z chęcią na konstrukcje lampowe. Jeżeli chcemy się trzymać stereotypów dotyczących brzmienia lamp (razem z ich wadami i zaletami), to daleko tutaj nie zajedziemy. Oto w łapy wpadł mi wzmacniacz, który nie tylko zadaje kłam obiegowym opiniom, ale również potrafi zawstydzić droższe urządzenia solid state. Ale do rzeczy. Po pierwsze wygląd i wrażenia natury estetycznej. Delta Studio KT88 jest wykonany bardzo starannie i ze smakiem. Specyficzna okrągła forma urządzenia otoczona drewnianym pasem (w tym przypadku jasny orzech pokryty lakierem) sprawia bardzo dobre wrażenie. Co prawda spotkałem opinie w rodzaju „tort ze świeczkami”, ale z mojego doświadczenia wynika, że każdy kto miał okazję na żywo oglądać ten wzmacniacz nie śmiał powiedzieć złego słowa. A oglądało go (i oczywiście słuchało) wielu forumowiczów, jak również moich znajomych niekoniecznie z tematyką audio związanych. Na naszym siermiężnym i pół garażowym rynku taka jakość wykonania może być punktem odniesienia. Wewnątrz konstrukcja jest wykonana całkowicie na płytkach drukowanych. Nie spotkamy tam popularnego w lampowcach montażu przestrzennego. Czy to dobrze, czy źle – nie mnie oceniać. Na pewno takie rozwiązanie sprzyja porządkowi i łatwiejszemu dostępowi do podzespołów. Równie duże wrażenie robią transformatory głośnikowe, olbrzymie i znacząco wpływające na wagę urządzenia (prawie 30 kg). Tylny panel jest skromny: pojedyńcze bardzo masywne terminale głośnikowe, gniazdo zasilania i włącznik sieciowy oraz jedno wejście liniowe. To ostatnie może być dla wielu użytkowników sporym ograniczeniem, ale możliwe jest zamówienie wersji z większą liczbą wejść. Osobiście sam wolałbym co najmniej 2 złącza. A tu cóż ...minimalizm maksymalny. Przynajmniej w tej wersji. Można mieć również zastrzeżenia do umieszczenia gałki potencjometru głośności – na górnym panelu między lampami sterującymi. Teoretycznie istnieje ryzyko dotknięcia szklanych baniek przy zmianie poziomu głośności, jednak w praktyce nigdy mi się to nie zdarzyło i regulacja nie stanowi problemu przy codziennym użytkowaniu, a trzeba przyznać że gałka na górze wpisuje się w spójną koncepcję wzorniczą urządzenia. Po drugie dźwięk. To jeden z tych wzmacniaczy… Nie ukrywam, że wciąż jestem pod silnym wrażeniem możliwości tego klocka. Bo jeżeli słucham rocka na lampowcu, który potrafi pompować powietrze z szybkością i zejściem naprawdę dobrego tranzystora, to chyba mam prawo do zadowolenia. Iggy Pop jeździ po moim pokoju odrzutowym walcem, King Crimson maluje swoje gęste muzyczne pasaże z wielką swobodą, a Beastie Boys pulsują rytmem niczym dresiarz adrenaliną. Jednocześnie KT88 pozostaje opanowany nawet przy sporych poziomach głośności. Kontrola i przejrzystość. Nie chcę być źle zrozumiany – ten wzmacniacz nie epatuje niskimi częstotliwościami. On tylko przetwarza to co jest na płycie. Jeżeli bas jest nagrany prawidłowo, pojawi się on również na wyjściu końcówki. Jeżeli realizacja utrzymuje średnią krajową (ach, te nasze orły od realizacji), to wiadomo co się na terminalach pojawi. Spokojniejszy repertuar przynosi kolejne wrażenia. Wspaniale prezentują się ludzkie głosy i instrumenty akustyczne. Tori Amos za każdym razem wchodzi do mojego pokoju gdy puszczam akurat jej płytę. Podobnie robi Laurie Anderson, czy Tom Waits (nie na każdej płycie – niektórych realizacji ciężko się słucha). Ucztą było słuchanie seniorów z Buena Vista Social Club, barwa trudnego przecież w prawidłowym odtworzeniu fortepianu była naturalna, urzekająca bogactwem szczegółów, wybrzmiewajaca do ostatniej nuty. Gitary akustyczne żywe, plastyczne, sprawiające wrażenie obecności muzyków w pokoju. Ci którzy mnie znają, wiedzą co najbardziej lubię – dobrą stereofonię, przestrzeń, powietrze, swobodę. Dlatego zawsze na początku właśnie te aspekty brzmienia łapię najszybciej. KT-ek daje mi właśnie to co najbardziej lubię. Do tego świetnie obsługuje niskie częstotliwości i gra bardzo równo, przejrzyście, szczegółowo i bez wysiłku z każdym repertuarem. Można nim spokojnie nagłaśniać domowe imprezy. Nawet techno. Sprawia autentyczną przyjemność obcowania z muzyką. Szczerze mówiąc chętnie napisałbym coś o wadach, jakichś brzmieniowych niedociągnięciach, czy wpadkach, bo lubię się czepiać jeżeli jest powód (tak, tak, wiem że niektórzy już się z tego podśmiewają). Tutaj mam spory kłopot, bo wszystko jest ustawione na swoim miejscu, zrównoważone, spójne. Tworzy harmonijną całość. A wady? Tak, wady są. Przykładając miarę ze skalą absolutną można powiedzieć, że są lepsze wzmacniacze, ba – z jeszcze lepszym basem, a nawet średnicą. Sam słuchałem takich. Jest tylko mały problem. Kosztują trzykrotnie więcej. Poza tym miałem okazję przekonać się, że są kolumny których Delta Studio KT88 nie wysteruje tak jak należy (mimo, ze ma 63W na kanał), ale to był przypadek pojedyńczy, a kolumny były wyjątkowo prądożerne i niewdzięczne dla wielu wzmacniaczy (również dobrych tranzystorowców). Wg mojej oceny ten wzmacniacz jest wart każdej złotówki którą kosztuje. Kto nie wierzy niech posłucha. Dla mnie bomba.


Gainclony Clon Brian Kit

Krótka będzie ta opinia, bo klon się jeszcze nie wygrzał i słucham go dopiero 2 dni.   Użyte częci: Mój klon to częci rekomendowane przez Briana, bez płytki, zmontowane w montażu przestrzennym (Cadock, Riken, Black Gate, MUR).   System: kolumny DIY Akkus na aerożelowych Audaxach. CD Helios 3.   Jestem lampiarzem, więc dla mnie zmiana dwięku jest ogromna. Wbrew spotykanym czasami opiniom, dla mnie Gainclon nie brzmi jak lampa. Brzmi jak tranzystor. Ale bez wštpienia brzmi wspaniale. Detalicznoć, szybkoć, precyzja, gdybym miał użyć tylko trzech słów.   Po łagodnym, miłym dla ucha dwięku single-ended klon wprowadza mnie w zupełnie nowe obszary. Mam takie płyty, których nie lubię słuchać na lampie, wolę je brać do samochodu, bo domagajš się poweru. Klon dał im tš moc :-)) Mam takie płyty, które nagrane sš słabo i nie majš jakby życia. Klon je ożywił. Mam takie płyty, które lubię słuchać na lampie. A na klonie niestety brzmiš za sucho.   Czyli jak na razie opinia o klonie jest taka: Gra bardzo dobrze, gra super jeżeli spojrzeć na cenę, ale nie ma tej magii, której się spodziewałem. Wrócę do tej opinii za parę tygodni jak się pogrzeje i pogra dłużej.


Yamaha RX-V650

Na YAMAHĘ przeskoczyłem z TECHNICSA SA-AX6 z którego byłem naprawdę zadowolony ze względu na możliwość podpięcia subwoofera pasywnego ale ma to swoje minusy. Od momentu podłączenia YAMAHY wiem że TECHNICS męczył się aby dać z siebie coś,z czym YAMAHA radzi sobie z tym bez problemu, nieporównywalna dynamika to przedewszystkim różnica pomiędzy tymi amplitunerami ale przecież TECHNICS jest już trochęna rynku. Mam wrażenie jak bym zmienił również kolumny. No i dodatkowe wyjścia na przednie głośniki efektowe ( PRESENCE ) też dające niezły efekt.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.