Skocz do zawartości
IGNORED

Niekomercyjne kino artystyczne.


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 15.06.2022 o 08:30, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Jak zdeklarowałeś jesteś fanem kina rosyjskiego. Podaj jakieś tytuły tych rosyjskich filmów,które ostatnio Cię zachwyciły

Ostatnio, tzn. kiedy? Lewiatan był taki sobie. Rozczarowanie. Dużo lepsza była Niemiłość - dobry film, momentami ocierający się o bardzo dobre kino. Ciekawa była też Wysoka dziewczyna.

Jakie tam narzekanie? Czy Ty w ogóle czytasz moje posty? 

Przecież Niemiłość i Wysoką dziewczynę oceniłem pozytywnie. A, że Lewiatan był słaby, a raczej przeciętny jak na ruskie kino, to trudno. Jak dobrze pamiętam, to był rok, w którym rywalizował z Idą, do której nie ma nawet startu (zasadniczo najlepszy polski film od kilkudziesięciu lat, nie mylić z Zimną wojną - słabe, niespójne kino).

Najlepsze kino robią niestety Amerykanie. Nawet jeśli tylko 1% produkcji to wartościowe kino to i tak wyjdzie z tego najwyższy odsetek wybitnych filmów. Zresztą nawet ich sieczka ma wyższy poziom realizacyjny niż większość europejskiego arthouse'u. Lynch jest największym z żyjących reżyserów. Może i jest na marginesie kina ale to co w nim wielkie jest do bólu amerykańskie. Refn też zaczął rosnąć dopiero w Hamerce.



Meloman

Masz dziwny zwyczaj zarzucania dyskutantowi ,że nie przeczytał postu albo nie widział filmu o którym pisze. Najpierw napisałeś ,że najlepsze filmy na świecie robią Rosjanie nie podając żadnych argumentów. Przyciśnięty do ściany o tytuły wymieniłeś te trzy i od razu napisałeś o nich z umiarkowanym aplauzem. No to rodzi się naturalne pytanie  gdzie są te znakomite rosyjskie filmy ? Skoro to najlepsza kinematografia na świecie.

@wojciech iwaszczukiewicz

Pytałeś się o ostatnio obejrzane rosyjskie filmy, to Ci napisałem.

W dniu 23.06.2022 o 22:35, dzarro napisał:

Najlepsze kino robią niestety Amerykanie. Nawet jeśli tylko 1% produkcji to wartościowe kino to i tak wyjdzie z tego najwyższy odsetek wybitnych filmów. Zresztą nawet ich sieczka ma wyższy poziom realizacyjny niż większość europejskiego arthouse'u. Lynch jest największym z żyjących reżyserów. Może i jest na marginesie kina ale to co w nim wielkie jest do bólu amerykańskie.

Ale w jakim sensie najlepsze? Pod względem komercyjnym to oczywiście nie ma dyskusji. Jakie to ich firmy załóżmy od roku 2000 r. są wg Ciebie takie wybitne?

Poza tym nie jest też tak, że kino artystyczne od razu jest lepsze od kina rozrywkowego. I tutaj, ostatnio dość częśto niestety zdarzają się babole.

A z tym Lynchem to pojechałeś po bandzie.

[mention=14310]wojciech iwaszczukiewicz[/mention]
Pytałeś się o ostatnio obejrzane rosyjskie filmy, to Ci napisałem.
Ale w jakim sensie najlepsze? Pod względem komercyjnym to oczywiście nie ma dyskusji. Jakie to ich firmy załóżmy od roku 2000 r. są wg Ciebie takie wybitne?
Poza tym nie jest też tak, że kino artystyczne od razu jest lepsze od kina rozrywkowego. I tutaj, ostatnio dość częśto niestety zdarzają się babole.
A z tym Lynchem to pojechałeś po bandzie.
Mullholand Drive jest dość powszechnie (i wg mnie słusznie) uważany za najwybitniejszy film XXI w. (np. w rankingu BBC, w najbardziej miarodajnym rankingu Sight and Sound - chyba też.) Zresztą, w aktualizowanym co dekadę, rankingu wszechczasów S&S w ostatnim podejściu najwyżej był chyba Vertigo. Też trudno się dziwić - film w ogóle się nie zestarzał. Nie zawsze można to powiedzieć o arcydziełach Antonioniego, Bergmana czy nawet idola mojej młodości, Tarkowskiego.

Oczywiście ranking to tylko ranking. Akurat w tych dwóch przypadkach go podzielam. Były czasy, że na szczycie był Obywatel Kane. Pancernik Potiomkin chyba też. Żeby było jasne - Potiomkin jest wg mnie wybitniejszym filmem niż Kane.

Vertigo to dobry przykład - bo film w chwili premiery poniósł klapę. Mullholand Drive powstał jako dokrętka do skasowanego i niedpuszczonego do emisji serialu.

Ale na tym polega siła kina amerykańskiego. Mogą kręcić chłam a arcydziła i tak powstaną na zasadzie błędu statystycznego.





No, jeżeli opierasz się na jakiś rankingach, to raczej nie mamy o czym rozmawiać.

To jak z listą najlepszych utworów świata od magazynu Rolling Stones. Litości proszę.

To jak zrobić ranking burgerów z McDonalda jako najlepszych na świecie.

Doskonale wiesz, a przynajmniej powinieneś, że kultura anglosaska ma niestety priorytet na świecie. Nie zawsze jest to uzasadnione. Ba w większości! Pisałem o tym wielokrotnie. 

A jeżeli już jesteśmy przy klimatach Lynchowskich to taki genialny Kieł jest o niebo lepszy od wszystkich jego filmów razem wziętych. Tak przy okazji - na którym miejscu jest w tym rankingu? 😜

Edytowane przez Meloman

Z ciekawości przejrzałem ten ranking S&S i jak dla mnie to lista jajogłowa, akademicka. Poza tym większość tych pozycji jak dla mnie się zestarzała, choć oczywiście doceniam jaki wkład każdy z tych filmów wniósł do kinematografii.

Poza tym my tutaj raczej dyskutowaliśmy o współczesnym kinie.

 

No, jeżeli opierasz się na jakiś rankingach, to raczej nie mamy o czym rozmawiać.
To jak z listą najlepszych utworów świata od magazynu Rolling Stones. Litości proszę.
To jak zrobić ranking burgerów z McDonalda jako najlepszych na świecie.
Doskonale wiesz, a przynajmniej powinieneś, że kultura anglosaska ma niestety priorytet na świecie. Nie zawsze jest to uzasadnione. Ba w większości! Pisałem o tym wielokrotnie. 
A jeżeli już jesteśmy przy klimatach Lynchowskich to taki genialny Kieł jest o niebo lepszy od wszystkich jego filmów razem wziętych. Tak przy okazji - na którym miejscu jest w tym rankingu? 
Przytoczyłem ranking - bo stwierdziłeś, że docenienie Lyncha to "jazda po bandzie". A to zupełnie uzasadniony pogląd.

"Kieł" wg mnie nie nie jest genialnym filmem. Jest w porządku choć nie ma nic wspólnego z "lynchowskimi klimatami". Zresztą powstał 3 lata po ostatnim filmie Lyncha a jego scenariusz to dziesiąta woda po kisielu dramaturgii z lat 50-tych i to raczej tej prostszej, w duchu Ionesco. Zresztą trudno w ogóle mówić o "klimatach" w przypadku Lathimosa - to raczej twórczość wyspekulowana, czasem wykalkulowana.

Skadinąd znamienne jest użycie określenia "lynchowskie klimaty". To ilu jest twórców od których pochodzą takie określenia? Setki czy może tylko kilku? Wyobrażasz sobie "kafkowską" prozę lepszą od oryginału? Może i będzie lepsza - ale wtedy już nie będzie "kafkowska".
Z ciekawości przejrzałem ten ranking S&S i jak dla mnie to lista jajogłowa, akademicka. Poza tym większość tych pozycji jak dla mnie się zestarzała, choć oczywiście doceniam jaki wkład każdy z tych filmów wniósł do kinematografii.
Poza tym my tutaj raczej dyskutowaliśmy o współczesnym kinie.
 
Serio? Ty w ogóle widziałeś te filmy? Ja niektórych nie - np.Renoira. Męczeństwo Joanny D'Arc akademickie??? A widziałeś inne filmy Dreyera? Potiomkin? Akademicki? Tokijska opowieść też?

Akurat z top 10 S&S to ja kupuję tylko Vertigo. Co nie zmienia faktu, że ten ranking jest wiarygodny bo jest tworzony przez kolejne pokolenia krytyków i cały czas weryfikowany a mimo to najnowszy film w top 10 jest z 1968 r. Nikt się tam nie podpala nowinkami - jeśli coś jest arcydziełem to jego czas nadejdzie.

Jak mam do wyboru opinię "jajogłowych" i Twoje niezborne i nie poparte jakąś szczególną wiedzą subiektywne wywody -to co mam biedny wybrać?
  • 4 tygodnie później...

"Flee" czyli jak na sundancenowe cudo nie jest to aż takie złe, ale daleki byłby od porównywania tego tytułu ze znanym, choć dla mnie tylko dobrym "Walcem z Baszirem".

Na plus na pewno koncept artystyczny, zwłaszcza bardzo dobry jest pomysł z przedstawieniem "mrocznych" scen.

Dość dobrze oddany klimat uchodźcy, choć tutaj można byłoby dużo więcej wyciągnąć.

Wątku homoseksualnego nie będę komentował. Rozumiem - taki czasy.

Ale za największą bolączkę filmu uznaję narrację głównego bohatera. Momentami zbyt ckliwa, zwłaszcza przy komentowaniu własnych zachowań.

 

A u  mnie w związku z upałami coś lżejszego. Komedia , nie tyle romantyczna co erotyczna. I nie z USA ale z W. Brytanii. Chodzi o film " Powodzenia Leo Grande ". To obraz wyreżyserowany przez kobietę S. Hyde wg scenariusza też kobiety K. Brand . Podkreślam ,że to kobiety bo film charakteryzuje się kobiecym spojrzeniem . Akcja rozgrywa się w jednym , hotelowym pokoju. A bohaterami są dwie osoby , kobieta 60 plus ( E. Thompson ) i mężczyzna ok 30 ( D. Mc. Cormach ). Para spotyka się cyklicznie na seansach erotycznych  bo jak się okazuje kobieta jest sfrustrowaną wdową, skonfliktowaną z dorosłymi już dziećmi , nie akceptującą swej cielesności , seksualności i starzenia się . A facet jest tzw. sex workerem wynajętym przez kobietę. Więcej szczegółów nie zdradzę bo film jest bardzo przewrotną , inteligentną i zabawną komedią w której autorkom na szczęście udało się uniknąć stereotypów , klisz czy żartów poniżej pasa. Stało się tak zapewne dzięki świetnym rolom aktorów a głównie Thompson ( bo miała więcej do zagrania ) . Jest w tym filmie wiele trafnych obserwacji psychologicznych, a racje czy też obciążenia problemami są po równo rozdzielone. Po prostu nie ma tu amerykańskiego schematyzmu a jest brytyjski humor i dystans.

A u  mnie w związku z upałami coś lżejszego. Komedia , nie tyle romantyczna co erotyczna. I nie z USA ale z W. Brytanii. Chodzi o film " Powodzenia Leo Grande ". To obraz wyreżyserowany przez kobietę S. Hyde wg scenariusza też kobiety K. Brand . Podkreślam ,że to kobiety bo film charakteryzuje się kobiecym spojrzeniem . Akcja rozgrywa się w jednym , hotelowym pokoju. A bohaterami są dwie osoby , kobieta 60 plus ( E. Thompson ) i mężczyzna ok 30 ( D. Mc. Cormach ). Para spotyka się cyklicznie na seansach erotycznych  bo jak się okazuje kobieta jest sfrustrowaną wdową, skonfliktowaną z dorosłymi już dziećmi , nie akceptującą swej cielesności , seksualności i starzenia się . A facet jest tzw. sex workerem wynajętym przez kobietę. Więcej szczegółów nie zdradzę bo film jest bardzo przewrotną , inteligentną i zabawną komedią w której autorkom na szczęście udało się uniknąć stereotypów , klisz czy żartów poniżej pasa. Stało się tak zapewne dzięki świetnym rolom aktorów a głównie Thompson ( bo miała więcej do zagrania ) . Jest w tym filmie wiele trafnych obserwacji psychologicznych, a racje czy też obciążenia problemami są po równo rozdzielone. Po prostu nie ma tu amerykańskiego schematyzmu a jest brytyjski humor i dystans.
Też widziałem. Wg mnie to przegadany suchar. Zresztą ciekawe, że pomimo społecznego przyzwolenia dla męskiego zapotrzebowania na prostytucję i oczywistego braku symetrii w tym zakresie to jednak raczej nikt nie twierdził, że facet korzystający z takich usług może to sobie poczytywać jako powód do dumy. A tu - proszę wystarczy odwrócić wektory i okazuje się, że zarówno usługodawca jak i klientka to postaci godne naśladowania a "pracownik seksualny" jest kimś w rodzaju laickiego księdza, w dodatku przychodzi po kolędzie kilka razy w roku.
Rozumiem, że tematyka seksualnego niespełnienia seniorów może być ważna - ale po co z tego robić póltoragodzinny odcinek "Klanu" i wydawać tyle kasy na zagramanicznych aktorów?

E tam .Ludzie w wieku 60 plus ( zwłaszcza kobiety ) też mają problemy z z seksem . I potrzeby ! Dlatego takie filmy są potrzebne. Jeśli już miałbym się czepiać to postać tego chłopaka za bardzo wyidealizowana. No i sama Emma ! Ma bardzo duże zdolności komiczne co film pokazuje. Czyli realny problem o którym w obecnych czasach można już mówić .Nawet w konwencji komediowej.

3 godziny temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

E tam .Ludzie w wieku 60 plus ( zwłaszcza kobiety ) też mają problemy z z seksem . I potrzeby ! Dlatego takie filmy są potrzebne. Jeśli już miałbym się czepiać to postać tego chłopaka za bardzo wyidealizowana. No i sama Emma ! Ma bardzo duże zdolności komiczne co film pokazuje. Czyli realny problem o którym w obecnych czasach można już mówić .Nawet w konwencji komediowej.

Nie neguję, że to problem. Nie neguję, że na transakcji erotycznej można zbudować ciekawy utwór . Nie neguję, że "pracownik seksualny" płci dowolnej i jego klient płci dowolnej - mogą być fascynującymi postaciami. Ale w tym filmie tego nie dostrzegam - raczej właśnie chęć zrobienia "ważnego" filmu, którego "ważność" opiera się wyłącznie na tym, że porusza "ważny" temat. W ogóle nabzdyczenie z jakim dziś celebruje się "ważne" wątki ze sfery "politycznej poprawności" niczym nie ustępuje religijnej lub martyrologicznej dewocji.

Film może nie jest słaby, raczej średnio-nudny i w dodatku niemal patetyczny. Plus za scenę z dawną uczennicą.

Właśnie ,że tego " nabzdyczenia się " nie ma .Jest luz , radość z seksu i akceptacja swego ciała i jego ułomności.To pokazuje końcowa scena gdy bohaterka ogląda się w lustrze . Widzimy niedoskonałości tego ciała , nawet jego brzydotę. I jednocześnie jej twarz co świadczy o akceptacji swej biologii. To ukazuje drogę jaką odbyła Nancy od chwili gdy ją poznaliśmy na początku. Dzięki " seansom " z chłopakiem.

W dniu 21.07.2022 o 23:03, dzarro napisał:

Też widziałem. Wg mnie to przegadany suchar.

Czegoś nie rozumiem. To Waszmość może mieć inne zdanie od filmów, ale już inni to nie?

 

W dniu 21.07.2022 o 22:16, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Po prostu nie ma tu amerykańskiego schematyzmu a jest brytyjski humor i dystans.

Zaintrygowałeś mnie tym tytułem, zwłaszcza, że @dzarroma tutaj znowu odmienne zdanie od Ciebie, a wychodzi raczej wtedy na Twoją stronę. Tak było np. z ostatnim "Nie patrz w górę", gdzie Twoja opinia o tym filmie jest mi bliższa. Argumenty kolegi @dzarro w ogóle mnie przekonały, więc spodziewam się tutaj podobnie.

W dniu 25.07.2022 o 19:57, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Ale problem w tym ,że w kinach też posucha .

Dlatego trzeba sięgnąć po "starocie".

Obejrzałem właśnie "The father"  zdecydowanie najlepszy obraz o demencji czy też Alzheimerze. Dużo lepszy np. od dość płytkiego "Still Alice". 

Hopkins jest prawdopodobnie obecnie najlepszym aktorem, ale Colman również zagrała również przekonująco, choć bardziej podobała mi się w całkiem niezłym "The lost Daughter".

Plus za to jak twórcy przedstawili sposób postrzegania świata przez osobę dotkniętą Alzheimerem. Kino, które warto obejrzeć.

"Zbrodnie przyszłości" Davida Cronenberga. Z jednej strony to zjadliwa satyra na współczesne mrzonki transhumanizmu, z drugiej autoironiczna antologia najbardziej hardcorowych motywów Mistrza. Na papierze koncept wygląda świetnie. Na sali kinowej niestety aż tak dobrze nie jest - co nie znaczy, że film jest kompletnie nieudany. Sporo tu wad - znanych z ostatnich dzieł twórcy. Wszystko jest wykoncypowane, podane na chłodno i przegadane. Kilka żarcików jednak daje radę. Ogólnie beka z rytuałów sztuki współczesnej jest lepsza niż w The Square. Wolę oszpeconą Leę Seydoux od nagiej Emmy Thomson ale do poziomu "Nierozłącznych", "Videodromu" czy "Historii przemocy" dużo temu filmowi brakuje.



Czekam na ten film. Co do porównania to te panie dzieli ok. 30 lat !
Może złego skrótu myślowego użyłem. Naga Emma przed lustrem to podsumowanie znaczeniowe tamtego filmu. Oszpecona Lea to podsumowanie stylu Cronenberga.

14 godzin temu, dzarro napisał:

Ogólnie beka z rytuałów sztuki współczesnej jest lepsza niż w The Square.

Bo w tym filmie nie o to przede wszystkim chodzi.

Czyli o starszych ludziach nie należy robić filmów ?
Nie napisałem o czym robić filmy - tylko jakie filmy wolę. Zresztą jeden z największych dramatów w historiu - "Balkon" Geneta - rozgrywa się w burdelu więc w kategorii "pracownicy seksualni w sztuce" poprzeczka jest zawieszona dużo wyżej niż dla twórczości Cronenberga.

A przy okazji - ponownie zwracam uwagę, że historyjka o 60-latku który pierwszy raz w życiu korzysta z usługi erotycznej raczej nie spotkała by się z taką dawką empatii. Każda epoka ma swoją odmianę hipokryzji.
Bo w tym filmie nie o to przede wszystkim chodzi.
W filmie Cronenberga też nie.


PS. Żeby też zachować proporcję. Ten film z Thomson to wg mnie jakieś 5 na 10, a nowy David to 6, więc aż takiej przepaści nie ma.

" Superbohaterowie " P. Genovese ( Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie  i The Place ) to nie superprodukcja z Hollywood ale współczesna , kameralna opowieść o współżyciu Marca i Anny , mieszkańców Mediolanu. Tytuł ( zapewne ironiczny ) odnosi się do faktu ,że oboje wytrzymali ze sobą już 10 lat co we współczesnych czasach ma być wyczynem. Ponadto Anna jest autorką komiksu pod tym samym tytułem  , opartym na wątkach autobiograficznych. Jak na razie film nie odbiega od wielu innych. Śledzimy przebieg związku w różnych stadiach . Od fazy namiętności, zauroczenia czy fascynacji do kryzysów , nieporozumień, kłamstw czy kłamstewek do zdrad. Jak w życiu . Oryginalność reżysera polega na tym ,ze narracja jest pomieszana. Sceny z różnych okresów bezpośrednio ze sobą sąsiadują , przedzielone cięciami. Aby wiedzieć w którym okresie się znajdujemy należy zachować czujność. Ja kierowałem się stanem zarostu Marca (broda lub jej brak ) , wyglądem telefonów komórkowych czy muzyką  ( dobiegającą z radia ) .Pomysł może i niezły ale powinien być punktem wyjścia do czegoś więcej .Niestety tak nie jest. W drugiej części filmu mamy już do czynienia z łzawym , nieznośnym  i schematycznym melodramatem . Z nieodłącznymi sekwencjami szpitalnymi ( nieuleczalna choroba ) i pocztówkowymi obrazami turystycznych atrakcji Włoch. A szkoda.

" Superbohaterowie " P. Genovese ( Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie  i The Place ) to nie superprodukcja z Hollywood ale współczesna , kameralna opowieść o współżyciu Marca i Anny , mieszkańców Mediolanu. Tytuł ( zapewne ironiczny ) odnosi się do faktu ,że oboje wytrzymali ze sobą już 10 lat co we współczesnych czasach ma być wyczynem. Ponadto Anna jest autorką komiksu pod tym samym tytułem  , opartym na wątkach autobiograficznych. Jak na razie film nie odbiega od wielu innych. Śledzimy przebieg związku w różnych stadiach . Od fazy namiętności, zauroczenia czy fascynacji do kryzysów , nieporozumień, kłamstw czy kłamstewek do zdrad. Jak w życiu . Oryginalność reżysera polega na tym ,ze narracja jest pomieszana. Sceny z różnych okresów bezpośrednio ze sobą sąsiadują , przedzielone cięciami. Aby wiedzieć w którym okresie się znajdujemy należy zachować czujność. Ja kierowałem się stanem zarostu Marca (broda lub jej brak ) , wyglądem telefonów komórkowych czy muzyką  ( dobiegającą z radia ) .Pomysł może i niezły ale powinien być punktem wyjścia do czegoś więcej .Niestety tak nie jest. W drugiej części filmu mamy już do czynienia z łzawym , nieznośnym  i schematycznym melodramatem . Z nieodłącznymi sekwencjami szpitalnymi ( nieuleczalna choroba ) i pocztówkowymi obrazami turystycznych atrakcji Włoch. A szkoda.
Widziałem. Generalnie mam podobne odczucia - choć nieco bardziej pozytywne. Co do banału w finale, zgoda. Generalnie film mnie miejscami trochę irytował ale jakoś bardzo źle się go nie oglądało. Takie tam patrzydło - większych pretensji do artyzmu raczej nie ma.

Inny film – ciekawy w zamyśle, ale w mojej opinii nie do końca przekonujący w realizacji – to „Słabsze ogniwo” Joaquína Del Paso. Film meksykański, zrealizowany w koprodukcji z Polską, której głównym efektem (poza znaczkiem i  kasą PISF) jest udział Jacka Poniedziałka.

Film jednak dzieje się w Meksyku i jego tematyka jest „meksykańska”. Elitarna katolicka szkoła wysyła grupę nastoletnich chłopców, pod nadzorem surowych czy wręcz sadystycznych pedagogów, na obóz przetrwana. Niedaleko obozu znajduje się uboga osada „tubylców” wywodzących się z rdzennych mieszkańców Meksyku – z którymi obozowicze wchodzą w „trudne” relacje.

To kolejny film z tej części świata wyraźnie nawiązujący do twórczości Bunuela i wykorzystujące metaforyczno-surrealistyczną poetykę do ostrej krytyki politycznej. W wielu aspektach przypomina „Nowy porządek”, zwłaszcza w pokazywaniu świata elit jako „oblężonej twierdzy” oraz akcentowania relacji rasowych determinujących hierarchię społeczną. Dodaje do tego mocną, choć raczej schematyczną i przewidywalną, satyrę antykatolicką. Drugie pokrewieństwo – to znakomity kolumbijsko-argentyński film „Monos” sprzed 3 lat, ze względu na motywy w stylu „Władcy much” i krytykę kultu przemocy wpajanego dzieciom.

Film na początku jest frapujący potem jednak nieco grzęźnie w przewidywalnych schematach i przyciężkawych metaforach. Jest równie plakatowy co „Nowy porządek” ale brakuje mu prymitywnej siły tamtego dzieła. Od hipnotycznego „Monos” dzieli go już mała przepaść.

Mimo wszystko, jeśli ktoś nie ma alergii na tego rodzaju kino – to można zaryzykować. Mam wrażenie, że filmy i seriale z regionów takich jak Ameryka Łacińska czy Korea Południowa lepiej diagnozują lęki, które dotyczą też naszej części świata.

Edytowane przez dzarro
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.