Skocz do zawartości
IGNORED

Klub "grających kabli", albo: o radościach audiofila


SzuB

Rekomendowane odpowiedzi

piszcie Panowie lepiej o sprzętach, bo o muzyce to jak mówił mój dziadek "pierdzielicie, Hipolicie"

pisanie o muzyce to dla mnie troszkę fikcja, mniejsza niż o brzmieniu kabli....

 

Podzielam pogląd kolego dlatego z reguły nic nigdy nie piszę o muzyce.

Jej odbiór jest tak indywidualną sprawą że nie ma sensu bić piany.

Wracając do meritum ...czy szanowni Forumowicze zetknęli się w swoich systemach z ekwipotencjalizacją ekranu kabla głośnikowego? Jaki jest praktyczny wymiar takiego postępowania? Na granicy percepcji czy też wyraźnie postrzegany zmysłowo?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Taka ekwipotencjalizacja jest możliwa w mojej opinii jedynie w jednej topologi układowej wzmacniacza mocy.

Notabene, jest u mnie na warsztacie... ale końca nie widać...

Gość Arek__45

(Konto usunięte)

Coz moge powiedziec, uwazam ze wiekszosc z was nawet nie zadalo sobie trudu by sie dowiedziec na czym polega zabawa w audio.

 

Jestescie jak inzynier -konstruktor bolidu F1 ktory nigdy sie nie dowie jakie emocje odczuwa uczestnik wyscigu o wielka stawke na torach .....

 

Ale na szczescie nie jestem sam i innni potwierdzaja co slysze i co chce uslyszec...

 

Wierzcie mi, jest o co walczyc.Zycie jest zbyt krotkie by tracic czas na systemach gdzie muzyka brzmi nijako.

 

 

 

 

"Po co wydawać szalone pieniądze na system hi-fi, skoro wszystko brzmi tak samo. Tak myślą klienci. Chodzi też o wygodę. Kupując coś dużego ma się więcej watów i zdalne sterowanie. Klienci nie rozumieją idei jakości dźwięku. W zwykłym sklepie nie ma kontaktu z taką jakością dźwięku. Kiedy człowiek ma kontakt z jakością, udziela mu się entuzjazm. Miałem wielu klientów w domu, którzy zaczynali płakać. Mówili, że to jest niemożliwe, że to wspaniała muzyka i że chcieli by to mieć. Kiedy gra muzyka oni to rozumieją bezpośrednio. Czują to w krzyżu, a nie w umyśle. Kiedy włosy stają dęba, nie można tego ukryć, to się po prostu dzieje. To są emocje."

 

A kable....zadna plecionka nie zastapi rurki miedzianej - ale plecionka jest wygodna, gietka..to nie jest bezkompromisowe rozwiazanie.

Nasuwa się wniosek że najlepsze są rurki plecione wypełnione ciekłym helem :)

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

piszcie Panowie lepiej o sprzętach, bo o muzyce to jak mówił mój dziadek "pierdzielicie, Hipolicie"

pisanie o muzyce to dla mnie troszkę fikcja, mniejsza niż o brzmieniu kabli...

 

A dlaczego jest to "troszkę fikcja" wedug Ciebie Wit-toldzie, jeżeli można zapytać? Według takiego toku rozumowania, fikcją będzie również pisanie o filmie, książkach, sporcie, tańcu, poezji... Wychodzi na to, że jedynie pisanie o kablach i audio nie jest fikcją, tylko jak śmiem przypuszczać, obiektywną prawdą. Nie chcę zaczynać nowej niezdrowej polemiki, ale jakoś mnie to podejście do tematu zupełnie nie przekonuje, chociaż jak najbadziej szanuję Twoje zdanie. Książki np. Barendta, Colliera, Nicholsona, Waldorffa... przecież wszystkie traktują o muzyce i co w nich jest z fikcji... nie rozumiem Twoich spostrzeżeń absolutnie. Moim zdaniem największa ściema to właśnie pisanie o kablach i jak najbardziej dorabianie ideologii sprzętowi audio, porównując i stawiając go w jednym szeregu z żywą muzyką. Generalnie, można śmiało powiedzieć, że każde nagranie, którym dysponujemy w domu, niezależnie w jakim formacie i jak zrealizowane... to niestety ściema!... No tak, czy nie...???

Parker's Mood

Dlaczego ściema ? To tylko odtworzenie tego co zostało zapisane na płycie czy pliku.

Jakaż w tym ściema gdy zapis dotyczy wykonań wielkich muzyków?

Zresztą większości wielkich muzyków za żywo nie można już posłuchać

więc i tak nie ma innego wyboru.

Autor nagrał tak jak umiał na czym miał i kogo miał pod ręką; to na pewno ściema ;)

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Nasuwa się wniosek że najlepsze są rurki plecione wypełnione ciekłym helem :)

A ja tam wolę rurki z kremem:)

" Ludzie bardziej dbają o swoją dumę niż o to, co jest prawdą." - T. Pratchett/S. Baxter

Byle nie była to gazrurka... Bo znów zacznie się wojna.

Niedawno ukazała się płyta pewnej polskiej legendy (pierwszy raz na CD po latach). Na dobranoc "Bogurodzica" na jazzowo:

 

Ech, sprzęt sprzętem, a muzyka muzyką :)

Autor nagrał tak jak umiał na czym miał i kogo miał pod ręką; to na pewno ściema ;)

 

Jak nie... jak tak, prawda...??? Do powyższego się nie odniosę, bo nie mam pojęcia co się kryje pod tym tajnym uśmiechem, ale chciałbym zapytać, czy znasz koncertową płytę Patricii Barber - Companion. Wyszło kilka wersji z XRCD włącznie. Co o tym nagraniu sądzisz i jaka jest jakość realizacji Twoim zdaniem? Jak możesz, to skreśl kilka słów.

Parker's Mood

Przykro mi nie mam tej płyty, w ogóle to mam takie dziwne płyty które potrafią nawet drapać ucho ale mnie interesuje często pomysł na muzykę a nie tylko sama muzyka.

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

No, ale niezaprzecalnie Patricia Barber miała jak najbardziej pomysł na muzykę i dzięki tym pomysłom wyszło tyle wspaniałych płyt przeca... No tak czy nie, bo już się pogubiłem z tymi pomysłami. Co dla Ciebie jest pomysłem...??? Jakieś nowe formy, instrumentarium, łączenie gatunków...???

Parker's Mood

A dlaczego jest to "troszkę fikcja" wedug Ciebie Wit-toldzie, jeżeli można zapytać? Według takiego toku rozumowania, fikcją będzie również pisanie o filmie, książkach, sporcie, tańcu, poezji... Wychodzi na to, że jedynie pisanie o kablach i audio nie jest fikcją, tylko jak śmiem przypuszczać, obiektywną prawdą. Nie chcę zaczynać nowej niezdrowej polemiki, ale jakoś mnie to podejście do tematu zupełnie nie przekonuje, chociaż jak najbadziej szanuję Twoje zdanie. Książki np. Barendta, Colliera, Nicholsona, Waldorffa... przecież wszystkie traktują o muzyce i co w nich jest z fikcji... nie rozumiem Twoich spostrzeżeń absolutnie. Moim zdaniem największa ściema to właśnie pisanie o kablach i jak najbardziej dorabianie ideologii sprzętowi audio, porównując i stawiając go w jednym szeregu z żywą muzyką. Generalnie, można śmiało powiedzieć, że każde nagranie, którym dysponujemy w domu, niezależnie w jakim formacie i jak zrealizowane... to niestety ściema!... No tak, czy nie...???

 

ja tam wolę jak o muzyce pisze Neuhaus, Jaroszyński czy sami wykonawcy lub twórcy...

zgadzam się! jak zawsze, że muzyka jest ważniejsza, ale czytając niektóre wypowiedzi w tym wątku, tak mi się narzuciło, że lepiej poczytać twórczość osób z większą wiedzą, bo nazywanie zjawisk muzycznych np.: rytm, puls, czas czy emerykańsky timing dotyka tego samego i b. trudno to zdefiniować

a ideologię można dorobić do wszystkiego... jak wiemy.

 

nagrania to nie ściema tylko często wartościowy dokument, niekiedy dający nam okazję do wzruszeń itp..

 

a do muzyki "na żywo" oczywiście nie ma startu nawet najlepszy sprzęt, z najlepszymi kablami, odtwarzający najlepiej nagrane płyty. tego akurat jestem pewien!

nagrania to nie ściema tylko często wartościowy dokument, niekiedy dający nam okazję do wzruszeń itp..

 

No tak, ale zależy w jakim kontekście to rozpatrzymy, bo jeżeli jako dokument to jasne, że masz rację, ale jako odwzorowanie brzmienia to już niestety ściema i tylko to mam na myśli. Nagrania się uśrednia, kompresuje, dodaje blasku, przestrzeni, zresztą chyba wiesz jak to wszystko wygląda... i polemika na temat idealności nagrań w domowym zaciszu przyrównywana i porównywana do tego co się dzieje live, jest moim zdaniem nieporozumieniem i chyba brakiem świadomości, zresztą sam o tym wspomniałeś... Tak się składa, że jeden z lepiej zrealizowanych koncertów Patricii Barber odbył się w Chicago i to trzy razy. Ten z Green Mill jest utrwalony na płycie, a ten z Park West nie, chociaż ogrywali ten sam materiał i dżwiękowo było jeszcze lepiej. Byłem na wszystkich trzech i mogę tylko powiedzieć, że nawet najlepsza realizacja w postaci HiRes plików, CD XRCD, winyli i wszystkich innych formatów jakie istnieją, ani w ułamku nie oddaje dżwięku na żywo, abstrahując od samej atmosfery, bo to w ogóle już kosmos. Celowo wybrałem przykład płyty Companion, bo jest to świetnie zrealizowany materiał, nagrany przez jednego z lepszych inżynierów - Jima Andersona, wydany w kilku formatach i na kilku nośnikach i będąc świadkiem wydarzenia, myślę, że jak najbardziej mogę te klimaty porównać i zabrać głos w dyskusji. Moje postrzeganie dżwięku jest jednak chyba zupełnie inne niż większości audiofili i zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć ignorowania żywej muzyki, a faworyzowania tej sztucznej i mechanicznej, którą nota bene kolekcjonuję i mam jej spore zaplecze, nie mniej jednak ma ona u mnie trochę inne znaczenie i miejsce w szeregu. O wiele większą wartość dla mnie przedstawia obejrzenie i wysłuchanie nawet kilkunastu dobrych koncertów w ciągu roku, niż potężna kolekcja płyt czy też kosmiczny sprzęt audio za trylion. Jest to zupełnie inna energia i nawet nie ma sensu porównywać tych dwóch zjawisk, bo uważam, że są to dwa odległe światy, chociaż jak najbardziej posiadające wspólną wypadkową.

Parker's Mood

Dziwię się źe tego nie rozumiesz! A to jest takie proste.

Pewnie źe super koncert daje wrażenia których w domu nie ma nawet na najlepszym

sprzęcie i nikt nie mówi że jest inaczej ale....i tu Uwaga!....tylko super koncert a wiele jest

nędznych, zagranych dla kasy i kiepsko nagłośnionch!!

Tak dla przykładu wiele lat temu byłem w poznańskiej Arenie na koncercie Pata Merheny i po

godzinie wyszedłem zmęczony i w sumie zdegustowany.

Po tym koncercie na kilka lat przestałem słuchać Pata ale teraz z płyt w domu przy lampce wina

znowu lubię go słuchać.

 

Po drugie my nie mieszkamy w Chicago i nie mamy takich możliwości jak ty żeby chodzić tak

czesto na super koncerty.

 

Po trzecie nie ma możliwości posłuchania na żywo wielu znanych wykonawców a nawet większości bo

albo juź nie źyją albo akurat nie koncertują.

Jesteśmy więc skazani na słuchanie w domu na systemach jakie mamy a że chcemy jak najlepiej

to eksperymentujemy z coraz lepszym sprzętem, akustyką, z lepszymi wydaniami płyt itd.

Jeśli jesteś taki cwaniak to idź na koncert Pink Floyd, The Doors, Dire Straits, Whitney Houston czy Barry White-a!

Takie głupie gadanie! Czego ty nie rozumiesz?

 

Jest jeszcze jeden aspekt.

Nie wiem ile ty masz lat i czym zarabiasz na życie ale czesto facet juź po 40-tce prowadzący swoją firmę wraca do domu

wieczorem zmęczony i chce odpocząć w fotelu przy swojej muzyce.

Nawet gdyby akurat był jakiś super koncert w pobliżu 200km od jego domu co prawie się nie zdaźa to on nawet nie ma

chęci się nigdzie tłuc i wracać po nocy jeszcze bardziej skonany bo i tak rano musi wstać do roboty.

 

Czy to jest dla ciebie poza zakresem twojej percepcji poznawczej?

 

A co do ściemy to muza nagrana na płytach jest w jakimś sensie ściemą podobnie jak koncerty jazzowe gdzie

grają inni muzycy nie swoją muzykę.

Bo jeśli ktoś lubi klasyków jazzu to oni przecież już teź nie żyją więc możliwy jest tylko taki koncert gdzie inny jazzman

gra nie swoje numery! A więc to niejakoby teź trochę ściema nawet jeśli sam koncert jest super.

Tak więc obie opcje są trochę ściemnione co nie umniejsza radości ze słuchanej muzyki.

To, że czyjeś koncerty są już niestety niemożliwe, a do naszego grajdołka przyjeżdża niewielka ilość muzyków (choć to się powolutku zmienia) i w związku z tym jesteśmy skazani na muzykę mechaniczną (co nie do końca jest prawdą) nie zmieni faktu, że nagranie zawsze pozostanie namiastką tego czym jest muzyka na żywo już chociażby z powodu braku bezpośredniego kontaktu z artystami (o brzmieniu nawet nie trzeba wspominać).

 

 

 

A co do ściemy to muza nagrana na płytach jest w jakimś sensie ściemą podobnie jak koncerty jazzowe gdzie

grają inni muzycy nie swoją muzykę.

 

 

A kolega to wie o co w jazzie chodzi? Bo powyższe zdanie świadczy o tym, ze chyba nie bardzo.

 

Jeszcze jedno pytanko - co to jest "percepcja poznawcza"?

Być może nie wiem ale lubię słuchać.

Poza tym to był tylko przykład że wszędzie można się dopatrzyć ściemy w jakimś sensie.

Nic nie jest doskonałe.

 

A co do koncertów to różnie bywa. Przez ostatnie kilkanaście lat zaliczyłem kilkadziesiąt koncertów

i czasem było super ale często było średnio a bywało też kiepsko.

Nie zawsze można dostać super miejsca, nie zawsze człowiek ma dobry dzień akurat w tym czasie

gdy jest dany koncert.

 

Jak napisałem wcześniej a kolega Bum nie doczytał to również uważam że super koncert jest warto zachodu

i tu nie ma dyskusji ale już od średniego koncertu, z marnym nagłośnieniem to wolę posłuchać sobie w domu

muzyki z płyty i mam to gdzieś czy nazwiemy ją mechaniczną czy ściemnioną.

Prowokacja:

Dobrze zrealizowane wydawnictwo może zabrzmieć lepiej niż koncert.

 

Jaki koncert zawsze będzie lepszy od utrwalonego?

Na pewno taki bez prądu...

 

Im więcej prądu tym bardziej koncert traci przewagę nad odsłuchem w domu.

W krańcowym przypadku koncert to: estradowy sprzęt nagłaśniający zazwyczaj o gorszej jakości dźwięku od domowego, przypadkowa akustyka sali, skacowany operator konsoli...

Gość Roxi

(Konto usunięte)

Sly - twoje uwagi zawsze czyta się z przyjemnością bo można być pewnym, ze zostaną podsumowane jakimiś radami życiowymi i biznesowymi:) w sumie jeśli siła autorytetu tkwi i posiadanym sprzęcie, to należy się z uwagą wczytywać... Czujności jednak tracić nie należy, bo kolega mój dziś 'fajny' sprzęt sprzedał zamożnym gangsterom... Ale nie wiem czy są na forum i jak posty swoje kończą. Oczywiście nie tu żadnej analogii:)

>Sly30

 

Właściwie co chcesz mi udowodnić bo już się pogubiłem? Jak masz większą przyjemność i fazę w słuchaniu swojego systemu audio i całego tego kramu, to słuchaj ile dusza zapragnie i ciesz się tym. Po co mi robisz jakieś wyliczanki, zupełnie nie o to chodzi... Sly'u drogi! Nawet jak mieszkałem w Polsce wyjazd na koncert czy też wyjście na lokalny gig było dla mnie dużym przeżyciem, bo zawsze interesowała mnie bardziej muzyka i jej realne brzmienie niż wszelkie systemy audio i nie rozumiem Twojego zacietrzewienia. Już Ci napisałem nie raz; słuchaj swoich kabli, zmieniaj, kombinuj, opowiadaj o średnicy, wysokich, przestrzeni, brzmieniu albo wybrzmiewaniach, jak najbardziej to popieram... i jest mi przykro, że miałeś brzydkie doświadczenia z żywą muzyką. Poza tym mój drogi, operujesz pojęciami z zakresu audio, opowiadzasz o różnych aspektach brzmienia kabli i innych DACów, a jednocześnie posiadasz kłopoty z rozróżnieniem saksofonu od klarnetu... i właśnie obcując z muzyką live możesz nauczyć się co nieco i w przyszłości nie będziesz popełniał takich baboli.

Parker's Mood

Dobrze zrealizowane wydawnictwo może zabrzmieć lepiej niż koncert.

może!na centralnym placu miasta,w którym mieszkam są organizowane koncerty.mają jedną wspólną cechę jest zbyt głośno.po mniej więcej kwadransie nie słyszę nic-odbieram muzykę ciałem.płyty niektórych wykonawców mam.wolę posłuchać w domu.

Moi mili dyskutanci... Jestem od wielu lat sfokusowany na jazzie i klasyce...i zapewniam Was, że po jakimkolwiek koncercie w chicagowskiej filharmonii, słuchanie muzyki z płyt nie przynosi mi żadnej frajdy i dopieru po kilku dniach coś tam i czegoś tam słucham. Oprócz moich jazzowych i klasycznych zainteresowań, lubię też od czasu do czasu klimaty rockowe, reagge, dobry pop... i po np. takich koncertach jak Santana, Deep Purple, Rolling Stones, Clapton, Steely Dan, Pink Floyd, Dire Straits, Zappa dla Zappy, Steve Vai...i całej masy innych (za dużo, żeby wymieniać) muzyka w domu, z płyt które posiadam, zawsze zabrzmiała jak z mydelniczki... i pieprzenie o złym nagłośnieniu można sobie wsadzić w tyłek, chociaż jak byłem w Polsce na Johnie Mayallu, to poprzez organizacje koncertu w hali widowiskowo-sportowej, akustycznie wypadło fatalnie, ale i tak miałem radochę. Drugi fucked-up był podczas występu Nazareth, którego koncert otwierało TSA i właśnie to oni zabrzmieli bardzo kiepsko, natomiast jak Nazareth rozpoczęło swój spektakl, to ludziom czapki pospadały z głów - tak było zajebiście. Mędrkowanie i stawianie w jednym szeregu muzyki odtwarzanej z koncertami live uważam za pozbawione sensu i nikt nigdy mnie nie przekona, że jest lepiej, wyrażniej, i w ogóle super, bo hi-endowo. Tym się będziemy różnić moi mili w naszym postrzeganiu muzyki. Oczywiście nie neguję sprzętu audio, który też przecież posiadam, a i kolekcja płyt u mnie jest całkiem całkiem, ale stawianie tych dwóch wydarzeń pod wspólny mianownik to lekka przesada.

Parker's Mood

>Sly30

 

Właściwie co chcesz mi udowodnić bo już się pogubiłem? Jak masz większą przyjemność i fazę w słuchaniu swojego systemu audio i całego tego kramu, to słuchaj ile dusza zapragnie i ciesz się tym. Po co mi robisz jakieś wyliczanki, zupełnie nie o to chodzi... Sly'u drogi! Nawet jak mieszkałem w Polsce wyjazd na koncert czy też wyjście na lokalny gig było dla mnie dużym przeżyciem, bo zawsze interesowała mnie bardziej muzyka i jej realne brzmienie niż wszelkie systemy audio i nie rozumiem Twojego zacietrzewienia. Już Ci napisałem nie raz; słuchaj swoich kabli, zmieniaj, kombinuj, opowiadaj o średnicy, wysokich, przestrzeni, brzmieniu albo wybrzmiewaniach, jak najbardziej to popieram... i jest mi przykro, że miałeś brzydkie doświadczenia z żywą muzyką. Poza tym mój drogi, operujesz pojęciami z zakresu audio, opowiadzasz o różnych aspektach brzmienia kabli i innych DACów, a jednocześnie posiadasz kłopoty z rozróżnieniem saksofonu od klarnetu... i właśnie obcując z muzyką live możesz nauczyć się co nieco i w przyszłości nie będziesz popełniał takich baboli.

 

A w którym miejscu miałem problem z klarnetem? Nie przypominam sobie

żebym cokolwiek pisał o klarnecie i saksofonie.

Może znów mnie z kimś pomyliłeś co zdarzyło się tobie juź kilka razy.

To dość dziwne tak mylić dyskutantów a nawet niegrzeczne.

To dopiero babol i to permanentny.

 

Zauważ też, że w tej dyskusji nic nie piszę o kablach ani sprzętach,

a tylko o domowym sposobie słuchania muzyki.

Nie wiem wiec dlaczego wyskakujesz z kablami?

 

A co ja chcę tobie udowodnić? Nic.

Nie zgadzam się tylko z opinią źe muzyka słuchana w domu jest zła.

Z tych względów które wymieniłem jesteśmy wszyscy skazani na słuchanie

muzyki z płyt i trudno z tym dyskutować.

Dostępność muzyki na żywo jest tak mała w porównaniu do repertuaru z płyt

że muza Live nie zastąpi kolekcji płyt mimo walorów dobrych koncertów.

I tyle.

I nie zgadzam się z tym źe każdy koncert jest super wydażeniem bo bywają różne.

 

może!na centralnym placu miasta,w którym mieszkam są organizowane koncerty.mają jedną wspólną cechę jest zbyt głośno.po mniej więcej kwadransie nie słyszę nic-odbieram muzykę ciałem.płyty niektórych wykonawców mam.wolę posłuchać w domu.

 

Mam podobne odczucia.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

    Gość
    Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.