Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

DIY Heavens Gate

Opinia tyczy się trzech sieciówek H.G jakie miałe mokazję przetestować. Nic nie wyróżniało ich ponad inne kable prócz ceny. Sieciówki rozjasniające brzmienie można znaleźć za jedną którą ceny H.G. W mojej ocenie daleko odbiegają od naturalnego brzmienia. Nie polecam.


Entech DAC 203.2

Dokładnie zeznania z odsłuchu - wątek 28459.   DAC, który opisuję, został zmodyfikowany - kość 24-bitowa w miejsce 20-bitowej oraz wymienione wzmacniacze operacyjne. Modyfikacji dokonał jeden z poprzednich właścicieli, więc nie umiem powiedzieć, jak brzmi ten przetwornik w wersji seryjnej.   Podsumowując odsłuch - poziom byłby zbliżony do Audio Alchemy DAC-In-The-Box, gdyby nie jeden detal. Najwyższe soprany, szczególiki, smaczki, miotełki perkusji, etc. To wszystko w przypadku DITB'a jest w połowie słyszalne, w połowie niestety wymaga wyobraźni od słuchającego, natomiast Entech przedstawia mu wszystko bez cienia wątpliwości. Dodatkowo dźwięk przetworzony przez Entecha sprawia wrażenie bliższego. Tak, jakby słuchacz zrobił kilka kroków bliżej sceny. Ta bliskość plus odrobinę więcej powietrza sprawia, że muzyka wydaje się mocniej otaczać słuchającego, że bardziej bezpośrednio uczestniczy on w koncercie.   Pozostałe aspekty są bardzo zbliżone do DITB'a.   DAC ten, "wsparty" nawet przez niezbyt wymyślne źródło (w moim przypadku music server) może stanowić groźnego przeciwnika nawet dla wartych kilka kPLN odtwarzaczy (np. DCD-2000 AE). Jednak przy zbyt dobrym sprzęcie jego wpływ będzie już znikomy. Wspomniany odtwarzacz Denona brzmiał praktycznie tak samo, niezależnie od tego, czy grał sam, czy za pośrednictwem DAC'a.


Audio Alchemy DAC-In-The-Box

Zaproszenie tego DAC'a do testów było efektem poszukiwań poprawy brzmienia mojego music servera opartego na Squeezebox'ie.   Rozpisywać się strasznie nie będę - sporo opisałem na forum, w wątkach 24140 i 28459.   W skrócie - bardzo przyzwoite granie ze Squeezebox'em, różnica słyszalna od pierwszego dźwięku. Chyba każdy aspekt dźwięku poprawiony.   Obecnie gra u mnie w systemie słuchawkowym. Wpięty pomiędzy wzmak Holdegrona, a zewnętrzną kartę dźwiękową Edirola. Tutaj różnica była jeszcze bardziej znacząca, niż w opisywanych wcześniej przypadkach. Poprawiła się prezentacja sopranów, szczegółowość, lokalizacja sceny, najniższy bas, wygładzeniu uległa średnica, jest zdecydowanie przyjemniejsza dla ucha. Wokale nabrały charakteru indywidualnego dla każdego wykonawcy.   Tak naprawdę dopiero po wpięciu DAC'a dowiedziałem się, jak dobrymi słuchawkami są 595'tki. :)   Zdecydowanie polecam DITB'a jako bardzo niedrogą możliwość kopnięcia niezbyt dobrych źródeł na znacznie wyższy poziom.


Slim Devices Squeezebox V3

Pomysł music serverka łaził za mną już kawał czasu. Kombinowałem na różne sposoby - tani laptop, komp multimedialny, komp zwykły, ale odpowiednio przystosowany, Mac Mini, jakieś rzeźbienie pseudo-DIY z płytek drukowanych i wyświetlaczy, etc. I za Chiny Ludowe nie mogłem opracować sposobu, który kosztowałby po ludzku i spełniał wszystkie moje wymagania, czyli: żeby jakość dźwięku była przynajmnej znośna, żeby sterowanie mogło się odbywać przy pomocy pilota, żebym widział, co robię, żeby cała moja płytoteka była dostępna w jak najłatwiejszy sposób, żeby potrafiło korzystać z tagów. Wątek "Music server" (24140) śledziłem od samego początku i właśnie tam ktoś wspomniał o Squeezeboxie.   Pooglądałem i poczytałem sobie stronkę producenta, popytałem go trochę o różne szczegóły i w zasadzie byłem pewien, że to właśnie jest TO. Optymistyczne recenzje w zagranicznych pismach audio (polska recenzja, mocno zresztą lakoniczna, pojawiła się dopiero niedawno, długo po tym, jak Squeezebox znalazł się u mnie; adres: http://www.av.com.pl/index.php?art=221) dały mi jako-taką pewność, że pod względem dźwiękowym nie będzie to totalna porażka.   Sprzęt zamówiłem bezpośrednio u producenta. Wykorzystałem qmpla, który akurat wybierał się do USA na konferencję i poprosiłem, aby producent wysłał Squeeze'a do hotelu, a qmpel zabrał go ze sobą do Polski. Pewniej i taniej - do oficjalnej ceny 299 USD doszło tylko kilka USD lokalnego shipmentu. A że kurs dolara był wtedy przyjemny, z karty zeszło jedynie 980 PLN z groszami. :) Czyli mniej więcej 60% ceny, jaką musiałbym zapłacić zamawiając w Niemczech lub Szwajcarii i mniej niż 50% ceny przy zamówieniu ze Szwecji. Z tego, co wiem, polska cena (mamy już dystrybutora, z tego co wiem) też będzie/jest sporo wyższa.   Po wyciągnięciu z pudełka - małe, ciężkie, ładne, świetnie wykonane. Procek pokładowy na tyle słaby (250MHz), że nie wymaga wentylatorów. Z jednej strony to fajnie, z drugiej jednak jest to przyczyną największej moim zdaniem wady tego sprzętu. Otóż żeby odtwarzać pliki z muzyką, musi mieć na komputerze odpalony specjalny serwer. To serwer odwala całą czarną robotę - panuje nad zbiorem, konertuje różne formaty na formaty natywne Squeeze'a. Samo pudełko tylko odbiera sygnał, przerzuca przez DAC i wypluwa na wyjścia. W sumie szkoda, ale nie da się ukryć, że gdyby to wszystko miał robić sam Squeeze, musiałby być dużo mocniejszy, co nie pozostało by bez wpływu na cenę, wygląd, głośność, etc. Najlepszym wyjściem jest zaopatrzenie się w specjalny dysk sieciowy - zarówno Slim Devices jak i inne firmy oferują dyski sieciowe będące de facto mocno okrojonymi kompami. Posiadają one swój system operacyjny i tam można zainstalować SlimServer. Wtedy można się obejść bez dodatkowego komputera. To jednak jest droga impreza, więc ja ograniczyłem się tylko do doinwestowania trochę komputera - na tyle, żeby nie przeszkadzał hałasem w nawet bardzo cichym słuchaniu muzyki i żeby pomieścił pliki.   Rozwiązanie to ma jednak również zalety. Na przykład rewelacyjna możliwość sterowania odtwarzaniem i konfiguracji Squeeze'a przez WWW. Ilość dostępnych opcji po prostu powala: opcje serwera, opcje playera (bądź playerów, bo SlimServer jest w stanie obsłużyć więcej, niż jednego Squeeze'a i każdego "nakarmić" innymi danymi), opcje stronki, pluginy, bezpieczeństwo sieciowe, pełna konfiguracja wyświetlacza (nawet wygaszacze ma (!) - szczególnie jeden, z "analogowym" wskaźnikiem chwilowej mocy, jest superowy), konfiguracja zbioru plików muzycznych, konfiguracja wyświetlania tagów, itp., itd. Można spędzić ładnych parę godzin na ustawianiu tego wszystkiego "po swojemu". A jak ktoś ustawiać nie lubi, nie ma takiego obowiązku - domyślnie ustawione opcje są bardzo OK. Układanie playlist to po prostu poezja. W ciągu dosłownie 3 minut można ułożyć dowolnie wymyśloną playlistę nawet na kilkugodzinne granie, potem wcisnąć PLAY i mieć z głowy.   Do SlimServera możemy dołączać pluginy. Jakoś jeszcze nie miałem samozaparcia, żeby się tym pobawić, ale pluginów tych jest całkiem sporo, a niektóre są podobno bardzo dobre. Kilkanaście pluginów instaluje się wraz ze SlimServerem.   Bez odpalonego SimServera możemy przy pomocy Squeezeboxa słuchać radia internetowego. Dostępnych rozgłośni są setki, jeśli nie tysiące, można dopisać swoje. Jedyny mankament - nie odtwarza transmisji w formacie RealAudio.   Konfiguracja trwa dosłownie dwie minuty i w moim przypadku przebiegła bez najmniejszych probemów. Wypróbowałem połączenie Squeeze'a z routerem wi-fi zarówno po kablu, jak i bezprzewodowo (komp z postawionym SlimServerem jest połączony z routerem bezprzewodowo, sieć w standardzie "g") - w obu przypadkach wszystko działa bez zarzutu, muzyka się nie przycina, sterowanie działa bez opóźnień (zdarzają się one tylko wtedy, gdy komputer jest w 100% obciążony). Serwer jest bardzo stabilny, nigdy nie zdarzyło mi się żeby się zawiesił, albo dziwnie zachowywał. Jedyne "ale" - czasem przy reskanie muzyki (usuwa wszystko, co wie na temat plików i czyta od początku całość) nie znajduje wszystkich plików. Udaje mu się np. połowę wczytać i kończy. Pomaga wtedy restart serwera i ponowny reskan.   Bardzo pożyteczne jest wyposażenie Squeeze'a w bufor. Wystarcza on na ok. 2 minuty odtwarzania i pozwala uniknąć przerw gdy np. jakiś program przywiesi kompa. Kilka już razy sprawdziłem, że można spokojnie ubić taki program i przywrócić kompa do normalnej pracy, zanim bufor się wyczerpie. :)   No, dobra. A jak to wszystko w ogóle gra? :)   Według mnie gra dobrze. Od razu zaznaczam, że nie robiłem jeszcze porównań z jakimś lepszym CD'kiem. Jednak od odtwarzacza z mojego (już nie) Onkyo CR-L5 gra zauważalnie lepiej, szczególnie w zakresie średnicy i wysokich tonów, ilości powietrza i budowania sceny. W polskiej recenzji napisali, że gra toto na poziomie tanich odtwarzaczy DVD. Recenzenci zagraniczni pisali zupełnie co innego. Kto miał rację? Nie wiem. Jak tylko będę miał okazję bezpośrednio porównać Squeeze'a z czymś porządnym (albo z tanim odtwarzaczem DVD ;-P ), na pewno to zrobię. Niemniej ja nie potrafię doszukać się jakichś wyraźnych słabości dźwięku.   Podsumowując: rewelacyjny pomysł, świetne wykonanie, wygoda użytkowania na poziomie absolutnie niedostępnym dla innych rozwiązań, nad którymi się zastanawiałem. Jeśli kogoś stać na zestawienie Squeezebox'a z dedykowanym dyskiem sieciowym - po prostu bajka. Nigdy bym nie przypuszczał, że takie małe pudełko może dać tyle radości. Teraz wszystkie moje płytki siedzą sobie bezpiecznie w pudełkach w szafce, a ja całą ich zawartość mam w zasięgu kilku wciśnięć klawisza na pilocie. :)


Pioneer PD-9700

Zupelnie nie rozumiem opinii poprzednika ale ja szanuje. PD 9700 gra milym dla ucha analogowym dzwiekiem. Niezla scena, ladny, niski kontrolowany bas. Potrafi uspokoic zbyt agresywny zestaw ale nigdy go nie zamuli. Wg mnie brzmi podobnie do wzmacniaczy Luxmana - charakterystyczne ciepelko i masa detali. Jestem milosnikiem brzmienia firmowego cdekow Pioneeraz najwyzszej polki a 9700 na pewno nia jest. Z cala odpowiedzialnoscia stwierdzam ze PD 9700 nie brzmi gorzej niz drozszy PD 9300. Na pewno ma lepszy naped. W srodku mamy dwa trafa (oddzielne zasilanie sekcji analogowej i cyfrowej), calosc jest solidnie ekranowana miedzia. Wg pracownika firmowego serwisu Pioneera sa to komponenty z najwyzszej polki. Szkoda tylko ze to jeszcze nie PD 75 a jego tansza wersja. Na pewno Pioneer potrafil jeszcze lepiej... Szkoda ze juz nie potrafi. W zderzeniu z PDS 06 (ostatni szczytowy model) 9700 wychodzi obronna reka.


Cardas Crosslink

Szukałem interkonektu który złagodził by brzmienie oraz sybilanty metalowych wysokotonwców w moich Paradigmach. Testowałem najróżniejsze interkonekty o łagodnym profilu ale każdy który wprowadzał do muzyki trochę spokoju - mulił i sprawiał że dużo detali znikało z przekazu.   W Cardasie zacząłem od droższych modeli (Cross) które były tym czego szukałem ale po przesłuchaniu tańszego Crosslinka zdecydowałem że za dużo niższą cenę otrzymuję 95% tego co prezentuje wyższy model. Różnice między oboma przewodami jak dla mnie słyszalne sa dopiero przy ultra dobrych nagraniach audiofilskich. Przy codziennym słuchaniu muzyki dla przyjemności są pomijalne.   To co najbardziej podoba mi się w tym przewodzie to nie męczący sposób przekazu, bez utraty dynamiki i detali, szczegolnie widoczne jest to przy nagraniach rockowych i metalowych gdzie inne przewody powodowały zniknięcie "wykopu" i "zamulenie" w zamian za złagodzenie dźwięku i "uprzyjemnienie" go .


Densen DM 10

Po pozbyciu się Sound Projecta 3SE szukałem wzmacniacza tranzystorowego (na lampę przyjdzie czas jak Klon podrośnie) charakteryzującego się ciepłym, niemalże lampowym brzmieniem. Jednak kiedy poznałem DM-10 wiedziałem, że zostanie w moim systemie. Pomimo niezbyt imponującej wysokości i szerokości wzmacniacz jest niespotykanie głęboki. Swoje 5 groszy w tym temacie dokładają monstrualne (wielkości "literatek") dwie gały, które w moim egzemplarzu są srebrne a nie jak w większości złote. W połączeniu z dwu centymetrowym, akrylowym czarnym frontem wrażenie jest na prawdę piorunujące. Piorunujące są również wrażenia podczas przenoszenia wzmacniacza, gdyż waga 17,5 kg przy takich gabarytach może nieprzyjemnie zaskoczyć. Aha i na koniec wstępu kilka słów o budowie wewnętrznej: wzorcowe dual mono na dwóch 300W trafach toroidalnych, 80000 mikrofaradów, brak sprzężenia zwrotnego, 4 wejścia liniowe i 2 pętle magnetofonowe. A teraz specialite de la maison, czyli brzmienie: Pierwsze co słychać to moc, ale nie w stylu kręconej na maxa Hondy CRX, ale raczej w stylu Bentleya. Nie słychać żadnej nerwowości, szarpania, wszystko odbywa się niezwykle płynnie i naturalnie, zgodnie z naturalnym i zamierzonym przez wykonawcę tempie. Gra po prostu tak jak ma być i już, ani szybciej, ani wolniej. Tam gdzie ma być cicho i delikatnie tak jest, ale jeśli tylko kompozytor/wykonawca doszli do wniosku, że czas potrząsnąć słuchaczem, to nie ma zmiłuj. Na początku obcowania z tym wzmacniaczem miałem delikatne zastrzeżenia do minimalnego wycofania sceny, jednak z czasem zacząłem zwracać uwagę na bardzo dobre budowanie tejże sceny wgłąb. O pomijaniu, spłycaniu, czy rozmazywaniu dalszych planów możemy zapomnieć. Jeśli tylko terzta toru na to pozwoli usłyszymy wszystko co zostało zapisane na srebrnym krążku. No i największa zaleta DM-10 - prezentacja wokali. To się po prostu "w pale nie mieści" jak ten wzmacniacz potrafi zaczarować ludzkie głosy. Wiem, że niektórzy uznają to za profanację, ale ten czarny jak noc tranzystor wydobywa z wokali takie samo ciepło, emocje i sexapeal jak dobra lampa. Oczywiście ciarki po plecach możemy poczuć jedynie na dobrze zrealizowanych krążkach, bo jeśli realizator zamiast zająć się pracą oglądał gołe dupy w internecie, wokalista cierpiał na syndrom dnia poprzedniego a na dodatek na masteringu uznali, że targetem dla tej płytki będą posiadacze boomboxów to lepiej od zapomnijcie o takich wrażeniach (i o takowej płycie też). Wysokie tony bardzo dobrze komponują się z opisaną powyżej nasyconą średnicą. Lśnią niczym krople rosy na źdźbłach trawy w Tatrach o 5-ej nad ranem w środku lata. Są krystalicznie czyste a jednak nie ranią uszu, tylko starają się przekazać wszystko co zostało zapisane na płycie do kolumn (a co one z tym zrobią to już inna bajka). Na koniec zostawiłem bas, który na początku może wydawać się trochę ospały. Jednak to tylko takie pozory spowodowane "manierą" wzmacniacza. Maniera ta dotyczy sposobu kreślenia linii basowej. Nie jest ona ostra i zimna jak stal, lecz ciutkę grubsza, dzięki czemu wzmacniacz ze stoickim spokojem prezentuje pełną paletę basowych dźwięków skupiając się na muzyce a nie na poszczególnych nutach. Wszystko razem tworzy cudownie muzykalną i kulturalną całość o wprost niespotykanej wręcz homogeniczności. Jego klasa nie zabija w iągu pierwszych 5 minut odsłuchu. Jest podobna do dobrego wina, które im dłużej smakujemy tym więcej barw i detali jesteśmy w stanie odkryć.


Philips DVP 9000S Cineos

Wygląd multiformatowego odtwarzacza Philipsa wpisuje się w aktualne trendy panujące we wzornictwie sprzętu KD . Jaki jest każdy widzi i niech sam oceni . Trzeba ciepło wspomnieć całkowicie metalową obudowę i aluminiową ściankę przednią . Ma niezbyt czytelny , kolisty wyświetlacz . Małe klawisze obsługujące podstawowe funkcje zostały wpuszczone w wyżłobienie na ściance przedniej przez co osiągnięto pewien efekt wzorniczy ale spowodowano,że nie sposób włączyć jakąś funkcję bez dotykania paluchami ścianki przedniej co skończy się koniecznością jej częstszego czyszczenia.   Zanotowałem następujące czasy wczytywania TOC: 1) płyta DVD – 12 sekund od wciśnięcia klawisza „play” ( płyta leżaca w otwartej szufladzie) 2) SACD 15 sec 3) CD 23 sec   Wnioski nasuwają się same – sprzęt dla niecierpliwych videofilów oraz mających czas audiologów. Czas wczytywania zawartości płyt CD to istotny minus.   Z plusów czytnika trzeba wymienić fakt ,ze bez problemu czyta płyty zabezpieczone systemem Copy Controlled ( sprawdzałem na płycie Cassandry Wilson „ Glamoured” ) Poza tym nie napotkałem problemów z odczytem CDR-ów nagranych na nagrywarce komputerowej. Czyta CD-text.   Podczas odtwarzania niektórych płyt CD ( szczególnie podczas wczytywania TOC) dawało czasem się wyczuć lekkie drżenie całego mechanizmu . Delikatne drgania przenosiły się na obudowę . Być może niektóre płyty nie były idealnie wyważone. Zjawisko to zaobserwowałem na oryginalnych płytach CD pochodzących z tzw dobrych wytwórni.   Duży ( systemowy) pilot ale klawisze do obsługi podstawowych funkcji są dobrze wyróżnione. Można odłączyć sekcję video – co zaraz zresztą uczyniłem . Niestety nie ma funkcji szybkiego przewijania dla płyt CD – działa to tylko w przypadku DVD L . Poza tym brak możliwości wyświetlania kilku trybów czasu na wyświetlaczu ( do końca utworu , płyty itp.) Słowem walory użytkowe ww multiformatowca dla obsługi formatu CD ( mówię cały czas o informacjach dostępnych na wyświetlaczu – telewizor wyłączony ) są mizerne.   Odtwarzacz podłączony do wzmacniacza za pomocą wyjść oznaczonych jako „front”. Upsampling wyłączony.   Aby mieć dźwięk odniesienia Philips był dodatkowo podłączony poprzez wyjściem cyfrowe do przetwornika cyfrowo-analogowego Musical Fidelity A3.24 Upsampling DAC . Dodatkowo między napęd ( Philips DVP9000) a DAC włączyłem reduktor jittera firmy Monarchy Audio DIP Upsampler . Wkładam więc płytę do odtwarzacza i przełączając selektorem źródeł mam tą samą muzykę w 2 wersjach do porównania.   Muzyka płynie. Nie słyszę specjalnych różnic. Może coś źle podłączyłem. Powtórna kontrola okablowania – jest ok. No ale kto testuje sprzęt na Red Hot Chili Peppers. Na nagraniach muzyki rockowej i rozrywkowej stwierdziłem ,że DAC Musicala ma mocniejszy bas i przez to brzmi dynamiczniej. Ale równowaga tonalna obu urządzeń jest bardzo zbliżona. W szufladzie lądują po kolei coraz to bardziej wyrafinowane nagrania. Wokale – tu MF lepiej chociaż Philipsa naprawdę da się słuchać. Barwa – Philips nieźle ale DAC MF jest tutaj po prostu lepszy chociaż różnica nie jest jakaś powalająca .   Wreszcie testy na stereofonię ,scenę i przestrzeń . Pogłosy , długie wybrzmienia , akustyka pomieszczeń , nagrania muzyki kameralnej oraz sakralnej – tutaj wreszcie mam go ! Na dobrych nagraniach wyraźnie słychać zawężenie panoramy stereofonicznej. Wpływa to na pogorszenie odbioru akustyki sali . po przełączeniu słychać ,że gra inny , tańszy sprzęt . Już myślałem że ww Philips okaże się prawdziwym Killer of Giants ale ma jednak swoje ograniczenia.   Przez dłuższy czas miałem w domu oba urządzenia. Powtarzałem wielokrotnie testy. Czasem różnice na korzyść Musicala wydawały się większe , czasem mniejsze – wychwycenie ich wymagało skupienia ale były i nie można pisać bzdur ,że jest to highednowe źródło.   MF ma lepszy,mocniejszy i głębszy bas na nagraniach pop-rock, w klasyce słychać ,że MF gra szerzej , z większym rozmachem i lepszą przestrzenią. Ale doskonała równowaga tonalna Philipsa DVP9000 , niezłe wokale , niespotykane w budżetowym sprzęcie kolory dźwięku powodują ,że jest to w sumie dobre i przede wszystkim tanie źródło. Dzięki ww równowadze tonalnej ww Philips nie gubi się przy gęstszych aranżacjach czy przy większym instrumentarium grając całkiem angażującym dźwiękiem.   Nowy Philips DVP9000 kosztuje ok. 1200 zł .Na rynku 2nd hand możne je kupić za ok.600zł Jest to odtwarzacz wart każdej złotówki zwłaszcza ,że oferuje bardzo dobry obraz z płyt DVD ( porównywałem z obrazem z nagrywarki DVD Philips DVDR610 i obraz DVP9000 jest po prostu lepszy) . Odtwarza SACD i inne pliki (MP3).   Uważam ,że jak ktoś mając do wydania ok. 600zł na używane źródło dźwięku kupuje jakieś starocie na Allegro ( np. 10letnie Sony nawet z serii ES, Denony,Pioneery , Technicsy, Marantze, Onkyo itd.) robi wielki błąd pomijając w odsłuchach Philipsa DVP9000 . Być może niektórzy mają jakieś opory natury psychicznej ale to już ich problem. Wg mnie Philips DVP9000 zagra lepiej niż wyższej i średniej klasy CD sprzed kilku lat.Gra lepiej niż np. Sony 20 ES, Marantz CD10 czy NAD c541. Średniej klasy odtwarzacze sprzed lat nie w ogóle mają startu do Philipsa DVP9000 w takiej dziedzinie jak równowaga tonalna czy barwa. Niech sobie piszą handlarze starzyzną z Allegro ,że ich sprzęty są niezniszczalne i są super bo mają wielobitowe przetworniki . Są to wierutne bzdury. Philips DVP9000 zagra znacznie lepiej od wielu kultowych odtwarzaczy. No i nie wymaga kosztownych tuningów ;-)   Polecam ten odtwarzacz jako tanie źródło do wszelakiej muzyki rozrywkowej . Poza tym jest to świetne DVD. Mam za mało płyt SACD więc nie mogłem zrobić poważnych testów CD/SACD ale dla posiadaczy kolekcji płyt SACD ta funkcja będzie następnym plusem.   Nie chciałbym być tutaj jednak źle zrozumiany. Daleki jestem od stwierdzeń ,że ww multiformatowiec będzie lepszy od nowoczesnych specjalistycznych źródeł za X tys zł. Bezpośrednie porównanie z DAC-em MF pokazało ,że DVP9000 ma ograniczenia , które jednoznacznie lokują go w kategorii urządzeń budżetowych - ale tutaj absolutnie na czele ;-) . Philips DVP 9000 nie przekracza granicy jakości odtwarzanego dźwięku za którą jest już tzw „magic”chociaż po przeczytaniu recenzji na Highfidelity oraz w Audio Video można by dojśc do błędnego wniosku ,że DVP 9000 to highendowe źródło. .   Teoretycznie ww Philips powienien zawojować rynek tanich źródeł . Ale myślę ,że tak się nie stanie . Po pierwsze dlatego ,że jest to odtwarzacz wieloformatowy i został zaprojektowany przede wszystkim do KD co odbija się na jego walorach użytkowych , po drugie firma mało hajendowa , po trzecie i najważniejsze ludzie którzy szukają źródła za 500-600zł zwyczajnie nie mają systemów na których Philips DVP9000 mógłby pokazać swoją klasę na CD. Główną grupę kupujących DVP9000 cieszy przede wszystkim wyjście HDMI. Po czwarte ludzie którzy z kolei mają dobre systemy zwykle już mają bardzo dobre źródła i nie mają powodu zastępować ich Philipsem DVP9000.   Reasumując Philips DVP9000 to bardzo dobre budżetowe źródło. Jest on za tani dla audiofilów sprzętowców , za bardzo multiformatowy dla audiofilów ideowców , ale kosztuje zaledwie tyle co średniej klasy kabel ;-)


Audiolab 8000s

Co do wrażeń wzrokowych - cena 2995 zl. do przełknięcia, chociaż klocek robiony/składany w Chinach. Ale, ale - jakośc całkiem przyzwoita. Obudowa metalowa, z tyłu gniazdo na kabel zasilający, podwójne zaciski głośnikowe, ale wąsko rozstawione i plastiki (CE się kłania, k...). Poza tym wszystkie wejścia zlocone i 2 wyjścia pre. Z przodu surowizna taka, jaką lubię lub raczej szukam:) Wzmacniacz nie robi wrażenia potężnego pieca (i taki nie jest, o czym za chwilę), ale swoje waży - nie wypadł sroce spod ogona. Pierwsze wrażenie dość pozytywne.   Do rzeczy - podłączam kabelki w domu, odpalam i co? Moje Onkyo nadaje się do chlewika (czyżby? - o tym też za chwilę). Pierwsza płyta Marc Antoine "Madrid" - w końcu powiew świeżości, gitara akustyczna brzmi jak trzeba. Dźwięk jest ładnie sklejony. Więcej szczegółów niż na moim "made in malaysia". Mimo to ani przez chwilę nie miałem wrażenia natarczywości. Przestrzeń - bez uwag, trochę lepsza, ale bez czarów. Chyba Dali 450 tak już mają, robią tu to co trzeba bez żadnych dopalaczy.   Marcus Miller "Silver Rain" - dużo lepszy bas, ładna kontrola i natężenie. Później było jeszce kilka krążków z różnym repertuarem. Wokali właściwie nie ma co porównywać. Muzyka elektryczna i akustyczna brzmiały dużo lepiej. W końcu był drive na koncercie Van Halen.   Ideał? Zacząłem myśleć o zakupie, aż po godzinie (potencjometr między 9 a 12) zaczęły się właczać układy zabezpieczające. Sam wzmak też był ciepły. Poczciwy staruszek Onkyo obsłużył kilka imprez, ale nigdy nie było takich kwiatków, że coś się wyłączało. No ale w Onkyo na 4 tranzystory Toshiby jest radiator jak kaloryfer, a w Audiolabie? Sami zobaczcie na ich stronie. A może po porostu układy za wcześnie interweniują? W każdym razie 4-omowe Dali i 25m2 to chyba za dużo dla tej integry.   Myślę teraz o preampie + końcówka stereo (w sumie 6000 zł). Moc 100W na kanał, lepsze zasilanie, więc pewnie pociągnie Dali bez problemu? System preamp + 2 monobloki (ok. 9000 zł.) to chyba za drogo i można znaleźć coś lepszego w tej cenie.   Podsumowując - 8000s może być strzałem w dziesiątkę, tym bardziej że sprawdził się w różnym repertuarze. Ale moim zdaniem raczej z mało wymagającymi 8-omówkami i pomieszczeniem do 18m2.


Primare i21

Ładnie zrównoważone pasmo, sporo detali, basu nie za mało choć nie jest najistotniejszy, dynamika wystarczająca. Wzmacniacz jest chyba krokiem w przód w stosunku do serii 20 - 2 trafa to nie wszystko - czasem lepsze jest 1 większe. Drobne zarzuty:przy niedokładnym trafieniu pilotem zamiast zgłaśniania potrafi przerzucić żródło.Przy nieskich częstotliwościach stuka nieco potenjometr podczas zmiany głośności.


Quad 77

Moja opinia oparta jest na porównaniu tego wzmacniacza do Amplifona WT-30 i różnic jakie mogłem zauważyć. Pierwsze co rzuca się na uszy to średnica i przestrzenność brzmienia. 77 bardzo ładnie prezentuje wokale, które są czyste, ładnie artykułowane, realne. Przestrzeń , stereofonia jest rewelacyjna i determinowana jakością nagrania. Wokal zajmuje wyraźne miejsce sporo przed linią kolumn, dalej na linii i tuż za nią chórki, instrumenty solo, dalej rysuje się wyraźna głębia w zalezności od płyty (dobre realizacje). Wszystkie nowe realizacje z tzw. efektami specjalnymi brzmią ciekawie -czasem ma się wrażenie że nagranie realizowano w dużej sali gimnastyczenej, a czasem że w ogromnej hali widowiskowo-sportowej. Amplifon ma bdb przestrzenność "lampową" , jak przystało wzmacniacz kl.A, ale quad przewyższa go w wielkością symulowanych pomieszczeń. Nagrania realizowane w kościele mają charakterystyczny pogłos, aurę. Muszę przyznać że trudno wybrac pomiędzy WT-30, a 77 - to są bardzo dobre klocki. Jednak Quad zostanie u mnie dłużej, ponieważ dla mnie priorytetem jest przestrzenność brzmienia, stereofonia, a na dodatek przy dobrym środku bardzo przyjemnie słucha się tej integry.


B&W | Bowers & Wilkins DM602

602 grają bardzo szczegółowo, mają dobrą stereofonie. Umnie grały ponad rok pod Amplitunerem Harmana, podłączałem je również Pod TECHNICS SU-A 700 oraz YAMAHA AX-450 i było dramatycznie. Uważam, że przed zakupem trzeba podpiąc pod nie swój wzmacniacz. Chyba należą do kolumn wybrednych... ps. Jestem młodym i napenwo nie super osłuchanym człowiekiem, dlatego proszę wziaść to pod uwagę przy czytaniu mojej recenzji


Tannoy Mercury M1

W kwocie do 400zł chyba najlepszy wybór. Jak ktoś szuka niedrogich małych kolumienek do stereo to M1 trafny wybór. Moim zdaniem średnica i góra lepsza niż w M2. Z odpowiednim sprzętem potrafią bardzo ciekawie zagrać. Ważne jak zawsze, dobór odpowiedniego pieca i kabelków. Polecam M1 do współpracy ze wzmakami onkyo. Ładna sterofonia i przekaz szczegółów, dobra efektywność. Podatne podobno na tuning. Pewnie są lepsze podstawkowce w tej cenie ale przy Tannoyach nie ma nigdy problemu przy odsprzedaży.


Musical Fidelity A3

sprzęt użytkowałem przez 3 lata, tak więc miałem trochę czasu na odsłuchy, grał naprawdę dobrze, jedyny minus to jak lekka nierównowaga tonalna charakteryzująca się przewagą basu co sprawiało, że góra nie była tak czysta jak mogłaby być, ale oczywiście to kwestia kolumn i okablowania, ja słuchałem z Dali 450 i VDHD Wind, jako napęd A3CD. Pozostałe szczegóły w plusach i minusach. Sprzedałem bo zmieniłem na lepiej brzmiący sprzęt (w mojej opinii) - końcówki Denon POA-4400, sprzedał się za 2.500 i naprawdę wart swej ceny. Pełne dual-mono sprzęt na dłuuugie lata, to co teraz produkuje MF (w tej cenie) to tylko wspomnienie tamtej jakości. Polecam lektury pism, widać gołym okiem ..


Koss UR40

Mój pierwszy kontakt z tymi słuchawkami był zupełnie przypadkowy. Przechodziłem w MM obok stoiska ze słuchawkami oglądałem od niechcenia różne Sennheisery i mój wzrok przykuły metaliczne muszle Kossów UR 40. Co do estetyki - są naprawdę śliczne. Wziąłem je na odsłuch na inny sprzęt, gdyż to, co mają na stanie stoiska w MM (najtańszy CD-ROM) woła o pomstę do nieba. W duecie z Pianokraftem E700, zagrały.......zagrały i to jak!!! Pierwsze wrażenie to lekkość i wysoka rozdzielczość dzwięku oraz odrobina kliniczności za sprawą konturowości brzmienia. Średnica nieco odchudzona, ale to zapewne za sprawą niewygrzania. Dla niektórych Kossy mogą być zbyt chłodne, ale mi się to akurat w słuchawkach podoba. Najważniejsze jest to, że nie słyszę najmniejszych oznak zamulenia i braku precyzji tak typowych dla niewygrzanych Senków. Zresztą Sennheiser ma też tendencję do odchudzania średnicy np. w HD 555 czy 580, ale tam towarzyszy temu znaczne osłabienie misia na basie. W Kossach bas jest niezwykle precyzyjny i głęboki, miejscami punktowy. Co najważniejsze, co czyni te słuchawki niemal idealnymi w swej klasie cenowej - nagrania rockowe nie chcą rozwiercić czaszki jak szybkoobrotowa wiertarka, to nioceniony plus, zwłaszcza że nie odbywa się to kosztem utraty analityczności. Całkoształtu dopełnia niespotykana wygoda i lekkość konstrukcji pałąka, która umożliwia nawet wielogodzinny odsłuch.   Jedyną słabością UR 40 wydają się być śmiesznie cienkie i krótkie kableki oraz brak asymetrii w połączeniu przewodu oraz słabsza niź u znacznie droższej konkurencji scena (w porównaniu do Sennheisera HD 595 wzwyż czy wysokich Beyerów)   Poza tym wg mnie produkt Kossa jest bezkonkurencyjny w tej kategorii cenowej, a nawet może śmiało zagrozić konstrukcjom o wiele droższym - są IMHO lepsze od TD 85 czy U80.


DIY Paradox

Użytkuję wzmacniacz naszego forumowego kolegi Paradoxa już jakieś 2 miesiące, więc mogę napisać co nieco. Jest to wersja najbogatsza, pozbawiona tylko sterowania pilotem, które było mi zbędne. Jedyną zmianą fabryczną są moje lampy 6922 Mullarda. Wzmacniacz wykonany jest wręcz perfekcyjnie, porządna metalowa obudowa z bardzo grubą aluminiową płytą czołową. Wykonanie przewyższa niektóre produkcje fabryczne. Przesyłka zapakowana pancernie i w pełni profesjonalnie. Teraz co nieco o odsłuchach. Jest to wzmaniacz hybrydowy, więc wpływy lampek są tu wyraźnie słyszalne i brzmienie można modyfikować poprzez dobór lamp właśnie. Najważniejsze określenie jakie przychodzi na myśl po odsłuchach sprzętu to muzykalność, przestrzeń i aksamitność muzyki. Wzmacniacz gra bardzo neutralnie, ma gładkie i przyjemne wysokie tony, średnica jest minimalnie ocieplona - warto posłuchać zwłaszcza damskich wokali i saksofonu. Bas jest krótki, zwarty i nie dominuje nad resztą pasma. Świetnie sprawdza się w każdej muzyce i napędzi każde słuchawki, nawet kiedy są podłączone 2 jednocześnie. Bardzo dobrze brzmi w klasyce i jazzie, których słucham najczęściej ale i rock wypada rewelacyjnie. Metal/hip-hop nie sprawdzałem. Wzmacniacz przekazuje mnóstwo szczegółów, jednak ich ilość nie przytłacza. Podsumowując - wzmacniacz jest wart każdej złotówki.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.