Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Nameless Blue

Trzeci z odsluchiwanych kabelkow Nemeless\'a - tym razem blue (niebieski nie byl wiec moze mial byc w zalozeniu smutny). Kilkudniowe odsluchy wypadly akurat w okresie po ponad tygodniowym sluchaniu wylacznie winyla, stad roznice miedzy Blue a moim Lexusem (ktorym na codzien jest podlaczony CD) nie rzucaly sie za bardzo w uszy. Pierwsze wrazenienie - poprawne granie w calym zakresie. Bas, w przeciwienstwie do Reda i Blacka nie schodzi zbyt nisko, acz jest dobrze kontrolowany, punktowy, dosc roznorodny. Srednica barwna, minimalnie ocieplona, nie dorownujaca tej Lexusa, brakuje wypelnienia. Gora wydaje sie byc najmocniejszym atutem tego kabelka - tzn wrazenie jest takie, ze jest jej wiecej i ze niesie wiecej szczegolow niz Lexus. Wrazenie to postanowilem zweryfikowac podlaczajac na koniec Lexusa - juz po kilku utworach nasunelo mi sie jedno okreslenie - gory w Blue jest wiecej ale srednica jest szczuplejsza - to troche tak jakby ta sama ilosc informacji zostala rozciagnieta na nieco szersze pasmo - stad ubylo dzwieku w srednicy a przybylo nieco na gorze. Generalnie niezly kabelek, ale chyba najslabszy z testowanej trojki.


Onkyo CR-L5

Kupiłem to Onkyo trochę w ciemno. Miałem określony budżet, za który chciałem mieć kompletny sprzęt: wzmak, CD, tuner, kable i kolumny. I jak bym nie kombinował, wychodziło mi, że budżet za mały. ;-) Myślałem nawet o Piano Crafcie i tym podobnych wynalazkach, jak również o systemie słuchawkowym (wiedząc jednak, że to nie będzie TO, bo w mojej skromnej opinii słuchawki nie mają tego "czegoś", co mają kolumny).   Wtedy nadziałem się na CR-L5. Poczytałem wręcz entuzjastyczne opinie w zagranicznych pismach (zarówno zwykłych, jak i wirtualnych). Nie bardzo im wierzyłem, bo zawsze uważałem, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. A tu taki wash'n'go - wzmak, CD i tuner w jednym klocku...   Przekonała mnie cena. Dzięki zakupowi CR-L5 z mojego budżetu zostało nawet do 3k na kolumny (wcześniej myślałem raczej o okolicach 1-1.2k)! Kupiłem więc Onkyo.   Najpierw przyszło do mnie z seryjnymi kolumnami Onkyo. Podpiąłem i w sumie nawet dało się słuchać. Basów nie było w ogóle, ale średnie i wysokie tony naprawdę ładne. No, ale zacząłem się rozglądać za kolumnami, co opisałem w miarę dokładnie w wątku "kolumny do CR-L5".   Po wielu perypetiach kupiłem Studio 20. I muszę przyznać, że jest lepiej, niż myślałem, że będzie. Mimo stosunkowo niewielkiej mocy Onkyo bardzo przyzwoicie napędza te klocki i to na 25 mkw. Zadyszki dostaje dopiero powyżej godziny 11:30, a to już jest naprawdę głośno. Taki zestaw gra (zawsze z włączonym trybem "direct") miękką, czasem nawet aksamitną górą, i nieco wysuniętymi do przodu i chyba trochę rozjaśnionymi średnimi tonami. Bas nie jest dokładnie tym, czego szukałem. Brakuje mu chyba trochę wypełnienia, tego "mięska". Natomiast nie brakuje mu mocy, czego się obawiałem. Na dobrze nagranych płytach ilość basu i jego kontrola zadziwia. I to nie tylko mnie. ;) W miarę kumaci znajomi cały czas zastanawiają się, jak takie coś z niewielkimi w końcu kolumnami może grać tak energicznym basem. Nie jest w sumie źle, ale zdaję sobie sprawę, że to wypełnienie basu, którego mi brakuje, CR-L5 nie wystarcza mocy. Być może bi-wiring coś mógłby pomóc, ale na razie nie mam na to kasy. :(   Dobierając sprzęt miałem na uwadze również granie po cichu. I muszę przyznać, że tu również Onkyo sprawuje się nieźle. Słuchanie po cichu nie sprawia, że słyszymy tylko jakieś wycinki przekazu. Każda częstotliwość ma swoje miejsce tam, gdzie powinna mieć. Słychać niskie basy, wysokie tony nie dominują przekazu tak, jak to miało miejsce w moim poprzednim zestawie (z litości dla samego siebie nie będę pisał, co to było...).   Cieniem na przyjemnym użytkowaniu położyła się trochę wizyta w serwisie. Opieki "medycznej" wymagał trzeszczący przy regulacji głośności potencjometr. Na szczęście naprawa przebiegła szybko, zlikwidowała problem w 100% i została wykonana w ramach gwarancji, więc bezpłatnie.   Podsumowując - za bardzo przyzwoite pieniądze kupiłem niemal nowy, na gwarancji, sprzęt, który broni się według mnie w każdych warunkach. Brak mocy rekompensuje dobrą jakością dźwięku, wygodą użytkowania i naprawdę wysoką jakością wykonania. Bezproblemowy w obsłudze i spokojnie napędzający Studio 20v3.   Na koniec muszę jednak przyznać, że nowego CR-L5 w sklepie bym nie kupił. Koszt w okolicach 2000-2200 PLN z bardzo miernymi kolumnami w komplecie wyklucza jak dla mnie taki zakup. Natomiast jako sprzęt z drugiej ręki mogę polecić bez wahania.


Grado SR-60

Wiem, że tak właściwie nie powinno się pisać opinii - świeżo po króciutkim odsłuchu nie swoich słuchawek z mizernym dość sprzętem towarzyszącym i jednym konkurentem. Widzę jednak, że są to dość popularne słuchawki na forum, więc wtrące swoje trzy grosze analizy porównawczej z moimi HD-590. Skoro Sennheiser w opinii wielu przedraża swoje produkty, to porównujemy tę samą połkę ;-)   Ergonomia: no cóż, nie lubię słuchawek nausznych. Te jednakowoż jak na nauszne dostają ode mnie plusa, są dla mnie wygodne (aczkolwiek zdało by się "ponosić" je dłużej). Minus za gruby, sztywny kabel. Przenikalność dźwięku na/z zewnątrz mniejsza niż w przypadku otwartych Sennheiserów.   Sterowalność: Nie słychać problemów z niedoborem prądu z kiepskiego źródła w porównaniu z dobrym źródłem prądowym typu X-Cans. Twierdzę, że rezygnacja z oddzielnej amplifikacji nie jest dużym kompromisem.   Dźwięk: wolę moje Sennheisery. Grado są spokojniejsze, gładsze, mniej-mikro-dynamiczne. Traci się trochę przestrzeń/rozmach w muzyce (niestety testowałem właściwie jedynie muzakowate trochę dżeziki :-). Daje to jednak również pozytywny efekt - dużo więcej płyt daje się słuchać bez zgrzytania zębów, dużo lepiej też słucha się w "trybie niezobowiązującym" czy jak kto woli "niekontemplacyjnym", stukając choćby w klawiaturę na forum Lukara... Brak sejsmicznego basu z HD-590 (choć z HD-580 np. tez go nie słychać). Góra mniej szczegółowa - być może osoby z lepszym słuchem odebrały by to inaczej, np. nazywając rozdzielczość HD-590 ostrością. Głos Peyroux natomiast Grado oddały z niesamowitym urokiem, którego może brakło w efekciarstwie HD-590?   Estetyka: naprawdę fajny old-school! Jakość wykonania, materiały bez zastrzeżen w tej klasie rozgrywkowej.


Marantz 67SE

Używam tego odtwarzacza 7 lat i w nim trochę "nagrzebałem" - udało mi się sporo poprawić dość małym kosztem, ale w samym charakterze dźwięku 67SE nie zaszła jakaś rewolucja. Dźwięk jest "bezpieczny", choć czasem można przysnąć podczas słuchania. Bas dość obszerny, niestety brak mu "nerwu", przez co przy szybszych basowych pochodach się gubi. Podobnie z selektywnością - jest ok. jak gra np. gitara akustyczna +wokal, ale przy gęstszych fakturach obraz jest zamglony. Soprany dość szczegółowe, nie natarczywe, raczej plus tego modelu.   Słuchałem go z wieloma kolumnami m,in. z Sonusem faberem i Dynaudio - w wokalu "czuć" było jakąś sztuczność, "sztywność" - im lepsze kolumny tym bardziej było to drażniące. Nic nie syczy, a jestem wyczulony na sssyczące wokale. Po tuningu (zwłaszcza po wymianie Op amp) jest w wokalu pewna poprawa.   67SE można łatwo modyfikować, pozwala na to solidna budowa wnętrza, poza tym są dokładne opisy w necie ze zdjęciami, co wymieniać, co ekranować itp itd. Można go więc (pod warunkiem, że tanio) kupić i mieć wielką frajdę z tuningu.   Ogólnie nie lubię tego odtwarzacza i życzę mu żeby wreszcie "zszedł", abym mogł z czystym sumieniem kupić nowy. Jest on jednak wyjątkowo żywotny i pomimo moich laickich ingerencji w jego wnętrze trzyma się nadal. Sprzedawać go nie będę - jakby ktoś zdjął obudowę i zobaczył co nawyrabiałem, toby mu włosy dęba stanęły :DDD


NAD CD514

NAD CD514 trafił do mnie jako lekko uszkodzony ..no dobra nie działający całkiem nie widział płyt nie wysuwał kieszeni. Serwo Nada pochodzi od Sony oparte jest o znane kości CXA1081, CXA1082 laser KSS210A i DSP CXD1167. Musiałem wymienić praktycznie wszystko silnik , laser, talerzyk dysku CD dokonać niezbędnych regulacji w końcu zaskoczył. .zaskoczył mnie bardzo pozytywnie tez swoim Dźwiękiem. Nie przepadam za produktami sygnowanymi marka NAD i jak dotychczas miałem o nich nie najlepsze zdanie szczególnie , że większość sygnowana jest napisem Made In China -assembled NAD London –England. Sekcja C/A Nad 514 jest oparta o znany z kilku milionów Cd marki Technics firmowanych nazwą MASH. Jest to umieszczony pod jednym dachem filtr cyfrowy o paśmie zaporowym -72dB oraz noise shaper trzeciego rzędu jest to własne rozwiązanie firmy matusitha z Japonii scalak taktowany kwarcem 33,868MHz. Jak gra większość Cd marki Technics każdy wie ..albo ostro i szybko ..albo wolno i mułowato.. Nie wiem ale NAD514 nie choruje na typowe objawy jakie dolegały Technicsowi -brawa dla projektantów Nada którzy potrafili stworzyć mały i bardzo śpiewny i muzykalny CD podbudowany na tym scalaku. Musze z całą stanowczością polecić ten mały lekki odtwarzacz CD. Praktycznie każdy rodzaj odtwarzanej przeze mnie muzyki wychodził na nim świetnie czy klasyka czy rok czy składy Jazzowe. Odtwarzacz może zagrać jeszcze lepiej bo sam w sobie stanowi świetną bazę do tuningu..op ampy, kwarc czy nie najwyższej jakości kondensatory elektrolitycznej aż się proszą o wymianę. Gorąco Polecam.


Diora ws 704

Diora WS 704 to największy wzmacniacz polskiej ex-firmy :(, bardziej starannie zrobiona wersja WS 504, od którego różni się kilkoma detalami obudowy (kolor, przyklejane logo firmy, pierścień wokół gałki potencjometru głośności itp.). Co do różnic w samej elektronice, to nie wiem, czy jakieś istnieją, nie jestem ekspertem w tej dziedzinie. Z zewnątrz Diora prezentuje się całkiem ładnie, zwłaszcza jak na niedrogi polski wzmacniacz. Płyta czołowa jest plastikowa. Jakość wykonania poprawna, przyciski mogłyby być lepsze. Sterowanie wzmacniaczem odbywa się poprzez elektroniczne przełączniki, które z czasem zaczynają "strzelać". Jakosć potencjometrów jest standardowa, po jakimś czasie pojawia się trzeszczenie (normalne). We wnętrzu widzimy potężny transformator, dwa duże układy mocy, całą masę różnych części różnej jakości (zwłaszcza kondensatory powinny być lepsze) i plątaninę kabli. Mimo, iz wewnątrz ws 704 nawiązuje nieco do starszych modeli diory, to na pewno gra od nich o wiele lepiej. Polski wzmacniacz deklasuje większość wynalazków w swojej klasie cenowej. Właściwie ciężko jest się do czegokolwiek przyczepić, dźwięk jest przyjemny, naturalny i potężny, bogaty w detale. 704 nie eksponuje zbytnio żadnego przedziału pasma akustycznego. Naprawdę jest to urządzenie godne polecenia.   P.S. pilot do tego wzmacniacza (właściwie do całej wieży 700) jest tragiczny - ogromny i lichy jakościowo. Ale zawsze można go gdzieś schować i wyciągać tylko na czas odsłuchu. Przy okazji - co do innych elementów wieży, to raczej ich nie polecam, a zwłaszcza odradzam magnetofon - awaryjny i raczej przeciętny brzmieniowo, CD - nienajlepsze jakościowo, tragicznie awaryjna głowica Philipsa (CDM10, a w 502 był CDM4:(), korektor psuje jakość dźwieku, a tunera nie słuchałem (może nie jest zły).


Castle Avon

To co pierwsze rzuca się w oczy to wyjątkowa uroda Casteli. Obudowa z MDF jest naprawdę solidna. Avony ważą 46 kg. Jest to konstrukcja dwudrożna z miękką kopułką i dużym węglowcem nisko-średnio tonowym. Bass-reflex wyprowadzony jest do dołu, co sprawia że mogą stać bliżej ściany niż inne kolumny. To co je odróżnia już w pierwszym momencie od innych głośników z tego samego przedziału cenowego to dynamika, szybki, wypełniony i nisko schodzący bas. Nie znaczy to jednak że jest on dominujący. Głośniki są dobrze zrównoważone. Daje to w symfonice potęgę brzmienia, a nagraniach rockowych dobrze podkreśla rytm. Wokale wypadają bardzo dobrze, są namacalne, bogate w barwy i niuanse (Diana Krall). Świetnie brzmią akustyczne instrumenty drewniane, również fortepian ma należyte zróżnicowanie barwowe i dynamiczne. Wysokie tony bogate i czyste, nigdy nie są natarczywe lub ostre, dobrze wtapiając się w całość muzycznego przekazu. Szczególnie efektownie brzmią realizacje ECM (Garbarek, Metheny). Również muzyka elektroniczna (Vangelis) brzmi na Avonach imponująco. Avony są wrażliwe na okablowanie. Najlepiej łączyć je dynamicznymi, szybkimi i szczegółowymi kablami pod bi-wiring. W moich doświadczeniach najlepiej wypadły z posrebrzanymi taśmami Nordosta (Red Dawn). Wcześniej używałem QED Silver Profile 12 - też taśmy i też brzmiało dobrze. Dźwięk kolumn jest neutralny, więc podłączenie do ciemnej, mało dynamicznej lub sterylnej i ostrej w brzmieniu elektroniki nie daje dobrego efektu. Z elektroniką neutralną, dynamiczną, o bogatym wysyceniu barwami oczarują swym dźwiękiem, pozwalając cieszyć się muzyką i odbierać zawarte w niej emocje. W brytyjskich recenzjach pisano że jest to wymarzony partner dla winylu. Są to więc głośniki wszechstronne, do każdego rodzaju muzyki. Sonus Faber choć brzmiał świetnie w jazzie, to poległ na nagraniach rockowych i symfonice. Dali nie dawały tej neutralności i potęgi brzmienia. Castle Avon oferuje spójne kulturalne brytyjskie brzmienie. Nawet wielogodzinne słuchanie nie powoduje zmęczenia. Z pewnością nie jest to propozycja dla zwolenników "dzielenia włosa na czworo" i wsłuchiwania się w skrzypienie krzeseł na sali. Avony na pierwszym planie stawiają główne wydarzenia muzyczne, pozostawiając tamte odgłosy w tle. Dla tych co nade wszystko cenią muzykalność będzie to ciekawa propozycja.


Sennheiser PX200

Zaraz po zakupie podłączyłem do swojej 710-tki i .... jakos tak bez rewelacji. Ale minelo pare dni i leżąc sobie na łóżku stwierdzilem "Cholerka, fajno grają". Z ciekawosci podłączyłem stare słuchawki (douszne, dodawane do zestawu z discmanem). Trwalo to moze 3 sek. nawet nie ma o czym mowic, po prostu inna klasa. Bardzo przyjemne, mozna słuchać godzinami. Po 4-5 godzinach wcale nie czuje sie zmeczony. .   Brzmienie. Piekna góra i srednica. Werble, talerze, wokale, gitary - po prostu rewelka. No ale "Nobody`s perfect .. but me". Bas, choroba, za malo basu. Powiem inaczej. Nie jest go MAŁO. Tylko wolałbym, żeby było troszke wiecej. Ale ten co jest, nie buczy, nie charczy, nie rozlewa sie. PX200 przyjemnie buduja typowo sluchawkowa scene. Cos gra z czoła, coś ze skroni a co innego delikatnie brzdęka za uszami ;)) Czasami nawet podnosilem glowe bo wydawalo mi sie ze cos slychac z drugiego konca pokoju, ale to tylko moje PX200 :))   Biorąc pod uwage, że mozna je "wyrwac" za ok. 200pln to dla mnie po prostu rewelacja. Z 710-tka Panasonica, tworza swietny zestaw podrozny. GORĄCO POLECAM !!!


Rotel RA 1062

Zacznę od tego, że jestem osobą dość upierdliwą, a na dodatek wiedziałem, czego dokładnie oczekiwać podczas odsłuchu. Od mniej więcej 7 miesięcy szukałem zestawu, który zaspokoiłby moje oczekiwania przy zachowaniu racjonalnego stosunku ceny do jakości. Nie rzucałem się na lampę, jako, że ten przedział cenowy jest ciągle poza moim zasięgiem.   Woziłem ze sobą swoje ukochane głośniki podstawkowe Linn Index i męczyłem zestaw po zestawie. Ze wszystkich nw. zestawów Rotel miał to coś, przy zachowaniu oczekiwanej przeze mnie funkcjonalności i osiągalnej ceny. Drugim zestawem, który bardzo poważnie brałem pod uwagę był Audio Analogue Primo, ale, jako, że producent postanowił pozbawić swój sprzęt zarówno gniazda słuchawkowego, drugiego kanału na 2 parę głośników, wszelakich ustawień dźwięku czy choćby przycisków z podstawowymi funkcjami (wiele podstawowych funkcji obsługuje wyłącznie pilot), postanowiłem kupić Rotela.   Ale teraz czas na wrażenia odsłuchowe. Sprzęt, na którym po raz pierwszy słuchałem Rotela (w salonie oczywiście) był już solidnie wygrzany i z moimi głośnikami grał niespodziewanie dobrze; tu ukłon do firmy Linn – ich głośniki wbrew dość niepozornego wyglądu są po prostu świetne i grały nienagannie z każdym testowanym zestawem). Po podłączeniu nowych klocków w domu dźwięk był dość zimny, obojętny i bez charakteru. Wszystko grało poprawnie, ale bez finezji. Przerzucałem płytę po płycie szukając osobowości w dobrze mi znanych nagraniach i nie mogłem się przekonać, czy oby Rotel w ogóle miał to coś. Po mniej więcej tygodniu, kiedy sprzęt był dobrze wygrzany, dźwięk nabrał jakby nowego kolorytu. Rotel prezentuje bas dość szybko i czysto nie ujmując średnicy i wokalom. Wysokie pasma oddawane są czysto, ale bez przebarwień. A średnica.... średnica gra z gracją i nie daje się wycofać na drugi plan. Oba Kocki charakteryzuje bardzo duża szczegółowość. Przesłuchałem już ok. 60 płyt i muszę powiedzieć, że odkrywam mnóstwo szczegółów w tych nagraniach, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Wokale i fortepian Diany Krall, trąbka Miles Davisa, czy gitary Acoustic Alchemy zabrzmiały na nowo. Ibrahim Ferrer czy Ruben Gonzalez wręcz porywają a Cesaria Envora wywołuje uśmiech radości. Nie wiem na ile to zasługa Rotela a na ile niepowtarzalność Linn’a, ale sprzęt zachęca do słuchania. 45-letnie nagrania Ray Charlesa, które z racji czasów w jakich były tworzone pozostawiają wiele do życzenia, brzmią tak realistycznie, że zachęcają do zakupy gramofonu i winyli (co niebawem zamierzam uczynić). Dodatkowym atutem jest przestrzenność i selektywność dźwięku. Składy orkiestrowe są czyste i nie ma tu mowy o zlanym w jedną całość dźwięku kupy instrumentów. Pomimo, że Rotel cechuje to, że nie ociepla i nie spowalnia dźwięku, uważam, że przy jazzie spisuje się jak należy.   Oczywiście to tylko moja subiektywna ocena


Beyerdynamic DT 231

Uczciwie powiem, ze moja glowa miala juz na sobie naprawde niezly rzadek sluchawek i te bayerdynamiki zrobily (i robia) na mnie wielkie wrazenie. Zaczynajac od innej strony - przesiadka z super-hiper sluchawek na te skromne DT 231 nie boli. Oczyiwscie, jest co do detali nieco gorzej ale dzwiek wciaz ma znakomity balans, rozciagniecie i styl. Uzywam tych sluchawek glownie w pracy i z komputerem ale mimo to wiem, ze maja spore mozliwosci i ze sprzetem fifi. Roznia sie od wielu innych sluchawek z tego przedzialu cenowego tym, ze nie drecza wielkim i ponurym basem czy nie skrza sie wysokimi tonami jak morze przed zachodem slonca. Jest tak jak ma byc czyli wszystko na swoim miejscu. Jezeli pierwsze wrazenie wypadnie dla was moze niezbyt efektownie wezcie to za plus. Te sluchawki sa blizej prawdy o muzyce niz wiele znacznie drozszych produktow. Scena (o ile w sluchawkach mozna wygenerowac prawdziwa scene) ma solidne rozmiary. Dynamika jest wlasciwa a co najwazniejsza , znakomita melodyjnosc i muzykalnosc. Nagranie gitary akustycznej w kosciele brzmi jak nagranie gitary akustycznej w kosciele.   Minusy - musza byc jakies minusy, czyz nie? Z gorszymi kartami dzwiekowymi w komputerze niektore skompresowane pliki dostaja na szczytach lekkie przybrudzenie, zapiaszczenie. Ale o dziwo, nie jest to cecha idaca za sluchawkami bo zmiana zrodla i ten sam plik a dziwnych znieksztalcen o charakterze przesterowania nie ma. ?


Technics RS-AZ6

Kupiłem tego decka jakieś 7 lub 8 lat temu. Od tego czasu pracuje bezawaryjnie.   Bardzo przydatną funkcją jest bardzo szybkie przewijanie taśmy (około 35 sekund), wyszukiwanie utworów no i to, że wszystko można robić pilotem, nie ruszając się z fotela. :) Wstać oczywiście trzeba od czasu do czasu, choćby po to aby wymienić taśmę lub odwrócić ją na drugą stronę. Tego to on nie potrafi.   Jakość nagrań jest faktycznie wysoka. Nie jestem audiofilem, ale w porównaniu z poprzednim magnetofonem którego używałem (nie napiszę marki, żeby nie zostać posądzonym o stronniczość), odnoszę wrażenie, że przesiadłem się z Fiata126p do Mercedesa, powiedzmy klasy C.


Technics SA-GX530

Kupiłem ten amplituner 7 albo 8 lat temu. Do dnia dzisiejszego nie miał żadnej awarii, a to przecież najważniejsze. Ogólnie jestem z niego bardzo zadowolony.   Nie miałem niestety możliwości (obiektywnie) porównać jego brzmienia ze wzmacniaczami innych firm, więc na ten temat nie będę się wypowiadał.   Używam kolumn Scherco 350 (również leciwych). Mimo, że te kolumny to polski produkt, "grają" całkiem dobrze. Miałem możliwość porównać brzmienie mojego wzmacniacza na innych kolumnach (m.in. Onkyo) i ku mojemu zaskoczeniu, Scherco wypadły zdecydowanie lepiej.


Mc Intosh 6850 AC

Chciałem napisać parę słów o wzmacniaczu i końcówce mocy Mcintosha, a z racji ,że jestem w pracy i kołysanie na fali sprzyja tego rodzaju przemyśleniom taki tekst powstał . Gdy był już gotowy ,co trochę trwało bo nie robiłem tego nigdy, zdarzyło się nieszczęście, komputer zastrajkował i utraciłem wszelkie dane. No cóż teraz będę mądrzejszy i nie zapiszę tego w dokumentach na dysku systemowym ;-)   Integrę pana McIntosha, 6850 AC miałem blisko dwa lata i słuchałem jej w bardzo różnych konfiguracjach. I mam o niej tylko bardzo dobrą opinię. To dziwny wzmacniacz, pamiętam mój "pierwszy kontakt" z tym klockiem. Pojechałem po niego chyba z 600 km, oczywiście, razy dwa i po powrocie do domu zmęczony, mając niespodziewanych gości - nie wytrzymałem i nieładnie czyniąc, podłaczyłem wzmacniacz. Bawiony tocząca się rozmową - oczywiscie były zachwyty, achy i ochy, wsłuchuję się, na razie jednym uchem w pierwsze brzmienia zimnego jeszcze wzmaka. I słyszę, że jest .....no właśnie co jest ?? Nic nadzwyczajnego po prostu gra i gdy w koło jest wesoło, wszyscy sie uśmiechają, to ja się zastanawiam na co wydałem ok. 17 000 zł. Taki był pierwszy dzień, pamiętam ,że drugi też nie był nadzwyczajny i naprawdę przestało być zabawnie. I gdy byłem juz troszkę zrezygnowany, wieczorem gdy uszło gdzies napięcie, siedząc wygodnie w fotelu z kubkiem goracej herbaty i z ulubioną płyta Mailsa Davisa, trochę zadumany - zamyślony usłyszałem zgoła inne dźwieki. Coś jakbym odkrył inny ,wyższy stopień wtajemniczenia. To było tak, jak gdzies juz przeczytałem w recenzji tego klocka, "że zaczyna czarować dopiero jak się jest samemu na to gotowym" I w zasadzie to jest cała prawda - tajemnica o McIntoshu 6850 i możnaby było na tym skończyć, dalsze pisanie to będzie tylko wymiana przymiotników. No ,ale w tym dziale w opiniach tego oczekujemy. Klocek nie jest już robiony ,zastąpił go model 6900, także mozna go dostać tylko na rynku wtórnym. A poniewaz klocki wspomianego pana McIntosha ponoć się nie starzeją, także chyba nie można starszych modeli ( tym bardziej takich sprzed dwu laty) traktować jako wzmacniacze stare, tutaj to troszke inaczej wygląda niż w przypadku wielu innych firm. Dane techniczne ? Nie ma sensu ich tutaj wypisywać ,bo przecież, każdy zainteresowany i sam odsłucha przed kupnem i dowie się wszystkich szczegółów. Przypomnę tylko, że to stereofoniczny wzmacniacz zintegrowany o mocy 150 watów przy 2, 4, i 8 omach; wbudowane autoformery i jakbyśmy teraz powiedzieli posiada pełen wypas w iście amerykańskim stylu - balans, regulacja barwy itp. McIntosh 6850 AC nie jest klockiem, który zagra z każdymi kolumnami !!! Jak to już gdzieś napisał jeden recenzent. Na pewno nie polubi się z tak zwanymi ciepłymi kolumnami. Moje próby z Pro-Ackami 125 i D15, Elacami 510, a nawet BC Acousticami Araxe nie były udane. Z Usherami CP 63 11 to była zupełna klęska. Mac zagrał bardzo dobrze z B&W Nautilus 805 i 804 z JMLabami 905 i 906 z Trianglami ze Spendorami SP 100 , A.P.Virgo 2 itp. Jest wzmacniaczem ciepłym ,niektórzy powiedzą kluchowatym ,ale w dobrym tego słowa znaczeniu, jak tylko można miec takie skojarzenia ;-) Na pewno koloryzuje, podgrzewa atmosfrerę. Średnica jest jest bardzo namacalna, dźwięki są jakby odseparowane w przestrzeni i każdy w pełni wybrzmiewa, to dopieszczenie szczegółów jest niesamowite. Jego najmocniejszą stroną jest właśnie wspomniana już średnica i chyba nic dziwnego, bo przecież tam się najwięcej dzieje, niespotykana barwa, plastycznośc czy to wokale Al Jarreau czy Diany Krall, czy trąbka Mailsa Davisa wypadają wspaniale. Przepiękna barwa pianina - Keitha Jarretta czy Brada Mehldau, słuchanie tego to wspaniałe przeżycie. Dużo informacjii - szczegółów nie brakuje i nie ma się wrażenia ,że powinno być ich więcej, na pewno w tej materii nie jest genialny ,ale to bardzo wysoki poziom. McIntosh posiada bardzo dużą przestrzeń i plany i jeśli tylko kolumny nie sprawią tutaj ograniczeń to on pokaże co potrafi. Jest bardzo zrównoważony, nie odczułem ,żeby któreś pasmo przesadzało, wszysko jest na swoim miejscu. Nigdy nie mialem wrażenia, że któreś z kolumn ukazują kres możliwosci Maca, a wręcz odwrotnie - zawsze było lepiej. Zdaję sobie w pełni sprawę ,że nie dałem mu szansy zagrać z bardzo drogimi kolumnami, także chyba był troszkę ograniczany. Tony wysokie w połączeniu z B&W Nautilusami były doskonałe, niesamowita separacja szczegółów ,żadnych szorstkości i bardzo duże wrażenie naturalności i trudno sobie wyobrazic ,że można lepiej , a ponoć można ;-) I jeszcze w kwestii wysokich, podam tutaj swoją opinię w sprawie wyższosci "Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy" ;-) z Nautuliusami było lepiej niż z JMLabami, a przynajmniej mnie się bardziej podobało ( ale mam satysfakcję, że mogłem to napisać) Bas w 6850 jest głeboki wypełniony i plastyczny i schodzi niemalże do piwnicy, porównywałem go z basem końcówki mocy Ushera 1.5, któren z skąd innąd jest doskonały, ale to dwie szkoły i ja raczej pzostałbym przy tym z McIntosha, może nie tak szybkim i na pewno nie tak punktowym , ale jakby pełniejszym - prawdziwszym, bardziej soczystym. Strasznie tutaj nasłodziłem. Może troszkę o słabościach : 1. Brak wyjść XRL 2. Słaby preamp 3. Na pewno nie jest neutralny No i słabiej wypada w muzyce rockowej, ale to akurat mi nie przeszkadzało bo takowej praktycznie nie słucham. Ciekawstką niech będzie fakt, że mając możliwość podłączenia mojej integry poprzez jej wyjscie bezpośrednio z samej końcówki mocy na CD Accuphase omijałem McIntoshowski preamp. Jeszcze wieksza namacalność ,bezpośredniość dźwieku, więcej szczegółów i wieksza swoboda ,wszystko o dwie klasy lepsze. To tak jakby jazda zaczeła sie na nowo. Różnica dźwieku na korzyść wersjii z użyciem sterowania z CD Accuphase była bardzo wyraźna i bezposrednio spowodowała ,ze zainteresowałem sie Mcintoshowska końcówką mocy. Bo i tak słuchałem z końcówki ,majac integrę.   McIntosh to wzmak dla tych ,którzy chcą słuchać muzyki i tylko muzyki, jego najmocniejszą stroną jest niesamowita namacalność i wrażenie jej obecności w naszym domu. Barwa, plastyczność i bogate wybrzmienia budują wrażenia bardzo zbliżone do obcowania z dziełami malarzy impresjonistów. To daje poczucie pełni, obcowania z czymś niepowtarzlnym,pieknym. Słuchać muzyki na McIntoshu 6850 AC to naprawdę niesamowite wrazenie i nie należy tego łączyć w kategoriach posiadania, czy czesto zarzucanego snobizmu. Wystarczy posłuchć i mieć w nosie co myślą inni często poprzez zwyklą zawiść, ale to już inny temat. Życze każdemu ,aby mógł z takim lub lepszym dźwiękiem obcować u siebie w domu. Nie jest to wzmak dla ludzi którzy postrzegają muzykę nazwijmy to w kategoriach sportowych, cos wiem na ten temat ;-) To klocek z duszą, dla audiomaniaków z sercem ,gdzie grają namiętności, gdzie smutek i żal, przechodzi w radość i entuzjazm. Gdzie pełno tajmnic odkrywa się w słuchanej muzyce każdego dnia na nowo. McIntosh to pradziwa amerykańska legenda o solidności i perfekcji w każdym calu.


Yamaha AX1090

Zacznę od tego że już nie jestem posiadaczem tego wzmacniacza...miałem ten sprzęt przez około 2 lata i dane mi było poznać jego podstawowe bolączki ( dosyć liczne) . Mam ten komfort że mogę ustosunkować się do opinii o owym urządzeniu umieszczonej w tej zakładce z którą w dużej części się nie zgadzam bo poza bezsprzecznym argumentem o jego dyskotekowo-altusowej kompatybilności trudno napiscać cos pozytywnego. Fakt że jest duży, ciężki i dosyć mocny ale proszę nie oczekiwać że będzie w stanie grać jak porządna końcówka mocy typu lepszy Rotel bądź najtańszy Krell-o takich porównaniach to nawet mowy nie ma. Ten wzmak jest emanacją Japońszczyzny lat 90 co wiąże się z zapiaszczeniem wysokich tonów, dźwiękiem przyklejonym do głośników i pudełkowatym basem, który gra raczej szybko i dosyć mocno ale brak jest rozróżnienia między poszczególnymi dźwiękami instrumentów w najniższych rejestrach a infra dźwięków wogóle nie ma co oczekiwać. Najgorsza prawda o tym wzmaku to to że piękne parametry z katalogu nie przekładają się na przyjemność słuchania. Dźwięk z niego męczy i tyle. Co z tego że Nad, Creek, Rotel czy H/K mają mniej watów ( chociaż większy pobór mocy) ale grają lepiej i tam muzyka płynie i jest przyjemna w odbiorze, w przypadku Yamahy mamy raczej efekt na pierwsze 5 minut w postaci hałasu ale na dłuższą metę nic go nie obroni. Nie rozumiem peanów o tym wzmaku. Osłuchałem się trochę wśród urządzeń podobnej wartości i nie jest to wybitna jednostka. Szczerze radzę odsłuch bo jest to urządzenie o natarczywie-specyficznym charakterze. Całkiem nie rozumiem jego obecnych astronomicznych cen na Allegro. Dla mnie wart jest znacznie mniej niż ja zapłaciłem. Płacić w tych czasach za festyniarski charakter?.... ale zawsze to najwyższy model Yamahy:)


Nameless Red

Red jest kablem brzmiącym łagodnie, ale nie mułowato. Niestety pociąga to za sobą pewne braki w definicji akustyki pomieszczenia w którym odbyło się nagranie i jak już inni zauważyli - brakuje nieco powietrza wokół instrumentów. Bas b. dobry. Podobały mi się wokale. Były obecne, nasycone. Nie wiem ile kosztuje, jeśli około 300-400 złotych może okazać się ciekawą alternatywą dla kabli VDH. Niestety wartość postrzegana jest niska. Kabel jest dość cieńki (te beznadziejne wtyki!). Ocena wartość/cena jest taka, a nie inna bo nie da się pozostawić pola nie wypełnionego.


Beyerdynamic DT 990 PRO

Nie jestem zwolennikiem systemów słuchawkowych. niestety zycie czasem zmusza do kompromisów, więc na niektóre nocne słuchanie musiałem kupić słuchawki. na pierwszy ogień wybrałem Sennheisery 580 i 600, kierując się pozytywnymi opiniami i przelotnymi odsłuchami u znajomych. Niestety Sennheisery rozczarowały mnie. Barwa instrumentów akustycznych w muzyce klasycznej oraz jazzie, głos ludzki był po prostu nie do przyjęcia dla mnie. Na kolejny ogień poszły Bajery. Słuchałem modeli 880, 150, 770pro oraz 990pro. Zdecydowanie najlepsze były 880-ki. niestety nie jestem zainteresowany nimi ze wzgledu na cenę (słucham na słuchawkach niezbyt często i na dodatek traktuję to jako substytut słuchania muzyki). równie dobre były 150-tki chociaż prezentowały inny sposób grania. Wybrałem o połowę tańsze 990pro, bo za tę cenę nie znalazłem lepszych. Głos ludzki brzmi poprawnie, instrumenty akustyczne brzmią naprawdę bardzo realistycznie - słowem: podoba mi się barwa dźwięku jaką prezentują Bayery 990pro. w muzyce wzmacnianej elektrycznie czasem może przeszkadzać zbyt podbity najniższy bas. ale może to kwestia wzmacniacza. beyerdynamici 990pro są bardzo szczegółowe, dają świetny wgląd w nagranie choć czasem jest to frustrujące bo zabija słuchanie muzyki (kolejny minus dla zestawu słuchawkowego;). słuchawki są bardzo wygodne, zbudowane bardzo solidnie, wyglądają na niezniszczalne.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.