Pierwszy kontakt z marką Exposure miałem przed około 4 laty. Słuchałem wtedy Super XX i Super X ze „starej dobrej” serii. Brzmienie pozostało w mojej pamięci, ale były dla mnie za drogie. Po kilku latach zbierania doświadczeń z ogromną nadzieją śledziłem pojawianie się w Polsce nowych modeli serii 2010. A cena tylko pobudzała wyobraźnię. Nadszedł czas na zmiany w systemie J. Tym bardziej, że kilkanaście tygodni wcześniej kupiłem używane Eposy ES-14, które zastąpiły Dali 350 i aż prosiły się o wykwintniejsze towarzystwo niż Denon PMA-350SE. Wybierałem wzmacniacz do konkretnych zestawów głośnikowych. Źródło będzie kolejnym zakupem.
Odsłuch przed zakupem przeprowadziłem w kilku etapach. Najpierw w pokoju odsłuchowym w sklepie (z Red Down’ami, ech...), potem w domu, chociaż po pierwszym już wiedziałem, że to jest to. Po zakupie też kilka sesji z doborem dostępnych mi kabelków. Opinię piszę po kilku tygodniach wygrzewania wzmacniacza – po wyjęciu z pudełka cieszcie się raczej jego wyglądem, audiofilską klasą przedniego panelu i wyobrażajcie sobie perspektywę rozbudowy systemu o kolejne komponenty. Dźwięk będzie tylko rozczarowaniem – szorstki, zimny, niedokładny. Z dnia na dzień będzie lepiej. Po każdym włączeniu wzmacniacz też potrzebuje min.20-30 minut na pełne przebudzenie się.
Do rzeczy, czyli opisu brzmienia wygrzanego wzmacniacza. Bas – niski jak tylko potrzeba i pozwalają głośniki. Szybki, soczysty, konkretny. Bez śladu suchości. Średnica to popis czystości, przejrzystości i bezpośredniości przekazu. W połączeniu z górą, która pięknie współbrzmi produkuje fantastyczne efekty przestrzenne, bez śladu wyostrzeń. Szczoteczki perkusji słychać czysto, dzwoneczki „przeszkadzajek” aż błyszczą. Lokalizacja instrumentów na scenie to pestka. Można określić także przestrzeń w wymiarze wysokości, „wysłuchać” wzrost wokalistów, i wyobrazić sobie czy stali, czy siedzieli podczas nagrywania materiału. Stereofonia jest bardzo dobra. Obawiałem się, co zostanie z tego zachwytu po włączeniu płyt z muzyka klasyczną, szczególnie z fortepianem i orkiestrą symfoniczną. I ku mojemu zaskoczeniu – właściwie nic się zmieniło. Pierwszy raz z tak dużą przyjemnością słuchałem nagrań symfonicznych i chóru, pozostała super przestrzeń i lokalizacja instrumentów i głosów. Dynamika brzmienia nie zabiła potęgi orkiestry i akustycznego klimatu. Fortepian solo zabrzmiał, jakbym miał go przed sobą, nie mogłem się nie zachwycać.
Nie lubię pocieszać się, że płaskie brzmienie, to zrównoważenie zakresów. Nie lubię tłumaczyć sobie, że brak dynamiki to liniowość. Lubię detale, przejrzystość i przestrzenność w połączeniu z szybkim, mocnym, soczystym graniem. Jeśli ktoś również tak wyobraża sobie swój system audio – polecam Exposure 2010.
W teście udział wzięły:
Źródła: Exposure 2010 CD, Pioneer DV535 + AudioAlchemy DAC Man, Denon DCD-835 (tuning LC-Audio). Kolumny: EPOS ES-14. Interkonekty: IXOS 103, Tara Labs (intergalna część DAC-a AudioAlchemy), analogowy Cordial DIY (CMTOP 222 + Neutrik), cyfrowy Cordial DIY + Neutrik. Głośnikowe: IXOS 6002 (bi-wire), Transparent Audio Wave, Cordial CLS-440.