Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5842 opinie sprzęt

Linn IKEMI

Już od dawna byłem zainteresowany odsłuchem czegoś dobrego, po dobrym początku (w Warszawie) w Filcharmoni Narodowej a dokładniej przed koncertem piątkowym wysłuchałem ciekawej prelelkcji na temat utworów które miały pojawić się na koncercie prezentowane na... LINN SONDEK CD12! Gdy wróciłem do domu uświadomiłem sobie że taka klasy muzyki mimo wysokiej ceny (82 tysiące zł!) może być dostępna jakimś cudem, więc napisałem do polskiego dystybutora który uprzejmym głosem wyjaśnił mi że można zorganizować przesłuchanie kompaktu Ikemi (zaraz pod CD12 w ofercie) w niedługim terminie. Gdy wróciłem z odsłuchu muszę powiedzieć że byłem bardzo zszkowany - dlaczego na innym sprzęcie w podobnej klasie nie słyszałem tej barwy, melodyjności i uroku. Naprawdę warto spróbować... p.s. teraz zbieram pieniądze na zakup ww. produktu.   Bardzo dziękuje firmie Auditus za umożliwienie odsłuchu.


Philips HP 890

Pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, że słuchawki są duże, ba nawet bardzo duże. Napis na pudełku ‘XXL’ częściowo o tym ostrzega, ale można by pokusić się o dodanie jeszcze jednego ‘X’ ;). Po wzięciu do rąk Philipsów od razu wiemy, że nie mamy do czynienia z tanim plastikiem czy tym bardziej odpustowo-bazarową tandetą. Producent przyzwyczaił już swoich klientów do tego, że jego produkty stoją na wysokim poziomie wzorniczo-technicznym, ale w tym przypadku przerósł chyba sam siebie. Duże ‘nauszniki’ mają gąbki pokryte przyjemnym dla uszu aksamitem, a dzięki ich wielkości ucho swobodnie mieści się w środku. Po drugiej stronie mamy metalową siateczkę, co sugeruje, że 50mm przetworniki pracują w obudowie otwartej i tak jest rzeczywiście, o czym mogą przekonać się osoby znajdujące się w tym samym pomieszczeniu podczas odsłuchu. Pałąk jest wykonany z niebieskiego tworzywa przypominającego gumę i jest zamontowany na stałe, więc po założeniu na głowę dopasowuje się samoczynnie, jednak nie powoduje to nadmiernego uciskania słuchawek w głowę. Przewód jest solidny, pokryty twardą izolacją która bez problemu powinna znosić ewentualne nadepnięcia (przy czym nie jest bardzo sztywny) i jest przyłączany do lewej muszli za pomocą pozłacanej wtyczki microjack. Po drugiej stronie kabla jest pozłacany minijack do którego w komplecie dostajemy słusznego wyglądu dokręcaną redukcję na 6.3mm.   Podczas słuchania moglibyśmy zapomnieć, że mamy na głowie tak duże ustroje, gdyż komfort jest nadzwyczajny, jednak przez pierwsze kwadranse słuchania mimowolnie oczy spoglądają na lewą i prawą stronę gdzie w polu widzenia znajdują się widoczne krawędzie nauszników – może to być problem dla osób z manią prześladowczą, ponieważ będzie im się wydawać, że ktoś ciągle podchodzi do nich z tyłu (boku). Później jest już tylko lepiej wrażenia dźwiękowe pozwalają szybko zapomnieć o tym co mamy na krawędziach pola widzenia – główną pałeczkę przejmuje dźwięk. Ten jest bardzo interesujący. Jest lekko ocieplony i zaokrąglony, ale raczej w minimalnym stopniu i w bardzo finezyjny nie przeszkadzający sposób. Średnica jest ciepła i pełna, przez co nagrania stają się bardzo przyjemne w słuchaniu nawet na dłuższą metę. Wysokie tony wydają się być serwowane w małych ilościach, ale to tylko złudzenie po przejściu z słuchania kolumn (B&W603s3) od razu do słuchawek. W rzeczywistości już po niedługim czasie ucho przyzwyczaja się do takiej prezentacji i mamy szczegółowy wgląd we wszystko co dzieje się w tym zakresie. To właśnie tutaj udało mi się odkryć na moich płytach najwięcej smaczków, których wcześniej nie słyszałem. Bas. Ten zostawiłem sobie jako ostatni zakres o którym chciałbym wspomnieć. Nie spodziewałem się takiego brzmienia z słuchawek. Na jednej z płyt świadomość solidnego basu była tak duża, iż wydawało mi się, że czuję go na klatce piersiowej – to było niesamowite, zwłaszcza że poziom głośności nie był ekstremalny i nie chodzi mi tutaj o prostackie ‘łupanie’. Znalazłem w mojej płytotece niestety płytę którą Philipsy wyłożyły, a co ciekawe wcześniej często używałem jej do oceny brzmienia i wydawała mi się nagrana dobrze – E.Górniak ‘dotyk’. Pomimo iż słuchawki bardzo dobrze oddawały brzmienie wysokich tonów, bez przerysowań i podbarwień, tutaj pojawiły się niegrzeczne sybilanty. Natomiast utwory z płyty Fadeovera spowodowały, że bardzo niechętnie rozstawałem się z nimi (utworami i słuchawkami). Bardzo podobał mi się także jeden z tracków na płycie z HFIM, bodajże ten ostatni, gdzie słychać kroki kogoś idącego z samochodu. Podczas przechodzenia obok mikrofonu dały odpowiedź jak mikrofony były rozstawione. Także o klasie słuchawek niech świadczy fakt, że na tej samej płycie w tracku z głosami ulicy słychać \'niezły\' dialog przechodzących osób (warto posłuchać - Ojczyzna - Polszczyzna). Świetnie słucha się na tych słuchawkach el-muzyki, jak chyba na każdych (ale to ze względu na stereofonię tych pozostałych), ale tutaj pod każdym względem. Bardzo lubiane przeze mnie płyty ‘Zoolook’, ‘Waiting for Cousteau’ JMJ, ‘The city’ Vangelisa i ‘Livemiles’ TD, stały się jeszcze bardziej lubiane. Słuchawki tak dobitnie kreują przestrzeń, że na płycie ‘Hot Winter Band’ muzycy siedzieli sobie na głowach.   Ogólnie uważam te słuchawki za rewelacyjne jeżeli chodzi o słuchanie ‘z dziurki’ i przy takim nakładzie finansowym. Jeżeli jakość ich brzmienia zmienia się po podłączeniu do wzmacniacza słuchawkowego w takim samym stopniu jak modeli innych producentów, to jest to chyba najlpsze osiągnięcie philipsa zaraz po wymyśleniu formatu CD.


NAD 512

sprzęt ten chociaż nie odznacza się bajeranckim wyglądem a wyświetlacz można nawet nazwać archaicznym jest naprawdę super maszyną. dopiero słuchając NAD-a zobaczyłem drugą twarz moich ukochanych płyt. usłyszałem mnóstwo nowych dźwięków, wspaniały bas i nareszcie średnicę. świetna stereofonia i scena muzyczna. do tej pory jednak nie mogę zrozumieć zasady na jakiej maszyna ta czyta CDR-y. jedne czyta a inne nie i koniec. korekcja błedów wysoka. obudowa odporna na zayrsowania. wejscia RCA i coaxial oraz wewnętrzne dal systemw NAD


Rotel RCD-961

Bardzo porządnie zbudowany kompakt : 6 cm wysokości, ciężar zwiastujący solidność, full metal jacket... To się chwali. Kieszeń na płytę zamontowana została pośrodku, z lewej estetyczny niebieski display. Pod nim nalazły się klawisze funkcyjne (stop, start, pauza itp), z boku znalazło się jeszcze miejsce na diodkę układu hdcd. Z tyłu kompaktu mamy gniazdo EIC - porządną sieciówkę można więc podłączyć bez przeróbek oraz złocone wyjścia (analog i cyfra). Producent pisze w instrukcji o zastosowaniu oversampligu, układów BurrBrown, filtra HDCD, kondensatrów Rubycon. No i ok. Do budowy sprzętu nie mam zastrzeżeń: solidna robota na lata grania.   Dźwięk: Jak na kompakt za 2.5 tyś zł nie jest już tak wesoło, jak mogłoby być :( O ile byłem zachwycony pierwszych parę dni, to sporo opadł mój entuzjazm po następnych tygodniach wnikliwego słuchania. Uwaga pierwsza - muzyka rockowa traci na RCD-961 sporo wykopu. A to z powodu bułowatego basu. Bywa owszem i cieżki, jak już nagranie do tego zmusi, ale nie ma tzw. kopa i impetu. I na beyerach990pro, Sehn580 i na paru modelach kolumn z którymi przypasowywałem to źródło: nie było z tym zbyt dobrze.   Średnica - rozjaśniona niestety, lekka, sucha i zdecydowanie "analityczna", w złym znaczeniu tego słowa. Zapomnijcie posiadacze średniej jakości nagrań o znośnym odsłuchu. Na tym źródle poszły w odstawkę (na pewien czas na szczęście) moje ulubione płyty... Ilość brudów i niedociągnieć realizatorskich jakie przekazuje kompakt jest rzeczywiście zachwytu godna. Tyle, że tego nie da się ścierpieć na dłuższą metę. Tak czy kwak - jeśli ktoś poszukuje źródła-detektywa, które mu bezlitośnie wypunktuje płyta po płycie dno nagraniowe jego kolekcji - szukać dalej nie musi :)   Kompakt tworzy ciekawą przestrzeń, na kablach VhH pojawia się też sporo powietrza i przestrzeni wokół instrumentów. I znów - super jest w doskonałych nagraniach, strasznie w typowych, nie mówiąc już o zwalonych nagraniach jakich jest cała masa - jak np. "Script For Jester's Tear" czy "Fugazi" MARILLION.   W komplecie z dedykowanym wzmakiem RA-972 dźwięk jest niestety mocno rozjaśniony, ostry i suchy. Czesto pojawiają się syczące dźwięki, po zgłośnieniu dźwięk generalnie zaczyna męczyć... Słuchałem na tym źródełku róźnej muzyki: w rocku wypada zdecydowanie najgorzej. Podobnie w muzyce jazzowej - z Marcusa Millera w 'm2' niewiele zostaje - za lekko, za ostro. Bardzo dobrze wypada za to Rotel w muzyce symfonicznej, nieźle jest w małych akustycznych składach. Słychać niesamowitą przestrzeń, barwy instrumentów są dużo bardziej zbliżone do natury. Jednym Słowem & WARNING: nie jest to czytnik uniwersalny i nie nalezy kupować bez bardzo solidnego i raczej dłuższego odsłuchu u siebie w domciu.   ps. dużo lepiej wypadają płyty w HDCD! Na tym kompakcie miałem się okazję przekonać że HDCD to nie jest pusty marketingowy slogan. Reedycje w HDCD, np. King Crimson (30th anniversary ed) czy Mike'a Oldfielda brzmią o klasę lepiej!!!


Radmor 5412

Jak macie schemat to wyślijcie mi na [email protected]. Pilnie!!!!!


Sennheiser HD-650

Po zakupie zostawiłem słuchawki do "dotarcia": najpierw przez kilkanaście godzin szumiał w nich UKF, a potem przez dwie doby grała jakaś muzyczka z radia. Nie mam niestety płyty fadeovera, więc nie mogłem słuchawek potraktować "profesjonalnym" sygnałem.   Słuchawki są wykonane solidnie i starannie. Właściwie nie różnią się zbyt od modelu HD600. Jedyne co zauważyłem, to grubszy, solidniejszy kabel z większymi wtyczkami od strony przetworników oraz inny kolor. Wydaje się, że materiał pałąka, sitka, zawieszenie, poduszki itp. są identyczne jak w HD600. Tym razem kabel jest zakończony standardowo dużym wtykiem, a w komplecie jest przejściówka na mały. Wydaje się to rozsądne, bo większość audiofilskiego sprzętu ma duże gniazda, ubywa więc jedno dodatkowe połączenie.   Wszystkie trzy modele mają taką samą masę, taki sam sposób regulacji, kształt i wielkość muszli oraz sposób wyprowadzenia kabla. Welurowe poduszki są wymienne.   Już pierwszy odsłuch ujawnia istotną różnicę: te słuchawki są bardziej dynamiczne od poprzednich. Grają także odrobinę głośniej od HD580 - mogę porównywać je bezpośrednio, gdyż mam we wzmacniaczu dwa wyjścia (efektywność HD580/600 to 97dB, HD650 - 103dB). Druga cecha łatwo zauważana to istotnie (!) niżej schodzący bas. Ta różnica w brzmieniu jest bardziej znacząca niżby wynikało z różnicy w specyfikacjach. Wg nich to tylko 2Hz (pasmo -10dB): HD580 - 12Hz..38kHz, HD600 - 12..39, HD650 - 10..39.5. Być może różnica byłaby bardziej istotna dla pasma -3dB, ale nie mam takich danych. Przypuszczam więc, że nowy model ma bardziej wyrównaną charakterystykę, co słychać także jako ISTOTNIE niższy i potężniejszy bas. Dwie powyższe cech brzmienia są łatwo identyfikowane od pierwsze chwili. Kolejna jest bardziej subtelna: po wysłuchaniu wielu płyt stwierdzam, że słyszę więcej szczegółów i że dźwięk jest ogólnie czystszy. Nie jest to związane z pasmem, gdyż częstotliwości powyżej 12kHz już i tak nie słyszę, zapewne więc jest związane z dwukrotnie niższym gwarantowanym poziomem zniekształceń: THD dla HD580/600 to 0,1%, a dla HD650 - 0,05%. Wydaje się, że na tym poziomie już żadnej różnicy nie usłyszymy, a jednak nie jest to prawdą.   Wrażenie ogólne jest takie: te słuchawki to rzeczywiście hi-end. Wykonanie i brzmienie jest bez zarzutu. Zapewniają kliniczną precyzję i wgląd w muzykę. Słychać wszystko, czasem aż do bólu. Kilkakrotnie usłyszałem na znanych płytach zniekształcenia (przesterowania), których świadomości nie miałem wcześniej. Sprawdziłem więc natychmiast na HD580 - też tam były, ale na granicy percepcji. Oznacza to, że nie są to słuchawki dla każdego, gdyż nie zapewnią bezstresowego słuchania kiepskich realizacji i "ciepełka". Jeśli jednak ktoś lubi lub potrzebuje takiej precyzji, to HD650 godne są polecenia. Nie polecam ich jednak do kupowania w ciemno, bez posłuchania, tylko na podstawie dobrej opinii.


Ancient Audio silver 300

witam To byla druga konsrukcja ancient audio ktora dane mi bylo posluchac. Jedyne co mozna napisac o tym wzmacniaczu to to ze to absolutny high end. Jesli chodzi o wykonanie jak i design zewnetrzny, klasa sama w sobie wart kazdej wydanej na niego zlotowki. Sprzet odsluchiwalem w domu konstruktora w krakowie w sklad zestawu wchodzil cd lektor (chyba nr2 ale nie pamietam) glosniki konstrukcji ancient audio interkoekty byly tez produkcji ancient audio ze srebra kabel kolumnowy to chyba o ile dobrze pamietam VDH ten czerwony.   Dziwek: magia naprawde trodno bylo mi uwierzyc w to co uslyszalem z bardzo bobrze znanych mi plyt cd. :-) i nie jest to tania reklama tego wzamcniacza. Oddech, mikro detale, odwzorowanie wnetrza w jakim nagrywany byl material - absolutny top. Nareszcie uslyszalem gdzie byly nagrywne plyty Hildegardy von Bingen :-).   polecam odsluch


Ancient Audio Hybrid

Wygląd - ozdoba każdego pokoju. Wzmacniacz zdecydowanie odchodzi od popularnej linii czarnej trumny. Obudowa drewniana, na wierzchu zamontowane transformator i kondensatory w osobnych "pudełkach" polakierowanych na czarny mat. Przed nimi dwa piękne i spore radiatory w kolorze czarnym/starej miedzi, a na samym przodzie 2 lampki PCC88. Konstrukcja minimalistyczna - po zajrzeniu do środka trudno uwierzyć, że to wogóle gra! Wszystkie elementy wysokiej klasy. Firmowe okablowanie.   Przestrzeń, swoboda, piękna średnicy, niezły bas. Wzmacniacz jest bardzo analityczny, ale nie zaburza to przyjemności słuchania a szczególiki nie starają się wziąć góry nad muzyką. Wysokie tony są aksamitne, ale kiedy wymaga tego nagranie potrafią mocno ukąsić. Wokale? - trzeba usłyszeć! Doskonałe połączenie lampy z tranzystorem pracującym w klasie A dalo niesamowite brzmienie - dynamiczne i aksamitne.


Rotel RCD 1072

Rotela uzytkuję już ponad miesiąc, jest więc juz dobrze wygrzany. To co od razu przyciąga uwagę do b. cichy i naprawdę b. szybki transport i to niezależnie od tego czy załadujemy płytkę CD-R, płytę oryginalną czy też porysowaną-reakcja jest natychmiastowa-daje to duzy komfort użytkowania. Pilot jest brzydki, plastikowy, ale ergonomiczny-można intuicyjnie trafić w klawisze nawet w ciemnośći. Odsłuch: Jak dla mnie prawie wyłącznie same plusy. Bardzo żywy, skoczny dźwięk, znakomita rytmiczność i dynamika oraz szczegółowość. Scena szeroka i głęboka - dźwięk z łatwością odrywa się od kolumn. B. szczegółowe wysokie tony-jest ich dużo, ale nie są przejaskrawione-w ich utęperowaniu pomaga kabelek DNM Reson Bullet Plug. Bas- jak dla mnie rewelka-mocny, pełny, dobrze kontrolowany, ewentualnie mógłby czasem być bardziej zróżnicowany. Średnica-czysta jak łza, ale też obnażajaca niedostatki w realizacji płyt. Rotel to odtwarzacz brzmiacy dobitnie, nic nie poprawający, ale też obiektywny i analityczny. Miłośnicy mocnego uderzania będą zachwyceni tak samo jak ja, zwolennicy pewnego spowolnienia, miękkości muszą poszukać gdzie indziej. Ze względu na to, że odtwarzacz ten b. mi odpowiada stawiam mu max. ilość gwiazdek, jednocześnie zaznaczając iż jest to ocena stricte subiektywna.


Musical Fidelity A3

Musical Fidelity A3 to naprawdę jakościowo i brzmieniowo bardzo udany wzmacniacz, od razu co się rzuca w ucho to ciepło przypominające lampe, dźwięk jest nasycony, pełny, trochę pulchny, żadnej oschłości i ostrości. Brzmienie bardzo relaksujące, przejrzystość jest dobra i w sumie nic nie można zarzucić za tą cenę, ale mogła by być lepsza było by super. Niektózy słuchacze mogą narzekać na lekki brak dynamiki biorąc po uwagę moc i cenę wzmacniacza, jednak jest to musical fidelity z charakterystycznym dla siebie brzmieniem i tak już z lekko podrasowanym aby podobał się większej ilości osób. Warto czasami podgłośnić trochę mocniej, wtedy dźwięk ożywa, słuchając cicho trochę się leni, szczególnie przy dużych kolumnach. Mocny i niski bas, zdaje się być plastyczny, ale wynika to raczej z ogólnego ocieplenia brzmienia. Naturalność instrumentów to wzór dla tej klasy cenowej, scena muzyczna hmmm - dobra.


Celestion F30

Najpierw budowa: przepieknie wykonane skrzynki o wyglądzie drewnianych (wyglądają na pokryte naturalnym fornirem), trójdrożna konstrukcja, tytanowa kopułka wysokotonowa, bas refleks z tyłu. Brzmienie: hmmm mam je dopiero od miesiąca ale kupiłem swiadomie porównując z konstrukcjami paradigm monitor 7, avance omega 503, Whafedale 8.4. B&W 603. Są to głośniki przeznaczone dla ludzi lubiących słuchac muzyki a nie fascynatów testowania dźwięku (których fascynuje jak bas nisko schodzi a wysokie tony dziurawią bębenki uszne). Wysokie tony są dźwięczne i jest ich w sam raz uszu nie atakują agresywne sybilanty (czego nie cierpię), bas jest dobrze kontrolowany i jest tylko tam gdzie powinen być (nie cierpię grubego leniwego basiska co trzesie bebechami i szklankami w kredensie) basu na pewno nie jest za mało, średnica jest w tej klasie cenowej porównywalna tylko z avance omega (z tych które słuchałem). Zawiodły mnie zdecydowanie B&W (ostre i suche), wharfedale były z kolei nawet jak dla mnie za łagodne (nieco rozmemłane, mało szczegółowe), avance były ok - podobne brzmienie ale o 600 zł droższe, paradigm - gorsza średnica jakby schowana (dla mnie to poważna wada) i za dużo góry za to bas i "potęga" brzmienia najlepsze ze wszystkich. Celestiony mają też świetną stereofonię (znajomi słuchali czy centralny głośnik jest na pewno wyłączony) scena jest szeroka (czasem wychodzi poza głośniki) wyrażna choć nie głęboka (ale to chyba w tej klasie cenowej nie do osiągnięcia). Dynamika dobra, choc celestiony na pewno nie wciskają w fotel ani nie miażdżą słuchacza.


Phonar Volume 2

Uważam, że za niecałe dwa tysiące są to uniwersalne kolumny podłogowe do niewielkich pomieszczeń (do 25-30 m kw.) To co mnie w nich urzekło, przede wszystkim przestrzeń, bardzo fajnie słucha się na nich różnych gatunków muzyki, chociaż miłośnicy trzęsących szyb nie znajdą chyba tego czego szukają. Grają raczej ciepło ale nie na siłę, to jest naturalne brzmienie, wcześniej miałem Polarisy 300 i wszystko strasznie cykało, góry było bardzo dużo, zwłaszcza przy dużych poziomach głośności, a bas dudnił. Gdy podłączyłem Phonary góra wróciła na swoje miejsce, a i reszta pasma była ok. Poza tym te kolumienki nigdy ale to nigdy nie męczą. A co do niskiego basu to jest czasem zaskakująco głęboki jak na takie nie duże podłogowce. Dużym plusem dla mnie było to że kolumny te mogą być ustawione blisko ścian a mimo to bas nie dudni tak jak w przypadku innych kolumn. Polecam.


Dali 104

Moje drugie, albo i trzecie kolumny z koleii. Nigdy nie miałem nowej pary DALi 104, ale od czegóź jest second-hand? Gdy kupiłem je za jakąś śmieszną cenę w drugiej połowie lat 90' zdziwiłem się mocno brzmieniem, na plus oczywiście... Potem je odspzredałem i jeszcze raz odkupiłem w latach 2000'...   Co ciekawe, wróciłem do 104'rek po przygodach z Paradigmami, Eltaxami Liberty 3+ i uwaga, nowymi Dali 5005. Co tu ukrywać - 104 grają lepiej niż 5005, nie mają tak zamulonej góry i średnicy, mikrodynamika także lepsza. Grają przyjemniej niż wiele współczesnych konstrukcji także dlatego, że firma nie zaoszczędziła wtedy na wysokotonowcu i górę mają z lekka ocieploną i posłodzoną. Jest jej sporo, ale w odróźnieniu od masy innych kolumn góra 104'rek nie razi i krew się uszami nie puszcza. Bas jest nieco miękki, ale głęboki, słuchając Watersa, Pain Of Salvation, Ozric Tentacles czy wyczynów B. Laswell'a nie miałem wrażenia, że jest to tylko wyższy bas. zdecydowanie czuć go ciałem i żołądkiem.   Z uwagi na wysokoą skuteczność konstrukcję tę bardzo łatwo wysterować i radzą sobie z nią świetnie nawet zupełnie budżetowe wzmaki 2x25w.   Sporo osób tunninguje te kolomny, są dość wdzięczne i za wymianę kabelków inside odpłacają się jeszcze lepszym dźwiękiem. Warto w nich zastosować kolce i cokół, co nieco utwardza oryginalnie dość miękki bas. Aha, u mnie po wielu próbach najładniej zagrały okablowane w środku kabelkiem Van den Hul Royal Jade i z takim samym modelem w połaczeniu ze wzmakiem. Co ciekawe, podłaczenie elementu z wyższej półki niż same kolumny nie powoduje katastrofy. Zamiast obnażenia wad tanich jednak głośników mamy jeszcze lepszy dźwięk! Róźnica po dołoźeniu dobrego źródła (w tej chwili gra z nimi Sony XA3ES) jest zdecydowanie słyszalna - bas sięga zdecydowanie głębiej, wokale są jeszcze bardziej 'żywe', poprawia się dynamika...   Jednym słowem - Dali 104 spokojnie bronią się także i dziś, w cenie do 2000 tyś zł niewiele znajduję tak naturalnie, dynamicznie ale i plastycznie brzmiących konstrukcji.


Dali 104

Moje drugie, albo i trzecie kolumny z koleii. Nigdy nie miałem nowej pary DALi 104, ale od czegóź jest second-hand? Gdy kupiłem je za jakąś śmieszną cenę w drugiej połowie lat 90' zdziwiłem się mocno brzmieniem, na plus oczywiście... Potem je odspzredałem i jeszcze raz odkupiłem w latach 2000'...   Co ciekawe, wróciłem do 104'rek po przygodach z Paradigmami, Eltaxami Liberty 3+ i uwaga, nowymi Dali 5005. Co tu ukrywać - 104 grają lepiej niż 5005, nie mają tak zamulonej góry i średnicy, mikrodynamika także lepsza. Grają przyjemniej niż wiele współczesnych konstrukcji także dlatego, że firma nie zaoszczędziła wtedy na wysokotonowcu i górę mają z lekka ocieploną i posłodzoną. Jest jej sporo, ale w odróźnieniu od masy innych kolumn góra 104'rek nie razi i krew się uszami nie puszcza. Bas jest nieco miękki, ale głęboki, słuchając Watersa, Pain Of Salvation, Ozric Tentacles czy wyczynów B. Laswell'a nie miałem wrażenia, że jest to tylko wyższy bas. zdecydowanie czuć go ciałem i żołądkiem.   Z uwagi na wysokoą skuteczność konstrukcję tę bardzo łatwo wysterować i radzą sobie z nią świetnie nawet zupełnie budżetowe wzmaki 2x25w.   Sporo osób tunninguje te kolomny, są dość wdzięczne i za wymianę kabelków inside odpłacają się jeszcze lepszym dźwiękiem. Warto w nich zastosować kolce i cokół, co nieco utwardza oryginalnie dość miękki bas. Aha, u mnie po wielu próbach najładniej zagrały okablowane w środku kabelkiem Van den Hul Royal Jade i z takim samym modelem w połaczeniu ze wzmakiem. Co ciekawe, podłaczenie elementu z wyższej półki niż same kolumny nie powoduje katastrofy. Zamiast obnażenia wad tanich jednak głośników mamy jeszcze lepszy dźwięk! Róźnica po dołoźeniu dobrego źródła (w tej chwili gra z nimi Sony XA3ES) jest zdecydowanie słyszalna - bas sięga zdecydowanie głębiej, wokale są jeszcze bardziej 'żywe', poprawia się dynamika...   Jednym słowem - Dali 104 spokojnie bronią się także i dziś, w cenie do 2000 tyś zł niewiele znajduję tak naturalnie, dynamicznie ale i plastycznie brzmiących konstrukcji.


Diora ws504

Mam tysiac pomysłów na przerobienie tego cuda polskich konstruktorów :) Polecam wszystkim którzy lubia sie bawic bo jest co przy nim zrobic. Dla przykładu podam co ja już zrobiłem i co jeszcze zrobie. Poprawione zasilanie,kondensatory tantalowe w torze audio, wymienione wzmacniacze operacyjne, wstawiony przetwornik A/C C/A z we/wy TOSLINK. Mam jeszcze zamiar wymienić rezystory na takie o niskiej tolerancji, wstawić wysterowanie diodowe, i moze jeszcze cos z procesorem tylko narazie niebardzo wiem nawet jak to programowac. Byli tez tacy którzy bardziej extremalnie przerabiali ten wzmacniacz ( np. kondensatory i trafo w osobnej obudowie bo w orginalnej sie nie mieściły )


Dali 104

Były to pierwsze "poważne" kolumny .Zakupione w '94 roku i z bólem serca sprzedane. Konstrukcja była stojąca 2 1/2 drożna o ile mnie pamięć nie myli, w systemie d'Appolito. Obudowa w sztucznej czarnej okleinie po bokach.Przód był wyłożony miękkim materiałem przypominającym welur. Bas reflex dmuchał do tyłu. Nieodłączną cechą, a raczej ich stylem było to, iż zawsze niezależnie od jakości podłączonego wzmacniacza, grały bardzo przyzwoitym dźwiękiem. Posiadały taki swój charaketr. Niezależnie czy podłączyliśmy taniego Technicsa, czy Pioneera A-400X , czy Electrocompanieta ECI2 ( z takimi wzmacniaczami grały ) , dźwięk był zawsze na przyzwoitym poziomie. To co wyróżniało Dali 104 była dynamika , potrafiły szybko grzmotnąć wraz z narastającymi dźwiękami. Góra była dźwięczna , nie sypała nadmiernie piaskiem , nieźle separowała różne przeszkadzajki.Krótko mówiąc nie kłuła w uszy, ze spokojem można było jej słuchać długi okres czasu. Bas : miękki ,dlatego bardzo miły w odsłuchach. Nie penetrował głębin. Grał środkiem i wyższym podzakresem. Do konturowych nie należał, ale dośc przyzwoicie kontrolowany. Wadą tych kolumn dla mnie ,było granie dużym dźwiękiem . Głębia też nie epatowała . Za to pierwszy plan, dobrze rozseparowany i poukładany.Dźwięki wychodziły na zewnętrz kolumn bez problemu (lubiana i zarazem wyklęta ,przez niektórych płyta Watersa ATD ). W tamtym czasie , nie było dużego wyboru kolumn w takim przedziale cenowym z tak przyzwiotym dźwiękiem, dlatego je zakupiłem.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.