Skocz do zawartości
IGNORED

Cudowna oświata!


Gość dziadekwłodek

Rekomendowane odpowiedzi

A jeśli chodzi o specyfikę narodową to obserwuje tylko jedną: koszmarnie wysokie podatki za które obywatel otrzymuje beznadziejny "serwis" od państwa.

Czyli należałoby zmienić usługodawcę (serwisanta).

 

W kapitalizmie papier toaletowy i sznurek do snopowiązałek ma być wykładnią jakości państwa?

W kapitalizmie państwo nie zajmuje się papierem toaletowym, sznurkiem do snopowiązałek i z jednym i drugim nie ma problemów. Gdyby nie zajmowało się oświatą, nie byłoby problemów z oświatą.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

Sprawą pierwszoplanową obecnie jest zniesienie obowiązku szkolnego, w sensie możliwości wyrzucenia ze szkoły chuligana rozwalającego lekcje czy terroryzującego inne dzieci. A to lepiej robić w warunkach właśnie szkół niepublicznych i bonu oświatowego. Bon od chuligana jest kiepskim interesem jeżeli rodzice zabiorą ze szkoły 10 innych dzieci.

 

A czy prywatne szkoły są lekarstwem? Wiemy na pewno że obecny system się nie sprawdza, innowacji i wynalazków zero, wydajność pracy - totalny gnój, ludzie wieją za granicę na potęgę i to mimo znajomości języków obcych na dennym poziomie, wbrew hurra-optymistycznym ocenom na państwowych świadectwach maturalnych.

Chuliganerka ,że tak powiem to nie problem oświatowy,tylko prawny i egzekucji prawa.A jak pisałęs o specyfice narodowej to już widzę jak w prywatnej szkoły usuwają chuligana, którego Tatuś ma sporo kasy, Misiomor please ....

to już widzę jak w prywatnej szkoły usuwają chuligana, którego Tatuś ma sporo kasy

Problem polega na tym, że z państwowych nie usuwają chuliganów, nawet jeżeli ich rodzice nie śmierdzą kasą.

 

Mój post #10 z tego wątku

 

Nauczycielka w szkole specjalnej widzi, że jeden z agresywnych uczniów bije kolegę. Nie staje w jego obronie. Nie wolno stosować jej siły, a ona chce przecież pracować. Gdyby siłę zastosowałaby, oznaczałoby, że nie potrafi oddziaływać na uczniów pedagogicznie. Wzywa psychologa szkolnego, ten wcale nie zajmuje się ofiarą maltretowaną od dłuższego czasu, tylko gładzi agresora po główce i pyta, dlaczego się tak bardzo zdenerwował.

 

W tej samej szkole WF-Man w podobnej sytuacji chwycił agresora za rękę i przytrzymał. Agresor wrócił z mamusią podobnie nierozgarniętą jak on, a ta poskarżyła się, że nauczyciel stosuje przemoc. Nauczyciel został ukarany.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

Chuliganerka ,że tak powiem to nie problem oświatowy,tylko prawny i egzekucji prawa.

Przecież 10-latkowi prawnie nie można nic zrobić. Wiem - fan systemu skandynawskiego zaraz zakrzyknie że trzeba go zabrać rodzicom i dać do rodziny zastępczej. W Pucku było to przerabiane. To jest właśnie nasza specyfika narodowa, która sprawia że małpowanie "cywilizowanych" wzorów z zachodu tylko konserwuje u nas patologie i tym bardziej spycha nas do przewidzianej nam przez Marksa roli rezerwuaru siły roboczej dla Niemiec.

 

A jak pisałęs o specyfice narodowej to już widzę jak w prywatnej szkoły usuwają chuligana, którego Tatuś ma sporo kasy,

To rodzice zabiorą inne dzieci z tej szkoły.

 

Dla rozwoju zresztą ważne nie jest zapewnienie najlepszej możliwej edukacji wszystkim dzieciom, tylko sprawienie żeby enklawy lepszego poziomu miały szanse się uchować. Dziś niestety praktycznie wszystkie szkoły funkcjonują w systemie "przyjmiemy waszego złodzieja jeżeli wy przyjmiecie naszego narkomana" - no bo światli pedolodzy uchwalili że każde dziecko musi chodzić do szkoły.

Gość dziadekwłodek

(Konto usunięte)

Sprawą pierwszoplanową obecnie jest zniesienie obowiązku szkolnego, w sensie możliwości wyrzucenia ze szkoły chuligana rozwalającego lekcje czy terroryzującego inne dzieci. A to lepiej robić w warunkach właśnie szkół niepublicznych i bonu oświatowego. Bon od chuligana jest kiepskim interesem jeżeli rodzice zabiorą ze szkoły 10 innych dzieci.

 

A czy prywatne szkoły są lekarstwem? Wiemy na pewno że obecny system się nie sprawdza, innowacji i wynalazków zero, wydajność pracy - totalny gnój, ludzie wieją za granicę na potęgę i to mimo znajomości języków obcych na dennym poziomie, wbrew hurra-optymistycznym ocenom na państwowych świadectwach maturalnych.

 

Piszesz, że prywatne się nie sprawdzają. A niepubliczne to jakie będą to szkoły w większości? Zniesienie obowiązku szkolnego było by kardynalnym błędem.

To państwo musi być głównym odpowiedzialnym za oświatę i pełnić tu role wiodącą. Innej racjonalnej drogi nie ma. Grzebanie przy oświacie prowadzone od 1989 roku, jak widać w praktyce, nie prowadzi do niczego dobrego. Programy szkolne, wymagania i ocenianie dopasowuje się do najsłabszych uczniów i jest to równanie w dół. Przy ciągłym obcinaniu nakładów na oświatę prowadzi to tylko do regresu.

Jak napisał dziadek powyżej :bz..

Dziadek tak napisał tylko dlatego, bo się zaperzył. :)

Tak naprawdę, to poglądy na tą sprawę ma bardzo podobne do moich

Z jego pierwszego wpisu w w tym wątku:

 

"Gdzieś w Polsce, w niedużym mieście, w gimnazjum trwa lekcja matematyki. 17-letnia uczennica, wyrwana do odpowiedzi w kwestii brył, odpowiada nauczycielce:

 

- Na ch... mi te bryły i ta twoja matematyka

 

Oburzona nauczycielka nic nie może zrobić. Obowiązek szkolny obejmuje młodzież do 18-tego roku życia. Chamskiej gówniary nie można wyrzucić ze szkoły. Nie można też wyrzucić jej z klasy, bo pozostanie bez opieki. Szkoła odpowiada za jej bezpieczeństwo. Kar cielesnych dawno już nie wolno stosować. Nie można jej zostawić w szkole po godzinach i zmusić do pracy na rzecz szkoły. Jedyny środek wychowawczy, jaki nauczycielka ma do dyspozycji, to uwaga wpisana do dziennika. Uczennica to komentuje:

 

- Wali mnie twoja uwaga.

 

Rodzice? Są tak samo bezradni, jak nauczycielka.

 

To prawdziwa historia. Takich historii co dzień są tysiące. W każdym zakątku Polski. Obowiązek kształcenia młodzieży do 18-tego roku życia stawia tysiące nauczycieli w upokarzających sytuacjach. Część młodzieży – nazwijmy ją młodzieżą klasy „A” – chce się uczyć, ale jest też duża część, ta klasy „B”, którą to „wali”.

 

Tych ostatnich trzeba przepchnąć przez gimnazjum. Zwykle właśnie tutaj doczekują swej pełnoletności, powtarzając kolejne klasy. Ale w niektórych szkołach jest dyrektorski przykaz, aby nie zostawiać takiej młodzieży, żeby ją na siłę promować do kolejnych klas, pomimo zerowych wyników nauczania – aby czym prędzej pozbyć się tego balastu i nie psuć sobie statystyk.

 

Pozostałe dzieci są w ten sposób totalnie demoralizowane, widząc, że uczciwa praca nie jest konieczna do ukończenia szkoły. Zaś ci przepychani dowiadują się, że są tępi i nie zasługują na szacunek. Trudno doprawdy wyobrazić sobie bardziej demoralizujący system edukacji.

 

Należy więc postawić pytanie – komu potrzebna ta farsa? Czy nie lepiej by było, aby ta młodzież „B”, zamiast być zmuszana do edukacji, uczyła się od razu jakiegoś zawodu? Oni mają rację: im te bryły naprawdę nie są potrzebne. Ani wiedza o greckich mitach. Ani te lektury, których nie czytają. Oni nigdy nie bedą potrzebowali tej wiedzy. Oni potrzebują zawodu.

 

W dawnych czasach, kiedy dzieciak nie rokował nadziei na udaną edukację, posyłany był w termin do szewca, czy kowala. Tam uczył się fachu. Po kilku latach mógł otworzyć warsztat i sam na siebie zarobić. Pani nauczycielka przynosiła mu np. buty do naprawy. Robił to dobrze i szybko. „Jaki pan zdolny i pracowity, panie majstrze!” słyszał od zadowolonej nauczycielki. A nie „jesteś kompletnym osłem, jak nie potrafisz odróżnić stożka od walca!”. Miał szansę na szacunek i poważanie w społeczeństwie, pomimo, że nie orientował się w zawiłych losach greckich herosów. Widział, że wykonuje sensowną i pożyteczną pracę, potrzebną ludziom, za którą dostaje wynagrodzenie. Miał szacunek dla siebie, odnajdywał swoje miejsce w społeczeństwie.

 

Obowiązek kształcenia się do 18-ego roku życia demoralizuje współczesną młodzież. Ta klasy „B” ze szkoły wynosi przeświadczenie, że jest tępa i do niczego się nie nadaje. Zwykle zasila ona potem szeregi bezrobotnych lub gangsterów. Młodzież klasy „A”, zdolną i chętną do nauki, szkoła uczy że nie warto się trudzić. A nauczycieli, pozbawionych jakichkolwiek środków dyscyplinarnych, po prostu wdeptuje w ziemię. Zarówno oni, jak i młodzież wiedzą doskonale, że jest to fikcja. Udawanie. Ostatecznie wszyscy są sfrustrowani, upokorzeni.

 

Czy można to zmienić? Oczywiście. Rozwiązaniem byłby system, w którym obowiązek edukacji kończy się na sześciu klasach podstawówki. Do gimnazjum idzie tylko młodzież klasy „A”. Młodzież klasy „B” uczy się zawodu w szkołach zawodowych. Ale bez przymusu. Nie da się nikogo nauczyć czegokolwiek pod przymusem. Nie ma sensu uprawiać fikcji.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

Less , ok ale nasza dyskusja toczy się wokół kwestii i polemik dot. zdania Misiomora z postu #233 a nie wokół kwestii czy 17 letnią panienkę ,której w głowie tipsy i balety trzymać na siłę w szkole,to zupełnie inna sprawa i tu jesteśmy chyba wszyscy zgodni,że nie wszyscy muszą być magistrami czy maturzystami .

No więc post #233

Bardzo dobrze że państwo wycofuje się z dziedziny w której jest zupełnie niekompetentne.

Panstwo jest tragicznie niekompetentne w wielu dziedzinach, w które wtrynia swego chciwego ryja, żeby towarzysze partyjni mogli się nachapać, i żeby wygrać następne wybory. Jeżeli się z jakiejś dziedziny wycofuje, powinno być to powitane z ulgą. Do oklasków brakuje obniżenia podatków proporcjonalnego do tego wycofania.

Przypominam, że jeszcze 30 lat temu nikomu nie mieściło się w głowie (nie tylko u nas), że telefony nie muszą być państwowe. A po dzień dzisiejszy kibicom trudno jest uwierzyć, że Państwo nie finansuje naszych piłkarzy (co może być słabym argumentem, ale nie "popisują" się oni przynajmniej na koszt podatników)

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

Sprawą pierwszoplanową obecnie jest zniesienie obowiązku szkolnego, w sensie możliwości wyrzucenia ze szkoły chuligana rozwalającego lekcje czy terroryzującego inne dzieci. A to lepiej robić w warunkach właśnie szkół niepublicznych i bonu oświatowego. Bon od chuligana jest kiepskim interesem jeżeli rodzice zabiorą ze szkoły 10 innych dzieci.

 

A czy prywatne szkoły są lekarstwem? Wiemy na pewno że obecny system się nie sprawdza, innowacji i wynalazków zero, wydajność pracy - totalny gnój, ludzie wieją za granicę na potęgę i to mimo znajomości języków obcych na dennym poziomie, wbrew hurra-optymistycznym ocenom na państwowych świadectwach maturalnych.

Trochę się zagalopowujesz.

Szkolnictwo ma niewiele do wynalazków i wydajności pracy.

To służby i organizacja tego państwa upośledzają je w wymienionych kategoriach.

 

Zapewnienie bezpieczeństwa (podstawowy cel państwa) to również zapewnienie podstawowego wykształcenia jego obywateli.

Później zgoda, niech sobie radzą młodzi.

Natomiast szkolnictwo podstawowe powinno ich uświadomić co do dalszej drogi i najlepiej zasiać chęć dalszej edukacji...

Szkolnictwo ma niewiele do wynalazków i wydajności pracy.

To służby i organizacja tego państwa upośledzają je w wymienionych kategoriach.

Szkolnictwo to jeden ze składników. Oczywiście takie rzeczy jak wychowanie domowe, czy motywacja / demotywacja ze strony ludzi jakich spotyka na swojej drodze kandydat na innowatora mają głos decydujący.

 

Jednak nie można zignorować totalnego obsuwu (i to względem PRL, którego myśl innowacyjno - organizacyjna została dość kiepsko zweryfikowana rynkowo w 1989r.) zafundowanego nam przez światłe reformy systemu edukacji, z gimnazjami na czele. Większość postulatów jakie dziś widzimy w dyskursie publicznym jest niestety w stronę dalszego pogłębiania idiotyzmów wprowadzonych przez Handkego i jemu podobnych.

 

A co do tych służb - na czym polega ich demoniczność - psują czy nie pomagają?

Zgoda co do chybionej reformy strukturalnej.

 

A co do służb ;)

Myślałem o służbie w kontekście wynalazczości o której wspominałeś wcześniej.

 

Wiem, uściślijmy kiedyś wiedziałem, co w zakresie szeroko pojętej techniki patentuje się na Zachodzie a czego ni ch*ja nie da się w Polsce...

Sam jestem współtwórcą czegoś opatentowanego.

Krótko; w Polsce nie dało się niczego opatentować. Nie dziwota, że na tle Świata, gdzie patentuje się każde gówno i oczywistość, wypadamy tragicznie...

 

Polski urzędnik (służba) jest świętszy od papieża... Tu jest totalne zniechęcanie aktywności, na każdym polu, obywateli...

Po czym można poznać chama? Że w sytuacji władzy zawsze będzie na nie, choćby nawet "tak" nic go nie kosztowało. To nie przypadek że w naszym pięknym kraju np. zdawalność egzaminów na prawo jazdy jest jedną z najniższych na świecie.

 

W kwestii edukacji, to osobiście jestem zwolennikiem przede wszystkim powrotu do wzorców które zbudowały zachodnią cywilizację. Na pierwszy ogień autonomia uniwersytetu - dziś zredukowana do hasełka, jednak to kiedyś naprawdę coś znaczyło. Powrót do źródeł - przykładowo możliwość nieuznawania wyników matury, uniwerek przyjmuje tego kogo uważa za obiecującego kandydata. A ew. finansowanie ze strony państwa tylko na podstawie osiągnięć absolwentów - patenty, skapitalizowane wynalazki, ważne wygrane prawnicze na arenie międzynarodowej, prestiżowe publikacje czy nagrody, przydatność dla sektora prywatnego czy wojska itd. Ministerstwo szkolnictwa wyższego powinno zostać zredukowane do roli urzędu analizującego jakość absolwentów danego uniwersytu i ew. alokującego państwowe pieniądze. Zero ingerencji państwa w sprawy akademickie.

To nie przypadek że w naszym pięknym kraju np. zdawalność egzaminów na prawo jazdy jest jedną z najniższych na świecie.

Za to pozycja jasnie Panow egzaminatorow odpowiednio wysoka... i przypuszczalnie nieoficjalne wplywy.

Nie wiem, czy na forum przygladal sie testom teoretycznym - wybitnie niezyciowe i durnowate. Sluza oblewaniu delikwentow i wymuszaja glupie wkuwanie na pamiec.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

Programy szkolne, wymagania i ocenianie dopasowuje się do najsłabszych uczniów i jest to równanie w dół.

Bo najważniejszy jest odsetek uczniów uzyskujących promocję, tak jest w większości krajów Europy. Może w bardziej rozwiniętych krajach bardziej się stawia na indywidualizację edukacji w przypadku zdolnych uczniów bo np. kadry francuskie wiedzą że z większości debili w państwowych szkołach nic nie będzie.

Człowiek to nadal nieco bardziej rozwinięty z linii naczelnych i oczekiwanie że większość będzie zdolna do świadomego abstrakcyjnego myślenia (i podciąganie pod to statystyk) nie ma uzasadnienia ani w naukach biologicznych, ani w życiowej praktyce.

...Powrót do źródeł - przykładowo możliwość nieuznawania wyników matury, uniwerek przyjmuje tego kogo uważa za obiecującego kandydata. ...

 

Jakieś dziesięć temu na Wydziale Prawa (he he he) i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego wybuchła tak zwana afera rekrutacyjna. Uniwerek miał specjalną pulę, z której na studia dostawały się tłuki, które nie zdały egzaminu ale za to były dziećmi sędziów, adwokatów i innych takich.

 

To ja życzę powodzenie z takim powrotem... ;)

"...Kto zagląda pod powierzchnię, czyni to na własną odpowiedzialność..."

Don Kichote to zły człowiek był...

>> Wiatrak,

 

Egzaminy wstępne (a dziś wyniki nowej matury) są w dzisiejszych czasach tak oderwane od tego co jest ważne we właściwej dziedzinie, że pewna pula dla osób mających kontakt z daną dyscypliną od dziecka może być wręcz wskazana. Opór przed takimi rozwiązaniami jest najlepszym wskaźnikiem tego, że Polska jest stadem kundli zażarcie gryzących się o ochłapy, które nic nie osiągnie.

 

Moim ulubionym przykładem organizacji osiągającej sukcesy na miarę niespotykaną w historii jest Royal Navy, ta która w końcu udusiła Bonapartego blokadą, i wygrała - Wyspy Brytyjskie przeciwko całej kontynentalnej Europie. I co ciekawe źródłem jej sukcesów był właśnie dobrze zbalansowany system awansów, w którym synowie lordów, admirałów itd. mieli istotne fory, jednak zdolny midszypmen z klas średnich jak najbardziej mógł awansować na najwyższe stanowiska. Były nawet przypadki awansu zwykłych marynarzy na kapitanów.

 

Autonomia uniwersytetu jako społeczności akademików jest systemem sprawdzonym, który właściwie stał za rozwojem naszej cywilizacji. Wystarczy spojrzeć np. na to jak wyglądał Oxford w czasach kiedy profesorem był tam Tolkien.

Gość dziadekwłodek

(Konto usunięte)

Dziadek tak napisał tylko dlatego, bo się zaperzył. :)

Tak naprawdę, to poglądy na tą sprawę ma bardzo podobne do moich

Z jego pierwszego wpisu w w tym wątku:

 

Nie naginaj. Wkleiłem "obcy" tekst jako zagajenie do dyskusji. Zgadzam się z zawartymi w nim tezami, ale nie do końca i nie ze wszystkimi.

 

Obowiązek oświaty musi istnieć. Jest to bat nie tylko na ucznia, rodziców, ale i na państwo. A może nawet przede wszystkim na państwo. Niekoniecznie wiekowy. Powinien obejmować tylko pewien etap edukacyjny i być precyzyjnie obwarowany obowiązkami ucznia. Państwo płaci za naukę - państwo musi wymagać. Przy czym obowiązkowy etap nauki powinien być całkowicie i faktycznie bezpłatny. Wyższe etapy powinny być dostosowane do potrzeb uczniów, ale i państwa przede wszystkim. Tu finansowanie powinno być dwutorowe. Płacą rodzice, bo maja świadomą potrzebę edukacji dzieci (jeżeli płacą to wymagają od dziecka, a nie tylko od szkoły) oraz państwo, bo ma z tego korzyści ( jednostki najbardziej zdolne i pracowite wg jasnych kryteriów i chcące kontynuować naukę zgodnie z potrzebami państwa). Uczenie się na koszt państwa, powinno skutkować określonymi ograniczeniami - np. nie możesz dorabiać wiedzą wyniesioną za państwowe pieniądze innych państw. Uczysz się za swoje - rób co chcesz. Jest wybór - są konsekwencje.

 

Gimnazja to najgłupsza obok testów, jako oceny umiejętności uczniów, decyzja w oświacie po 1989 roku. O zwiększaniu wpływu (merytorycznego) rodziców na publiczne szkoły już nawet nie wspomnę. Ponieważ w szkołach finansowanych przez państwo jest to całkowite nieporozumienie. W dodatku negatywnie oddziaływujące.

 

Oświata państwowa i prywatna powinny podlegać rygorystycznemu nadzorowi państwa.

PS. Jeszcze odnośnie tych kwot kumoterskich przy naborze na prestiżowe kierunki.

 

Jak pokazuje przykład zawodowych tenisistów, nauka odruchów w dzieciństwie często oznacza istotną przewagę nad ludźmi którzy zaczęli później. Dlatego właśnie szkoda by było gdyby przy rekrutacji przyjmować tylko najlepszych kujonów, pozbawionych kontaktu z daną dyscypliną od dzieciństwa.

 

Po drugie - kompleksy są bardzo silnym czynnikiem motywującym do wytężonej pracy. Dlatego widok kolegów którym pewne rzeczy przyszły łatwiej bo mają ustawionych rodziców może pomóc kujonom przebijającym się z nizin ostatecznie osiągnąć wyższy poziom. Oczywiście ważne jest żeby ich nie demotywować przekonaniem że awans mają zamknięty czego by nie robili. Odpowiedni balans jest tu rzeczą absolutnie niezbędną.

 

Kolejna sprawa - w zespole dobrze jest mieć ludzi o różnych profilach osobowości. Przykładowo zblazowany panicz łatwiej spojrzy na problem do rozwiązania z góry, połączy na pozór odległe fakty w całość itp. Za to ambitny kujon nie zmęczy się koniecznością długotrwałego walenia głową w mur. Jeżeli jeszcze będą potrafili współpracować - takie zespoły wygrywają na świecie. Niestety w kraju powszechnej nienawiści klasowej takim jak Polska, każdy tylko pilnuje żeby wyrwać ochłap albo przeciwnie - obronić przed wyrwaniem. Dlatego przegrywamy i przegrywać będziemy.

Pisze dziadekwłodek o tym, że w klasie 30-40 osób , nie ma szans. Może ma rację... W mojej klasie( w szkole podstawowej) - było nas 36 sztuk:) Wszyscy szkołę pięknie skończyli a "większa połowa" - studia . W liceum - ze czterdzieści a na studiach(pamiętam dokładnie) - 63. Z przewagą kobitek , zresztą...:) Gdy ktoś chce posiąść wiedzę - dopnie swego.

Gość dziadekwłodek

(Konto usunięte)

Pisze dziadekwłodek o tym, że w klasie 30-40 osób , nie ma szans. Może ma rację... W mojej klasie( w szkole podstawowej) - było nas 36 sztuk:) Wszyscy szkołę pięknie skończyli a "większa połowa" - studia . W liceum - ze czterdzieści a na studiach(pamiętam dokładnie) - 63. Z przewagą kobitek , zresztą...:) Gdy ktoś chce posiąść wiedzę - dopnie swego.

 

Cała kwintesencja w ostatnim zdaniu. Tylko, że teraz ci, którzy chcą posiąść wiedzę są w klasie w mniejszości, rodzice winą za to obarczają wyłącznie szkołę. Nauczyciel ma obowiązek "dotrzeć" indnywidualnie do kazdego ucznia, a ma coraz mniej środków i metod oddziaływania na niego. Pamietasz swoich nauczycieli - mieli wiedzę, mieli autorytet. Teraz mtez maja wiedzę, tylko w wiekszosci nie mają innych rzeczy budujacych autorytet w powszechnym mniemaniu - fury, skóry i komóry. Rodzice więcej szkodzą niż pomagają, chcą mieć coraz większy wpływ na szkołę i nauczycieli, a na tzw. komitet nie płaca i nie zajmują się wychowaniem własnych dzieci. Do tego podważają autorytet nauczycieli w oczach dzieci. Bez autorytetów, bez określonych reguł i innych takich tam dupereli proces oświatowo-wychowawczy leży.

 

 

Cała kwintesencja w ostatnim zdaniu. Tylko, że teraz ci, którzy chcą posiąść wiedzę są w klasie w mniejszości, rodzice winą za to obarczają wyłącznie szkołę. Nauczyciel ma obowiązek "dotrzeć" indnywidualnie do kazdego ucznia, a ma coraz mniej środków i metod oddziaływania na -niego. Pamietasz swoich nauczycieli - mieli wiedzę, mieli autorytet. Teraz mtez maja wiedzę, tylko w wiekszosci nie mają innych rzeczy budujacych autorytet w powszechnym mniemaniu - fury, skóry i komóry. Rodzice więcej szkodzą niż pomagają, chcą mieć coraz większy wpływ na szkołę i nauczycieli, a na tzw. komitet nie płaca i nie zajmują się wychowaniem własnych dzieci. Do tego podważają autorytet nauczycieli w oczach dzieci. Bez autorytetów, bez określonych reguł i innych takich tam dupereli proces oświatowo-wychowawczy leży.

Mało, że pamiętam. Często sobie nawet gadamy z moimi byłymi Nauczycielami. A to już poważnie starsi ludzie są...
Gość dziadekwłodek

(Konto usunięte)

Mało, że pamiętam. Często sobie nawet gadamy z moimi byłymi Nauczycielami. A to już poważnie starsi ludzie są...

 

Powiem więcej, kiedyś z wielkim szacunkiem rozmawiałem ze swoim ostatnim Panem Woźnym. Ilekroć przypadkowo spotykałem go na mieście. Teraz już niestety go nie spotykam. Wiadomo... Spotykam jednak jeszcze niektórych swoich nauczycieli, od podstawówki począwszy i zawsze kłaniam się im w pas.

Ho, ho! Kiedyś Pan lub Pani Woźna - to były persony! Zresztą - któż u Niziurskiego, poza gogami był najważniejszy? Tylko Więckowska i jej drób!:)) Tęsknię do tych lat...

  • 1 miesiąc później...
Gość dziadekwłodek

(Konto usunięte)

"Antoni L., były dyrektor Zespołu Szkół Katolickich im. Świętej Teresy, jest magistrem filozofii i teologii, dziś mieszka na Śląsku. Prokuratura zarzuca mu popełnienie 158 przestępstw. Chodzi m.in. o handel świadectwami. Dzięki niemu, by dostać świadectwo, wystarczyło zapłacić. Udział w zajęciach wcale nie był konieczny.

 

Śledczy ustalili, że część "uczniów" w ogóle nie znała adresu szkoły, niektórzy mieszkali za granicą. Dowiadywali się, że jest w Lublinie placówka - wtedy jeszcze miała w nazwie przymiotnik "katolicka" - w której świadectwo maturalne można kupić. I kupowali. Proceder kwitł od 2004 do 2010 r., a jak wynika z ustaleń prokuratury, były dyrektor brał za to kwoty od 200 do 1 tys. zł."

 

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,15213489,Katolicka_szkola__fikcyjne_matury__zdefraudowane_5.html

 

Nie rozumiem jak można karać człowieka za stworzenie szkoły przyjaznej dla każdego. I dla ucznia też. Prezydent Komorowski - też przyjazny społeczeństwu - odznaczenie mu powinie za to dać. Medal Edukacji Narodowej. Przynajmniej.

Ho, ho! Kiedyś Pan lub Pani Woźna - to były persony! Zresztą - któż u Niziurskiego, poza gogami był najważniejszy? Tylko Więckowska i jej drób!:)) Tęsknię do tych lat...

Byłeś zawinięty w dywan czy to ty raczej zawijałeś?

:)

  • 10 miesięcy później...

Wpis przeniesiony z innego wątku, odpowiada na ten post:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Państwo totalitarne to masz w głowie.I nadajesz jak katarynka.Ciągle jeden i ten sam tekst.Jak rodzic katował dzieci i żonę to było w porządku i wszystkim wara od tego.Bo dziecko to własność rodzica.

 

Nie chodzi w tej zabawie o walkę z patologią, bo katowanie członków rodziny to jest patologia, tylko o walkę z władzą rodzicielską gdyż stanowi ona przeszkodę na drodze do budowy państwa totalitarnego.

Kolejny przejaw totalitaryzmu to państwowy monopol edukacyjny.

Np. w niektórych krajach nauczanie dziecka w domu jest zakazane. Dziecko w określonym wieku PRZYMUSOWO ma chodzić do państwowej szkoły, nauczanie go w domu jest przestępstwem.

Przecież to czysty totalitaryzm.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Masz do wyboru różne typy szkół.Państwowe,prywatne,publiczne,wyznaniowe itp.A może uważasz,że w imię tej wolności to dzieci same powinny wybierać.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.