Skocz do zawartości
IGNORED

Klub "grających kabli", albo: o radościach audiofila


SzuB

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem czy usłyszysz różnice ale jest znacznie lepszy.

Pożycz i posłuchaj.

Z pewnością nadaje się rownież do zasilania listwy czy kondycjonera.

sly,

 

Efekt odchudzania o którym pisałeś, zauważam głównie na wadze, gdy wracam po eskapadach rowerowych:) , a krew z uszu, to i owszem, ale zazwyczaj, gdy słyszę o kolejnych pomysłach Ministerstwa Finansów.

 

Co do w/w AC.Nie zauważyłem teraz ani wcześniej, nawet wówczas, gdy miałem integrę i playera Gryphona, a te do ospałych nie należą.

Nie testowałem wspomnianego Harmonix, a .

Zastanawiam się tylko jak mam przełknąć jego wygląd(!!!) bo u mnie wszystkie kable widać jak na dłoni.

Zastanawiam się tylko jak mam przełknąć jego wygląd(!!!) bo u mnie wszystkie kable widać jak na dłoni.

 

 

 

Na szczęście to tylko kabel.....

Cieszę się, że padła tu nazwa Ansae... Posiadam ich szczytowy model: Ansae Supreme i uważam za kabel wybitny. Przestrzeń, stereofonia, szczegółowość, kontrola nad basem - wszystko to na najwyższym poziomie. Tak, w Polsce powstają kable światowej klasy i powinniśmy się z tego cieszyć (jest przecież jeszcze m.in. Albedo, o których jakości wykonania można by pisać poematy).

 

A najlepsze kable swiatowej klasy to były robione w Ożarowie..........kiedyś!!................Panie

Uderzyłeś w sedno Witek.

M.in. dlatego nie zamierzam wydawać bajońskich sum na AC.

Decyzja zapadła.Muluc SE zostaje.

Mieszać można w nieskończoność, to kiedy słuchać, ale nie dźwięków, tylko ulubionych płyt!?

Po ostatnich sprzętowych zmianach, zacząłem się podejrzewać o skłonność do słuchania tych pierwszych.Na szczęście wczorajszy wieczór wypełniły dzieła Korsakov, a Rachmaniv,a i parę wydań z jazzowej półki.Dziś podobnie:)) i gdyby nie sterta obowiązków, to siedziałbym non stop.

 

Ps.Muluca SE mam za b.d. cenę i to mi wystarczy.

Z radości: właśnie jestem tuż po "Zorn at 60" w Sali Kongresowej. Prawie 6 godzin muzyki tak różnej i tak energetycznej, że w ogóle nie chce mi się włączać sprzętu, bo wprawdzie mam płyty Zorna oraz innych z Tzadika i odbiór domowy mam bardzo dobry, to jednak koncert jest koncertem. I ma rację MarkN, że żadne hajendy oraz kable nie zastąpią wydarzenia live, a żaden sprzęt nie odda dźwięku, atmosfery i żywych ludzi, których się widzi i którzy grają. Wyobraźnia dobra rzecz, ale koncert to rzeczywistość.

Tak, prawda stara jak świat, co chwilę zapominana i odkrywana na nowo... na szczęście!

Tak, słuchajmy muzyki, takiej jaką kto lubi. Akurat szkoła rosyjska jest mi również bliska i szczerze ją polecam.

U mnie wczoraj wspominki - stare płyty Marillion, Korn i Prokofiew.

Z radości: właśnie jestem tuż po "Zorn at 60" w Sali Kongresowej. Prawie 6 godzin muzyki tak różnej i tak energetycznej, że w ogóle nie chce mi się włączać sprzętu, bo wprawdzie mam płyty Zorna oraz innych z Tzadika i odbiór domowy mam bardzo dobry, to jednak koncert jest koncertem. I ma rację MarkN, że żadne hajendy oraz kable nie zastąpią wydarzenia live, a żaden sprzęt nie odda dźwięku, atmosfery i żywych ludzi, których się widzi i którzy grają. Wyobraźnia dobra rzecz, ale koncert to rzeczywistość.

To oczywista oczywistość jakby powiedział jeden taki prezes.

Tyle, że dziwnie zapominana i to regularnie.

Wyobraźnia dobra rzecz, ale koncert to rzeczywistość.

 

W domu jest bardziej intymnie,czasem magicznie,refleksyjnie....jesteś tylko Ty i muzyka.Koncert to zazwyczaj żywiołowa,grupowa eksplozja emocji.

To dwa światy mimo,że muzyka wciąż ta sama.

l'enfant sauvage

Jednak dla audiofila zawsze koncert domowy z głośników to będzie klasa sama w sobie, bo oprócz świetnej czy też świetniejszej jakości mamy możliwość usłyszenia cichego bąka artysty, co jest na pewno nieodłącznym elementem całej audiofilskiej zabawy. Nawet już mi się nie chce komentować wpisów czołowych postaci audofilskich tego forum i powiem tylko na koniec, że ktoś kto jest zarażony audio chorobą nigdy nie doceni występów na żywo... To tak jak z kinem, teatrem, musicalem czy też filharmonią lub operą... są ludzie, którzy to doceniają i jak najczęściej uczestniczą w takich wydarzeniach, oczywiście w miarę swoich możliwości... i nie przeszkadza im to w delektowaniu się muzyką ze swoich płyt i powiedziałbym, ulepszaniem od czasu do czasu swojego systemu audio... lecz nie spotkałem się jeszcze z wypowiedzią prawdziwego melomana, że w domu jest lepiej czy też magiczniej lub refleksyjniej... Natomiast spotkałem się z setkami wypowiedzi, że po zmianie kabla taki czy inny osobnik osiągnął nirwanę słysząc lepsze zejście basu, gęstszy plankton, prawdziwość brzmienia skrzypiec, fortepianu czy też lepsze zejście przysłowiowego bąka po nogawce dyrygenta, oczywiście nie wspominając nic a nic o artystycznym aspekcie przedstawienia muzycznego... Nie chcę być żle zrozumianym, ale permanentne opowiadadnie o lepszości audio i negowanie muzyki na żywo jest dla mnie zupełnie niezrozumiałym zjawiskiem i tak jak już nie raz się wyraziłem, jest to moim zdaniem droga prowadząca donikąd. Zbliża się coroczny chicagowski festiwal jazzowy, który swój prolog będzie miał m.in. w Jay Pritzker Pavilion, na otwartym powietrzu w Millenium Park, w miejscu, które może pomieścić tysiące osób... koncert, w którym wspólnie będą grać Jack DeJohnette, Muhal Richard Abrams, Roscoe Mitchell, Henry Threadgill, Larry Gray. Ponadto w ramach festiwalu, w Ganz Hall przy Roosevelt University wystąpi Hamid Drake, Ernest Dawkins i Harrison Bankhead... plus cała potężna ekipa ludzi świata jazzu... będzie na pewno tłok i ścisk jak co rok, będzie problem z parkowaniem i ciasnota, ale nigdy nie powiedziałbym, że to są jakieś elementy zakłócające mi odbiór muzyki i energii z nią zwiazanej... i nigdy nawet nie porównywałbym tego typu imprez do martwego słuchania muzyczki w domu, nawet na najlepszym zestawie audio... Zupełnie dwa inne i różne światy.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Gość papageno

(Konto usunięte)
<br />lecz nie spotkałem się jeszcze z wypowiedzią prawdziwego melomana, że w domu jest lepiej czy też magiczniej lub refleksyjniej<br />

 

A prawdziwy meloman to kto? Zdefiniuj, proszę.

... lecz nie spotkałem się jeszcze z wypowiedzią prawdziwego melomana, że w domu jest lepiej czy też magiczniej lub refleksyjniej...

Czy tym komentarzem do mojego wpisu zamierzasz sprowadzić poziom dyskusji do pytania: "kto jest prawdziwszym melomanem"?

l'enfant sauvage

>papageno

 

Ten, dla którego muzyka, jej treść i energia jest ważniejsza niż jakakolwiek audiofilska ekwilibrystyka... Negowanie koncertów na żywo lub przedstawianie ich w negatywnym świetle jest dla mnie niezrozumiałe i nigdy nie było zrozumiałe... myślę Papagano, że dobrze wiesz o co mi chodzi, tylko tak się wygłupiasz. Rozumiem, że są słabe koncerty ze słabym nagłośnieniem, albo muzycy grają za głośno lub nie są profesjonalni, ale ja o takich klimatach nie mówię tylko mam na uwadze dobre realizacje, dobre miejsca i profesjonalnych muzyków... i o takie klimaty głównie mi chodzi, których to zresztą i w Polsce nie brakuje. Pamiętam, że miałem niesamowitą radochę w latach siedemdziesiątych ze słuchania płyt z gramofonu WG 580f, póżniej z Fonomastera... itd, ale koncert był dla mnie zawsze priorytetowy i pamiętam ten czad dokładnie do dzisiaj, jak pierwszy, a póżniej drugi i trzeci i czwarty raz... zobaczyłem SBB, Locomotiv GT, Scorpio, Nazareth, Budgie... długo by wymieniać. Nie stroniłem też od klasyki i filharmonii, operetki, teatru i kina... to wszystko, wlącznie ze słuchaniem płyt w domu, jak najbardziej w całym szerokim spektrum z tym związanym, włącznie z literaturą na tematy muzyczne zamyka się według mnie w słowie "prawdziwy meloman". Nie krytykuję audio bo to przecież też jeden z moich koników, ale negowanie muzyki na żywo czy też opowiadanie historii, że lepiej, intymniej, magiczniej w domu... to jednak lekkie przegięcie, nie uważasz...??? Tak jak SzuB już powiedział: "wyobrażnia to dobra rzecz, ale koncert to rzeczywistość" - i pod tymi słowami się podpisuję. Oczywiście zaraz pojawią się argumenty o hałasie, brzdęku butelek, ścisku czy też zmarłych artystach, wiem wiem... ale bądżmy poważni. Zwracam tylko uwagę, że słuchanie muzyki live jest inspirujące, pouczające i światopogląd audiofilski przestaje być tą jedyną regułą, a i wiele spraw się wyjaśnia i żeby nie było, że się stawiam - też bardzo lubię audio, porządną jakość dżwięku i kabelki - jednak balans potrafię zachować i odróżnić live od martwej muzyki w domu. Zresztą jak kto woli - przedstawiłem tylko swoją wersję zdarzeń.

 

Pozdr, M

Parker's Mood

W domu nie zobaczycie, jak Marc Ribot gra, jak Zorn daje znaki Cyro Babtiście, dlaczego Joey Baron się uśmiecha i jak Jamie Saft zamiata długą brodą po organach Hammonda, że nie wspomnę o tańcu Pattona czy mowie ciała wibrafonisty. Nawiązuję do wczorajszego koncertu, bo mam go żywo w pamięci. To jest klimat, to ze sobą współgra, to przeżycie jednorazowe. Jak mawiał Jacek Kaczmarski, taniec to namiastka seksu. Tańcem jest słuchanie w domu, seksem - koncert. Naprawdę nie ma co porównywać, a zarazem jedno nie wyklucza drugiego, a nawet powinno iść w parze.

 

Zresztą sami zerknijcie: na filmie widać to, co można przeżyć. Ale to tylko film i daje wyobrażenie. The Song Project (z innego koncertu niż wczorajszy, rzecz jasna; mam nadzieję, że będzie z tego płyta):

Gość papageno

(Konto usunięte)
<br />W domu nie zobaczycie, jak Marc Ribot gra, jak Zorn daje znaki Cyro Babtiście, dlaczego Joey Baron się uśmiecha i jak Jamie Saft zamiata długą brodą po organach Hammonda, że nie wspomnę o tańcu Pattona czy mowie ciała wibrafonisty<br />

A chodzi o muzykę, czy o cyrk?

A chodzi o muzykę, czy o cyrk?

 

Papageno, nie poddawaj się i obejrzyj cały koncert, a nie tylko pierwsze parę minut... Temu kto Ci dodał plus też sugeruję zapoznanie się z całym koncertem.

Parker's Mood

Tańcem jest słuchanie w domu, seksem - koncert. Naprawdę nie ma co porównywać, a zarazem jedno nie wyklucza drugiego, a nawet powinno iść w parze.

 

Porównać zawsze można,każdy na swój własny sposób odbiera muzykę live i tą graną w domu,kwestionowanie czyichś wrażeń,emocji odnośnie miejsca kontaktu z muzyką wydaje mi się groteskowe.

 

Mam kilka marzeń koncertowych,Isabelle Geffroy-chciałbym jej posłuchać na żywo,nie miałbym także nic przeciwko aby Sieges Even wykonał kiedyś live całą płytę Steps i abym był tego świadkiem-to akurat mało prawdopodobne.

Natomiast na pewno wybiorę się kiedyś na koncert w to miejsce,ponoć akustyka,specyficzny klimat tysiącletniej budowli powodują,że koncert tam jest niesamowitym przeżyciem,czymś więcej niż tylko kolejnym gig'iem.Oczywiście niekoniecznie na coś ostrego...choć kto wie:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

l'enfant sauvage

A chodzi o muzykę, czy o cyrk?

Ale mam nadzieję, że nie chcesz w tym cyrku występować jako ignorant? Papageno, to są emocje, to jest granie muzyki na żywo. Pierwsze chwile są ostre, cały projekt ma koncepcję i Patton mało krzyczy. A ci pianiści, którzy zarzucają grzywą? A Jerzy Maksymiuk? Emocje, czy cyrk?

cały projekt ma koncepcję i Patton mało krzyczy

 

To zaskakujące,że Mike dożył do obecnych czasów;)pamiętam jak kompletnie wstawiony i naćpany spadł z kilkumetrowej konstrukcji na Strahovie na początku lat 90'.Widziałem go w różnych "wcieleniach" +/- 25 lat temu i nie wróżyłem mu wtedy,że stać go będzie kiedykolwiek na kilka na prawdę ciekawych projektów.

l'enfant sauvage

Gość papageno

(Konto usunięte)
<br />Ale mam nadzieję, że nie chcesz w tym cyrku występować jako ignorant?<br />

O, wartościowanie się zaczyna ;)

<br /> Papageno, to są emocje<br />
Wiem, co to są emocje, nawet nie wiesz, jak bardzo.

>Papageno, usilniej już nie potrafię ponad to co napisałem. Dodam tylko jeszcze, że chyba można być audiofilem i jednocześnie melomanem, melomanem i jednocześnie audiofilem, melomanem saute i jak najbardziej audiofilem saute z kilkoma płytami, sprawdzając przez całe życie wpływ elektroniki i kabli na poszczególne zakresy pasma... i mieć przy okazji pełną radochę z tego i owego... wiesz o czym mówię przeca.

 

>octavarium

Nie kwestionuję wrażeń i emocyji muzycznych, kwestionuję raczej błędne i negatywne podejście wielu audiofili do koncertów na żywo i jak najbardziej błędnej interpretacji tych wydarzeń. Triode np. napisał, że są dwa warunki do spełnienia w kontekście muzyki live, żeby było dobrze, jak rozumiem: "ciekawa muzyka i prawidłowe nagłośnienie" - jest to co najmniej dziwna jak dla mnie teza, bo takie same warunki muszą chyba być spełnione przy słuchaniu muzyki w domu... jak najbardziej ciekawa muzyka i prawidłowe nagłośnienie, biorąc pod uwagę zestaw audio z całym zastępem kabli i innych ulepszeń oraz tak szeroko i powszechnie omawianą akustykę pokoju czy też jakiegoś innego pomieszczenia... jakkolwiek - no chyba, że się mylę. Nie krytykuję muzyki z płyt i nawet mi się o takim czymś nie śniło, natomiast wielu uczestników tego forum krytykuje koncerty czy też gigi na żywo co jest jakąś totalną bzdurą, bo albo nigdy w życiu nie widzieli dobrego koncertu, albo po prostu nie lubią prawdziwej muzyki, a ich adrenaliną i satysfakcją jest domowy odsłuch nie muzyki, tylko sprzętu i akcesoriów... i nie należy się tego wstydzić, bo to też przecież ma swoje zalety i jak najbardziej rozumiem tego typu pasję i zapotrzebowanie... Jak już pisałem wcześniej, najlepiej jak te światy oscylują koło siebie i jeden drugiemu nie przeszkadza ani nie przysłania oczu... a właściwie też i uszu.

Parker's Mood

Papageno, a co sądzisz o ludzkim pragnieniu? Czy chcenie cię ogranicza, czy wystrzeliwuje w dal? Że tak metaforycznie spytam...

 

A chcecie emocji? Jazzu? Frytowych prawd? To to:

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

    Gość
    Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.