Skocz do zawartości
IGNORED

ANDRZEJ DUDA IDZIE PO ZWYCIĘSTWO!


jakub102

Rekomendowane odpowiedzi

Oraz czapkę nasuniętą na czubek głowy z debilnie podniesionym i wykrzywionym daszkiem.

Do tego spodnie z krokiem na środku długości uda, oczywiście rureczki ;-)

 

Rurki z krokiem w połowie uda???

 

Trochę Koleżankę fantazja poniosła, w czymś takim nie dałoby się chodzić.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

"Dzień po wizycie Andrzeja Dudy w Berlinie do Angeli Merkel zadzwonił Władimir Putin. Czy ta nieoczekiwana rozmowa to efekt doskonałego przyjęcia polskiego prezydenta w Niemczech oraz jego propozycji rozszerzenia formatu normandzkiego m.in. o Polskę? – Prezydent Duda rozmawia z Merkel, rozmawia z Poroszenko, który zaprasza przedstawicieli Polski na dalsze rozmowy. Być może Putin doszedł do wniosku, że trzeba myśleć o jakiejś nowej odsłonie, która by dawała płaszczyznę do kolejnych rozmów – mówi portalowi niezalezna.pl Witold Waszczykowski, poseł PiS."

 

Do tej pory byłem przekonany, że ten Waszczykowski to sprzedawczyk, szuja i agent wpływu.

Teraz okazuje się, że to lizus większy od Jacusia Kurskiego, bo chyba aż taki głupi to nie jest, żeby wierzyć w to, co wymyśla. Głupi są ci, którzy takie propagandowe brednie łykają.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Jestem Europejczykiem.

 

No, ale na tych sukcesach Beata Szydło z Marcinem Mastalerkiem idą po zwycięstwo..

 

Mastelarek według własnych słów idzie na szafot. Prawdę mówiąc kibicuje mu w tej drodze ;-).

Jestem Europejczykiem.

 

0da1c36a84b76a5977979a9df8076377.jpg

 

Mastelarek

 

Ktoś musiał zdyscyplinować pozostałych funkcyjnych.

 

Teraz się nikt nie wychyli, Jarosławowi Kaczyńskiemu.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ktoś musiał zdyscyplinować pozostałych funkcyjnych.

 

Teraz się nikt nie wychyli, Jarosławowi Kaczyńskiemu.

 

Jestem za. Niech Führer prowadzi Partię do zwycięstwa!

Jestem Europejczykiem.

 

Rurki z krokiem w połowie uda???

 

Trochę Koleżankę fantazja poniosła, w czymś takim nie dałoby się chodzić.

Toż to autentyk z mojej exszkoły, w obecnej są podobne przypadki.

Moja wina, że moi rówieśnicy się tak ubierają?

:-)

W tzw. "modzie" nie chodzi o to, aby było wygodnie, niektórzy myślą, że takie rzeczy dobrze wyglądają.

Nie moja wina.

Facetów nikt nie zrozumie ;-)

"Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery."

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Niech Führer

Raczej Soso. Perwersyjne, sadystyczne wykańczanie najbliższych i wiernych współpracowników to stalinowska z ducha metoda. Z tego ducha jest zresztą cała ta partia.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Czy ten mdły uśmieszek może kłamać ? Czyż wiernopoddaństwo Prezesowi nie doprowadza na szczyty ? Czy zajęcia w Poznaniu są aż tak dochodowe ?

To są pytania na które nigdy nie poznamy odpowiedzi ...

Dzisiaj niejaki Sasin stwierdził w radio że Newsweek zaatakował Andrzeja Dudę za pomocą ... antysemickich aluzji.

Chyba semickich ... ?

 

Kandydat wybrany na prezydenta głosami prawdziwych Polaków i katolików. Bua haha haha haha ...

jesli jego kadencja przetrwa 4 lata to mam nadzieje ze ten glupkowaty usmiech tez zniknie.

 

co do przemyslen vlado to smiem twierdzic ze szacunek Prezydent uzyskuje latami i czasami nigdy go nie uzyska.Sam wybor czlowieka przez ludzi ktorych hasłem jest teraz KWM to za mało, juz nawet nie zastanawiajac sie nad wyborczymi procentami.Byli tacy w historii krajów o ktorych te kraje z przyjemnoscia by zapomniały. PO czasie.

 

Tak wiec pomału z tymi..szacunkami.

Gość glazior

(Konto usunięte)

Perwersyjne, sadystyczne wykańczanie najbliższych i wiernych współpracowników to stalinowska z ducha metoda. Z tego ducha jest zresztą cała ta partia

 

Z dziejów wampiryzmu politycznego:

Co łączy ;

1.Macieja Płażyńskiego

2.Andrzeja Olechowskiego

3.Zyte Gilowską

4.Paweła Piskorskiego

5.Jana Rokitę

6.Jarosława Gowina

7.Grzegorza Schetynę

 

Przez wiele lat w polskich rozgrywkach piłkarskich najbardziej znienawidzonym klubem była Legia Warszawa. Głównym powodem była jej specyficzna polityka transferowa. Gdy w jakimś zespole pojawiał się wybitny gracz, natychmiast powoływano go do wojska i trafiał do Legii, która była klubem wojskowym. Tak pozyskany piłkarz grał w Legii w swoich najlepszych latach, a gdy forma spadała, odchodził do innego klubu.

 

W ten sposób przez Legię przewinęło się wielu wybitnych piłkarzy zarówno w II RP, jak i w PRL. Dzięki tej polityce Legia kilkakrotnie zdobyła mistrzostwo Polski. Premier Donald Tusk w swojej partii – Platformie Obywatelskiej – stosuje podobną politykę transferową. Pozyskuje ludzi z innych środowisk wtedy, gdy może z tego wyciągnąć maksymalne polityczne korzyści. Gdy zaś te korzyści mijają, żegna się bez żalu.

 

Ci, którzy dobrze znają Tuska, zwracają uwagę na jego jeden unikatowy talent. Jeżeli chce kogoś uwieść, przekonać do swoich racji, przeciągnąć na swoją stronę, robi to po mistrzowsku. – Potrafi sprawić, że nawet na dużym spotkaniu poczujesz się przez niego dostrzeżony i doceniony. Umie czarować, jeśli taka jest potrzeba – opowiada współpracownik Tuska, który przez dekadę obserwował niejeden jego polityczny flirt. Tacy, którzy – jak ostatnio Bartosz Arłukowicz – ulegają urokowi Tuska, winni jednak pamiętać, że premier równie łatwo uwodzi, co porzuca. A lista odtrąconych z wyborów na wybory się wydłuża. Tusk jak mało który polityk potrafi, jak chcą jedni, pragmatycznie korzystać z talentów ludzi, czy też – jak twierdzą inni – bezwzględnie ich wykorzystywać.

 

Przed planowanymi na jesień wyborami Tusk i jego partia prowadzą bardzo świadomą politykę podgryzania SLD. Temu podporządkowana jest więc polityka transferowa. Kuszenie lewicy nie jest zresztą niczym nowym. W 2009 roku Platforma pozyskała Włodzimierza Cimoszewicza, niezależnego senatora. Były SLD-owski premier uzyskał od Donalda Tuska obietnicę poparcia jego kandydatury na sekretarza generalnego Rady Europy. Choć nie udało się jej przeforsować, bo Jerzy Buzek został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, Cimoszewicz został skutecznie kupiony przez PO. Od tej pory wspierał rząd Platformy nawet w sporach z SLD.

 

Także w 2009 r., przed wyborami europejskimi, Platforma przeciągnęła na swoją stronę unijną komisarz Danutę Hübner, bliską współpracownicę Aleksandra Kwaśniewskiego. Ale wtedy Tusk próbował swą partię rozciągnąć także na prawo, wystawiając na listach dawnego lidera Solidarności Mariana Krzaklewskiego.

Teraz już Platforma o umacnianiu prawej nogi nie myśli. Z partyjnych kalkulacji wynika bowiem jasno, że nie ma szans, aby elektorat PiS poparł kandydatów PO. I żadne transfery tego nie zmienią. Dobrą nauczką był wspomniany wybieg z wystawieniem narodowo-katolickiego Krzaklewskiego w twierdzy PiS, czyli na Podkarpaciu. Dawny lider Solidarności nie zdobył mandatu do Parlamentu Europejskiego, mimo że Tusk dał mu pierwsze miejsce na liście.

 

Dlatego Platforma zerka dziś raczej na lewicę. Chodzi głównie o polityków rozpoznawalnych, ale niezwiązanych ściśle z SLD, takich jak Bartosz Arłukowicz. Wcześniej premier przeprowadził lewicową transfuzję przed wyborami prezydenckimi, kiedy trzeba było ciułać na lewicy poparcie dla Bronisława Komorowskiego. Tusk zdecydował się wówczas zaproponować stanowisko szefa Narodowego Banku Polskiego Markowi Belce, byłemu premierowi związanemu z lewicą. No i Komorowski został prezydentem.

 

Z transferem Arłukowicza jest podobnie. Tusk skusił go ministerialnym stanowiskiem w swojej kancelarii. Arłukowicz ma się zająć koordynacją działań instytucji publicznych i organizacji pozarządowych zajmujących się pomocą najuboższym. Dziwne, że premier dostrzegł potrzebę powołania ministra koordynatora na niespełna pół roku przed wyborami. Inna rzecz, że samo uzasadnienie jest absurdalne, bo przecież organizacje pozarządowe z definicji nie mają być koordynowane przez rząd. Tyle że nie o logikę w tym wszystkich chodzi. Chodzi o politykę. Arłukowicz stanie się w kampanii twarzą rządu w sprawie biedy, rzecznikiem prasowym w sprawie chleba, cukru i benzyny po pięć złotych. No i magnesem na elektorat lewicy.

 

A co się z nim stanie później? Hübner i Krzaklewski zostali przez Tuska potraktowani instrumentalnie. Hübner liczyła, że premier załatwi jej przedłużenie kadencji komisarza w Brukseli. Bezskutecznie, bo komisarzem został przyjaciel Tuska, Janusz Lewandowski. A Krzaklewski po porażce został przez premiera kompletnie zignorowany. Podobny los może czekać nie tylko Arłukowicza, lecz także innych polityków centrolewicy, których kusi Platforma. Spekuluje się, że na liście transferowej są dawni przedstawiciele koalicji Lewica i Demokraci (LiD), m.in. Dariusz Rosati, Józef Pinior czy Genowefa Grabowska. Poparcie Platformy w wyborach senackich mógłby też dostać były lider Socjaldemokracji Polskiej (SdPl) Marek Borowski, który ma w Warszawie prawie pewny mandat.

 

Instrumentalne potraktowanie polityków lewicy jest o tyle prawdopodobne, że taki sposób działania legł u podstaw istnienia Platformy. Partia ta powstała jako federacja dawnego Kongresu Liberalno-Demokratycznego z ludźmi, którzy tworzyli kampanię prezydencką Andrzeja Olechowskiego w 2000 roku. Trzecim elementem był ówczesny marszałek Sejmu Maciej Płażyński. De facto był to jednak dawny Kongres – partia Tuska i Grzegorza Schetyny – wzmocniony transferem Olechowskiego i Płażyńskiego. Obaj byli wtedy łakomymi kąskami. Olechowski wnosił 17-procentowe poparcie prezydenckie. Z kolei Maciej Płażyński był idealnym kandydatem na polityczny transfer. Jako marszałek Sejmu był bowiem popularny i szanowany, ale nie miał własnego zaplecza politycznego. Potem co prawda do PO dołączono jeszcze środowisko Stronnictwa Konserwatywno--Ludowego, które miało stanowić zaplecze Płażyńskiego, ale ten mariaż się nie powiódł.

 

Udały się tylko indywidualne transfery, co stanowiło kolejne potwierdzenie stosowanej przez Tuska i kompanów metody. Choć to Płażyński został formalnie pierwszym przewodniczącym PO, wiadomo było, że zostanie figurantem środowiska KLD. Najwyraźniej nie chciał nim być, bo wiosną 2003 roku odszedł z Platformy. Wtedy już nie wiązało się to z wysokimi kosztami politycznymi, więc nie był szczególnie mocno zatrzymywany. Jego następcą na stanowisku szefa partii został Donald Tusk.

Drugi z założycieli PO – Andrzej Olechowski – też w tamtym okresie zaczął tracić wpływy. Było to związane z atmosferą panującą w kraju. Po aferze Rywina osoby publiczne działające na styku polityki i biznesu nie były dobrze postrzegane. Olechowski jako przedstawiciel takiego pogranicza został więc zmarginalizowany. Jego formalne odejście po wielu latach było tylko dopełnieniem odsunięcia z lat 2003-2004.

 

Człowiekiem bardzo wpływowym stał się Jan Rokita. Miał wizerunek dociekliwego śledczego z komisji Rywina i dzięki niemu PO mogła się ścigać z PiS na hasła walki z korupcją i rozliczenia układu III RP. Partia mogła też z pryncypialnych pozycji atakować politykę gospodarczą SLD. Tu nieoceniona okazała się charyzmatyczna Zyta Gilowska pozyskana ze środowisk samorządowych. Ostro spierała się z kolejnymi szefami gospodarczymi ekipy SLD, Grzegorzem Kołodką i Jerzym Hausnerem. Gdy ten ostatni pozwolił sobie kiedyś na żart z Gilowskiej z trybuny sejmowej, z bardzo emocjonalną obroną wystąpił sam Donald Tusk.

 

Ale i Rokita, i Gilowska byli potrzebni tylko do momentu, gdy mieli dobrą polityczną passę. Gdy się okazało, że nad Gilowską mogą ciążyć podejrzenia lustracyjne, Tusk pozbył się jej, wykorzystując zarzuty o nepotyzm. Stało się to jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w 2005 roku. Jan Rokita przetrwał do następnych wyborów w 2007 roku. Co prawda sam zrezygnował z kandydowania, gdy jego żona została niespodziewanie pozyskana przez PiS, ale marginalizowany w partii był już znacznie wcześniej. Wizerunek kogoś, kto zapowiadał pociągnięcie za cugle, w erze wojny z PiS raczej ciążył, niż pomagał.

 

Dziś ta sama strategia jest stosowana przy układaniu w PO list wyborczych. Ci, którzy jeszcze niedawno byli Tuskowi potrzebni, stracili dobre miejsca na listach lub też zostali z nich całkiem wypchnięci. Doskonałym przykładem jest wiceszef klubu PO Jarosław Gowin. W roku 2007 Tusk wystawił go na czele sejmowej listy PO w Krakowie, bo na gwałt potrzebował dublera dla Jana Rokity. W konserwatywnym, mieszczańskim Krakowie Gowin, przyjaciel Rokity i jego polityczny druh, był idealnym kandydatem. Kiedy jednak w ciągu czterech lat Gowin wyrósł na jednego z głównych – a na pewno najbardziej twardych – krytyków zachowawczych rządów Tuska, otoczenie premiera próbowało wypchnąć go do Senatu. Gdy to się nie udało, przyznano Gowinowi dopiero trzecie miejsce na sejmowej liście Platformy. Zestawienie otwiera niechętny mu lider małopolskiej Platformy Ireneusz Raś. W dodatku z list usunięty został kuzyn Gowina, poseł Łukasz Gibała. To niespotykana sytuacja, by bez wyraźnego powodu urzędujący poseł nie dostał nawet szansy na start do Sejmu.

 

W podobnej sytuacji jest toruński poseł Platformy Antoni Mężydło, przyjaciel Tuska z czasów opozycji demokratycznej. Mężydło wstąpił do PiS zaraz po utworzeniu tej partii w 2001 roku i został jej posłem. Jednak w gorącej kampanii 2007 roku, gdy Platforma wszelkimi metodami starała się odsunąć Jarosława Kaczyńskiego od władzy, Mężydło dokonał widowiskowej wolty. Po poufnych negocjacjach z Tuskiem oznajmił, że będzie startował z list Platformy, bo nie podoba mu się uzależnienie PiS od Radia Maryja. Wówczas lider PO osobiście przyznał mu najlepsze miejsce na regionalnej liście. A teraz Mężydło dostał propozycję startu z szóstej pozycji, co nie daje gwarancji dostania się do Sejmu.

 

Tuskowi przestał być także potrzebny Andrzej Czuma, były członek jego rządu. Kiedy w styczniu 2009 roku po samobójstwie w więzieniu jednego z porywaczy Krzysztofa Olewnika premier odwoływał ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, Czumę zrobił jego następcą. Wyglądało to na dobry zabieg wizerunkowy, bo Czuma to dawny zasłużony opozycjonista antykomunistyczny. Wkrótce okazało się, że to kompletna pomyłka: za Czumą ciągnęły się niewyjaśnione sprawy finansowe, w dodatku w ministerstwie pierwsze skrzypce grał syn ministra. Tusk pozbył się Czumy jesienią tego samego roku na fali czystki po wybuchu afery hazardowej. Dziś go nie potrzebuje, dlatego szóste miejsce na stołecznej liście PO jest zupełnie naturalne.

 

Na liście kandydatów Platformy do Sejmu zabrakło nawet miejsca dla pani minister z Kancelarii Premiera. Chodzi o Elżbietę Radziszewską, pełnomocniczkę rządu ds. równego traktowania. Władze regionu łódzkiego PO zaproponowały jej start do Senatu, ale Radziszewska chce – jak wcześniej – startować z jedynką do Sejmu w okręgu piotrkowskim. Dlaczego pani minister urzędująca z premierem pod jednym dachem została strącona w polityczny niebyt? Powołując ją w Dzień Kobiet w 2008 roku, premier sądził, że Radziszewska zdoła mu zjednać poparcie środowisk lewicowych. A Radziszewska nie tylko tego nie zrobiła, ale wręcz doprowadziła do konfliktu z feministkami i gejami. A więc przestała być potrzebna.

 

Oczywiście, premier może jeszcze obsadzić się w roli dobrego policjanta i w ostatniej chwili listy pozmieniać. Ale już samo upokorzenie przez Tuska tak potrzebnych mu niedawno polityków, jak Radziszewska, Czuma, Mężydło czy Gowin, budzi w partii kontrowersje. A kontrowersji być nie powinno, bo niemal cały polityczny życiorys Donalda Tuska jako lidera Platformy można opisać – jak widać – politycznymi flirtami i efektownymi rozstaniami.

 

Jak długo można skutecznie prowadzić politykę wampiryzmu politycznego? Tusk zapewne sądzi, że bez końca. Ale – jeżeli wrócimy do porównań piłkarskich – to szef rządu jako zapalony piłkarz powinien pamiętać, że kluby opierające się tylko na transferach stosują skutecznie ten proceder, dopóki im się wiedzie. A gdy dobra passa mija, nie ma się na kim oprzeć, bo brakuje innych więzi poza merkantylnymi. A przecież w polityce, jak w piłce i życiu, raz się jest na wozie, raz pod wozem.

 

"Panie prezesie SzuB , jak donoszą, zadanie wykonane".

a teraz bedzie... teraz k**wa my i nastanie era glazury i szafiru.

 

aaa pomazancy bozy planuja biuro ochrony dobrego imienia dudziarza.Widac cós im sie kojarzy ze moze byc cyrk z klownem w roli glownej.

 

a jak nie to noc kryształowa.

Zawsze mi się podoba jak ktoś zauważy coś oczywistego i jak myśli że odkrył jakąś arcyciekawą tajemnicę, więc musi zaraz wszystkim to przedstawić - uważając że jest to coś tajemniczego co pogrąży jego wyimaginowanego wroga.

 

Duda ma piękne uda. I nic więcej ...

Gość glazior

(Konto usunięte)

O przepraszam już prostuję :

Bury do Kwiatkowskiego

"Panie prezesie , jak donoszą, zadanie wykonane".

http://wyborcza.pl/1,75478,18648365,kwiatkowski-i-bury-na-podsluchu.html

jak sie to ma do panie prezesie zadanie wykonane w pierwowzorze/

 

albo ze nigdy nie bede premierem panie galzura??

 

klasyk panie przechodzi do historii jak spieprzaj dziadu..do narodu.Teraz to tylko nedzne powtórki.Trzymaj sie klasykow panie napiety.

Gość glazior

(Konto usunięte)

Ja tam się cieszę że Premierzyca przegra wybory. W końcu przestanie targać wyposażenie swojego gabinetu po całej Polsce a i samolot przestanie za nią latać za moje dudki...

Za to za nasze będzie jeździł na odprawy do Częstochowy i Torunia. I to 7 razy w tygodniu. Polecenia będzie odbierał osobiście. A tylko przy okazji walnie jakiś wykładzik.

Rotel A14, RCD-971 & Dynaudio Focus 140.

panie prezesie zadanie wykonane

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

"Panie prezesie SzuB , jak donoszą, zadanie wykonane".

 

Gratuluję pracowitości Kolego Gazior! Sam to Kolega napisał???

 

Jeżeli tak, to gratuluję pracowitości, jeżeli nie, to wypadałoby podać autora.

Jestem Europejczykiem.

 

Ja tam się cieszę że Premierzyca przegra wybory. W końcu przestanie targać wyposażenie swojego gabinetu po całej Polsce a i samolot przestanie za nią latać za moje dudki...

a ty duzo masz tych dudkow czy na biedzie bierzesz?/

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Rozumiem twój ból.

Też nie wiem jak mógł pominąć prezesa.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Gość glazior

(Konto usunięte)

Za to za nasze będzie jeździł na odprawy do Częstochowy i Torunia. I to 7 razy w tygodniu

Z całym szacunkiem ale Pan Bóg ma wyższą szarżę od prezesa Kaczyńskiego

Rozumiem twój ból.

Blusowy Bracie jesteś na bakier z ortografią

Rozumiem twój bul.

tak sie przejales tym bulem ze rozum ci odbiera.Tak wiec jezdemz tobom w tym bulu niepocieszony.Czy cós tak!!

 

Z całym szacunkiem ale Pan Bóg ma wyższą szarżę od prezesa Kaczyńskiego

szacunkiem do boga czy do prezesa?
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

    Gość
    Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.