Skocz do zawartości
IGNORED

Autobiografia Herbie Hancock'a.


wojciech iwaszczukiewicz

Rekomendowane odpowiedzi

Już się ukazała a ja już jestem po lekturze.Przeczytałem w dwa dni bo to kopalnia wiedzy o muzyku,jego życiu i czasach.

Herbie co nieco wspomina o dzieciństwie,okresie nauki i studiów.Z nostalgią pisze o swoich muzycznych początkach.O Donaldzie Byrdzie,który mu bardzo dużo pomógł na początku.Potem wspomina fascynujący okres kwintetu Davisa.Niesamowite relacje z Milesem,przyjaźnie z Williamsem i Shorterem.Następnie mniej znany mi okres Mwandishi i dobrze znany VSOP i Headhunters.Również ciekawy jest wątek jego życia prywatnego,uzależnienia od narkotyków i związanie się z buddyzmem.Co prawda książka napisana jest trochę suchym językiem ale czyta się dobrze bo to rzadkość aby tak wybitny muzyk jazzowy tak otworzył się na czytelnika.Herbie jawi się jako skromny muzyk,pozbawiony zupełnie kabotyństwa mający jednak poczucie własnej wartości.To zaprzeczenie gwiazdorstwa.Ciekawe są również jego poglądy na muzykę,nie tylko jazzową.Dla jazzfana pozycja obowiązkowa.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/121201-autobiografia-herbie-hancocka/
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałem jeszcze wspomnieć o jednym ciekawym wątku autobiografii.To fragment dotyczący początków muzyki elektronicznej.Herbie barwnie opisuje perypetie z pierwszymi syntezatorami mooga,które były ogromne,trudne w transporcie i skomplikowane w obsłudze.Podłączenie wszystkich kabelków było nie lada wyczynem.

Wojciechu, a jak oceniasz tłumaczenie? Kto jest tłumaczem tej książki?

 

 

PS

Ja swojego czasu zarzuciłem polskie edycje całkowicie przeszedłem na wydania tzw. "oryginalne" z racji właśnie fatalnych tłumaczeń na polski - tego się nie dało czytać!

wyjątkiem jest biografia MD, ale to zupełnie inna historia...

Tłumaczenie Katarzyna Gawęska.Trudno mi je oceniać ale jak napisałem wcześniej język suchy i trochę drętwy.

Biografia MD miała dwóch tłumaczy bo były dwa wydania.

Miałem na myśli Tłuczkiewicza.

 

Co do biografii, to niektóre są "nieczytalne" , bo nie dość, że tłumaczenie jest nieprecyzyjne (i nie trzeba być purystą językowym ani żadnym tam filologiem) to jeszcze tak drętwe, jak cholera....no i tłumaczą je najczęściej studenci chyba, co to nie mają pojęcia, w czym rzecz i o co kaman.

A szczytem są biografie muzyków rockowych... ale to off - topic

 

Zamówiłem, przeczytam...

Zachęcony lekturą zakupiłem dzisiaj Secrets,na winylu (reedycja).

 

A teraz coś dla żartu.Jest takie nagranie kwintetu Milesa z Antibes we Francji.I tam konferansjer zapowiada muzyków z takim śmiesznym francuskim akcentem.I przy Herbim mówi tak:" Erbi ękok".

A teraz coś dla żartu.Jest takie nagranie kwintetu Milesa z Antibes we Francji.I tam konferansjer zapowiada muzyków z takim śmiesznym francuskim akcentem.I przy Herbim mówi tak:" Erbi ękok".

 

 

Ta zapowiedź jest na płycie:

 

homepage_large.7eac10d0.jpg

....hancoczek kupiony....na razie 37 str., zapowiada się ok. poczytamy , obejrzymy zdjęcia i na koniec zobaczymy co co jest warta.....

 

....Wojciechu....Miles nie był normalny , był Genialny.....

..przez większość życia towarzyszyły mu różne używki .....to widać przecież....ale i tak wyglądał do końca życia chyba lepiej jak mój ulubiony Keith R. , to już jest Twarz Sportu......pozdr.

 

...był podobno niekiedy bardzo miły i bezinteresowny......ale z drugiej strony był cholernym rasistą......wracam do lektury Herbiego....

  • 4 tygodnie później...

Postaram się jak najszybciej przeczytać tę książkę. Hancock to dla mnie ważna postać. Mam nadzieję, że zdawkowo nie będzie potraktowany najbardziej płodny okres z jego kariery – circa 1964-1973. Obawiam się, że sporo miejsca poświecone zostanie na te bardziej komercyjne projekty. Zazwyczaj przeciętnemu słuchaczowi Herbie kojarzy się z płytami w rodzaju „Future shock”, mało kto zna jego niezwykle ambitne i pionierskie albumy nagrywane z Mwandishi. Jakkolwiek nie wyglądałyby te proporcje z pewnością będzie to lektura obowiązkowa dla każdego jazzfana.

Herbie to genialny pianista i człowiek - jedna z największych postaci jazzowej pianistyki. Wyrzucenie Hancocka przez

Milesa z zespołu zaowocowało genialną twórczością Herbiego i uniezależnienie artystyczne i finansowe od wampira.

Album Headhunters okazał się najlepiej sprzedawaną płytą w historii jazzu i jazz fusion.Ponoć sam Miles miał przez kilka

dni niestrawności z powodu tak doskonałego materiału. Herbie znokautował MD już w pierwszym kawałku Chameleon

a Bennie Maupin pokazał MD jak powinno się grać na saksie i basowym klarnecie.

Geniusz Herbie Hancocka słychać już na kapitalnej płycie Inventions & Dimensions wydanej w 1963 roku a utwór

który zaprezentuję to absolutny majsteresztyk jazzowy. W latach 60 takiego łamania rytmu i synkopowania na najwyższym poziomie mało kto znał i grał !!!

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Wszyscy znawcy jazzu jednocześnie okrzyknęli że ' Headhunters grubą linią odciął w jazzie wszystko to co do tej

pory było znane a wyznaczył nowy kierunek brzmienia i grania jazzu '.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

W latach 60 takiego łamania rytmu i synkopowania na najwyższym poziomie mało kto znał i grał !!!

 

Ponoć sam Miles miał przez kilka

dni niestrawności z powodu tak doskonałego materiału. Herbie znokautował MD już w pierwszym kawałku Chameleon

a Bennie Maupin pokazał MD jak powinno się grać na saksie i basowym klarnecie.

 

Najważniejsze jest zdrowie Magnepan

Parker's Mood

Przeczytałem wakacyjnie autobiografie Herbiego i fajnie się czytało, ale nie wiem jak to odbiorą czytelnicy że się tak wyrażę "mniej zaznajomieni jazzowo", a jeszcze często w drugiej połowie dochodzą wątki opisujące "technikalia i komputery"...

 

ps

imho Herbi zakończył drogę na "Speak Like a Child", no niech będzie że "Head Hunters" - a póżniej to tak jak dokładnie opisał, same sukcesy!, elektroniczno-marketingowe :-))

Herbie Hancock to figura wielka i nie ma wątpliwości, że oprócz talentu i geniuszu posiada ten człowiek świetnie rozwinięty zmysł biznesmena i marketingowca - co wcale nie jest takie oczywiste i częste wśród muzyków. W latach siedemdziesiątych wstrzelił się ze swoimi funkowo-fusionowymi klimatami idelnie - było zapotrzebowanie na taką muzę i on o tym zapewne wiedział. O jego zmyśle biznesmena niech też świadczą znakomite, choć w wększości komercyjne projekty z nazwiskami z górnej półki - mam Hancocka osłuchanego na wylot, oprócz funkowo-elektronicznego i popowego okresu, który według moich smaków nie broni się - ale wiadomo jak jest i rozumiem, że się może podobać... ale! Jazzusmaryja; nie tylko Hancock był na tym świecie w latach sześćdziesiątych. Trzeba naprawdę nie znać historii i być nieosłuchanym jazzowo zawodnikiem, żeby opowiadać takie rzeczy jak to robi Magnepan. W życiu nie spotkałem się, żeby w ten sposób wyrażać swoje myśli na temat jazzu - kompletna porażka, ignorancja i brak rozeznania.

Parker's Mood

I ponownie prowokujesz , jak coś wiesz ( ? ) to napisz konkretnie ale nie opowiadaj bzdur z baśniowych historyjek obrosłych mchem i chorej wyobraźni. Najpierw naucz się muzycznych terminów i liźnij trochę teorii i zasad muzyki

i przestań już cmokać to co lubisz najbardziej :- )))))))))))))))))

I tak niczego nie zrozumiesz - tu nie ma co wyjaśniać! Poczytaj siebie jeszcze raz, potem jeszcze raz i potem jeszcze sto razy... po czym skonfrontuj swój stek bredni z kimś kompetentnym lub z kimś, kto jest autorytetem w jazzowych tematach. Uważam, że zupełnie nie posiadasz rozeznania, kompetencji i świadomości - wracaj do stożków i bożków w hiendzie! Tam się sprawdzasz jako fachowiec.

Muzyczne terminy? Teorie? Zasady muzyki? Jaki ty musisz być biedny i ściśnięty w sobie! Ale poopowiadaj jeszcze trochę... nawet fajnie ci dziś idzie.

Parker's Mood

Herbie znokautował MD już w pierwszym kawałku Chameleon

a Bennie Maupin pokazał MD jak powinno się grać na saksie i basowym klarnecie.

 

 

To na poważnie? :-)

 

Tutaj instrument na którym grał Miles, wraz z Mistrzem:

 

miles_davis_paul_chambers.jpg

 

Tutaj instrumenty o których wspomniałeś "saks i basowy klarnet"

 

 

sax_family.jpg

 

 

i

 

bd4616895b663fd350cacbd3d259290e_f602.jpg

 

 

WTF?

 

tumblr_inline_nojo9w9rx81rbra2d_500.gif

"Proszę państwa. Ja nie jestem przeciwny zebraniom, wręcz przeciwnie, nie mam nic naprzeciwko, ale..."

Album Headhunters okazał się najlepiej sprzedawaną płytą w historii jazzu i jazz fusion.

 

Obecnie najlepiej sprzedającym się albumem jazzowym wszech czasów jest „Kind of blue” (poczwórna platyna). „Head hunters” to „tylko” platynowy album, choć i tak jest to ścisła czołówka w rankingu. Jeśli chodzi o Łowców Głów to dzierżył on palmę pierwszeństwa w połowie lat siedemdziesiątych, w następnych latach ludzie znacznie częściej kupowali jednak słynny album Davisa.

 

 

Ponoć sam Miles miał przez kilka dni niestrawności z powodu tak doskonałego materiału.

 

W autobiografii Milesa jest to przedstawione inaczej. Davisowi chodziło nie o poziom muzyki, ale fakt, iż, jego album sprzedawał się znacznie gorzej niż „Head hunters”. Trębacz obarczał za ten fakt ludzi z Columbii, którzy, wedle jego przekonania, fatalnie reklamowali ten krążek w mediach. Osobiście sądzę, że głównym problemem nie był jednak niewłaściwy marketing. „On the corner” to jednak rzecz ewidentnie trudniejsza w odbiorze. Poza tym zabrakło na niej „lokomotywy”. Nie jest przecież żadną tajemnicą, iż oszałamiający sukces płyty Hancocka jest w dużej mierze związany z „Chameleonem”, który skrojony do formy singla dobrze radził sobie na listach przebojów. Podobnie było w przypadku innego hitowego albumu z kręgu fusion „Heavy weather”, Pogodynek. Tam swoje zrobił „Birdland”.

 

Dlaczego uważasz, że „Chameleon”, czy też szerzej, „Head hunters” znokautował Davisa? Zarówno „On the corner”, jak i „Head hunters” to obecnie klasyczne płyty jazz-funkowe, Album Davisa na przestrzeni lat sporo zyskał na znaczeniu, a jak wiadomo w momencie premiery był niemiłosiernie glanowany, by wspomnieć tylko słynną recenzję w „Down Beacie”. Moim zdaniem sprawa jest tu daleka od jednoznaczności. Decydujące są jednak indywidualne preferencje słuchacza.

 

Co do Hancocka to osobiście znacznie bardziej cenię sobie jego wcześniejsze elektryczne płyty („Mwandishi”, „Crossings” i „Sextant”). To niesamowite jazzowe odyseje, będące świadectwem duchowych poszukiwań, pod pewnymi względami wręcz pionierskie. Należą niewątpliwie do najbardziej bezkompromisowych wydawnictw w dorobku pianisty, obok kilku innych projektów. Doprowadziły go niemal do ruiny finansowej, stąd nagła wolta stylistyczna i otwarcie się na bardziej masowego słuchacza.

 

Płyty Hancocka z okresu Mwandishi dość wyraziście pokazują, że podział na „ambitny akustyczny jazz” i „komercyjny fusion” jest nieco niesprawiedliwy i nazbyt uproszczony. Najlepiej oceniać jednak konkretne albumy, a nie wrzucać cały muzyczny nurt do jednego worka.

Gość Paweł Skurzewski

(Konto usunięte)

Przeczytałem i jestem troszkę zawiedziony a koniec to już kompletnie mnie zażenował,Hancock obrońca pokoju,praktycznie drugi Ghandi:))Książka jest,imo nudna,ale to pewnie wynika z faktu,że Hancock nie był takim bad motherfuckerem jakim był Davis a do jego biografi,jakoś cały czas się odonsiłem.To moje zdanie,nudy.

..nudna tak nie do końca , szczególnie okres Mwandishi dla mnie ok. ale strasznie "przelukrowana" i taka ładna , że się chce.......płakać . Pozycja potrzebna na rynku , ale w porównaniu z M.D. / mówimy o dwóch polskich wydaniach / nie do porównania . Zaraz po przeczytaniu sięgnąłem po Quincy Troupea i parę rzeczy porównałem.....nie było tak różowo jak to u H.H......ale jak było , tylko diabeł wie......

Gość Paweł Skurzewski

(Konto usunięte)

Miles był postacią bardziej kontrowersyjną i zadziorną.Poza tym miał bardziej pokręcone życie.Takie porównania nie mają sensu.

Moim zdaniem mają,po coś takiego biografie się publikuje.To oczywiste,że czytelnik będzie je porównywał.Ja myślę,że Hancock miał po prostu w miarę normalne życie a przy Milesie,to już zupełnie nudne:) Edit:moim zdaniem nie jest ta książka zadną kopalnią wiedzy,ot taka bezpłciowa opiwieść o świetnym muzyku,jeszcze raz podkreślam,moim zdaniem.

Moim zdaniem mają,po coś takiego biografie się publikuje.To oczywiste,że czytelnik będzie je porównywał.Ja myślę,że Hancock miał po prostu w miarę normalne życie a przy Milesie,to już zupełnie nudne:) Edit:moim zdaniem nie jest ta książka zadną kopalnią wiedzy,ot taka bezpłciowa opiwieść o świetnym muzyku,jeszcze raz podkreślam,moim zdaniem.

 

Te biografie publikuje się po to by zarobić i zwiększyć sprzedaż płyt. To jest podstawowa funkcja tych rzeczy.

 

To generalnie tak działa. A lepiej się sprzedaje jak jest "fajne", "kontrowersyjne" itd.

bolą mnie nogi, izba pusta

w piecu Lewiatan tak się pluska

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
  • Biuletyn

    Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
    Zapisz się
  • KONTO PREMIUM


  • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

    Ostatnio dodane opinie o albumach

  • Najnowsze wpisy na blogu

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.