Skocz do zawartości
IGNORED

High-end interkonekty, jak grają


Piotr Ryka

Rekomendowane odpowiedzi

Potrzebny, i przydatny. Tyle tylko, ze interkonekty nie graja, one zasadniczo przewodza sygnal, zazwyczaj (i najzdrowiej gdy tak jest) niskopradowy :-P

 

Nie pytaj, tylko pisz.

 

Pozdr.

qb 1

Ale wy czepliwi jesteście - przecież wiadomo, ze grają to tylko filmy w kinie :-)

 

Piotrze

Ty sie nie kryguj jak panna na wydaniu, tylko pisz. Chetnie poczytam i może coś dorzucę, bo w moim systemie hi endowy jest właśnie tylko interkonekt, reszta to tylko taka wyższa srednia....

Stempur

Cóż, przyznam, że repliki w rodzaju „IC nie grają” się spodziewałem. Ale co, tak naprawdę, poza żywymi instrumentalistami, „gra”? W zasadzie nic. Reszta, to sensu stricte odtwórczość. Na równi CD, wzmacniacz, kable i głośniki. Tu nie ma żadnej dostrzegalnej różnicy jakościowej. Wszystko to tylko wspólnymi siłami odtwarza czyjąś kompozycję i jej aranżację, toteż szkoda czasu na spory o to czy kable grają, czy też nie.

Drogie, nawet piekielnie drogie kable są stosunkowo niedawnym wymysłem. Pamiętam czasy, gdy na jakość połączeń nikt nie zwracał uwagi. Jeszcze do mojego Sony 222ES (początek lat 90-tych) były dołączone zwykłe kable RCA i nikomu by nie postała myśl, by je zmieniać na inne. A teraz? Istna orgia wynaturzeń. Najdroższe IC kosztują tyle, co luksusowa limuzyna i nikogo to w zasadzie nie dziwi. Ale czy „grają”, czy też to tylko kolejna propagandowa hucpa?

Miałem ostatnio okazję rzecz sprawdzić i nie bez przykrości stwierdzam, iż faktycznie, ich wpływ na brzmienie jest nie byle jaki.

Sięgnijmy do historii. Od dawna jestem posiadaczem kabli Van den Hul First Ultimate, będących kiedyś audiofilskim topem, a obecnie zdegradowanych do drugiej ligi. Zakupiłem je dla świętego spokoju, aby tylko mieć porządny kabel i w następstwie tego zamknięcie „w temacie”, a po zakupie porównałem audiofilski nabytek z używanym wcześniej Bandridgem. Mówiąc oględnie, to nie był szok jakościowy. Może i grały lepiej, ale jak za dziesięć razy wyższą cenę, to nie bardzo. Niemniej spotykane tu i ówdzie opinie o ich muleniu, spowalnianiu i temu podobnych fatalnych przypadłościach są według mnie wymysłem. To porządne, spokojne i bogate brzmieniowo kable. Żaden fenomen, żadne zjawisko, ale przyzwoitość w każdym wymiarze audiofilskiej przestrzeni.

Jakiś czas potem, naczytawszy się gazetowych opinii, postanowiłem pójść o krok dalej i kupiłem z drugiej ręki sławną Tarę Air1. Te kable, to top całkowicie aktualny i jak najbardziej topowy. W „Hi-Fi i muzyce” z września 2003 czytamy: „Wzorowy porządek zachowany na wszystkich płaszczyznach tworzy doskonałą strukturę brzmienia. Ujmuje niezwykła transparentność i neutralność. Słuchając instrumentów strunowych można bez problemu rozróżnić, która ze strun jest syntetyczna, jelitowa, czy stalowa. (…) Nie napiszę, że jest to najlepszy interkonekt na świecie, ale do pierwszej trójki powinien się załapać – oczywiście w tej kategorii cenowej.” A nie jest to, zauważmy, kategoria byle jaka, skoro dalej czytamy, że za metrowy odcinek trzeba zapłacić 4850 zł.

Ale od cenowych szczytów dzieli nas jeszcze w przypadku Air1 prawdziwa otchłań. Metr Tary „The Zero” kosztuje przecież około 80 tysięcy złotych, a ceny 5-10 tysięcy dolarów są dla liczących się producentów na szczytach ofert po prostu obowiązkiem. Wielu się na to zżyma, inni przechodzą nad tym do porządku dziennego, rzecz cała jednak funkcjonuje i ci, których stać, wydają się zadowoleni z faktu, że mają kable niedostępne dla szerokiego audiofilskiego grona. Elitaryzm, snobizm, głupota, sposób wydawania nadmiaru pieniędzy – nazywajcie sobie jak chcecie – a fakt pozostaje faktem, piekielnie drogie kable znalazły nabywców i egzystują w najlepsze.

Pytanie tego wątku jest takie: czy są pomiędzy nimi uchwytne różnice i czy warto inwestować ogromną kasę w ich posiadanie?

Wypowiadający te słowa zna sprawę tak sobie. Z high-endowej ofermy interkonektów słyszałem jak na razie zaledwie kilka modeli: XLO Limited, Unlimited i Signature2, własną Tarę Air1 oraz Fadela Reference One.

Jakie wnioski?

Chronologicznie rzecz ujmując najpierw miałem okazję porównać XLO Signature2 z Van den Hulem. Nie ma wątpliwości, dwa i pół raza droższy XLO był lepszy pod każdym względem, aczkolwiek w stopniu raczej umiarkowanym. Dało się słyszeć pewną poprawę każdego aspektu, i cóż, na tym bardzo ogólnikowym stwierdzeniu można by w zasadzie poprzestać, bo nic więcej nie ma już do dodania. XLO jest po prostu trochę lepszy i to wszystko.

Inaczej sprawa się miała w przypadku Tary. Ona faktycznie jest sporo od Van den Hula lepsza, i to nie tyle pod każdym względem - chociaż oczywiście i to także - co prezentuje dźwięk w sposób o wiele bardziej spektakularny. Przestrzeń po jej podłączeniu ulega transformacji i doznajemy czegoś w rodzaju uczucia szybowania w dźwiękach. Piękne to jest, aczkolwiek nie potrafię powiedzieć, ile warte w przełożeniu na pieniądze.

Porównywałem później owo tarowe latanie ze słodyczą i elegancją o wiele droższych kabli XLO Limited i Unlimited, i w moim odczuciu Tara jest od nich ciekawsza. Gra spektakularniej i przynajmniej z nieco tańszymi klockami wypada lepiej od o wiele droższych konkurentów sławnej marki, reklamujących się jako najlepsze kable na świecie. Być może kiedy się ma także absolutnie topowy system, wówczas te XLO stają się jego naturalnym uzupełnieniem, ale ja bym na to raczej nie stawiał, chociaż nie mogę tego wykluczyć. Zostawmy jednak te XLO i idźmy dalej. Jak może czytelnicy mych słuchawkowych wynurzeń pamiętają, gościłem ostatnio na swoim podwórku przez prawie dwa tygodnie kabel Fadel Reference One. Cenowo jest on zbliżony do Tary, jako że metr według oficjalnego cennika kosztuje 5780 zł. W porównaniu z 12 tysiącami za XLO Limited, to tanio jak barszcz, a z Tarą „The Zero”, czy nawet Tarą „0.8”, nawet nie ma co porównywać. Zatem? Zatem powinno być względem Tary z grubsza tak samo.

Zacytuję teraz fragment recenzji owego Fadela z oczywiście „Hi-Fi i muzyki”, bo jakżeby inaczej, ale pióra innego recenzenta.

W numerze z kwietnia 2005 mego najukochańszego (ale bez wzajemności) pisma czytamy: „Reference One jest perfekcyjnie neutralny. Nie dodaje od siebie właściwie nic, prócz spokoju. Muzyka jest czysta i nieskrępowana, a w tle słychać aksamitną ciszę.”

Rzadko kiedy mam okazję całkowicie zgadzać się z recenzentem, ale pod tym tekstem mogę się spokojnie podpisać obiema rękami. (Całą recenzję możecie sobie przeczytać na stronie Audio Systemu.) Niemniej zadam teraz pytanie – jak się wam wydaje, który kabel jest lepszy – Tara, czy Fadel?

W recenzjach próżno tego szukać, a jest to o tyle ciekawe, że w tej Tary jest następnie zrecenzowany Fadel Coherence, najdroższy model interkonektu tej firmy, o oczko wyższy od „Reference One” i nie ma tam ni słowa o jego wyższości nad Air1. Faktem jest, że Coherence nie słyszałem, ale dziwnym by było, gdyby był gorszy od Reference. Tymczasem Reference od Tary jest lepszy o klasę. Przy okazji recenzowania słuchawek Stax pisałem o braku tęsknoty zarówno za nimi względem mojego wzmacniacza słuchawkowego T-H i słuchawek Grado RS-1, jak i użytym przy tych odsłuchach SACD Accuphase DP-78 względem mojego Cairna. Fadela oddałem natomiast wczoraj i brakuje mi go jak jasna cholera. Dlaczego brakuje? Ponieważ Fadel definiuje dźwięk o wiele od Tary precyzyjniej i jest bez porównania cichszy. Na Tarze słychać lekkie buczenie lamp, a na Fadelu ani trochę. Słowa piosenek na Tarze niewyraźne, na Fadelu dają się rozpoznać bez najmniejszego problemu. Dźwięki się na nim nie zlewają, a tak zwane neutralność jest prawdziwym dziełem kablarskiej sztuki. Cóż z tego, że Tara wydaje się bardziej mokra i mroczna, bo na Fadelu nawet najciemniejszy mrok nie jest w stanie ukryć brzmieniowych konturów. Cóż z tego, że Tara daje nam większy relaks i to wspaniałe latanie. Po Fadelu nie chce się jej słuchać. Nie chce i już. Bodaj to wszyscy diabli. Jak na tego Fadela was nie stać, to we własnym systemie słuchać go nie radzę.

Ja niedawno będąc w fazie poszukiwania IC przesłuchałem wiele high-endowych kabelków. Były to m. in.:

- Tara Labs Air 1

- Cardas Golden Reference

- Stereovox 600 - ka

- XLO Lim. Edition

- Siltech FTM4 Gold G3

Wszystkie te wymysły przemysłu kablarsko-marketingowego były testowane na zestawie Denonów PMA SA1+ DCD SA1 + KEF Reference 205

 

Wnioski nieco uproszczę - każdy gra inaczej, ma inne barwy i rozplanowanie sceny, znacznie różnią się basem, ale co najbardziej zaskakujące - wcale nie znokautowały np. takiego VdH Integration Hybrid, a sugerując się ceną, powinny z niego zrobić mielonkę. Tak więc "teoria kabli" jest - przynajmniej dla mnie - mocno stuningowana marketingowo, przypominając jadowity lep dla jej wyznawców, bo poprawa brzmienia w stosunku do dobrego kabla producenta, który nie jest amerykańskim cwaniaczkiem (Tara, XLO, Acoustic Zen, etc.) jest na poziomie 2-3%, a cena...............pokazuje jak chorym trzeba być żeby tyle zapłacić. Ponadto niektórym w tym zestawieniu zdarzały się wpadki takie jak sucha i nieco sztuczna średnica (XLO), brak basu (Siltech), cofnięta i nieco zimna średnica (Tara), a przecież w tej cenie to już powinna być nirwana, albo przynajmniej to, co na płycie podane bez podbarwień i dodatkowych "efektów" płynących z kabla nieprawdaż?

na allegro są Tary Air 1 po powiedzmy 1200zł za parę - czy biorąc pod uwagę taki poziom cen uważacie, że już relacja cena/jakość jest extra? ok? wciąż nijaka?

a tak przy okazji tej dyskusji, czy istotna jest również kwestia, że istnieją systemy mało wrażliwe na okablowanie? czy ktoś ma jakieś doświadzczenie? Nie chodzi mi oczywiście o doświadczenia osób, które generalnie wierzą, że kable maja znikomy wpływ na dźwięk. I tylko nie obracajmy mojego pytania w kolejną kablową wojnę - chodzi mi po prostu o doświadczenia typu, w tym systemie różnice są olbrzymie, a w tym małe (na porównywanym wysokim poziomie cenowym). Czy nie mówi się tak czasem o Mcintoshach, że są dość niewrażliwe na zmianę okablowania? Może się myle, ale coś mi tak kołacze w głowie. Sam nie mam doświadczenia.

Mało wrażliwe na okablowanie są słabe systemy. Natomiast systemy hi-endowe - cokolwiek to znaczy - pokazują różnicę pomiędzy kablami. Kiedy pierwszy raz - dzięki uprzejmości kolegi - podłączyłem do mojego systemu Tara Labs The One, a potem wróciłem do XLO Pro 600, to byłem przekonany że kable są źle podłączone. Różnica nie tylko polegała na tym, że na Tarach wszystkiego było więcej, ale tak naprawdę usłyszałem instrumenty w realnym wymiarze. Ktoś na tym forum napisał, że różnica polega na tym jakby porównywać instrumenty wycięte z tektury z realnymi. Niby na słabszych kablach - przez słabsze rozumiem kable w okolicach 1000 zł. - mamy przestrzeń i nawet głebie, ale to wszystko ma właśnie wymiar tekturowy. Instrumenty są płaskie, pozbawione kolorystyki i tonacji. Przy hi-endowych kablach i hi-endowym sprzęcie mamy wrażenie fizycznego i realnego obcowania z muzyką. Mamy wrażenie że muzycy stoją przed nami i jest kwestią chwili jak ich zobaczymy. Wszystkim audiofilom zyczę, aby mieli okazję porównań, bo tylko wtedy można się przekonać co do różnic. Ja też kiedyś byłem niedowiarkiem i rozumiem sceptycyzm

Rozumiem, że można trochę zyskać, podłączając do swojego systemu dobre kable, ale ośmielam się wnieść głos delikatnego sceptyzymu: dlaczego w takim razie w studiach nagraniowych nie stosuje się tego typu idealnych, transparentnych kabli, oferujących prawdziwe, nietekturowe brzmienie?

Byłem w paru studiach nagrań, parę widziałem i nie wiadomo mi o tym, by ktokolwiek podpinał instrumenty kablami innymi niż dobrej klasy mikrofonowce. Podobnie ze studiami radiowymi. Są pewne standardy, ale nikt się nie zastanawia przy sesjach nagraniowych, przez jaki audiofilski kabelek wpuścić dźwięk na twardy dysk. A to by oznaczało, że skoro dźwięk już na samym wstepie przechodzi przez kanał, który psuje brzmienie, to potem niewiele można z tego odzyskać przy reprodukcji na kablach za kilkanaście tysięcy złotych.

Nie neguję zupełnie wpływu kabli, jestem w stanie usłyszeć różnicę między przyzowitym kablem z czystej miedzi za 200 zł a zwykłym RCA za 10 zł, ale ciekaw jestem przemyśleń doświadczonych kablarzy w tej kwestii...

Witaj,

Osobiście mam podpięte dobrej klasy kable mikrofonowe do gramofonu, ale uwierz mi - mają się one nijak do hi-endowych kabli. Nie wiem dlaczego tak jest w studiach nagraniowych, ale generalnie mam złe zdanie na temat tych instytucji - opieram jednak swoją opinię w oparciu o produkty, które z nich wychodzą - marne, źle zrealizowane, przesterowane itd.. Mnie ciekawi jakie kable są uzywane w studiach, które realizują audiofilskie nagrania - a tych niestety jest mniejszość. Jakie kable np. uzywają studia realizujące nagrania dla Denona czy Musical Fidelity? Z drugiej strony jest faktem, że najlepsze - moim zdaniem - nagrania były realizowane w latach 50-tych ubiegłego wieku, a wtedy realizatorzy dysponowali marnym sprzętem. Tajemnica jednak może leży w porządnym ustawieniu mikrofonów, sprawdzeniu akustyki a nie przesuwaniu tylko suwakami. Poza tym może kable mikrofonowe są dobrym medium do nagrywania ale już nie do odtwarzania? Doprawdy nie wiem. Pozdrawiam

Hi-end interkonekty jak grają ?

 

To zależy czy testuje się z otwartymi oczami, zamknietymi oczami, za pomocą żony czy w podwójnie ślepym teście .....

Zależnośc jest prosta : im metoda testu jest bardziej zgodna z zasadami naukowymi tym różnice w brzmieniu interkonektów coraz mniejsze.

Ludzie , przestańcie opowiadać bajki ..... to wszystko przypomina średniowieczną ciemnotę gdzie co drugi widział diabła, a jak nie widział to tak długo sie wpatrywał aż go zobaczył.

 

Pytanie dla psychologów :

Dlaczego ludzie wolą ciemnogród niż solidnie zabrac się za naukę ?

 

pozdr.

Arkadix

Sceptycyzm jest postawą wskazaną względem każdego zjawiska rodzącego wątpliwości. Niemniej sceptycyzm zatwardziały, gotowy w imię swego programowego sceptycznego nastawienia negować do upadłego wszystko, co jest choć odrobinę bardziej skomplikowane i mniej jednoznaczne od cepa, niczym się nie różni od bezkrytycznego aplauzu.

Nie będę, bo mi się zwyczajnie nie chce, odpowiadał na każdą zaczepkę w rodzaju "dajcie spokój, kable grać nie mogą, bo to tylko druty". Tego rodzaju argumentacja jest analogiczna z na przykład taką: "Einstein nie mógł rozumować poprawniej od Kowalskiego, bo obaj byli wyposażeni w takie same (genetycznie, konstrukcyjnie, objętościowo i materiałowo) mózgi". To przecież nie ma sensu. Świat posiada po prostu także i taką właściwość, iż w niektórych przypadkach zmiana bardzo drobna powoduje ogromną różnicę. Weźmy dla przykładu ludzką twarz. Wszyscy mamy nosy, usta i tak dalej, a gdyby pomierzyć różnice międzyosobnicze, to będą one milimetrowe. Można by zatem dojść do wniosku, iż wobec tak niewielkich różnic wszystkie twarze są w zasadzie jednakowe. Ktoś jest gotów podpisać się pod taką tezą? Przecież w przypadku ludzkiej twarzy różnice nawet minimalne są przez mózg natychmiast wychwytywane i, można powiedzieć, rozdmuchiwane do nadzwyczajnych rozmiarów.

Analizując audiofilskie zdarzenia trzeba mieć na uwadze, że mózg jest niebywale wyrafinowaną aparaturą badawczą, a na przykład siatkówka ludzkiego oka jest w stanie w odpowiednich warunkach wychwycić pojedynczy foton. Wprawdzie filtry podprogowe nie przekazują tej informacji odpowiednim ośrodkom do dalszej obróbki, eliminując wszystko, co nie jest przynajmniej dziesięcioma fotonami, niemniej czułość samej siatkówki jest absolutna. Nie wiem jak dokładnie czułe jest ludzkie ucho, ale na pewno ci, którzy słyszeli kiepsko, zostali pożarci jeszcze w czasach przedhistorycznych.

I teraz popatrzcie na antykablarską argumentację – według niej nie ma znaczenia, czy kabel jest z czystszego przewodnika, z jakiego konkretnie jest przewodnika i jak jest zaizolowany. Ważne, że czyjaś żona nie usłyszała. No to zapraszam do krakowskiego Studia Pro z żoną. Robert was ugości, a ja podjadę z aparaturą i się przekonamy, kto ma rację.

Kabel Fadel Reference One wykorzystuje w swej budowie tak zwany efekt Barkhausena, starając się rugować ruchy chaotyczne cząstek przewodzących. Można to sobie nazywać magią, albo propagandową ideologią, niemniej faktu, że na Fadelu nie słychać przy tym samym poziomie wzmocnienia mruku lamp, a na Tarze słychać, przy czym w dodatku Fadel prezentuje dźwięki w sposób wyrazistszy, otóż tego faktu nie zmieni udział w teście odsłuchowym niczyjej żony, oczywiście pod warunkiem, że będzie ona siedziała cicho.

Arkadix, 7 Paź 2006, 13:14

 

ok pisze sie na ślepy test interkonektu za 15zł, no niech będzie za 200zł a Cardasem Golden Reference w jakimś hiendowym systemie !

 

i nie uważam ze żyję w ciemnogrodzie, zawsze byłem sceptycznie nastawiony do wszystkiego do momentu aż sam się nie przekonałem organoleptycznie.

 

nie mogem się powstrzymać ! wiecie co, niech zaostanie jak jest ci co nie słysza kabli i ci co słyszą, hehe ale zawsze piany dostają ci co nie słyszą heheh

 

sorry nie mogłem się powstrzymać

"(...)Neurolodzy zbadali, że jego [Einsteina] mózg miał wyjątkowo dużo komórek glejowych otaczających neurony, co usprawnia przetwarzanie informacji.(...)"

 

A że nie brumi, może ma po prostu skuteczniejsze ekranowanie ? ;-)

Czytając wpisy o wpływie bardzo drogich kabli na brzmienie nie wiem czy się śmiać czy płakać.

Kiedyś sam słyszałem wpływ kabli na brzmienie, wydałem na okablowanie kilka tysięcy złotych.

Potem były ślepe testy i wiadomo jak się skończyło.

Ludzie !!!

Nie dajcie się nabierać różnym bajkopisarzom i handlarzom !!!!

 

Piotr Ryka >

A może zwyczajnie kombinujesz jak sprzedać jakiś drogi kabel ??

 

TUX

TUX, 7 Paź 2006, 15:39

 

>Piotr Ryka >

>A może zwyczajnie kombinujesz jak sprzedać jakiś drogi kabel ??

 

A Ty przypadkiem Ty sprzedajesz ludziskom tandetę z bazarów? ;-)

@cloudior

 

Subiektywnie Cardas G.R. był chyba najlepszy z tych wszystkich IC, których słuchałem z hi-enedem Denona, miał solidną i spektakularna podstawę basową z kontrolą jak z bajki i do tego ciepła i supersczegółowa średnica. Góra też niesamowita ale minimalnie dosłodzona (taką właśnie lubię).

piotr_lass, 7 Paź 2006, 09:03

 

>a tak przy okazji tej dyskusji, czy istotna jest również kwestia, że istnieją systemy mało wrażliwe

>na okablowanie? czy ktoś ma jakieś doświadzczenie?

 

Pytanie jest z gatunku tzw. sugerujących. Lepiej brzmiałoby tak: czy istnieją systemy wrażliwe na okablowanie. Ja całkiem jeszcze niedawno byłem posiadaczem wzmacniacza Naim. O których to wzmacniaczach mówi się że KONIECZNIE muszą grać z kablami Naima. Oczywiście miałem NACA5. Niestety, okazało się że wzmacniacz działa również z kablami Procab, Audioquest i noname! Co więcej - działa w mojej opinii doładnie tak samo dobrze jak z NACA5.

Ja akurat FIRMĘ Naim akurat - rozumiem. :) Ale audiofilów, zwłaszcza tych posiadających sprzęt innych firm już niestety - nie. :)

Jedno jest pewne - kabel za 5 tys. dolarów (i więcej) z metr to najbezczelniejsza pod Słońcem hucpa! Nie ma technologii która by tyle kosztowała!

audiofil123, 7 Paź 2006, 13:12

 

>Z drugiej strony jest faktem, że najlepsze - moim zdaniem - nagrania były realizowane

> w latach 50-tych ubiegłego wieku, a wtedy realizatorzy dysponowali marnym sprzętem.

 

Nie widzisz w tym stwierdzeniu jakiegoś paradoksu? Ja naprawdę oddałbym bez mrugnięcia okiem cały mój współczesny i zapewne przyszły sprzęt (ten o którym wiadomo że nas czeka w najbliższej perspektywie) za dobrą ZAWODOWĄ aparaturę z końca l 50-tych. Żeby jeszcze był pełby wybór muzyki na longplayach to ani chwili bym się nie zastanawiał! No chyba że przy głośnikach - ale tylko przy nich.

@Arkadix

 

Kable dają znaczną różnicę w brzmieniu, tylko że im wyższa cena, tym mniej prawdopodobny wzrost jakości w stosunku do jakiegoś sensownego cenowo i jakościowo układu odniesienia np. VdH The First Ultimate czy Real Cable Topaz. Ale żeby było śmieszniej czasem kabel za 8 kzł jest znacznie gorszy od wielokrotnie tańszego, a to już jest nie voo doo czy ciemnogród ale dobry biznes dla producenta.

 

W INTERESACH OBOWIĄZUJE JEDNA METODOLOGIA: DANY PRODUKT - NIEZALEŻNIE OD JEGO JAKOŚCI - JEST WART TYLE, ZA ILE MOŻNA GO SPRZEDAĆ NA RYNKU. A ZATEM JEŚLI KTOŚ JEST SKŁONNY ZAPŁACIĆ ZA KABEL OD PRALKI NP. 15 KZŁ, TO PO PIERWSZE JEGO OSOBISTY PROBLEM INTELEKTUALNY, A TAKŻE PROBLEM NASZEGO SPOŁECZŃSTWA, ŻE KTOŚ ZARABIA TYLE PIENIĘDZY, A JEST GŁUPI I NAIWNY, A INNI, ZDOLNIEJSI, MĄDRZEJSI I PRZEDE WSZYSTKIM SŁYSZĄCY I LOGICZNIE MYŚLĄCY LUDZIE NIE ZASPONSOROWALIBY TAKIEGO MIT CZY XLO NAWET GDYBY MIELI NA KONCIE SALDO KILKUDZISIĘCIOCYFROWE, BO ICH FLAGOWE KABLE PO PROSTU NIE SĄ WARTE NAWET 10% CENY, KTÓRĄ WYLOSOWALI SOBIE W GŁOWIE ICH PRODUCENCI. TROCHĘ TO NIESPRAWIEDLIWE.

>Ja naprawdę oddałbym bez mrugnięcia okiem cały mój współczesny i zapewne przyszły sprzęt (ten o którym wiadomo że nas czeka w najbliższej

>perspektywie) za dobrą ZAWODOWĄ aparaturę z końca l 50-tych.

 

Przesadzasz. Myślę, że to nie jest problem aparatury w tym przypadku ino ludzkiej pracy i solidności. Kiedyś realizacje "tworzyło się" teraz się 'wyrabia'. Coraz większe są wymagania co do stosunku wkład - zysk.

Wszystko nastawione jest na masówkę a do jej wytwarzania nie stać na wynajmowanie bardzo dobrych fachowców.

To ma zastepować coraz lepsza technika. Ona jednak jest 'bezduszna' i tworzy dzieła głownie z poziomu małej ilości thd a nie spsobu prezentacji.

Kiedyś Darkul napisał:

Przy niskich impedancjach pracy linii zrodlo-odbiornik np. pon.10kOhm, roznic faktycznie niema!

Jedynym warunkiem jest wtedy dopasowanie owej linii,czyli niska impedancja zrodla... przy odp.jego wydajnosci pradowej..jak i stabilnosci wzgledem obciazenia RLC...

W wiekrzosci sprzetu na rynek amatorski sa stosowane impedancje odbiornikow ok.47kOhm... sladowo 22kOhm... co przy czesto kiepskich aplikacjach stopni nadajnikow [pre,cd] ma wplyw na dzwiek... i faktycznie slychac roznice.. jest to normalne zjawisko.

Dlatego w studio do linii np.600 Ohm..nawet Technokabel gra swietnie... i czesto lepiej od udziwnionych poteznych drutow... w ktorych czesto mamy do czynienia z przerostem formy nad trescia...

 

I coś w tym jest, bo rzeczonego fadela reference porównywałem kiedyś ze sznurówką od bodo na lini Stelmach-ASL właśnie z panem Robertem (pozdrawiam) i moim zdaniem różnic praktycznie nie było. Co ciekawe ten sam odtwarzacz zanim dorobił się przetwornika Stelmacha był niezwykle wrażliwy na IC.

Piotr Ryka =>

 

"Nie wiem jak dokładnie czułe jest ludzkie ucho ..."

No to może warto się dokształcić - sporo napisano na ten temat.

Aby ucho ludzkie usłyszało wpływ kabla , to jakieś zjawisko fizyczne zachodzące w kablu musiałoby spowodować wpływ na sygnał wiekszy niż wynosi czułość ucha - to chyba oczywiste. Zanim zacznie się więc wypisywać o cudownym wpływie kabla na brzmienie to warto by się zainteresować i pomierzyć jak duże zmiany sygnału wystepują w interkonekcie i porównac z maksymalną czułością ucha ludzkiego, a dopiero potem pisać o wpływie kabla. Jedyny mierzalany wpływ interkonektu na brzmienie moze byc spowodowany jego pojemnością - bo jak wiadomo z reguły wyjścia odtwarzaczy są zrobione na wzmacniaczach operacyjnych pracujących z głębokim sprzężeniem zwrotnym , a jak wzmacniacz objęty pętla sprzężenia zwrotnego nie lubi obciążenia pojemnościowego. Z tym, że kupienie interkonektu o odpowienio niskiej pojemności nie stanowi problemu, a jego koszt to kilka/kilkanaście złotych za metr. Podobnie również zbudowanie odtwarzacza który byłby odporny na kable o pojemności większej niż standartowy interkonekt też nie stanowi problemu - chyba, że jest to odtwarzacz dla audiofili w którym celowo psuje się parametry aby odróżnić go brzmieniem.

 

"Kabel Fadel Reference One wykorzystuje w swej budowie tak zwany efekt Barkhausena ..."

Typowy chwyt marketingowy - podac jakieś tajemnicze zjawisko które niby jest przyczyną wpływu kabla na brzmienie, a potem zrobić kabel w którym to zjawisko zostało wyeliminowane. Fadel może sobie spokojnie założyć, że wśród nabywców nie znajdzie się nikt kto będzie wiedział, co to jest efekt Barkhausena - szczególnie , że nabywcami drogiego okablowania będą z reguły zamożni biznesmani ( głównie amerykańscy ) których wiedza z zakresy fizyki i matematyki nie wychodzi po za szkołe podstawową.

A swoją drogą to dobrze wiedzieć , że efekt Barkhausena dotyczy ferromagnetyków - czyli z kablami z miedzi ma niewiele wspólnego - no chyba, że Fadel robi kable ze stali , ale nie wydaje mi się.

 

Ale zostawmy fizykę i powróćmy do ucha ludzkiego i zjawiska percepcji. Aby przekonać się o wpływie kabli na brzmienie należy wykonać test zgodny z zasadami psychologii - czyli musi być spełnione kilka warunków - w tym warunek konieczny : test musi być podwójnie ślepy.

I dopóki nikt w takim teście nie udowodni wpływu okablowania na brzmienie to wszelkie opowieści typu "słyszę" są tak samo wiarygodne jak "widzę ducha". A to, że niektórzy ludzie słyszą wpływ kabli, sieciówek i podkładek antywibracyjnych na brzmienie to doskonale jest tłumaczone przez psychologię.

 

Jest kilka instytucji które ofiarują spore nagrody ( nawet chyba 1 milion dolarów ) za usłyszenie wpływu materiału przewodnika na brzmienie - i jak na razie nagrody czekają :-) Tak więc zamiast tracic czas na pisanie na forum spróbujcie panowie złotousi przystąpić do takiego testu.

Kiedyś gazeta Sterophile zleciła niezależnemu badaczowi wykonanie ślepego testu okablowania - o ile pamietam były to jakieś kable Transparent Audio - potem była kłótnia na łamach gazety - bo efekt testu był oczywisty. Potem wszystko przycichło, Stereophile juz takich testów nie zleca niezależnym instytucjom - w końcu forsa za reklame od Transparenta jest chyba nie mała.

 

Sporo fajnych komentarzy na temat kabli można przeczytać na www.trioda.com w kąciku audiofilskim.

 

pozdr. Arkadix

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.