Skocz do zawartości
IGNORED

GENESIS - aż tak fajne?


adamgdansk

Rekomendowane odpowiedzi

"Jeśli słuchamy każdego osobno, to zawsze gdzieś słychać brzmienie zespołu.Ale tylko jakąś jego część. Niby Genesis, ale jakieś nie do końca.A zespół przekazywał piękną ,estetycznie skończoną całość."

 

Tak i oby nigdy się nie zeszli znowu razem bo będzie katastrofa. Niech zostanie tak jak jest.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Nigdy nie pałałem miłością do Genesis, ale z wiekiem zacząłem doceniać ich twórczość - zresztą nie tylko Genesis ...

 

Genesis - Selling England By The Pound (1973)

Genesis - Foxtrot (1972)

Genesis - Nursery Cryme (1971)

Genesis - The Lamb Lies Down On Broadway(1974) - jeżeli, ktoś trafi do tego komentarz/opowieść Beksińskiego to polecam - arcydzieło !!!!

 

do tego całe tony mózyki progresywnej i okolic ....

King Crimson, Van Der Graaf Generator, Harmonium, Gentle Giant, Mahavishnu Orchestra, Le Orme i tak dalej bez końca .....

ale napisałem muzyki - aż sam się zdziwiłem - sorry - ale to te święta ...

W ramach przeprosin stary Genesis okładkowy ...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-4300-100008444 1230162859_thumb.jpg

post-4300-100008445 1230162859_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

>adamgdansk

 

Genesis...

 

Hmm... stare czasy. Pierwszy raz usłyszałem ich chyba 1975 roku. Potem ich muzyka towarzyszyła mi przez wiele lat. Dziś jestem jeszcze nie tak starym, ale na pewno bardzo wybrednym słuchaczem. Mimo to Genesis "Trick of the tail" ma dla mnie coś z magii. Ta płytka obroniła się i zostanie ze mną chyba już na zawsze. Reszta też nie jest zła. W dużej mierze zgadzam się z tym co napisał stempur. Czasy się zmieniają. No i dobrze dzięki temu nie jest nudno. ;)

Nawet dla anglików ich muzyka i szczególnie teksty były trudne. To nie była muzyka dla "kowalskiego" i nie miała trafiać pod strzechy. Oczywiście zawsze najlepiej trafia do pokolenia, dla którego została stworzona. Teraz, gdy mam lepszy sprzet niż radio Duet i magnetofon MK125, odkrywam na nowo smaczki z Genesis, Yes czy King Crimson. Yes to napewno bardziej wyedukowana muzycznie kapela i to słychac w aranżacjach moim zdaniem mocno symfonicznych. Genesis z Gabrielem bardziej undergrandowy i mroczny. Mnie bardzo ten klimat wciągał. Po odejściu Petera to zupełnie inny zespół. Fajnie mozna porównać to na płycie Seconds Out. Bez Gabriela grali stare kawałki. To zupełnie inny klimat chociaż Collins sie starał wypaść "gabrielowo". Podobało mi się wtedy i jedno i drugie. Teraz jednak słucham raczej starego G np Seling England... a z nowego to A trick... i Wind &... czyli tzw "Myszki".

Najlepsza, moim zdaniem.

 

(Selling England... - druga)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Z Genesis poznalem sie pozno, na bazie LP 'Duke' - spodobalo mi sie. Pozniej raczej tropilem ich 'do przodu' a nie 'wstecz'. Stare plyty zestarzaly sie nieco i pewnie dobrze sie ich slucha tym, ktorzy je przyjmowali jako nowosci lub kochaja sie w Peterze Gabrielu.

Poza Peterem i Collinsem reszta zespolu jest nieuzdolniona i ich odszczepiencze dokonania wieja nuda, szczegolnie slabo z inwencja melodyczna.

 

Collins jaki jest taki jest ale ma pewna osobowsc i burzliwe zycie osobiste pelne zakretow dostarczalo mu tematow do prostych ale i dobrych tekstow. W koncu wszystko to tylko 'Silly Love Songs'. Takze ma talent do komponowania melodii i przeszedl u Gabriela szkole komplikowania muzyki zatem w sumie ciekawa postac.

 

Gabriel udal sie w podroz samotna i powiodlo mu sie. Zespol z nim mial takze swoj rys. Ciekawe, ze plyty z Gabrielem sa bardzo inne od jego solowych - widac wplyw zespolu byl znaczny. Sa faceci, ktorzy sa podatni na prace grupowa i faceci malo podatni na wplywy. Gabriel z poczatku pewnie dawal sie zbajerowac brzmieniu, jakie zespol wyksztalcil i nie ingerowal w ten styl dzialajac na polu tekstowo-kompozytorskim. Pozniej pewnie dostrzegl, ze otoczka jest sztampowa (w sensie powtarzalna i rozpoznawalna) i odszedl by szukac innych brzmien. Udalo sie. Genesis zas odwrotnie - wystraszyl sie latki 'Genesis' i zaczal ewoluowac w kierunku elektronicznej fuzji czegos w rodzaju funk-rocka i soulu. Do tego smetne ballady i podworkowy glos Philla. Zabawnie wyszlo bo Phill nie z tej bajki - szlgierowiec i szansonista estradowy. Poszedl w upraszczanie i zazywanie przyjemnosci zycia milionera - pospolita przypadlosc w jego sytuacji. Genesis nie istnieje odkad Phill upewnil sie, ze jest na wlasciwej drodze jako solista.

 

W sumie z Genesisu lubie nie tyle jakies plyty, okresy czy sklady ale niekotre kawalki. Dobry zespol, by przypominac sobie tylko jego GH. Oczywiscie, dobor owych hitow moze byc dla roznych osob inny. Kobitki beda zaplakiwac sie nad romantyka a faceci bujac przy rytmicznym pompowaniu.

 

pzdrw

 

soso

soso

 

"Poza Peterem i Collinsem reszta zespolu jest nieuzdolniona...szczegolnie slabo z inwencja melodyczna."

 

 

Przesadziłeś, Steve Hacketta bynm jednak dołączył do tej dwójki.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

myślę, myślę - ostatecznie doszedłem do wniosku, że te stare płyty Genesis to dla mnie raczej art/performance niż pure music... nie ma w nich co możnaby maniakalnie nucić, nic co by - przynajmniej dla mnie - wpadło do ucha i siedziało tam... a tak zostaje w uchu i Mozart i Bethoveen i Pink Floyd i Led Zeppelin i wiele wiele innej wielkiej muzy

Mr. A., 29 Gru 2008, 13:39

 

>Jak dla mnie "prawdziwy" Genesis skonczyl sie zdecydowanie na "Wind and Wuthering".

>

>Dalej to juz tylko landrynkowata, przymilna komercha i popelina.

 

czysta prawda... Cinema Show z Seconds out - piekne dźwięki!!!

-->Mr. A.

 

"Jak dla mnie "prawdziwy" Genesis skonczyl sie zdecydowanie na "Wind and Wuthering".

 

Dalej to juz tylko landrynkowata, przymilna komercha i popelina."

 

Nie mogę się zgodzić z tą opinią - "And Then There Were Three", to piękny album, na dodatek jeden z moich ulubionych Genesis. Jako ciekawostkę dodam, że wolę go od powszechnie uwielbianego tu "Trick of the Tail", który jak na mój gust jest trochę przesłodzony.

Może już nie uwielbiam ,ale wysoko cenię Selling England by the Pound. Ich top tak kompozycyjnie jak i aranżacyjnie. Ach i ten Collins na perkusji. Nie rozumiem zachwytów nad Lamb lies..... Kliniczny przypadek przerostu formy nad treścią.

DLA MNIE "BARANEK" to doskonały koncept album, choć zanim nie zapoznałem się z warstwą tekstową to miałem zawsze mieszane odczucia przy odsłuchu. Zarazem płyta to świetne podsumowanie okresu z gabrielem.

  • 3 tygodnie później...

Ja osobiście słucham Genesis od jakichś 25 lat i napiszę kilka swoich własnych spostrzeżeń. Ich Muzyka jest po prostu niepowtarzalna. Osobiście najbardziej cenię te wcześniejsze płyty aż do Seconds Out. Później nastąpiła dość znaczna zmiana estetyki – która niekoniecznie kojarzy mi się z określeniem użytym wcześniej. Muzyka wcześniejszego Genesis jest takim tworem, z którym człowiek długo się oswaja – za to później na długo pozostaje pod jej wpływem – po prostu ciężko jest „osłuchać” sobie do znudzenia świetnie skomponowane, zagrane i zrealizowane kawałki (mistrzostwo jakości realizacji jak na tamte czasy). Słuchanie często agresywnie zrealizowanych niektórych utworów może szybko i brutalnie obnażyć jakość nawet bardzo przyzwoitego sprzętu w postaci krwawienia z uszu (np. Afterglow czy Back In the N.Y.C. – notabene niezłe kawałki do testowania sprzętu w kategorii zafałszowanie średnicy czy na niski bas). Wracając do tytułu wątku to moim zdaniem prawdziwy duch starego Genesis to takie kawałki jak: The Musical Box, Firth of Fifth, The Ciemna Show, Can-Utility And The Coastliners, Dancing in the Moonlight Knight, One for the Vine czy Supper’s Ready. Jeśli te kawałki nie przypadną do gustu słuchaczowi to pewnie nie dla niego taka muza. Oczywiście to moje bardzo subiektywne zdanie.

Z okresu z Gabrielem najbardziej lubię "Selling England by the pound"

Wydaje mi się najbardziej dojrzałą i kształtną pod względem aranżacji

 

Nie za trudna, nie za łatwa

Czasem pastelowa czasem agresywna

 

Brzmienie nie za suche i nie przesłodzone

Muzyka i opowieść...

 

 

 

A co do płyt po Gabrielu

Hackett w pewnym momencie twórczości zaczął mnie irytować

swoimi ciągotami do gitary klasycznej

 

Nikt widocznie nie mógł go powstrzymać

i na "Wind & wuthering" dał upust fascynacji wstępem do jednego z utworów

dając wreszcie dowód na to że nie umie tego robić kompletnie

 

Mało osób zdaje sobie sprawę jak doskonałym muzykiem jest Collins

(pomijając trudny charakter i wieczny pop - lans)

Czy ktokolwiek z zespołu mógł się z nim równać?

Chyba w snach

  • 2 tygodnie później...

Od zawsze byłem fanem nowszych produkcji Genesis począwszy od Trick... Niedawno jednak kupiłem LP Selling england by the pound za 1 pound, załączyłem gramofon i odpłynąłem, niby znałem tę płytę na pamięć ale dopiero na starość przekaz płynący muzyki do mnie naprawdę dotarł. Teraz przechylam szalę na genesis z gabrielem i Poluję na Dobrego Foxtrotta.

  • 3 tygodnie później...

ej, od dawna można kupić nowsze płyty genesis w wersjach sacd+dvd (ale chyba boksów z nimi już nie ma), oraz pojedyncze remastery zawierające wyłącznie cd. natomiast jakis czas temu wyszedł ostatni box zielony z erą gabrielowską - kiedy będzie można kupić pojedyncze płyty cd z tego okresu w ludzkiej cenie? bo jak na razie spotykam w sklepach rozmontowane boxy w superultraatrakcyjnej cenie ok 105 zł za album...

  • 3 lata później...

Zacząłem dopiero teraz odkrywać Genesis po kupnie Platinum Collection. Normalnie aż korci mnie, żeby wrócić do słuchania prog-rocka, The Cinema Show czy Musical Box mają w sobie więcej treści niż kilka albumów Pinka Flojda zebranych do kupy, jest tu ta sama ekspresja i dzikość, jak współcześnie w Mars Volta.

Mam dyskografię zespołu na SACD i Genesis jest dla mnie najlepszą grupą rockową a za najlepsze płyty uważam te wcześniejsze. Ostatnia jeszcze w miare niezła to Duke a następne mam głównie z sentymentu do zespołu i mnie mało kręcą. Szkoda że na SACD nie brzmi to wiele lepiej od wydań na CD ale tak dobrej muzyki to posłucham na każdym sprzęcie z przyjemnością także w gorszej jakosci.

Jeśli komuś mało jest starego Genesis polecam płyty włoskiego zespołu The Watch :) substytut na najwyższym poziomie.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.