Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Marantz PM 84

Marantz PM 84 z serii Quarter A należy również do czołowych referencyjnych wzmacniaczy firmy z lat 80-tych grających w jednej czwartej mocy w klasie A. Każdy kto miał kiedyś do czynienia z PM 75 doceni walory brzmieniowe PM 84 - który w tej "marantzowskiej" filozofii dźwięku idzie sporo dalej. Dźwięk jest miły dla ucha, ciepły, a jednocześnie dużo mocniej nasycony niż w przypadku PM 75. PM 84 ma niespotykaną wręcz dynamikę, a bas potrafi zejść bardzo nisko. Scena jest dobrze zarysowana, a dźwięk wychodzi daleko poza kolumny. Dobra jest lokalizacja instrumentów, wokale są ciepłe i mają swój smaczek. Muszę dodać, że PM 84 jest bardzo wymagający jeśli chodzi o konfigurację. Dobrze zagra tylko z jasnymi kolumnami - mającymi swój specyficzny charakter brzmienia.


Dibeisi B8023

Kupując głośnik Dibeisi B8023 sugerowałem sie głównie ceną. Marka nie jest znana na Polskim rynku, jednakże postanowiłem zaryzykować. 47 zł, które zapłaciłem za ten głośnik to chyba nie jest dużo. Jeste z niego naprawdę zadwolony. Troche kłopotliwą sytuacją było dobranie do niego obudowy, gdyż nigdzie nie mogłem znależć parametrów T/S. Ostatecznie został zamontowany w obudowie zamkniętej (32l) i naprawdę jako sub do kina bardzo dobrze się spisuje. Bas jest miękki a zarazem dynamiczny. Impuls oscyluje w granicach 14-18 ms. Przed jego zakupem zastanawiałem sie nad Alphardem lw800, jednakże z tego co słyszałem nie wytworzy on bardzo niskiego basu, na którym mi najbardziej zależało. Polecam ten głośnik, wszystkim ludziom, którzy nie mają dużego budżetu a oczekują czystego dźwięku.


Audiomatus AM250

Audiomatus zrobił na mnie doskonałe wrażenie, jeszcze zanim włączyłem go do prądu. Czym ? Jakościa wykonania i wręcz pedantycznym przywiązaniem uwagi do najmniejszych nawet szczegółów.   Zacznijmy od opakowania. Audiomatus posiada perfekcyjnie wykonane pudełko. Niby rzecz oczywista, żyjemy ostatecznie w XXI wieku, ale jakoś wiekszość polskich producentów ma do tej pory z tym problem. Pudełek najczęściej nie ma wcale, a jak już są to są zazwyczaj robione niedbale, na kolanie z pogietego kartonu i kilku kawałków styropianu wrzuconych w mniejszym lub wiekszym nieładzie artystycznym. Oczywiście kawałków obszarpanych, bo o eleganckim cięciu piłą termiczną styropianu nie ma mowy.   Co innego karton Audiomatusa. Od razu widać, że robiony na miarę w jakiejś specjalistycznej firmie, profesjonalnie przyciety i poskładany, w środku zaś odpowiednio wyprofilowane pod wzmacniacz "łoże" ze styropianu. Nawet na kabel sieciowy i instrukcję przygotowano specjalne zagłębienie. Kabel sieciowy oczywiście nienagannie opakowany folią, aby podczas transportu nie grzechotał. Zadbano nawt o takie szczegóły jak niewielkie wkładki unieruchamiające wzmacniacz, wyłosone cieniutką warstwą pianki. Wszystkie równiutko przyciete i idealnie pasujce na swoje miejsca. No po prostu cud-malina.   Kolejna niezwykła sprawa - instrukcja obsługi. Nie tylko że JEST, co samo w sobie ponownie jest rzeczą niezwykłą, ale jest też dobrze opracowana i estetycznie wykonana. Niby rzecz prosta tylko dlaczego większość producentów, a nawet dystrybutorów o tym zapomina ?   Wreszcie sam wzmacniacz - wykonany z nie mniejszym pietyzmem niż karton, w którym do mnie przyjechał. Dostępne są dwie wersje wzmacniacza - z panelem frontowym wykonanym z aluminium i z drewna. Do mnie trafiła ta druga wersja, oferowana od niedawna w sprzedaży jako alternatywa. Od wersji aluminiowej, którą możecie zobaczyć na stronie, różni się zasadniczo, bowiem nie posiada absolutnie żadnych napisów ani grafiki - jedynym wyróżnikiem jest płaska czerwona dioda w złotej oprawie.   Wiem, że brzmi to trochę jak gejowski barok, ale wierzcie mi - w rzeczywistości wcale tak nie jest. Wykonanie tak banalnego z pozoru elementu jakim jest dioda jest tu doprawdy (zegar)mistrzowskie, z precyzja godna bizuterii, a nie wzmacniacza. Do tego dioda nie jest okrągła - tylko płaska i licuje ze swoja okrągłą, złotą ramką. Równie dobrze wykonany jest sam panel - dawno nie widziałem tak perfekcyjnie wykonanego kawałka drewna. Jest ono idealnie gładkie, tak na swojej powierzchni jak i na wszystkich krawędziach i do tego pokryte nieskazitelną politurą. Po prostu klasa sama dla siebie.   O perfekcyjnym wykonaniu tylnego panelu, z pełnymi oznaczeniami wszystkich wejść i wyjść, znaczkiem CE i różnymi "cautionami" i piorunikami nie wspomnę, bo w tym momencie jest to już chyba oczywiste.   Pozwoliłem sobie rozkręcić jeden z monobloków aby zobaczyc jak jest wykonany w środku i tu też nie spotkał mnie zawód - kabelki równiusieńko położone i poupinane, wszystko zrobione czysto i schludnie. O budowie elektronicznej ciężko tu w zasadzie mówic, bo cały wzmacniacz to tak naprawde jedna duża gotowa płytka ICEpower 250ASP, zajmująca ok 1/2 powierzchni obudowy. Jedyną modyfikacja wprowadzona przez producenta jest wypełnienie białym silikonem przestrzeni pomiędzy poszczególnymi kondensatorami, co jak rozumiem ma służyć zmniejszeniu zjawiska mikrofonowania.   Na początku muszę powiedzieć to, co odkryłem i co mnie trochę przeraziło - Audiomatus dosłownie ośmieszył moje Bel Canto eVo 4 mk II. Do tej pory był to dla mnie wzorcowy wzmak w kategorii do 15.000zł, który pod pewnymi względami był konkurencyjny nawet do znacznie droższych urządzeń. Zresztą nie tylko dla mnie - wystarczy wspomnieć całą masę entuzjastycznych recenzji i wyróżnień, jakie eVo otrzymał na całym świecie, łącznie z zakwalifikowaniem go do Klasy A Stereophile'a.   A mimo to, nie potrafię znaleźć choćby jednej dziedziny brzmienia, w którym eVo było by lepsze od bazującego na ICEpowerze Audiomatusa. Tak, jest aż tak źle. Nie dziwcie się więc, że z tą recenzją zwlekałem aż tak długo.   Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę jest stereofonia, a konkretnie oddanie głębi i gradacja planów. BelCanto jest pod tym względem troche ograniczony, głębia nie jest tu tak dobrze wyczuwalna, plany zbyt bardzo na siebie nachodzą, a pierwszy plan jest odrobinę wypchnięty przed kolumny. Co innego Audiomatus - głębia jest porównywalna do tego, co prezentowały najlepsze z końcówek mocy, które miałem u siebie do tej pory w domu, a których ceny dochodziły do 100.000zł (BAT VK-150SE). To samo dotyczy szerokości sceny, do której również pasuje określenie - World Class. Lokalizacja mogłaby być jeszcze bardziej precyzyjna, ale to dopiero zauważyłem jak podłączyłem Krella 300cx (45.000zł).   Idźmy dalej. Dynamika, precyzja i świetny bas. To chyba cecha wspólna wszystkich wzmacniaczy pracujących w klasie D. We wszystkich tych aspektach brzmienia, wzmacniacze prezentują ponadprzeciętny poziom, który ciężko osiągnąć tradycyjnym konstrukcjom pracującym w klasie A czy A/B, nie wspominając już urządzeń lampowych. Wzmacniacze te są super szybkie, precyzyjne i mają świetny PRAT. Pod tym względem Audiomatus był dużo lepszy niż lampowy BAT i Nagra VPA (ok 80.000zł) - wyraźnym punktem oporu był dopiero Krell 300cx. Bel Canto nie był tu co prawda gorszy, ale nie był też lepszy, i to mimo 3 krotnie większej mocy. Doprawdy jest to dość niesamowite, co potrafią wyprawiać te wzmacniacze z głośnikiem niskotonowm - szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę, miniaturowe wymiary wzmacniacza i jeszcze mniejszą wagę. Mały - ale wariat :-)   Jeżeli chodzi o jakość góry, to Audiomatus bezwzględnie wygrywa z eVo. Góra, jak słusznie zauważył Srajan Ebaen z 6moons, który również przez długi czas używał eVo i miał okazję porównać go do wzmacniaczy na ICEpowerze, jest po prostu bardziej otwarta i przejrzysta. Więcej szczegółów, więcej powietrza. Dopiero Plinius SA102 (18.000zł) pokazał tu odrobinę więcej, ale jest to wyjątek w tej klasie wzmacniaczy, a nie reguła.   I na koniec największe zaskoczenie - średnica. eVo - mimo że grał niezwykle gładkim dźwiękiem (kolejna cecha wspólna wzmacniaczy klasy D) - to miał jednak trochę wycofaną, szczupłą średnicę. Audiomatus był tu o niebo lepszy. Średnica jest pełniejsza, cieplejsza - jednym słowem bardziej naturalna. W dalszym ciągu - gdy porównamy go do ewidentnie ocieplonego Pliniusa SA102 czy grającego bardzo gęstym dźwiękiem Krella 300cx - znajdziemy tu cień schłodzenia, pewien białawy nalot, ale jest to zjawisko o niebo mniejsze niż w eVo. W skali "temperaturowej" to jakby przesunąć się z -30'C do -5'C. Jak ciekawostkę podam, że kosztująca 40.000zł Nagra PMA nie była tu wcale lepsza.   Podsumowując - doskonały wzmacniacz do ok 15-20k zł. Nic dziwnego, że Jeff Rowland z takim powodzeniem sprzedaje te same ICEpowery w jubilerskich pudełkach i kosi za to ponad 20k zł. Audiomatus wykonany jest nie gorzej (choć na pewno inaczej) i kosztuje przy tym 4x mniej.   Jeżeli nie jest to okazja - to nie wiem, co to jest.


Logitech Harmony remote 525

Generalnie dość droga zabawka i nie do końca jestem przekonany czy warto. Na pewno jest to efektowne urządzenie. Podświetlanie na niebiesko klawaitury i wyświetlacza robi wrażenie. łatwość obsługi i ergonomia nie jest najgorasza pod warunkiem że dobrze skonfigurujesz urządzenie. Nie licz ze dołączone oprogramowania zrobi to dobrze... sam musisz pogrzebać w ustawieniach i to dość poważnie. Konfiguracja trwa dość długo i niestety zawsze musisz być online. Sygnał IR emitowany przez pilota jest mocny. Zasilanie to 4 paluszki AAA. Nie wiem jak długo pociągną.   Instrukcja obsługi jest po polsku ale jest to żenująco uboga instrukcja. Pełna instrukcja dostępna jest w necie ale niestety po Angielsku, niemiecku i jeszcze w kilku innych językach ale nie w polskim. Oprogramowanie do konfiguracji w języku angielskim. Komunikaty w pilocie też wyświetlane są po angielsku. Nazwy poleceń można spolszczyć (zmienić na dowolne).


Jamo PJS-408

Kupiłem cały komplet fronty s-408 +centralny+efektowePo wypakowaniu ocena zewnętrzna-ładne wykonanie tylko głośniki mnie jakoś nie przekonały do tego ze ten zestaw zagra jak zagrał,zwykłe papierowe. Na pierwszy ogień poszło Dire straits On every street,zapomniałem sciagnąć basy i soprany,włączyłem na drugi utwór i przy tej samej głosnosci co M2 aż mnie odrzuciło.Duuuży bas,nisko nawt schodzący,na 8-mym utworze z płyty "Iron Hands" podszedłem do suba by się upewnic czy jest wyłączony bo nie wierzyłem.Oczywiscie wszystko liniowo bez uzycia barw dźwięku.Ogólnie basik gorszy od tannoy m2 ale grajacych na onkyo a-9210,chodzi o jakość oczywiscie,ale juz w konfrontacji na tym samyamplitunerze jamo jest górą bo na tannoyach basu praktycznie nie było. Soprany dosć poprawne,trochę kłujące w ucho ale to nie ten przedział cenowy. Gorzej ze srednicą,głos Rebeki Pidgeon nie był taki soczysty jak na M2 i a-9210 ale lepszy niż na yamaha + M2.Nie mogłem sprawdzic jak jamo grają na onkyo bo sprzedałem go kilka dni temu. Muzyka rozrywkowa,brzmi naprade dobrze płyta Toni Braxton którą teraz słucham(liniowo cały czas) daje potężny basior i czyste soprany,trochę kłujące jak wspomniałem.Ogólnie patrzac na cenę nie na miejscu by było czepianie się czego kolwiek,zreszta mówimy tu o odsłuchu stereo na amplitunerze z najnizszej półki.   Starsze płyty Pink Floyd brzmią trochę głucho,ale "trochę" zaznaczam,wina to słaba średnica,głos Diany Krall O.K. jednak tu ciut za mało basu,Diana ma niski głos i tu trochę słychać niedociągnięcia,fortepian dobry z plusem,tu tez kłaniają się srednie tony,natomiast mocne uderzenie z płyty Division bells floydów są wysmienite. Teraz druga sprawa-zmieniłem ustawienia w amplitunerze i odciąłem niskie tony oraz włączyłem suba.Duza poprawa,bas przestał buczec i dudnieć,był bardziej mięsisty i miał większą ,jakby tu nazwac ,potęgę,o dziwo i srednica była ciut lepsza.Subwoofer mam połączony dobrym kablem więc moze dlatego,jak przyjdą grubsze i lepsze kabelki do frontów to moze będzie ten sam efekt. KINO DOMOWE: dobre efekty ,przestrzenność. Niestety nie mam skali porównawczej,nigdy nie słuchałem podobnego kina domowego bo nikt ze znajomych nie ma.Miałem tylko satelitki magnata ale nie będę z nimi porównywał. krótko,mnie się podoba.Bas i sopran trzeba jedynie podnieść o 4-6db,wskazany subwoofer chociaz niekoniecznie.Oczywiscie koncert na DVD brzmią dynamiczniej niz muzyka z CD tu dopiero kolumny pokazały swoją potęgę.Razem z subem robią niezły łomot w pokoju.Przestrzenność pomimo takiego rozstawienia jest na wysokim poziomie.Gladiator miodzio. Na koniec chciałem dodac ze ta sama muzyka słuchana z DVD panasonic s-35 przez kabel cyfrowy jest duzo gorsza,spada dynamika,bas wszystko brzmi jakby z wiele mniejszych kolumn. Wiele osób na różnych forach narzekają na rxv-357 w odsłuchach stereo,wcale się nie dziwię jak słuchają przez DVD i światłowód.Ja mam CD onkyo dx-7211 połaczone interconnectem "eagle cable 60" i muzy słucham tylko z tego. Włączyłem tez z ciekawosci mp3,taka kicha ale na imprezkę z muzyką rozrywkową po podkręceniu treble i bass się nadaje


Poszukujac "swojego" dzwieku natrafilem przypadkiem za posrednictwem brata na model Fine Arts A-903. W tym dokladnie okresie posiadalem cenionego Marantza PM-75 (a wczesniej kolejno przez rece moje i rodziny przechodzily calkiem przyzwoite Yamahy, NADy, Denony, ale i Diora WS704). Dokonujac bezposrednich przelaczen pomiedzy A-903/PM-75 stwierdzilem ze zdziwieniem, ze ow Grundig zagral o klase lepiej(!). Jego dzwiek byl naturalny, przyjemny, tajemniczy i przede wszystkim bardzo ciekawy (jak okreslil brat - Marantz PM-75 w bezposrednim przelaczeniu z A-903 zabrzmial mniej szlachetnie i "plastikowo"). Postanowilismy zobaczyc, jak A-903 jest zbudowany. Ku naszemu zaskoczeniu w srodku znalezlismy uznane za juz luksusowe i stosowane tylko w bardzo drogich konstrukcjach kondensatory filtrujace ROE (2x10.000uF), rowniez dobre hybrydowe rozwiazania w oparciu o uklady STK. Optycznie sprzet prezentuje sie bardzo szlachetnie. Gleboka czern obudowy w polaczeniu z drewnem zdobiacym boki oraz bardzo zywe swiatlo diodowe sprawiaja, ze na polce A-903 wyglada o wiele ciekawiej od calej tej masy" popularnej wspolczesnej "japonszczyzny" (chinskiej produkcji). Slowem - brzmieniowo wrecz rewelacja. Cena zaskakujaco dobra jak za taki sprzet. Wyglad rowniez ladny, klasyczny.


Harman Kardon HK 970

970 ma DUŻY+ za wyjście pre-out (ito w dodatku regulowane +/-3dB)! (możliwość podłączenia suba aktywnego lub bi-ampingu), zaciski głośnikowe są bardzo dobrej jakości, wszystkie wyjścia złocone. Regulacja głośności jest bardzo precyzyjna.Nie ma takich skoków jak w 675. 970ka ma przyzwoite parametry techniczne: 410W poboru :( ale zato 2x80/120 kucyków (THD 0.09/0,3%), DF >125 noi oczewieście rezerwa w-prądowa nieco większa niż w hk675 bo +/- 80A, w układzie zasilania 4 kondensatory po 12000mF.Wygląd kwestia gustu - mi się bardzo podoba (mój jest cały czarny - wersja Limited Edition). Brzmienie - to główny powód, dla którego wybrałem ten wzmak; zdeklasował konkurencję :) .Bas jest potężny, szybki, świetnie kontrolowany, pozostałe pasma są zrównoważone i niemęczące .Doskonale radzi sobie z moimi kolumnami JBL E80, które 4ohm-owe (z 3,5ohm minimum) najłatwiejszym obciążeniem nie są. Spokojnie może zasilać o wiele większe konstrukcje. Za tę cenę dla mie rewelacja!!!


Harman Kardon HK 680

Kupiłem ten wzmacniacz od znajomego, który przywozi używane sprzęty z Niemiec. Przedtem miałem okazję słuchać starych wzmaków Yamaha (AX500), Harmana (bodajże 655 czy cuś takiego) i HK 610. Mój kolega kupił sobie nowego HK 670. Szukałem czegoś niezbyt drogiego, myślałem o jakichś piecach Yamaha (zdecydowanie lubię ten dźwięk) no i trafił się ten Harman. Przyniosłem do domu, podpiąłem do Tannoy M2 po lekkim tuningu, z CD SLPS7 Technicsa, zapuściłem sobie moją testową Sheilę Chandrę i tak już zostało. Owszem, słyszałem lepsze wzmacniacze, ale w tej klasie cenowej, w moim dość akustycznie miernym mieszkaniu i w posiadanej obecnie konfiguracji kablowo-CDkowo-głośnikowej nie mam temu nic do zarzucenia. Po miesiącu dorwałem jakiegoś pilota HK za 25 złotych, pogłaśnia, ucisza i przełącza źródła - godzio. Nie będę się rozpisywał na temat soczystości, słodkości, głębokości i odcieni brzmienia, po prostu mnie się bardzo podoba (większości mniej lub bardziej "wyrobionych" muzycznie znajomych też). Słuchałem go z ESA Vivace II, Infinity, Tannoyami 3drożnymi (oznaczenia nie pamiętam), Kodami i kilkoma zestawami DIY, i za każdym razem nie było się czego czepić. Polecam, jak ktoś lubi brzydkie sprzęty


Holdegron Audio Lab H.A.L - wzmacniacz słuchawkowy

Na wzmaka słuchawkowego zdecydowałem się z powodu przepaści, jaka powstała pomiędzy moim systemem w domu ("o mnie"), zdecydowanie budżetowym zresztą, a pseudo-systemem, z którego korzystam w pracy (za źródło robi komp ze zwykłą on-boardową kartą dźwiękową). Różnica pomiędzy tymi systemami była taka, że słuchanie muzyki w pracy coraz bardziej mnie wkurzało i niespecjalnie sprawiało przyjemność.   Zacząłem od pozbycia się wszelkich equalizerów, polepszaczy, sztucznych efektów, etc. Efektu chyba nie muszę opisywać. Do dziś zastanawiam się, jak mogłem słuchać czegokolwiek bez powyłączania tego całego badziewia... :-/   Potem przerzuciłem się z MP3 na bezstratny APE. Skok jakościowy również chyba nie wymaga komentarza.   Mimo tych wszystkich zabiegów, nadal nie było efektu, który by mnie zadowalał. Owszem, brzmiało to już całkiem, całkiem, ale... Jakoś tak bez mocy (rozumianej dużo szerzej, niż tylko jako ilość dB), bez emocji, płasko, sucho... Pod tym względem nadal różnica pomiędzy moimi systemami była znaczna. Głośniejsze słuchanie (choć wcale nie głośne) oznaczało wzrastające z poziomem głośności "gubienie się" przekazu. Wszystko zlewało się w jeden hałas.   Gdy więc przypadkowo nadziałem się na Allegro na aukcję Holdegrona, zaraz nawiązałem kontakt z producentem wzmaka. Nie bardzo potrafił mi powiedzieć, jaki będzie efekt zastosowania klocka w takim pseudo-systemie. Podał przykład systemu komp+słuchawki, w którym wzmak się sprawdził i tego, w którym pozytywnego efektu nie było żadnego. Umówiliśmy się więc na testy.   Załapałem się niestety na okres "właśnie się skończyły", więc musiałem ok. dwóch tygodni poczekać na nowe egzemplarze oraz dojście przesyłki do mnie.   Wygląd mnie zaskoczył. Nie żeby jakiś wielki high-end stylizacyjny, ale porządna, estetycznie wykonana obudowa, gumowe nóżki zapobiegające ślizganiu się. Całość dość lekka - na tyle, że sztywny kabel zasilający (w kolorze "najbielszy odcień bieli" ;-P ) przy kiepskim ułożeniu powodował podnoszenie się klocka. Wątpliwości wzbudziły we mnie dodatkowo wejścia RCA. Jakoś tak... nie wiem... dziwnie wyglądają... Jakoś tak plastikowo... Nie sądzę, żeby to miało jakiś większy (ani nawet mniejszy) wpływ na dźwięk, ale...   No, ale dobra. To ma grać, a nie wyglądać. :)   Producent poinformował mnie, że wzmak został poddany 24-godzinnemu wygrzewaniu. Ja zostawiłem go jeszcze na 48 godzin - miałem akurat dwa dni roboty poza firmą. Po tym czasie ustawiłem potencjometr cichutko, włączyłem na pierwszy ogień S&M Metalliki i w zasadzie od pierwszej chwili wiedziałem, że wzmaka już nie oddam. Pierwsze, co rzuciło mi się w uszy, to zwiększona szczegółowość dźwięku: szelesty w tle, pobrzękiwania, echa, oddechy, etc. Drugie - mimo niewielkiej głośności słyszę całe pasmo. Uderzenia, mimo iż chwilowo cichutkie, to niewątpliwie pozostają uderzeniami. Wysokie tony wydają mi się nieco zmiękczone, choć nie wiem, czy trochę nie za bardzo (więcej drapieżności w głosach niektórych pań by się przydało), ale są miłe dla ucha. Bas jest niski i nie traci mocy w najniższych rejestrach, co bardzo mi przeszkadzało przed podpięciem wzmaka. Z niekoniecznie nadającego się do słuchania po cichu S&M przerzucam się na bardziej pasujące okolice: AMJ, Dido, ballady Santany, Preisner. Melodyjnie, przyjemnie. Nic, tylko słuchać.   Oki. Podkręcam głośność. I wracam do S&M. Jeśli wcześniej miałbym jakieś wątpliwości co do pozostawienia wzmaka, teraz pozbył bym się ich na dobre. Różnica OGROMNA. Orkiestra ma taki power, że ciężko w fotelu usiedzieć. Kontrola basu - która wydawała mi się wcześniej całkiem OK - wskoczyła na zupełnie inną poprzeczkę jakościową. Być może przez to, a może z zupełnie innych powodów, bas schodzi głębiej, jest pełniejszy, choć na słabiej nagranych kawałkach (kilka cennych dla mnie utworów mam tylko w MP3) ma tendencję do dudnienia. Zmiękczenie wysokich tonów teraz okazuje się pozytywne. Nie ma wiercenia dziur w uszach, zgrzytów, wrażenia "pękających talerzy", etc.   Dynamika również stoi już na naprawdę przyzwoitym poziomie - już nie mam się na co wkurzać. Nie jest to oczywiście poziom systemu domowego, ale już nie usypiam przy słuchaniu.   Podkręcenie głośności w całkiem wysokie okolice nie powoduje najmniejszej nawet zadyszki wzmacniacza. Próbowałem nawet dać "w palnik" naprawdę dużo - tyle, że nigdy na takim poziomie nie słucham. Nic. Sprzęt pozostaje niewzruszony. Prędzej ogłuchnę, niż zmuszę dźwięk do jakichś słyszalnych zniekształceń.   Podsumowując - porządny sprzęt za naprawdę niewielkie pieniądze. Nie wiem, czy tak samo dobrze sprawdził by się w systemie słuchawkowym z prawdziwego zdarzenia (szczególnie jeśli chodzi o źródło, choć moje słuchawki również nie są żadnym rekordem świata), ale mój "pracowy" system wprowadził na zupełnie inny poziom jakościowy. Teraz jest na tyle OK, że mogę po prostu słuchać muzyki z przyjemnością i nie zastanawiać się bez przerwy nad tym, co tu do cholery z tym zrobić. :-) Tylko resztkę moich MP3 będę chyba musiał przeznaczyć "ad kosz". Nie da się tego w ogóle słuchać...


Sennheiser HD 500

Budowa: Słuchaweczki dobrze wykonane. Przyjemne materiały przyczyniają się do wygody użytkowania. Rewelacyjnie dopasowują się do głowy (dobry nacisk, muszle obracają się dodatkowo o niewielki kąt, szeroki zakres regulacji). Słuchaweczki sprawiają wrażenie solidnych i długowiecznych. Fajny pomysł to długi (3m), wymienny kabel, niestety wtyk to mini jack. Odizolowanie od otoczenia raczej słabe, ale za to dobra wentylacja.   Brzmienie: Równowaga tonalna przesunięta w dolne częstotliwości (mi to akurat odpowiada). Mimo to basik bardzo przyjemny. Przy odsłuchu ze wzmacniacza zdejmuję tak z 2-3 dB basu, natomiast prosto z odtwarzacza jest idealnie. Wniosek: idealne do jasno brzmiącej elektroniki. Brzmienie przyjemne i ciepłe, raczej nie pasują do lampy. Dobra dynamika troszkę gorsza rozdzielczość i niezła przestrzeń. Przy dobrych nagraniach jest na prawdę super. Ogólnie brzmienie bardzo mi się podoba i nie męczy.   Podsumowując: Gorąco polecam jeśli masz okazję kupić za 150-200 zeta.


Marantz SR 7000

Kupiłem sr7000 po przeczytaniu pozytywnych opini w prasie specjalistycznej,był opisany jako sprzęt dla ludzi chcących pogodzić stereo z kinem domowym.Jest tak jak pisano muzykalne,klarowne brzmienie podparte mocnym basem,średnica w muzyce jaką słucham potrafi czarować natomiast wysokie tony są bardzo czyste ,klarowne jednak w miarę delikatne i nie męczące.Jeśli natomiast jesteśmy wielkimi zwolennikami kina domowego to tak jak napisałem w minusach pozostaje lekki niedosyt w odniesieniu do swojej ceny.Jednak także w tym aspekcie potrafi się doskonale sprawdzić,koncerty wypadają rewelacyjnie np.Santana Supernatural-rewelacja zwłaszcza w DTS ;EAGLES-Hell freezes over- zwłaszcza Hotel California może zaczarować.Zadziwił wiele osób związanych i zainteresowanych tematem audio.Polecam osobom które przede wszystkim słuchają stereo a i dobrym kinem nie pogardzą


Elac BS 204.2

W pierwszych chwilach odsłuchu odnosi się wrażenie, że wysokie tony są produkowane nie przez głośniki lecz dochodzą z jakiegoś wirtualnego źródła w przestrzeni.Lotność, jędrność i aksamit tego zakresu są zachwycające. JET-III, czyli wstęga Elaca, to niwątpliwie urządzenie wyczynowe. Głośnik nisko-średniotonowy jest kapitalnie zestrojony ze wstęgą. W efekcie przekaz jest homogeniczny. Średnica jest artykułowana neutralnie, trudno tu mówić o chłodzie czy cieple, rozdzielczość w tym zakresie jest bez zarzutu. Niskie tony odbiera się optymalnie. Dla mnie oznacza to brak limitów co do głębokości oraz ilości (niskie pomruki w soundtracku Gladiatora robią wrażenie). Bas jest konturowy ale nie za twardy. Przekaz w przekroju całego pasma akustycznego charakteryzuje się wielką kulturą. Nie przepadam za trąbką i saksofonem, na Elacach nagrania z tymi instrumentami nie wywołują u mnie dyskomfortu. Słuchanie gitary akustycznej i fortepianu to duża frajda. Marnie nagrana muzyka rockowa wypada stosunkowo płasko, kolumny przekazują to bezlitośnie, nie poprawią nic od siebie. Nagrania audiofilskie przykuwają słuchacza do fotela, efekt jest tak spektakularny, że nie można ich słuchać w sposób niezobowiązujący. Scena dźwiękowa jest raczej dwuwymiarowa, niezbyt głęboka, bardzo ładnie rozbudowana na boki. Stereofonia jest wzorowa, słuchanie małych składów live, to czysta przyjemność. U mnie zestaw nagłaśnia pokój o pow. 24 mkw. Głośniki potrzebują dobrych gatunkowo stendów oraz trochę wolnej przestrzeni wokół siebie. Tylko przez wzgląd na sąsiadów, rzadko oglądam filmy poprzez tanie DVD Sony (w trybie dwukanałowym), dynamika jest cholernie masywna. Mając na względzie małą pojemność obudów, chylę czoło przed niemieckimi konstruktorami, którym udało się uzyskać dźwięk z takim rozmachem, powietrzem i potęgą. Same obudowy są przepięknymi mebelkami, klasa stolarki zasługuje na noty najwyższe. Wrażenia wizualne są doskonałe. Gniazda przyłączeniowe są bardzo wysokiej jakości, wygodne w użyciu. Chciałem mieć kolumny, które nie zagracą pokoju a jednocześnie będą oferować pełny dźwięk i będą pięknie wyglądać, takie są właśnie Elaki.


ProAc Studio 125

Po wielu testach i próbach w końcu z czystym sumieniem wiecznie poszukującego audiofila, wybrałem Studio 125. Zaczynając od góry - mamy dźwięczną, szczegółową górę pasma, która w żadnym przypadku nie jest męcząca, krzykliwa czy natarczywa. Po prostu nie musimy wytężać słuchu, żeby usłyszeć każdy szczegół przedstawiany z wyjątkową precyzją i kulturą. Środek pasma - to przede wszystkim piękna barwa, co słychać w brzmieniu instrumentów i na wokalach, które sprawiają wrażenie obecności wykonawcy w naszym pokoju. Wrażenie bywa czasem niesamowite. Poza tym plany budowane w głąb i w szerz sprawiają, że muzyka nas otacza, odrywa się od kolumn i tworzy piękny przestrzenny spektakl, który wykracza jakby po zamknięciu oczy poza nasz pokój odsłuchowy. Dół - to po prostu potęga. Tu trzeba mieć na uwadze, że te głośniki nie zagrają w małym pokoju poprawnie. Bas może nam wtedy wprawiać w drżenie nie tylko okna, ale i ściany. Jak ustawimy studio 125 w min. 17-18 m. kw., to już powinno być OK. Jak mamy do dyspozycji 20 m i więcej, to już jest prawdziwy spektakl o mocnym fundamencie. Słuchnaie przez te kolumny muzyki organowej sprawia, że czujemy się jak obecni w wielkiej katedrze gdzie czuć drżenie powietrza - po prostu mamy prawie naturalne brzmienie organów, które bardzo trudno osiągnąć w mieszkaniu. Nie chncę popadać w przesadę, malkontent znalazłby z pewnością jakieś mankamenty brzmieniowe typu - mało słyszalna trąbka w siódmym rzędzie składu - ale jeśli podchodzimy realnie do możliwości zastawu w granicach 6500 zł to ja osobiście nie znalazłem nic lepszego - uczciwie, serdecznie polecam. ProAc Syudio 125 to konstrukcja moim zdaniem wybitna i to nie tylko w swojej klasie cenowej, ale i wyżej. O klasie wykonania szkoda tutaj się rozpisywać - po prostu elegancja i solidność.


Tara Labs Prism Helix 6

Wpięcie kabli Tara Labs do systemu przywodzi na myśl powiew morskiej wiosennej bryzy w centrum Bytomia. Dźwięk jest rześki, przejrzysty, lekki i pełen szczegółów. Spektakl muzyczny cechuje naturalna, niewymuszona swoboda, a rozkład instrumentów w przestrzeni jest doskonały. Zarówno średnica, jak i wysokie tony są niezwykle czytelne, znakomicie czyste i przejrzyste;z jednej strony niezwykła szczegółowość, z drugiej - brak jakichkolwiek ostrości. Czy jest to więc kabel bez wad? Niestety nie. Bas jest cały czas obecny, jest on jednak jak na mój gust troszkę zbyt rozmiękczony, ocieplony, brakuje mu momentami zdecydowania, uderzenia, siły. Zdecydowanie nie jest to kabel do techno! To taka łyżka w dziegciu miodu, bowiem ogólnie jest to znakomity kawał druta.


Behringer ultrabass ba410

j.w.


Behringer ultrabass ba410

j.w.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.