Skocz do zawartości
IGNORED

HI END CZY NIE


Gość HarpiaAcoustics

Rekomendowane odpowiedzi

Ja tam wolę "trynd" Ultra - Fi.

Przynajmniej wiadomo o co chodzi.

I kryteria są proste jak drut - ma GRAĆ, nie musi wyglądać, kosztować kroci też niekoniecznie musi.

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Gość Patrick

(Konto usunięte)

HE to...nic , jakis sztuczny twor dedykowany pewnej grupie spolecznej , ktory dodatkowo ma stymulowac "maluczkich" zeby owego HE kiedys tam dosiegnac => taka pustka wypelniona dobrym samopoczuciem. Marketingowy "Faberge " wymyslony przez cwaniakow dla ...glupcow 8-) Cos , co zwyklemu snobowi ma zapewnic poczucie ze nie jest juz tylko kontem bankowym tylko moze poczuc sie heh "elita" => klamstwo powtarzane miliony razy staje sie prawda podobnie jak bzdura staje sie "religia". Taka religia dla audiofilnych wyczynowcow jest wlasnie HE. Sami nie wiedza co to ale wszyscy to chca bo juz sa tacy , ktorzy go heh "maja". Drenowanie kieszeni ludzi zamoznych to nie jest latwa sprawa poza tym zamozny zamoznemu nie rowny i nie pisze w tym miejscu o wielkosci konta tylko o aspekcie socjologicznym => inaczej swoje pieniadze wydaje ktos u kogo fortuna powstawala przez pokolenia pielegnowana przez ludzi gruntownie wyksztalconych , obytych itd a inaczej nowobogackiego chama z kupionym licencjatem. O ile ci pierwsi doskonale wiedza na co wydaja swoje pieniadze to tym drugim potrzeba czegos co ukoi ich "dusze" i pozwoli myslec ze wlasnie juz sa tacy jak ci pierwsi. Spece od sprzedazy doskonale znaja te relacje i tworza odpowiednie ideologie do produktow , ktore pozwola na wytrzepanie kasy z tych drugich , ktorych na marginesie jest znacznie wiecej => w krajach ex "ludowych" to standard.

 

Pozdrawiam High endowcow :-)

W praktyce wyglada to tak, ze miano Hi End przyznaje audiofilski periodyk i to juz wystarczajaca sugestia, aby to miano poszlo w swiat, do ludzi. Wystarczy niekorporacyjny nazwa, czyli nie moze to byc Marantz, koniecznie musi byc kosztowne i czesto udziwnione (brak pilota, wylacznik w bezsensownym miejscu) i tyle. Zaloze sie, ze dzwiek slyszany przez recenzentow okraszony nazwa Sony w niezbyt wysokiej cenie nigdy nie bylby Hi Endem, bez wzgledu na to, jak to brzmi. Czasami czytajac recenzje, czuc, ze recenzujacy sie meczy, ze miast chwalic, usprawiedliwia rozne rzeczy, a na koncu i tak stoi Hi End, choc to czasami lampka 2x20 W, ktora nigdy nie odda efektow dynamicznych, skali etc. Oczywiscie czesto urzadzenia Hi Endowe, to naprawde klasowe brzmienie, ale nie ma gwarancji, ze nie da sie tak, ponizej umownej granicy cenowej. Sama rozpietosc cenowa, parametryczna, ktora definiuje Hi End, powoduje, ze nie da sie zbudowac sensownej definicji. Wlasciwie taki troche sztuczny twor, ktory nakreca biznes, kolejna sfera do pozadania i podziwu, swiatynia ludzkiej proznosci itp. Dla mnie Hi End to po prostu znakomite brzmienia. A to czym jest, kazdy definiuje juz sam. Nie wazne czy to sie Levinson nazywa, czy Yamaha, czy kosztowalo 50 tysiecy, czy "tylko" osiem. Jesli przekonujaco gra i mnie zachwyca, to nie obchodzi mnie miejsce w tabelce.

 

Ps. nie pije tu do kolegi Levinsona, bo przyklad tej marki i tekst o sztucznym tworze powstawal chyba rownolegle. Skonczylem pisac i zobaczylem, ze nademna jest podobna opinia kolegi Levinson :)

Niekoniecznie głupi... W POlsce jest grupa około 5% społeczeństwa, co daje 2 miliony(!!!) ludzi, która przejmuje około 90% PKB.

Typowy rozkład, jak w każdej republice bananowej.

I to własnie dla tych 2 milionów drukuje się kolorowe gazetki i to do nich kierowana jest oferta artykułów luksusowych, w tym kosztownego audio.

Oni nie muszą się na tym znać, nie muszą cenić dobrego dźwięku, doskonałych nagrań, itp. Ot, mają po prostu kaprys kupić sobie jakiś tam zestaw grający. Nie mają o tym pojęcia, więc kupują gazetkę, A tam tabelki, gwiazdki, rankingi... tak to się odbywa.

Pracując w Irlandii i zarabiając kilka tutejszych średnich, miałem szczęście i ja znaleźć się w takiej grupie górnych iluś tam % społeczeństwa. I postanowiłem kupić sobie aparat fotograficzny plus kilka szkieł, żeby jakoś ten nawis inflacyjny upłynnić. ;)

I wiecie co? Zrobiłem dokładnie to samo! Dokładny research! Kolorowe gazetki, gwiazdki, tabelki...

Tyle, że byłem mądrzejszy i dodatkowo buszowałem po forach UŻYTKOWNIKÓW.

To pozwoliło mi ominąć reklamowe rafy i kupić zestaw, który wciąż, po kilku latach, przewyższa mnie swoimi możliwościami i długo jeszcze nie będę w sytuacji fotografa, który by zrobił CUDA ale sprzęt go ogranicza... Wszystkie niedostatki moich zdjęć są wyłącznie moimi niedostatkami, a nie sprzętu.

I nie mam najmniejszego ciśnienia, by kupić coś nowego. Bo nie kupowałem jak idiota, tylko świadomie. Do dziś nie mam lampy błyskowej, robię tylko w świetle zastanym - świadomie. Mój wybór.

Podobnie w audio - trzeba mieć świadomość, czego się chce, JAK ma grać mój sprzęt, w jakim metrażu itp.

Zanim kupiłem obecne, mogę powiedzieć, że porządne, zabawki do fotografii, to fociłem dobre 35 lat, zaczynając od Smieny 8M, potem Zenity, dopiero potem cyfra...

Ale skąd laik może mieć świadomość swoich potrzeb? Będzie przy zakupie kierował się gwiazdkami.

I to - wbrew pozorom - jest duży % klientów salonów audio.

Są tu ludzie z branży - mogą powiedzieć, jaka to radocha trafić na bogatego jelenia. :)

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Sama przynaleznosc do ligi H-E, powoduje, ze robi sie drogo. W gazetkach ciezko znalezc cokolwiek za mniej niz 10 kola, z nadzieja ze zabrzmi to dobrze. Czasami z przyzwyczajenia kupuje gazete X, a potem ogladam obrazki i nawet nie chce mi sie czytac, jak widze CD za 60 tysiecy, czy kolumny za 100. Wezmy ostatnie Hi Fi i Muzyka. Zestaw TAD za 600! tysiecy, cedeczek Maca za 37 kola, jakis AR za 50 bodajze, a za 3-4 kola tylko kable. No to, dla kogo to jest, poza kilkoma promilami ludzi. Czasem mysle, ze H-E wymyslono po to, aby elektroniczna wartosc 10 tysiecy, sprzedac za 50-100 patykow, wystrajajac obudowy jak choinke (MBL). Albo wrecz skrajny ascetyzm ze (o rewelacjo!) szczotkowanego aluminium. Nawet recezncenci nie kryja juz (w Audio Video chociazby), ze prawie kazda wystawa sa rozczarowani, ze to poszlo w jakims paskudnym kierunku. Jeszcze troche, a kazdy sklep bedzie jak wystawa AS, gdzie ludzie beda mogli sobie poogladac klocuszki,a za 15 klockow bedzie mozna na tylnej sciance zobaczyc jedynie made in china.

Ostatnio wpadlem do outletu Ralpha Laurena w Niemczech. Wiadomo, teoretycznie dobra jakosc, materialy, szycie, a na metkach dumnie stoi: made in china. Wstyd, zwazywszy ze ceny jak na kawalek szmatki maja kosmiczne, a koszty produkcji znikome. Hi End bardzo przypomina te praktyki.

Tyle że nie ma Hi-Endowych audio-outletów a szkoda.

W takim np. TK Maxx kurtka Ralpha Laurena która jeszcze wczoraj była w Arnottsie za 400€, dziś jest do wyjęcia kilka razy taniej...

Coś takiego by się w audio przydało! :)

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Tyle że nie ma Hi-Endowych audio-outletów a szkoda.

Za malo sie tego sprzedaje. Ciucha ktos odzaluje, sprzedajac go tanio. Mcintosha za 3 dychy, nikt za 10 nie sprzeda. Poza tym, ludzie grzebia w tych urzadzeniach, a te tuningi nie zawsze sa szczesliwe. Balbym sie kupic takiego grzebanca, gdzie ktos lutownica swoje wizje kontrukcyjno-dzwiekowe realizowal. W Niemczech pojawiaja sie czasam znaczne obnizki, tutaj obrot jest wyzszy, a powystawowa sztuke mozna juz kupic. Przynajmniej nikt w srodku nie nababral. Ale to trzeba miec szczescie, zeby trafic co sie chce.

Ale to trzeba miec szczescie, zeby trafic co sie chce.

 

Eeeeeeee, tam! Trzeba brać w takich sytuacjach co jest! Ważne żeby cena była dobra! :)

Pamiętam, za głębokiej komuny byłem w Pradze. W Polsce nie było wówczas nic. Po prostu nic- ocet i musztarda. A w Pradze było wszystko.

No i zachciało mi się chińskich trampek... Był taki sklep na Placu Wacława, może jeszcze jest. Nazywał się Dum Obuv czy jakoś tak. Ogromny. 3 poziomy i same buty, Na osobnym poziomie damskie, męskie i dziecięce.

No więc stoję w kolejce do kasy z chińskimi trampkami (szpan nad szpany!) a z tyłu ktoś mnie stuka. Okazuje się - Rosjanka. Trzyma w ręku 2 pary męskich butów.

"Izwinitie, kakoj u was nomier?"

"Sorak piat'", mówię

"A u muża sorak tri" zmartwiła się kobitka. Ale już po sekundzie na zafrasowaną twarz powrócił radosny uśmiech.

"Nicziewo! Nie budiet na muża - budiet na ziatia!" - oświadczyła.

Tak się szuka okazji! :)

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Eeeeeeee, tam! Trzeba brać w takich sytuacjach co jest! Ważne żeby cena była dobra! :)

 

Doktor, to ty gadasz za bzdury!! Brać co jest, grzebane czy nie byle cena była dobra?

W dupę bym nie kopnął takiego sprzętu.

Owszem używka jest OK, ale nie grzebana i tylko od 1 właściciela gdzie znana jest historia i źródło

pochodzenia i można to sprawdzić.

Reszta sprzętu, allegro, ebay itd to nawet za darmo bym nie wziął.

  • Użytkownicy+

Panowie @palton, @wpszoniak.

Pytanie nie polegało na tym co jest Hi Endem a dlaczego dla niektórych jedno jedyne zdjęcie bez jakiejkolwiek dodatkowej informacji predestynuje urządzenie do takiego miana.

 

W autach istnieje półka premium. Zapewne również na podstawie marki, zdjęć i ogólnikowych danych, przypisuje się nowy model do danej klasy. Często można usłyszeć, że producent XX wypuści super auto, a dziennikarz to piszący, nie widzi nawet kształtów auta, bo wszystko jest tajemnicą...

Oczywiście, można zawsze powiedzieć, że "mój" tuningowany Golf II, będzie szybszy i lepiej trzymał się w zakrętach...

Nie ma więc innej rady, jak opierać ocenę na podstawie porządnej obudowy, dobrych podzespołach, parametrach i solidnej marce. Jeżeli będziemy czekać na możliwość dźwiękowego przetestowania, to minie tyle czasu, że nie będzie to już nowinka... Poza tym, jak wspomniałem wcześniej, jest dość trudno określić jakość sprzętu:

Hi-End jest trudny do zdefiniowania, bo nie ma urządzeń idealnych. Te które są, w zależności od wpasowania się w system, mogą być wyśmienite, lub słabe. Kwestia naszych upodobań, jedni wolą magię lamp, inni dokładność trana. Powiedzmy, że lampa ma 5 cech wybitnych, a tran inne 5 - które zatem jest Hi-Endem ? Nie znam urządzenia, które na przykładowe 10 cech, wszystkie będzie miało wybitne. Prawdopodobnie wielu wybierze sprzęt z jedną wybitną ulubioną przez nich cechą, choćby inne urządzenie w dziewięciu pozostałych było lepsze. Oczywiste jest, że kasa nie gra, ale jednak ma duży wpływ na końcowy efekt.

Doktor, to ty gadasz za bzdury!! Brać co jest, grzebane czy nie byle cena była dobra?

W dupę bym nie kopnął takiego sprzętu.

Owszem używka jest OK, ale nie grzebana i tylko od 1 właściciela gdzie znana jest historia i źródło

pochodzenia i można to sprawdzić.

Reszta sprzętu, allegro, ebay itd to nawet za darmo bym nie wziął.

 

Przecież żartuję. :)

Jasne że o zakupie winien decydować ODSŁUCH.

Najlepiej we własnym domu.

Co do używek to rynek wtórny brytyjski i niemiecki wydaje się jednak dość pewnym źródłem.

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Co do używek to rynek wtórny brytyjski i niemiecki wydaje się jednak dość pewnym źródłem.

Oby tylko nie pocelować na krajana :)

 

cześć Doktorku !! :)

Rotel A14, RCD-971 & Dynaudio Focus 140.

A czemu? Ostatnio zauważyłem że większość audio an adverts.ie pochodzi od Polaków.

I wcale bym się nie bał kupować.

Cześć! :)))

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Ale macie problem. Temat chyba specjalnie został wrzucony dla nabijania postów. A z postów jasno wynika, że mało kto prawdziwy high-end słyszał. Bo z tym high-endem jest jeden problem – trzeba go najpierw usłyszeć, żeby wiedzieć czym jest. Fachowo nazywa się to definicją ostensywną, czyli definicją poprzez wskazanie. Kiedy byliście mali, tak mali że tego nie pamiętacie, rodzice i opiekunowie w ten sposób nauczyli was czym są konie, kobiety, lody, książki itd. Nie nauczyli was jednak czym jest high-end, bo nie było takiej potrzeby ani najprawdopodobniej odpowiedniego przykładu. I stąd teraz problem.

 

Co do samego high endu, to nazwa wzięła się chyba od list publikowanych kiedyś nagminnie przez pisma branżowe i odnosiła do samego szczytu tych list, sporządzanych według kolejności jakościowej.

Pozostaje kwestią otwartą, i to otwartą na wiele sposobów, co się będzie obecnie przez high-end rozumieć. Czy na przykład zaliczymy do niego odtwarzacz CD Sony X777 ES, który był kiedyś wraz z jakimś Accuphase, Denonem i Revoksem (nie pamiętam nazw) uważany za najlepszy na świecie, skoro od tamtego czasu powstało kilkadziesiąt a może i kilkaset odtwarzaczy lepszych? I czy w takim razie te wszystkie lepsze są high-endowe? Wydaje się, że nie, ponieważ jeżeli mówimy o górnym kresie skali (będącym chyba najlepszym tłumaczeniem high-endu na język polski), musimy uwzględniać stan aktualny, a nie wybierać arbitralnie jakiś punkt czasowy i uparcie się go trzymać. Wcale to nie oznacza, że stare produkty automatycznie z list high-endu wypadną, bo na przykład najlepsze lampy z reguły pochodzą z lat 50-tych zeszłego wieku, nie znajdując pogromców pośród nowo produkowanych, a słuchawki Sony MDR-R10, wycofane z rynku przeszło dekadę temu, wciąż mogą śmiało uchodzić za niezrównane.

Inna kwestia otwartości high-endu to sprawa samej jakości branej z osobna a nie poprzez porównanie do konkurentów. Bo czy na przykład bycie najlepszą komputerową kartą dźwiękową powinno tytuł bycia wyrobem high-endowym automatycznie gwarantować, skoro (załóżmy) dźwięk przez tę kartę produkowany na skali gramofonów albo odtwarzaczy CD dałby jej miejsce bardzo odległe? Jednocześnie całkiem możliwe, że zdarzy się i tak, iż w danej grupie produktów znajdziemy z czasem bardzo wiele wyrobów zapewniających wspaniałą jakość przekazu (na przykład głośników), w związku z czym ten górny skraj zrobi nam się bardzo rozległy, co kłóci się z samą naturą bycia skrajem.

Dochodzimy tym samym do kwestii high-endowości od strony dźwiękowego wzorca a nie jakiejś listy. Jest to strona za którą wielu przepada, ponieważ otwiera wolną drogę do prowadzenia sporów i walenia po głowach adwersarzy własnymi wyobrażeniami o high-endowym brzmieniu. Od siebie mogę w tym miejscu powiedzieć, iż moim zdaniem dźwięk high-endowy to taki, który zapiera dech słuchającym i odbiera mowę ewentualnym krytykom. Ja wiem, na świecie nie brak takich, którzy gotowi są napluć na wszystko i puścić bąka w dowolnej sytuacji. Kiedy jednak ich pominiemy i ograniczymy się do kulturalnych ludzi o otwartych umysłach, konsensus wokół high-endu nie powinien być trudny, bo słyszałem już w życiu parę systemów odbierających mowę. To oczywiście rozumienie high-endu w sensie ekstremalnym, ale high-end właśnie jako ekstremum został do życia powołany i chyba nie ma potrzeby rozmieniać go na drobne.

Gość

(Konto usunięte)
. Od siebie mogę w tym miejscu powiedzieć, iż moim zdaniem dźwięk high-endowy to taki, który zapiera dech słuchającym i odbiera mowę ewentualnym krytykom.

 

 

dźwięk "hiendowy" to taki, który, kiedy go słychać, sprawia przyjemność taką, że to, co można wtedy rzec, to, że jest dobrze.

Kiedy jednak ich pominiemy i ograniczymy się do kulturalnych ludzi o otwartych umysłach, konsensus wokół high-endu nie powinien być trudny, bo słyszałem już w życiu parę systemów odbierających mowę. To oczywiście rozumienie high-endu w sensie ekstremalnym, ale high-end właśnie jako ekstremum został do życia powołany i chyba nie ma potrzeby rozmieniać go na drobne.

 

.... co nie znajduje czesto potwierdzenia w audiofilskich gazetkach.

Dochodzimy tym samym do kwestii high-endowości od strony dźwiękowego wzorca a nie jakiejś listy. Jest to strona za którą wielu przepada, ponieważ otwiera wolną drogę do prowadzenia sporów i walenia po głowach adwersarzy własnymi wyobrażeniami o high-endowym brzmieniu. Od siebie mogę w tym miejscu powiedzieć, iż moim zdaniem dźwięk high-endowy to taki, który zapiera dech słuchającym i odbiera mowę ewentualnym krytykom.

 

Aha, no to już wiem co nie jest Hi-endem.

- Focal Utopia

- elektronika Vitus

- elektronika dCS

- elektronika VTL

Przyczyna: za cholerę mi "dechu nie zaparło".

Dech mi natomiast zaparło przy stosunkowo tanim Lebenie 600, który ma z Hi-Fi tyle wspólnego co koń z koniakiem ale gra tak, że właśnie dech zapiera...

Zmierzam do tego, że "zapieranie dechu" czy jakiejkolwiek innej czynności fizjologicznej nie spełnia normy OBIEKTYWNEJ OCENY, gdyż każdemu z nas podoba się (i nie podoba) coś innego.

A swoją drogą - masz dość idealistyczne podejście do sprawy, bo jeśli rozpatrywać Hi-End w kategoriach TYLKO doskonałego dźwięku to wiele wydmuszek pęknie a na liście muszą pojawić się zaskakująco tanie urządzenia, których żaden snob hajendem nie zechce za Chiny Ludowe nazwać...

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Gość stary bej

(Konto usunięte)

Aby zdefiniować Hi-End, to najpierw należy postawić pytanie.

Czy Hi-End to sztuka reprodukcji brzmienia znanego tylko z live, czy tylko sztuka aplikacji, wsadu możliwie najlepszych elementów w urządzenie i nienaganne wykonawstwo jego obudowy ?

 

Garnitur od Armaniego i z Wistuli tak samo się nosi, Casio i Rolex wskażą podobny czas, choć jak będzie to Casio WaveCeptor, to w promieniu 1500km od Mainflingen, będzie to zegarek najdokładniejszy na świecie.

Autokarem, Syrenką, Lamborghini też dojedziemy w obrane miejsce.

 

Czy liczy się zatem cel, czy środki ? bo jeśli cel, a więc dźwięk/brzmienie, przyjemność z obcowania z muzyką, to różnymi środkami można uzyskać to, czego pragniemy, i nie muszą to być urządzenia z najwyższej półki cenowej.

 

Nie twierdzę że wszyscy powinni chodzić w walonkach czy też trampkach, a w niedzielę w lakierkach.

Ale uważam, że urządzenia nawet bardzo drogie, i każde z nich, posiadają własną sygnaturę brzmienia.

A skoro posiadają, to ich brzmienie jest różne, więc nie można je uważać za Hi-End.

 

Hi-End do sztuka "architektury" urządzenia, nie jego brzmienie.

Gość stary bej

(Konto usunięte)

A to niby dlaczego?

 

Wszystkie wzorce (czasu, długości ... ) są znane i zdefiniowane przez człowieka.

Jeśli będzie ustalona naukowo norma Hi-End`owego brzmienia, to wówczas będzie ją można traktować bardziej poważnie niż obecne, "gazetkowo" marketingowe bzdety.

Jeśli będzie ustalona naukowo norma Hi-End`owego brzmienia, to wówczas będzie ją można traktować bardziej poważnie niż obecne, "gazetkowo" marketingowe bzdety.

 

Nie mozna tego zrobic, bo Hi End parametryczniie nie rozni sie od Hi Fi. Przeciez moc, czy ciezar wzmacniacza, nie moga stanowic o tego typu zaszeregowaniu. Nie mozna zdefiniowac tego, co podlega wartosciowaniu w funkcji gustu, gdyz punkt odniesienie jest plynny, zmienny i odmienny. Byc moze istnieja systemy, ktorych dzwiek podoba sie kazdemu, ale zawsze znajda sie maruderzy, ktorzy uwielbiaja wycofana gore, sztuczne cieplo w dzwieku, czy lampowe fanaberie. Zaparty dech, omdlenia, szal, szok, gesia skorka, banan na twarzy....to wszystko wywoluja rozne rzeczy i dla kazdego nieco inaczej. Jesli spojrzec w tabelki gazetkowe, to Hi Endem jest ATC ACM40 za 12 tysiecy, ale takze Wilsony za 100 patoli. Czyli redaktorzy powinni jezdzic po swiecie, po domach audiofilow i jak szczena im opadnie, a z ust wyleci WOW, to wtedy jest to dopiero H-E. To wszystko powinno funkcjonowac w ramach Hi Fi, Byc moze nalezaloby zwiekszyc skale ocen, rozszerzyc ja do 10 gwiazdek, czy tak jak w Niemczech, oceniac w 100 pkt skali. Wiadomo, ze sa takie sprzety, takie brzmienia i takie samochody, o ktorych od razu wiadomo, ze to cos super. Wtedy trzeba by wyrzucic gazetkowe tabelki do smieci, lub ograniczyc je do paru klockow. A moze latka H-Endu, zostala przyszyta i funkcjonuje po to, aby ludzie mieli cel i chcieli nieco wiecej wydawac na sprzet. Miedzy 10 tysiacami zl a 12 tysiacami istnieja czesto relacja:

**** vs. Hi End. Niewazne, ludzie kupuja i tak to, na co ich stac, tak wiec probuja kupic najlepszy dzwiek za posiadana kase, a potem musza z tym dzwiekiem zyc. A czy to sie nazywa tak, czy inaczej. Jesli smakuje, jakie ma to znaczenie.

Gość stary bej

(Konto usunięte)

Nie mozna tego zrobic, bo Hi End parametryczniie nie rozni sie od Hi Fi. Przeciez moc, czy ciezar wzmacniacza, nie moga stanowic o tego typu zaszeregowaniu. Nie mozna zdefiniowac tego, co podlega wartosciowaniu w funkcji gustu, gdyz punkt odniesienie jest plynny, zmienny i odmienny

 

I właśnie z tego powodu, nie powinno się mówić o brzmieniu jakiegokolwiek urządzenia, że to Hi-End.

Gdyż nazywanie brzmienia, w ten sposób, jest tak samo abstrakcyjne jak i sprawa wierzenia, że się widziało, czy słyszało cokolwiek.

A wrażenia te zawsze będą subiektywne, i tak też należy je odbierać.

Receptory człowieka, choć wydają się jednakowe, to jednak określanie pewnych zjawisk za ich pomocą, bywa skrajnie różne.

 

Ja osobiście dopuszczam to nazewnictwo (HE) w przypadku urządzeń ;

- których obudowy zostały wykonane z wielką, zegarmistrzowską niemal pieczołowitością,

- we wnętrzach których, użyte zostały najwyższej jakości, wyselekcjonowane spośród wielu, komponenty,

- opracowania aplikacyjne tych urządzeń, uzyskano w oparciu o długotrwałe badania naukowe, wynikiem których były nie tylko zagadnienia dotyczące elektroniki i matematyki, ale również fizyki i chemii.

 

Można mówić wówczas o Hi-End`zie technologicznym, ale nigdy akustycznym/brzmieniowym.

I że jest się posiadaczem urządzenia, które zostało wykonane przy wsparciu najlepszych dostępnych człowiekowi technologii, oraz że zostało to urządzenie wykonane przy użyciu najlepszych, znanych i dostępnych materiałów - czyli jak to mówią niektórzy bezkompromisowo, co w wielu przypadkach jest fałszem.

Tylko że za to się płaci, a brzmienie jest sprawą "wtórną" (w tym przypadku).

 

Ta "wtórność" brzmienia, (brzydko nazwana, a przecież na tym nam najbardziej zależy) wynika z subiektywności postrzegania i oceny tego brzmienia.

Każdy projektant, czy też zespół inżynierów, będą postrzegali dźwięk subiektywnie, poprzez własne, a nie, moje czy też kogokolwiek, receptory.

Efektem tego będzie (i jest) różnica w brzmieniu urządzeń, zakwalifikowanych (przeze mnie) do klasy Hi-End-Tech.

 

Brzmienie, a w zasadzie jego wzorzec, można by było ustalić (choć to utopia).

Ale jakie kryteria należałoby ustalić, aby spośród 7-miu miliardów ludzi żyjących na Ziemi, 10-ciu nieomylnych złotouchych uznało akurat "takie" a nie inne brzmienie za wzorzec ?

Przecież 6,5 miliarda może mieć ten "problem" w ....e.

il Dottore

 

Miałem tego Lebena przez miesiąc u siebie i napisałem jego recenzję. Wzmacniacz jest wybitny i ma swój styl. Gra dosadnie i bezpośrednio. Jeżeli w dobrze zestrojonym torze odebrał Ci mowę, to bardzo dobrze.

Kolejny aspekt high-endowości to fakt, że pojedyncze urządzenia nie grają i dlatego nie należy pisać iż to albo tamto na pewno high-endem nie jest. No chyba, że słyszałeś jakieś urządzenie w bardzo wielu torach specjalnie dla niego dobieranych i nic z tego odbierania mowy nie wyszło. Oczywiście nawet wówczas nie ma pewności, że w żadnym układzie mowy nie odbierze, ale należy chyba przyjąć zasadę, że prawdziwy high-en ujawnia swoją naturę chętnie, albo z góry zapowiada w jakich układach high-endem będzie. Dlatego jeżeli jakiś firmowy zestaw nie brzmi i zmiany głośników oraz okablowania nie pomagają, to z high-endem do czynienia nie mamy, bo firma powinna brać odpowiedzialność za całość swojej oferty.

 

Aby zdefiniować Hi-End, to najpierw należy postawić pytanie.

Czy Hi-End to sztuka reprodukcji brzmienia znanego tylko z live, czy tylko sztuka aplikacji, wsadu możliwie najlepszych elementów w urządzenie i nienaganne wykonawstwo jego obudowy ?

 

Garnitur od Armaniego i z Wistuli tak samo się nosi, Casio i Rolex wskażą podobny czas, choć jak będzie to Casio WaveCeptor, to w promieniu 1500km od Mainflingen, będzie to zegarek najdokładniejszy na świecie.

Autokarem, Syrenką, Lamborghini też dojedziemy w obrane miejsce.

 

Czy liczy się zatem cel, czy środki ? bo jeśli cel, a więc dźwięk/brzmienie, przyjemność z obcowania z muzyką, to różnymi środkami można uzyskać to, czego pragniemy, i nie muszą to być urządzenia z najwyższej półki cenowej.

 

Nie twierdzę że wszyscy powinni chodzić w walonkach czy też trampkach, a w niedzielę w lakierkach.

Ale uważam, że urządzenia nawet bardzo drogie, i każde z nich, posiadają własną sygnaturę brzmienia.

A skoro posiadają, to ich brzmienie jest różne, więc nie można je uważać za Hi-End.

 

 

Hi-End do sztuka "architektury" urządzenia, nie jego brzmienie.

 

Nie ma chyba wątpliwości, że tak jak syrenką, tak i mercedesem da się tu i ówdzie dojechać. I tak samo zarówno przy pomocy aparatury najwyższej klasy jak i przeciętnej da się słuchać muzyki, w związku z czym na pewno nie tutaj pies high-endowości jest pogrzebany. Podobnie fakt, iż różne firmy prezentują różne szkoły brzmienia nie odbiera możliwości zaniemówienia z wrażenia podczas słuchania ich prezentacji. Poszczególni wokaliści też mają różne głosy, ale wspaniałość głosu Edith Piaf nie umniejsza wspaniałości głosu Ewy Demarczyk, podobnie jak wirtuozeria Busoniego nie niszczy wirtuozerii Richtera, a gitara di Meoli nie odbiera smaku gitarze Segovii.

Wiadomo, ze sa takie sprzety, takie brzmienia i takie samochody, o ktorych od razu wiadomo, ze to cos super.

Wiadomo też ile hajsu to "coś super" zwykle kosztuje, a że niektórzy mają z tym jakiś problem,

bo na przykład nie potrafią się pogodzić z faktem, że nie wszystko jest dla wszystkich (a niby dlaczego miałoby być?)

to będą wiecznie cudować, wydziwiać i porównywać casio do rolexa, żeby podregulować sobie samopoczucie.

Tuningowany golf II jedzie tak samo jak ferrari, dwudrożne pierdziawki grają tak samo jak grand utopie,

mortadela smakuje tak samo jak szynka, a w szmacie z lumpeksu się chodzi tak samo jak w garniaku od versace.

Wszyscy mają hajend i wszyscy są szczęśliwi, to po co bić pianę w czterdziestym bezsensownym wątku o tym samym...

Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.

Jakie urządzenia znalazły się w tych systemach?

 

Na przykład takie

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-8530-0-23384000-1342705272_thumb.jpg

post-8530-0-38918000-1342705693_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Gość

(Konto usunięte)

il Dottore

 

Jeżeli w dobrze zestrojonym torze odebrał Ci mowę, to bardzo dobrze.

 

...

 

Podobnie fakt, iż różne firmy prezentują różne szkoły brzmienia nie odbiera możliwości zaniemówienia z wrażenia podczas słuchania ich prezentacji.

 

prezentujesz wyjątkowo specyficzny rodzaj "wyceny" dźwięku, po przez; "zaniemawianie i odbieranie mowy", co podkreślasz w prawie każdej wypowiedzi.

 

Dla wielu innych, wystarczy jak się podoba, bez konieczności tracenia oddechu i możliwości wypowiedzi.

Czy to efekt jakiejś traumy, że tak dziecinnie reagujesz ?

prezentujesz wyjątkowo specyficzny rodzaj "wyceny" dźwięku, po przez; "zaniemawianie i odbieranie mowy", co podkreślasz w prawie każdej wypowiedzi.

 

Dla wielu innych, wystarczy jak się podoba, bez konieczności tracenia oddechu i możliwości wypowiedzi.

Czy to efekt jakiejś traumy, że tak dziecinnie reagujesz ?

 

Jak widzę mamy już pierwsze symptomy awantury, bo przecież bez wycieczek ad personam długo wytrzymać się nie da. Tak więc "trauma", tak więc "dziecinnie" i już za moment będziemy mieli "debili", "naciągaczy", "złodziei", "chorych psychicznie" oraz nawoływania "Gdzie jest lekarz? Wezwijcie lekarza!."

Jak ja to dobrze znam. Ile razy już to przerabiałem.

 

By ci odpowiedzieć, dając kolejne przykłady traumy i zdziecinnienia, posłużę się dwoma cytatami z własnych recenzji:

 

 

"W audiofilskim zagajniku tyle dziwactw się wyprawia i tak osobliwe stwory tutaj mieszkają, że przykładanie do tej sytuacji racjonalnych linijek mija się z celem, a osoby w całkowitym zdrowiu psychicznym i ekonomicznym pozostać pragnące (niezależnie od tego, czy takie zdrowie jest pod naszą gwiazdą w ogóle możliwe) nie powinny się tu zapuszczać pod żadnym pozorem i jeno rozjuszone małżonki, w poszukiwaniu swych mężów z ostrymi narzędziami i gromkim krzykiem na ustach grasujące, mogą być w tym względzie wyjątkiem, albowiem do nich audiofilskie magie i czary nijakiego przystępu nie mają, ku naszej nieustającej zgryzocie tudzież męce."

 

 

"Skoro napatoczyło się nam magiczne i otoczone zabobonną niemal czcią słowo „high-end”, poświęćmy mu chwilę tytułem dygresji.

Miało ono kiedyś w zamierzeniu odnosić się wyłącznie do wyrobów branży audio absolutnie luksusowych, takich wyrastających daleko ponad przyjęty standard i wybitnych pod każdym względem. Tego rodzaju określenia zawsze jednak szybko erodują, ponieważ istnieje w ludziach naturalna skłonność do przesady i egzaltacji, każąca im bez końca stopniować wszystkie skale. Przed II wojną światową było na przykład nie do pomyślenia, by ktoś kulturalny użył zwrotu „bardzo piękny”. Piękno było absolutem i pozostawało niestopniowane. „Piękny” w sensie predykatu pozytywnie wartościującego estetycznie oznaczał kres skali, a jedynym wyjątkiem mógł być zwrot „jeszcze piękniejszy”. Tymczasem teraz wyrażeniem „bardzo piękny” operuje się na co dzień i nikt nie dopatruje się w nim wyrazu braku kulturalnego obycia. No, może prawie nikt…

Podobnie, a przy tym jeszcze szybciej, zerodował na naszych oczach także początkowo niestopniowany „high-end”. Określenie kiedyś tym mianem słuchawek innych niż klasy Orfeusza albo Sony MDR-R10 byłoby bluźnierstwem, a teraz, po tym jak ktoś pierwszy raz użył high-endu w odniesieniu do czegoś co w pierwotnym znaczeniu na pewno nim nie było (wydaje mi się, że tym czymś były słuchawki Sennheiser HD 600), wyrosły nam całe łany nauszników mniej czy bardziej high-endowych, podobnie jak wzmacniaczy, odtwarzaczy i całej tej audiofilskiej reszty, która okazuje się – jakżeby inaczej – grać co najmniej pięknie, nawet całkiem pięknie, nie kryjmy tego – po prostu pięknie, doprawdy bardzo pięknie, wręcz przepięknie – i czort wie jeszcze jak pięknie. Trzeba zatem, chcąc nie chcąc, w ślad za tym rozszerzać także skalę high-endowości, używając zwrotów w rodzaju pomniejszy high-end, solidny high-end, wybitny high-end, ekstremalny high-end – itd. Namnożyło się tych high-endów i stanowią teraz bardziej przydomek czegoś bardzo dobrej jakości niż absolutnie wyjątkowego. Za jakiś czas ktoś pewnie wylansuje kwantyfikację wyższego od high-endu stopnia i historia ponownie zacznie zataczać koło. Tymczasem mamy całą gamę szybko pączkujących stopni piękności oraz odpowiadających im high-endów na marketingowy i recenzorski użytek."

Gość

(Konto usunięte)

Jak widzę mamy już pierwsze symptomy ...

 

widać, wg tego co piszesz, że jak słuchającego nie zatka, to sprzęt jest kiszka. Taki masz sposób oceny który w każdym poście prezentujesz.

Kiedy o tym napisać, sam zaczynasz tworzyć symptomy, dalej uważając że twoje zdanie jest najważniejsze.

To jest forum, nie twój pokój.

Grzecznie się człowiek zastanawia, dlaczego i skąd, masz taki sposób oceny brzmienia ? przez zaniemawianie ?

:)

to tak, jakby inny orzekł, że sprzęt jest hiendowy bo kiedy go słucha, to mu staje.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.