Skocz do zawartości
IGNORED

Niekomercyjne kino artystyczne.


Rekomendowane odpowiedzi

A teraz zupełnie inny film . "Poprzednie życie " amerykańsko- koreański obraz C.Song opowiada o związku dwojga ludzi na przestrzeni 24 lat . Początki to dzieciństwo w Korei i lata szkolne . To dziecinna przyjaźń dziewczyny i chłopaka  , dzieci z sąsiedztwa. Łączy ich wzajemna fascynacja ale taka jeszcze infantylna , to raczej przyjaźń niż miłość . Jednak dziewczyna emigruje wraz z rodziną do USA i ich związek zostaje przerwany . Mijają lata, oboje ukradkiem myślą o sobie , wspominają . Z czasem nawiązuje kontakt , początkowo internetowy a w końcu bezpośredni . Spotykają się po 12 latach w Korei i po 24 latach od rozstania w Ameryce. I to ostatnie spotkanie jest główną osią filmu a poprzednie obserwujemy w retrospekcjach . Narracja filmu utrzymana jest w manierze slow cinema. Jest powolna, dialogi minimalistyczne , kamera obserwuje głównie twarze i spojrzenia bohaterów . Oboje obserwują się , trwają podchody, wzajemne badanie się .Bo oni tak naprawdę nie wiedzą co ich łączyło czy łączy . Czy to jest miłość, fascynacja czy ciekawość po latach. Bo każde z nich ułożyło sobie życie inaczej . On w Korei w nieudanych związkach i ona w Ameryce w związku z Amerykaninem . I tu zaczyna się najciekawsza warstwa filmu . Rozważania między nimi o tym czy musiało tak się stać , o roli przypadku w życiu , o tym co by było gdyby... A  w tle różnice kulturowe , wpływ buddyzmu czy koreańskiej koncepcji życia po życiu czy czasów równoległych .W marę trwania filmu akcja przyspiesza i robi się ciekawie. Bardzo oryginalny film , raczej nietypowy .

" Cicha dziewczyna " to irlandzki film zrealizowany bardzo skromnymi środkami , pozornie nieefektowny, wyciszony , bez pretensji artystowskich . Rozgrywa się na irlandzkiej wsi gdzieś w latach 70 ( sądząc po samochodach ). Ta wieś daleko odbiega od obecnej Irlandii, kraju dobrobytu , sukcesu gospodarczego i zaawansowanych zmian obyczajowych .  Tamta Irlandia , sprzed 50 lat to kraj zacofany , wręcz biedny ,który zamieszkują ponurzy, wiecznie zapracowani , sfrustrowani ludzie . Główna bohaterka, tytułowa cicha dziewczyna pochodzi z takiej właśnie wielodzietnej rodziny w której zauważalny jest brak ciepła , empatii czy miłości. Matka nie ma czasu na wychowywanie dzieci bo zajęta jest kolejnymi porodami i wiecznie brak jej czasu dla rodziny . Ojciec to ponury alkoholik ,który w domu jest gościem . Główna bohaterka wrażliwa i delikatna dziewczyna , zahukana przez otoczenie nie znajduje zrozumienia ani akceptacji . Mało tego,  spotyka się z przemocą  i wrogością ze strony rodziny, środowiska i szkoły. Pewnego dnia rodzice oddają ją krewnym na okres wakacji w związku z przyjściem na świat kolejnego dziecka. Bohaterka styka się z innym światem , innymi relacjami międzyludzkimi. Wiem , rozumiem ,że to już było ,że nie ma tu niczego odkrywczego, ze to banał ale film tchnie prawdą, autentyzmem tak ,że odbieramy go jako coś świeżego , odkrywczego . Bo to film o potrzebie miłości , akceptacji , zrozumienia , w tym sensie jest nawet melodramatem. Bo melodramat to opowieść o miłości, nie tylko kobiety i mężczyzny . Tę ekranową prawdę potęguje fakt, że dialogi w znacznej części są w języku irlandzkim . Na podkreślenie zasługuje bardzo dobra gra całej obsady aktorskiej .

Film bardzo dobry i na swój sposób oryginalny. Okazuje się, że można pokazać autentyczny dramat dziecka pozbawionego miłości i uwagi bez uciekania się od razu do patologii, pedofilii itd. To oczywiście tematy ważne, ale i nadużywane jako artystyczny gotowiec, a przecież dzieciństwo może nas naznaczyć na resztę życia nawet jeśli nie doświadczymy w nim ekstremów.

Dziś akurat widziałem głośny Sound of Freedom o handlu dziećmi. Film solidny - jednak właśnie bardziej z kategorii słusznych niż dobrych.
  • 2 tygodnie później...

Zaglądam tu od czasu do czasu i nic się nie zmienia. Dalej prawie nikt nie podaje gdzie można obejrzeć opisywane filmy. Nie każdy mieszka w „stolycy” albo innym dużym mieście gdzie są kina studyjne. Czy jesli  to streaming to tak trudno napisać jedno słowo, Netflix, Amazon itp. ? Chyba, że źródło nie jest legalne i nie ma się czym chwalić. Wiem, że można samemu poszukać ale to wcale nie jest proste i miarodajne, bo czasami jest info, że film niby jest na jakiejś platformie ale okazuje się, że może co najwyżej był i już go nie ma albo wręcz nigdy nie było.

Dobrze, że pomocną dłoń wyciąga jeden z piszących opisując filmy w szczegółach, że w zasadzie nie trzeba już oglądać😉

Edytowane przez audiofan01
Zaglądam tu od czasu do czasu i nic się nie zmienia. Dalej prawie nikt nie podaje gdzie można obejrzeć opisywane filmy. Nie każdy mieszka w „stolycy” albo innym dużym mieście gdzie są kina studyjne. Czy jesli  to streaming to tak trudno napisać jedno słowo, Netflix, Amazon itp. ? Chyba, że źródło nie jest legalne i nie ma się czym chwalić. Wiem, że można samemu poszukać ale to wcale nie jest proste i miarodajne, bo czasami jest info, że film niby jest na jakiejś platformie ale okazuje się, że może co najwyżej był i już go nie ma albo wręcz nigdy nie było.
Dobrze, że pomocną dłoń wyciąga jeden z piszących opisując filmy w szczegółach, że w zasadzie nie trzeba już oglądać

99% filmów tu omawianych ostatnio jest z bieżącej dystrybucji kinowej- akurat ostatnie były też dostępne w sieciówkach, ale repertuar może być uzależniony od sieci, miasta. Nie wiem kiedy trafiają do streamingu.

Strona Filmweb jest przydatna - bo zawsze nowe tytuły mają informację o seansach w danym mieście (można sobie założyć filtr na swoją lokalizację) - teoretycznie są też informacje o VOD ale nie wiem na ile precyzyjne. Niestety na ogół tytuły komercyjne szybciej pojawiają się w tym obiegu niż niszowe.

" Turkusowa suknia " to koprodukcja marokańsko- europejska ( Francja , Belgia, Dania ). Szedłem do kina z mieszanymi uczuciami bo tematyka mniejszości seksualnych trochę mnie już zmęczyła . A tu zaskoczenie ! Bo film okazał się bardzo przejmujący ale i atrakcyjny wizualnie . No i tematyka ! W społeczeństwie muzułmańskim czyli konserwatywnym i niesłychanie represyjnym . A do tego reżyseria jest dziełem kobiety. Fabuła rozgrywa się w marokańskim mieście , gdzieś na wybrzeżu Atlantyku . W tradycyjnej , starej dzielnicy czyli Medynie. Główni bohaterowie to małżeństwo w wieku ok 50 i młody chłopak ,który uczy się zawodu w pracowni krawieckiej bohatera. Ma to o tyle znaczenie ,że krawiec jest mistrzem w tradycyjnym, marokańskim krawiectwie i szyje ręcznie , nie używając maszyny do szycia . Ten wątek jest fascynujący i pokazany jest w bardzo ciekawy sposób. Ta feeria kolorów jedwabiu, złoto nici i guzików, przymiarki i krojenie materii to temat sam w sobie. Ale oczywiście tematyka filmu jest inna. To problem homoseksualizmu ,miłości heteroseksualnej , miłości małżeńskiej . To wszystko w tradycyjnej dzielnicy arabskiej w której zawołanie muezina dominuje w odgłosach codziennego życia ulicy . Problemy uczuciowe bohaterów ukazane są bardzo delikatnie, z taktem . Akcja jest powolna , dominują zbliżenia twarzy, wymiana spojrzeń, niuans, niedopowiedzenie , dotyk. To w sumie film o miłości w ogóle , niezależnie od obiektu . O potrzebie miłości , bliskości drugiego człowieka i o tym ,że nie zawsze wszystko w tej sferze jest tak jak by się chciało aby było . Bardzo przejmująca jest ostatnia scena , scena pogrzebu w której ( jak u Czechowa ) tytułowa turkusowa suknia odegra główną rolę. Piękny film .

  • 2 miesiące później...

W kinach posucha , nie ma o co się kłócić to może zaproponuję coś z mainstreamu, kina rozrywkowego. Dobrze zrobione kino akcji z przesłaniem . Proponuję Luca Bessona i jego obraz " DogMan ". Nie, nie chodzi tu o włoski film sprzed lat o tym samym tytule. Tym razem Besson zrobił czarną komedię, pastisz czarnego kina kryminalnego, kina akcji i samego siebie ( Leon Zawodowiec ). Mamy tu wrażliwego  młodego człowieka skrzywdzonego przez opresyjną  ,fanatycznie religijną rodzinę . Wykazuje się on nadzwyczajną umiejętnością parapsychologicznego kontaktu z psami . Jest postacią tajemniczą, wręcz demoniczną , kimś w rodzaju dr. Lectera bo te swoje zdolności i kontakty z psią ferajną wykorzystuje w niecnym celu . Otóż postanawia się zemścić się na społeczeństwie , na cwaniakach, bogaczach ale i na gangsterach .I cała ta intryga pokazana jest i sfilmowana w niezwykle atrakcyjny sposób .Oczywiście cały czas kibicujemy głównemu bohaterowi i pieskom. Z filmu zostają w pamięci sceny aktorskich popisów bohatera imitującego w nocnym lokalu gwiazd piosenki sprzed lat . E. Piaff , MM,  E. Lennox i M. Dietrich w jego wykonaniu to perełki charakterystycznego aktorstwa . Zresztą cała rola główna to majstersztyk ! No i oczywiście kwestia psów . Sfilmowanie ich i prowadzenie przed kamerą to coś nadzwyczajnego . Przypomniał  mi się węgierski film sprzed lat " Biały Bóg " . Przy całych różnicach . W sumie całkiem dobra rozrywka.

  • 2 tygodnie później...

No jest wreszcie film o którym warto napisać , który skłonił do myślenia , a nawet który zachwycił. Mam na myśli hiszpański obraz pod znamiennym tytułem " Dwadzieścia tysięcy gatunków pszczół ". Tytuł należy chyba rozumieć jako zachwyt nad różnorodnością świata przyrody w kontekście różnorodności płciowej czy zachowań seksualnych wśród ludzi . To debiut reżyserski , film bardzo kameralny, wyciszony, bez afektacji . Rozgrywa się wśród społeczności baskijskiej w Hiszpanii, na pograniczu z Francją . Obserwujemy wielopokoleniową rodzinę w której dominują kobiety, mężczyźni są raczej nieobecni. W tym sensie film przypomniał mi dwa filmy sprzed lat . Chodzi mi o tytuł " Lato 1993 " i "Alcarras " o których kiedyś pisałem . W tym pierwszym obrazie w tle była epidemia AIDS a w drugim zmiany obyczajowe  baskijskiej wsi. Tym razem głównym bohaterem filmu jest ośmioletni chłopiec Aitor ,który jest wychowywany przez matkę Arnaiz , artystkę rzeźbiarkę . Wychowywany w/g zasad braku różnic wychowawczych charakterystycznych dla chłopców i dziewczynek . Oglądając go  dłużej zaczynamy mieć wątpliwości co do jego płciowości . Czy to rzeczywiście chłopiec czy dziewczynka? Jego wygląd, zachowanie czy wyrażane opinie wskazują na to ,że przeżywa kryzys tożsamości płciowej. Aitor czuje się tak naprawdę Lucią . Jednocześnie Aitor vel Lucia funkcjonuje w rodzinie jak napisałem wcześniej wielopokoleniowej , bez mężczyzn , z podziałami kulturowymi , religijnymi . Cały ten konflikt , te podziały są ukazane  bardzo dyskretnie, w atmosferze wakacyjnego rozleniwienia , wiejskiej sjesty. To piękny film o potrzebie różnorodności i wyrażania samego siebie. Piękna rola Sofii Otero jako Aitora.

A teraz spore zaskoczenie ( jak dla mnie ) bo paradokument, debiut reżyserski i film z Estonii. " Siostrzeństwo świętej sauny " to film niezwykły  a polski tytuł może trochę dziwaczny ale chyba dobrze oddaje istotę filmu . Gdzieś w estońskie leśnej głuszy , zimą cztery kobiety organizują sobie seans w saunie . Widzimy jak rozpalają ogień, wyrąbują przerębel , podgrzewają sagany z wodą ,rozpoczynają ablucje. Są nagie , spocone , rozgrzane . Są nagie dosłownie i w przenośni bo toczą rozmowy . Początkowo nieśmiałe ,trochę żartobliwe a z czasem coraz bardziej poważne , a nawet dramatyczne. One się odsłaniają , uwalniają swoje traumy , przeżycia , doświadczenia . Dotyczące kobiecości, życia, śmierci ,seksualności , aborcji, relacji z mężczyznami . Ta ich nagość i swoboda wypowiadania się jest zupełnie naturalna ,bezpruderyjna , pozbawiona aspektów erotycznych . Kobiety filmowane są na dużych zbliżeniach , nawet nie bardzo widać twarze . Raczej fragmenty ciała , fałdy tłuszczu, obfite piersi, uda. Bo nie są to ideały współczesnej piękności . To kobiety już niemłode , raczej rubensowskie czy z obrazów Renoir'a . Ale mówią rzeczy przygnębiające , dotyczące losu kobiety we współczesnym świecie .W tym sensie to film jak najbardziej feministyczny ale pozbawiony nachalnej dydaktyki czy poprawności politycznej. Kadry przesycone są kłębami pary , mgły co nadaje filmowi  charakter mistycznego doznania czy nawet sacrum . To skromny film , zrobiony minimalistycznymi środkami ale robiący duże wrażenie.

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
Godzinę temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

A teraz spore zaskoczenie ( jak dla mnie ) bo paradokument, debiut reżyserski i film z Estonii. " Siostrzeństwo świętej sauny " to film niezwykły  a polski tytuł może trochę dziwaczny ale chyba dobrze oddaje istotę filmu . Gdzieś w estońskie leśnej głuszy , zimą cztery kobiety organizują sobie seans w saunie . Widzimy jak rozpalają ogień, wyrąbują przerębel , podgrzewają sagany z wodą ,rozpoczynają ablucje. Są nagie , spocone , rozgrzane . Są nagie dosłownie i w przenośni bo toczą rozmowy . Początkowo nieśmiałe ,trochę żartobliwe a z czasem coraz bardziej poważne , a nawet dramatyczne. One się odsłaniają , uwalniają swoje traumy , przeżycia , doświadczenia . Dotyczące kobiecości, życia, śmierci ,seksualności , aborcji, relacji z mężczyznami . Ta ich nagość i swoboda wypowiadania się jest zupełnie naturalna ,bezpruderyjna , pozbawiona aspektów erotycznych . Kobiety filmowane są na dużych zbliżeniach , nawet nie bardzo widać twarze . Raczej fragmenty ciała , fałdy tłuszczu, obfite piersi, uda. Bo nie są to ideały współczesnej piękności . To kobiety już niemłode , raczej rubensowskie czy z obrazów Renoir'a . Ale mówią rzeczy przygnębiające , dotyczące losu kobiety we współczesnym świecie .W tym sensie to film jak najbardziej feministyczny ale pozbawiony nachalnej dydaktyki czy poprawności politycznej. Kadry przesycone są kłębami pary , mgły co nadaje filmowi  charakter mistycznego doznania czy nawet sacrum . To skromny film , zrobiony minimalistycznymi środkami ale robiący duże wrażenie.

Widziałem ten film. Skusiły mnie atrakcyjne wizualnie fotosy(akurat ta zaleta filmu się potwierdziła) i nie doczytałem, że to dokument. Widziałem, że rzecz będzie genderowa - ale w przypadku skandynawskiego "arthausu" mogłaby to być nawet zaleta. Sporo ostatnio było fajnych filmów z Danii czy Islandii.

Niestety - poza walorami wizualnymi film poraża swoim schematyzmem. Mialem wrażenie jakbym słuchał historyjek "z życia" publikowanych na Onecie czy innej Interii. Nagie panie w parnej łaźni odbębniają wszystkie dyżurne tematy - od inicjacji seksualnej, praw reprodukcyjnych i miłości homoerotycznej - do przemocy wobec kobiet (tożsamej ze związkami hetero) i nowotworów. Wszystkie historyjki opowiadane na poziomie wypracowań pisanych przez uczennice technikum gastronomicznego oraz dzieła z gatunku "trudne sprawy" (jeśli coś lub kogoś stygmatyzuję - to trudno, ktoś musi). Tematy oczywiście są ważne i tak dalej - ale w poszczególnych grupach tematycznych powstały już  legiony dzieł lepszych i gorszych. W stosunku do "Świętej łaźni" na ogół lepszych. To nawet telenowela z Emmą Thompson o męskiej prostytucji (czy też kobiecej dojrzałej seksualności) staje się przy tym dziele głęboka jak poezja Emily Dickinson. 

Edytowane przez dzarro

W ten sposób to można załatwić każdy film i napisać opinię na poziomie technikum mechanicznego .

W ten sposób to można załatwić każdy film i napisać opinię na poziomie technikum mechanicznego .

Mniejsza, czy technikum będzie gastronomiczne czy mechaniczne - ważne, żeby było wyłożone jak bykowi na miedzy. Najlepiej w takt melodii, którą potrafisz zagwizdać przed obejrzeniem filmu…
Czasami to się zastanawiam po co chodzisz do kina ? A może raczej po co oglądasz filmy ?

Z tego samego powodu, z którego słucham muzyki lub czytam. Oczekuję kreacji - czyli tworzenia autonomicznej rzeczywistości. Na pewno nie po to - żeby dostawać zerojedynkowe, doraźne interpretacje rzeczywistości, jak w omawianym przykładzie.

E tam . Piszesz ,że kobiety w tym filmie rozmawiają o nieistotnych sprawach . To nieprawda , może dla Ciebie nieistotnych ale dla nich istotnych . Kwestie dojrzewania seksualnego, ciąży, gwałtu, aborcji , miłości lesbijskiej, relacji z mężczyznami widziane z perspektywy kobiecej to tematy bardzo ciekawe . A do tego pokazane w oryginalny sposób. To co w takim razie jest ważne czy istotne ? Tak patrząc na kulturę europejską to wszystko już było . Po Grekach to wszystkie tematy zostały wyczerpane i nie ma już o czym pisać czy robić filmów. Otóż tematy zostały wyczerpane ale każda epoka , każde czasy wnoszą swoją optykę , swoją interpretację tych problemów . I tym sztuka powinna się zajmować . Jak np. Antygona w XXI wieku rozstrzygnęła by swój dylemat . Bardzo często jesteś do filmów uprzedzony , widzisz szklankę do połowy ( a może i całą ) pustą . Zwłaszcza kwestie obyczajowe .Zdajesz się nie dostrzegać ,że obecnie ludzie są bardzo zróżnicowani , a jednocześnie chcą tę różnorodność okazywać , chcą się przez to realizować, wyrażać swoją osobowość . Bo mają do tego prawo. A ty machasz na to ręką i kwitujesz pogardliwym określeniem feminizmu czy poprawności politycznej . Owszem tak też się zdarza ale nie można generalizować .

Tematy oczywiście są ważne i tak dalej - ale w poszczególnych grupach tematycznych powstały już  legiony dzieł lepszych i gorszych. W stosunku do "Świętej łaźni" na ogół lepszych.


Co widać na załączonym obrazku.
E tam . Piszesz ,że kobiety w tym filmie rozmawiają o nieistotnych sprawach . To nieprawda , może dla Ciebie nieistotnych ale dla nich istotnych . Kwestie dojrzewania seksualnego, ciąży, gwałtu, aborcji , miłości lesbijskiej, relacji z mężczyznami widziane z perspektywy kobiecej to tematy bardzo ciekawe . A do tego pokazane w oryginalny sposób. To co w takim razie jest ważne czy istotne ? Tak patrząc na kulturę europejską to wszystko już było . Po Grekach to wszystkie tematy zostały wyczerpane i nie ma już o czym pisać czy robić filmów. Otóż tematy zostały wyczerpane ale każda epoka , każde czasy wnoszą swoją optykę , swoją interpretację tych problemów . I tym sztuka powinna się zajmować . Jak np. Antygona w XXI wieku rozstrzygnęła by swój dylemat . Bardzo często jesteś do filmów uprzedzony , widzisz szklankę do połowy ( a może i całą ) pustą . Zwłaszcza kwestie obyczajowe .Zdajesz się nie dostrzegać ,że obecnie ludzie są bardzo zróżnicowani , a jednocześnie chcą tę różnorodność okazywać , chcą się przez to realizować, wyrażać swoją osobowość . Bo mają do tego prawo. A ty machasz na to ręką i kwitujesz pogardliwym określeniem feminizmu czy poprawności politycznej . Owszem tak też się zdarza ale nie można generalizować .

Po prostu film mi się nie podobał - nic nie poradzę, że większość tej bieżącej produkcji to nieudolna publicystyka.

Jednym z moich ulubionych pisarzy w młodości był Genet. On używał modnych dziś wątków politycznych już w latach 60-tych - ale robił z tego metafizykę. Preferencje erotyczne też miał ugruntowane. Pewnie dlatego zredukowano go dziś do „pisarza gejowskiego”.

Lubię sobie Stereolaba posłuchać - choć Laetitia to chyba nawet była albo i jest marksistką. Bikini Kill nawet wolę od Sex Pistols. Muza może nie najwybitniejsza ale swój urok ma. Jak coś jest dobre albo wybitne - to obroni się i feminizm i prezbiterianizm. Można słuchać i Paula Bleya i Carlę Bley - ale to jeszcze nie oznacza, że trzeba łykać każdą bzdurę i np. akceptować bezmyślne feminizowanie bohaterów literackich - zamiast wymagać tworzenia nowych bohaterek. To niby Eurypidesowi czy seksiście Strindbergowi się chciało - a dzisiejszym osobom w stanie superpozycji płciowej się nie chce?

Ty sam szufladkujesz bo lubisz przejrzyste dykteryjki z jedynie słusznym morałem.

Właśnie dokonałeś szufladkowania. W tym filmie nic z tego co napisałeś powyżej nie występuje.

Dream Scenario Kristoffera Borgli z Nicolasem Cage to film, który dobrze ilustruje prawdę, zgodnie z którą największą wadą dobrych pomysłów jest to, że są dobre. W tym przypadku pomysł na film jest więcej niż świetny, ale nie ma co ukrywać – autor chyba jednak ugina się pod jego ciężarem. Cage gra tu Paula, wykładowcę biologii, „człowieka bez właściwości”, wiodącego bezpieczne i nudno szczęśliwe życie, którego motywem przewodnim jest brak inicjatywy, brak charyzmy i swoista niewidzialność. Poza rozsądną, ale też nieco nudnawą żoną i dwoma córkami będącymi nieodrodnymi dziećmi swoich rodziców, nikt praktycznie nie zwraca na niego uwagi. Paula ten fakt nieco frustruje, ale jest zbyt bierny, żeby ta frustracja jakoś szczególnie nim zawładnęła. Wszystko ulega zmianie, kiedy okazuje się, że z niewiadomej przyczyny Paul zaczyna pojawiać się w snach swoich znajomych, a potem setek, tysięcy i milionów innych ludzi…

Tego rodzaju pomysł może być punktem wyjścia dla horroru albo surrealistycznej komedii. Reżyser celuje raczej w społeczną satyrę, która z czasem z coraz większą intensywnością uderza w tony serio. Z drugiej strony nie brak mu wyczucia surrealizmu, pomimo faktu, że sceny oniryczne są brane w oczywisty cudzysłów to mają w sobie autentyczny, podskórny niepokój – i chyba w sumie wypadają lepiej od nieco czerstwej satyry na rzeczywistość pięciominutowych idoli, wirali, memów i wszechobecnej monetyzacji. Film ma kilka świetnych momentów, które jednak nie równoważą schematycznej reszty. Ogólnie w swego rodzaju patetycznej publicystyce Dream Scenario nieco mi przypomina kino Östlunda – choć mam wrażenie, że w przeciwieństwie do swego bardziej utytułowanego i cwańszego kolegi po fachu, Borgli ma temperament poety, którego boi się w sobie obudzić. Może to strach przed losem bohatera omawianego dzieła?

Mimo wszystko jest to film, który warto obejrzeć – choćby dla cudownie upiornej sekwencji szkolnego przedstawienia i dla świetnych ról Cege’a i wcielającej się w jego żonę Julianne Nicholson.

Film jest teraz dostępny w szerokiej dystrybucji kinowej.

Edytowane przez dzarro

Mam podobne odczucia. Doskonały pomysł na punkt wyjścia do filmu ale z czasem okazuje się ,że autorzy filmu nie wykorzystują potencjału tego pomysłu . Grzęzną w satyrze na celebrytów , na prawa rządzące social mediami , na polityczną poprawność . W tym sensie film przypomina mi twórczość W. Allena z ostatnich 30 lat . Zabrakło chyba odwagi by pójść na całość , by zawierzyć inteligencji widza . By pójść może w jakiś surrealizm , realizm magiczny . Mógł powstać film wybitny a powstał jedynie dobry .

23 godziny temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Mam podobne odczucia. Doskonały pomysł na punkt wyjścia do filmu ale z czasem okazuje się ,że autorzy filmu nie wykorzystują potencjału tego pomysłu . Grzęzną w satyrze na celebrytów , na prawa rządzące social mediami , na polityczną poprawność . W tym sensie film przypomina mi twórczość W. Allena z ostatnich 30 lat . Zabrakło chyba odwagi by pójść na całość , by zawierzyć inteligencji widza . By pójść może w jakiś surrealizm , realizm magiczny . Mógł powstać film wybitny a powstał jedynie dobry .

 

Wyjściowy pomysł na fabułę faktycznie bardzo dobry, podonbie jak reszta filmu stanowiąca jego logiczne rozwinięcie - od szczytów popularności do nagonki na bohatera. Wydaje mi się, że poczucie rozczarowania o którym wspominasz może brać się z tego, że ten wyjściowy pomysł po prostu kierował oczekiwania widza w stronę innych gatunków niż dramat którym w rzeczywistości jest ten film. Sam przez chwilę obawiałem się, że fabuła połynie w stronę jakiegoś kolejnego mixu incepcji paprika i zakochanego bez pamięci.    

Dawno nie widziany przez mnie film islandzki a więc oczekiwania duże . " Matka siedzi z tyłu " to przewrotny film ,który nie tak łatwo zakwalifikować. Bo to niby czarna komedia , po trosze film drogi , dramat rodzinny o dominującej matce i uzależnionym od niej synu i na końcu zaskakujący wątek kryminalny podszyty metafizyką . Może tego wszystkiego za dużo, jakby reżyser nie mógł do końca zdecydować się jaki film kręci. Początek bardzo dobry choć humor okresowo nie najwyższych lotów , środek napięcie siada a narracja grzęźnie scenkach rodzajowych a pod koniec historia przyspiesza z elementem zaskoczenia. Czyli oryginalna historia , czarny humor, oszałamiające krajobrazy Islandii, niespieszna, skandynawska narracja i klimat. W sumie uczucia mieszane , film nierówny .

  • 2 tygodnie później...

W kinach styczeń przynosi 2 całkiem mocne pozycje z kategorii „kino artystyczne”.

„Biedne istoty” to kolejny film Yórgosa Lánthimosa, w którym słynny reżyser stawia na uwodzenie mainstreamowej publiczności. I tak jest lepiej niż myślałem – bo trailery nie nastrajały optymistyczne. Film zaczyna się rewelacyjnie, niemal jak „stary dobry Lánthimos” i właściwie do końca dobrze się go ogląda. Niestety bardzo obiecująca wariacja na temat historii Frankensteina, która zapowiada niebanalne dzieło o transhumanizmie dość szybko dryfuje w kierunku kolejnej historii o kobiecie, której osobowość wybija się na niepodległość. I mimo ekscentrycznego sztafażu i sarkastycznych dialogów – z czasem nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że gdzieś to już widziałem. Nie spodziewałem się też, że to akurat grecki twórca potwierdzi, że największą wadą filmów fabularnych jest to, że mają fabułę. Ło Matko Bosko – ależ się nam Mistrz rozgadał! Opowiada i opowiada i niby bierze oddech, ale tylko po to, żeby znowu opowiadać, więc opowiada i opowiada i nie przestaje opowiadać. To kolejny film o tym, że głównym zagrożeniem dla niezależności kobiet jest swego rodzaju przemoc intelektualna, opresyjność wyobrażeń jakie narzuca im patriarchalna kultura, która próbuje wciąż powielać kolejne wersje historii o Pigmalionie. Inni zrobili to wg mnie ciekawiej - np. Alex Garland w swoim upiornym i dotkliwym „Men”. Film ma dużo fajnych momentów, wg mnie jest słabszy od „Faworyty” ale za to nie aż tak konfekcyjny. Nie zmienia to faktu, że to kolejny artystyczny produkt zrobiony po to, żeby ambitne i zdolne gwiazdy Hollywood mogły się wykazać. Stone i Ruffalo są świetni, a Dafoe – prześwietny. Czy coś z tego wynika? Może i tak – ale nie dla mnie.

Dużo ciekawszy jest film włoskiej reżyserki Alice Rohrwacher pt. „La Chimera”. Wcześniej jej twórczości nie znałem, choć autorka zdobyła już uznanie (np. dziełem „Szczęśliwy Lazzaro”). To film o bardzo wyrafinowanej formie, mocno też osadzony w najlepszych tradycjach włoskiego kina autorskiego, a w swej niedzisiejszości - wręcz awangardowy. Rzecz dzieje się na prowincji, gdzieś prawdopodobne na północy Włoch, chyba w latach 80-tych. Głównym bohaterem jest przybysz nazywany przez miejscowych Anglikiem, który posiada unikalną umiejętność „namierzania” ukrytych pod ziemią artefaktów. Formalnie jest różdżkarzem, ale nie ulega wątpliwości, że jego dar ma głębsze, niemal mistyczne podłoże. Staje się nieformalnym przywódcą szajki niezbyt rozgarniętych złodziejaszków okradających starożytne groby Etrusków. Co ciekawe pieniądze nie są najważniejszą motywacją bohatera – swoją profesję traktuje jak życiową misję, a przez kompanów jest traktowany niemal jak szaman. O ile znaczenia „Biednych istot” narzucają się same – to „La Chimera” w zgodzie z tytułem, pozostaje dziełem dużo bardziej enigmatycznym. Film można interpretować na wiele sposobów, ale – co wydaje się jeszcze ciekawsze – można też odłożyć na bok pokusy interpretacji i po prostu chłonąć bogactwo wykreowanego świata i obserwować losy zanurzonego w swoich fantazmatach i obsesjach bohatera. Film pomimo, że używa wielu odmiennych tonacji, łącząc realizm rodzajowych obserwacji z wyrafinowanym obrazowaniem, surrealizmem oraz konwencjami slapstikowej komedii, ludowej ballady i powieści łotrzykowskiej, jako całość wydaje się niezwykle spójny i jednorodny, wręcz nieprzenikniony. 

 

Też jestem po obejrzeniu ostatniego Lanthimosa i mam odmienne wrażenia. " Biedne istoty " to dla mnie film fascynujący a przy tym bardzo atrakcyjny w oglądaniu. Można go analizować na wielu poziomach i w różnych kontekstach . Przede wszystkim jeśli chodzi o sam gatunek to jest to istny patchwork . Bo mamy tutaj czarną komedię , elementy horroru, fantasy , thriller erotyczny , satyrę na współczesne społeczeństwo a nawet rozprawkę filozoficzną . Fabuła  ( oparta na powieści sprzed 30 lat ) rozgrywa się w okresie  wiktoriańskim w wielu miejscach Europy ( Londyn, Paryż , Oxford,  Lizbona ) ale i w Aleksandrii. Historia głównej bohaterki Belli ( znakomita Emma Stone ) oparta jest na odwiecznych archetypach czy kodach kulturowych typu Frankenstein , Golem , Pigmalion traktujących o stworzeniu nowego człowieka , inteligencji , o przeszczepach mózgu . O wpływie cywilizacji na rozwój ludzkiego mózgu, o to ile w nas jest zwierzęcości a ile kultury. Są też odniesienia do XVIII wiecznych filozofów francuskich ( nieprzypadkowo chyba  Lizbona - 1755 i słynne trzęsienie ziemi ) . O oświeceniowej koncepcji człowieka ideału , dzikiego ( Jan Jakub R.). Nieprzypadkowo chodzi o przełom XIX i XX wieku bo wtedy społeczeństwo było wyjątkowo opresyjne w sferze obyczajowości . Obserwujemy przemianę bohaterki od postaci kobiety z umysłowością dziecka do świadomej swej kobiecości, seksualności kobiety walczącej o równe prawa w życiu społecznym , obyczajowym , erotycznym . W tym sensie film jest oczywiście feministycznym głosem dotyczącym naszej współczesności i obecnych dyskusji. Ale moim zdaniem to nie wada bo takie mamy czasy i takie są odczucia społeczne. Ważniejsze jest to jak film o tym opowiada. A robi to  w  sposób fantastyczny ! To istny raj dla oczu. Mamy tu zupełnie fantastyczne miasta ( wariacje na temat wymienionych wcześniej miast ). Niesamowita , surrealistyczna architektura, kolorystyka , stroje , meble , dzieła sztuki, statki , tramwaje ( latające tramwaje w Lizbonie ! ) . Nasunęły mi się tu analogie z fantastycznymi filmami czechosłowackiego autora filmów animowanych K. Zemana z lat 60 a opartych na powieściach J. Verne'a . Mamy także w filmie  elementy humorystyczne , satyryczne a także ostry seks. Są piękne zdjęcia , muzyka z tych wtopionych w obraz , znakomite aktorstwo ( także W. Defoe ) . Wszystko to sprawia ,że film świetnie się ogląda. Jak dla mnie znakomity, oryginalny, przewrotny i prześmiewczy film.

Chimerę obejrzę w weekend .

Chimera obejrzana i czas napisać swoje wrażenia .Tak jak zauważył dzarro to film niejednoznaczny, zagadkowy i nieokreślony .Po obejrzeniu widza nachodzą pytania o sens i zastosowana formę . Nie porównywałbym z " istotami " bo to zupełnie inne kino i inna stylistyka . Choć są też podobieństwa . Np. pomieszanie gatunkowe. W przypadku Chimery mamy elementy kina obyczajowego, wręcz realistycznego ,mamy groteskę czy surrealizm , a także poetyckość . Czyli różne środki stylistyczne. Pierwsze co się rzuca w oczy to fascynacja włoskim neorealizmem , Fellinim , De Sicą czy Rossellinim . Bohaterowie to drobne cwaniaczki , złodziejaszki, chciałoby się powiedzieć wałkonie ( Fellini ). Grają ich aktorzy naturszczycy  o fantastycznych fizjonomiach . Jak zauważa to z któraś z postaci przypominają twarze Etrusków z malowideł ściennych czy rzeźb .Bo ci złodziejaszkowie żyją z okradania starożytnych grobowców.  Ciekawy jest obraz Włoch. To prawdopodobnie lata 80 ( sądząc po samochodach ) . Włoch biednych , brudnych , zacofanych gdzie spod tynków kamienic wyzierają resztki dawnej świetności , piękna dawnej sztuki . Jeśli chodzi o region to raczej stawiałbym na środkowe Włochy . Zauważalna jest także wszechobecna korupcja i bałagan ( w przypadku tego kraju to urocze ). Ci prości i nieskomplikowani bohaterowie traktowani są przez reżyserkę z sympatią i humorem . Dalsze nawiązania do neorealizmu to np. scena z nowo odkrytego grobowca gdzie pod wpływem światła płowieją freski ( " Rzym " ) a może także obsadzenie Isabelli Rossellini . Mamy także sceny humorystyczne , groteskowe a może nawet surrealistyczne np. w sekwencji na tym dziwacznym statku ( parowym ? ).  Jednak głównym motywem filmu jest przenikanie się światów , świata zamarłych ( Etruskowie ) i żywych czyli świata współczesnego ( bohaterom filmu ). Mamy tu pomieszanie snów, fantasmagorii czy fantazji z realizmem . A główny bohater zwany Anglikiem obdarzony jest nadprzyrodzonymi zdolnościami wyczuwania miejsc podziemnych krypt z artefaktami. To elementy magiczne , czarodziejskie . Czyli coś jakby realizm magiczny . Jest także wątek feministyczny ,którego dzarro nie chciał zapewne zauważyć to społeczność kobieca ( mieszkanki tego przerobionego dworca kolejowego ) . Kobiety żyjące jakby bez mężczyzn ,którzy są nieodpowiedzialni ( jak to we włoskiej społeczności ) . W sumie jak na jeden film to sporo . A jednak czegoś mi  w tym wszystkim zabrakło . Czego ? Może właśnie tej poetyckości . Bo jak na na film poetycki za mało poezji czy czarodziejskości a za dużo realizmu . Co nie wywołało u mnie fascynacji a raczej uczucie chłodu .

Teraz czekam na Zimowe przesilenie.

Co do „feminizmu” to celowo o tym nie pisałem, żeby nie sprowadzać dyskusji po raz kolejny do tych samych tematów. Film jest feministyczny w szerokim tego słowa znaczeniu bo dominują w nim kobiety i perspektywa kobieca nie wątpliwie jest ważna, zarazem nie jest feministyczny, wedle mód dzisiejszych - bo nie narzuca opozycji między światem męskim i kobiecym, a zarazem pokazuje jak różne są to światy. W tym sensie odebrałem go wręcz jako „niedzisiejszy”. Może dzieje się tak dlatego, że tworzy go kobieta o niepospolitym talencie i samodzielności intelektualnej, która nie potrzebuje żadnego alibi opartego na genderowych resentymentach? Bohaterem jest mężczyzna - i w dodatku pasujący do klasycznego modelu odmieńca-outsidera, który tak naprawdę jest odwróconym modelem macho, nie dominującym siłą, ale charyzmą ukrytą w chłopięcym, melancholijnym spojrzeniu zgubionego szczeniaczka. Kobiety go uwielbiają, kobiety mu wybaczają, kobiety go adorują - jest dla nich kimś pomiędzy romantycznym kochankiem „na chwilę” i dzieckiem-znajdą, którego trzeba wykąpać w balii, nakarmić i przytulić. Oj - taka postawa wojującym feministkom by się raczej nie spodobała.
Z kolei kobiety, bywają pokazane z ironią(córki Rossellini na przykład), ale generalnie ukazane są jako postaci silne, radzące sobie z przeciwnościami, ale też akceptujące rzeczywistość i swoje w nim miejsce. I to raczej też jest dalekie od rozmaitych rewizjonizmów, w stylu „Kopernik była kobietą” „jedyne co dali światu faceci to Adolf Hitler”.

To co mnie uderzyło to „heteroseksualność” tego świata. Kiedyś będąca normą - dziś niemal obrazoburcza. Nie ma też praktycznie podkreślania przemocy jako podstawy relacji między mężczyzną a kobietą(temat ważny ale zajechany na amen). Może poza kwestią profanacji bogini Kybele - ale w tej scenie jednak o co innego chyba chodzi.

Akurat poetyckość wg mnie jest pierwszej próby - i jest dawkowana z wyczuciem. Wolę jedną sekwencję z głową Kybele tonącą w mule od cukierkowych landszaftów generowanych przez komputery w „Biednych istotach” lub kiczowatych podwodnych sekwencji z filmów del Toro.

„Przesyłanie” wg mnie to kawałek solidnego kina. Nic nowego - ale ogląda się dobrze.

Tzn. „Przesilenie”.

Ta scena z głową to akurat bardzo przewidywalna. Poruszyłem kwestię feminizmu w filmie bo w innych filmach traktujesz to jako wadę a w tym w ogóle nie zauważyłeś . Może raczej zauważyłeś ale nie odniosłeś się . Dla jasności Chimerę uważam za film bardzo dobry ale nie doskonały .

Ta scena z głową to akurat bardzo przewidywalna. Poruszyłem kwestię feminizmu w filmie bo w innych filmach traktujesz to jako wadę a w tym w ogóle nie zauważyłeś . Może raczej zauważyłeś ale nie odniosłeś się . Dla jasności Chimerę uważam za film bardzo dobry ale nie doskonały .

Nie traktuje jako wady „feminizmu” tylko głupoty. Nie wiem czy „feminizm” jest mądry czy głupi - w kinie widzę czasem coś ciekawego co się z nim wiąże, częściej coś głupiego. Z feminizmem i kobietami jest jak z komunizmem i ludźmi pracy, albo jak libertarianizmem i prawami człowieka. Teoria zawsze jest w konflikcie z życiem i próbuje je sobie podporządkować. Na szczęście nieskutecznie.

Co nie zmienia faktu, że komunistom zdarzało się robić wielką sztukę i nawet radykałom religijnym się to zdarzało, więc feministki też nie są na straconej pozycji.


W dniu 25.01.2024 o 15:38, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

" Biedne istoty " to dla mnie film fascynujący a przy tym bardzo atrakcyjny w oglądaniu.

Zgadzam sie. Rewelacyjny. Polecam.

  • 3 tygodnie później...

" Anatomia Upadku " J. Triet to kolejny znakomity film nie pozostawiający widza obojętnym . To świetnie opowiedziana historia dramatu rodzinnego przekształcającego się w dramat sądowy , a może nawet thriller sądowy . To gatunek filmowy o bogatej tradycji , zwłaszcza w kinematografiach anglosaskich ( Anatomia morderstwa , Dwunastu gniewnych ludzi ). W największym skrócie to historia pary małżonków przeżywających kryzys . Obydwoje są pisarzami z których tylko to ona odnosi sukcesy literackie . Jest uznana, doceniona , celebrowana  a on jakby w jej cieniu . W wyniku dramatycznych okoliczności zostaje oskarżona o zabójstwo męża co prowadzi do procesu sądowego ,który to jest  centrum zainteresowania autorów filmu. Procesu poszlakowego . No i jeszcze jest jedna istotna postać , jedenastoletni syn pary , niewidomy , który musi się zmierzyć z tą dramatyczną sytuacją . Tak więc jest to film wielowymiarowy , wielopiętrowy w którym racje są po obu stronach , prawda jest  względna i nieoczywista . Różne fakty oceniamy w zależności od tego czy prezentuje je obrońca czy oskarżyciel . Nie ma postaci jednoznacznie negatywnych czy pozytywnych . Dodatkowo dochodzą jeszcze problemy lingwistyczne bo bohaterowie posługują się wymiennie j. angielskim i francuskim ( akcja toczy się we Francji, w okolicach Grenoble ) . A w niuansach mają trudności z porozumieniem . Oprócz kryzysu małżeńskiego , oskarżenia o zabójstwo , konfliktu o priorytety w związku i wychowaniu syna mamy obraz wyłaniającego się z przebiegu procesu upadku rodziny . A wszystko to zrealizowane dzięki znakomitemu , precyzyjnemu scenariuszowi oraz rewelacyjnej grze aktorskiej . Szczególnie należy wyróżnić odtwórczynię głównej roli , niemiecką aktorkę Sandrę Huller  ( zapadająca w pamięć scena kłótni małżeńskiej  ) . A w tle muzyka P.I.M.P 50 Cent , preludium deszczowe Chopina i Albeniz . Znakomity, poruszający film .

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.