Skocz do zawartości
IGNORED

Klub "grających kabli", albo: o radościach audiofila


SzuB

Rekomendowane odpowiedzi

No cóż mimo wygody z słuchania w domu czasem się zastanawiam czy jednak nie lepiej było by samemu grać a nie zdawać się na łaskę muzykantów grających na żywo gdzieś na mieście :)

Nawet w Chicago.

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Ależ MarkN chyba nikt tego nie stawia na równi ale każdy ma prawo postrzegać po swojemu.

Nikt teź nie mówi źeby nie chodzić na koncerty.

Jak jest możliwość to chodzić.

 

Rozumiem teź ciebie że po koncercie trudno słucha się w domu ale akurat u mnie z innego

powodu. Po prostu po kilku koncertach wyszedłem ogłuszony!!

Po prostu po kilku koncertach wyszedłem ogłuszony!!

 

A to Ty chodzisz na masówki dla mas, tam ma tak być! ;)

 

Jak sobie np. pomyślę że mam pójść do jebutnej hali przemysłowej żeby posłuchać np. ulubionego Portishead to mi się robi niedobrze.

 

Industrial industrialem ale dźwięk musi być po mojej stronie!

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Byłem na Rush, AC/DC, Springsteenie, Faithless kilka razy, Simple Minds też kilka razy, Fan Lovin Criminals, Gilmourze,

Gabrielu, Pretenders, Stranglers, Rolling Stones i wielu innych.

Na AC/DC w Pradze był support z Belfastu. Masakra. Taki jazgot że czułem autentyczny ból uszu i potem głowy.

Nim Johnson zaczął to już po samym supporcie miałem dosyć.

Po Rush w Hamburgu wszyscy byliśmy ogłoszeni przez 12h.

Ale znów Faithless za każdym razem super.

Simple Minds w Stodole super a w Berlinie i w Londynie juź gorzej z nagłośnieniem.

Mike&The Mechanics w Berlinie super a znów Springsteen na stadionie w Hamburgu z naszych miejsc słabo,

choć sam koncert bardzo dobry.

Rozmawiamy o różnych aspektach odbioru muzyki.

Mark`a na ile go rozumiem znaczenie ma nie tylko dźwięk jaki płynie z instrumentu. Ważne jest zachowanie muzyka, jego poza werbalny przekaz...

I to jest prawda!

 

Pamiętam jak pierwszy raz zabrałem współpracowników w ramach dłuższej delegacji w Warszawie do "Dekady". Niby wstąpiliśmy na jakąś przekąskę...

Nagle zjawił się jakiś skład jazzowy i cały klub zapełnił się ludźmi z ulicy...

 

Jak wspaniale było obserwować twarze młodych chłopaków jak usłyszeli na żywo saksofon, kontrabas, perkusję...

Mimo, że to nie ich muzyka byli pozytywnie wstrząśnięci.

 

Potem sami wyszukiwali podobne wydarzenia.

 

Koncert elektryczny na stadionie?

Nie przesadzajmy. Z jakością dźwiękową to nie ma nic wspólnego.

Ale przeżycia spowodowane obecnością na koncercie naszych muzycznych ulubieńców, atmosferą (światło, wspólnota innych słuchaczy; wspólne śpiewanie zwrotek...) niezapomniane.

 

Na koncercie nie zawsze chodzi o odczucia tylko muzyczne.

Moja sąsiadka ciągnęła mnie do Berlina tylko po to aby brać udział w wydarzeniu polegającym na koncercie jakiegoś chóru, którego w życiu nikt by nie posłuchał z płyty... Ale jak to brzmiało...

Grzegorz7 Ty byłbyś również szczęśliwy przy wspólnym malowaniu pisanek ale niektórzy nie lubią wspólnych imprez. jakoś mi się to kojarzy z pobraniem plecaka na 2 lata :)

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Już to chyba ty mówiłeś o intymności obcowania z muzyką.

Cenię intymność.

Są różne sytuacje. I do nich odpowiednie są odmienne techniki poznawcze...

 

A pisanki to niegdyś tylko z Córeczką... :)

 

Armia. Ale jakież wspomnienia. Nieprawdaż...? ;)

 

Armia. Ale jakież wspomnienia. Nieprawdaż...? ;)

 

Zajebiste! 400 kilosów w tydzień z pełnym oporządzeniem +30kg extra rzucanym co godzinę o ziemie (a niech wybucha-kurde nie wybuchło!)

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Na imprezy duże chodzę już tylko okazjonalnie i naprawdę musi być coś ciekawego i intrygującego mnie w danej chwili, żeby ruszyć cztery litery, natomiast małe akustyczne koncerty lub gigi to dla mnie chleb powszedni i codzienność jak włożenie płyty do odtwarzacza i nie odczuwam przesilenia ani nie mam żadnych ograniczeń co do tego typu rozrywki, szczególnie, że Chicago jest miastem gdzie jazz i blues gra się codziennie, nie wspominając już o tym, że jest to miasto muzyki żródłowej skąd pochodzą najważniejsi i zarazem najsłynniejsi muzycy jazzowego świata. Jest to miasto kultowe pod tym względem i nawet nie ma oczym rozprawiać. Jest też szereg imprez organizowanych przez poważnych muzyków w prywatnych domach i regularnych mieszkaniach, gdzie przekonałem się już nie raz, jaka jest przepaść pomiędzy żywą muzyką i prawdziwymi instrumentami a muzyką reprodukowaną ze sprzętu audio. To taki ciepły jeszcze akcent co do porównań dwiękowych... i pytanie??? Czy ma ktoś z Was moi mili w domu fortepian, albo jakikolwiel instrument i czy ktokolwiek z Was gra od czasu do czasu dla fanu w swoim domowym zaciszu...???

Parker's Mood

Niektórzy grali nawet w jakichś kapelach... ;)

 

Ale są tu i tacy co są muzykami pełną gębą.

Wiem o nich.

 

Słucham teraz na słuchawkach Portishead, live z NYC.

Ależ chciałbym być na tym koncercie mimo, że elektryczny.

Glory Box, Mysterons, Sour Times…

 

Rewelacja.

Czy ma ktoś z Was moi mili w domu fortepian, albo jakikolwiel instrument i czy ktokolwiek z Was gra od czasu do czasu dla fanu w swoim domowym zaciszu...???

Oczywiście...jest pianino,gitara,klawisze[ Roland] i skrzypce.

Tak, ja mam trąbkę. Grałem sobie amatorsko. Lubię ten instrument w jazzie i oczywiście nigdy live nie zabrzmi gorzej niż odtwarzany. Lubię muzykę w domu, na lampie tym bardziej. Ale mam bogate doświadczenie koncertowe, bo chodzę od lat na WSJD, a wcześniej na JJ, ale też pamiętam czasy świetności Akwarium i innych klubów, gdy były. Warszawa jest słaba pod względem życia jazzowego. Dziś jest słaba. Od początku bywałem na koncertach pod gołym niebem Jazz na Starówce. Pamiętam koncert Stańki: lato, ulewny deszcz, las parasolek i muzyka (grał wtedy ze Skowronem m.in.). To był koncert niezwykły, w tym deszczu, z tą "deszczową" trąbką, Stańko wtedy jeszcze "szalał" z paleniem. Było to przeżycie. Z butelką dobrego piwa w dłoni odpływałem. Ale moja młodość to też koncerty punkowo-hard-core'owe, z naciskiem na drugi człon. Assassins of God, NoMeansNo, Sabot (duet gitara i perkusja), Fugazi. Znakomita muzyka, też wg mojej opinii jazzowa, ale ostra i niezależna, brutalna i bardzo muzykalna. Zupełnie inne doświadczenie koncertowe niż domowe - klimat, późna pora, ludzie, plany na noc. Tych spraw nie da się oddzielić. Dziś jestem z jazzem, choć czasem wracam do ostrych klimatów, ale tylko tych z muzyką, a nie chaosem. Koncerty Zorna, w te wakacje festiwal Tzadika (urodziny założyciela) w Warszawie są na moim horyzoncie. Ale czy przeżywanie muzyki musi być tylko hi-fi? Przyznam, że zwykły system Bose w moim samochodzie umie rozpalić emocje. Bo one są w muzyce, w duszy, w czuciu, a nie w sprzęcie. Dobry sprzęt pomaga. Ale stan ducha jest ważniejszy.

No cóż ostatnio cienko w domu tylko gitara akustyczna i elektryczna dzieci ale w czasach świetności stał fortepian a nawet była mandolina i skrzypce.Na wszystkim zawsze ktoś w rodzinie grał.

 

 

Słucham teraz na słuchawkach Portishead, live z NYC.

Ależ chciałbym być na tym koncercie mimo, że elektryczny.

 

No nie do końca elektryczny i właśnie na tym polega jego smak.

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

No i teraz powiedzcie mi moi kochani, nic nie ujmując muzyce reprodukowanej z audio systemów, jakie są Wasze wrażenia i jak klasyfikujecie brzmienie prawdziwych instrumentów w swoich pokojach w konfrontacji z głośnikami i systemami audio. Ja też posiadam kilka rasowych gitar akustycznych i za nic w świecie nie mogę odnależć ich naturalnego dżwięku w głośnikach, nie mówiąc już o znakomitym akustycznym pianinie, które stoi u mojej przyjaciólki i którego dżwięku czy też brzmienia na próżno doszukuję się nawet w najlepszych realizacjach "solo performance" ECM. Czy macie podobne odczucia do moich, czy to ja już jestem zupełnie nienormalny i niepoprawny w kontekście konfrontacji z audio reprodukcją...???

Parker's Mood

Ale Wilhelmi geniusz! :)

 

No i teraz powiedzcie mi moi kochani, nic nie ujmując muzyce reprodukowanej z audio systemów, jakie są Wasze wrażenia i jak klasyfikujecie brzmienie prawdziwych instrumentów w swoich pokojach w konfrontacji z głośnikami i systemami audio. Ja też posiadam kilka rasowych gitar akustycznych i za nic w świecie nie mogę odnależć ich naturalnego dżwięku w głośnikach, nie mówiąc już znakomitym akustycznym pianinie, który stoi u mojej przyjaciólki i którego dwięku czy też brzmienia na próżno doszukuję się nawet w najlepszych realizacjach "solo performance" ECM. Czy macie podobne odczucia do moich, czy to ja już jestem zupełnie nienormalny i niepoprawny w kontekście konfrontacji z audio reprodukcją...???

No przecież napisałem: trąbki prawdziwej próżno szukać w głośnikach.

Tak, na pewno, B3 - Hammonda, L5 Gibsona plus jakiś Fenderek z lat 60, albo Steinwaya Concert Grand... tak Grzesiu, daję wiarę... a już najlepiej jak usłyszę tenor, baryton, czy też jakikolwiek inny sax no i klarnet basowy to też pewnie da radę usłyczeć, a trąbkę... pewnie też da radę. Coś Ci powiem - jak przyjaram, to wszystko słyszę z radia Góral jak na żywo i wcale nie potrzeba mi hi-endu, a jak czegoś niedosłyszę, to sobie dopowiem.

Parker's Mood

Ale przyjmijmy że MarkN ma rację i co z tego?

Mamy nie słuchać w domu?

Co z tego że ktoś ma różne instrumenty skoro wirtuozem gry na nich nie jest.

A nawet gdyby był super grajkiem na którymś z nich to już na innych nie będzie.

Czyli z faktu że tak jest jak pisze MarkN niewiele wynika bo muzą na żywo nie zastąpimy

muzy z płyt.

On lubi głównie jazz i ma szczęście mieszkać w Chicago.I super.

Ale nawet w Chicago nici ze słuchania na żywo gdy akurat przyjdzie ochota na muzykę

filmową, elektroniczną, czy soulową gdzie ma zaśpiewać gość który już dawno nie żyje.

Wnioski kolegi MarkN są oczywiste tyle że nic z tego nie wynika w kwestii podejścia do

słuchania muzyki a przynajmniej dla mnie choć wiem że dla wielu innych osób też.

 

To co mamy zrobić? Nie kupować płyt, nie słuchać w domu i nie cieszyć się muzą bo nie jest

grana na żywo? Przecież to absurd i non sens.

Chciałem odpowiedzieć, że nie o to chodzi... ale doczytałem do końca.

No właśnie.

Palenia nie pochwalamy ;) Ale o to chodzi, "dopowiem sobie"...

 

To co kiedyś nazwałem wzorcami w naszej głowie, to pozwala nam cieszyć się muzyką, niezależnie na jakim sprzęcie ją odtwarzamy. Zachowując rzecz jasna jakąś tu przyzwoitość ;).

 

Słuchamy i wzruszamy się. Nazajutrz idziemy do klubu i doznajemy pozytywnego szoku. Przez kolejne dni nie wchodzi nam... Czas jednak mija i o dziwo ponownie słyszymy idealnych brzmień w zaciszu domowym; jakby na żywo... :).

Tak to działa.

 

"Jak przyjaram". Nie trzeba, sama muzyka tak oddziałuje na nas.

To był oczywiście żarcik, bo nie muszę się stymulować, chociaż nic złego nie ma w okazjonalnym przyjaraniu dobrej trawki... generalnie też tego nie pochwalam, chociaż uważam, że powinna być dostępna w sklepie i objęta takimi samymi restrykcjami jak alkohol. Co do instrumentów, nie wyobrażam sobie oryginalnego brzmienia dęciaków, fortepianu i wielu innych instrumentów z głośników, zresztą kontrabas też jest bardzo ciężki do realizacji i chociaż stosują w studio kilka trików, to jak zwykle z oddaniem barwy są kłopoty. Nawet dwie jazzowe gitary elektryczne z akustycznym akcentem nie zabrzmią z audio tak jak w rzeczywistości i mówię to nie dlatego, że wiem bo wiem, tylko nie raz byłem obecny przy nagrywaniu materiału na płytę i widziałem oraz jak najbardziej słyszałem cały proces nagrania i produkcji płyty.

Parker's Mood

Ale przyjmijmy że MarkN ma rację i co z tego?

Mamy nie słuchać w domu?

 

Może to qrwa ja jestem nienormalny próbując połączyć pasję audiofilską, płytową i muzyczną. Przecież płyty i audio bez muzyki live to tak jak sztuczna proteza. Też uwielbiam wypasiony sprzęt, ale moim priorytetem jest po prostu żywa muzyka... prawdziwy jazz to jest właśnie taka muzyka i od tego należałoby wyjść, a że mam wiele okazji, to z nich korzystam i właśnie w ten sposób podchodzę do tematu... i myślę, że każdy entuzjasta klimatów live jazz, mając takie możliwości, postąbiłby dokładnie tak samo. Przykro mi Sly, że tego nie rozumiesz i gadasz w kółko jedno i to samo. Rozumiem, że nie przedkładasz muzyki live nad swoim żelastwem i to jest twój wybór maestro; mój jest inny. To chyba wszystko, no bo cóż dodać więcej.

Parker's Mood

Gość papageno

(Konto usunięte)

Dzień dobry. Odbiór muzyki jest sprawą bardzo indywidualną i intymną. Wszelkie dyskusje na ten temat i przekonywanie się do swoich racji jest pozbawione jakiegokolwiek sensu. Chyba, że sensem jest tworzenie wokół tego zjawiska niezdrowej atmosfery. Podam czynniki, które mnie utrudniają, bądź uniemożliwiają słuchanie muzyki. 1. Sama muzyka. 2. Muzycy. 3. Okoliczności, w jakich odbywa się słuchanie muzyki. 4. Źle zrealizowane nagrania. 5. Zły lub źle skonfigurowany sprzęt. 6. Ja sam. Jest to moja autonomiczna opinia, powstała po kilkudziesięciu latach słuchania muzyki. Wszelkie próby wpłynięcia na zmianę moich poglądów w tej kwestii, wykazywanie, jak bardzo się mylę, będą traktowane jako posunięcia wrogie. Miłego dnia.

tak. muzyki na żywo z odtwarzaną nie można porównywać - to nie podlega dyskusji!

ale z obu rodzajów kontaktu z nią można (a nawet trzeba) czerpać możliwie największa przyjemność. ale nie każde nagranie + konfiguracja sprzętowa i występ na żywo (muzycy, nagłośnienie, akustyka) są na odpowiednim poziomie.

i tyle.

a ja zauważam że im mniejszy skład, tym łatwiej uzyskać zbliżone do naturalnego brzmienie instrumentów (oczywiście akustycznych) bo wszystko co jest podłączane do prądu i tym samym przetworników, procesorów i nagłaśniane produkuje dźwięk, który jest wypadkową tych wszystkich elementów), a jak dochodzą potężne składy robi się kocioł...

ale jak w naszym pokoju ma się zmieścić 100 osobowa orkiestra, dajmy na to jeszcze z chórem???

 

i tak jak najbardziej lubię muzykę na żywo, tak czasami mam wielką (może nawet większą) przyjemność z domowego odsłuchu (dresik, szklaneczka muzyka na którą mam w danej chwili ochotę, JA decyduję o poziomie natężenia dźwięku i doborze artystów i repertuaru) czasem to b. ważne!!!

 

a teraz ide se pograć;-)

Kolego MarkN....w kółko jedno i to samo gadasz ty!

Kolega powyżej dobrze opisał o co mi chodzi w tym temacie.

 

A ty nie dość że nie rozumiesz wpisów to jeszcze kompletnie mylisz rozmówców,

zarzucając np mojej osobie wpisy których nigdy nie zrobiłem.

 

Dziwne że nie potrafisz czytać ze zrozumieniem!! To poblem ze wzrokiem?

Czy ze zrozumieniem pojęć? A może zdziwaczenie?

 

W którym miejscu napisałem, że to coś złego iż mieszkając w Chicago

chodzisz często na koncerty jazzowe?...nigdy tego nie napisałem,

wręcz przeciwnie. To świetny pomysł i też bym tak robił.

 

W którym miejscu napisałem, że muzyka grana w domu nawet na wypasionym

sprzęcie jest lepsza niż dobry koncert?...nigdy tego nie napisałem a wręcz przeciwnie

napisałem że dobry koncert to jeszcze lepsze przeżycie,nieporównywalne!

 

Faktycznie napisałem że wiele koncertów jest jednak słaba i mam tu na myśli głównie

duże koncerty pop/rock i od wielu z nich wolę słuchać w domu.

Mam takie prawo czego ty najwyraźniej nie rozumiesz.

Słuchanie wielu gatunków muzyki, której ty pewnie nie lubisz wiąże się z intymnością

i domowym zaciszem mimo, że cicho wtedy wcale nie jest.

 

Chylę czoła wobec Twojej wiedzy o jazzie ale na jazzie świat się nie kończy i jazz to tylko

ułamek świata muzyki.

Wiele gatunków muzycznych najlepiej słucha się właśnie w domu a nie na koncercie pośród

wrzeszczącego tłumu z piwem w dłoniach.

Ale ty tego nie rozumiesz i agresywnie negujesz taki sposób przeżywania muzyki.

Jesteś wyjątkowym egoistą z klapami na oczach który widzi i rozumie tylko swoje przeżycia!

 

Arek napisał że jesteś muzycznym celebrytą a ja myślę że tak bardzo zacząłeś rozkładać jazz

na kawałki i analizować robiąc "jazzowe sekcje zwłok", źe zupełnie się w tym zagubiłeś, zatraciłeś

i nie widzisz już nic innego.

 

Dowodzi tego wspomniany przeze mnie fakt że ty nawet nie wiesz kto co napisał

i komu odpowiadasz stąd tak chybione zarzuty do osób które zwyczajnie regularnie mylisz!

 

Życzę miłego dnia i radości z kolejnych koncertów.

Gość papageno

(Konto usunięte)

Chór I & II

 

Chodźcie, córki, pomóc mi opłakiwać..

Patrzcie! Na Kogo?

...na Oblubieńca. Patrzcie na Niego...

Jak?

.. jak na Baranka.

 

Chorał

 

O niewinny Baranku Boga

zabity na drzewie Krzyża.

 

Chór I & II

 

Patrzcie! Na co?

Na Jego cierpliwość.

 

Chorał

 

On zawsze cierpliwy,

nawet, gdy został wzgardzony.

 

Chór I & II

 

Patrzcie...

Gdzie?

...na naszą winę;

 

Chorał

 

Wszystkie nasze grzechy Ty poniosłeś,

gdyż inaczej musielibyśmy rozpaczać.

 

Chór

 

Patrzcie na Niego,

pozbawionego miłości i chwały,

samotnie niosącego Krzyż.

 

Chorał

 

Zmiłuj się nad nami, o Jezu!

MarkN mimo sympatii do Ciebie trudno nie zgodzić się ze Sly'em bo myslę i działam podobnie.

Uzależnienie od gigów czy live inventów którymi przesiąknąłeś ma swoje granice : wieku, czasu i oczywiście potrzeb.

Ja lubię i chcę posłuchać dobrej muzy w domu przy kawce albo lampce dobrego wina , powtórzyć utwór lub całą płytę

siedząc w gatkach bo tak mi się akurat zachciało słuchać muzyki w negliżu i nie zamienię taki 'występ' na żaden koncert na żywo

bo gadający ludzię, jedzący chipsy lub inne rzeczy rozpraszają tylko moją uwagę. Pozdrawiam wszystkich fanów dobrej muzy

w zaciszu domowym.

Jako ciekawostkę jak różnie można postrzegać brzmienia, poniżej cytat z wywiadu z Vangelisem pt" Vangelis-Milczący geniusz"

 

Vangelis, choć jest mistrzem muzyki elektronicznej, protestuje, gdy nazywa się ją odhumanizowaną czy syntetyczną. I słusznie, gdyż jego kompozycje charakteryzuje bardzo ciepłe, głębokie i pełne przestrzeni brzmienie. Jak podkreśla, nie zastępuje ono akustycznych instrumentów, lecz tworzy coś zupełnie nowego. – Owszem, syntezatory potrafią wydawać z siebie dziwne dźwięki albo imitować akustyczne instrumenty, ale wcale nie są od tego. Stworzono je po to, by były bliżej natury. Nazywa się je często odhumanizowanymi, ale to ewentualnie ludzie, którzy na nich grają, tacy są.

 

"- Nie widzę różnicy miedzy brzmieniem akustycznym czy elektronicznym – wyjaśnia dalej. –Dźwięk to dźwięk, jego źródło jest po prostu albo elektroniczne albo akustyczne. Ktoś powie, że akustyczne jest naturalne, a elektroniczne nienaturalne. Myślę, że to błąd, gdyż wszystko jest naturalne. To ludzie stają się nienaturalni, bardziej niż same brzmienia."

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

    Gość
    Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.