Skocz do zawartości
IGNORED

Obiektywizm prasy . . . motoryzacyjnej


maka

Rekomendowane odpowiedzi

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Poniżej treść całego artkułu. Podobne zachowania zanotowano także w branży audio-video.

 

* * * * * * * *

 

Gdy zamiast benzyny czuć zapach piwa i wurstu - dziennikarze motoryzacyjni wyjawiają prawdę o swoim fachu

 

Po artykule dziennikarza motoryzacyjnego Łukasza Bąka, który w "Gazecie Prawnej" zarzuca swoim kolegom po fachu, że są przekupni i rozpasani przez wielkie koncerny samochodowe, wybuchła prawdziwa burza. Bąk sugeruje, że przekupieni prezentami, czy drogą wycieczką dziennikarze są w stanie napisać wszystko. Zapytaliśmy dziennikarzy innych redakcji, czy jego zarzuty są uzasadnione. Sporo osób przyznaje mu rację, jednak sprawa jest dużo bardziej złożona.

 

Od publikacji felietonu Łukasza Bąka minęło już sporo czasu, bowiem tekst ukazał się 13 września. Ale spór wokół niego trwa do dziś. Przypomina kulę śnieżną, która z każdą następną odpowiedzią, każdym zdaniem, wciąga kolejną osobę do zażartej dyskusji. W komentarz na portalach internetowych wrze.

 

Gdy zamiast benzyny czuć zapach piwa i wurstu

"Nigdy nie powinniście wierzyć w to, co piszą gazety motoryzacyjne o nowych samochodach. Z prostego powodu – naprawdę trudno jest znaleźć wady w aucie, które zostaje zaprezentowane dziennikarzom w pięciogwiazdkowym hotelu położonym przy samej plaży na Sardynii" – zaczyna swój tekst Bąk.

 

W ten ostry, ale prosty i szczery do bólu sposób komentuje tzw. prezentacje. Na czym one polegają? Pokrótce: firma X produkująca samochody wysokiej klasy przygotowuje się do wejścia na rynek z nowym modelem. W celu promocji i zapoznania zainteresowanej społeczności, zaprasza dziennikarzy, by zapoznali się z autem, a potem opisali swoje wrażenia w gazetach.

 

Coraz częściej zdarza się, że forma bierze górę nad treścią. Dziennikarze zapraszani są na kilkudniowe luksusowe wyjazdy, np. do Japonii, Chin, Stanów Zjednoczonych, Maroko... Oczywiście - prócz testowania aut - odbywa się tam wystawna impreza. Po wszystkim dziennikarz wraca z bagażem upominków. Oczywiście wszystko na koszt organizatora i oczywiście pod płaszczykiem prezentacji nowego auta.

 

Po co? Jak pisze Bąk - po to, by odciągnąć uwagę od samochodu - często niedopracowanego, wadliwego, ale... nowego. Który trzeba w mediach dobrze "sprzedać".

 

 

 

Łukasz Bąk

 

Dziennikarz "Gazety Prawnej"

 

W przerwach pomiędzy piciem, jedzeniem a podrywaniem hostess obowiązkowo należy zaserwować pismakom rozrywki niemające nic wspólnego z motoryzacją – np. lot balonem bądź wyprawę na safari. W ostateczności może być też rejs jachtem na karmienie rekinów, gdzie można spróbować dyskretnie pozbyć się tych, którzy nie piją i koniecznie chcą jeździć. Podczas takich atrakcji zazwyczaj wyczerpują się baterie w aparatach fotograficznych uczestników, co nie jest bez znaczenia w sytuacji, gdy prezentowany samochód jest brzydki.

 

Wówczas nie mogą mu już robić zdjęć, więc w materiałach będą zmuszeni wykorzystać fotografie dostarczone im przez ludzi od PR. Te powstają w Photoshopie i ukrywają wszelkie mankamenty auta. Teraz już wiecie, dlaczego samochody, które podobają się wam na zdjęciach w gazetach, na żywo przyprawiają was o mdłości. Być może zrozumieliście także, dlaczego model, który – zachęceni jego recenzją w jednym z pism – kupiliście w ubiegłym miesiącu, okazał się tak beznadziejny, że nie chce nim jeździć nawet wasz pies. CZYTAJ WIĘCEJ

 

Bąk trafił w czuły punkt. Grono dziennikarzy motoryzacyjnych jest bardzo wąskie, według moich rozmówców liczy w Polsce nie więcej niż sto osób. Prawdopodobnie każdy z dziennikarzy był kiedyś na podobnej prezentacji, czy targach motoryzacyjnych, opisywał samochody, które wcześniej widział podczas pięknych wakacji w luksusowym hotelu (oczywiście na koszt firmy X).

 

Czy czują się w ten sposób przekupywani? Czy są zdania, że ktoś w zamian za drogie prezenty oczekuje od nich pozytywnej opinii na temat samochodu? Spytaliśmy o to kilku z nich - oczywiście anonimowo.

 

PR-owcy fajne chłopy

– To, o czym mówi Bąk to niestety prawda – opowiada Rafał, w branży od kilku dobrych lat. – Często zaprasza się nas w egzotyczne miejsca, takich, których pewnie w życiu byśmy nie zobaczyli. Na miejscu trwa ostra impreza, jest sporo alkoholu. A samochody są gdzieś tam w tle – dodaje.

 

Zdradza także, że PR-owcy, którzy takie wyjazdy koordynują, doskonale wiedzą, jak dobrze "urobić" sobie dziennikarza. Tak, by napisał w swoim medium kilka ciepłych słów o aucie. – Podczas takich wyjazdów sprawiają wrażenie, że są Twoimi najlepszymi przyjaciółmi. Po pięciu minutach wydaje ci się, że znacie się od lat. On ci przytakuje, polewa wódkę, śmiejecie się, dzielicie różnymi sprawami. I - skoro to taki fajny chłop - jak mam w artykule źle napisać o jego aucie? – pyta retorycznie Rafał.

 

– Bywa też tak, że po publikacji PR-owcy dzwonią do dziennikarzy i chcą wprowadzać poprawki. Pytają, dlaczego mogłeś tak napisać, podając mniej lub bardziej sensowne argumenty. Część z nas ulega i wprowadza zmiany, oczywiście takie, które polepszą wizerunek auta – dodaje.

 

Ale nie tylko PR-owcy to ci "źli chłopcy". Zdaniem Mariusza winni są także sami dziennikarze. Rozpasani, wygodniccy, oczekujący prezentów. I oszuści. Dla potwierdzenia tezy kilka historii – i śmiesznych, i strasznych.

 

Na przykład o jednym z dziennikarzy, którego zatrzymała policja. Na kartę, którą płaciło się za benzynę do testowanego auta, kupował paliwo i na stacji benzynowej przelewał ją... do kanistrów. Albo innego, który brał samochody na testy, a potem wypożyczał je za pieniądze. Zdarzał się też przypadki, że ktoś wymieniał opony ze starych ze swojego prywatnego auta na nowe z samochodu testowanego.

 

– Był jeszcze facet, który odebrał samochód z Warszawy, a gdy okres "wypożyczenia" się skończył, zadzwonił, że samochód jest do odbioru gdzieś w Poznaniu, a kluczyki leżą u pani w kiosku. Lenistwo, czy chamstwo? Chyba oba w jednym – wspomina Mariusz.

 

Gdzie leży prawda

Te wszystkie śmieszne anegdoty i kilka przykładów podanych przez Rafała mają więc swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości i jedynie potwierdzają tezy postawione przez Łukasza Bąka. Czy powinniśmy ufać dziennikarzom motoryzacyjnym? Czy pisząc o najnowszych samochodach są oni obiektywni? Nie wiemy, gdzie leży prawda. I coraz trudniej ją znaleźć. No bo jak to uczynić, skoro nie znają jej nawet sami dziennikarze?

 

Imiona dziennikarzy zostały zmienione

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/106262-obiektywizm-prasy-motoryzacyjnej/
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, jak to wygląda dziś, ale tak 15 lat temu czytałem różne recenzje z jazd próbnych w świecie motocykli. I zawsze zastanawiałem się, jak w ogóle kogoś może obchodzić ta samochodowa bazgranina. Pieprzenie bez treści i bez sensu. Przecież jak chcesz kupić auto to je oglądasz. W pół godziny oględzin i jazdy próbnej ogarniesz więcej, niż jest w kilku linijkach recki w prasie samochodowej.

Co nie zmienia faktu ,że w auto świecie od przynajmniej 1994 ? aż do teraz wygrywa zawsze vw golf bądź jakikolwiek vw.Ale to niemiecka gazeta i muszą promować swój przemysł.

Wówczas nie mogą mu już robić zdjęć, więc w materiałach będą zmuszeni wykorzystać fotografie dostarczone im przez ludzi od PR. Te powstają w Photoshopie i ukrywają wszelkie mankamenty auta. Teraz już wiecie, dlaczego samochody, które podobają się wam na zdjęciach w gazetach, na żywo przyprawiają was o mdłości.

 

Cóż - zdjęcia są bardzo ważne, by autko dobrze "się sprzedawało". Mój kolega dorabia sobie handlem używanymi autami. Nie kupuje byle czego - głównie Audi, BMW, czasem Mercedes.

Ale zawsze przed publikacją ogłoszenia prosi mnie o zrobienie zdjęć.

I - nie chwaląc się - to działa! :) Faktycznie - w programie graficznym można troszeczkę "zamieszać" i zdjęcia ośmiolatka wychodzą "jak z prospektów".

Czasem dochodzi do śmiesznych sytuacji, bo zdarza się, że kupiec przyjeżdża i po obejrzeniu zdjęć jest tak napalony, że nawet maski nie podnosi! :) Kolega prosi go chociaż o zrobienie jazdy próbnej, "nie, nie trzeba, biorę go"... :)

Także - reklama dźwignią handlu! :) A prawda jest taka, że jeśli ktoś ma choć kroplę benzyny we krwi to samochód kupuje w dużej części sercem, niekoniecznie rozumem.

 

Pokażę Wam sztuczkę z BMW. Pierwsze zdjęcie zrobiłem standardowo - zdjęcie jak zdjęcie...

 

16689995.jpg

 

 

 

Ale wystarczy korekcja perspektywy w programie do obróbki zdjęć, żeby uzyskać taki efekt jak poniżej. I już nabywca myśli, że kupuje co najmniej M3! :)

 

bw1q.jpg

 

Niby jedno i to samo zdjęcie a jaka różnica, prawda?

 

Z "handlowych" fotek mam jeszcze ładne Audi - no kto się oprze pokusie, jeśli ośmiolatek tak się prezentuje? Potem nabywca ma przed oczami tylko fotki, co z tego, że w rzeczywistości auto wygląda inaczej? :) Przyjechał kupić to cudo ze zdjęcia - i kupuje! :)

 

przodmojawersja1.jpg

 

 

glownet.jpg

 

Muszę powiedzieć, że temat jakości zdjęć w ogłoszeniach samochodowych zaczyna w Irlandii odgrywać coraz większą rolę. Ostatnio szukałem używanego auta dla syna, potem dla siebie i aż mnie zatkało ja widok kilku "sesji" aut w ogłoszeniach! Nieprawdopodobna jakość zdjęć, wielce zdolny fotograf i jestem pewien, że te autka sprzedały się błyskawicznie. A na pewno dużo szybciej, niż samochody z nieostrymi zdjęciami zrobionymi komórką.

 

Tu jeszcze Mesio - też ładnie się sprzedał.

 

img0560ff.jpg

 

A tu już przegięcie - tej fotki nie publikowaliśmy oczywiście. :)

 

img0566vs.jpg

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Co nie zmienia faktu ,że w auto świecie od przynajmniej 1994 ? aż do teraz wygrywa zawsze vw golf bądź jakikolwiek vw.Ale to niemiecka gazeta i muszą promować swój przemysł.

Hehe! A we Francji wygrywa Pjerzot lub inny tutejszy. Germańskie się nie liczą a o "wyspiarskich" - zapomnij!:) A jeszcze gdy pjerzot ma inside- francuski sprzęt grajency!!! Ło matko !

W polskich pismach wygrywa na ogół Skoda albo KIA.

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Może, może... Tak sobie czasami - rzadziej ostatnio, bom prasnął Paryżem:) - jadąc obwodnicą , czyli "peryferkiem"- ciężko spotkać inną taksówkę, niż właśnie Skoda!:)))

To znak, że taksówkarze biednieją. Dawniej podstawowym ich narzędziem był Mietek W124 - przebiegi rzędu miliona km nie były niczym nadzwyczajnym.

Miałem dwóch wujków taryfiarzy w Gdańsku to tylko Mietka uznawali.

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Zmartwię Cię , mój miły Kolego Rambo...:(( dacią taką lub inną - jeżdżą ...nazwijmy to tak - "szwajory":) dottttttore - nie wiem, czy akurat biednieją. Użyć, sprzedać. Tak chyba myślą .

No chyba że tak.

Dziś są takie czasy sprzętów jednorazowych... :)

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Dobry watek, pewnie w prasie o telefonach/komputerach/pralkach/ (...)* jest dokladnie tak samo.

 

Test porownawczy - wygrywa bezapelacyjnie X; przwracamy strone a tam reklama X.

W opisie X zadnych wad, jedynie zalety... tylko czasem w opisie innego urzadzenia z testu ktos sie zapomni i wspomni ze Y jest w jakims wzgledzie nie jest tak zle jak X.

 

Wspomnialem juz ze pisalem o telefonach/komputerach/pralkach/ (...)*, a niekoniecznie o audio? ;)

 

Nie ma laurki = nie ma reklamy = nie ma kasy. Ile jest pism/redakcji ktore moga sobie na tak kosztowna obiektywnosc pozwolic?

 

Co do samochodu - wybiera sie sercem, nie rozumem, a nawet jesli samochod bedzie ladny i uzytkowo rewelacyjny to dopiero po jakims przebiegu wyjda kwiatki niedorobki: pierwsze 2.0 TDI, 1.4 TFSI ze stajni VW, 1.5 dCi od Francuzow, czy lubiane Volvo-fordowskie 2.5T w wersji ST.

Co do samochodu - wybiera sie sercem, nie rozumem,

 

Absolutnie się zgadzam! Kiedy już było mnie stać, to większość moich samochodów była absolutnie nierozsądnym wyborem. I w nosie miałem kwestię ekonomiki czy ew. awaryjności.

Na miłość nie ma lekarstwa! :) I nie żałuję ANI JEDNEJ decyzji o zakupie! Naprawdę lepiej mieć kapryśną księżniczkę niż schludną i porządną kuchtę. :) Że drożej wychodzi? Cóż - księżniczki tak mają... ;)

Dopiero teraz na starość mi przeszło i zamiast wypasionej trzylitrowej benzyny kupiłem kopciucha - ale cóż: kryzys! :(

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Co do samochodu - wybiera się okiem i "napaleniem się".

Co do artykułu - dziennikarza za mało chyba zapraszali na piwo i wurst. Bo pomyślcie - jedziecie testować nowy samochód. Jakie wady można w nim znaleźć ? Przecież jest nowy, w idealnym stanie. Więc dziennikarze opisują to co widzą. Wady i niedoskonałości modelu ujawniają się wraz z latami - bądź po zakończonym właśnie okresie gwarancyjnym. Po kilku latach wiadomo czy model jest udany czy nie. Wtedy mechanik z serwisu wie o nim wszystko.

Ale dziennikarz o nowym ? Teraz wszystkie samochody w danej klasie mają bardzo zbliżone parametry, różnią się drobiazgami. No bo przecież nie przyczepi się do np. Forda Fiesty że jest za mały - bo to samochód mały ...

No tak, w nowych samochodach niby nic się nie dzieje, ale dziennikarz zawsze mógłby napisać, że przednie fotele niewygodne, plastiki trzeszczą, biegi kiepsko wchodzą, tworzywa wewnątrz zdecydowanie gorzej (taniej) wyglądają niż na zdjęciach reklamowych, silnik nierówno pracuje itd. Czyli typowe spostrzeżenia, które możemy stwierdzić lub nie po pierwszej jeździe samochodem. A po uczestnictwie w wyjeździe do Chin i locie balonem nad murem chińskim to będzie trochę trudne do opisani, bo przecież następny wyjazd do Hiszpanii lub do Meksyku.

 

Pozdr.

Z nowymi autami to jest tak ze nikt nie przewidzi awaryjnosci. A to chyba najwazniejszy "szczegol" kazdego nabywcy. Bo jak wyglada i jezdzi mozna sobie obcykac samemu jak napisal bady.

?👈

No chyba że tak.

Dziś są takie czasy sprzętów jednorazowych... :)

No - raz prawdę napisałeś... I to tylko dlatego, że ktoś Ci podpowiedział !:))) jednak - pozdrawiam! Jacek .
Gość Gość

(Konto usunięte)
<br />To znak, że taksówkarze biednieją. Dawniej podstawowym ich narzędziem był Mietek W124 - przebiegi rzędu miliona km nie były niczym nadzwyczajnym.<br />Miałem dwóch wujków taryfiarzy w Gdańsku to tylko Mietka uznawali. <br />

To też wynika z tego, że wtedy Mietek robił z palcem w ... rurze ten milion przebiegu, a teraz on jak i koreaniec z bidą robią 300tkm. I złotówy też o tym wiedzą.

 

Popatrzcie na reklamy samochodów z lat 60-tych, 70-tych i obecne.

Wtedy chwaloną się jakością i konkretnymi ulepszeniami technicznymi. Teraz jakaś dupa się reklamuje i dobrze jak w reklamie się znajdzie auto.

Teraz jakaś dupa się reklamuje i dobrze jak w reklamie się znajdzie auto.

 

Ale czasem i reklamy z dupami potrafią być fajne. Jest taka zdecydowanie seksistowska reklama Alfy (choć i z poprawnymi politycznie elementami jako listkiem figowym).

Do tego boska muza...

 

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Ja nie mówię, że są złe. Tylko że nic nie mówią o jakości auta.

 

Ojakości auta nic nie powie żadna reklama, tylko wieloletnia eksploatacja.

Reklama zaś to sztuka grania na emocjach. Im głębiej w struktury podkorowe wniknie, tym jest skuteczniejsza.

Jest taki sklep z serami w Dublinie. Oni w ogóle nigdzie się nie reklamują. Bo nie muszą. A jednak działają z powodzeniemjuż ponad 200 lat w tym samym miejscu.

Jak to działa? Otóż w maleńkim sklepiku nagromadzono kilkadziesiąt kręgów sera. I te sery śmierdzą jak nieszczęście.

Dobry ser śmierdzieć musi, więc nie jest to jakaś szczególna trauma, choć pracownikom nie zazdroszczę. ;)

W każdym razie - gdy kupuję JAKIKOLWIEK ser (z tych śmierdzących!) od razu zapach przywodzi mi na myśl ów sklep, gdyż w mózgu ośrodki pamięci są blisko ośrodka odpowiedzialnego za rozpoznawanie zapachów.

I jakims cudem zawsze przechodząc Graftonem muszę zajść do cheesemongersów. :)

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Nigdy ci się nie zdarzyło poczuć jakiś zapach i przypomnieć sobie określony moment np. z dzieciństwa?

To tak właśnie działa...

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
  • Biuletyn

    Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
    Zapisz się
  • KONTO PREMIUM


  • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

    Ostatnio dodane opinie o albumach

  • Najnowsze wpisy na blogu

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.