Skocz do zawartości
IGNORED

Do tzw. DAWCÓW ORGANÓW


ex-sto??ek

Rekomendowane odpowiedzi

Pedros - ujmę to inaczej. W pewnej miejscowości w miejscu bardzo ruchliwym - praktycznie droga przebiega wewnątrz osiedla mieszkaniowego - motocyklista walnął w samochód na skrzyżowaniu. Motocyklista jechał drogą uprzywilejowaną. Samochód z niej skręcał w podporządkowaną. Tylko że motocyklista jechał 140km/h w miejscu ograniczenia prędkości do 40km/h. Zabił się oczywiście a z pasażerki którą wiózł uczynił kalekę.

 

Jego rodzina przez pewien czas ustawiała świeczki pod drzewem przy którym wylądował. zaczęli tam nawet znosić jakieś święte obrazki i układać kamienie widocznie szykując już mu jakiś pomniczek. Trwało to może ze dwa lata aż wreszcie przegonili ich chyba okoliczni właściciele sklepów, którym ta szopka częstochowska mogła zniechęcić klientów (to miejsce jest dość niebezpieczne i często tam dochodzi do stłuczek). A może rodzina poszkodowanej wystąpiła z roszczeniami pieniężnymi do rodziny niepełnoletniego motocyklisty - w każdym razie coś ich zniechęciło do stawiania publicznych ołtarzyków ku czci idioty.

 

A morał z tego jest taki. Debil zabił siebie, okaleczył innych i jeszcze mu pomniczek chcieli wystawiać. Pomnik głupoty chyba - nie wiadomo tylko czy większej u tego bezmyślnego motocyklisty czy u tych, którzy go żałowali. Jakoś nie słyszałem o pomyśle uczczenia okaleczonej przez niego osoby.

Na Fieldorfa i Anińskiej regularnie sobie w środku nocy wyścigi urządzają a policję to g..... obchodzi, wolą siedzieć z radarkiem w krzakach. Czasem doprawdy mam ochotę się tam przejść z buteleczką rzepakowego...

Napiszę jeszcze raz : nie bronię oszołomów , którzy narażają zdrowie i życie swoje , a co gorsza innych.Zaapelowałem jedynie , starając się przy tym nie obrazić nikogo , aby przez pryzmat części motocyklistów , nie potępiać wszystkich zwolenników dwóch kółek.Efekt jest taki , że stałem się celem ataku.Cóż , widać tak już jest na tym naszym forum , że od czasu do czasu trzeba sobie znależć jakiegoś wroga...

=> Pedros

Ja Cię akurat zrozumiałem i prawdę mówiąc nie wiem czemu taka ostra reakcja pojawiła po Twoim wpisie....

 

Zamknijmy lepiej już ten wątek

================================================================================

>Pedros,

to, ze sa niektórzy motocyklisci normalni, nie zmienia faktu, że wiekszość (przynajmniej tych, jakich ja spotykam) jest poj..ana. I to się zaczyna już w momencie wyboru pojazdu. Mimo wszystko, każdy prawie człowiek woli kupić samochód do podrózowania. Jest wygodniejszy i bezpieczniejszy.

Motor (i to te super maszyny) kupują ludzie z nieodpartym pragnieniem 'fruwania' na drodze. Tu nie chodzi o spokojne i bezpieczne przemieszczanie się z miejsca na miejsce, do czego służą drogi publiczne i przepisy. Oni muszą szaleć, po to kupują te upojne maszyny. To taki styl na podnoszenie sobie adrenaliny.

Przyznam że na drodze to do motocyklistów nic nie mam. Oni jadą swoim pasem ja swoim (staram się nie wjeżdżać na podwójną ciągłą :-). Trochę im zazdroszczę tego zgrabnego przejeżdżania na początek korka i braku stresu przy wyprzedzaniu, ale wolę wygodne oparcie, ochronę przed kaprysami pogody, klimatyzację, radyjko, żonę podającą kawę i kanapki, możliwość wyciągnięcia nóg i przespania się na pozycji pasażera, to jest mój wybór.

>jar1

>Motor (i to te super maszyny) kupują ludzie z nieodpartym pragnieniem 'fruwania' na drodze. Tu nie

>chodzi o spokojne i bezpieczne przemieszczanie się z miejsca na miejsce, do czego służą drogi

>publiczne i przepisy. Oni muszą szaleć, po to kupują te upojne maszyny. To taki styl na podnoszenie

>sobie adrenaliny.

Wiesz jar1, to nie do końca tak... Jeżdżę motocyklem od dobrych kilku lat... rekreacyjnie, dla samej frajdy przemieszczania się... o ile mogę staram się unikać miast, ze względu na licznych idiotów w "katamaranach", którzy mnie po prostu nie widzą... ;-) I to mimo tego, że "kobyłka" ma metr szerokości, waży ze 250 kilo, zawsze ma włączone światła... no i prędkości powyżej 120 są raczej nie dla niej, z racji tego, że pozycja kierowcy przypomina rozpięty żagiel... Muszę uważać kilka razy bardziej niż jadąc samochodem, a i tak przynajmniej raz na dwa tygodnie ktoś mi wyjedzie z podporządkowanej, bo wydaje mu się, że to motorower... Ze dwa razy jadąc w okolicach "stówy" (poza miastem) jacyś idioci wyprzedzali mnie wygrażając pięściami, bo chyba ich zdaniem powinienem jechać poboczem - tyle, że - po pierwsze - pobocza tam nie było, a po drugie - mam pełne prawo zajmować swój pas ruchu... co najwyżej chętnie się trochę odsunę w prawo, żeby mu ułatwić wyprzedzanie... Tak więc, jeśli chodzi o adrenalinę i "upajanie się szybkością", to zdecydowanie wolę 4 kółka - przynajmniej na polskich drogach... ;-) Ostatnio słyszałem o wypadku, kiedy kierowca czterech kółek po zabiciu nastolatka tłumaczył się, że ów motocyklista jechał tak szybko, że nie miał nawet szans go zauważyć - tylko, że to był skuterek 50-tka... Co nie znaczy, że w jakikolwiek sposób podważam wersję ex-stożka... Po "obu stronach" nie brakuje idiotów... Gość, który się ścigał na Górczewskiej fiatem Brava i dwa lata temu wjechał mi w dupsko (stałem na światłach, nie jechałem) też się tłumaczył, że mnie nie zauważył... ;-) Ale, że samochód mam wysoki, więc straszliwie sam się skarcił... ;-) Ja odjechałem, a on skasował się do przednich słupków... ;-)

Jednoślad sam w sobie fajna rzecz. Dużo frajdy z jazdy można mieć, ale wyobraźnię i oczy wkoło głowy też.

Natomiast brak mi słów dla kolesi co nocami ścigają się po mieście na swoich ryczących potworach. Mało, że muzyki nie mogę posłuchać to jeszcze mi dziecko budzą. Normalnie kij w szprychy.

->

Napisałeś to , co ja już sobie darowałem , bo i tak niewielu ma ochotę zrozumieć "normalnych" motocyklistów.

A że wariaci zdarzają się zarówno wśród motocyklistów jak i kierowców samochodów , to niestety fakt...smutny fakt...i należy z tym walczyć , nie krzywdząc przy tym pozostałych.

A ja stanę po drugiej stronie barykady. Mam wielu kolegów motocyklistów i gwarantuję że większość kolegów kat B mogło by się od nich dużo nauczyć. Większość wypadków nie powstaje wyłącznie ze 100% winy jednej ze stron, najczęściej jest to współwina co najwyżej z większym przyczynieniem się jednej ze stron. Ja jeżdżę 15 lat (w ostatnich latach ok 40 tys rocznie) i nikt we mnie nie wjechał ani ja w nikogo. Oczywiście pewnych sytuacji nie sposób uniknąć ale wielu wypadków można by było uniknąć gdyby niedoszły poszkodowany też czasem pomyślał a nie z tępym uporem wykorzystywał swoje pierwszeństwo. Czasem przed zahamowaniem warto popatrzeć w lusterko i nawet zrezygnować z manewru niż narazić jadących za nami zbyt blisko (pomimo że to ich wina) na wjechanie z nas. Widzę już oczami wyobraźni sytuację : letnik szukający kwatery hamuje, przyspiesza, nagle wrzuca kierunkowskaz i uważa że ze swojej strony wykonał co do niego należało.

Ex - Stożek - nie bierz tego do siebie osobiście, jest mi przykro że się tak stało - zepsuty weekend, wystraszone dziecko, niemiłe przeżycie, parę tygodni bez auta, przepychanki z towarzystwem ubezpieczeniowym itd - ale jak słyszę żarty typu "..Holka bez zębów, .. mam w nosie czy facet przeżyje itp) to zastanawiam się czy niektórych z kolegów nie powinno się pozamykać w klatkach.

Zakończę stwierdzeniem - Lepszy wariat na motorze niż burak i tępak za kierownicą.

pzdr

>WOJTEK2

Nie chiałem odpisywać na te twoje wypociny, ale do twojej wiadomosci:

ZA MNĄ JECHAŁY TRZY AUTA, OK. 200 m DALEJ BYŁ NASTĘPNY ZAKRĘT, A TEN IDIOTA ( TWÓJ BRAT KRWI ) MUSIAŁ ICH WSZYTKICH WYPRZEDZAĆ, WYPRZEDZAĆ ZACZĄŁ NA POPRZEDNIM ZAKRĘCIE, BO DROGA BYŁA BARDZO KRĘTA, JA GO NIE WIDZIAŁM W LUSTERKU SKORO JECHAŁ PONAD 150 km/g, A NAWET GDYBYM ZAUWAŻYŁ, TO NIC BYM NIE BYŁ W STANIE ZROBIĆ !!!!!!

Podpisane

Tępy letnik, hamujący i przyśpieszjacy nagle, tudzież nagle skręcający ( gdyby tak nagle skręcał, to czemu auto jadące za nim w niego nie pierdyknęło ????? )

Stawaj sobie po której stronie barykady chcesz.

Ex-Stożek - szkoda że wziąłeś to do siebie, nie taki był mój zamiar.

Dodam więc jeszcze jedno:

Wiele użytkowników dróg podchodzi do kierowania swoim pojazdem zbyt emocjonalnie - mamy monopol na mądrość, tendencje do pouczania itp

Najgorsi są jednak kierowcy u których poziom nerwowości i dożartości na drodze przekracza normę - trąbią, krzyczą, pouczają, dają "nauczki" - bardzo przeżywają sam przejazd jak i zachowania innych współużytkownikow drogi(w trakcie jazdy jak i po). Są to generalnie osobnicy o słabszych umiejętnościach "jeździeckich" choć to też nie jest zawsze regułą.

Być może tacy osobnicy nie powinni w ogóle siadać za kierownicę - o ile przyjemniejszy byłby np wypad w góry z rodzinką pociągiem, z piwkiem w ręku, z relaksującym spacerkiem ze stacji.

A wszystkim miłośnikom CZTERECH kółek polecam przejażdżkę na rowerze przez miasto i ocenę zachowania kolegów z kat. B.

pzdr

>ex-stożek, Wojtek2 póki co pisał, że ma tylko kolegów motocyklistów. Poza tym, z jego wypowiedzi raczej nie wynika, zeby maił do Ciebie jakieś zastrzezenia. I tez racja, że wsród kierowców samochodów kretynów nie brakuje. Niepotrzebnie bierzesz do siebie...

 

>Wojtek2, powiedz, czy to normalne i zgodne z przepisami i bezpieczne, jak motocyklisci jako standard wpychają sie pomiędzy dwa samochody jaddace obok siebie na dwóch sąsiednich pasach? Bo to jest najczęstszy przypadek, jaki widać jeżdżąc po mieście.

>jar1 Oczywiście że nie jest to zgodne z przepisami i bezpieczne - nie popieram wariatów - ale nie możemy ganić złych motocyklistów a jednocześnie gloryfikowac chamów, pieniaczy, nerwusów i dziamkaków w samochodach osobowych. Przypominają mi się czasy PRL-u gdzie ortodoksyjne buraki rozpinały linki stalowe na wysokości szyi - bo im motocykliści nie pozwalali spać. Nie zapominajmy także że pijany kierowca motocykla (a przynajmniej ścigacza) to dużo rzadsza rzecz niż kierowca auta osobowego (czy np letnik na kacu). Natomiast stojąc w korku jak widzę jak motocyklista przejeżdża pomiędzy autami środkiem to dojrzewam do kupna motoru -:).

A ostatnio zauważyłem coraz więcej pań motocyklistek i to b. ładnych pań !

Problem tak naprawdę nie leży w motorach czy samochodach ale zupełnie gdzieś głębiej - ale jak wiemy wszystkiemu winni są masoni i cykliści.

Ja do motocyklistów jako takich nic nie mam (jak do tej pory nie miałem z żadnym zatargów), za to rowerzystów darzę głęboką nienawiścią... A dlaczego? Bo 99% z nich myśli, że skoro nie muszą mieć prawa jazdy, to kodeks drogowy ich nie obowiązuje. I stąd nie raz, nie dwa widziałem takich cwaniaków, wylatujących ZIMĄ, W NOCY, BEZ ŚWIATEŁ, NA CZERWONYM, prosto pod koła. Raz od hamowania zarzuciło mnie tak, że cudem minąłem się z drzewem. A gnój co? Śmignął sobie w alejkę, pewny swojej bezkarności... Stąd uroczyście ślubuję, że jeśli z powodu rowerzysty będę miał wypadek, to bez żadnych wyrzutów sumienia pozwę go o odszkodowanie, nawet, jeśli po wypadku zostanie kaleką do końca życia. Jeśli nie przeżyje, pozwę jego spadkobierców.

 

"Blachosmrodziarz"

Ja nie cierpie "niedzielnych kierowcow" albo "kapelusznikow"

Z motorami nie mam problemow bardzo czesto w lusterka zerkam i zazwyczaj zjezdzam jak widze ze naciaga taki jeden...chce to niech leci.

Glupoty i brawury jednak nie toleruje ale 50km/h po miescie to dla mnie za malo...zwlaszcza ze czasami miasto zaczyna sie 100m od drogi.

Co do ograniczen to nikt ich nie przestrzega bo 80% znakow jest postawiona debilnie. A te 20% to wlasnie sprawcy wypadkow....gdybym mial przed kazdym zakretem oznaczonym 40km/h hamowac to klocki bym spalil. Ale kto wie moze kiedys spotkam prawdziwy zakret gdzie 40 bedzie max i sie zdziwie..

Niestety, muszę się zgodzić... Różne zakazy, zwłaszcza ograniczenia prędkości, są często na naszych drogach stawiane w sposób urągający wszelkiej logice... Np. dwa pasy w każdą stronę, nowiuśki i płaski jak stół asfalt, droga prosta jak w m... strzelił - i 70. Potem 50, dla zasady. Albo i 40. A gdzie indziej faktycznie kręta, niebezpieczna droga o zniszczonej nawierzchni - i takie same 40. Ciekawe, czy liczba wypadków z powodu PRZEKROCZENIA prędkoście nie ZMALAŁABY, gdyby OGRANICZYĆ ilość ograniczeń ;)

Robert Gdansk, 26 Wrz 2005, 22:57

>Co do ograniczeń to nikt ich nie przestrzega bo 80% znaków jest postawiona debilnie ..... gdybym miał przed każdym zakrętem oznaczonym 40km/h hamować to klocki bym spalił. Ale kto wie może kiedyś spotkam prawdziwy zakręt gdzie 40 będzie max i się zdziwię.<

 

Wtedy to może być twoje ostatnie zdziwienie.

 

Najgorsi na drogach są kierowcy myślący. Jedzie taki kieruje a jego dwie szare komórki wykonują tytaniczną pracę nieustannie analizując zasadność postawienia znaków drogowych. Ciągle interpretują linie na drodze, układy zakrętów i skrzyżowań. Zazwyczaj szybkość jazdy jest większa niż działania ultra szybkie mózgu takiego kierowcy więc procesy interpretacyjne ulegają przerwaniu przed zakończeniem i wyciagnięciem właściwych wniosków. Oczy widza już następny znak, następne skrzyżowanie, następny sygnalizator i komóreczki szare znów podejmują wytrwałą pracę chcąc wykazać że są mądrzejsze od tych którzy postawili tutaj akurat taki znak :)))

 

Kierowca nie myśli! Kierowca wie!

 

Znaki nie są dla "ciebie jednego". Są dla wszystkich, żeby jednakowo jeździli. Wystarczy że jeden się wyłamie i gotowe nieszczęście.

 

PS. Co prawda brzmi to jak deklaracja praworządności – jednak te teksty nie są moje. Mniej więcej tak mówił pewien znajomy kierowca zawodowy, który jeździł przez 40 lat i nawet nie potrącił psa.

Qubric, czy Ty w ogóle masz prawo jazdy? Bo coś mi się zdaje, że jesteś tylko teoretykiem... albo uwielbiasz prowokacje... ;-) Mam przejechany prawie milion kilometrów, robię około 40 tysięcy km rocznie, nigdy nie miałem wypadku z własnej winy, zresztą jakiegoś poważnego wypadku w ogóle nigdy... Nie mów mi, że da się po tym kraju jeździć całkowicie zgodnie z przepisami... trzebaby mieć niewiarygodnie dużo czasu... ;-)

twonk, 27 Wrz 2005, 11:07

>Nie mów mi, że da się po tym kraju jeździć całkowicie zgodnie z przepisami...<

 

A znasz przepisy??? Bardzo wątpię.

 

PS. od osiemnastu lat :)))

Powiem wam ze da sie jezdzic zgodnie z przepisami i ograniczeniami. Prez pare miesiecy bylem w anglii. Tam tez mialem samochod to i smigalem sobie. To co zobaczylem na drogach to jak jezdza tam kierowcy bylo dla mnie szokiem! Nie spotkalem przez ten czas prawie zadnego kierowcy ktory zlamalby jakis zakaz, nakaz. Jazda autostada tez wprawila mnie w oslupienie. Pelno Jagow i innych mesiow i ograniczenie do 90 mil i wsyzscy jada 90! Chociaz autobana szeroka na 4 pasy i mozna jechac nawet 200. Patrza sie na mnie jak na idiote jadacego 110 mil na godzine. Powiem wam ze czulem sie jak debil wtedy, zwolnilem. Po paru tygodniach przyzwyczailem sie ze w miescie jedzie sie 30 mil na godzine i ani mili wiecej. Ze przestrzega sie kazdego znaku i zwalnia tam gdzie zwolnic trzeba. Nie zauwazylem tez zle ustawionych znakow. Tam gdzie mozna bylo rzeczywscie pojechac szybciej to jechalem tam gdzie bylo ograniczenie jechalem tak jak wszyscy i czylem sie rewelacyjnie, nikt nie trabi nie wyprzedza na 3 ciego 4 tego. Ruch jest plynny nie ma jakis gigantycznych korkow. Oczywscie sa wyjatki. ALe kultura jazdy i przestrzeganie przepisow to byl chyba najwiekszy szok jaki tam przezylem. Powodem sa przedewszyskim gigantyczne kary dla piratow drogowych i respekt przed policja. Powiem wam ze wtedy naprawde relaxowalem sie jazda samochodem. Nie balem sie ze wyskoczy mi ktos na czolowke na zakrecie ze ktos mi wjedzie w dupe albo rowerzysta wyjedzie pod same kola. Chcialbym zeby i u nas tak bylo. Ja bardzo chetnie jedzil bym po miescie 50tka albo 60tka i nie wiecej jesli kazdy by tak jechal!! Jesli ja wyjedzam na ulice i widze sznur samochodow jadacych prawie 100 kazdy ( w centum Olsztyna ) to nie widze siebie jadac 50. W tym momnecie sam z siebie robie zagrozenie na drodze bo jakis idiota moze zle obliczyc predkosc i wjechac mi w dupe albo jeszcze gorzej. Nie da sie u nas przestrzegac przepisow. Mozna sie starac i ja staram sie jak najmnej je lamac i czasem jak ktos za szybko jedzie, a jest mozliwosc to zwalaniam do przepisowych 50 tak zeby koles za mna zaczol trabic:P i widze wtedy jak leci mu piana z ust :P

 

Moj tata robi jednym kursem ok 30 tys ;) to jest ok miesiaca, moze nawe nie caly. Ja tez z nim duzo przejechalem. Gorzej od Polski ludzie jedzili tylko we Wloszech, a konkretnie w Mediolanie. Tam to jest dopiero tragedia! ; Facet pcha zepsuty samochod na autostradzie zajmojac jeden pas szybkiego ruchu!!! Jakt o zobaczylem to myslalem ze padne. Pozatym jak nie masz obitego auta to jestes dupa nie kierowca;) No ale chyba nie chcemy isc w strone Wloch tylko np takiej Anglii.

 

Zeby to wszystko sie zmienilo to potrzeba innej mentalnosci. Mentalnosci jakiej Polacy nigdy nie beda mieli. W Polsce wyjazd samochodem to walka! Walka na drodze z innymi. TO wynika juz chyba z naszych korzeni. Nie mamy co liczyc na to ze szybko sie to zmieni. Mozemy tylko na siebie uwazac i doskonalic umiejetnosci.

 

Trzeba myslec nie tylko za siebie ale i za kierowcow ktorzy jada kolonas. Tak samo jak trzeba myslec za pieszych ktorzy nie patrza wychdzac na pasy, za rowerzystow ktorzy w dupie maja przepisy, za motocyklistow ze moga nas wyprzedzac z prawej albo lewej, a w lusterku tego nie bedzie widac.

 

To sie rozpisalem:)

 

Pozdrawiam

 

ex-stozek

 

Wspolczuje wypadku. Wszyskiego nie da sie przewidziec. 3maj sie chlopie. Dobrze ze rodzina cala i zdrowa.

Bo w Anglii policja pilnuje, aby przepisy nie były łamane, wszędzie prawie kamery i nie ma przeproś. A u nas policja czai się za rogiem, by złapac 'króliczka'. Mają w dupie, to co się dzieje na drogach.

Kto chce zobaczyć i uwierzyć, że są tacy motocykliści, o których pisze ex-stożek zapraszam w Warszawie na Al. Jana Pawła II na odcinku Anielewcza - Stawki, codzienne w godzinach 21:00-01:00. Panowie jeżdżą stadami po 3-7 z dużą prędkością na jednym , dwuch kołach. Przegazowują silniki. Innaczej mówiąc mają świetną zabawę. Środek miasta, ledwo przed północą ucichną tramwaje to skutecznie zastępują je "ścigacze". Ze strony policji "zero" reakcji.

 

Pozdr.

Mlody2:

 

Mnie wizja tego co jest w Anglii przeraża. Takie państwo, gdzie władzuchna widzi wszystko i wszyscy się słuchają. Rok 1984 w czystej postaci. Mam kilku znajomych Anglików i wszyscy mają tych wszechobecnych kamer po dziurki w uszach.

 

A ograniczenie do 90mph na równej jak stół autostradzie to idiotyzm, w USA eksperymentowali ze zniesieniem limitów prędkości na autostradach i liczba ofiar wypadków zawsze spadała (niestety spadały też wpływy z mandatów do stanowej kasy, więc ograniczenia przywracano i liczba ofiar wypadków rosła). Po prostu człowiek zaczyna przysypiać jeżeli jedzie 90mph w miejscu gdzie może pojechać 130.

 

Tu chyba dotykamy sedna sprawy - u Anglosasów "Law must be obeyed. Period.", u Słowian - prawo nie jest po to żeby go przestrzegać, tylko żeby zawsze był winny w razie afery.

 

PS. Gdyby w Warszogrodzie wszyscy jeździli zgodnie z przepisami, to korki byłyby znacznie większe niż dziś. Londyn ma jednak deko lepszą sieć dróg, obwodnice i inne takie.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.