Skocz do zawartości
IGNORED

Pytanie Snoba, czy Wy też zmuszacie się?


reart

Rekomendowane odpowiedzi

reart

 

Ciekawy wątek i bardzo prawdziwy - tak, audiofile to bardzo wysnobowane towarzystwo, które nawet nie rozumiejąc Kind Of Blue będzie mlaskać z zachwytu, a jeśli jeszcze usłyszy to na złocie to fiuuuu....

sądząc po Twoich wpisach dopiero zaczynasz swoją przygodę z odkrywaniem muzyki, czego Ci zazdroszczę

problem tak naprawdę jest w nas samych - w znalezieniu tej granicy pomiędzy zachwytem dla zachwytu, a prawdziwym zasłuchaniem, zrozumieniem, przeżyciem - czasem na całe życie

kiedyś być może niedobór muzyki paradoksalnie powodował, że słuchało się jej więcej, dokładniej choć sprzęt może nie był taki

co do uznanych płyt - to zależy kto uznaje i dlaczego

jeśli coś należy do tzw. kanonu to czasem a nawet prawie zawsze warto to znać - coś jak z książkami, czy filmami

czy daną rzecz polubimy i będziemy do niej wracać to już inna sprawa

trzeba uczciwie przyznać, że istnieje wiele dobrej muzyki i bardzo wiele średniej czy nawet całkiem kiepskiej

ta druga jest w przewadze :-(

dotyczy to w równym stopniu popu, jazzu co klasyki

jest wiele, bardzo wiele klasycznych nagrań, które zawiera w 80% wypełniacz

często to są uznane rzeczy niestety...

nie mogę się zgodzić, że opery Mozarta to nuda, ale cóż - taka jest Twoja opinia i to jest ważne!

co do D. Krall - no cóż, to ...nie jest jazz i wtedy też jest całkiem Ok (gościom też trzeba czasem coś miłego puścić!)

najważniejsze, to słuchać czego się lubi i podejść z dystansem do recenzji, krytyków, autorytetów...

i zapomnieć jednak o sprzęcie, jakikolwiek dobry czy średni by nie był

inaczej słuchamy dźwięków, wybrzmień, kabli a nie muzyki

dlatego jak najwięcej muzyki na żywo

jak najmniej teorii i dziwact

i wtedy jest git!

pzdr

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

broy

 

przemawia przez Cię znajomość rzeczy.

Jedno muszę sprostować - opery Mozarta na pewno nie są nudne. Przed Don Giovannim przesłuchałem Wesele Figara. Same przeboje! Więc tym bardziej zawiodłem się po pierwszym odsłuchu Don Giovanniego. A teraz słucham tego z zachwytem i genialne, subtelne motywy muzyczne chodzą za mną natrętnie. A gdy śpiewają na raz 4 postaci tworząc niezwykłe kręgi spirale i koła - to już wręcz zawrót głowy. Ale ileż to wymagało samozaparcia aby to usłyszeć :-)

Pora teraz na Cosi fan tutte i Czarodziejski flet. Ciekaw jestem jak na nie zareaguję.

A co do sprzętu - można się od niego mam nadzieję odizolować jak się ani raz nie słyszało naprawdę DOBREGO dźwięku lub jest na tyle dobry że nie przeszkadza w odbiorze.

Mnie bardzo przeszkadzają kiepskie nagrania - a one stanowią pewnie z 80% płyt audio.

Masz rację co do kanonu - ktoś wcześniej dał świetne porównanie do literatury. Dla mnie opis ciasteczka na kilka stron u Prousta to zbyt nudne. Na razie. Ale tak czy siak znać warto. Póki co zaczytuję się w Mannie Tomaszu.

Z kanonem klasyki pewnie jest podobnie - ciekaw jestem tych utworów z 80% wypełniaczami ;-) może jakieś przykłady?

 

pozdrowienia !

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyrzuć tego Vivaldiego do piwniczki, a później kup to samo w wykonani Europa Galante (na barokowych skrzypcach z jelitowymi strunami Fabio Biondi) - usłyszysz znaaacznie więcej. Wiatr w tym wnagraniu poprzewraca wazony na stole, a mróz zacznie szczypać w nos :)

A gdy już się nasłuchasz, kup pory roku w wykonaniu Il Giardino Armonico - inne, a równie ciekawe.

Pozdrawiam

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przygoda z Bachem jest bodaj najciekawsza, bo Bach jest jak beczka. Na wierzchu kilka słodyczy, ale im głębiej sięgasz, tym smaki bardziej wyrafinowane, a gdy już dokopujesz się do trufli okazuje się, ze ta beczka nie ma dna, czyli trafiłeś na Kunst der Fuge :)

Co do suit i sonat, zapewniam, że da się tego słuchać bez końca. Pod warunkiem, że artysta weźmie lekcję u Pablo Casalsa:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Skądinąd słucham właśnie niezwykłej płyty nawiązującej do suit, które jak wiadomo są zbiorem tańców. Muzycy ze Szwecji przełożyli tańce ze suit na miejscowy folklor. Świetny pomysł, kawał dobrej zabawy - polecam:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-1129-100009693 1237853214_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pytanie ciekawe, o tyle, o ile ciekawe jest Twoje rozumienie tzw. "Wielkiej muzyki". Zgodnie z powiedzeniem, że "miliony much nie mogą sie mylić" można się zmuszać. Nie wiem tylko po co. Broy napisał, że warto poznać kanon. Tak - zgadzam się, bo to nasz kod kulturowy. im więcej wiesz, tym więcej rozumiesz. to co początkowo jest tylko poznaniem czasem może stać się fascynujące. jednak nie musi. i też będzie dobrze. poznać - warto; polubić - niekoniecznie.

 

pozdr

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zafascynowała mnie książka 'Fizjologia smaku' Brillata Savarina i zacząłem poszukiwać własnych smaków. moją ulubioną zupą jest pomidorowa. cóż to takiego pomidorowa? wydaje się, że sprawa dobrze znana... ano woda, dużo wody, włoszczyzna, sól, mięso z kością, przyprawy, dojrzałe pomidory (przesmażone na maśle i przefasowane), sól, cukier, bazylia, mąka i śmietana; może być z ryżem lub makaronem. jadłem ją wiele razy, począwszy od szkolnej stołówki, poprzez bary dworcowe, a na dobrych restaurcjach skończywszy i śmiem twierdzić, że żadna z zup nie miała najmniejszej szansy by wygrać rywalizację z pomidorówką mojej babci. Nie, nie będę wciskał ciemnoty, że moja babcia była ukrytym Paulem Baucuse'm, ale miała jeden zasadniczy walor - gotowała właśnie dla mnie. trzeba było widzieć jej rozmarzenie, kiedy prosiłem o drugą dokładkę. babcia, to było gotowanie in statu nascendi, a te wszystkie inne punkty żywienia zbiorowego, to świat stechnicyzowany, zimny i bez uczucia. słuchanie muzyki z płyt czy radia, to takie muzyczne bywanie w punktach zbiorowego żywienia. zachęcam wybierzcie się do babci, nie dość, że świetnie was nakarmi, to jeszcze dacie jej wiele zadowolenia, a więc powtórzą za broyem, chodźmy na koncerty, bo tam możemy przeżyć muzykę w pełni.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>Nowy2

Ideologicznie słuszne, technicznie - trudne do wykonania. Otóż najbliższe naprawdę dobre organy są dokładnie 200 km od mojego domu, a najbliższy naprawdę dobry zespół grający barok na oryginalnych instrumentach - 1500 km i jakoś nie pali się do odwiedzenia mojego miasta :)

Nawet jeśli zna się smak jedynie puszkowanych oliwek, trudno zastąpić je rzodkiewkami...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>Nowy2

>geertgen

 

Dokładnie.

Stąd ta cała pogoń za najlepszym odwzorowaniem prawdziwej muzyki przez nagranie/sprzęt.

Oprócz tego, że trzeba jechać daleko, mieć czas i pieniądze, trzeba mieć jeszcze okazję.

Moją żonę trudno zaciągnąć do teatru, bo marne przedstawienia. Czasem lepiej obejrzeć Bergmana/Jarretta z DVD.

 

I jeszcze...

1. Mam uczulenie na pomidory.

2. Za czerwonym kolorem nie przepadam, jak już to taki barszczowy.

3. Oprócz tego, najlepszą pomidorową robię ja sam! Prawdziwa przyjemność = gotowanie + jedzenie :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem zwolennikiem teorii, że każda muzyka, bez względu na gatunek i jej (chwilowy) stopień trudności ma szansę do nas dotrzeć, zachwycić, wzbudzić emocje (nie muszą być zawsze pozytywne, czy miłe).

Muszą być tylko dwa warunki spełnione:

- nasza otwartość i brak uprzedzeń (choćby i spowodowane tytułowym "snobizmem")

- odpowiedni czas i miejsce (pora dnia,roku nawet, otoczenie, towarzystwo lub jego brak, nasz stan emocjonalny i fizyczny itd.)

 

mój konkretny przykład? (chyba autor o takie prosił?)

 

CARLA BLEY - "Escalator Over The Hill" - pierwsze 2 przesłuchania, nawet nie dobrnąłem do końca, mimo rekomendacji osób, do których mam zaufanie,

odłożona na później ...

... później zdarzyło się nawet w całkiem nieodległym czasie i jestem pewien, że wtedy dopiero zaistniały obydwa powyższe warunki, ALE jednocześnie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

admirau, 24 Mar 2009, 08:42

 

>3. Oprócz tego, najlepszą pomidorową robię ja sam! Prawdziwa przyjemność = gotowanie + jedzenie :)

 

czyli chcesz powiedzieć nam, że muzykujesz. ;-) zazdroszczę, bo nie gram w ogóle

 

muzyka in statu nascendi daje niezapomniane przeżycia

 

towarzyszący nam Bułgarzy chcieli koniecznie obejrzeć z bliska organy, więc wybraliśmy się do poznańskiej Fary i dorwaliśmy po mszy młodziutkiego, i jak się okazało bardzo przystępnego, organistę. umówiliśmy się z nim nazajutrz, tuż przed końcem wieczornej mszy. samo wejście do kościoła i wspinaczka po schodach przygotowała nas nieco, ale obserwowanie gry z bliska i usłyszenie pracy tych wszystkich mechanizmów, które z klekotem, szczękiem i poświstami produkują to, co nazywamy muzyką było jednorazowe. Ale, żeby nie było niedomówień, raz wystarczy i jestem daleki od produkowania tak zrealizowanych płyt.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

reart

 

Oczywiście, że do pewnych rzeczy dochodzi się z czasem - coś jak u Ciebie z operami Mozarta - po iluś tam razach załapało. Ale jeśli nie załapie - nie szkodzi - nie oznacza to, że jesteś 'gorszy meloman' czy abnegat. Jak napisałem: kanon warto znać, ale czy będziemy do tego wracać - nie wiadomo, tak jak nie wracasz do Ulisessa czy Ziemi Obiecanej na przykład - czytasz, poznajesz, wiesz o co biega, ale przecież jest tyle innych rzeczy do czytania...

Celowo nie podałem utwórów, dzieł czy wykonawców - bo to zmieni rytm dyskusji z generalniej na przepychanki, że nie jest tak, bo to wielka muzyka jednak jest, kanon, klasyka itd. Nie o to tutaj chodzi. Ja tam po iluś latach wnikliwego słuchania, poznawania, czytania o muzyce wiem jedno - trust your ears and heart, zapomnij o recenzjach, pismach, książkach, krytykach (oczywiście trzeba ich czytać, żeby skonfrontować własne odczucia) i absolutnie bez podchodzenia na klęczkach do czegokolwiek i kogokolwiek! Zasada 80/20 również się sprawdza w muzyce. Masz dajmy na to 800 płyt, a i tak będziesz słuchał tych 200. A jak pójdziesz na n-ty koncert do FN to i tak stwierdzisz, że 80% tzw. klasyki stanowi jakże piękny wypełniacz. Muzycy? Jak powiedział Miles o wielkim Duku Ellingtonie - podczas pierszego spotkania z nim spodziewał się statecznego pana, a zobaczył ochlanego faceta z małoletnią na kolanach. Takich opowieści z każdej półki każdy zna setki.

Tak naprawdę muzycy to tacy sami ludzie, jak my a nawet sporo bardziej porąbani i nie ma co specjalnie podchodzić do ich twórczości z nabożną czcią. Mozart też był zdrowym pojebem i co z tego? Tylko że akurat on pisał genialną muzę i to się liczy. A jak do kogoś nie trafia - nie ma sprawy! A Love Supreme to wielka rzecz, ale też nie zawsze da się tego słuchać - może nie trafiłeś w moment? Ważne, żeby trafiało do serducha! A muzyka współczesna? Ile tam jest jawnego robienia słuchaczy w konia, a jednocześnie ile wartościowego działania? A współczesny jazz? 80% grania to ciągłe odgrywanie starych patentów sprzed kilkudziesięciu lat - to już było! Trzeba niestety myśleć i wyciągać wnioski!

pzdr

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"każda muzyka, bez względu na gatunek i jej (chwilowy) stopień trudności ma szansę do nas dotrzeć, zachwycić, wzbudzić emocje (nie muszą być zawsze pozytywne, czy miłe).

Muszą być tylko dwa warunki spełnione:

- nasza otwartość i brak uprzedzeń (choćby i spowodowane tytułowym "snobizmem")

- odpowiedni czas i miejsce (pora dnia,roku nawet, otoczenie, towarzystwo lub jego brak, nasz stan emocjonalny i fizyczny itd.)"

 

dodalbym jeszcze warunek konieczny, czyli wyksztalcenie, i znowu szkola!, bez checi poznania, czasami zmuszenia sie do trudnosci nic ze zrozumienia i zachwytu nie bedzie, to tak jakbys podal na "wsi" sushi ;-) Wysilek w kierunku muzyki i osluchania jest bardzo pomocny, takze kupowac, czytac i sluchac wszystkiego jak najwiecej i zmieniac sobie wedle nastroju.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgoda - z jednym wyjątkiem - np. dzieci lubią muzykę, sztukę współczesną. Nie można tego prosto wytłumaczyć szkołą, edukacją. Chodzi właśnie o specyficzne postrzeganie rzeczywistości i obrazowanie jej w innym wymiarze bez problemu, czego dorosłym już nie jest tak łatwo zrobić (nie chcą, nie potrafią...).

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. dadaizm :)

2. dzieci lecą intuicją, a dorośli poruszają się po znanych sobie ścieżkach, stąd znaczna niechęć do nadkładania drogi, by dojść do czegoś nowego

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę,że problem ze snobizmem nie jest wtedy gdy muzyka zaczyna do nas docierać dopiero za ntym wysłuchaniem ( co nie jest takie rzadkie) ale wtedy gdy słuchamy jej po raz setny pomimo tego,że do nas nie trafia a tak wypada.Choć samego zjawiska snobizmu bym nie potępiał,dostrzegam w nim elementy pozytywne.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popieram opinię Wojciecha.

Podobny problem występuje ze, wspomnianym przez jednego z poprzedników, jedzeniem sushi. I nie ma żadnego znaczenia gdzie słuchacz lub zjadacz byli kształceni, jak również czy w mieście lub na wsi mieszkają.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

geertgen

 

już namierzam Biondiego - dzięki za podpowiedź! Uparłem się posłuchać Vivaldiego w jakimś jajecznym, niesztampowym wykonaniu.

 

Nowy2

 

wiele razy czytałem na tym forum aby słuchać muzyki na żywo czyli wybrać się do filharmonii!

I tak zrobiłem bo do niedawna jakoś było mi tam nie po drodze ;-) I co ? Bzdura, oszustwo i nieporozumienie. Nie wiem czy to jest przypadłość Filharmonii Krakowskiej czy inne też tak mają? Nagłośnienie ZABIJA prawdziwą muzykę wydobywającą się z instrumentów. Siedziałem w 10-tym rzedzie, w 7-mym rzędzie i 2 razy na balkonie. Akustyka fatalna, nagłośnienie estradowe i z muzyki na żywo został płaski naleśnik. A kilka dni temu jak zaczął jakiś głośnik fałszować to mnie szewska złość poniosła. Już miałem się przesiadać ale w końcu chyba się spalił (ze wstydu - tak żępolić w filharmonii). Byłem w nowiutkiej Operze krakowskiej na Don Giovannim. Siedziałem pod balkonem i z akustycznego przeżycia - nici! Mizeria. Już lepiej było słychać jak siedziałem w 3-cim rzędzie w Teatrze Słowackiego na Rigolletto. Tak więc muzyka na żywo w filharmonii moim zdaniem NIE ISTNIEJE. I jak tu pogodzić audiofilię z melomanią? Dwie choroby w barszcz to lekka przesada.

 

PS

sorry - 1 raz w życiu słyszałem prawdziwej muzyki i wokalu na żywo i było to w najwyższym stopniu audiofilskie, muzyczne i artystyczne. Na Szewskiej w PiecArt podsłuchałem jak Agnieszka Chrzanowska szykowała się do występu z małym składzikiem. Był tam kontrabas, fortepian, chyba perkusja. Przeżyłem szok - co ta dziewczyna potrafiła wydobyć z siebie na wokalu. Jazdy na 4 oktawy chyba napewno. Interpretacja, poezja, śpiew, mały składzik na odległość kilu metrów - gdzieś kilka metrów pod ulicą Szewską w piwnicy. REWELACJA. Żadna płyta tego nie odda. Oczywiście BEZ NAGŁOŚNIENIA.

 

No powiedzcie prawdę - jak to jest z tym dźwiękiem na żywo. Ja mam doświadczenia fatalne. No jeszcze na recitalu Ewy Demarczyk w Teatrze Słowackiego było dobrze. I to by było na tyle w tym temacie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanowni !

 

skoro do mojego skromnego wątku wpisują się prawdziwi melomani i znawcy muzyki klasycznej, jazzowej i wszelakiej innej - mam propozycję - stwórzymy (czyli Wy a ja skorzystam ;-)

 

- KANON MUZYCZNEGO SNOBA.

 

Czyli co każdy Snob, snob, czy snobek albo inaczej mówiąc nuworysz w świecie muzyki posłuchać powinien aby zatuszować słomę z butów wystającą ;-)

 

Co Wy na to?

 

PS

na marginesie - nareszcie da się z ludźmi normalnie pogadać o muzyce. Bo w tematach audiofilskich panuje oszołomstwo, pieniactwo i zażarte dyskusje o wyższości mojego klocka nad resztą świata. Widocznie naprawdę muzyka łagodzi obyczaje :-)

Muszę przyznać że macie klasę i jestem bardzo zaskoczony poziomem dyskusji oraz tolerancji dla słyszących inaczej oraz innych gustów. Jestem w innym świecie a forum to samo ;-)

 

reArt

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>Pytanie Snoba, czy Wy też zmuszacie się?

 

Oczywiście! W przeciwnym wypadku pozostałbym na etapie Gary Glittera i Smokie.

Dodałbym jeszcze jedną zasadę: to, co wpada w ucho i podoba się od razu ma często (ale nie zawsze) jedynie jedno dno i do takiej muzyki wraca się na krótko.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

całkowicie odradzam, bo będzie to taka lista szwarc, mydło, powidło, czyli dość niespójna, bo będzie wypadkową propozycji wielu osób o zupełnie różnych gustach, sądach i muzycznym obyciu.

Trochę się zagalopowałem, bo może też coś i dla siebie upatrzę.

 

przecież reartcie stanowisz jednoosobowy NSZZ REART, więc sam się stanów, a tylko przyjmij od kolegów propozycje i sam wyszukaj tego co cię weźmie. nie ma to jak samemu doświadczać.

najpierw warto zacząć od rzeczy łatwiejszych, czyli muzyki baroku, tzw. promenadowej, operowej, a potem można pójść dalej; nauka zawsze zabiera trochę czasu.

 

moja propozycja, to Ludvig van Beethoven Symfonia Nr 7 A-dur op. 92

Jest w tej symfonii wszystko, co orkiestra symfoniczna może dać, czyli piana i forte, smyczki, wejścia kotłów, dęciaki, zmiany tempa i co niesłychanie ważne - łatwo wpadające w ucho tematy. Polecam szczególnie Presto, którego mogę słuchać na okrągło.

 

a jak ci się coś nie będzie podobało, to ciśnij tym w kąt. nie bój się też mówić o swoich odczuciach, bo w rozmowie z innymi czasami możesz sobie uświadomić rzeczy, które dotąd były przez ciebie niewyartykułowane. przygotuj się, że nawet meloman może być niemiły i nietolerancyjny. ja kiedyś napisałem o pierdziawkach typu saksofon, trąbka i puzon i dowiedziałem się o sobie niezbyt miłych rzeczy. ale kto powiedział, że będzie łatwo.

 

pozdro

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>- KANON MUZYCZNEGO SNOBA.

 

Inicjatywa słuszna towarzyszu :)

Ale moim zdaniem, nie tędy droga.

Takich list jest już sporo,

dla każdego gatunku osobno.

 

Moim zdaniem ciekawsza była by próba określenia,

która muzyka jest obiektywnie "dobra" i dlaczego.

 

Na ten przykład weźmy co aktualnie leci:

Black Sabbath - Sabbath Bloody Sabbath.

 

Rzecz pierwsza: filozofia płyty, tekstów jest osadzona w odwiecznych okultystycznych poszukiwaniach,

alternatywie dla konwencjonalnej religii.

 

To płyta, która postawiła fundamenty dla wielu późniejszych gatunków muzyki.

A jednocześnie kontynuuje tradycje (np. Iommi gra na takim sprzęcie jak Hendrix).

 

Oprócz lampowych wzmacniaczy, bogatego brzmienia, którego można posłuchać na tej płycie,

najciekawsze są legendarne już riffy.

 

Ta płyta jest o tyle ciekawsza,

że w nagraniach wziął udział Rick Wakeman - klawiszowiec m.in. Yes.

 

Realizacja bynajmniej nie audiofilska,

ale to też ma swój garażowy urok.

 

A wracając do kanonu,

Jazzowe top 100:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Z tych, które znam z tej listy,

w pierwszej kolejności poleciłbym Moanin'

żeby niewykształconemu słuchaczowi

nakreślić definicję drive.

 

A co do Diany Krall:

Love Scenes też jest na tej liście

i choć nie jest to ani rewelacja brzmieniowa,

ani arcydzieło modalnego jazzu,

bardzo lubię tę płytę,

głównie za pozytywną energię, świeżość

którą na niej czuć.

Proste utwory, szczerze, żywo, dynamicznie zagrane,

sympatyczne teksty, które wpadają w ucho.

 

Zdaje się, że - na nieszczęście - ta prostota

przysporzyła Dianie pewnego gatunku fanów,

co zaowocowało tym, że kolejne płyty,

to coraz bardziej marketingowe produkty,

niż prawdziwa muzyka.

Plus taki, że brzmieniowo czystsze.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

reart

 

ciekawa propozycja, załóż nowy wątek jako pomysłodawca!

 

odnośnie wizyty w filharmonii i na próbie - to jest problem polskich sal generalnie.

nie od dziś wiadomo, że taka np. FN to ma akustykę całkiem przeciętną (w nowej krakowskiej nie byłem). ale co z tego? nie chodzić na koncerty? inna sprawa, że to psuje odbiór muzyki i z tym się zgadzam. ale można zrobić dobrą salę (np. bydgoską).

 

odnośnie próby - tutaj posłuchałeś prawdziwego grania na żywo bez amplifikacji i jeszcze kobitka jak czytam umi śpiewać. a ja zapytam inaczej: dlaczego tak mało jest dobrych płyt aktustycznych, w ogóle dobrych płyt realizowanych w Polsce (pomijając permanentny brak pomysłów samych twórców i brak twórców)? dlaczego każdy koncert MUSI być obowiązkowo nagłośniony, a granie naprawdę akustyczne, bez drutów i pieców nieistnieje? być może to kwestia kształcenia muzyków, zwyczajów w branży nie wiem. ale potem się czyta na forum, że takie np. ECM do dupy, nudne itd. ale gra akustycznie, można posłuchać instrumentów, jest odpowiednia głębia, scena. a jakie polskie realizacje mają naturalne niepodbite i niewzmocnione brzmienie instrumentów? kto ma pomysł na akustyczne granie wśród naszych muzyków, a przede wszystkim realizatorów, producentów?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>A wracając do kanonu,

>Jazzowe top 100:

>

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Zajrzałem na tę listę i cóż stwierdzam, otóż płyt z lat 90-tych jest 3, z lat 80-tych 2, reszta to lata wcześniejsze. Przecież ta lista wygląda jak zastygła skamielina, to trochę świadczy o konserwatyzmie słuchaczy jazzu, mała otwartość na nowe rzeczy, nawet w ulubionym gatunku

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

"Skąpski idzie na ambasadora, wysiada, rozumiesz? A jak on poleci, to poleci Korszul, poleci też Broński i zgadnij kto po nich poleci? Po nich polecę ja! To znaczy ja bym poleciał, gdyby nie Kazik i to dozorostwo."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rasowy snob powinien słuchać ECM, jeżeli muzyki poważnej to tylko na instrumentach dawnych, Z Glennem Gouldem to jest pewien problem, bo jedne snoby słuchają, inne autorytatywnie tępią, że dla frajerni nie znającej się, jeżeli rock to najlepiej Yes albo Genesis (ale ino z Gabrielem), a nie Pink Floyd, z elektroniki raczej Tangerine Dream niż J.M.Jarre, pop odpada en bloc, z easy listening to Krall/Barber/Jopek, od biedy Norah Jones, jeżeli pies to beagle albo golden retriever, nigdy amstaff czy pitbull (prolo!!!), jeżeli mieszkanie, to w zrewitalizowanej kamienicy, nigdy nie na zamkniętym osiedlu (tam tylko średniaki aspirujące do Prawdziwego Bogactwa), meble: antyki, nigdy Ikea, auto: Saab lub Jag, może - od biedy - nowe Subaru Forrester dla żony, nigdy BMW czy Merc (japony i VW nie istnieją, z włoskich może najnowsza Alfa z salonu - nigdy second-hand). To se pogadałem. :-DDD

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha ha, Glenn Gould snobistyczny? Bardzo ciekawe:D Kocham jego wykonanie muzyki Mozarta, wreszcie Mozart bez grama romantycznej ściemy.

 

Co do psa i reszty się zgadzam.

 

A co do moich doświadczeń muzycznych, to moja prawdziwa przygoda z muzyką zaczęła się od Dream Theater, za którym to zespołem na początku nie przepadałem, ale mimo to słuchałem (w sumie już nie wiem dlaczego!) ich różnych płyt. Zaczęli mi się podobać od Awake, potem było Scenes From Memory, potem Images And Words, potem w sumie wszystko. Warto zaznaczyć, że na początku moja opinia była mniej więcej taka: "Nie mam się do czego przyczepić, ale nie porywa". Potem jednak (jak się już domyśliliście) zacząłem się rozkoszować tym zespołem (w międzyczasie mój wcześniejszy obiekt uwielbienia, Within Temptation, odchodził w zapomnienie, ale powoli).

 

Jednocześnie trwała przygoda z muzyką klasyczną. Zaczęło się od popularnej składanki Bacha (DeAgostini) i Sezonów Vivaldiego (to samo); podobało się, ale bez rewelacji. Potem dostałem jakieś kawałki Chopina. Z nimi była zabawna sprawa, bo płyta się źle przegrała (ciii..!) i miałem tylko połowę. Której nie bardzo lubiłem. Było... Tak bardzo nie interesująco. Kiedy potem dorwałem drugą połowę, ta dla odmiany mnie oczarowała:D

 

W międzyczasie starałem się poszerzyć repertuar muzyki współczesnej rockowej i podobnej, z mizernym skutkiem (rządziło DT, nic innego nie mogłem dłużej słuchać). Do dzisiaj skończyło się na tym, że nie przepadam za muzyką współczesną, no, może trochę Norah Jones, Tori Amos, kropla U2 i Radiohead (no i w ciężkich chwilach DT, ale bardzo nieliczne już kawałki, instrumentalne tylko).

 

Zaś muzyka poważna... Tak jak zaznaczyłem, na początku bezwarunkowo nie byłem w stanie słuchać Chopina, trzeba było dojrzeć. Potem bardzo szybko przyszły trudniejsze rodzaje muzyki poważnej (interesowało mnie głównie pianino), więc jakiś tam Satie i Debussy (no, już górna półka, ale raczej nie porywające znów), potem miłość bezwarunkowa do wszystkiego firmowanego nazwiskiem Mozart. Potem w miarę szybko zaznajomiłem się z partitami i suitami Bacha wszelkiego rodzaju, niemal równolegle z Glennem Gouldem i jego wykonaniami Bacha... I tak przez całą istniejącą muzykę poważną sprzed XX wieku.

 

Współczesna muzyka poważna nie wydaje się być interesująca, atonalnośći dodekafonia (nie mylić z Dodą!) oraz eksperymenty z preparowanymi instrumentami są po prostu artystycznie nieatrakcyjne i męczące, chociaż śmiem twierdzić, że po długim obcowaniu z muzyką poważną "rozumiem" ich treść i przekaz. W każdym razie polecam każdemu snobowi, to jest dopiero jazda!

 

Wydaje mi się, że w muzyce poważnej dopiero stopniowo różne warianty muzyki kameralnej i solowej stają się dostępne słuchaczowi. Śmiem wątpić, czy od razu polubicie pieśni Schuberta albo partity na skrzypce solo Bacha (nie wspominając o miejscami zbyt technicznych kaprysach Paganiniego). Utwory na fortepian mogą się spodobać mimo wszystko, wszak lubimy ten instrument.

 

Co do jazzu... Niestety, nie poszło. To jest jakaś prowizorka a nie muzyka. Cóż to jest w ogóle, muzyka z przypadku? Nie obchodzi mnie to, chociaż da się tego słuchać. Intelektualnie nie do zniesienia; chociaż na początku się wręcz podobało (ot, nowość), a i teraz lubię posłuchać dla brzmienia i fenomenalnych zwykle nagrań (od strony brzmieniowej).

 

No, oto moje (pewnie zbyt długie i nic nie wnoszące) wyznanie:)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, a ponadto (w sumie też w związku z muzyką kameralną), zauważcie, że kawałki z wolnymi tempami są trudniejsze niż te szybkie. Przeciętny słuchacz preferuje dynamiczne, głośne, szybkie itd, wraz z doświadczeniem dopiero odnajduje urok plumkania w andante (z własnego doświadczenia... ).

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.