Skocz do zawartości
IGNORED

Perkusiści Milesa Davisa - Who's The Best?


Chicago

Rekomendowane odpowiedzi

Rozmawialiśmy już o najlepszych perkusistach jazzowych, fusionowych, rockowych... jednak chyba nigdy nie było dyskusji o drummerach, którzy grali z Miles'em, a trzeba przyznać, że było ich kilku. Historia Miles'a zaczyna się praktycznie w dekadzie Swingu, tak że w bopowe klimaty wszedł on już jako młody rasowy muzyk, tym bardziej, że nabierał szlifu i połysku pod okiem takich gigantów jak Bird i Dizzy. Miles przeszedł przez wszystkie możliwe style nowoczesnego jazzu, zachaczając również o pop i rock. Jak powszechnie wiadomo, grali z nim prawie wszyscy i tak jak w przypadku słynnego The Jazz Messengers Art'a Blakey'a, tak i w przypadku Milesa, można śmiało mówić o wylęgarni talentów... i całym potężnym zapleczu wspaniałych muzyków, wsród których niebagatelną rolę odgrywali właśnie perkusiści. Którego z drummerów i w jakich składach najbardziej cenicie... i dlaczego? Mam swój typ oczywiście i wytłumaczenie dlaczego to ten, a nie inny, ale to póżniej... Temat otwarty: Swing, Bebop, Cool i Hard Bop, Fusion, Free... Pop i Rock. Sądzę, że temat się spodoba, szczególnie w rocznicę śmierci Wielkiego Milesa...

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Pewnikiem Tony Williams załapuje się na tego naj naj, który nie tylko był przecież drummerem, ale także znakomitym kompozytorem i szefem kilku poważnych sesji. Dlaczego tak lubicie Tony Williamsa... coż on Wam takiego zrobił? Wiem wiem... wiadomo, pochodził z Chicago, zresztą tak samo jak i Jack.

Parker's Mood

Williams - jak najbardziej!

Na płycie "Someday My Prince Will Come" gra Jimmy Cobb, m.in. dlatego tak lubię tę płytę.

 

No i Kenny Clarke z albumu-ścieżki dźwiękowej do filmu "Windą na szafot".

No to mamy czterech drummerów jak na razie... i tak nie jest żle. Wywołuję następne nazwisko, które robiło bardzo pikną perkusyjną robotę... i występujące w wielu projektach, również i w polskim Jazz Jamboree - mowa oczywiście o Al Fosterze, następnym genialnym drummerze, który podobnie jak Tony Williams i Jack DeJohnette, odnajdywał się przepięknie w elektrycznych projektach. Warto też zwrócić uwagę na Lenny White'a - następnego giganta, który się pojawił na sesjach Bitches Brew. To, że Lenny White to genialny fusionowy drummer nie trzeba nikogo przekonywać, chociaż w bopowo-frytowych klimatach pokazał się też, z wręcz fenomenalnej strony - wystarczy przypomnieć sobie słynną i jakże rewelacyjną płytę To Die For, słynnego aranżera o pruskich korzeniach - Heinera Stadlera. Mowa oczywiście o płycie z 1978 roku - "Tribute to Bird & Monk". To tylko dwa następne nazwiska wsród wielu innych, przygrywających Milesowi, a jak wliczymy jeszcze w poczet perkusistów kolesi z perkaszyn, to wyjdzie nam następne, całkiem pokażne grono genialnych muzyków, na czele z Airto Moreira, Donem Aliasem i Mino Cinelu...

Zastanawiam się, jakby wyszła i zabrzmiała sesja Kind of Blue, gdyby zamiast Jimmy Cobba grał Tony Williams, który przecież swoją techniką i energią wbijał w ziemię, obojętnie czy to w projektach akustycznych czy elektrycznych... he he. Sądzę, że mógłby śmiało zagrać - był już muzycznie dojrzały i miał wtedy czternaście lat... z Samem Riversem występował już w wieku trzynastu, więc nie widziałbym żadnych przeciwwskazań, co do wyboru Williamsa w obsadzie niebieskiej płyty...

 

Tego pana, raczej nie widziałbym na błękicie... >

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnoszę wrażenie, że jakiś cień przysłonił Ci w pamięci nie tylko parę płyt Milesa, ale też The Tony Williams Lifetime z McLaughlinem wymieniane przecież jednym tchem z Weather Report, The Mahavishnu Orchestra, Return to Forever ;) Proszę nie starać się być na siłę oryginalnym z nazwiskami i teoriami. Pytanie, które zaproponował MarkN powinno brzmieć: Którego z drummerów i w jakich składach najbardziej cenicie... i dlaczego jest nim Tony Williams? Jestem przekonany, że gdyby Tony nie odszedł z zespołu to Miles już nigdy nie szukałby nowego bębniarza.

Większość była znakomita,ale jeden...

 

Kilka cytatów samego Milesa:

"Usłyszałem gdzieś takiego fantastycznego,siedemnastoletniego perkusistę i normalnie dostałem odpału na jego punkcie,taki był nieziemski..Rany ledwie tego sk***iela usłyszałem,znów poczułem,że aż mnie nosi.Już wcześniej mówiłem,że trębacze kochają grę z genialnymi perkusistami,a już teraz usłyszałem,że wyrasta nam jeden z najlepszych bębniarzy,jacy kiedykolwiek napieprzali w ten instrument"

 

"Wystarczyło,że posłuchał nagrania,a już pamiętał je w całości,wszystkie solówki,wszystko.On jeden w zespole miał śmiałość powiedzieć do mnie:"Kurde,dlaczego nie ćwiczysz?!"

Gubiłem się w nutach i w ogóle usiłując za tym gnojkiem nadążyć.On mnie nakłonił do ponownego ćwiczenia,bo sam nie zauważyłem,kiedy przestałem.Ale coś wam powiem,gdy chodzi o perkusję,to tylko ON.

Nie było lepszego ani przedtem,ani potem.

Cały czas grał polirytmicznie.Był skrzyżowaniem Arta Blakeya z Philly Joe Jonesem,Roya Haynesa z Maksem Roachem."

 

"Zespół funkcjonował wokół NIEGO,a ON uwielbiał kiedy wszyscy poza nim grali trochę "po sąsiadach".Dlatego strasznie kochał Sama Riversa.Lubił jak muzyk wpadał w szwung,nie bojąc się przy tym błędów,bo ważne,że miał ten szwung właśnie,a nie to,czy wszystko było jak z nut.

Pod tym względem byliśmy do siebie podobni"

 

Miles i Tony Williams ;)

Herbie Hancock:"Czasami nie wiem,co mam grać - wyznałem."

Miles Davis: "To nic nie graj"

4m

 

Dobrze wiem co grał Williams po odejściu od Milesa i nie twierdzę,że nie umiał grać fusion.Twierdzę natomiast,że do muzyki kwintetu z lat 60 pasował idealnie,również ze względu na dużą kreatywność i wpływ na całość muzyki zespołu.W tym kwintecie wszyscy muzycy byli współliderami.Natomiast Al Foster to raczej dobry rzemieślnik.

Może źle zrozumiałem słowa, że Foster pasował bardziej do fusion niż Williams ;) Stefek wkleił słowa Milesa i ja się z nimi spierać nie będę, bo tę różnicę, dystans muzyczny słychać i dla mnie jest ona równie oczywista jak to, że nie nie zbiera się w parku puszek po piwie mając po milionie euro w każdej kieszeni. Z mojego punktu widzenia Miles nie przejawiał zachowań typowych dla osobowości anankastycznej, więc do zbierania puszek zmusiła go właśnie strata Tony'ego.

 

W tym temacie moje wątpliwości są równie wielkie jak przy odpowiedzi na pytanie: 'którego z saksofonistów Milesa najbardziej cenicie?' ;)

Nie można się nie zgodzić z teorią, że Tony Williams to jeden z największych gigantów nie tylko w zespołach Milesa, ale także w całej historii muzyki. To był tak nieprawdopodobnie sprawny i wszechstronny drummer, że ciężko byłoby kogokolwiek znależć na jego miejsce... Najprostsze zagrania potrafił zaczarować w skomplikowane figury muzyczne; posiadał niesamowity rockowy feel z wrodzonymi umiejętnościami swingowania (zresztą kto z Amerykanów go nie posiada...?). Dzięki swojej chyba wrodzonej wyobrażni, równie dobrze odnajdywał się w projektach free, fusion jak i akustycznym jazzie środka... Drugi taki drummer to tylko Jack DeJohnette, zresztą chyba ciężko rozprawiać w przypadku Tony Williamsa i Jacka DeJohnette w kategoriach drugi-pierwszy... według mnie podobny feel, podobne umiejętności i podobny kierunek...

Parker's Mood

Też nie będę oryginalny, zwłaszcza, że uwielbiam muzykę z drugiego kwintetu Miles'a i tym samym T.Williamsa. Polecam jego solową płytę - Blue Angel, bo jego fusionowe płyty jednak średnio mi podchodzą.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

DeJohnette rozwinął skrzydła bardziej w wytwórni ECM, przynajmniej takie mam odczucie. Po pierwsze charakterystyka nagrań tej wytwórni, perkusja bardziej, hm, muzyczna, po drugie trochę inne granie, mniejsze składy, więcej improwizacji (oczywiście zależy na jakich płytach, nie chcę uogólniać)

 

Świetnie jeszcze grał Philly Joe, Miles też bardzo go cenił.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
  • Redaktorzy

Moze i nie najlepszy "technik" ale ladnie pyka na plycie Miles Davis and Milt Jackson Quintet/Sextet - Art Taylor.

Blogi --> Blog Kangiego. Zapraszam.

Moim zdaniem Jimmy Cobb.

 

Zastanawiam się, jakby wyszła i zabrzmiała sesja Kind of Blue, gdyby zamiast Jimmy Cobba grał Tony Williams, który przecież swoją techniką i energią wbijał w ziemię, obojętnie czy to w projektach akustycznych czy elektrycznyc

Wyszło by na pewno inaczej. Czy lepiej? Nie wydaje mi się. Czasami "energia", "technika" i "wbijanie w ziemię" paradoksalnie przeszkadzają... Williams to jest zupełnie inny duch, inne podejście.

DeJohnette rozwinął skrzydła bardziej w wytwórni ECM, przynajmniej takie mam odczucie. Po pierwsze charakterystyka nagrań tej wytwórni, perkusja bardziej, hm, muzyczna, po drugie trochę inne granie, mniejsze składy, więcej improwizacji (oczywiście zależy na jakich płytach, nie chcę uogólniać)

 

Ciężko chyba o jakiś konkret, gdzie rozwinął skrzydła Jack DeJohnette... Zanim trafił do ECM, miał na koncie już swoje własne cztery płyt, osiem z Charlesem Lloydem oraz dziesięć płyt nagranych z Milesem. Jak się dorzuci po kilka z Joe Hendersonem i Freddie Hubbardem plus całą serię pojedynczych sesji z różnymi gigantami, to może się okazać, że wytwórnia ECM była po prostu po drodze, która to w tamtych czasach była czymś zupełnie oczywistym dla takiego kalibru muzyków jak Jack DeJohnette.

Parker's Mood

Wyszło by na pewno inaczej. Czy lepiej? Nie wydaje mi się. Czasami "energia", "technika" i "wbijanie w ziemię" paradoksalnie przeszkadzają... Williams to jest zupełnie inny duch, inne podejście.

 

"Energia", "technika" i "wbijanie w ziemię" w przypadku Tony Williamsa, to bardzo pozytywne określenia w kontekscie wszystkich nurtów jazzowych jakie są dostępne na naszej planecie. Ten człowiek sprawdzał się absolutnie w każdym projekcie, bez znaczenia czy to były modalne klimaty Milesa, gęste dżwięki fusionowo-rockowego grania z Life Time, skomplikowane figury w jazzie środka i free czy też bopowe klimaty w zupełnie lekkich, standardowych nagraniach, takich jak np. na Young at Heart, Wilderness, Civilization, Angel Street... Jimmy Cobb to znakomity drummer, jednak wydaje mi się, że bardziej bopowy niż uniwersalny i jednak o zupełnie innym i mniej kreatywnym sposobie myślenia...

Parker's Mood

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
  • Biuletyn

    Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
    Zapisz się
  • KONTO PREMIUM


  • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

    Ostatnio dodane opinie o albumach

  • Najnowsze wpisy na blogu

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.