Skocz do zawartości
IGNORED

Rock progresywny i pochodne - dobre płyty.


Rekomendowane odpowiedzi

Zbig pewnie miał na myśli to, że płyta Division Bell nie była odkrywcza tylko wtórna, aczkolwiek kompozycyjnie lepsza od poprzedniczki.
A że każde wydanie płyty przez PF było ogromnym wydarzeniem to nie ma się co dziwić temu zważywszy na fakt, że to był jeden z najlepszych, najpopularniejszych  i najważniejszych zespołów w całej historii szeroko pojętej muzyki popularnej.

Edytowane przez soundchaser
9 minut temu, soundchaser napisał:

nie była odkrywcza tylko wtórna, aczkolwiek kompozycyjnie lepsza od poprzedniczki.

Była na pewno inna, lepsza, zgadzam się. Czy istotnie wtórna? Przełomu pewnie nie manifestowała, choć z drugiej strony znaczące odejście od pewnych floydowskich kanonów brzmienia, też nie byłoby pozytywnie odbierane. Gros ludzi czekało na to melancholijne, wyrafinowane brzmienie gitary Gilmoura. Dla mnie ta płyta ex aequo z Wish... na miejscu No 1. Piszę o tym tylko po to, by wskazać, że są też tacy którzy w ten sposób ją oceniają.

Debiut Pink Floyd jest fantastyczny, dla mnie ich totalna czołówka obok koncertowej części Ummagumma. Późniejsze płyty? Dark i Wish świetne, ale dla mnie nieco gorsze, nie przenoszą mnie w inny świat jak dwie powyższe, a w szczególności Ummagumma. Meddle bardzo dobra, głównie ze względu na wiadomo jaki utwór. Animals to poziom Dark i Wish, ciężko powiedzieć, która z nich najbardziej mi się podoba. Późniejsze płyty to już nie ta jakość. The Division Bell spoko, ale gdzie do ich najlepszych dzieł. The Wall lepsza, ale też odstaje od topu.

14 godzin temu, Zbig napisał:

Dlatego uważam, że takie rozciągnięte na kilkadziesiąt lat rankingi nie mają zbyt wiele sensu.

Tu jeszcze jedna uwaga. Po części się z tym zgadzam, ale to głównie nie tyle ze względu na sam czynnik czasu, który jako pewien horyzont obecności na scenie jest tu mniej istotny, co z uwagi na fakt, że styl wielu artystów zazwyczaj mocno ewoluuje i przemieszcza się pomiędzy nurtami w tak długim okresie. Oczywiście najczęściej między pokrewnymi, a niekiedy także prawie zupełnie odmiennymi (jak np. u The Cure). W przypadku PF te początki były jak wiadomo mocno surowe, psychodeliczne. Ja nie potrafię więc w prosty sposób zestawić ich w tym samym rankingu z wieloma innymi albumami realizowanymi już w obszarze rocka progresywnego, czy art-rocka, akcentujących wyższy poziom finezji brzmieniowej opartej przede wszystkim na bardzo dojrzałych kompozycjach gitarowych.

2 godziny temu, Mark75X napisał:

odejście od pewnych floydowskich kanonów brzmienia, też nie byłoby pozytywnie odbierane.

To chyba im nigdy nie groziło. Pomijając psychodeliczne początki, po ukształtowaniu "floydowego" stylu, nie wyobrażam sobie by mogli zboczyć w jakimkolwiek innym kierunku.

16 minut temu, soundchaser napisał:

To chyba im nigdy nie groziło. Pomijając psychodeliczne początki, po ukształtowaniu "floydowego" stylu, nie wyobrażam sobie by mogli zboczyć w jakimkolwiek innym kierunku.

No więc pytanie co wówczas, czyli 1994 r. powinni wydać, by płyta jak napisałeś, nie była uznawana jako wtórna.

1 godzinę temu, EmilioE napisał:

Generalnie PF za Gilmoura to już pompatyczny pop. 

Czas jest w tym wszystkim kluczowy. Lata 60-te, to lata hippisowskie i wpływ LSD na muzykę. Lata siedemdziesiąte, to dziedzictwo poprzedniej dekady i rozwinięcie rockowego nurtu o progresję, hard/heavy, i o bluesa. I o kokainę. Dlatego rock w latach 70-tych tak mocno eksplodował - czyściutka kolumbijska koka, to był niebywały power, jak torpeda turbo! Rynki USA i Europy Zachodniej były zalewane mąką i tak to szło, aż doszło do Fentanylu i innych fantastycznych zombie-pills.

Parker's Mood

Gilmour wnosił do muzyki Pink Floyd więcej pogody ducha i uśmiechu, natomiast Waters, to czyściutki dramat. Spotkanie takich dwóch charakterów musiało zaowocować czymś konkretnym, i zaowocowało! Ale musiało się też kiedyś skończyć - i się skończyło: The Final Cut był końcem. Cała reszta, to już odcinanie kuponów, ale miłe odcinanie. Zdecydowanie więcej uśmiiechu i pogody ducha słyszę w dżwiękach Gilmoura niż w dżwiękach Watersa. Myślę, że charakter i mentalność słuchacza muzyki, ma duży wpływ na wybór i przyswajalność dżwięków, tonacji, harmonii, melodii, rytmu... wszystkiego.

Parker's Mood

2 godziny temu, Mark75X napisał:

No więc pytanie co wówczas, czyli 1994 r. powinni wydać, by płyta jak napisałeś, nie była uznawana jako wtórna.

Nie wiem...jakiś jazz-rock/fusion? 😆

Ale poważnie - Floydzi byli skazani na wtórność. Wypracowali styl, którego musieli się trzymać. Zresztą oni nic innego zagrać by nie potrafili.

13 minut temu, Chicago napisał:

Ale musiało się też kiedyś skończyć - i się skończyło: The Final Cut był końcem.

Chyba nawet skończyło się na "Ścianie". Album The Final Cut był wydany na siłę, jeszcze pod szyldem Pink Floyd, chociaż to był projekt Rogera. Oczywiście w trakcie sesji swoje 3 grosze wtrącił też David, ale tak naprawdę to w całości pomysł i kompozycja tego wstrętnego Watersa.

Najbardziej wszechstronni stylistycznie, ale zawsze a własnym 'językiem', byli Led Zeppelin. I to by się zgadzało: nawet z założenia, że jak zginął John Bonham, to po prostu przestali istnieć. Istnienie i twórczość w jednym i tym samym składzie przez lata, nierozerwalnie, od początku do końca, to wielki wielki wielki i nieskończenie wielki plus dla muzyki, czego przykładem jest właśnie Led Zeppelin... i na przykład The Keith Jarrett Trio.

Parker's Mood

5 godzin temu, soundchaser napisał:

Zbig pewnie miał na myśli to, że płyta Division Bell nie była odkrywcza tylko wtórna, aczkolwiek kompozycyjnie lepsza od poprzedniczki.
A że każde wydanie płyty przez PF było ogromnym wydarzeniem to nie ma się co dziwić temu zważywszy na fakt, że to był jeden z najlepszych, najpopularniejszych  i najważniejszych zespołów w całej historii szeroko pojętej muzyki popularnej.

Na tej płycie jest utwór ,, High hopes".  Obecność tego numeru zamyka wszelkie wątpliwości, zastrzeżenia,   dyskusje o ewentualnej wtórności.

Dziękuję za uwagę 😁

8 godzin temu, turandy napisał:

Super jest ta nowa realizacja Pink Floyd At Pompeii. Brawo 😀

By się trochę odpompeić: Echolyn - również znakomita płyta, moja ulubiona tego bandu: Mei. 

Jedna kompozycja pełna bogactwa brzmień, liryki, znakomitych aranżacji. Polecam serdecznie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Gdzie można tego posłuchać ? Na Tidalu nie znalazłem...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Wojtek

Godzinę temu, Chicago napisał:

Istnienie i twórczość w jednym i tym samym składzie przez lata, nierozerwalnie, od początku do końca, to wielki wielki wielki i nieskończenie wielki plus dla muzyki, czego przykładem jest właśnie Led Zeppelin... i na przykład The Keith Jarrett Trio.

Oraz Beatles i Queen 😉

...a swobodnie zaprzecza temu np. Miles 😉

43 minuty temu, Filwoj napisał:

Gdzie można tego posłuchać ? Na Tidalu nie znalazłem...

Na Spotify bez problemu. Słucham już 3 raz. Rewelacyjny remaster Wilsona.

1 godzinę temu, Chicago napisał:

Najbardziej wszechstronni stylistycznie, ale zawsze a własnym 'językiem', byli Led Zeppelin. I to by się zgadzało: nawet z założenia, że jak zginął John Bonham, to po prostu przestali istnieć. Istnienie i twórczość w jednym i tym samym składzie przez lata, nierozerwalnie, od początku do końca, to wielki wielki wielki i nieskończenie wielki plus dla muzyki, czego przykładem jest właśnie Led Zeppelin... i na przykład The Keith Jarrett Trio.

I Rush

Nie wierzę w pesymizm. Jeżeli coś nie idzie po Twojej myśli, przebijaj się do przodu

2 godziny temu, Chicago napisał:

The Final Cut był końcem. Cała reszta, to już odcinanie kuponów, ale miłe odcinanie.

Zdecydowanie się nie zgodzę. Te płyty (przynajmniej A Momentary.. i The Division Bell) stanowią jednak olbrzymią wartość muzyczną, mają swoje bardzo mocne miejsce w historii muzyki progowej, uznanie fanów i krytyki, były i myślę są nadal, źródłem inspiracji dla wielu wykonawców. Trudno więc przyjąć, że Gilmour postanowił spocząć na laurach, czerpiąc korzyści wyłącznie z wcześniejszych wspólnych dokonań. Poza tym, Gilmour to jednak zdaniem wielu (także moim), gość obdarzony większym talentem niż Waters. Dla mnie dobrym miernikiem są tu ich realizacje solowe. Waters nawet się nie zbliża do Gilmoura.

19 minut temu, iro III napisał:

Oraz Beatles i Queen 😉

...a swobodnie zaprzecza temu np. Miles 😉

Miles? Miles, Miles Miles...??? Aaaa, Miles, a i owszem...

Jakby nie spojrzeć i nie usłyszeć, to najlepsze jego rzeczy pochodzą ze stałych składów - Ist Great Quintet & 2nd Great Quintet. Ale nikt chyba nie dokonał tego co The Keith Jarrett Trio lub jak ktoś woli: The Standards Trio - przylatywali na koncert zorganizowany gdzieś w świecie, często osobno, wychodzili  na scenę nie wiedząc co będą grać, zero ustaleń formy, zero ustaleń czegokolwiek, każdy zasiadał do swojego instrumentu i zaczynali grać. Można powiedzieć, że częściej niż rzadziej, intro Jarretta było na tyle oryginalne, że ani Peacock ani DeJohnette przez długie momenty nie wiedzieli co będą grać i jak grać... paradoksalnie już grając i wymyślając na miejscu figury w ślad za Jarrettem, i zawsze wychodził kosmos - muzykalnie, technicznie, brzmieniowo, ogólnie feeling jest niesamowity. Kolejnym fenomenem było to, że cały czas grali to samo i zawsze to 'to samo' było inne, pięknie oryginalne i pięknie 'nowe'.

4 minuty temu, Mark75X napisał:

Dla mnie dobrym miernikiem są tu ich realizacje solowe. Waters nawet się nie zbliża do Gilmoura.

Dwa inne charaktery i dwie różne mentalności. I to słychać w ich muzyce i w ich dżwiękach. Ja też bardziej cenię Gilmoura: jego pierwsza solowa płyta wywarła na mnie kolosalne wrażenie, ale to było prawie 50 lat temu. 'Dzisiaj' już nie dostrzegam tego fenomenu i mam zupełnie inny feeling dla tej muzyki. A Zeppelinów będę kochał wiecznie i nigdy mi się nie znudzą. Tak samo jak The Keith Jarrett Trio. Najprawdziwsza sztuka, która ze względu na swoją niepowtarzalną powtarzalność, samoczynnie i tak jakby automatycznie stała się komercją. I dobrze. Należało im się. 

Parker's Mood

2 godziny temu, aryman napisał:

Na tej płycie jest utwór ,, High hopes".  Obecność tego numeru zamyka wszelkie wątpliwości, zastrzeżenia,   dyskusje o ewentualnej wtórności.

Przecież ten utwór też jakąś innowacyjnością nie grzeszy, chociaż to niezwykle udana kompozycja.

25 minut temu, Mark75X napisał:

Gilmour to jednak zdaniem wielu (także moim), gość obdarzony większym talentem niż Waters. Dla mnie dobrym miernikiem są tu ich realizacje solowe. Waters nawet się nie zbliża do Gilmoura.

Tu ja się z kolei nie zgodzę. 😉
Obydwaj są niezaprzeczalnie wybitnymi, utalentowanymi indywidualnościami, a jeśli chodzi o płyty solowe, to prezentują zupełnie odmienną stylistykę. Obydwaj nagrali kilka ciekawych płyt i kilka gniotów. 😉

26 minut temu, soundchaser napisał:

kilka ciekawych płyt

Które to u Watersa? 🙂. No..., może na siłę, jako przeciętną Radio K.A.O.S. mogę uznać. Dobrych nie kojarzę, ale może mnie oświecisz 🙂

11 minut temu, Mark75X napisał:

Które to u Watersa?

Dla mnie trzy, które nagrał w latach: 1984-1992. No i świetny koncert In the Flesh.

Gust jest jak dupa, i tyle. Obiektywnie rzecz ujmując, w muzyce Pink Floyd nie chodziło o jakieś techniczne eksplozje poszczególnych muzyków i granie koncertów fortepianowych jak np. Keith Emerson z EL&P, nota bene chyba jedyny z ogólnie rzecz ujmując muzyków rockowych, który takie koncerty zapieprzał. Pink Floyd, to koncept i styl i za to ich cenię, ale nie ma tam jakiejś indywidualnej wirtuozerii i nie uważam Gilmoura za jakiegoś fenomena gitary. Nie wybrałbym go na swojego nauczyciela, ale tu z kolei jest kwestia tego, co się chce muzycznie robić i jaką drogą podążać, więc jak ktoś zakotwiczył na stałe w takich klimatach, to na pewno kilka patentów Gilmoura spokojnie można wykorzystywać.

Parker's Mood

1 minutę temu, Chicago napisał:

Gust jest jak dupa, i tyle. Obiektywnie rzecz ujmując, w muzyce Pink Floyd nie chodziło o jakieś techniczne eksplozje poszczególnych muzyków i granie koncertów fortepianowych jak np. Keith Emerson z EL&P, nota bene chyba jedyny z ogólnie rzecz ujmując muzyków rockowych, który takie koncerty zapieprzał. Pink Floyd, to koncept i styl i za to ich cenię, ale nie ma tam jakiejś indywidualnej wirtuozerii i nie uważam Gilmoura za jakiegoś fenomena gitary. Nie wybrałbym go na swojego nauczyciela, ale tu z kolei jest kwestia tego, co się chce muzycznie robić i jaką drogą podążać, więc jak ktoś zakotwiczył na stałe w takich klimatach, to na pewno kilka patentów Gilmoura spokojnie można wykorzystywać.

Gilmour jest doskonałym przykładem , że czasami w muzyce potwierdza się maksyma ,, less is more ". Dawid nie jest technikiem . Ma jednak  swoje brzmienie , swój sound i styl. A  to drodzy Państwo atrybuty dużo ważniejsze niż technikalia.

Od razu słychać,  że to gra On.

 

4 minuty temu, aryman napisał:

Od razu słychać,  że to gra On.

U niego jest i talent i specyficzna technika. Czasem dany muzyk wyróżnia się indywidualnym stylem gry, ale niekoniecznie jest on przejawem wyraźnego talentu i przyczynkiem do większej sławy. Przykład basista Burnel z The Stranglers (oczywiście, też trudno zarzucić im brak sukcesów muzycznych i sławy, ale to jednak nie jest poziom PF).

20 minut temu, aryman napisał:

Gilmour jest doskonałym przykładem , że czasami w muzyce potwierdza się maksyma ,, less is more ". Dawid nie jest technikiem . Ma jednak  swoje brzmienie , swój sound i styl. A  to drodzy Państwo atrybuty dużo ważniejsze niż technikalia.

Od razu słychać,  że to gra On.

Właśnie o tym piszę. Miles też dobrze wiedział, że nigdy nie zagra tak jak Dizzy Gillespie lub Charlie Parker, więc 'wymyślił' modal jazz, co nie oznacza, że nie potrafił przypierdolić bebopowo- zarówno na trąbce jak i z pięści. Dlatego napisałem, że u Pink Floydów nie o taki feel chodzi jak np. w muzyce Claptona lub Steve Ray Vaughana czy też innych wymiataczy, których muzyka może być wirtuozerska, ale wciąż z zachowaniem 'spokoju', opanowania i przy okazji z wielkim feelem. Mnie też nadmiar dżwięków przytłacza - wolę przestrzeń i ciszę w muzyce niż gęstość i nadmiar dżwięków. W muzyce klasycznej też lepiej się czuję przy kameralistyce i kwartetach skrzypcowych niż przy wielkich symfonicznych składach. Chociaż dżwięki z płyty należałoby oceniać inaczej, bo koncert 'live' dobrej orkiestry symfonicznej w dobrym miejscu, to jest niesamowite przeżycie. 

Parker's Mood

10 godzin temu, Mark75X napisał:

Tzn.?

I jak to się ma do kwestii o jakiej pisałeś wcześniej, iż płyta nic nie wnosiła w tamtym czasie?

W sensie gatunkowym - raczej chyba nikt nie uważa, że The Division Bell jest kamieniem milowym w rozwoju rocka. Co akurat nie jest złe, większość fanów nie za bardzo lubi jak ich ulubiony zespół drastycznie zmienia styl.

6 godzin temu, Mark75X napisał:

No więc pytanie co wówczas, czyli 1994 r. powinni wydać, by płyta jak napisałeś, nie była uznawana jako wtórna.

Wtórna to stanowczo za mocne stwierdzenie, tam nie ma prostego kalkowania z poprzednich płyt.

24 minuty temu, Zbig napisał:

większość fanów nie za bardzo lubi jak ich ulubiony zespół drastycznie zmienia styl.

To oczywiście, że nie. Ewolucje w obszarze pokrewnym są naturalnie mile widziane (więc być może np. wspommniany przez @soundchaser jazz-fusion byłby czymś interesującym w ich wykonaniu), ale już niekoniecznie eksperymenty w ramach zupełnie innych gatunków, znacząco odbiegających od uprzedniego, i co więcej, niewpisujących się w gusta fanów. Przykład The Future Bites Wilsona lub ostatni album No-Man - Love You to Bits. Mnie w The Division Bell najbardziej ujmuje ilość rewelacyjnych partii solowych. Uważam, że ten album niesie najwięcej tej wyśmienitej gilmourowskiej gitary.

24 minuty temu, Zbig napisał:

Wtórna to stanowczo za mocne stwierdzenie, tam nie ma prostego kalkowania z poprzednich płyt.

Też tak uważam.

Edytowane przez Mark75X
Literówka
8 godzin temu, aryman napisał:

Na tej płycie jest utwór ,, High hopes".  Obecność tego numeru zamyka wszelkie wątpliwości, zastrzeżenia,   dyskusje o ewentualnej wtórności.

Dziękuję za uwagę 😁

Bardzo lubię.  W ogóle PF miał bardzo dobre finały na swoich najlepszych płytach.

Ale jakoś nie widzę tam nic szczególnie rewolucyjnego.  Efekty specjalne z zakresu muzyki konkretnej, odmierzanie rytmu, to już było.  Zmiany tempa wolniej-szybciej-wolniej, połączone z budowaniem efektu narastania napięcia prowadzącego do finałowego streamu zawierającego linie solowe można znaleźć i we wcześniejszym PF i w innych progresywnych zespołach.  Proponuję przyjrzeć się Brain Damage + Eclipse oraz, o dziwo, Fat Old Sun.

A jakbym miał wybrać najlepszy finał PF bez Watersa, to chyba jednak wybiorę Sorrow, ale to oczywiście moja prywatna preferencja 🙂

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.