Skocz do zawartości
IGNORED

Najsmaczniejsza rzecz na świecie :)


Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, stench napisał:

A ciekawe jakby zrobić miód pitny z miodu i cukru. Cukru żeby miał moc ale miodu mniej , żeby nie był taki esencjonalny.

Miodu musiałoby być wtedy bardzo mało. Najsłabszy z dziś robionych miodów a więc czwórniak (1x miód, 3x woda) ma 250g cukru w litrze nastawu, a więc tyle co najsłodsze winogrona południowe. Fermentując do końca daje wytrawne 15% alkoholu. Chociaż faktem jest, że za czasów szlacheckich do picia na codzień robiono nawet ósmaki (1:7) które mogły dofermentować na co najwyżej 7 - 8%.

Sposobem na zmniejszenie esencjonalności miodu pitnego jest sycenie brzeczki - tzn. jej gotowanie połączone ze zbieraniem szumowin.

Z kolei moim sposobem łączenia miodu z moszczem winogronowym uzyskiwałem smakowite i orzeźwiające wytrawne wina miodowe, którym daleko było do nadmiernej esencjonalności.

Zastanawiam się nad zrobieniem czegoś na kształt cydru (ale mocnego żeby poleżał bez pasteryzacji) na miodzie - jabłka antonówki, 40% moszczu (strzelam - żeby kwas był akurat), reszta - brzeczka miodowa, nastaw taki żeby dał te 9 - 10% alko a więc szóstak, oczywiście z uwzględnieniem cukru z jabłek. Tylko trzeba by zapanować nad momentem zlania znad osadu żeby dostać minimalne dofermentowanie w butelkach i lekki gaz a'la vinho verde.

1 godzinę temu, stench napisał:

Jaką temperaturę trzeba zapewnić żeby powstał miód pitny ? Kotłownia w piwnicy wystarczy ?

Ja to robiłem wstawiając gąsior do dużej plastikowej miski z wodą i podgrzewając grzałkami akwariowymi. Spokojnie daje się osiągnąć w ten sposób optymalne 20 C. Tylko trzeba wykalibrować system na gąsiorze wypełnionym wodą.

1 godzinę temu, stench napisał:

Kilka lat nie robię już wona z winogron bo mi owoce nie dojrzewają przez zimne wiosny i późniejsze wiązanie owoców . Znudził mi się też nasz mysi posmak ?

Trzeba zakupić inną odmianę winorośli. Dawniej rzeczywiście dominowały u nas pnącza z silnym udziałem genów winorośli lisiej (vitis labrusca) - z uwagi na mrozoodporność. Dziś można jednak dostać w miarę mrozoodporne krzewy bez udziału tego gatunku.

Godzinę temu, MSki napisał:

Cukier oczywiście dodaje się etapami, aby nie zabić drożdży na etapie wstępnym i aby fermentacja wystartowała,

W przypadku miodu najlepiej użyć od razu gatunku drożdży zdolnego do pracy w wysokich stężeniach cukru. Mi najlepiej sprawdzały się "Malaga".

16 minut temu, MSki napisał:

Zawartość alkoholu zawsze będzie wynikała z zawartości "cukru w cukrze"  ?

I nawet taki czwórniak, który wypracuje całość cukru i fermentacja się zakończy, można dosłodzić do smaku i podgrzać celem zabicia resztek drożdży i aby dalej nie pracował. Dlatego pisząc o dawkowaniu cukru podczas robienia wina, miałem na myśli kontrolę zarówno alkoholu, jak i jego słodkości.

Ja robię na drożdżach Bayanus G995, gdyż drożdże te potrafią wypracować winko nawet do 18% ale to już będzie wino ciężkie i słodkie. Nie można zatem zrobić wina wytrawnego, lub półwytrawnego, które będzie zawierało aż 18% bo o tych procentach zawsze będzie decydowała ilość cukru. W tym roku udało mi się zrobić winko półwytrawne, ale bardzo ostrożnie "operowałem" ilością cukru, właśnie po to, aby nie było zbyt słodkie.

Typowy "muzgotrzep" do sponiewierania się wyszedł mi 2 lata temu, też z winogron altankowych, ale wówczas poszedłem w % a nie w jakość i przyjemność z picia  ?

 

Ja wiem, że zymaza kończy się przy 17.5 - 18% alko, chyba że się dotleni nastaw, wtedy podobno można osiągnąć i 20%. Ciekawe czy woda utleniona zadziałałaby w ten sposób.

Dlatego zresztą trójniak nie dofermentowuje do końca i robi się słodki. 330g cukru w litrze musiałoby dofermentować na ok. 165g alko w litrze, a to oznaczałoby ponad 20.5%. Więc część cukru zostanie nieprzetworzona.

Osobiście wolałbym jednak wzmocnić niż dosładzać i pasteryzować - zawsze coś może jednak przetrwać i rozsadzić butelki, nie wspominając o niepewnym skutku smakowym pasteryzacji po fermentacji ale przed dojrzewaniem wina w butelce. Wina naturalnie słodkie przy niskiej mocy to należy jednak zostawić Węgrom z ich mikroklimatem i szlachetną pleśnią - 3 Puttonowy Tokaj Aszu nie jest bardzo drogi, a nic w najmniejszym stopniu porównywalnego się nie zrobi w domu. Ostatnio kosztowałem 30-letni. Element hobbystyczny zresztą jest - trzeba mieć piwnicę i w niej dojrzewać takie wino.

Tylko że przy wzmacnianiu jest zasadniczy problem ze zorganizowaniem dobrego spirytusu. Większość dostępnych w handlu klepie salicylem z uwagi na tradycję oszczędności z czasów, kiedy Polmosy musiały konkurować z Royalem rozlewanym bez akcyzy. Nie pozostaje nic innego jak dojrzewać wzmacniane wino w beczce drewnianej - wtedy fuzle ze spirytusu (i wina zresztą też) utlenią się do estrów i dadzą aromat zamiast smrodu i mózgotrzepowości. Uważam zresztą, że tędy droga w "uwspółcześnianiu" miodów pitnych. Tylko trzeba umieć się obchodzić z beczkami - np. rok sezonować je jakimś tanim w produkcji (ale przyzwoitym) winem, niestety do wylania, żeby wypłukać garbniki. Dopiero do sezonowanej beczki lać miód.

28 minut temu, kazik-t napisał:

zawartość finansowa butelki

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Dla tego tanio i smacznie , swojskie !!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
2 godziny temu, MSki napisał:

Kombinowanie z wodą utleniona, to jeden z najgorszych pomysłów. 18% i koniec drożdży, bo zabija je alkohol i to dotyczy zarówno win, jak i miodów pitnych. Poza tym, co za sens by było robić "mózgotrzepa", skoro zatracana by była finezja wina.

100% racji, pisałem o tym wyłącznie z naukowej ciekawości. Pewna pani adiunkt z SGGW mówiła mi o tych 20% po natlenieniu.

2 godziny temu, MSki napisał:

A dlaczego ? Przecież w handlu są dostępne różne rodzaje drożdży. Poza tym, podczas produkcji na skalę przemysłową, nigdy nie wiadomo, co jest dodawane podczas produkcji, jakie chemikalia. Robiąc własne wino, masz pewność, że żadnej chemii w nim nie ma, a nawet jak przesadzisz ze spożyciem, to na drugi dzień nie powinieneś masz "kosmicznego" kaca.. kiedyś to sprawdziłem na sobie.

Szlachetna pleśń ew. jakieś jej ekstrakty to nie wiem czy jest tak łatwo dostępna. Jak dla mnie to jest jedyny rozsądny sposób uzyskania wina jednocześnie słabego (11 - 13%) i słodkiego.

Chemikalia - ja nie jestem aż takim zwolennikiem tezy o wyższości własnego wina. W domowych warunkach czasem trudno przeoczyć (nie-szlachetną) pleśń czy inne ścierwo. Najgorszego kaca w życiu miałem po winie robionym przez kolegę, który obsesyjnie bał się śluzowatości od kupowanych drożdży i hodował własne.

2 godziny temu, MSki napisał:

ooo, tototo właśnie, dzięki za trop, bo nie mogłem skojarzyć, skąd się biorą białe plamy po wyschniętej wódce, a one pochodzą ze składu spirytusu salicylowego c7h6o3, czyli jest to ten biały lub prawie biały, krystaliczny proszek !!! - i to jest dopiero k**ewstwo. c2h5oh, a c7h6o3 to jednak różnica.. celowo wstawiłem małe litery, aby "o" było literą, a nie zerem.

Nie sądzę żeby w Polmosach dodawali salicyl do spirytusu. Obstawiałbym zwykłe fuzle albo pozostałości środków czyszczących aparaturę. Które w spirytusie salicylowym nie przeszkadzają, bo on jest do użytku zewnętrznego.

W każdym razie najlepiej destylowany produkt spirytusowy, jaki zdarzyło mi się próbować, to wódka weselna kupowana bezpośrednio u producenta (wytwórnia Polanin). Zostałem kiedyś poproszony o jej analizę - zero smrodu, wchodziła jak woda, aż ją wziąłem na areometr, na którym jednak miała dokładnie 40% jak na etykiecie. Po prostu nie oszczędzali na kolejnych rektyfikacjach, a może nawet jedna destylacja poszła przez druciaki miedziane - doskonale wyłapujące związki siarki, odpowiedzialne za smród bimbru. Żeby oni jeszcze robili spirytus do nalewek, to bym do nich pojechał z zamówieniem zbiorowym. Czasem aż przykro jest kosztować czyjąś nalewkę, w którą włożył dużo pracy, a efekt psuje smród podłego spirytusu.

2 godziny temu, MSki napisał:

Co do "wzmacniania wina". Hmmm, ja nie jestem zwolennikiem, a wręcz przeciwnikiem stosowania tego typu dodatków. Albo robimy zdrowe wino, a jak nie potrafimy, to lepiej zrobić nalewkę. Ubić drożdże można na wiele sposobów i wydawać by się mogło, że ten z dodawaniem spirytusu (salicylowego ? ) jest sposobem najlepszym, ale to już jest parodia robienia wina.

Stanowczo się nie zgadzam, Porto jest jednym z najlepszych win na świecie. Ubicie drożdży szybko i humanitarnie może dać lepsze rezultaty niż ich powolne zdychanie pod koniec fermentacji, zwłaszcza kiedy długo pracują ostatkiem sił w dużym stężeniu alkoholu.

3 godziny temu, MSki napisał:

Ok, temat niebezpiecznie przekierował się (nie no, nie nie sam ? ) na produkty alkoholowe.

Dlaczego niebezpiecznie? Ja mam genetykę anty-alkoholową, tzn. nie odczuwam żadnej przyjemności "haju" po wypiciu, od alkoholu jako takiego. Od razu wchodzę w coś na kształt kaca. To po pradziadku - sławnym z tego, że zamiast pić w karczmie czytał książki. Przy czym jak jeszcze próbowałem coś z tego wyciągnąć (na studiach), to mogłem wypić tyle co inni a nawet więcej, więc to nie jest azjatyckie upośledzenie dehydrogenazy aldehydowej, tylko coś z wydzielaniem opioidów w mózgu pod wpływem C2H5OH (co jest mechanizmem "haju" alkoholowego jak i uzależnienia).

Dlatego właśnie skupiam się wyłącznie na aspektach smakowych w małych ilościach - i nienawidzę podłej brahy. Inni być może mają Pawłowowskie połączenie tego smrodu z lubym rauszem. W każdym razie na wszelkich weselach itd. zawsze rezerwuję sobie posadę trzeźwej świni, potem rozwożę towarzystwo po domach, a bawię się "empatycznie" patrząc jak inni wchodzą w szampański humor po wypiciu.

  • Moderatorzy

Wchodzenie w winach w takie alko nie ma sensu bo jest wtedy zbyt silny posmak alko i łeb męczy potwornie.

A z zacierem powyżej 15 też bez sensu bo czasowo trwa to dłużej i nastaw trzeba zaprojektować tak że może wystąpić większy niewykorzystany procent cukru. Dobry zacier to drożdże gorzelniane, 2 tygodnie, woda i cukier tak na 10-15%.

" Mądry głupiemu ustępuje więc głupota triumfuje"

21 minut temu, MSki napisał:

Coś w tym musi być, choć zastanawiam się, czy faktycznie, powolne zdychanie drożdży może mieć jakiś wpływ na smak i aromat wina. Bo chyba w czasie tego końcowego procesu, nie wydzielają się jakieś niechciane związki (?).

Ja tylko próbuję jakoś wyjaśnić swoje obserwacje, że Porto jest dużo mniej mózgotrzepowe niż Sherry o takiej samej mocy. I jestem zdania że tędy droga dopracowywania miodów pitnych, a nie w powtarzaniu że ma być dokładnie jak za Króla Ćwieczka. Kiedyś "zwalenie z nóg" było pożądane, dziś gusta się zmieniły.

21 minut temu, MSki napisał:

Bo wygląda na to, że najsmaczniejszą rzeczą na świecie zaczyna być wino i okazjonalnie miód pitny 

Są powody, dla których francuskim królom na łożu śmierci podawano 100-letni Tokaj jako przedsmak Raju. A nie jakieś haute cuisine. Trudno przebić w wyrafinowaniu butelkę odpowiedniego trunku odłożoną ileś lat wcześniej. Żałuję że nie odłożyłem więcej zacnych Tokajów, bo na razie raczej cackam się z posiadanymi i rzadko któregoś otworzę.

22 minuty temu, stench napisał:

Wchodzenie w winach w takie alko nie ma sensu bo jest wtedy zbyt silny posmak alko i łeb męczy potwornie.

A z zacierem powyżej 15 też bez sensu bo czasowo trwa to dłużej i nastaw trzeba zaprojektować tak że może wystąpić większy niewykorzystany procent cukru. Dobry zacier to drożdże gorzelniane, 2 tygodnie, woda i cukier tak na 10-15%.

Dlatego właśnie wzmacnianie kiedy wino dojdzie na powiedzmy że 10 - 12% jest korzystne, jeżeli chcemy coś słodkiego i mocnego, ale jednocześnie z pozytywnymi cechami fermentowanego wina. Nie ma po co wyważać otwartych drzwi, Anglicy dawno to wynaleźli w Porto.

Edytowane przez misiomor
21 minut temu, MSki napisał:

Wraz ze wzrostem ogólnie pojętej kultury, wzrosła również i kultura picia.. do tego stopnia, że niektórzy twierdzą, że bez alkoholu można żyć i się świetnie bawić.

Mi nie chodziło o upicie się dużą ilością, tylko o nadprogramowe efekty takie jak "pójście w nogi" od zanieczyszczeń różnego rodzaju, przy ilości C2H5OH wcale nie powodującej upicia.

Dla mnie efekty C2H5OH jako takiego są wyłącznie negatywne (czystej wódki nie piłem od ponad 20 lat i nie mam takiej potrzeby), traktuję go jako zło konieczne w transakcji wiązanej ze smakiem (czasem wybitnym). Dlatego właśnie o wiele wyżej cenię sobie 20 yo Tawny niż jakiekolwiek Sherry, które po jednym kieliszku "idzie w nogi", podczas gdy smakiem Tawny można się delektować przez kilka kieliszków. To o czym pisałem nie ma nic wspólnego z kulturą picia.

26 minut temu, MSki napisał:

Ale znasz zasady produkcji Porto ? - "Zebrane grona są miażdżone, po czym poddawane fermentacji do czasu, gdy poziom alkoholu osiągnie ok. 7 procent. Następnie, po 1–7 dniach, dodawany jest (w proporcji 1:4) neutralny spirytus winny (aguardente) o mocy ok. 77 procent, w wyniku czego powstaje wino o zawartości alkoholu ok. 20 procent. Pozwala to zatrzymać proces fermentacji, zachowując jednocześnie naturalny cukier z winogron." -

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Dlatego w mojej ocenie zarówno Porto, jak i Sherry nie są prawdziwymi winami, skoro wzmacniane są spirytusem winnym.

To jest kwestia definicji. Zresztą Sherry dofermentowuje do końca, a wzmacniana (i ew. dosładzana) jest po zakończeniu fermentacji, oryginalnie chodziło o zapewnienie trwałości przy transporcie morskim do tropików w beczkach.

Dla mnie Porto ma najlepsze cechy wina (charakter początkowej fermentacji) plus słodycz i bogaty smak trochę jak nalewka. Przy czym jestem zwolennikiem tylko niektórych gatunków - Ruby jako tanie i bezpretensjonalne, a na drugim biegunie 10yo i 20yo Tawny (starsze są IMO bez sensu, zaczynają nawet podjeżdżać octem) ew. jakaś zacna Colheita (jak Tawny ale z jednego rocznika, zwykle dojrzewa w beczce przez jakieś 20 lat). Vintage też jest dobre, ale tylko klasyczne, wynalazki w typie LBV to podróba dla "młodych wykształconych" nie posiadających piwnicy. Podobnie jak pospolite Tawny też jest podróbą prawdziwego z oznaczeniem wieku.

Sztandarowy i tradycyjny gatunek Vintage jest zresztą najlepszym powodem żeby klasyfikować Porto jako wino - ma rocznik, dojrzewa w butelce, strąca osad i trzeba je dekantować.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
1 minutę temu, MSki napisał:

Tak jak już pisałem, Porto wg mnie nie jest winem, bliżej mu do nalewki. Podobny, lub identyczny smak i moc można uzyskać w domowych warunkach mieszając spirytus z wodą i dodawać zaprawki smakowo-koloryzujace. Ale takie wynalazki również nie zbliżą się do prawdziwego wina z uwagi na wyczuwalny smak spirytusu, który również będzie wyczuwalny w tzw. winie wzmacnianym.

Mieszając spirytus z dodatkami nie dostaniesz smaku Porta, bo będzie brakowało związków powstających w czasie fermentacji, która w tym winie jak najbardziej zachodzi.

W Porto, zwłaszcza Tawny >=10yo i podobnych jak Colheita, smaku spiryta nie wyczujesz, bo ulegnie on transformacji w beczce, tak jak koniak czy inne brandy. W Vintage ten sam proces też zajdzie, choć redukcyjnie a nie oksydacyjnie. Z kolei Ruby broni się jednak tym, że dodawany jest nie spirytus, tylko Aguardente pędzona z wina. Więc jeżeli bym to do czegoś porównywał, to do grappy dobrego gatunku.

Nie wiem jakie gatunki Porta kosztowałeś, ale mi jak najbardziej zdarzało się uzyskiwać efekty "nie wiedzieliśmy, że wino może być takie dobre" kiedy częstowałem znajomych czymś wybranym wg. mojej wiedzy. Wielu z nich stało się zagorzałymi wyznawcami. Brytyjczycy podbili pół świata odkąd zaczęli pić Porto, więc to nie może być zły trunek.

Gość

(Konto usunięte)
29 minut temu, misiomor napisał:

Nie wiem jakie gatunki Porta kosztowałeś, ale mi jak najbardziej zdarzało się uzyskiwać efekty "nie wiedzieliśmy, że wino może być takie dobre" kiedy częstowałem znajomych czymś wybranym wg. mojej wiedzy.

Porto też może być audiofilskie. ?

burmester-colheita-1975-port-wine-the-fo

Godzinę temu, misiomor napisał:

Sherry, które po jednym kieliszku "idzie w nogi"

Przesadzasz z tą wyższością Portu nad Jerezem. Dużo tego się nie pije, mocne nie jest więc to wchodzenie w nogi jest raczej sprawą nastawienia niż winą wina.

38 minut temu, misiomor napisał:

Brytyjczycy podbili pół świata odkąd zaczęli pić Porto, więc to nie może być zły trunek.

W trakcie picia Porto imperium utracili więc bym uważał. ?

21 minut temu, JuG napisał:

Przesadzasz z tą wyższością Portu nad Jerezem. Dużo tego się nie pije, mocne nie jest więc to wchodzenie w nogi jest raczej sprawą nastawienia niż winą wina.

Może to jest jakaś moja idiosynkrazja, ale nawet Fino (o Amontillado nie wspominając) piję jeden kieliszek i czuję się zdecydowanie osłabiony motorycznie. Natomiast 10yo Tawny mogę wypić ponad pół butelki i czuć się świetnie.

35 minut temu, JuG napisał:

W trakcie picia Porto imperium utracili więc bym uważał.

Ale nadal ciągną z niego korzyści, choćby takie że wszędzie dogadają się po angielsku i mają niezły pieniądz ze snobów chcących złapać brytyjski akcent.

24 minuty temu, MSki napisał:

Nie no, jak będziesz dorabiał własną ideologię, to nigdy się nie dogadamy. Poza tym, o trunkach powinno się rozmawiać w czasie ich spożywania.

To była mała dygresja.

Poza tym pora dnia i tygodnia wybitnie nie sprzyja piciu, a ja jeżeli już piję, to na tyle mało żeby zapamiętać wrażenia smakowe na dłużej. Więc spokojnie jestem w stanie o tym rozmawiać "na sucho" jak o każdym innym smaku.

PS. Moją specjalnością kulinarną jest dobrze zrobiony boczek z cebulką - wybieram mało tłusty kawałek, filetuję od zarówno skóry jak i skórki powstałej w procesie wędzenia (ścinając jak najcieniej), kroję na kawałki 1cm grube, 1.5cm szerokie, potem smażę na twardo - krucho, na to pokrojona cebulka, którą następnie duszę aż do prawie że sosu, w którym to procesie boczek odzyskuje miękkość nie tracąc kruchości.

I to jest doskonała baza do szerokiego spektrum potraw - od lecza (z obieranej papryki) przez chili, aż po bigos. Do dwóch pierwszych dodaję drobno siekane ostre papryczki z własnej hodowli - Caribbean Red, Habanero (oba gatunki ok. 200 tys. SHU z aromatem Capsicum Chinense, jednak różnym) Bhut Jolokia czy Carolina Reaper (obie około miliona SHU).

Na dzień dzisiejszy ? pijam tylko koniaki i winiaki, ( oraz single malty i single barel. Jak ktoś przyniesie ?

Myślisz, że w domowych warunkach można zrobić dobry winiak? o koniaczku nie wspomnę:)

Edytowane przez fox733

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

Myślę że nie byłoby łatwo.

Raz że trzeba by mieć dobre beczki, najlepiej po leżakowaniu w nich miodu pitnego - żeby był akcent polski. No i zacną piwnicę.

Po drugie - destylacja. Z legalnością słabo, a do tego jeszcze problemy ze znalezieniem właściwego balansu między czystością a charakterem. Problemem byłoby też wkomponowanie miedzi w proces destylacyjny - "deflegmator" z druciakami miedzianymi czy miedziana wężownica.

Trzy - problem nastawu. W Polsce poza wyjątkowymi miejscami typu jakieś południowe skarpy (z których winogrona idą na wino o wysokiej cenie) trudno jest wyhodować winogrona z odpowiednim cukrem i kwasem. Pierwszego jest za mało, drugiego za dużo. Ja nie znam się na skutecznej fermentacji w takich warunkach. Syropu cukrowego dodawać nie bardzo wypada, a miodu szkoda. Odpadowe daktyle z piochem to też raczej ryzykowne rozwiązanie.

Ja się za to na pewno zabierał nie będę. W krajach winiarskich mają doświadczenia pokoleń i wypracowane procedury. U nas byłaby partyzantka.

Czyli twierdzisz, że nie każde wino nadaje się na winiak? I Jak z takiego zrobić koniak?

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

Winiak można (w sensie technicznym, abstrahując od legalności) zrobić z każdego wina, problem w tym, że przy ograniczeniach od naszego klimatu byłby to kiepski winiak. A koniak - no cóż, za komuny słyszało się (dziadek opowiadał) legendy o bimbrownikach, którzy upędzili, wymoczyli w tym wióry drewniane, zabarwili herbatą, dodali czegoś jeszcze i "koneserzy" nie umieli odróżnić od koniaku.

Na pewno? Podobno koniak to nic innego jak powtórnie zdestylowany winiak.

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

  • Moderatorzy
8 godzin temu, MSki napisał:

Tak jak już pisałem, Porto wg mnie nie jest winem, bliżej mu do nalewki. Podobny, lub identyczny smak i moc można uzyskać w domowych warunkach mieszając spirytus z wodą i dodawać zaprawki smakowo-koloryzujace.

Robiłem różne wynalazki do picia czy jako dodatki do drinków na zasadzie zbicie wódy wodą(albo spirytusu) , cukier i aromaty spożywcze kokos, kawa czy jakaś kukułka. Do picia solo najlepsza moc koło 20%.

Taki kompocik ? , jak dawałem kokosa z mlekiem i trochę lodu to od Malibu nie odróżniałem.

" Mądry głupiemu ustępuje więc głupota triumfuje"

Moje typy (kolejność dowolna):

1/ Szaszłyk

2/ Świeża sola z grilla

3/ Pieczone żeberka

4/ Pierogi z kapustą i grzybami (grzybami kurła, nie jakimiś pieczarkami na kiju)

5/ Zupa grochowa wojskowa (groch NIEŁUSKANY!!!)

6/ Grillowane małże z masełkiem czosnkowym

7/Spaghetti aglio, olio e peperoncino

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

  • 1 rok później...
Godzinę temu, frank1 napisał:

No tak ,a gdzie kupujesz polędwicę końską ?

Ja nie jestem XIX wiecznym francuskim pieskiem, więc tatar jadam tradycyjno-weselny. Jak w każdej dziedzinie i tu niebycie smakoszem pozwala cieszy się byleczym.

Głowa jest dla mnie najważniejsza bo nią jem.

15 minut temu, frank1 napisał:

Tradycyjny tatar jest z ???????? 🙂

Jeżeli pytasz z czego jest mięso to z biedronki, a nie z konia.

Edytowane przez szymon1977

Głowa jest dla mnie najważniejsza bo nią jem.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.