Skocz do zawartości
IGNORED

Rozwój duchowy


Gość
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, limono napisał:

Tak naprawde to nie znam wielu oprychow ktorych bez wachania skazalbym na potepienie a reszta stara sie zyc najlepiej jak potrafi . To za co maja byc skazani na wieczne cierpienie ? Za to ,ze nie klecza caly czas proszac o wybaczenie za to ze zyja i ze nie dziekuja Bogu za kazda chwile dana im na ziemi (pewnie to ) ? 

Żyjemy w małej banieczce naszego życia. Nie mamy tyle wglądu na całą nieprawość która się dzieje na świecie. Pan ma swoją skalę oceniania nieprawości  w gwiazdkach od 1 do 5, tak samo jak my gwiazdki do oceniania muzyki czy zdjęcia. Przypuszczam że w połowie skali, tak przy 2,5 gwiazdki musiałbyś już odwracać wzrok żeby nie patrzeć co robią ci ludzie. A są na ważnych stanowiskach tacy, co może dochodzą i już do 4 gwiazdek. Nawet byś nie chciał wiedzieć co robią, a co dopiero widzieć tego. Przyjmij do wiadomości że tak się dzieje w różnych krajach.

 

2 godziny temu, limono napisał:

Osmielilem sie zapytac raz zielonego,( ktory grzmial ,ze potop jest nieuchronny i planeta matka wymierzy nam zasluzona kare za zarcie wolowiny i uzaleznienie od ropy naftowej ) czy juz sprzedal swoj dom na plazy i wywiozl rodzine w bezpieczne miejsce w gory . Odpowiedzial mi ze nie rozmawia z demagogami ktorzy kwestionuja nauke a wogole to zebym zamknal pysk bo to nie moja sprawa co on zrobi ze swoja rodzina . No i masz babo placek..

Zawsze się można obrazić na cały świat z powodu jakiegoś oszołoma. Mało to konstruktywne.

 

2 godziny temu, limono napisał:

Ja tam wole miec prywatne relacje z Bogiem a i on zdaje sie ze nie lubi sie wtracac w rozwiazywanie ludzkich problemow czego dowodem sa katastrofy ostatniego wieku. Katastrofy  o skali niewyobrazalnej nie tylko dla ludzi z czasow biblijnych ale i wszystkich pozniejszych wiekow. 

Tym co nie chcą, tym się nie wtrąca, tym co chcą, angażuje się - wolność wyboru. W drugim wypadku wcale nie musi oznaczać że jest to droga usłana kwiatami. Przede wszystkim mamy wolność, aż do szpiku kości. Życie jednak takie fizyczne jest, za błędy przychodzi płacić, a wtedy wiadomo, trwoga. Tutaj świadectwo gangstera:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Piotr_1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość

(Konto usunięte)

Atomowa wojna Bogów cz. 3

Postawiono już w poprzednim odcinku hipotezę, że przed kilkuset tysiącami lat rozwinęła się na naszej planecie cywilizacja, która zdołała osiągnąć bardzo wysoki poziom rozwoju. Pozwoliło jej to na skolonizowanie Wenus, Marsa, Merkurego, Faetona (hipotetyczna planeta obiegająca Słońce po orbicie cywilizacja, która zdołała osiągnąć asteroid), a być może i innych ciał niebieskich, np. księżyców Jowisza czy Saturna.
Osiedleńcy, żyjący w warunkach odmiennych od ziemskich, musieli w kilku pokoleniach rozwinąć szereg cech adaptacyjnych, w wyniku czego ich technologia, cywilizacja i kultura coraz bardziej odbiegała od ziemskiej. Trudniejsze warunki życia kolonistów zmuszały ich do ciągłego ulepszania maszyn, urządzeń, architektury, pojazdów poruszających się po lądzie, wodzie i atmosferze, a także statków komunikacji międzyplanetarnej. Ogromny poziom osiągnął również rozwój środków porozumiewania się, inżynierii genetycznej, leczenia chorób oraz walki ze starością, co pozwoliło naszym przodkom osiągnąć imponujący wręcz czas życia.
Wszak dążenie do podboju kosmosu i podróży międzygalaktycznych zaczęło coraz silniej opanowywać umysły mieszkańców układu słonecznego. Przechwycono z kosmosu niewielką planetoidę, a tor jej obiegu skorygowano w taki sposób, aby mogła ona krążyć w naszym układzie słonecznym. Zasiedlono jej powierzchnię, a następnie zaczęto dokonywać pewnych zmian jej wnętrza, przekształcając ją w pojazd zdolny do poruszania się w pojazd zdolny do poruszania się w przestrzeni międzygwiezdnej.
Przeprowadzenie tak poważnych przedsięwzięć inżynierskich i konstruktorskich wymagało jednakże zorganizowania odpowiednich dostaw sprzętu, surowców, urządzeń i specjalistycznych ekip roboczych, co z kolei pociągało za sobą konieczność dalszego skorygowania orbity tej planetoidy tak, aby znajdowała się ona cały czas w zasięgu pojazdów transportowych z ośrodków cywilizacji ze wszystkich planet. Postanowiono umieścić ją na orbicie okołoziemskiej. I w ten oto sposób pojawił się nasz Księżyc.
Jednakże z jakichś nieznanych powodów operacja zakotwiczenia Księżyca nie przebiegła zgodnie z planem, w jej wyniku spowodowano na Ziemi straszne kataklizmy. Luna bowiem, kiedy dostała się w dostała się w sferę przyciągania Ziemi, wywołała przesunięcie się masy wód.. Rozpoczęły się przypływy. Pierwszy był największy. Fale popłynęły z okolic podbiegunowych w kierunku równika, zatapiając po drodze wszystko, wraz z lądem Mu i częścią Atlantydy, na wysokość 3000 - 5000 metrów.
Niejasne są przyczyny równoczesnego wybuchu okrutnej wojny w układzie słonecznym. Prawdopodobnie dały o sobie znać znane wady ludzkości, a szczególnie wady psychiczne, o których wspomniano uprzednio. Jeśli nawet ludzie ci byli, niczym mitologiczni bogowie, istotami o wspaniałych intelektach i imponująco długim okresie życia, to jednocześnie mogli być obciążeni jakąś genetyczna skazą psychiczną, która stwarzała podobnie niebezpieczne sytuacje, na jakie społeczeństwo ludzkie natrafia i dziś. Może na przestrzeni wieków ulegli stopniowej degeneracji.
Bez wątpienia zbudowali społeczeństwo bardziej rozwinięte i bardziej ludzkie niż nasze, skoro osiągnęli tak ogromne zdobycze , a jednak dopuścili do tego, by katastrofalny konflikt zniszczył ich świat i niemal zgładził rasę ludzką. Jedno nie ulega wątpliwości, ster działań w pewnym momencie wymknął się ludziom z rąk. Zapanowały okrutne prawa wojny.
Konflikt nie trwał jednak długo. Użycie broni masowej zagłady w końcowym etapie szybko sprawiło, iż życie na planetach przestało istnieć. Planeta Faeton, na której nagromadzono największe zapasy środków bojowych, nie zdołała ich nawet wykorzystać. Jeden, dobrze wymierzony, pocisk jądrowy zainicjował eksplozję zmagazynowanych materiałów termonuklearnych. Straszliwy wybuch rozerwał na strzępy całą planetę Faeton.
Dość łatwo sobie wyobrazić dalszy przebieg wypadków. Nieliczni szczęśliwie przewidujący, którzy mieli dostęp do międzyplanetarnych pojazdów, wraz z rodzinami i sprzętem, jaki zgromadzić im się udało, schronili się na Ziemi, która jedyna ostała się w stanie stosunkowo najmniej zniszczonym. Być może, nie była ośrodkiem konfliktu w układzie słonecznym. Choć okaleczona straszliwym kataklizmem, wywołanym przez zakotwiczenie na jej orbicie Księżyca i choć pozbawiona środków dyspozycyjnych na Mu i Atlantydzie, posiadała przynajmniej nadającą się do życia atmosferę.
Lądowali więc na Ziemi nie tylko uciekinierzy z najbliższych planet; tutaj znajdowały także schronienie załogi samolotów i statków międzyplanetarnych, które, lecąc z zadaniem bojowym stwierdziły, że cel już przestał istnieć; lądowali także ci, którzy po wykonaniu zadania nie mieli dokąd wracać. Lądowali z rozpaczą, bali się także odwetu. Ale odwet nie nadchodził. Nie było już komu o nim myśleć.
Pobudowali więc schrony i podziemne osiedla (systemy podziemnych tuneli w Argentynie, Peru i Ekwadorze, groty w Adżanta, Ellora i Deccan w Indiach), aby tam przeżyć w spokoju i otrząsnąć się do nowego życia. Potem rozpoczęli penetrację otoczenia.
Ziemia była bardzo zniszczona. Główne ośrodki cywilizacji nie istniały. Centra dyspozycyjne, niektóre lądy i wszystkie miasta albo znikły pod falami oceanów, albo zamieniły się w sterty popiołu pod działaniem broni laserowej i atomowej. Reszty dzieła zniszczenia dokonały wybuchy wulkaniczne wstrząsające skorupą ziemską, której równowagę tak lekkomyślnie naruszono.
Pomimo przerażająco smutnego bilansu rozpoczęto organizować nowe bytowanie. Zaczęto gromadzić ocalały jeszcze gdzieniegdzie sprzęt i urządzenia. Ekipy techniczne penetrowały powierzchnię Ziemi, poszukując tych, którym udało się przeżyć kataklizm, a także surowców, środków napędowych, leków, żywności. Podjęto budowę nowych miast (Tiahuanaco?) i osiedli (Sacsayhuaman?). Życie zaczęło wchodzić w bardziej ustabilizowane tryby, pomimo że niezbyt liczne społeczeństwo uchodźców borykać się musiało z całym szeregiem poważnych problemów.
Przede wszystkim nie było ono jednolite. W skład jego wchodzili przecież ludzie, którzy wychowali się na różnych planetach. Niektórzy z nich z początku chyba nie mogli przystosować się do oddychania ziemską atmosferą, zapewne musieli korzystać z urządzeń ochronnych. Dla innych promieniowanie słoneczne na Ziemi było zbyt silne. Dla jeszcze innych - zbyt słabe.
Wszystkim tym trudnościom należało zaradzić możliwie szybko, jeśli to nieliczne społeczeństwo miało uchronić przed całkowitą zagładą i wymarciem siebie i zdobycze cywilizacji trwające tysiące lat.
Wśród puszcz tropikalnych, lasów i sawann Ziemi istniały prymitywne plemiona ludzkie znajdujące się na niskim szczeblu rozwoju, których sposób życia nie odbiegał właściwie od zwierzęcego. Zdecydowano się więc na śmiały eksperyment biologiczny, którego celem było dokonanie na kilku wybranych plemionach zabiegu genetycznego, pozwalającego na znaczne przyspieszenie ich rozwoju. Uzyskane w tym procesie osobniki miały być w przyszłości wykorzystane jako niewykwalifikowana siła robocza, rozumiejąca i wykonująca prawidłowo i w sposób zdyscyplinowany stawiane przez "bogów - stwórców" zadania.
W biblijnej Księdze Rodzaju czytamy: "A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na nasz obraz, podobnego nam...". Na marginesie warto zaznaczyć, że wyraz Elohim, stanowiący jedną z nazw Boga w Starym Testamencie, jest formą liczby mnogiej (bogowie) od Eloach (Bóg).
Eksperyment powiódł się znakomicie, a jego efekty, jak się zdaje, przekroczyły najśmielsze oczekiwania. Rozwój intelektualny plemion poddanych na ograniczonym terenie zabiegowi genetycznemu, a następnie starannej opiece i edukacji, następował bardzo szybko. Doprowadził jednocześnie do powstania nieprzewidzianego "produktu ubocznego" - rozwiązał mianowicie problem, z którym bogowie dotychczas się borykali, dostarczył bowiem zastępów nad podziw urodziwych kobiet. Nic więc dziwnego, że co młodsi bogowie natychmiast przystąpili do dalszego "ulepszania" wyników eksperymentu, zapominając, że choć z grubsza przynależni do tego samego gatunku, to jednak reprezentują odmienne drogi rozwoju genetycznego (szczególnie ci, którzy byli potomkami pokoleń długo żyjących na innych niż Ziemia planetach).
Biblijna Księga Rodzaju podaje: "A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na Ziemi, rodziły im się córki. Synowie Boga, widząc, że córki człowiecze są piękne, pojmowali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały (...). A w owych czasach i później byli na Ziemi giganci. Bo gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im ich rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach".
Narodzone z tych związków mutanty nie zawsze mogły być przedmiotem chluby bogów. Niektóre, jako przedstawiające całkowicie zdegenerowane formy, musiano likwidować. Jednak większość potomków reprezentowała znacznie zwiększone możliwości intelektualne. Niektórzy spośród nich posiadali tak wysoki poziom inteligencji, że bez trudności mieszali się ze społecznością młodszych bogów.
Udany eksperyment spowodował nowy, gwałtowny rozwój cywilizacji na Ziemi. Bogowie mieli już zastępy siły roboczej. Wybrani spośród tych rzesz ludzie uzyskiwali kwalifikacje techniczne, a nawet naukowe; wykonywali prace inżynierskie, byli pilotami, żołnierzami, lekarzami, budowniczymi, czy wreszcie osiągali nawet status boga. Starzy bogowie wymierali, młodzi coraz bardziej wtapiali się w prężne społeczeństwo inteligentnych ziemian. Nowo powstałe po wojnie nuklearnej społeczeństwo Ziemian było bardzo zróżnicowane. Próba rekonstsukcji jego hipotetycznego składu wskazuje, iż obejmowało ono przede wszystkim stosunkowo niewielką grupę starych, długowiecznych bogów, którzy przeżyli zarówno kataklizmy na Ziemi, jak i wojnę międzyplanetarną. Pochodzili oni ze starej międzyplaneternej cywilizacji, wywodzącej się z Ziemi, lecz wychowani byli na różnych planetach naszego układu słonecznego. Nie była to więc grupa jednolita.
Znacznie bardziej jednorodna była grupa ich czystej krwi potomków, urodzonych i wychowanych na spustoszonej Ziemi. Była ona jednak także niezbyt liczna, już choćby z tego względu, że kobiet wśrósd starych bogów było niewiele z powodów, o których pisano uprzednio.
Trzecią grupę, liczebnie znaczną, stanowili półbogowie, mieszańcy, będący potomkami młodych bogów i ziemianek o wzbogaconej inteligencji, pochodzących z plemion objętych wksperymentem genetycznym. Do grupy półbogów próbowali, z różnym skutkiem, dołączyć wybitni przedstawiciele szczepów, których możliwości intelektualne zostały w wyniku odpowiednich zabiegów wydatnie zwiększone.
Czwartą wreszcie grupę stanowiły szerokie rzesze wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych robotników szkolonych i otoczonych przez bogów opieką, a należących do szczepów objętych eksperymentem genetycznym na określonych, ograniczonych terenach kuli ziemskiej.
Ostatnia, piąta grupa to prymitywne, żyjące w stanie dzikości w tropikalnych lasach, puszczach i sawannach plemiona, nie objęte zainteresowaniem bogów i nie biorące udziału w cywilizowanym życiu.
Każda z tych grup, poza ostatnią, spełniała w tym społeczeństwie wyznaczoną im przez starych bogów rolę, była w odpowiedni sposób kształcona i troskliwie doglądana.
Staży bogowie dbali o to, by nie dopuścić do powtórzenia się błędów "minionego okresu". Z tego też względu byli zwolennikami umiarkowanego, kontrolowanego rozwoju oraz zachowania stabilnego systemu społecznego.
Byłby to więc okres złotego wieku, którego reminiscencje przetrwały w zbiorowej pamięci ludzkości (czwartej grupy). O nim to, być może, pisze Owidiusz w "Przemianach" (przekład B. Kicińskiego):

Złoty pierwszy wiek nastał. Nie z bojaźni kary,
Z własnej chęci strzeżono i cnoty i wiary.
Kary, trwogi nie było; groźnych nie czytano
Ustaw na miedzi rytych, ani się lękano
Sędziów ostrych.
(...)
Wiosna była wieczysta. Zefiry łagodne
Rozwijały tchem ciepłym kwiaty samorodne,
Zboża na nieoranej rodziły się ziemi
I łan ugorny kłosy połyskał ciężkimi.
Hojną płynęły strugą i nektar i mleko
I z dębu zielonego złote miody cieką.

Przez szereg pokoleń władza starych bogów była niekwestionowana. Jednak grupy młodych bogów i półbogów prężne, wykształcone i wychowane na Ziemi, inteligentne i ze swobodą posługujące się, odrodzoną technologią planetarną, zapewne coraz bardziej oburzały się na zachowawczą i pełną ostrożnośi politykę Rady Starszych. Coraz więcej sprzeciwu wzbudzało ograniczenie funkcji decyzyjnych (jak również informacji dotyczących pewnychistotnych dziedzin wiedzy) do wąskiego kręgu bogów czystej krwi.
W opowiadaniach i legendach istniejących w różnych punktach naszego globu przedstawione są szczegółowo waśnie i katastrofalne wojny. Znajdują się wzmianki o kontrowersjach między bogami, kończących się okrutnymi walkami, doprowadzającymi czasem aż do drgań skorupy ziemskiej. W wielu wypadkach znajdujemy także ślady działalności "propagandowej", zmierzającej do zdyskredytowania starych bogów.
Gnoza obszaru śródziemnomorskiego, wiedza tajemna dostęona tylko wybranym uczy, że świat (tzn. Ziemię) stworzył (tzn. zorganizował na niej życie) Ialdabaoth, nieudolny "demiurg - który uważał się za boga". (Nazwa "demiurg" nadała została przez Platona stwórcy boskiemu, który dał ludzkości duszę zmysłową i jest twórcą świata materialnego). Syn demiurga, stanąwszy w obliczu gromadzących się objawów niekompetencji i niezręczności ojca, uchwycił przemocą władzę, aby ustanowić nowy porządek i naprawić błędy dotychczas popełnione. Ten właśnie syn, o imieniu Sebaoth, od tego czasu zapanował w niebie i w raju. Ta tradycja pozostawiła ślady nawet w liturgii katolickiej; podczas każdej mszy, zgromadzeni wierni śpiewają: "Sanctus, Sanctus, Sanctus Dominus Deus Sebaoth, pleni sunt coeli et terra gloria tua".
Indyjska "Bhagawata Purana" przedstawia Wisznu, Prajapati (przodka), tworzącego nie światłośc, jak biblijny Elohim ("Niechaj się stanie światłość"), lecz ciemność, występek, niesprawiedliwość, grzech, chaos. A tekst mówi: "Wówczas, przyjrzawszy się temu, zasługującemu na potępienie dziełu, Stwórca odczuwał dla siebie niewiele podziwu". I aby dokonać naprawy swoich poczynań, Wisznu wysłał "czarowników" z poleceniem, aby tworzyli za niego. Ale oni zaniedbywali swoje obowiązki i trwali w bezpłodnych medytacjach. Wówczas, by położyć kres tej bezczynności, z gniewu Prajapati musiał wydobyć się nagle młody bóg-dziecię, bóg-bohater, aby wyręczając swego ojca stworzyć pierwszą istotę ludzką.
Aztekowie przypisywali proces kreacji pierwszych ludzi parze bogów, Ometecuhli i Omeciuatl, którzy wkrótce zostali zdetronizowani przez młodszych, bardziej aktywnych bogów.
W Asyrii waśniom między bogami towarzyszyłu takie straszliwe dźwięki, że cały świat był nimi wypełniony, a góry zapadały się.
Mity greckie dostarczają podobnych wieści. Łatwo zrozumiała legenda mówi, ze Ouranos (lub Uranos) - symbol nieba i przestrzeni międzyplanetarnej - zapłodnił swą małżonkę Gaję - Ziemię. Domyślać się należy, że życie na Ziemi ma jakiś związek z obszarami pozaziemskimi. Ale z tego związku narodziły się wstrętne potwory. Ich ojciec był zdumiony i przerażony, odesłał je z powrotem do łona matki, co wydaje się być po prostu innym sposobem wyrażenia myśli, że zostali oni pogrzebani, a my od czasu do czasu znajdujemy ich teraz w postaci kopalnych skamielin.
Teraz kierownictwo obejmuje Czas (Kronos lub Chronos - zwany przez Rzymian Saturnem), ale ten "pożera swoje dzieci" i wszystko ogarnia stan stagnacji i bezpłodnej rutyny, zaś "czarownicy zaniedbując swoje obowiązki, zamiast tworzyć, oddają się kontemplacji". Później obserwujemy pojawienie się i rozstrzygające zwycięstwo nowego, silnego zespołu kieowanego przez Zeusa (Jupitera lub Yod-Patera). Wszystkie przekazy głoszą i sławią jego dynamizm i młodość. Jego atrybutami w Grecji, jak i we wszystkich innych miejscach, są cechy odpowiadające światłu, sile i szybkości, a więc: ogień, błyskawice, jasność, czystość, białość, blask społeczny, orzeł. Greckie słowo Zeus, podobnie jak łacińskie Deus, jest równoważne indyjskiemu bogu-bohaterowi, "Słonecznemu Ormazdowi" Persów (zwycięzcy Smoka).
Tak więc zwycięstwo w tej nowej wojnie (czy wojnach) odnieśli młodzi bogowie. Było to jednak zwycięstwo w dużym stopniu pyrrusowe, tym bardziej, że nie oznaczało ono, iż na Ziemi zapanował całkowity pokój. Teraz dopiero rozpoczęły się swary i waśnie między młodymi bogami. Kontrowersje te kończyły się następnymi okrutnymi walkami i katastrofalnymi wojnami. Biblia wspomina te dawne wojny o władzę w szeregu Ksiąg. Izajasz (51:9) przywołuje na pamięć "dawne pokolenia", kiedy Jahwe musiał zgładzić Rahab, zwanego także Lewiatanem lub Smokiem: "O ramię Jahwe! Przebudź się, jak za dni minionych, zamierzchłych pokoleń. Czy żeś nie ty poćwiartowała Rahaba, przebiło Smoka?". Podobnie w Księdze Joba (25:12): "Potęgą wzburzył pramorze, roztrzaskał Rahaba swą mocą, wichurą strop nieba oczyszcza i Węża Zbiega niszczy swą ręką", oraz w niektórych Psalmach (74:13, 14): "Ty morze swoją potęgą rozdarłeś, skruszyłeś głowy smoków w odmętach. Ty zmiażdżyłeś łby Lewiatana, morskim potworom na żer go wydałeś". a także (89:10, 11): "Ty rozkazujesz pysznemu morzu, Ty jego wzdęte bałwany poskramiasz. Tyś przebitego Rahaba podepta, Twoich wrogów rozproszyłeś swym możnym ramieniem. Ocena moralna zwycięzców w kolejnych wojnach i stosowanych przez nich metod walki nie była wśród ówczesnych ludów jednoznaczna, skoro odnosi się wrażenie (w związku ze swarami i niezgodą panującą wśród bogów, z samym Jahwe włącznie), że tradycja biblijna była w sposób celowy cenzurowana, zgodnie z dyrektywami wydanymi przez bogów Hebrajczyków, którzy mieli zrozumiałe powody, aby ukrywać fakt, że ich władza zaprowadzona została wśród rozruchów i zamieszek. Nie znajdziemy niczego podobnego wśród założycieli i krzewicieli innych tradycji istniejących współcześnie z tamtymi.
Lecky wskazuje, że większość gnostyków uważała boga żydowskiego za niedoskonałą istotę, stojącą na czele fałszywego systemu moralnego. Wielu ponadto uważało religię żydowską za system opierający się na zasadzie Zła, przyjmujący, że Szatan jest bogiem świata materialnego. Dlatego Kainici czynili każdego, kto się temu przeciwstawiał, przedmiotem czci, Ofici natomiast jawnie oddawali cześć boską wężowi. Mam więc, być może, chociaż częściowe wyjaśnienie szacunku, jakim większość gnostyków darzyło węża, w fakcie, że jest to zwierzę, które wśród chrześcijan stanowi symbol Zła i Szatana, miało zupełnie odmienne znaczenie w symbolice starożytnej.
Walka między młodymi bogami, która poprzedzała, a następnie ustanowiła panowanie Jahwe na Ziemi lub tylko na pewnych jej obszarach, opisana jest w judeochrześcijańskiej tradycji w epizodzie, w którym Archanioł Gabriel niszczy Smoka. W Apokalipsie świętego Jana (12:7-9) czytamy: "I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie Diabeł i Szatan, zwodzący całą zamieszkałą Ziemię, został strącony na Ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie". Zaś prorok Izajasz woła (14:12-15): "Jakże to spadłeś z niebios, jaśniejący Lucyferze, Synu Jutrzenki? Jakże runąłeś na ziemię, ty, który podbijałeś narody? Ty, który mówiłeś w swoim sercu: wstąpię na niebiosa; powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron. Zasiąde na górze obrad, na krańcach północy. Wstąpię na szczyty obłoków, podobny będę do Najwyższego. Jak to? Strąconyś do Szeolu, na samo dno Otchłani?".
Czy z tego wynika, że pod nowymi rządami wszystko przebiegało w łagodności i pokoju? Wcale nie. Pojawiły się nowe waśnie, a ich przedmiotem tym razem był właśnie nowy twór - człowiek, którego pojawienie się nie dla wszystkich było jednakowo pożądane.
Abu Zayd Al-Balkhi znalazł na marginesie Koranu zapis, który podaje pewne wskazówki na temat sposobu myślenia i zamiarów naszych przodków czy poprzedników. Treść zapisu jest następująca: "Mam zamiar, powiedział Bóg, ustanowić na ziemi namiestnika (oto jak nazwał człowieka - A. M.). Ale aniołowie, towarzysze Iblisa, zwanego wówczas Azazilem, odpowiedzieli mu: Czy masz zamiar umieścić na Ziemi kogoś, kto wprowadzi tam rozkład moralny, korupcję, zepsucie i rozlewać będzie krew, wówczas, kiedy my nie przestaniemy cię wielbić? Ale Bóg powiedział Ja wiem to, czego wy nie wiecie ".
Jak już choćby z treści tego zapisu wynika "człowiek" (tzn. trzecia i czwarta grupa wg przyjętej przeze mnie poprzednio klasyfikacji) nie cieszył się uznaniem bogów (druga grupa), a przy takim stosunku wzajemnym o konflikt nie trudno, tym bardziej, że człowiek wbrew wszelkim nakazom i zakazom ciągle sięgał po "owoc z drzewa wiadomości dobrego i złego". Tak więc konflikt, wobec narastania wzajemnych niechęci, był nieunikniony, a jak do niego doszło, opowiada między innymi Platon w swoim dialogu pt. "Kritias":
"Przez wiele pokoleń, pokąd im starczyło natury boga, słuchali praw i odnosili się życzliwie do bóstwa, którego krew w nich płynęła. Ich postawa duchowa nacechowana była prawdą i ze wszech miar wielkością. Łagodność i rozsądek objawiali w stosunku do nieszczęść, które się zawsze zdarzają i w stosunku do siebie nawzajem, więc patrzyli z góry na wszystko z wyjątkiem dzielności, wszystko, co było w danej chwili, uważali za drobiazg i lekko znosili, jakby ciężar, masę złota i innych dóbr; nie upijali się zbytkiem i bogactwo ich nie zaślepiało i nie prowadziło do utraty panowania nad sobą. Bardzo trzeźwo i bystro dostrzegali, że i to wszystko pod wpływem miłości wzajemnej, przy dzielności wzrasta; [...]. Ale kiedy w nich cząstka boża wygasła, dlatego że się często z wieloma pierwiastkami ludzkimi mieszała i ludzka natura zaczęła brać górę, wtedy już nie umieli znosić tego, co u nich było, zrobili się nieorzyzwoici i kto umiał patrzeć, ten widział już ich brzydotę, kiedy zatracili to, co najpiękniejsze pośród największych dóbr. Tym, którzy nie potrafią dojrzeć życia naprawdę szczęśliwego, wydawało się właśnie wtedy, że są osobliwie piękni i szczęśliwi, kiedy ich tymczasem napełniała chciwość niesprawiedliwa i potęga. Otóż bóg bogów, Zeus, królujący zgodnie z prawami, umiał dojrzeć taki stan rzeczy, zobaczył, że się marnuje ród, który był jak się należy, więc karę im wymierzyć postanowił, aby się opamiętali, nabrali rozumu i zaczęli panować nad sobą, więc zebrał wszystkich bogów do ich prześwietnej siedziby, która się wznosi nad środkiem całego świata, zaczem widzi wszystko, co ma udział w powstawaniu, a zebrawszy powiedział..."
Na tym urywa się dialog Platona i wydawać by się mogło, iż nigdy się nie dowiemy, jaki był dalszy bieg wypadków. Jednak istnieje i druga opowieść - biblijna Księga Rodzaju (6:6-7), która, jak się zdaje, zawiera odpowiedź na pytanie, jakie każdy z nas zadaje po przeczytaniu Platońskiego "Kritiasa": Co powiedział bóg bogów Zeus? Księga Rodzaju mówi: "...a widząc, że wielka była złość ludzka na ziemi [...] bolał w sercu swym i rzekł Bóg: wygładzę człowieka, któregom stworzył, z oblicza ziemi, od człowieka aż do bydlęcia, aż do gadziny i aż do ptastwa niebieskiego. Bo mi żal, żem je uczynił".
Wydaje się więc, że postęp moralny nie przebiegał równolegle z technologicznym. Znane wady ludzkości i dążność jednych do dominacji nad drugimi, zwielokrotnione ogromnymi możliwościami zaawansowanej wiedzy i techniki, doprowadzuły do otwartej rywalizacji między mieszkańcami naszej planety. A rezultatem decyzji Jahwe czy Zeusa była znowu straszliwa wojna, której sposób prowadzenia, zastosowane środki i konsekwencje naszkicowano już w pierwszym odcinku niniejszego cyklu, zaś opisy jej przebiegu znajdujemy rozproszone w tradycji różnych narodów, między innymi także w tradycji biblijnej.
W księdze proroctw Izajasza (13:3-5) czytamy: "Ja dałem rozkaz moim poświęconym, z powodu mojego gniewu zwołałem wojowników, radujących się z mej wspaniałości. Uwaga! Wrzawa Królestw, sprzymierzonych narodów. To Jahwe Zastępów robi przegląd wojska do bitwy. Przychodzą z dalekiej ziemi, od granic nieboskłonu, Jahwe i narzędzia jego rozgniewania, aby spustoszyć całą ziemię". Podobnie w Psalmach (68:13): "Rydwanów Bożych jest dwadzieścia tysięcy, wiele tysięcy aniołów, to Pan wraz z nimi do Świątyni przybywa z Synaju".
Nie ulega wątpliwości, że stratedzy wojny atomowej nie kierowali swej broni na plemiona takie, jak współcześnie nam żyjący Zulusowie, Pigmeje czy nieszkodliwi Eskimosi. Skierowali ją na ośrodki cywilizacji. Tak więc radioaktywny mord ponownie przeszedł przez postępowe i wysoko rozwinięte narody i ośrodki. Pozostały natomiast oddalone od ośrodków zywilizacji, zacofane w rozwoju, ludy dzikie i prymitywne plemiona. One jednak nie były w stanie przekazać informacji o istniejącej kulturze ani nawet poinformować o niej, ponieważ nie brały w niej udziału.
Większa część kuli ziemskiej pokryta została żarzącumi sie pustyniami, gdyż promieniowanie ciał radioaktywnych nie pozwala rozwijać się żadnym roślinom. Po kilku tysiącach lat - jak powiada Däniken - nie pozostało już nic z zatopionych oraz spalonych lądów i miast. Natura jedynie z nieskończoną cierpliwością przedzierała się poprzez ruiny, a żelazo i stal, pordzewiałe, rozpadły się na piasek, aby po tysiącach lat wszystko mogło się zacząć od początku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden cytat tylko sprawdziłem z ciekawości.

Podobnie w Księdze Joba (25:12): "Potęgą wzburzył pramorze, roztrzaskał Rahaba swą mocą, wichurą strop nieba oczyszcza i Węża Zbiega niszczy swą ręką"

Nie istnieje takie coś. 25 rozdział nie posiada 12 rozdziału bo ma tylko 6 rozdziałów. Może to przypadkowy błąd.

Długie ten poemat.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotr ,

Nie wiem skad bierzesz wiare i pewnosc w to co glosisz ale ja po prostu nie wierze w koniec swiata tak samo jak nie wierze w zorganizowane sily usilujace zawladnac calym swiatem w celu jego zniewolenia. Swiat jakby idzie w innym kierunku w tej chwili.. Bog nie jest mi potrzebny do wiecznego zbawiena czy eventualnego pojscia do nieba . Potrzebny jest mi tu i teraz na ziemi jako pozytywna sila kierujaca lub wplywajaca na moje zycie zeby po prostu bylo troche lepsze. Tylko tyle i az tyle. Pozdrowienia 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, limono napisał:

Piotr ,

Nie wiem skad bierzesz wiare i pewnosc w to co glosisz ale ja po prostu nie wierze w koniec swiata tak samo jak nie wierze w zorganizowane sily usilujace zawladnac calym swiatem w celu jego zniewolenia. Swiat jakby idzie w innym kierunku w tej chwili.. Bog nie jest mi potrzebny do wiecznego zbawiena czy eventualnego pojscia do nieba . Potrzebny jest mi tu i teraz na ziemi jako pozytywna sila kierujaca lub wplywajaca na moje zycie zeby po prostu bylo troche lepsze. Tylko tyle i az tyle. Pozdrowienia 

A co rozumiesz przez lepsze życie? Lepsze fizycznie i materialnie (jakościowo) czy lepsze rozumiane przez przyzmat JEGO sprawiedliwości i JEGO wiedzy?

Skoro nie zbawienie, to co po śmierci? Rozkład?

Ludzie mają często swoje wyobrażenia błędne. Najpierw łykają katechizmy i wydumane teologie a potem przyjmują to za faktyczny stan spraw i z tym polemizują, walczą, robią jakieś przedstawienia, budują życiowe teorie, wymyślają spiski. To błędne ne koło. No ale na tym polega świat i działanie złych sił żeby zwieść ludzi. Czyli, de facto, ludzie nie są źli. W większości. W większości są wprowadzeni w błąd.

Pozdrawiam!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Piotr_1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotr , jesli uda mi sie odnalezc Boga to bedziemy mogli porozmawiac majac jakis wspolny punkt referencyjny i byc moze spowoduje to zupelne przewartosciowanie i totalna zmiane jesli chodzi o moje poglady . Teraz po prostu nie ma pomostu miedzy biegunami na ktorych sie znajdujemy. Do tego zdaje sie nie da sie dojsc droga logicznego rozumowania czy "chcenia" wiec albo sie dostepuje tej laski albo nie . Pozdrawiam Cie serdecznie i zycze wszystkiego dobrego ! Moj czas bumelowania i robienia "smrodu" na audiostereo sie skonczyl i moze pogadamy za rok . 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, limono napisał:

... Teraz po prostu nie ma pomostu miedzy biegunami na ktorych sie znajdujemy. Do tego zdaje sie nie da sie dojsc droga logicznego rozumowania czy "chcenia" wiec albo sie dostepuje tej laski albo nie...

Tak jest! Trafione w punkt (łaski)👍👍

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Piotr_1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość

(Konto usunięte)

Atomowa wojna Bogów cz. 1

Zanim nasza cywilizacja wkroczyła w wiek atomowy - wiele odkryć, przekazów mitologicznych, opisów w świętych księgach, wykopalisk i zagadkowych zjawisk obserwowanych na Ziemi pozostawało niezrozumiałymi.
Sędziwe teksty sanskryckie "Mahabharata" opisują szczegółowo wybuchy wielkich kul ognistych oraz wywołane przez nie burze i sztormy. Następstwa tych wybuchów przybierały u ludzi formę klasycznych objawów choroby popromiennej, wywołując utratę włosów, wymioty, osłabienie i w końcu śmierć. Co ciekawe, teksty te podają, że osoby znajdujące się w zasięgu działania wybuchów, mogą się ocalić, usuwając wszystkie metale z powierzchni swoich ciał i zanurzając się w wodzie rzecznej. Cel tego mógł być tylko jeden - dekontaminacja przez zmycie powierzchni ciała i odzieży z cząstek radioaktywnych , czyli proces, który w takich przypadkach zalecany jest i dzisiaj.
Erich von Däniken wspomina zawarte w rozmaitych starożytnych tekstach opisy broni jądrowej, sugerując, że była ona użyta przez przybyszów z kosmosu, wyposażonych w wytwory swej zaawansowanej wiedzy i technologii, przeciwko prymitywnym mieszkańcom naszej planety. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, aby przybysze stosowali tak drastyczne środki przeciwko pierwotnym, niecywilizowanym, wyposażonym jedynie w łuki i strzały mieszkańcom Ziemi.



Richard B. Mooney podaje, że brahmińska księga "Siddnanta-Ciromani" posługuje się jednostkami czasu, z których ostatnia, najmniejsza, trutti stanowi 0,33750 sekundy. Uczeni studiujący teksty sanskryckie są zakłopotani, nie mogąc wyjaśnić, do czego służyć mogła w starożytności tak mała jednostka czasu i jak można było ją mierzyć bez odpowiednich instrumentów. Współczesne prymitywne szczepy posiadają dość niejasne pojęcie czasu i nawet godziny mają dla nich stosunkowo niewielkie znaczenie. Trudno więc sobie wyobrazić, by starożytne ludy prymitywne zachowywały się w tym względzie inaczej.
Andrew Thomas w swojej książce "Nie jesteśmy pierwsi" pisze: Według jogi Pundit Kaniah z Ambatturu w Madras, którego spotkałem w roku 1966, początkowo system pomiaru czasu u brahminów był sześćdziesiątkowy, na dowód czego joga cytował wyjątki z "Brihath Sakatha" i innych tekstów sanskryckich. W dawnych czasach doba dzieliła się na 60 "kala", z których każda wynosiła 24 minuty. "Kala" dzieliła się an 60 "vikala", z których każda wynosiła 24 sekundy. Następnymi 60 razy mniejszymi jednostkami były: "para", "tatpara", "vitatpara", "ima" i w końcu "kashta" - jedna trzystu milionowa część sekundy. Do czego starożytnym Hindusom służyć mogły ułamki mikrosekund? Pundit Kaniah wyjaśnił, że uczeni brahmini od zarania dziejów zobowiązani byli do zachowania tej tradycji w pamięci, choć sami jej nie rozumieli.
Jedna trzystamilionowa część sekundy - kashta - nie może naturalnie mieć żadnego sensu praktycznego, jeśli nie dysponuje się urządzeniami, które mogłyby mierzyć czas z taką dokładnością. Z drugiej strony wiadomo, że czas życia niektórych cząstek atomowych: hiperonów i mezonów jest bliski jednej trzystu milionowej części sekundy.
Tablica "Varahamira", datowana na rok 550 naszej ery, zawiera wielkości matematyczne porównywalne z wymiarami atomu wodoru. Czyżby te liczby również przekazano nam z odległej przeszłości? Joga Vashishta twierdzi: Istnieją rozległe światy w pustych przestrzeniach każdego atomu, tak różnorodne, jak pyłki w promieniach słońca. Wydaje się to wskazywać na starożytną wiedzę o tym, że nie tylko materia zbudowane jest z niezliczonej liczby atomów, lecz że w samych atomach, jak dziś wiemy, większa część przestrzeni nie jest wypełniona materią.
Teksty te, pochodzące z dalekiej przeszłości, wskazują więc, iż już wówczas istniała głęboka znajomość fizyki atomowej. Fakt, że brahmini zobowiązani byli pamiętać szereg symboli matematycznych, nie rozumiejąc ich nawet, świadczy o celowo podjętym wysiłku zmierzającym do przekazania wiedzy z zaginionej ery technologicznej. Można sobie wyobrazić pradawnych uczonych, którzy obserwując upadek swojej cywilizacji, zapisywali swoją wiedzę i powierzyli pewnej grupie ludzi odpowiedzialność za przekazywanie jej poprzez wieki, aż do czasu, kiedy znowu stanie się ona zrozumiała.
Wydaje się, że coś z tej starożytnej nauki przenikało przez wieki w dość ogólnej formie. Dwa i pół tysiąca lat temu Demokryt mówił: W rzeczywistości nie istnieje nic, tylko atomy i pusta przestrzeń. Grecy uważali, że atom jest najmniejszą cząstką materii i nie może być podzielony, podczas, gdy Fenicjanin Moschus zapewniał, że atom można podzielić i usiłował o tym przekonać Greków. Żyjący w pierwszym wieku przed naszą erą uczony rzymski, Lukrecjusz, pisał że atomy pędzą nieustannie w przestrzeni i podlegają niezliczonej liczbie zmian pod zakłócającym wpływem zderzeń. Są one zbyt małe, aby można je było widzieć.
Dopiero w dziewiętnastym i dwudziestym stuleciu podjęto poważne prace w dziedzinie fizyki atomowej, więc uczeni starożytni, których fragmentaryczna wiedza pochodzić musiała z zamierzchłej epoki zapomnianej technologii, nie mogli potwierdzić swych wiadomości w praktyce, nie istniała bowiem technologia, która by im to umożliwiała.
Zamierzchła epoka, kiedy wiedza ta była stosowana w praktyce, wykorzystywała prawdopodobnie energię atomową do wielu celów. Idea transmutacji metali, która pochłaniała uwagę alchemików przez całe wieki, każąc im szukać sposobu zamiany ołowiu w złoto, wynikała prawdopodobnie z jeszcze starszej wiedzy o tym, że manipulacja strukturami atomowymi pierwiastków pozwala na przekształcenie jednego z nich w drugi.
Jednakże najbardziej nas tutaj interesuje nie samo zastosowanie energii jądrowej, lecz niewłaściwe zastosowanie. Wydaje się, że rozmaite starożytne teksty stwierdzają ponad wszelką wątpliwość fakt wystąpienia na Ziemi straszliwej masakry ludzkości. W sferze domysłów znajduje się jedynie to, czy konflikt ów był wyłącznie ziemskiego pochodzenia, czy też brali w nim udział pochodzący z kosmosu przybysze, wyposażeni w zaawansowaną wiedzę i technologię.
Charles Berlitz pisze, że zaskakujące wzmianki i aluzje do stosunkowo niedawnych zdobyczy naszej cywilizacji, jak bomba atomowa, rakiety, gazy bojowe i inne, występują szczególnie obficie w starożytnych tekstach indyjskich. Wyjątkowo dużo tego rodzaju opisów napotkać można we wspomnianym staroindyjskim eposie - "Mahabharata", stanowiącym kompendium wiedzy dotyczącej religii, świata, modłów, obyczajów, historii oraz legend o bogach i bohaterach starożytnych Indii. Często nazywa się ten epos "indyjską Iliadą", chociaż jest siedem razy obszerniejszy od Iliady i Odysei razem wziętych (zawiera 200 000 wierszy). Przypuszcza się, że został napisany około 1500 lat przed naszą erą, ale dotyczy zdarzeń znacznie wcześniejszych. Po raz pierwszy wydrukowano go w sanskrycie w roku 1834, a następnie przełożono: najpierw w roku 1843 na język włoski, a następnie w 1884 na angielski.
"Mahabharata" w dużej części zajmuje się działaniami wojennymi, w których biorą udział bogowie, półbogowie i ludzie. Przypuszcza się, że opisy te stanowią quasi-historyczny przekaz dotyczący inwazji Ariów z północy, którzy wyparli pierwotnych mieszkańców tych ziem, Drawidów, na południe półwyspu indyjskiego. Jednakże wśród normalnych w takich razach obrazów starożytnych działań bojowych rozrzucone są szczegółowe i bardzo zagadkowe wzmianki dotyczące, łatwych obecnie do zidentyfikowania, broni jak działa artyleryjskie - "agneyastra", rakiety, samoloty bojowe - "vimana", radar, zasłony dymne, gazy trujące - "tashtra", gazy obezwładniając - "mohanastra", pojazdy rakietowe i głowice atomowe. W drugiej połowie XIX wieku fragmenty te brzmiały tajemniczo lub zabawnie; dzisiaj natomiast ich wymowa jest dla wszystkich chyba mieszkańców kuli ziemskiej oczywista, pomimo, że od czasu, którego opisy dotyczą, minęły tysiące lat.
Przedstawiając bitwę pomiędzy starożytnymi armiami, "Drona Parva", jedna z ksiąg "Mahabharata", opowiada o walce, w czasie której wybuchy pocisków dziesiątkują całe armie, powodując, że tłumy żołnierzy wraz z rumakami, słoniami oraz bronią zostały uniesione i porwane przez wielki wicher jak suche liście drzew... Starożytny kronikarz dodatkowo zaopatrzył ten opis w komentarz: Wyglądali tak wspaniale jak szybujące ptactwo - jak ptaki odlatujące z drzew. Tekst zawiera nawet przedstawienie charakterystycznego grzybiastego wybuchu nuklearnego, który porównywany jest do otwarcia gigantycznego parasola, zaś opis skażenia środków żywnościowych, wypadania włosów u ludzi oraz konieczność dokładnego zmycia ciała ludzi i zwierząt dla zapobieżenia chorobie lub śmierci stanowią dziwnie nowoczesny akcent tej starożytnej legendy.
A oto pochodzące z "Mahabharata", "Ramayana" i "Mahavira Charita" fragmenty opisujące walkę:
Pojedynczy pocisk wybuchł z całą mocą świata. Rozżarzony słup dymu i ognia, tak oślepiający jak dziesięć tysięcy słońc, uniósł się w całej swej wspaniałości (...). Była nieznana broń, żelazny piorun, gigantyczny posłaniec śmierci, który zamienił w popioły całą rasę Vrishni i Andhaka. Ciała była tak popalone, że nie można ich było rozpoznać. Ich włosy i paznokcie powypadały, wyroby garncarskie popękały bez widocznego powodu, a wszystkie ptaki zbielały. Po kilku godzinach wszystkie produkty spożywcze zostały zatrute (...) Aby uciec od tego ognia, żołnierze rzucali się do strumieni, aby obmyć siebie i swój ekwipunek.
Następstwa działania tej superbroni opisane są następująco: Zaczął wiać wicher (...), wydawało się, że słońce się obróciło, świat, spieczony ogniem, wydawał się być w gorączce. Słonie i inne zwierzęta lądowe, palone energią tej broni mknęły w ucieczce (...), nawet wody były tak gorące, że przebywające w nich stworzenia zaczęły palić się (...). Nieprzyjacielscy żołnierze padali jak drzewa w szalejącym ogniu - wielkie słonie palone tą bronią padały na ziemię, wydając dzikie ryki bólu. Inne, palone ogniem, biegały we wszystkie strony, jak wśród płonącego lasu, także rumaki i pojazdy spalone energią tej broni, wyglądały jak szczyty drzew, które spłonęły w pożarze lasu.
Księga "Karna Parva" podaje nawet wymiary broni: Strzała śmiertelna jak laska śmierci. Mierzy ona trzy łokcie i sześć stóp (320 cm.) Obdarzona mocą pioruna tysiąc okiego Indry, była ona niszczycielska dla wszystkich żyjących stworzeń.
Starożytni Hindusi wykazali w swoich przekazach piśmienniczych zaskakującą wiedzę naukową o świecie i materii. W powstałym prze około 5000 laty dziele zatytułowanym "Jyotish" znajdujemy rozważania na takie tematy, jak heliocentryczny ruch planet, prawa grawitacji, gwiazdy stałe na Mlecznej Drodze, dobowy obrót osiowy ziemi, kinetyczna teoria energii i teoria budowy atomu. Wiadomo także, że niektóre szkoły filozoficzne podejmowały jako przedmiot swoich rozważań skomplikowane obliczenia z zakresu fizyki atomowej. Wyznaczenie czasu "potrzebnego do przejścia atomu przez jednostkę objętości równą tej, jaką on sam zajmuje" jest przykładem jednego z prostszych "tematów badawczych".
Istnieją także przykłady ścisłych i realnych opisów budowy rakiet i samolotów. Sama tylko "Mahabharata" zawiera 230 strof poświęconych opisowi zasad konstrukcji latających maszyn ("vimana"), oraz innych urządzeń i aparatów. W "Samarangana Sutradhara" omawiane są zalety i wady rozmaitych typów samolotów, zarówno z punktu widzenia ich względnych zdolności i szybkości wznoszenia, jak również sposobów lądowania. Dyskutuje się tam także rodzaje materiałów napędowych (między innymi rtęć?) oraz materiałów konstrukcyjnych, konstrukcyjnych mianowicie różnych odmian drewna, metali lekkich i ich stopów.
Zwróćmy uwagę na fragment opisu lotu "vimana": W wyniku działania sił utajonych w rtęci, które uruchamiają wir napędowy powietrza, człowiek znajdujący się wewnątrz może podróżować w podniebną dal (...). Vimana za pomocą rtęci rozwijać może moc pioruna (...). Jeśli ten żelazny silnik o odpowiednio połączonych częściach zostanie napełniony rtęcią, a do jego górnej części doprowadzony zostanie żar, to zaczyna on z rykiem lwa rozwijać moc (...) i natychmiast staje się niczym perłą na niebie.
Inny staroindyjski epos klasyczny "Ramayana", opisuje widok, jaki roztaczał się z góry podczas loty boga Rama i jego małżonki Sita ze Sri Lanka do Indii. Widok ten opisany jest tak szczegółowo, że wydaje się niemożliwe, aby autor mógł tego nie obserwować sam z góry. Ponadto starożytny samolot pokazano w sposób zadziwiająco nowoczesny: Niepowstrzymany w swym ruchu (...), o godnej podziwu szybkości(...), w pełni kontrolowany (...), o pomieszczeniach wyposażonych w okna i znakomite miejsca siedzące.
Jednocześnie znajdujemy w tych dziełach stałą troskę i zaabsorbowania niebezpieczeństwami wynikającymi z użycia broni nuklearnej. "Mahabharata" zawiera wersety, które, jeśli pominiemy ich archaiczny styl, mogliby wypisać na swoich sztandarach dzisiejsi bojownicy o pokój: Wy, okrutni i niegodziwi, upojeni i zaślepieni pychą, przez wasz Żelazny Piorun staniecie się niszczycielami własnego narodu.
"Ramayana" przestrzega, iż Strzała Śmierci jest tak potężna, że może w jednej chwili zniszczyć całą Ziemię, a jej straszliwy wznoszący się dźwięk, wśród płomieni, dymu i pary (...) jest posłańcem śmierci.
Wreszcie "Badha Parva" opisuje efekty ekologiczne użycia takich bomb: Nagle pojawiła się jakaś substancja podobna do ognia (stan plazmy?) i nawet teraz pokrywające się bąblami wzgórza, rzeki i drzewa oraz wszelkiego rodzaju zioła, trawy i rośliny, w ruchomym i nieruchomym świecie, obracają się w popiół.
W końcu w "Mausala Parva" znajdujemy notatkę wskazującą na to, że znano sobie wreszcie sprawę z tego, iż broń ta jest zbyt niebezpieczna dla świata. Notatka wydaje się napomykać o niszczeniu i pozbywaniu się głowic atomowych: W wielkim strapieniu umysłu król nakazał zniszczyć Żelazny Piorun, na drobny proch. Wezwano ludzi(...), aby wrzucili ten proch do morza. Indie nie są jedynym krajem, gdzie istnieją legendy i zapisy dotyczące pradawnej katastrofy atomowej na Ziemi. Występują one także w Chinach. Raymond W. Drake twierdzi, że w "Fengshen-yen-i" znajdują się opisy zdarzeń bardzo podobne do tych, jakie są w sanskryckiej "Mahabharacie". Przeciwstawne elementy walczyły o panowanie nad Chinami. Wspomagane były one przez pozaziemskich przybyszów, używających broni przypominających najstraszniejsze spośród obecnie nam znanych. Wojna była prowadzona przy pomocy oślepiających promieni, ognistych smoków, płomiennych kul, lśniących żądeł i błyskawic. Jak wynika z opisów, walczące strony wydawały się posiadać urządzenie podobne dzisiejszemu radarowi, który pozwalał im na słyszenie i obserwowanie wizualne obiektów oddalonych na odległość kilkuset kilometrów.
Amerykański etnograf, Baker, odnalazł wśród kanadyjskich Indian legendy mówiące, że kiedyś tam na południu istniały wielkie lasy i łąki, a wśród nich wielkie oświetlone miasta, zamieszkiwane przez ludzi, którzy latali do nieba na spotkanie piorunom. Później jednak pojawiły się demony i wszystkie miasta zostały zniszczone. Pozostały po nich tylko istniejące do dnia dzisiejszego ruiny. Legendy te wywodzą się z objętych wieczną zmarzliną rejonów kanadyjskiej tundry, położonych na dalekiej północy. Odnoszą się one do dawnych epok, kiedy kiedy klimat obecnych obszarów biegunoych odbiegał znacznie od dzisiejszego. Tradycja Indian kanadyjskich przypomina istniejące wśród Majów i Azteków legendy, mówiące o miastach, w których ani w dzień ani w nocy nie gasły światła. Majowie mówili:
Ta ziemia (obecnie południowo zachodnia część Stanów Zjednoczonych) stanowi Królestwo Śmierci. Przebywają tam tylko dusze, które nigdy nie będą poddane reinkarnacji (...), ale dawno temu była ona zamieszkana przez starożytne rasy ludzkie.
Istnieje wielkie podobieństwo pochodzących z różnych części globu ziemskiego legend mówiących o masakrach i zniszczeniach. Przypomnijmy tylko z mitologii greckiej postać Zeusa miotającego gromami i błyskawicami, czy też postać Thora z mitologii nordyckiej, władającego młotem i błyskawicami.
Jeżeli w zamierzchłej przeszłości zaistniał konfilkt na skalę światową, o zakresie większym nawet niż druga wojna światowa i znacznie bardziej niszczycielski, to właśnie można by oczekiwać tego rodzaju ech w pamięci narodów świata.
Podobnie i równie szeroko rozpowszechnione są legendy mówiące o złotym wieku ludzkości. Ci wszyscy, którzy szukają cudownej i zdumiewającej Atlantydy, w jakimś jednym i określonym miejscu na ziemi, skazani są, jak się wydaje, na rozczarowanie. Jeśli bowiem cały obszar kuli ziemskiej w pewnym okresie zamierzchłej przeszłości osiągnął wysoki poziom cywilizacji, to legendy o jej istnieniu mieć będą charakter globalny. Sam fakt, że różne przekazy, pochodzące z różnych części ziemskiego globu, umiejscawiały położenie Atlantydy na Morzu Śródziemnym, Atlantyku, w Hiszpanii, Grenlandii, Islandii, Ameryce lub Tybecie, a nawet że istniało podobne do Atlantydy królestwo Lemuria na Pacyfiku, wskazuje jedynie na to, że ówczesna miała zasięg światowy, iż cywilizacja ta nie ograniczała się do jednej tajemniczej wyspy lub kontynentu, który następnie zatonął w morzu. Tylko istnienie cywilizacji o zasięgu globalnym może wyjaśnić podobieństwa występujące pomiędzy poszczególnymi cywilizacjami i kulturami zamierzchłej przeszłości, a także i różnice.
Istnieje bardzo wiele punktów zbieżnych pomiędzy cywilizacjami Egiptu i Sumeru; również między cywilizacjami rozwiniętymi w dolinie Indusu i cywilizacjami środkowej i południowej Ameryki, szczególnie w ich legendach. Istnieją także duże różnice, choć dotyczą głównie szczegółów, jak to, że na obszarze Europy, Azji i Afryki Północnej koło było w powszechnym użytku, podczas gdy na obszarze Ameryki urządzenie to nie było znane.
Ci, którzy całkowicie odrzucają idee, że kiedyś musiał istnieć kontakt pomiędzy wszystkimi cywilizacjami, zarówno europejskimi, azjatyckimi, afrykańskimi, jak i amerykańskimi, wydają się nie brać pod uwagę istotnych czynników. Tym bardziej, że, jak dotąd na próżno poszukujemy jednego wyróżnionego obszaru, na którym powstałaby pierwotna kultura-matka, źródło wszystkich innych cywilizacji. Wiele wskazuje na to, iż źródłem tym jest cały glob ziemski. Że istniał nie jeden, lecz wiele ośrodków rozwiniętej kultury i cywilizacji.
Warto także zwrócić uwagę na inną osobliwość. Sporo legend mówiących o istnieniu wielkiego i katastrofalnego konfliktu w zamierzchłej przeszłości, wskazuje obszary, gdzie zdarzenia te miały miejsce. Okazuje się, że w większości chodzi tu o dzisiejsze pustynie.
Szreg takich przekazów pochodzi z terytorium dzisiejszych Chin. Tam też znajduje się część niezbadanej dotychczas w pełni pustyni Gobi, która ukrywa pod swymi piaskami wiele tajemnic. Podobnie w Indiach, w dolinie Indusu, gdzie niegdyś kwitła wspaniała cywilizacja - dziś jest pustynia. Pustynią jest także znaczny obszar południowo zachodniej części Stanów Zjednoczonych, który Majowie nazywali właśnie Królestwem Śmierci. W Egipcie Horus przeklął ziemie Seta na tysiące lat - Ogromne obszary Afryki Północnej wraz z Saharą są pustynne. To samo dotyczy także większości terenów na Środkowym Wschodzie - wielkie miasta Babilonii i Sumeru, zrujnowane, spoczywają teraz pod ruchomymi piaskami.
Większa część Australii to także pustynia - rdzenni mieszkańcy wydają się być potomkami ludów niegdyś cywilizowanych. Na niektórych obszarach tej pustyni, gdy w górach zdarzy się ulewny deszcz, woda i szlam przewalają się i dochodzą aż do brzegów płytkiego jeziora Eyre. Przypomina to okres, gdy okolice te były zasobniejsze w wilgoć, gdy żyły tam olbrzymie kangury i diprodonty wielkości nosorożca, jak o tym wspominają legendy tubylców - pisze prof. Alfons Gabriel, znany badacz obszarów pustynnych. Jednak nawet tubylcy zdają się obawiać tych terenów a ich przejście połączone jest z ogromnymi trudnościami, jest tam bowiem strefa, która w języku krajowym nosi nazwę "Narikalinanni", co oznacza "miejsce śmierci i zniszczenia".
Legendy i mity mówią o antycznych środkach rażenia, które żywo przypominają współczesne pociski nuklearne; inne przekazy przypominają obliczenia matematyczne dotyczące zagadnień fizyki jądrowej. Ale nie tylko przekazy ustne, zapisy w świętych księgach czy inskrypcje w świątyniach i miejscach starożytnego kultu są intrygujące i zmuszają do porównań; odkrywa się także coraz więcej zadziwiających faktów i śladów materialnych.
Podczas prób nuklearnych, przeprowadzonych współcześnie na pustyni Gobi w pobliżu Lop Not oraz na pustynnych obszarach Nowego Meksyku, w wyniku powstania bardzo wysokich temperatur wywołanych wybuchem jądrowym - piasek pustyni ulegał zeszkleniu. Do wywołania procesu witryfikacji piasku potrzebne są tak wysokie temperatury, że ich uzyskanie niemożliwe jest zarówno w procesach eksplozji konwencjonalnych materiałów wybuchowych czy palnych, ani też w procesach wulkanicznych. Takie temperatury otrzymać można natomiast w procesach termonuklearnych. Tymczasem na pustyni Gobi odkryto obszary zeszklonego piasku, znajdujące się tam od tysięcy lat. Obszary takie istnieją również na kalifornijskiej, zaś tajemnicze szkliste tektyty, znalezione w piaskach pustyń północnej Afryki i Środkowego Wschodu, uważa się za powstałe w procesach radioaktywnych. Skały w Peru i Boliwii także noszą wyraźne znamiona witryfikacji, zaś obszary, na których one występują, wykazują cechy pustynne.
Powstaje pytanie, jak te pustynie utworzyły się? Jak mogły wytworzyć się i trwać, otoczone ze wszech stron ogromnymi obszarami bujnej wegetacji? A może powstały one w wyniku eksplozji pocisków nuklearnych wielkiej mocy, które zniszczyły nie tylko ludność ten obszar zamieszkującą, lecz także wszystkie przejawy życia zwierzęcego i roślinnego, zaś substancje radioaktywne powstałe w tym procesie, swoim promieniowaniem wysterylizowały te tereny na okres tysięcy lat? Niewiele bowiem przejawów życia obserwuje się i dziś na tych pustyniach, a to, co tam rośnie i żyje, przeżywa z wielkim trudem pomimo wytworzenia szeregu cech adaptacyjnych. Być może istnieje ziarno prawdy w legendzie o Horusie, zaś przekleństwo zesłane na ziemie seta było przekleństwem radioaktywnego skażenia.
MOżna by mniemać, że przedstawione tutaj przypuszczenia są bezpodstawne lub zgoła fantastyczne, gdyby na tych jałowych teraz obszarach nie było śladów cywilizowanego życia ludzkiego. Można by stwierdzić, że od niepamiętnych czasów ziemie te wrogie były człowiekowi i ludzkiemu na nich osadnictwu. Ale tak nie jest. Na pustyni Gobi odkryto bowiem ruiny bardzo starych miast, prawie już bezkształtne, ale wszystkie one noszą na sobie ślady działania bardzo wysokich temperatur, pokryte bąblami tego samego rodzaju i postaci, co zaobserwowane w Hiroszimie po wybuchu amerykańskiej bomby atomowej.
Wielu geologów utrzymuje, że szereg obecnie występujących w południowo zachodniej części Stanów Zjednoczonych obszarów pustynnych (obejmujących część Kalifornii i Arizony, tzw. Pustynię Sonora, tereny Wielkiej Kotliny między Sierra Nevada a górami Wasath oraz na południu pustynie Mojave, Gila i Yuma z budzącą grozę Doliną Śmierci) nie powstało w wyniku działania naturalnych sił przyrody. Tym bardziej, że, jak podaje prasa amerykańska, suche stany, a zwłaszcza Arizona, budują na rzece Colorado jedną zaporę po drugiej, aby zagospodarować te tereny. Urządzenia nawadniające opierają się głownie na dawnych urządzeniach Indian (!?), o czym świadczą resztki starożytnych budowli na rzece Gila.
A oto co na temat Sahary pisze znawca problemu, prof. Alfons Gabriel: Na pustyni znaleźć można studnie, istniejące od niepamiętnych czasów. Często szyby są zdumiewająco głębokie, w niektórych przypadkach przewyższają 100 m. - i trudno zrozumieć, jak ludzie swymi prymitywnymi narzędziami zdołali je zbudować. (...) Od czasu, gdy w Górnym Egipcie odkryto wiele miejsc, na których rozrzucone były resztki narzędzi wszczęto również poszukiwania na różnych pustyniach Ziemi. Poszukiwania te zostały uwieńczone powodzeniem. Sahara okazała się specjalnie bogatą skarbnicą znalezisk; podobnie pewne części pustyni Gobi. Jest jednak zdumiewające, że te stare ślady ludzkiej kultury występują w takiej obfitości właśnie na pustyniach, a więc na obszarach, gdzie na przestrzeni setek kilometrów nie ma kropli wody, żadnego pastwiska, żadnych warunków do życia. Jak mogło dojść do tego? Jak dostali się ludzie do tego świata będącego zaprzeczeniem życia? Dziś już wiemy, że na tych obszarach pracowali nie przygodni wędrowcy, lecz przedstawiciele osiadłej ludności. Ale w jaki sposób można było żyć na pustyni? W ostatnich dziesięcioleciach poczynione zostały poważne postępy w badaniach nad przeszłością wielu suchych obszarów.poznaliśmy nieco nieznanych dotąd szczegółów, wiążących się z pojawieniem się człowieka na pustyni. Stosunkowo najlepiej udało się odtworzyć obraz prehistorii Sahary. W okresie przedlodowcowym i lodowcowym ten wypalony szmat ziemi porośnięty był lasami i stepami typu sawanny. Powiązany system rzeczny sprawiał, że mogło tu rozwijać się życie. Tam, gdzie teraz hulają burze nad gorącą pustynią żwirową, miotając ziarna kwarcu i sprawiając, że wielbłądy już na trzeci dzień wędrówki są głodne i spragnione, istniały przed 50 lub 100 tysiącami lat jeziora, wokół których szumiały trzciny i harcowały zwierzęta. Żyła tu ludność (...) Rozwijała się też sztuka. Artyści ryli na skałach piękne obrazy, a kamienie pokrywali farbami. Na obszarach Afryki Północnej roi się od obrazów. Wiele ścian wąwozów i zboczy górskich to prawdziwe "księgi z obrazkami". Niektóre malowidła pociemniały, tracąc wyrazistość, inne są ciągle jeszcze świeże. Wiele z nich to dzieła sztuki, są też niektóre robiące wrażenie dziecinnych igraszek. Nieraz jednak trudno uwierzyć, że ludzie, którzy znali tylko narzędzia kamienne, umieli tworzyć tak żywe postacie.
Ignatius Donelly podaje, że podczas kopania studni w miejscowości Lawa Ridge, Marshall Country w stanie Illinois (USA) na głębokości ponad 40 m. wykopano monetę wykonaną z brązu. Duży nacisk warstw ziemi i warunki w jakich przez długi czas ta moneta przebywała, spowodowały, że większość napisów i rysunków na obu jej powierzchniach uległa prawie całkowitemu zatarciu. Stwierdzono jednak, że zarówno na rewersie jak i awersie znajdowały się niewyraźne zarysy jakiejś postaci, zaś wzdłuż krawędzi po obu stronach biegły jakieś napisy, ściśle mówiąc, ciągi hieroglifów nie do odcyfrowania. Jak wykazały badania, moneta ta w trakcie procesu produkcji była walcowana, jej krawędzie obcięte maszynowo, zaś napisy wytrawiane kwasem.
W roku 1851 w tej samej okolicy stanu Illinois, na głębokości ponad 35 metrów odkopano dwa pierścienie miedziane. W czerwcu tego samego roku w miejscowości Dorchester stanu Massachusets odkopano naczynie pokryte skamieniałą zaprawą murarską. Był to dzban w kształcie dzwonu, wykonany z nieznanego metalu, którego powierzchnia onkructowana była srebrnym wzorem o charakterze roślinnym.
Pewien lekarz z Kalifornii znalazła wewnątrz bryły złotonośnego kwarcu niewielki złoty przedmiot, kształtem przypominający uchwyt do wiadra. Podobny uchwyt odkryto w jaskini w Kinngoodie w północnej Anglii w bliku skalnym. Jego wiek oceniona na przynajmniej 8500 lat. Można więc przyjąć, że przedmiot na który natrafiono w kalifornii, pochodzi z tego samego mniej więcej okresu.
W roku 1969, wewnątrz bryły skalnej, znalezionej w pobliżu miejscowości Treasure City w stanie Nevada odkryto ślady śruby o długości 5 cm. Sama śruba już dawno uległa korozji, ale przestrzeń, którą kiedyś zajmowała, pozostawiła w skale ślad w kształcie spirali. Wiek tego znaleziska ocenia się na ok. 10000 lat.
Tom Kenny, farmer amerykański zamieszkujący w Plateau Valley, odkrył na swoim polu, na głębokości 3 metrów, odcinek miejskiego chodnika, wykonanego z gładkich, symetrycnych płyt kamiennych. Analiza materiału i zaprawy murarskiej wykazała, że kamień nie pochodzi z surowców lokalnych, związanych z okolicą, w której został wykonany chodnik.
Wszystkie te znaleziska wskazują na możliwość, której w zasadzie dotychczas nie brano poważnie pod uwagę, że odnajdywane ślady, ukryte czasami głęboko pod ziemią, świadczą, iż na terenie dzisiejszej Ameryki Północnej przed wieloma tysiącami lat istniała wysoka cywilizacja. Wydaje się, że cywilizacja ta uległa gwałtownej zagładzie w wyniku kolosalnej katastrofy, związanej z wystąpieniami tak wysokich temperatur, jakie pojawiają się wyłącznie w procesach nuklearnych. Jak już wspomniano, zarówno w Chinach, jak i na terenie obydwu Ameruk, a przede wszystkim w Indiach istnieją legendy o kolosalnym konflikcie, który zdarzył się w dalekiej głębi wieków. Na tych obszarach powinny więc także znajdować się dowody materialne tego kataklizmu.
Jeszcze w początkach ubiegłego stulecia znaleziono pierwsze ślady proto indyjskiej kultury, kiedy podczas budowy kolei w pobliżu osady Harappa napotkano na zwęglone ruiny jakiegoś starożytnego miasta. O mieście tym wspomina znany badacz De Camp, pisząc, że musiało być poddane działaniu bardzo wysokich temperatur. Ruiny te obejmują bowiem olbrzymie stopione razem, jakby wydrążone w środku bryły niczym sterta blaszanych puszek rażona strumieniem stopionej stali.
Na południe od tego miejsca urzędnik brytyjski J. Campbel odkrył podobne ruiny. Szereg innych podróżników opisywało pozostałości budynków wzniesionych z niezwykłych materiałów, przypominających grube płyty kryształu. I one również, podziurawione i potrzaskane, nosiły na sobie ślady wysokich energii termicznych.
Jednak dopiero po upływie stu lat, w roku 1921, podjęto systematyczne badania tajemniczych ruin. prace wykopaliskowe odkryły duże miasto, dobrze rozplanowane, z szerokimi ulicami i doskonałą siecią kanalizacyjną. Późniejsze badania pozwoliły na stwierdzenie, że według podobnego planu budowano i inne odkryte przez archeologów starożytne miasta na obszarze doliny Indusu: Mohendżo-Daro (co oznacza "Osiedle Martwych"), Czanhu-Daro, Amri Lothal i szereg innych. W wykopaliskach archeologicznych znajdowano szkielety ludzkie noszące znamiona gwałtownej śmierci. Szkielety te są najbardziej radioaktywnymi ludzkimi szczątkami, jakie kiedykolwiek znaleziono i przebadano przed tragedią Hiroszimy. A. Gorbowskij ("Zagadki historii starożytnej", Moskwa 1968) podaje, że radioaktywność znalezionych szkieletów przekraczała 50-krotnie poziom normalny.
Z pewnością pod ruchomymi piaskami pustyń ukrywać się musi wiele rzeczy, których istnienia do niedawna nie podejrzewaliśmy. Użyteczne, być może, okazałoby się, przebadanie tych obszarów, chociażby tylko z punktu widzenia promieniowania radioaktywnego. Nie ulega wątpliwości, że natężenie to mogło obniżyć się po upływie wielu tysięcy lat do poziomu tła, istnieją jednak szanse znalezienia pewnych śladów pochodzących od izotopów o najdłuższym okresie życia. Podobnie dżungle Indii oraz centralnej i południowej Ameryki ciągle stanowią obszar nieprzebadany, istnieje tam szereg regionów, na których nie stanęła jeszcze stopa białego człowieka. A przecież te tajemnicze tereny zawierać mogą klucz do rozwiązania zagadki naszej przeszłości.
A może piramidy egipskie ukrywają w sobie rozwiązanie problemu jądrowego konfliktu zamierzchłej przeszłości? Ekipa uczonych kairskiego Unowersytetu Ein Shams, pracująca pod kierunkiem dr Luisa Alvareza - zdobywcy narodu Nobla w dziedzinie fizyki - umieściła detektor promieniowania kosmicznego we wnętrzu piramidy Chefrena, u jej podstawy, aby sprawdzić, czy w piramidzie znajdują się jeszcze jakieś nieznane komnaty. Całość przedsięwzięcia odbywała się pod auspicjami Uniwersytetu Ein Shams w Kairze, amerykańskiej Komisji do spraw Energii Atomowej, oraz Smithsonian Institute. Pomiary prowadzono przy założeniu, że jednorodny strumień promieniowania kosmicznego, przenikając przez piramidę i natrafiając w jej wnętrzu na puste przestrzenie, przechodzić będzie przez nie z większą łatwością, co zostanie zarejestrowane przez detektor.
Badania trwały ponad rok, przy czym aparatura pracowała bez przerwy, rejestrując rejestrując promieniowanie przez 24 godziny na dobę, wyniki natomiast przekazywane były bezpośrednio do uniwersyteckiego komputera IBM 1120. Kiedy komputer podał dane końcowe, zdumienie ogarnęło uczonych. Okazało się, że zapisy natężenia promieniowania kosmicznego, pochodzące z kolejnych dni pomiaru, wykazywały zupełnie inny charakter i były kompletnie ze sobą nieporównywalne. Dr Amr Gobed, odpowiedzialny za funkcjonowanie całej instalacji elektronicznej, oświadczył: Z naukowego punktu widzenia jest to niemożliwe. Musi tu istnieć jakaś tajemnica, której nie jesteśmy w stanie wyjaśnić (...), istnieje jakaś tajemnicza siła w piramidach, która przeciwstawia się znanym prawom nauki.
Dla starożytnych Egipcjan piramidy także stanowiły zagadkę, dlatego opierając się na legendach, przypuszczać można, że nie są one grobami, lecz miejscem schronienia skonstruowanym na wypadek wielkiej katastrofy. I to niekoniecznie dla ludzi, chociaż niektórzy ludzie mogliby się tam schronić, ale służącym najprawdopodobniej przede wszystkim zachowaniu i zabezpieczeniu wiedzy i informacji. Jeśli katastrofa przybrała formę kataklizmu wywołanego przez człowieka, z użyciem broni jądrowej włącznie, wówczas ta hipoteza zyskuje na znaczeniu, ponieważ wyjaśniałaby ona przedziwne wyniki uzyskane podczas badań promieniowania kosmicznego wewnątrz i w pobliżu piramid.
Istnieje przecież możliwość, że piramidy, będąc schronami i dysponując wszelkimi cechami, których wymaga się od tego typu budowli, są także zabezpieczone przed promieniowaniem. Wydaje się również, że niezależnie od tego, jakich środków użyto do zapewnienia piramidom tej własności, środki te czy mechanizmy funkcjonują w dalszym ciągu w chwili obecnej. Czyżby więc działał i istniał ciągle jeszcze, sugerowany przez Andrew Thomasa w jego książce pt. "Nie jesteśmy pierwsi", jakiś generator umieszczony gdzieś pod piramidami? Takie urządzenie zapewne musiałoby znajdować się bardzo głęboko pod piramidą, znacznie głębij, niż sięgały dotychczas prowadzone prace wykopaliskowe. Trudno powiedzieć, jaki ono mogłoby mieć kształt, czy też jak można by je wykryć, ponieważ urządzenie takie przekracza jeszcze możliwości naszej współczesnej technologii.
Piramidy ciągle kryją w sobie niewyjaśnione tajemnice i przejawiają zagadkowe cechy, a pomimo tego istnieją ludzie, którzy twierdza, że są one jedynie grobowcami faraonów. Nie oznacza to, że zgodzić się należy z wymyślnymi historyjkami, które opowiada się na temat ich budowy. Na przykład, że wielkość wielkiej piramidy Cheopsa, pomnożona przez milion, daje nam w wyniku odległość ziemi od słońca. Podaje się także cały szereg innych liczb, które wskazywać mają rozmaite wielkości charakterystyczne, takie jak długość roku, wielkość miesiąca księżycowego czy wagę kuli ziemskiej. Wysuwa się również przypuszczenia, że piramidy zbudowane były przez Noego po potopie, że zbudowali je kosmici lub że zbudowane zostały według instrukcji kosmitów, albo też, że stanowią one punkty orientacyjne lub drogowskazy dla astronautów przybywających na Ziemię z innych planet.
Pogląd, iż cała ludzka wiedza ukryta jest gdzieś w piramidach, nie musi zupełnie dziwaczny, chyba jednak słuszniej będzie powiedzieć, że choć wiedza starożytnego świata została tam umieszczona, to jednak już jej tam nie ma. Wiele hipotez i interpretacji narosło wokół piramid egipskich w ciągu ostatnich 100 lat, zaś prawda leży prawdopodobnie gdzieś pośrodku, pomiędzy przypuszczeniami zupełnie fantastycznymi, a całkowicie prozaicznymi.
Zdecydowanie odrzucić trzeba teorie i sugestie pozbawione podstaw, nie można się jednak także zgodzić z absurdalnym poglądem, że te kolosalne konstrukcje postawione zostały przez grupę ludzi zaopatrzonych jedynie w prymitywne narzędzia, bez transportu kołowego, dźwigów, wyciągów, kołowrotów i innych urządzeń. Że zbudowano je w kraju, który w okresie budowy piramid był prawie niezamieszkany (całkowitą populację szacuje się na około 2 miliony ludzi), nie posiadał miast i z rzadka tylko pokryty był niewielkimi wioskami.
Znacznie bardziej uzasadniony wydaje się pogląd, że piramidy, a szczególnie rozległa ich grupa umiejscowiona na płaskowyżu w Giza, pochodzą z okresu przed egipskiego. Zbudowane został nie jako budowle o przeznaczeniu sakralnym lub po to, aby przechowywać czcigodne zwłoki wielkich przywódców, lecz stanowiły urządzenia ochronne przeznaczone właśnie do zabezpieczenia zdobyczy wiedzy. Wiele spośród tych urządzeń mogło zostać zużytych przez... "nosicieli kultury", którzy pojawili się, aby z powrotem do cywilizacji doprowadzić prymitywnych potomków tych, którzy pozostali przy życiu po katastrofie.
Wśród wszystkich piramid egipskich - a znamy ich około 70 - nie stwierdzono ani jedna, w której stwierdzono by bez żadnej wątpliwości, że odbył się w niej pochówek. Wszyscy faraonowie, a szczególnie najwięksi i najpotężniejsi władcy jak Ramzes II i Thutmozis III, pochowani byli w sławnej Dolinie Królów. Zadziwiające, jak wielu jest przekonanych, że zmumifikowane zwłoki faraonów zostały odkryte w obrębie piramid. Przekonanie to opiera się prawdopodobnie na pewności, z jaką niektórzy archeologowie wypowiadają opinie, iż piramidy są grobami władców Egiptu.
Jeśli najwięksi i najsławniejsi władcy Egiptu zostali pochowani w skalnych grobowcach w Dolinie Królów, to dlaczego przyjmuje się, że mniej znani i nie zawsze realnie istniejący (starożytna lista panujących Manetho nie zawiera imienia Cheops) pochowani zostali w tych ogromnych budowlach, rzekomo wzniesionych tak ogromnym wysiłkiem i znojem ludzkim?
Egiptolodzy wydają się znajdować pod przemożnym wpływem przekazów dostarczonych przez przez wielkiego podróżnika starożytności - Herodota. Ale Herodot opisuje to, co powiedzieli mu uczeni i kapłani, jakich napotykał na trasach swych wędrówek. Piramidy już wówczas liczyły sobie kilka tysięcy lat i stanowiły dla Egipcjan zagadkę w nie mniejszym stopniu niż są nią dla nas dzisiaj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Potrzebny jest mi tu i teraz na ziemi jako pozytywna sila kierujaca lub wplywajaca na moje zycie zeby po prostu bylo troche lepsze. Tylko tyle i az tyle. Pozdrowienia 


To się Go nie doczekasz bo wszystko jest w Twoich rękach, a dokładniej w Twojej głowie i sercu.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, TomekL3 napisał:

 


To się Go nie doczekasz bo wszystko jest w Twoich rękach, a dokładniej w Twojej głowie i sercu.

 

"Jak niezbadane są jego wyroki i niedocieczone jego drogi!

Któż bowiem poznał myśl Pana albo kto był jego doradcą?

Lub kto pierwszy mu coś dał, aby otrzymać odpłatę?"

Rz 11

Piotr u Korneliusza powiedział tak w Dziejach Ap: "Teraz pojmuję naprawdę, że Bóg nie ma względu na osobę, Lecz w każdym narodzie miły mu jest ten, kto się go boi i sprawiedliwie postępuje."

Wiemy że Korneliusz był setnikiem, ale Bóg postanowił nawiedzić jego dom prawdopodobnie dlatego że wierzył w Boga, był pobożny i dawał wiele jałmużny biednym. Z tym że było to nawiedzenie w mocy. Na tyle potężne że znalazło się w Biblii. Ogień dosłownie fruwał w powietrzu.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, TomekL3 napisał:

Jeżeli czekasz na biblijnego boga to może braknąć życia

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

limono czy ja?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, TomekL3 napisał:

Nie ma znaczenia kto.

Ja nie, ja już byłem obłaskawiony. Oczywiście, był to okres sporej gorliwości.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, limono napisał:

Piotr , jesli uda mi sie odnalezc Boga to bedziemy mogli porozmawiac majac jakis wspolny punkt referencyjny i byc moze spowoduje to zupelne przewartosciowanie i totalna zmiane jesli chodzi o moje poglady . Teraz po prostu nie ma pomostu miedzy biegunami na ktorych sie znajdujemy. Do tego zdaje sie nie da sie dojsc droga logicznego rozumowania czy "chcenia" wiec albo sie dostepuje tej laski albo nie . Pozdrawiam Cie serdecznie i zycze wszystkiego dobrego ! Moj czas bumelowania i robienia "smrodu" na audiostereo sie skonczyl i moze pogadamy za rok . 

Rozwój duchowy , który nie ma punktu odniesienia , autorytetu, ideału punktu do którego należy dążyć ,czy z którym można porównywać własne postępy wg mnie nie będzie możliwy.

Próby znalezienia tzw świeckich ideałów czy świętych -niewierzących jak dotąd nie powiodły się 🙂

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

ten świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia 🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Rozwój duchowy , który nie ma punktu odniesienia , autorytetu, ideału punktu do którego należy dążyć ,czy z którym można porównywać własne postępy wg mnie nie będzie możliwy.
Próby znalezienia tzw świeckich ideałów czy świętych -niewierzących jak dotąd nie powiodły się

Poszukiwanie autorytetów w rozwoju duchowym prowadzi na manowce.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, TomekL3 napisał:


Poszukiwanie autorytetów w rozwoju duchowym prowadzi na manowce.

to po co wklejasz co chwilę jakiś nawiedzonych oszołomów którzy wygadują takie głupoty ,że ciężko nawet do końca wysłuchać ? 🙂

skoro to robisz to znaczy , że albo traktujesz ich jak guru lub przynajmniej zgadzasz się ztym co bełkoczą

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

ten świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia 🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
20 minut temu, TomekL3 napisał:

W dużej mierze się z nimi zgadzam.
Guru to domena religii, sekt.
Możesz zawsze wykazać, w którym miejscu to bełkot.

Guru to szczytowanie ego, triumf pychy. Nauczyciele, wykładowcy, przywódcy, kaznodzieje muszą siebie kontrolować żeby z tym walczyć. Ewangelia akurat wiele o tym mówi. Sam fakt że Jezus umył stopy apostołom. Co przy tym powiedział? Powiedział że w czasie kiedy oni będą nauczycielami nie mają się wywyższać, a on umył im stopy żeby im pokazać poprzez tą czynność jak ma wyglądać ich miejsce w jego kościele (jako nauczycieli/apostołów/misjonarzy)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Piotr_1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
41 minut temu, TomekL3 napisał:

W dużej mierze się z nimi zgadzam.
Guru to domena religii, sekt.
Możesz zawsze wykazać, w którym miejscu to bełkot.

Mógłbym, ale nie jest to forma dyskusji która przypadnie do gustu nam obu

atakowanie  w ten sposób pośrednio Twoich poglądów nic mi nie da a w jesteś w nich na tyle mocno zabetonowany , że nie liczę już na to że zmienisz zdanie

28 minut temu, Piotr_1 napisał:

Jezus

nawet jeśli nie wierzy się  w Jego Bóstwo warto odnosić swój rozwoj do tego co mowil i robił i bo zawsze wyniknie  tego tylko dobro

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

ten świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia 🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
27 minut temu, slawek.xm napisał:

nawet jeśli nie wierzy się  w Jego Bóstwo warto odnosić swój rozwoj do tego co mowil i robił i bo zawsze wyniknie  tego tylko dobro

Wiele wartości europejskich i anglosaskich uważanych za świeckie i modne musi mieć źródło w ewangelii, dlatego też ludziom się wydaje że są tam napisane oczywiste oczywistości i nie warto sobie tym zawracać głowy. To niesprawiedliwe, ponieważ autorowi należyta jest odpowiednia cześć. Mówię o wartościach związanych np. z pokojem, wolnością, uczciwością, pomocą biednym, braterstwem.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Piotr_1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, kazik-t napisał:

piszcie o rozwoju duchowym, waszym rozwoju.

o religiach u nas panujących jest inny temat.

To nowe przykazanie?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.