Skocz do zawartości
IGNORED

Fascynacje jazzowe


Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Adi777 napisał:

Rozumiem, pewnie żona by Cię puściła z torbami 😁

Adi, miałem nadzieję , że wpis 6000 będzie należał do Chicago. No ale jest jak jest. Sam sobie winien 😂 W każdym razie gratuluję. 

Ja na miejscu gospodarza wątku ufundował bym Ci jakiś krążek. 😜

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
1 minutę temu, Lech W napisał:

Adi, miałem nadzieję , że wpis 6000 będzie należał do Chicago. No ale jest jak jest. Sam sobie winien 😂 W każdym razie gratuluję. 

O, fajnie 😁🥳

Dzięki za ten WĄTEK, od tego również zaczynam, podobnie jak ktoś wyżej, chociaż na osobiste wypowiedzi się nie odważę, głównie przez szacunek dla CHICAGO i innych, chociaż jest to kopalnia, raczej encyklopedia. Oczywiście nie wszystko podchodzi, ale staram się choćby parę minut posłuchać, zanim coś wyłączę.

Tak trzymać, pleaseeeeee!

17 godzin temu, Raduss88 napisał:

chociaż na osobiste wypowiedzi się nie odważę, głównie przez szacunek dla CHICAGO i innych,

🤨 Że co?

Pisz, nie wstydź się 😁

Panowie - chciałbym poznać jakieś ciekawe płyty Davida Sanborna.
Znam tylko dwie - hitową "Straight to the Heart" (1984) i trochę spokojniejszą - "Songs from the Night Before" (1996). 
Interesują mnie te wykraczające poza nudnawy trochę smooth-jazz. Nagrał w ogóle coś bardziej ambitnego?
Proszę - zaproponujcie coś.

Edytowane przez soundchaser
W dniu 14.01.2022 o 14:57, Adi777 napisał:

 

 

Miłego słuchania 😊

Słucham - nie ogarniam. Ale wrażenia pozytywne.

Edytowane przez szymon1977

Głowa jest dla mnie najważniejsza bo nią jem.

9 minut temu, soundchaser napisał:

Typowe free - każdy sobie...

Rzecz mnie bez wątpienia przerasta, ale tak krótka płyta  dostarcza zdecydowanie pozytywnych wrażeń. Dzięki i spadam.

Głowa jest dla mnie najważniejsza bo nią jem.

2 godziny temu, soundchaser napisał:

Panowie - chciałbym poznać jakieś ciekawe płyty Davida Sanborna.
Znam tylko dwie - hitową "Straight to the Heart" (1984) i trochę spokojniejszą - "Songs from the Night Before" (1996). 
Interesują mnie te wykraczające poza nudnawy trochę smooth-jazz. Nagrał w ogóle coś bardziej ambitnego?
Proszę - zaproponujcie coś.

Poszukaj w projektach nieautorskich, sygnowanych innym nazwiskiem.

pozdr

Godzinę temu, soundchaser napisał:

Typowe free - każdy sobie...a Ayler to już największy samolub w tym trio

Albert Ayler, to nie jest typowe free. Albert Ayler jest wyjątkową 'wypowiedzią', ale ty mój bracie nie znasz się na tym, więc wybaczam Ci. Poza tym, mam Do Ciebie słabość, więc zawsze wybaczam Ci dokładnie wszystko. Poza tym wszystkim, to przecież wiesz, że cię kocham. Tak normalnie, po prostu, tak jak się kocha drugiego człowieka, za coś...??? Za to, że jesteś szczery, i za to, że kochasz muzykę i przede wszystkim za to, że jesteś zdrowy - if you know what I mean...

Kocham oczywiście Was wszystkich, bo jak można Was nie kochać? Nieprawdopodobne i fantastycznie uniżone podziękowania za pamięć, za wyróżnienie mnie, za piękny jubileusz i za przepiękne docenienie mojej nieskromnej osoby. Wielkie Dzięki, największe ze wszystkich! Jesteście Wielcy! Wszyscy jesteście Wielcy - wszyscy, którzy szczerze kochają jazz i w ogóle są szczerzy - szczerzy z sobą i z innymi. Wy, moi kochani, tacy właśnie jesteście!. Nie ma bata! I love you all!

A teraz słowo wyjaśniające. Nie było mnie fizycznie na Forum, ponieważ byłem w tym czasie Robin Hoodem. Tak, qrwa, byłem Robin Hoodem. Na zamku AS podjęto decyzję, żeby mnie wyyebać na jakiś czas i żebym wypieprzał do lasu - więc ukrywałem się w Sherwood - blisko zamku AS, ale jakby nie spojrzeć, daleko, bo: absolutnie nic nie mogłem zrobić, żeby dać Wam znać, że jestem zabanowany i tera napierdalm z łuku w Shwerwood! Kompletnie nic nie mogłem zrobić! Nawet poczta była nieczynna, a próbowałem. Nie mam też Waszego prywatnego email address, więc nawet omijając ziemie AS, to i tak byłem w doopie. Tak jak w plandemii! Nic nie działa oprócz różowych ryjków i podpierdalaczy różnego sortu. Fuj! A to wszystko za to, że byłem szczery i powiedziałem, co myślę o userach, którzy nie czytając mocno wartościowego i absolutnie nieoskarżającego tekstu, niemalże natychmiast zaczęła mieć rozwolnienie i zamiast przeczytać i się zastanowić, do wyyebali w moim kierunku lawinę jadu. Więc postanowiłem więcej nie zaglądać do chlewu i mieć ich opinie głęboko w doopie.

Co jeszcze? To, że zainfekowałem się tym pieprzonym covidem i tydzień byłem 'wyłączony' - dokładnie tydzień. Cztery dni, to spałem 20 godzin na dobę. Straciłem smak, tzn. nie do końca, ale na przykład cytryna, którą codziennie jem na surowo razem z łupą, smakowała mi jak ropa naftowa. W ogóle, to jak tylko pomyślałem o jedzeniu, to mnie się robiło niedobrze - ale zmuszałem się. Jadłem jogurt, miód, orzechy włoskie, jajka na miękko, cytrusy, swoje suplementy i Alka-Seltzer. Przez cztery, pięć dni utrzymywał się stan podgąrączkowy, ale w zakresie 36.9 do 37.5 stopni C. W środę dwa tygodnie temu  zachorowałem, ale w następną środę już byłem ok i wyszedłem pierwszy raz na zewnątrz - poszedłem do najlepszej kafejki na świecie po swoje 'a triple espresso shot' i 'three shots small americano'. Ale nie smakowała mi kawa z najlepszej kafejki na świecie w poprzednią środę, tak jak smakowała mi dzisiaj - jestem już na 100% na chodzie.

Co jeszcze? To, że po chorobie nagrałem już kilka swoich jamów, wszystko wyimprowizowne, zaiprowizowane lub w ogóle od początku do końca, imrowizowane. Całe życie byłem improwizatorem - całe! W każdej dziedzinie. Kocham improwizację! I kocham Was!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

3 godziny temu, soundchaser napisał:

Panowie - chciałbym poznać jakieś ciekawe płyty Davida Sanborna.

Hey, mój Przyjacielu! Nie wiem, czy jest sens zawracania sobie głowy projektami Davida Sanborna - oczywiście, absolutnie nic nie ujmując Sanbornowi, bo jest on znakomitym muzykiem, ale droga jaką poszedł jest co najmniej kontrowersyjna. Ale w sumie nie ma się co dziwić - wielu muzyków tak postępuje i wybiera tzw. bezpieczną drogę artystyczną, ale bez cienia wątpliwości, Sanborn jest rasowym muzykiem i potrafi grać jazz tak samo jak i figury wielkie  gatunku. Podobnie KennyG - znakomity muzyk, który poszedł wielce pierdzącym komercyjnym krokiem. Generalnie, to powiem żebyś odpuścił sobie Sanborna i poszukaj czegoś co uzupełni lub wypełni Twoje jazzowe braki - masz tony płyt Sonny Rollinsa, Johna Coltrane, Joe Hendersona, Olivera Nelsona, Wayene Shortera... i wielu innych. Sanborn, pomimo dobrego warsztatu i zmysłu, absolutnie nic do muzyki nie wnosi. Proszę Was - dajcie sobie spokój z takimi wykonawcami .

Parker's Mood

Szczególne podziękowania wysyłam Lechowi W i pioraszowi - tak moi kochani! To Wy mnie zastępujecie jak jestem Robin Hoodem i wielkie dzięki Wam za to, i za to, że pilnujecie tutaj porządku, i za to, że jesteście 'sprawcami' tego jubileuszu i za to, że w ogóle jesteście! Wielkie dzięki i wielki szacun Panowie! I love you people!

... jest jeszcze 'Adi jazz nie dla wszystkich', który ostatnio się pojawił i nie może się określić, ale pracujemy nad Tobą chłopaku, pracujemy!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

3 godziny temu, Chicago napisał:

jest jeszcze 'Adi jazz nie dla wszystkich', który ostatnio się pojawił i nie może się określić, ale pracujemy nad Tobą chłopaku, pracujemy!

Ja jestem określony, i to już dosyć dawno 🙂

Lubię frytowe jazzy, jak wspomniany przez Ciebie Albert Ayler, lubię avanty - chyba trochę bardziej niż frykasy, jak na przykład "Out to Lunch!" Erica Dolphy' ego. Bardzo lubię takie troszkę niejednoznaczne płyty, jak Dogon A.D. Juliusa Hemphilla czy 'Nation Time" Joe McPhee, "The All Seeing Eye" Wayne' a Shortera - jedna z moich ulubionych jazzowych płyt w ogóle, spiritual jest zajebisty - "The Elements" Joe Hendersona to moja ulubiona płyta jazzowa. 

10 godzin temu, Chicago napisał:

Nie wiem, czy jest sens zawracania sobie głowy projektami Davida Sanborna

Tak też sobie pomyślałem...tyle jest innej ciekawszej muzyki, że chyba dam sobie spokój z Sanbornem.
Przesłuchałem fragmentami na Allmusic kilka jego płyt z różnych okresów i nie jest to granie w jazzie jakie lubię.
Tak czy siak - dzięki Przyjacielu za odzew i trzymaj się zdrowo po tym covidzie.
Ja go jeszcze nie doświadczyłem...a może miałem, tylko nawet o tym nie wiem. 😉

5 minut temu, soundchaser napisał:

Tak czy siak - dzięki Przyjacielu za odzew i trzymaj się zdrowo po tym covidzie.
Ja go jeszcze nie doświadczyłem...a może miałem, tylko nawet o tym nie wiem. 😉

Ja najprawdopodobniej miałem, przynajmniej tak mi wykazało na tych testach, które można kupić w sklepach. Straciłem smak i zapach, wiec to chyba był covid. Ciekawe, że było to około 15 grudnia, a wciąż mam wrażenie, że nie odzyskałem w pełni smaku, a przynajmniej tak mi się wydaje.

straciłeś smak i zapach to na bank. Przechodziłem covid mniej więcej rok temu, w sumie łagodnie ale potem walczyłem z bezsennością, osłabieniem i trudną do opisania, jak to się teraz mówi, mgłą. wraz z utratą węchu ciągnęło się ładne kilka miesięcy. Dziadostwo, nie życzę nikomu! Bardzo nie chciałbym ponownie.

Z fascynacji w temacie ujął mnie ostatnio Landon Caldwell płytą Simultaneous Systems, trzy długie otwarte kompozycje, leniwe, powiedziałbym ambientowy jazz, niezwykle plastyczne i działające przynajmniej na moją wyobraźnie. Idealna muzyka na wieczór, zgaszone światło, zamknięte oczy, słuchawki i droga sama się rozwija. Spokojnie, nie zaśniecie.

Edytowane przez rasputin

Oj tam Panowie!
Trzeba też docenić zalety utraty węchu i smaku - wódka lepiej wchodzi i bez grymasu na twarzy
A tak poważnie to zdrówka dla Wszystkich

52 minuty temu, rasputin napisał:

Landon Caldwell płytą Simultaneous Systems,

Ładna muzyka, ale zauważyłem, że taki nieco ambientowy jazz troszkę mnie właśnie usypia. No, może usypia to za dużo powiedziane, ale jeszcze nie wgryzłem się w taki jazz całkowicie. Jest szansa, żebym się wgryzł, bo podobają mi się tego typu utwory z repertuaru Soft Machine, te ambientowo elektroniczno jazzowe, bardzo ładne.

W dniu 3.12.2021 o 03:41, Chicago napisał:

.... Przez szereg lat jazz był muzyką taneczną - i w dalszym ciągu wiele jego form pozostaje gatunkiem rozrywkowym, zresztą cały jazz jako gatunek jest zaliczany do muzyki rozrywkowej....

Muzyka taneczna ma się w dalszym ciągu dobrze. Ciekawe jaką częścią tej muzyki był jazz, której teraz jak rozumiem nie ma.

A może muzyka taneczna to w dalszym ciągu jest jazz?, może tylko zmieniło się rozumienie tego pojęcia?

Ach, ale to by oznaczało, że fascynujecie się muzyką taneczną ( może trochę przesadziłem, muzyką rozrywkową 🙂).

Przekazuj obiektywnie swoje subiektywne oceny.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) IMG_4706.thumb.jpg.9985e424b6d00054617905fa550a09e3.jpgIMG_4708(1).thumb.jpg.9d18681e9b366fd9810136a553ecf980.jpgA 'Adiego jazza nie dla wszystkich', to polubiem przede wszystkim za to, że pomimo mojej 'jazdy po nim', zawsze trzymał poziom, był grzeczny i sympatyczny, więc witaj w klubie Przyjacielu - test przeszedłeś na piątkę 👍 😉

Pomyślałem o Chicago i muzyce stąd się wywodzącej - bo to stąd pochodzi cała muzyka rozrywkowa i to tutaj jak nigdzie indziej działy się największe rzeczy ujęte w kontekście grania zarówno bluesa jak i jazzu. W latach 20-tych, zaraz na początku dekady, po słynnej pierwszej przeprowadzce jazzu, nastąpił niesamowicie płodny okres muzyków nowoorleańskich w Chicago. Styl 'Chicago', który krystalizował się w latach 20-tych spowodował, że zaczęto się przyglądać improwizacji 'solo' w rozumieniu i w sensie kreatywności muzyków jazzowych jako jednostki, czyli można powiedzieć, że styl Chicago, to historyczna krystalizacja 'jazzowej jednostki i solo'. Tak więc, lata 20-te ubiegłego wieku obdarowały Chicago trzema wielkimi momentami - pierwszy moment, to wspaniały i płodny okres muzyków nowoorleańskich; drugi, to krystalizacja i bluesowy krok do przodu, z którego wyłonił się tzw. miejski, zelektryfikowany blues; i trzeci moment, to właśnie stworzenie nowego jazzowego stylu 'Chicago', w którym tak ważna do dzisiaj jest jednostka i jej kreatywność. To były lata 20-te, które odcisnęły poważne piętno i wpływ czy też influencje na dalszy rozwój jazzu. To były początki, ale z tzw. kronikarskiego i historycznego punktu widzenia, początki bardzo ważne i każdy świadomy jazzman powinien o tym wiedzieć i mieć tego świadomość oraz znać chociaż kilka płyt i znamiennych przykładów. To właśnie archaiczny czy też wiejski blues przytargany do Chicago z Delty pozostawił lub odcisnął piętno prawie na wszystkie jazzowe formy miłościwie panujące nam praktycznie do dzisiaj. Dalsza krystalizacja chicagowskiego jazzu, to już chicagowskie momenty i ich potężna siła oddziaływania gdzieś tak od połowy lat 50-tych do początków 60-tych - to właśnie w tym okresie zaczął się wyłaniać jeden z najsłynniejszych ruchów kreatywnego chicagowskiego jazzu, czyli ruch AACM. Oczywiście, do oficjalnego założenia tej organizacji pozostała prawie dekada, ale to właśnie już w tych momentach chicagowscy muzycy jazzowi prowokowani nowatorskim stylem zaczęli powoli 'przygotowywać się' do tego co miało nastąpić - w maju 1965 roku powołano oficjalnie do życia organizację AACM (Association for the Advancement of Creative Musicians), której założycielami byli pianista Muhal Richard Abrams, drummer Steve McCall, pianista Jodie Christan i trębacz-kompozytor Phil Cohran. To byli ojcowie założyciele, ale jak zaczynamy grzebać głębiej, to właśnie dochodzimy do połowy lat 50-tych i już tam zauważamy i zwracamy uwagę na poczyniania Wilbura Campbella, Gene Ammonsa, Johnny Griffina, Franka Stroziera, Sun Ra i kultową oraz kluczową postać chicagowskiego jazzu, Von Freemana.

I jeszcze trochę o bluesie...

Chicago Blues - powstał i zaistniał w wyniku wielkiej migracji biednych robotników z południa do bardziej uprzemysłowionych miast północnych Stanów Zjednoczonych w pierwszej połowie XX wieku. Blues chicagowski rodził się z prostego bluesa Delty, wzbogacanego brzmieniami gitary elektrycznej, perkusji, instrumentów klawiszowych, gitary basowej, harmonijki ustnej i czasami saksofonu.

Chociaż zwykle mówiąc o bluesie chicagowskim myślimy o powojennym zelektryfikowanym bluesie stworzonym przez Muddy'ego Watersa, to jednak blues w Chicago nie zaczął się od niego. Już 20 lat przed nim osiedlali się w Wietrznym Mieście bluesmani z Delty, którzy kształtowali podwaliny pod eksplozję Watersa.

Miasto Chicago zostało założone przez Haitańczyka Jean Baptiste Point du Sable, który w 1779 r. zbudował w pobliżu ujścia rzeki Chicago do jeziora Michigan swoją firmę handlową. Od lat 1840 zaczęli się tu także osiedlać zbiegli niewolnicy i już przed wojną secesyjną Chicago miało na całym konserwatywnym Środkowym Zachodzie opinię miasta kochającego Czarnych. Tutaj powstał silny ruch antyniewolniczy. Wkrótce linie kolejowe połączyły miasto z resztą kraju przyczyniając się do jego błyskawicznego rozwoju. Już na początku XX wieku było uważane za miasto, w którym można rozpocząć wszystko na nowo i ponownie dojść do bogactwa. Jednak dla Afroamerykanów z Południa miasto to było jakby Ziemią Obiecaną (ze względu na walkę z niewolnictwem) i oferowało dużo więcej niż tylko możliwość zatrudnienia w rozwijającym się przemyśle. Chicago było łatwo dostępne; pociąg dowoził ich prosto z Tennessee, Missisipi i Arkansas. Miasto posiadało gazetę Defender, która była obecna w codziennym życiu Afroamerykanów w Chicago. Poza tym było dla nich najbardziej znanym miastem amerykańskim ze względu na tanie wielkie firmy wysyłkowe Sears, Roebuck i Montgomery Ward, które zaopatrywały biedną ludność Południa w potrzebne artykuły, a bluesmanów nawet w gitary. Nowojorski Harlem był zapewne kulturalną stolicą czarnej Ameryki (która, notabene, całkowicie odrzucała blues), ale Chicago zajmowało drugie miejsce po Missisipi w sercach Afroamerykanów. Do pożaru Chicago w 1881 r. wszystko oprócz zimy przypominało im rodzinne strony Południa: drewniane domki z kurami na podwórkach, z ręcznie wypisanymi cennikami na sklepach, bliskość wody (Chicago zostało jednak potem odbudowane jako miasto murowane). Do tego dochodziła muzyka przeniesiona z Południa.

Najpierw w Chicago zjawiali się bluesmani tylko po to aby dokonać tu nagrań (jak np. Blind Lemon Jefferson[a]).

Pierwszym ze znanych bluesmanów, który osiedlił się w Chicago już w 1916 r. był Georgia Tom czyli Thomas A. Dorsey (1899-1993), który potem przyczynił się do rozwoju muzyki gospel. Wkrótce, bo w 1919 r., przywędrował tu Big Bill Broonzy (1893–1958) – drugi król chicagowskiego bluesa. Poszerzył tu styl swojego wywodzącego się Delty bluesa nagrywając również z jazzowymi grupami. Kilka lat później (bo na początku lat 20.) osiadł tu Tampa Red (1904–1981) uważany za pierwszego króla chicagowskiego bluesa. Big Bill Broonzy wspominał, że był on pierwszym gitarzystą grającym szyjką od butelki, jakiego spotkał. Nosił przydomek, zupełnie zasłużony, Czarodziej Gitary. Stworzył duet The Hokum Boys ze wspomnianym powyżej pianistą Georgia Tomem Dorseyem (z grupy Georgia Jazz Band, która akompaniowała słynnej Ma Rainey. Pierwsze nagrania Tampa Reda powstały także wtedy, gdy był jej akompaniatorem). Był niezwykle kreatywny i nie bał się eksperymentów; już w 1938 r. próbował swoich sił na elektrycznej gitarze. Jego dom, dzięki żonie, był domem otwartym dla wszystkich bluesmanów przybywających do Chicago. Big Joe Williams stwierdził Każdy artysta bluesowy, który przybywał do Chicago, zatrzymywał się u Tampy. I jeśli ktoś mówi, że się u niego nie zatrzymał, powiedz mu, że kłamie. Jeżeli ktoś nie miał pieniędzy, jego żona gotowała dla niego obiady. Wielu bluesmanów dzięki niemu dokonało swoich pierwszych nagrań. Do jakiegoś czasu jego muzyka szybko ewoluowała. Już np. w 1938 r. nagrał dwa utwory Rock It in Rhythm i Mr. Rhythm Man, które wyprzedziły swój czas mieszając swing i boogie w taki sposób, że dziś postrzega się je jako jedne z najwcześniejszych przykładów muzyki, która zostanie nazwana rock and rollem.

W latach 30. zamieszkały w Chicago przynajmniej trzy wielkie postacie bluesa. W 1930 r. wraz ze swoim drugim mężem osiedliła się tu Memphis Minnie (1897–1973). Mniej więcej w tym samym okresie pojawili się w Chicago pianista Sunnyland Slim (1907–1995), który przejął styl pomagania wszystkim od Tampa Reda, i Peetie Wheatstraw (1902–1941), znany także jako Devil's Son-in-Law. Wszyscy oni przygotowywali grunt pod bluesową rewolucję.

Kiedy na początku lat 40. wprowadzono na bawełniane pola sprzęt do automatycznego zbierania bawełny, beznadziejna sytuacja czarnych zbieraczy stała się jeszcze tragiczniejsza. Gdy jednak Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny, w wielkich przemysłowych miastach Północy powstało zapotrzebowanie na nową siłę roboczą. Doszło więc do masowej wędrówki ludów – w ciągu zaledwie kilku lat ok. 4 milionów Afroamerykanów z Południa przeniosło się na Północ, z czego ponad 250.000 trafiło do Chicago. Przynieśli ze sobą swoje gusty muzyczne – a więc na północ pociągnęli również i bluesmani z Delty. Rytm i cechy życia w wielkich miastach musiały ulec zmianie, gdyż miasto wymagało większej dynamiki, głośności, tempa itd. Musiała się więc zmienić i muzyka.

W 1932 r. firma RCA Victor Records postanowiła otworzyć w Chicago swoją filię nazwaną Bluebird Records. Celem była chęć konkurowania z firmą ARC Records w segmencie rynku zwanym '3 płyty za dolara'.

W latach 30-tych, gdzieś tak do 1942 roku, była to najpoważniejsza firma na bluesowym rynku Chicago; właściwie go zmonopolizowała. Łowcą talentów i producentem był Lester Melrose. Płyty nagrywano tanio i szybko.

Specyficzną cechą firmy byłą stworzenie stałego, akompaniującego prawie każdemu bluesmanowi, zespołu. Bluesy nagrywane w Bluebird Records miały tak charakterystyczne brzmienie, że mówiło się wtedy o brzmieniu czy rytmie Bluebird[2]. Miało to swoje dobre strony; np. przyczyniało się do popularyzacji bluesa, m.in. poprzez uczynienie go bardziej przystępnym przez taki nowoczesny akompaniament. Największym jednak minusem było pozbawienie nagrań jakiejkolwiek indywidualności, co jest przecież istotą bluesa, i jego ustereotypowienie.

Przybycie do Chicago w majową sobotę 1943 r., po 17.5-godzinnej podróży pociągiem z Clarksdale młodego niepiśmiennego traktorzysty McKinleya Morganfielda (zwanego od dzieciństwa Muddy Water, później dodał s) nie stworzyło bluesa chicagowskiego, ale zapoczątkowało jego nową erę, w której nazwa ta stanie się właściwie synonimem bluesa. Muddy Waters przywiózł ze sobą tylko gitarę wartości 11 dolarów i jedną zmianę ubrania. Rozpoczął karierę od akompaniowania takim bluesmanom jak pianista Memphis Slim (1915-1988, od 1931 r. w Chicago), pianista Sunnyland Slim i mistrz harmonijki ustnej Sonny Boy Williamson I (1914-1948, w Chicago od 1934). Szybko też zauważył, że miasto jest po prostu głośne i przestawił się na gitarę elektryczną. Patriarcha bluesa chicagowskiego Sunnyland Slim polecił go małej firmie nagrywającej Aristocrat, której właścicielami byli bracia Czyżowie, po zmianie nazwiska znani jako Chess Records, jak ich firma nagraniowa.

Nikt w najśmielszych wyobrażeniach nie przeczuwał, co stanie się po wydaniu drugiego singla Watersa "I Can't Be Satisfied/I Feel Like Going Home" nagranego w kwietniu 1948 r. Płytka została nagrana w duecie: Muddy Waters na gitarze i wokalu, Big Crawford na kontrabasie, prawdopodobnie aż 6 miesięcy przed jej wydaniem (Leonard Chess nie rozumiał jeszcze o co tu chodzi i skarżył się Nie mogę zrozumieć, o czym on śpiewa!) i stała się nieoczekiwanym przebojem raczkującej firmy. W dniu jej wydania - już w południe - nie można było tego singla nigdzie kupić i firma została zasypana żądaniami o nowe dostawy. Cena płytki z 79 centów podskoczyła przez noc o połowę. Sam Waters, który rozwoził wówczas żaluzje klientom nie miał swojej kopii i kupił ją następnego dnia po długim staniu w kolejce i to po potwierdzeniu, że to on ją nagrał! Ponieważ sprzedawano tylko po jednym egzemplarzu na głowę, więc żeby singla wysłać swojej rodzinie, musiał postawić w kolejce żonę, której na szczęście nie rozpoznano. Tak zaczął panować trzeci król chicagowskiego bluesa Muddy Waters, który kontynuował styl pomagania nowo przybyłym bluesmenom, traktując to jako dziedzictwo po Sunnylandzie Slimie, co podkreślał. Był jedną z inspiracji dla młodego Jimiego Hendrixa.

Blues chicagowski od Muddy'ego Watersa zaczął odznaczać się mocnym i chropowatym stylem zarówno gry jak i śpiewu. Usłyszeć to można wyraźnie, gdy porównamy go np. z wykonaniami bluesa miejskiego z Memphis. Charakterystyczną cechą była bardzo wysoka emocjonalność podczas jego wykonywania. Słyszalne to było szczególnie w partiach wokalnych i w tym właśnie blues chicagowski był podobny do bluesa Delty. Upraszczając nieco, można powiedzieć, że blues chicagowski był właściwie czystym bluesem Delty podłączonym w Chicago do wzmacniaczy. Dlatego też partie wokalne i instrumentalne pozostawały ze sobą w ścisłym związku, były niezwykle zrównoważone. I tak jak jego źródło – blues chicagowski pozostał wysoce zindywidualizowaną formą wypowiedzi muzycznej. Jednym z charakterystycznych elementów była duża rola gitary basowej, która nadawała bluesom chicagowskim specyficzny, ciężki rytm.

Był to już blues miejski. Singel Watersa, wspomniany powyżej, stał jeszcze na pograniczu; "I Feel Like Going Home" przywoływał jeszcze Deltę w Mississippi. Ale wkrótce Muddy Waters będzie już człowiekiem miasta – i miejskim stanie się jego blues. Skład grupy Watersa: dwie gitary, fortepian, bas i perkusja stał się wzorem dla większości późniejszych grup rockowych.

Blues chicagowski zwiększył także ilość nut wykraczając poza tradycyjną bluesową skalę C Eb F F# G Bb C. Nie dorównał w tym bluesowi teksańskiemu, ale czasami nadawało mu to bardziej jazzowy charakter.

Nowością było także pojawienie się kompozytora, był nim Willie Dixon, który komponował bluesy dla innych wykonawców, co przy tak zindywidualizowanej i polegającej na bezpośrednim doświadczeniu formie muzycznej, wydawało się niezgodne z wszelkimi zasadami. A jednak przyniosło znakomite efekty.

Muddy Waters przyćmił wszystkich współczesnych mu chicagowskich bluesmanów. Jedynym, który nawiązał z nim prawie równorzędną rywalizację był Howlin' Wolf (Chester Burnett, 1910-1976, w Chicago od 1952 r., na początku pomógł mu Waters), potężnej postury, 300-funtowej wagi pieśniarz bluesowy, gitarzysta, grający także na harmonijce ustnej. Ciekawe, że dla obu pisał klasyczne już dziś bluesy Willie Dixon (1915-1992), również zupełnie dobry wykonawca bluesa, grający na kontrabasie i śpiewający. Howlin' Wolf był chyba pierwszym z wielkich bluesmanów, którzy odwiedzili Polskę. Wystąpił na Jazz Jamboree w 1964 r. Miał zespół z gitarzystą Hubertem Sumlinem (ur. 1931), który praktycznie nauczył białych gitarzystów, takich jak np. Eric Clapton, co robić z gitarą. Waters miał jednak całkowicie otwartą i niezazdrosną naturę; wszyscy członkowie jego poszczególnych zespołów zyskali sławę i rozpoczęli indywidualne kariery przy pomocy samego Watersa. Żeby dowiedzieć się o muzykach Wolfa trzeba długotrwałych poszukiwań.

Ciekawą postacią chicagowskiego bluesa był niezwykle popularny Jimmy Reed (1925-1976, w Chicago od 1940 r.). Był śpiewakiem bluesowym, gitarzystą (nauczył się grać od gitarzysty Eddiego Taylora (1923-1985, w Chicago prawdopodobnie od 1943). Jego styl był właściwie pośrodku pomiędzy wiejskim bluesem Delty a miejskim bluesem powojennym. Nie ma białego zespołu bluesowo-rockowego, który by nie miał w repertuarze utworów Reeda. O jego znaczeniu świadczy także i to, że został wprowadzony zarówno do Rockowego Panteonu Sławy (Rock and Roll Hall of Fame) jak i do Bluesowego Panteonu Sławy (Blues Hall of Fame).

Jednym z gitarzystów bluesowych ukształtowanych w Wietrznym Mieście był Luther Allison (1939-1997), który po dłuższym pobycie w Europie powrócił do Stanów, wzbudzając sensację i żal, że przez tyle lat nie było go USA (od 1983 r. mieszkał w Paryżu). Jego bracia także byli muzykami i w 1957 r. razem założyli zespół, który nazwali... The Rolling Stones (później zmienili jego nazwę na The Four Jivers). Jego styl gry miał wiele wspólnego ze stylem Otisa Rusha i Buddy Guya.

Odmianą bluesa chicagowskiego jest tzw. blues zachodniej strony (West Side blues). Nazwa wzięła się po prostu z miejsca zamieszkania i występów nieco młodszych od Watersa bluesmanów. Była to zachodnia strona południowej części Chicago. Czołowym przedstawicielem tej szkoły grania bluesa jest Buddy Guy (ur. 1936, w Chicago od 1957 r., pomagał mu Waters). Styl w jakim grali ci bluesmani był bardziej zbliżony do rocka z bardzo dynamicznym wokalem i gitarą. Często zachwianiu ulegała równowaga między partiami instrumentalnymi a wokalnymi, na korzyść solówek gitarowych[c]. Ale byli tu i inni bluesmani. Gdyby Magic Sam (1937-1969, Samuel Maghett, w Chicago od 1950 r.) nie zmarł na atak serca w tak młodym wieku, byłby prawdopodobnie wybitnym gitarzystą. Więcej szczęścia miał Otis Rush (ur. 1934, w Chicago od 1948 r.), który po problemach zdrowotnych i okresie małej aktywności, powrócił w wielkiej formie i, co ważniejsze, w zdrowiu. Oprócz tego, że jest świetnym gitarzystą, jest jeszcze lepszym wokalistą, o dramatycznym, pełnym bólu, niezwykle intensywnym wokalu. Przedwcześnie zmarły Freddie King (1934-1976, w Chicago chyba od 1950 r.), pochodził z Teksasu i przyniósł do Chicago ewidentne wpływy gitarzystów z tego stanu. Tak jak i Magic Sam był uwielbiany przez młodzież rockową.

Bracia Leonard i Phil, Polacy żydowskiego pochodzenia z Częstochowy, przybyli z Polski razem z matką w 1928 do Nowego Jorku, ale w Chicago czekał na nich ich ojciec Józef Czyż, który wyemigrował kilka lat wcześniej. Zajęli się nietypowym interesem - kupowali sklepy monopolowe, z których nadające się zamieniali potem na nocne kluby. Największym ich klubem był słynny nocny klub Macamba znajdujący się na południowej stronie miasta. Kiedy dowiedzieli się, że jedna z firm płytowych szuka inwestora – Leonard zainwestował swoje pieniądze w 1947. Była to firma Aristocrat. W 1950 r. namówił brata, który wyłożył swoje pieniądze i firma stała się ich własnością. Zmienili wtedy nazwę na Chess Records. Zatrudnili łowcę talentów, Murzyna Sammy'ego Goldberga, który odnalazł Watersa i przesłuchał go. Jednak Leonard był zainteresowany głównie jazzem i dopiero po wielu próbach Goldberg namówił go do wysłuchania Watersa podczas występu w klubie Zanzibar. Kiedy Leonard zobaczył reakcję ludzi na muzykę Watersa, podpisał z nim kontrakt.

Nad nagrywaniem w firmie czuwali Ralph Bass, Willie Dixon a głównym producentem był Roquel Billy Davis. W 1952 r. bracia założyli Checker Record – alternatywną firmę nagrywającą tylko dla rozgłośni radiowych.

Z kolei w 1956 r. założyli jazzową firmę Marterry, jednak szybko zmienili jej nazwę na Argo, a potem, gdy okazało się, że istnieje brytyjska firma pod tą samą nazwą, zmienili ją ponownie na Cadet Records. Ta firma nagrywała głównie jazz.

W latach 60. powstała firma Cadet Concept, która zajmowała się nagrywaniem przeważnie bardziej ambitnego rocka. Z tą naklejką ukazały się także kontrowersyjnie wtedy przyjęte albumy Muddy Watersa 'Electric Mud' i 'After the Rain'.

W 1969 r. bracia sprzedali Chess Records firmie GRT (General Recorded Tape) za 6,5 mln dol. GRT przeniosła Chess do Nowego Jorku i w ciągu krótkiego czasu Chess Records zniknęła w ogóle z rynku. W 1975 r. GTR sprzedała to, co pozostało z Chess Records firmie All Platinum Records. Kiedy znalazła się ona w kłopotach finansowych, sprzedała Chess koncernowi MCA, który rozpoczął wznawianie nagrań dokonanych dla Chess, czasem w ogóle jeszcze niewydanych. Obecnie dawne studio nagraniowe Chess Records na 2120 S. Michigan Av. jest właściwie muzeum.

Art Ensemble of Chicago i najbliższe okolice...

IMG_4705.thumb.jpg.e9dee5d012ae565b7a9592d65efadffc.jpgIMG_4706.thumb.jpg.9985e424b6d00054617905fa550a09e3.jpgIMG_4708(1).thumb.jpg.9d18681e9b366fd9810136a553ecf980.jpgIMG_4709.thumb.jpg.7db581396253ea79f56fbece9b8ca73b.jpgIMG_4710.thumb.jpg.751aaf72c3e9e4a7a48ce3f6dd04924b.jpgIMG_4711.thumb.jpg.7af1b773be9a58d35d26dae7a3ecd9ef.jpgIMG_4712.thumb.jpg.e1b53545dfa096d1bf634c6c1bd3c56e.jpgIMG_4713.thumb.jpg.da3581f2d50bd973ff2159b8ccdb3e1e.jpgIMG_4714.thumb.jpg.eaa69c1a759639e74d59c522595740d8.jpgIMG_4715(1).thumb.jpg.b026aebf14869923e5e80e7c2456bc01.jpgIMG_4716.thumb.jpg.8b8fbb05b5b917d29d6d87c945df42a7.jpg

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Chicago

Parker's Mood

Jazz nie jest już muzyką taneczną od kilkudziesięciu lat. Co obecnie nią jest to nie wiem bo nie chodzę na tańce . Ale jak obejrzałem najnowszą wersję West Side Story ( znakomite sceny taneczne !) to to był jazz do tańca . Ale klapa frekwencyjna tego filmu świadczy o tym ,że odczucia obecnie tańczących czyli młodzieży rozmijają się kompletnie z muzyka Bernsteina z lat 50 . Z wielką stratą dla  nich.

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) IMG_4719.thumb.jpg.0098b04105ca73d181e87da943522c52.jpgIMG_4720.thumb.jpg.341624a4c4d6655925d13b870ffb66ef.jpgIMG_4721.thumb.jpg.876de9bbb02db8193edbdcea4c19fcf0.jpgIMG_4717.thumb.jpg.035fdf1dc8a557be441cfbc549ae266f.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) IMG_4719.thumb.jpg.0098b04105ca73d181e87da943522c52.jpgIMG_4720.thumb.jpg.341624a4c4d6655925d13b870ffb66ef.jpgIMG_4721.thumb.jpg.876de9bbb02db8193edbdcea4c19fcf0.jpgIMG_4722.thumb.jpg.6d5f7db87d2c3f6e9c1a8dd98a42269b.jpgIMG_4724.thumb.jpg.b117d7b8981d327a8768d5575e9888b5.jpgIMG_4725.thumb.jpg.f405e4ac4f573464223f21ca90ebdcee.jpgIMG_4726.thumb.jpg.952965237be83f015d2a4b61d4c9db18.jpgIMG_4727.thumb.jpg.5bdfecadd756c9837770f636399eb850.jpgIMG_4728.thumb.jpg.bee813045583c39fbb130433959989cb.jpgIMG_4730.thumb.jpg.0a3f54ff46637629d8dedd8f45c083f3.jpgIMG_4733.thumb.jpg.4c81032a3bbeb3199d8902904bd43d37.jpgIMG_4734.thumb.jpg.1a2afd4551baf94cf7c4806cad3a8300.jpgIMG_4729.thumb.jpg.c92c19da3ce5f437b4bbb7b70fc76345.jpgIMG_4731.thumb.jpg.39905ffdd86be6f128a0085500219d3a.jpgIMG_4735.thumb.jpg.1caa497ddb31176996c25fc65e9de6c9.jpgIMG_4736.thumb.jpg.a50745fda0523203dbf4138d34f49e2d.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez stench
wniosek autora

Parker's Mood

13 minut temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Jazz nie jest już muzyką taneczną od kilkudziesięciu lat.

Oczywiście, że jest jazz muzyką taneczną i to do dzisiaj - gra się tradycyjnie i tańczy się przy tej muzyce. W Chicago jest kilka takich miejsc, a szczególnym i znamiennym miejscem tego typu, jest jeden z najsłynniejszych i najstarszych klubów jazzowych na świecie - Green Mill. Więc w Green Mill, od wielu wielu lat, panuje tradycja i tradycyjnie w czwartki usuwa się stoliki z krzesłami, żeby zrobić przestrzeń dla tańczących par, a gra do tańca legendarny i znakomity swingowy big-band Alana Gresika. Orkiestra Alana Gresika, to stały punkt programu Green Mill od lat - właśnie po to istnieje, żeby tańczyć przy jazzie. Jak ktoś się pojawi w Chicago, to proszę dać znać - oprowadzę i pokażę Wam najlepsze jazzowe kąski miasta!

Parker's Mood



Jazz nie jest już muzyką taneczną od kilkudziesięciu lat. Co obecnie nią jest to nie wiem bo nie chodzę na tańce . Ale jak obejrzałem najnowszą wersję West Side Story ( znakomite sceny taneczne !) to to był jazz do tańca .


Naprawdę w tym filmie doszukałeś się jazzu ?
Sceny taneczne rzeczywiście znakomite ale jazzu to ja tam raczej nie słyszę. Typowy musical i typowa muzyka musicalowa. Z jazzem nigdy bym jej nie skojarzył, choć oczywiście można się jazzu na siłę doszukać, gdyby przyjąć, że jazz, swing czy blues jest wszędzie. Jednakże w moim mniemaniu jazz do tańca to zupełnie inna bajka. Taki jazz kocham najbardziej choć nie pogardzę innymi gatunkami



Jak ktoś się pojawi w Chicago, to proszę dać znać - oprowadzę i pokażę Wam najlepsze jazzowe kąski miasta!


Kiedyś chyba o tym pisałem... To było kiedyś moje największe marzenie pojechać do Chicago. Wtedy słuchałem dużo bluesa i marzyło mi się odwiedzić zatłoczone, zadymione miejsca (czy są nadal zadymione? ), gdzie graja chicagowskiego bluesa. Dziś nadal o tym marzę ale dziś z myślą o jazzie w właśnie stylu do tańca. Może jeszcze dożyję i marzenie się spełni.
Jeśli tak, to masz jak w banku, że się do Ciebie zgłoszę
Godzinę temu, Chicago napisał:

A 'Adiego jazza nie dla wszystkich', to polubiem przede wszystkim za to, że pomimo mojej 'jazdy po nim', zawsze trzymał poziom, był grzeczny i sympatyczny, więc witaj w klubie Przyjacielu - test przeszedłeś na piątkę 👍 😉

Proud Of You Reaction GIF

 

Chicago

Pisząc ,że jazz nie jest obecnie  muzyką taneczną miałem na myśli jazz tworzony obecnie . Oczywiście  ,że można tańczyć do swingu czyli do muzyki dawnej . Ale kto to tańczy ? Jaki przedział wiekowy ? i czy jest to zjawisko masowe ?

piorasz

Bernsteinowi udało się stworzyć symbiozę muzyki jazzowej , rozrywkowej i tzw. poważnej. W myśl modnego wtedy trzeciego nurtu. W West Side ... jest dużo jazzowych elementów . Zresztą muzyka musicalowa też wywodzi się z jazzu.

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
1 minutę temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Pisząc ,że jazz nie jest obecnie  muzyką taneczną miałem na myśli jazz tworzony obecnie

Jazz to jazz i jak spojrzysz na klasyczną jego formę i kluczowy element, czyli swing, to jak najbardziej jest to muzyka taneczna, którą się dzisiaj również z powodzeniem pisze i gra - zresztą wszystko można zatańczyć, nawet rzeczy wydawałoby się nietaneczne - kwestia kreatywności, formy, poczucia rytmu, czasu i harmonii - to jest tak jak granie muzyki jazzowej, dokładnie to samo.

Parker's Mood

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Nadrabianie zaległości. Ciekawe, czy będę zafascynowany 😉

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
3 godziny temu, Chicago napisał:

I jeszcze trochę o bluesie...

Tekst o Chicago jest mój, natomiast tekst o chicagowskim bluesie jest skopiowany z wiki. Już kiedyś, ale chyba w skróconej formie, wkleiłem charakterystykę i korzenie chicagowskiego bluesa, a dzisiaj to poszło rykoszetem, ponieważ uznałem, że akurat tekst o bluesie chicagowskim będzie adekwatnym i fajnym uzupełnieniem całego stylu Chicago, o którym pisałem, ale jak najbardziej dotyczy też lat póżniejszych i współczesnych. Już dawno zauważyłem, że polski tekst z wiki jest naprawdę fajnie przetłumaczony, przejrzysty i wystarczająco obszerny, więc zawsze chętnie go wklejam i z niego korzystam. 

Parker's Mood

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.