Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5842 opinie sprzęt

JBL Northridge E90

Zacznę opis tych kolumn od ich budowy. Solidne skrzynki wykończone sztuczną ale bardzo ładną okleiną(porównywałem z innymi), podwójne solidne gniazda głośnikowe, gumowe nóżki w które można wkręcić kolce. Skrzynka jest wzmacniana w środku przez poprzeczne wstawki. Bas reflex z przodu ( bardzo ułatwia ustawienie).w środku dwa basowce po 20cm(z solidnym napędem) kopułka tytanowa i sredniotonowy ze szczątkowym resorem. No to tyle o budowie. BRZMIENIE. Kolumny grają wielkim dzwiękiem. Mają barzdo dobrą dynamikę (nawet przy cichym słuchaniu grają wyraźnie i oddają poprawnie niuanse). Potrafią zagrać głośno i wyraźnie, szczerze mówiąc to nie poznałem jeszcze kresu ich wytrzymałości (nie na tym sprzęcie). Jeżeli lubisz rocka to są kolumny właśnie dla ciebie. Doskonale oddają dzwięk gitary elektrycznej, czuć najdrobniesze muśnięcia strun z odpowiednią dokładnością i ostrością. Przy innej muzyce także sprawują się bez zarzutu. Słucham na nich Roxette, Pink Floyda, Dair Straits, London Beat, Shakin Stewens...... i muzyki rozrywkowej. Kolumny grają dość ostro(przez to bardzo dokładnie), lecz nie odbiegają zbytnio od neutralności. Kolumnygrają na denonie avr-1803+dvd900 i na tym sprzęcie naprawdę bardzo dużo pokazują. Myśle, że po podłączeniu do prawdziwego wzmaka będą grały o dwie klasy wyżjej.


Eltax Liberty 3+

Bardzo ładne głośniki pod względem wizualnym ale to nie jest najważniejsze choć, tez ma znaczenie.potrafią porządnie łupnąc kiedy trzeba a i reszta nie pozostawia nic do życzenia można doszukac sie w muzyce jaka z nich płynie wielu szczegułów.pomimo że sprzet posiadam nie za bardzo audiofilski.Muzyczka dośc swobodnie odrywa sie od głosniczków co ma wpływ na to że nie mozna przestac ich słuchac.Napewno ma wpływ na to to,że wczesniej miałem słabe głośniki technicsa,ale tak jestTworzą niezła scene.Wiadomo że głebia jest domeną droższych głośników i dlatego o tym nic nie bede pisał.


Philips HP 890

Pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, że słuchawki są duże, ba nawet bardzo duże. Napis na pudełku ‘XXL’ częściowo o tym ostrzega, ale można by pokusić się o dodanie jeszcze jednego ‘X’ ;). Po wzięciu do rąk Philipsów od razu wiemy, że nie mamy do czynienia z tanim plastikiem czy tym bardziej odpustowo-bazarową tandetą. Producent przyzwyczaił już swoich klientów do tego, że jego produkty stoją na wysokim poziomie wzorniczo-technicznym, ale w tym przypadku przerósł chyba sam siebie. Duże ‘nauszniki’ mają gąbki pokryte przyjemnym dla uszu aksamitem, a dzięki ich wielkości ucho swobodnie mieści się w środku. Po drugiej stronie mamy metalową siateczkę, co sugeruje, że 50mm przetworniki pracują w obudowie otwartej i tak jest rzeczywiście, o czym mogą przekonać się osoby znajdujące się w tym samym pomieszczeniu podczas odsłuchu. Pałąk jest wykonany z niebieskiego tworzywa przypominającego gumę i jest zamontowany na stałe, więc po założeniu na głowę dopasowuje się samoczynnie, jednak nie powoduje to nadmiernego uciskania słuchawek w głowę. Przewód jest solidny, pokryty twardą izolacją która bez problemu powinna znosić ewentualne nadepnięcia (przy czym nie jest bardzo sztywny) i jest przyłączany do lewej muszli za pomocą pozłacanej wtyczki microjack. Po drugiej stronie kabla jest pozłacany minijack do którego w komplecie dostajemy słusznego wyglądu dokręcaną redukcję na 6.3mm.   Podczas słuchania moglibyśmy zapomnieć, że mamy na głowie tak duże ustroje, gdyż komfort jest nadzwyczajny, jednak przez pierwsze kwadranse słuchania mimowolnie oczy spoglądają na lewą i prawą stronę gdzie w polu widzenia znajdują się widoczne krawędzie nauszników – może to być problem dla osób z manią prześladowczą, ponieważ będzie im się wydawać, że ktoś ciągle podchodzi do nich z tyłu (boku). Później jest już tylko lepiej wrażenia dźwiękowe pozwalają szybko zapomnieć o tym co mamy na krawędziach pola widzenia – główną pałeczkę przejmuje dźwięk. Ten jest bardzo interesujący. Jest lekko ocieplony i zaokrąglony, ale raczej w minimalnym stopniu i w bardzo finezyjny nie przeszkadzający sposób. Średnica jest ciepła i pełna, przez co nagrania stają się bardzo przyjemne w słuchaniu nawet na dłuższą metę. Wysokie tony wydają się być serwowane w małych ilościach, ale to tylko złudzenie po przejściu z słuchania kolumn (B&W603s3) od razu do słuchawek. W rzeczywistości już po niedługim czasie ucho przyzwyczaja się do takiej prezentacji i mamy szczegółowy wgląd we wszystko co dzieje się w tym zakresie. To właśnie tutaj udało mi się odkryć na moich płytach najwięcej smaczków, których wcześniej nie słyszałem. Bas. Ten zostawiłem sobie jako ostatni zakres o którym chciałbym wspomnieć. Nie spodziewałem się takiego brzmienia z słuchawek. Na jednej z płyt świadomość solidnego basu była tak duża, iż wydawało mi się, że czuję go na klatce piersiowej – to było niesamowite, zwłaszcza że poziom głośności nie był ekstremalny i nie chodzi mi tutaj o prostackie ‘łupanie’. Znalazłem w mojej płytotece niestety płytę którą Philipsy wyłożyły, a co ciekawe wcześniej często używałem jej do oceny brzmienia i wydawała mi się nagrana dobrze – E.Górniak ‘dotyk’. Pomimo iż słuchawki bardzo dobrze oddawały brzmienie wysokich tonów, bez przerysowań i podbarwień, tutaj pojawiły się niegrzeczne sybilanty. Natomiast utwory z płyty Fadeovera spowodowały, że bardzo niechętnie rozstawałem się z nimi (utworami i słuchawkami). Bardzo podobał mi się także jeden z tracków na płycie z HFIM, bodajże ten ostatni, gdzie słychać kroki kogoś idącego z samochodu. Podczas przechodzenia obok mikrofonu dały odpowiedź jak mikrofony były rozstawione. Także o klasie słuchawek niech świadczy fakt, że na tej samej płycie w tracku z głosami ulicy słychać \'niezły\' dialog przechodzących osób (warto posłuchać - Ojczyzna - Polszczyzna). Świetnie słucha się na tych słuchawkach el-muzyki, jak chyba na każdych (ale to ze względu na stereofonię tych pozostałych), ale tutaj pod każdym względem. Bardzo lubiane przeze mnie płyty ‘Zoolook’, ‘Waiting for Cousteau’ JMJ, ‘The city’ Vangelisa i ‘Livemiles’ TD, stały się jeszcze bardziej lubiane. Słuchawki tak dobitnie kreują przestrzeń, że na płycie ‘Hot Winter Band’ muzycy siedzieli sobie na głowach.   Ogólnie uważam te słuchawki za rewelacyjne jeżeli chodzi o słuchanie ‘z dziurki’ i przy takim nakładzie finansowym. Jeżeli jakość ich brzmienia zmienia się po podłączeniu do wzmacniacza słuchawkowego w takim samym stopniu jak modeli innych producentów, to jest to chyba najlpsze osiągnięcie philipsa zaraz po wymyśleniu formatu CD.


Jamo E855

Poprzednio miałem Jamo E650 lecz po podłączeniu E855 trafił mnie grom. Potężny bas i ostre wysokie tony. - rewelacja. Osobiście nie lubie środka, więc głębia basu - nic - ostre wysokie to to co lubie. Extra wymiary - są bardzo wąskie i poręcznie siękotwiczą na stalowych kolcach. Trzymają się przez to podłogi bardzo dobrze, żadnych wibracji. polecam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Philips HP 890

Pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, że słuchawki są duże, ba nawet bardzo duże. Napis na pudełku ‘XXL’ częściowo o tym ostrzega, ale można by pokusić się o dodanie jeszcze jednego ‘X’ ;). Po wzięciu do rąk Philipsów od razu wiemy, że nie mamy do czynienia z tanim plastikiem czy tym bardziej odpustowo-bazarową tandetą. Producent przyzwyczaił już swoich klientów do tego, że jego produkty stoją na wysokim poziomie wzorniczo-technicznym, ale w tym przypadku przerósł chyba sam siebie. Duże ‘nauszniki’ mają gąbki pokryte przyjemnym dla uszu aksamitem, a dzięki ich wielkości ucho swobodnie mieści się w środku. Po drugiej stronie mamy metalową siateczkę, co sugeruje, że 50mm przetworniki pracują w obudowie otwartej i tak jest rzeczywiście, o czym mogą przekonać się osoby znajdujące się w tym samym pomieszczeniu podczas odsłuchu. Pałąk jest wykonany z niebieskiego tworzywa przypominającego gumę i jest zamontowany na stałe, więc po założeniu na głowę dopasowuje się samoczynnie, jednak nie powoduje to nadmiernego uciskania słuchawek w głowę. Przewód jest solidny, pokryty twardą izolacją która bez problemu powinna znosić ewentualne nadepnięcia (przy czym nie jest bardzo sztywny) i jest przyłączany do lewej muszli za pomocą pozłacanej wtyczki microjack. Po drugiej stronie kabla jest pozłacany minijack do którego w komplecie dostajemy słusznego wyglądu dokręcaną redukcję na 6.3mm.   Podczas słuchania moglibyśmy zapomnieć, że mamy na głowie tak duże ustroje, gdyż komfort jest nadzwyczajny, jednak przez pierwsze kwadranse słuchania mimowolnie oczy spoglądają na lewą i prawą stronę gdzie w polu widzenia znajdują się widoczne krawędzie nauszników – może to być problem dla osób z manią prześladowczą, ponieważ będzie im się wydawać, że ktoś ciągle podchodzi do nich z tyłu (boku). Później jest już tylko lepiej wrażenia dźwiękowe pozwalają szybko zapomnieć o tym co mamy na krawędziach pola widzenia – główną pałeczkę przejmuje dźwięk. Ten jest bardzo interesujący. Jest lekko ocieplony i zaokrąglony, ale raczej w minimalnym stopniu i w bardzo finezyjny nie przeszkadzający sposób. Średnica jest ciepła i pełna, przez co nagrania stają się bardzo przyjemne w słuchaniu nawet na dłuższą metę. Wysokie tony wydają się być serwowane w małych ilościach, ale to tylko złudzenie po przejściu z słuchania kolumn (B&W603s3) od razu do słuchawek. W rzeczywistości już po niedługim czasie ucho przyzwyczaja się do takiej prezentacji i mamy szczegółowy wgląd we wszystko co dzieje się w tym zakresie. To właśnie tutaj udało mi się odkryć na moich płytach najwięcej smaczków, których wcześniej nie słyszałem. Bas. Ten zostawiłem sobie jako ostatni zakres o którym chciałbym wspomnieć. Nie spodziewałem się takiego brzmienia z słuchawek. Na jednej z płyt świadomość solidnego basu była tak duża, iż wydawało mi się, że czuję go na klatce piersiowej – to było niesamowite, zwłaszcza że poziom głośności nie był ekstremalny i nie chodzi mi tutaj o prostackie ‘łupanie’. Znalazłem w mojej płytotece niestety płytę którą Philipsy wyłożyły, a co ciekawe wcześniej często używałem jej do oceny brzmienia i wydawała mi się nagrana dobrze – E.Górniak ‘dotyk’. Pomimo iż słuchawki bardzo dobrze oddawały brzmienie wysokich tonów, bez przerysowań i podbarwień, tutaj pojawiły się niegrzeczne sybilanty. Natomiast utwory z płyty Fadeovera spowodowały, że bardzo niechętnie rozstawałem się z nimi (utworami i słuchawkami). Bardzo podobał mi się także jeden z tracków na płycie z HFIM, bodajże ten ostatni, gdzie słychać kroki kogoś idącego z samochodu. Podczas przechodzenia obok mikrofonu dały odpowiedź jak mikrofony były rozstawione. Także o klasie słuchawek niech świadczy fakt, że na tej samej płycie w tracku z głosami ulicy słychać \'niezły\' dialog przechodzących osób (warto posłuchać - Ojczyzna - Polszczyzna). Świetnie słucha się na tych słuchawkach el-muzyki, jak chyba na każdych (ale to ze względu na stereofonię tych pozostałych), ale tutaj pod każdym względem. Bardzo lubiane przeze mnie płyty ‘Zoolook’, ‘Waiting for Cousteau’ JMJ, ‘The city’ Vangelisa i ‘Livemiles’ TD, stały się jeszcze bardziej lubiane. Słuchawki tak dobitnie kreują przestrzeń, że na płycie ‘Hot Winter Band’ muzycy siedzieli sobie na głowach.   Ogólnie uważam te słuchawki za rewelacyjne jeżeli chodzi o słuchanie ‘z dziurki’ i przy takim nakładzie finansowym. Jeżeli jakość ich brzmienia zmienia się po podłączeniu do wzmacniacza słuchawkowego w takim samym stopniu jak modeli innych producentów, to jest to chyba najlpsze osiągnięcie philipsa zaraz po wymyśleniu formatu CD.


Sony CDP-XA3ES

Najpierw budowa - chylę czoła przed tą konstrukcją. Przewinęło mi się w latach 90' kilka napędów i chyba tylko mój ROTEL CD-961 był zbudowany równie porządnie. Na poczatku zwraca uwagę spory ciężar tego CD i jego wielkość. Wszystko na obudowie metal, z tyłu mamy wyjście stałe i regulowane. Zupełnie zaś niefajnie że sieciówka zamontowana na stałe... Rotel miał tu jednak normalne gniazdo. Pięknie jest rozplanowana płyta czołowa, w centrum zamontowany ciuchutki napęd, pod nim display. Z prawej strony przyciski, z lewej gniazdo słuchawkowe + regulacja (regulcja z silniczkiem , a co...) całość robi wrażenie przemyślanej i solidnej konstrukcji. Transport wysuwa się pewnie i solidnie, reaguje błyskawicznie na wyd. komendy. Nie m tu mowy o bujającej się na boki tacce czy 20 sekundowym rozpoznawaniu płyty, co nie jest takie oczywiste, patrząc na wiele innych czytników :)) Wady? Są niestety :( Wspomniana sieciówka zamontowana na stałe i no i brak wyłączenia wyświetlacza. Za to w środku (nie omieszkaliśmy już rozkręcić ze znajomym) - porządek, ład i znakomite elementy. Jesli tak mają wyglądac obśmiewane często 'japońskie konstrukcję' to ja się piszę.   2. Brzmienie. No i tutaj jestem w kropce. Jak się przyznać, że człowiek latał pół lat 90' jak kot z pęcherzem za podobnym brzmieniem a tego CD nie sprawdził? A nie sprawdziłem, powodowany jakąs neichęcią do dużego koncernu. Do niczego z budżetówki porównywac nie ma sensu, bo zjadana na śniadanię, natomiast ciekawie wypada porównanie z moim poprzenim CD z serii 961, który używałem osttanio. To co się pierwsze rzuca w uszy to niesamowita głebia i kontrola basu w XA3ES. Uderzenia są starsznie szybkie, mocne i dynamiczne. Są też na raz głębokie i twarde, a już myślałem że jest to efekt na tym poziomie cenowym nie do uzyskania. Rotel CD grał zupełnie inną manierą - bas był, ale miękki i do muzyki rockowej raczej niezaspecjalny. ES'ka punktuje tak że hej. Fajnie to słychać na ostatnim albumie DREAM THEATER "Train Of Thought'. Ok, dajmy spokój basiszczu - reszta jest tak samo dobra, albo i lepsza - czemu? CDP-XA3ES w odróźnieniu od kompaktu ROTEL'a nie ma rozjaśnionych średnich i nie ma wypchętego przełomu średnie/wysokie. Płyty brzmią raczej analogowo i ciepło, barwy są nasycone a nie tylko tylko zarysowane i klinicznie ostre. Ta ostatania cecha sprawia że muzyki słucha się mi po prostu cholernie przyjemnie. Abstrachując jak ma się to do neutralności :)) Przestrzeń - obecna jakże. Plan brytyjski (sic!), jak w studiu, dźwięk pięknie oderwany od kolumn, ale bez hektarów w głąd - raczej nieco w głąb, na linii głośników i przed. Czyli blisko słuchacza. Tu już różne są gusta, dla mnie OK.


Rotel RA-02

No cóż, jako użytkownik przesiadający się z Yamahy Piano Craft nie potrafię jeszcze stosować tych wszystkich określeń dotyczących "precyzyjnego i szybkiego basu" oraz "powietrza", ale wybierałem sprzęt do słuchania muzyki z punktu widzenia melomana i osoby również czynnie, chociaż amatorsko zajmującej się muzyką. To co mi odpowiada w Rotelu to precyzja w budowie sceny, zarówno na boki, jak i do tyłu (zdarzało mi się słyszeć dźwięki pochodzące chyba ze stu metrów za głośnikami - "Amused to Death" :-) Porównywałem z zestawem NAD oraz Marantz - NAD był za "suchy" (o, uczę się :-) a Marantz rozmemłany.


Audioquest Crystal+

Pierwszą rzeczą , która "rzuciła się na uszy "był ciepły charakter tego kabelka. Nie słyszę wogóle ochłodzenia, o którym pisali niektórzy o innych modelach tego producenta. Inną miłą cechą ,była tendencja do obcinania sybilantów, nie całkowicie ale wyraźnie słyszalną. Najbardziej podobała mi się lokalizacja, dokładna ,bez rozmyć pozornych źródeł dźwięku. Nie miałem problemów z odróżnianiem poszczególnychmuzyków. Góra nie była połyskująca ,perlista, ale przekazywała sporo informacji w tym zakresie pasma. Nigdy nie była agresywna. Średnica nie epatuje sybilantami, miła dla ucha ,dosyć gładka. Basik lawiruje sobie tak jak należy . Nie jest ociągający , słychać w tym zakresie harmoniczne. Nie sięga głębin , ale nikt nie będzie wpinał tego kabelka do bardzo drogich systemów, a w systemach w klasie tego kabelka i tak głębin nie usłyszymy. Dynamika również należy do plusów tego kabelka . Szybkie i gwałtowne wejścia intrumentów nie były miałkie , ciche lecz pokazane z należytą wagą. Prawdę mówiąc kabelek ten zaskoczył mnie swoimi cechami sonicznymi. Warty swoich pieniędzy. Obecnie gra w bi-wire z MI2. Jest na dole i wcale nie chce mi się go odpinać! Myślę ,że ten kabelek może być dobrą alternatywą do ostrych systemów.


Radmor 5412

Jak macie schemat to wyślijcie mi na [email protected]. Pilnie!!!!!


Jamo E670

Kiedy kupywałem te kolumny byłem troszkę mało osłuchany, dopiero po około miesiącu zacząłem wyrabiać sobie zdanie na temat ich brzenia. Kolumny posiadają jak na swoją konstrukcję niski i mocny bas jednak jest on mało dokładny, rozmyty i przy wyższych poziomach głośności słabo kontrolowany. Kolumny ładnie brzmią przy muzyce symfonicznej jednak przy rocku zupełnie brakuje im werwy, nie potrafią oddać np ostrości gitary elektrycznej. Wysokie tony wycofane bardzo delikatne, nie potrafią przekuć uszów. Kolumyn maskują niedoskonałości słabo nagranych płyt.


Bandridge Profigold PGD561

Przy jakości dźwięku jaki oferuje kombinacja amplituner do kina domowego i DVD nie odczuje się radykalnej zmiany jakości dźwięku z płyt CD używając kabla cyfrowego. Ja zauważyłem pewne korzyści: - jeden kabel cyfrowy zamiast 5 poplątanych cinch analogowych (Yamaha nie posiada wejścia koaksjalnego na DVD); - zwiększenie dynamiki i szybkości co jedynie polepszyło brzmienie; - zwiększenie detaliczności góry (trochę za ostra, jednak należy pamiętać o cenie). Podczas porównania kabla analogowego wejście CD z cyfrowym wejście DVD wg mnie zarówno w kinie domowym jak i stereo zwycięsko wychodzi kabel cyfrowy. Przy czym muszę zaznaczyć że w zaostrych systemach może być góra zbyt przejaskrawoina.


Black Rhodium (Sonic Link) AST200

piękne, dźwięczne i uwodzące wokale. fortepian zdecydowany i nieco bardziej dynamiczny niż w rzeczywistości aczkolwiek troche bardziej szorstki. cisza nie zakłócona przez rozciągnięty bas, który wie gdzie się zatrzymać i z jaką siłą uderzyć. na "bright red" Laurie Anderson udeża z siłą aksamitnego dynamitu. bardzo dobrze wybija rytm u Billa Laswella. kabel jednak przystosowany głównie do jasno brzmiących systemów ale niezbyt dynamicznych. Z wzmacniaczem Yamahy staje się nieprzyjemny w odsłuchu. przy CD NAD 521BEE zamula dźwięk, który aż nazbyt widocznie chce się wyrwać spod panowania AST. natomiast w testowanym zestawie gra zaskakująco przyjemnie, powodując dodatkowe zagniecenia w ulubionym fotelu.


Paradigm monitor 3 v.1.

No właśnie... mam już paradigmy dość długo (około 3 lata) i chyba mogę coś o nich napisać. Kupiłem je nie tylko w efekcie entuzjastycznych recenzji w prasie ale także po kilku godzinach odsłuchów. Pamiętam że porównywałem je z Eltaxami Liberty (porażka - pamiętam do tej pory że grały sucho i bezpłciowo) Avance Omega (nieźle ale brakowało mi w nich "kopa" i energii) i kilkoma innymi ale już dokładnie nie pamiętam wrażeń. Pamiętam że Paradigmy brzmiały inaczej od reszty i urzekły mnie tym "czymś" co trudno opisać - ale wywołały uśmiech na mojej twarzy i wiedziałem że dalej już słuchac nie muszę. Lubię ich słuchac do dziś służą z powodzeniem w stereo i jako element kina, dalej sprawiają radość, choć musze przynać że ostatnio zacząłem myśleć o zmianie na coś bardziej subtelnego (coraz mniej słucham muzyki z kopem) a "własny" charakter brzmienia choć niewątpliwie efektowny zaczyna mi troszkę przeszkadzać. Zaczynam szukać czegoś spokojniejszego, muzykalnego i neutralnego (przyponiałem sobie Avance i dziś nie mysle już o nich źle).


Vincent SV-233

Sporo obiecywałem sobie po tym klocu i muszę przyznać, że z początku byłem nawet mile zaskoczony. Pierwsze na co zwróciłem uwagę to rewelacyjna separacja planów w małych składach jazzowych. Nigdy nie było wątpliwości, który instrument stoi bliżej, a który dalej od słuchacza. W odtwarzanej muzyce czuło się olbrzymią swobodę, powietrze i hektary przestrzeni. Doskonale oddane były wybrzmienia instrumentów. Bardzo wyraźnie zaznaczone były też wysokie tony, które jednak momentami miały tendencję do dominacji nad całościa przekazu i za bardzo kuły w uszy. Muzykę wokalną odebrałem z mieszanymi uczuciami. Wprawdzie głosy wokalistów/wokalistek były świetnie osadzone w przestrzeni i dźwięczne, jednak brakowało im odrobiny ciepła i nasycenia alikwotami. Vicent poległ niestety na najbardziej wymagającym materiale - czyli muzyce kameralnej, symfonicznej i fortepianowej. Instrumenty dawne zabrzmiały o wiele bardziej chropawo niż w rzeczywistości, zwłaszcza smyczki. Brzmienie stało się nieznośnie "techniczne" bez odrobiny plastyczności i muzykalności. Klawesynu nie dało się słuchać dłuzej niż parę minut - dźwięki były tak ostre, że natychmiast przypominała mi się anegdota o klatce kanarka drapanej widelcem. Przy muzyce chóralnej znikła gdzieś wspaniała separacja planów i na scenie pojawił się straszny bałagan, co w połączeniu z wspomnianą przeze mnie ostrością brzmienia stało się nie do wytrzymania. Fortepianowi wyraźnie brakowało masy w niższych oktawach, przez co dźwięk stawał sie zbyt wysuszony. Nieźle wypadł na Vincencie jazz-rock i muzyka elektroniczna z syntetycznym basem. Niskim tonom nie można akurat odmówić masy i zwalistości, jednak mam wrażenie, że ten podzakres mógłby być nieco twardszy i lepiej kontrolowany. Vincent z pewnością jest wzmacniaczem, w którym drzemie spory potencjał, ale pamiętając o jego specyficznym "tranzystorowym" brzmieniu należy ostrożnie dobierać sprzęt towarzyszący, zwłaszcza kolumny. Te moim zdaniem powinny być raczej ciepłe, niezbyt analityczne i z dobrymi przetwornikami wysokotonowymi, które potrafią stonować agresywne zapędy wzmacniacza (np. Dynaudio).


Yamaha RX-V440RDS

Kupiłem ten amplituner ze względu na dobre opinie oraz odpowiadające mi parametry muzyczne. Długo się zastanawiałem czy nie dołożyć parę stów i kupić wyższy model ale po odsłuchu w studio o podobnych gabarytach do mojego pokoju(około 12m2) stwierdziłem że nie ma sensu - 440ka poradziła sobie z nagłośnieniem takiego pomieszczenia pozostawiając jeszcze sporą rezerwę mocy. Pierwsze testy przeprowadziłem odsłuchując STEREO i muszę przyznać ze byłem miło zaskoczony! Pomimo faktu, iż mam słabe głośniki, odsłuch w STEREO okazał się całkiem przyjemny- dobrze wyeksponowana góra i środek oraz całkiem znośny bas - dźwięki są czyste bez zniekształceń. 2gim etapem było kino domowe. Podczas oglądania filmu w Dolby Digital efekty przestrzenne są wyraźne i czyste (nawet przy maksymalnej mocy) - niestety nie mam jeszcze subwoofera a to jest dużym niedociągnięciem podczas recenzjionowania sprzętu. Konkluzja: wzmacniacz jest naprawdę świetny daje satysfakcjonującą jakość dźwięku w stereo i super wrażenia w KD. Z czystym sumieniem stawiam go na 1szym miejscu pośród amplitunerów z tej półki cenowej! Pamiętajcie jednak - bardzo dużo zależy od głośników!


Van Den Hul The Second

Wybrałem go ze względu na wspaniały bas. Jest to napewno bardziej uniwersalny kabelek niż VDH the first. Reszta jest przekazywana bez natarczywości wszystko jest przyjemne dla ucha. W niektórych systemach może uwypuklić wysokie tony ale na pewno wszystko będzie bardzo czyste i przyjemne. Słuchając tego kabelka mozna się zrelaksować i napewno kto już posłucha go nie będzie chciał go zamienić na innej firmy. Połaczenie węgla ze srebrem jest dobrym rozwiązaniem. Warto go chociaż przesłuchać i porównać a czy się komuś spodoba to zależy od systemu i upodobań dźwiękowych.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.