Skocz do zawartości
IGNORED

Alkohol


Gość nudel1306

Rekomendowane odpowiedzi

a ja polecam Cydr od Pani Anity Chachulskiej, jesteśmy krajem jabłek a zachwycamy się francuskimi pseudoszampanami

Chwali się że nie używa konserwantów i chemii - fakt że zwłaszcza Francuzi mocno z tym przeginają w swoich winach. Polecić można tu wina australijskie, klimat mają taki, że nawet drożdże nie dają rady się zalęgnąć na winogronach, przez co ich laboratoryjne kultury muszą być dodawane do moszczu, żeby w ogóle raczył sfermentować.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2393463
Udostępnij na innych stronach
  • Moderatorzy

Chwali się że nie używa konserwantów i chemii - fakt że zwłaszcza Francuzi mocno z tym przeginają w swoich winach. Polecić można tu wina australijskie, klimat mają taki, że nawet drożdże nie dają rady się zalęgnąć na winogronach, przez co ich laboratoryjne kultury muszą być dodawane do moszczu, żeby w ogóle raczył sfermentować.

do każdych owoców są dodawane drożdze aby efekt był maxymalnie powtarzalny ,aby uniknąć ewentualnej fermentacji octowej, i by proces był w pełni kontrolowany .

również w skali przemysłowej każde wino jest siarkowane - siarka zabija drożdze i wstrzymuje dalsze procesy fermentacyjne

" Mądry głupiemu ustępuje więc głupota triumfuje"

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2393517
Udostępnij na innych stronach

Nie zawsze fermentacja idzie na laboratoryjnych drożdżach, w lepszych (tradycyjnie) regionach naturalne są wystarczające, a z ciekawostek - najdroższe Sauternes (sławne Chateau Yquem) czy Tokaj Aszu chociażby polegają na tzw. szlachetnej pleśni, działającej kiedy winogrona wiszą na krzaku.

 

Siarkowanie - drożdże winne są na nie odporniejsze niż inne organizmy. Jak się nie przesadza to nie ma co lamentować. Zwłaszcza że H2SO3 jest w niskich stężeniach nieszkodliwy, do tego w końcu ulotni się przez klepki beczki dębowej w czasie dojrzewania wina. Gorzej jak w PRL-u robili bełty ze zgniłych owoców i siarkowali do niemożebności, aż musieli hodować specjalne kultury drożdży sulfitowych, extra odpornych na SO2. Plus to że przy dużym stężeniu siarki (zwłaszcza jak się ją pali celem uzyskania SO2 i jest trochę par czystej siarki) potrafi robić się z niej H2S. Dziś na szczęście dali sobie spokój z fermentacją tych specjałów, zmieniając technologię na mieszanie spiryta z dżemem. Podobnie wzmacnianie wina wielu źle się kojarzy, podczas gdy trudno wyobrazić sobie Porto bez tego zabiegu.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2393635
Udostępnij na innych stronach

Orzechówka - znakomitość. Ważne żeby nie za późno zbierać orzechy. Ja dodaję do niej ile się da (przy zachowaniu mocy na każdym etapie) białego Bacardi.

No mnie wyszła taka "siekiera", że ją wódką rozcieńczałem.

Nie lepsza biała Havana Club?

Bacardi ma taki swój posmaczek.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2393734
Udostępnij na innych stronach
  • Moderatorzy

Misiomor, normy spożywcze PRL były znacznie bardziej restrykcyjne niż UE i po wejściu do UE bardzo popuściliśmy cugli.

ąę szampan francuzki ma więcej siary niż stary polski siarkofrut

" Mądry głupiemu ustępuje więc głupota triumfuje"

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2393741
Udostępnij na innych stronach

Misiomor, normy spożywcze PRL były znacznie bardziej restrykcyjne niż UE i po wejściu do UE bardzo popuściliśmy cugli.

ąę szampan francuzki ma więcej siary niż stary polski siarkofrut

Przyznam że siarkofruta w życiu nie piłem. Matka opowiadała mi jednak o swojej wycieczce do zakładów produkujących toto. Asfaltowany plac, upał, beczki z gnijącymi owocami wręcz skakały o własnych siłach. Normy to jedno a ich implementacja - drugie.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2393753
Udostępnij na innych stronach

Przyznam że siarkofruta w życiu nie piłem. Matka opowiadała mi jednak o swojej wycieczce do zakładów produkujących toto. Asfaltowany plac, upał, beczki z gnijącymi owocami wręcz skakały o własnych siłach. Normy to jedno a ich implementacja - drugie.

Szampany produkowane sa na smieciach. Dosłownie, na winnice szampanii nawozono smieci z wysypisk miejskich. Wśród bardzo drogich marek szampanów sa także takie z winogron do tej pory uprawianych na smieciach.

każde wino zawiera związki siarki bo w ten sposób przerywa się fermentację, tylko ze nie wszyscy o tym kiedyś informowali na etykietach. W PRLu zywnosc miała normy jakościowe. UE zastapiła je sanitarnymi - chodziło o to że żywnościa o dobraj jakości można sie było zatruć na przykład z powodu złego przechowywania własnie. Więc zastosowano metodę kapitalistycza - czyli normę przeciwdziałająca zatruciu żeby kapitalista ni eponosił odpowiedzialnosci odszkodowawczej. Natomiast zniesiono normy jakościowe żeby mogli dosypywać róznych trucizn konserwujących, które działają szkodliwie ale długookresowo wiec nie bedą narażać kapitalistów na roszczenia z powodu zatruć pokarmowych.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2395484
Udostępnij na innych stronach

Byłem kiedyś w Epernay (tak się to pisze?) w piwnicy Moet&Chandon.

Zobaczyłem, coś nieprawdopodobnego, jak leżakuje 110mln butelek !!!

Kupiłem kilka, zawsze to ze 3 razy taniej niż u nas.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2395496
Udostępnij na innych stronach
  • 1 miesiąc później...
Gość nudel1306

(Konto usunięte)

A pamięta ktoś taki rum Spitz?Zawartość alkoholu była chyba 80% a był sprzedawany w takich płaskich butelkach po 0.3l.różowy kolor płynu.

 

Z rumu to polecalbym Havana Club... Z cytrynka cola i lodem to swietny drink na lato;]

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2447445
Udostępnij na innych stronach
Gość nudel1306

(Konto usunięte)

a ja polecam gin seagrams z tonikiem kinley i z dużą ilością soku z cytryny :) albo z sokiem grejpfrutowym :)

 

Seagrams calkiem dobry jest. Ja polecam rowniez sprobowac gin Bombay Sapphire o ile pamietam to byl calkiem dobry i glowa nie bolala na drugi dzien;]

 

http://deli.frisco.pl/product/5010677714006/BOMBAY_SAPPHIRE_Gin.xhtml

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2448192
Udostępnij na innych stronach

a ja polecam gin seagrams z tonikiem kinley i z dużą ilością soku z cytryny :) albo z sokiem grejpfrutowym :)

 

Rozne testowalem i akurat Seagrams jest cienki. O dziwo Lubuski jest lepszy (przynajmniej dla mnie) - wyraznie intensywniejszy aromat jalowca. Z wyzszej polki London's Dry lub Beefeater.

Jestem Europejczykiem.

 

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2448343
Udostępnij na innych stronach

Gin, nic lepszego w temacie chyba nie wymyślono. A co do gatunków :

 

Bombay - kosztowny, nietypowy, przemieszany z kilkoma dziwnymi aromatami. Przy większych ilościach może zemdlić. Delikatny w smaku lecz ciężkostrawny. Kierowany raczej do kobiet.

 

Seagrams - lekkostrawny, bardzo delikatny w smaku. Smakuje prawie każdemu. Dodawanie doń toniku jest bezcelowe.

 

Gordon - wypośrodkowany pod każdym względem, i trzymający najwyższe standardy. Mój faworyt. Z zastrzeżeniem że kupujemy tylko z plastikową zakrętką. Te z metalową to jakaś podróba czy coś.

 

Beefeater - smakowo nie dorównuje dwóm poprzednim, ale doceniamy go przy solidniejszym piciu. Bardzo lekkostrawny i nie powodujący mdłości nawet przy dużej ilości.

 

Lubuski - makabra nie gin. Bardzo wyrazisty, ale smakuje raczej pajęczyną niż jałowcem. Ciężkostrawny. Polecam bardziej na rozpałkę do ogniska, albo do polewania kiełbasek, niż do picia.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2448639
Udostępnij na innych stronach
Gość nudel1306

(Konto usunięte)

Gin, nic lepszego w temacie chyba nie wymyślono. A co do gatunków :

 

Bombay - kosztowny, nietypowy, przemieszany z kilkoma dziwnymi aromatami. Przy większych ilościach może zemdlić. Delikatny w smaku lecz ciężkostrawny. Kierowany raczej do kobiet.

 

Seagrams - lekkostrawny, bardzo delikatny w smaku. Smakuje prawie każdemu. Dodawanie doń toniku jest bezcelowe.

 

Gordon - wypośrodkowany pod każdym względem, i trzymający najwyższe standardy. Mój faworyt. Z zastrzeżeniem że kupujemy tylko z plastikową zakrętką. Te z metalową to jakaś podróba czy coś.

 

Beefeater - smakowo nie dorównuje dwóm poprzednim, ale doceniamy go przy solidniejszym piciu. Bardzo lekkostrawny i nie powodujący mdłości nawet przy dużej ilości.

 

Lubuski - makabra nie gin. Bardzo wyrazisty, ale smakuje raczej pajęczyną niż jałowcem. Ciężkostrawny. Polecam bardziej na rozpałkę do ogniska, albo do polewania kiełbasek, niż do picia.

 

Hehe dobre ale sie usmialem... na rozpalke do ogniska lub do polewania kielbasek to bylo dobre...

 

Rozne testowalem i akurat Seagrams jest cienki. O dziwo Lubuski jest lepszy (przynajmniej dla mnie) - wyraznie intensywniejszy aromat jalowca. Z wyzszej polki London's Dry lub Beefeater.

 

Hmm musze sprobowac tego Beefeater'a skoro taki smakowy jest...

 

Jedyne 100% skuteczne lekarstwo na kaca: dzień wcześniej nie pić.

 

Wine is fine, but whisky's quicker

Suicide is slow with liquor

Kto, jak kto, ale Ozzie wiedział o czym śpiewa.

 

Ozzy to jest gosc... respect

 

W upały piję zimną retsinę lub dobre, świeże piwo.

 

Fakt. Dobre swieze piwo to jest to. Ja polecam w upaly rowniez zimnego ciderka typu Savanna lub Strongbow a takze dla odmiany szwedzkiego cidera Koppaberg. Podobno Skandynawia to ojczyzna cidera. Jaka szkoda ze u Nas w PL nie produkuje sie ciderkow, a przeciez Polska to praktycznie kraina jablek...

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2448980
Udostępnij na innych stronach

Dla zdrowia zrobiłem w tamtym roku 10 litrów orzechówki. Na żołądek :)

Stoi i szlachetnieje.

Może przestanie być gorzka i zielonkawa.

Zielonkawa? Porządny nalew na orzechy powinien być ciemnobrązowy, prawie czarny. Mi kiedyś raz wyszła zielonkawa ale był to kwasiwór nie mający nic wspólnego z prawdziwą orzechówką. Nawet nie rozrabiałem z karmelem i wódką czy rumem, szkoda by było. Nie wiem od czego to zależy - być może od gatunku orzechów.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2448995
Udostępnij na innych stronach

Bombay - kosztowny, nietypowy, przemieszany z kilkoma dziwnymi aromatami. Przy większych ilościach może zemdlić. Delikatny w smaku lecz ciężkostrawny. Kierowany raczej do kobiet.

Seagrams - lekkostrawny, bardzo delikatny w smaku. Smakuje prawie każdemu. Dodawanie doń toniku jest bezcelowe.

Gordon - wypośrodkowany pod każdym względem, i trzymający najwyższe standardy. Mój faworyt. Z zastrzeżeniem że kupujemy tylko z plastikową zakrętką. Te z metalową to jakaś podróba czy coś.

Beefeater - smakowo nie dorównuje dwóm poprzednim, ale doceniamy go przy solidniejszym piciu. Bardzo lekkostrawny i nie powodujący mdłości nawet przy dużej ilości.

Lubuski - makabra nie gin. Bardzo wyrazisty, ale smakuje raczej pajęczyną niż jałowcem. Ciężkostrawny. Polecam bardziej na rozpałkę do ogniska, albo do polewania kiełbasek, niż do picia.

 

Bombaja nie znam, nie wypowiadam się. kolorek lekko chiński ;-).

 

Seagram,s może dla kobiet dobry, ale dla normalnego faceta to perfumowana cienizna.

 

O Gordon's nie wiedzieć czemu zapomniałem. Solidna klasyka, oldskul którego pić można w ciemno.

 

Mój faworyt Beefeater - po prostu go lubię.

 

Z oceną Lubuskiego radykalnie się nie zgadzam. Owszem, może nie jest tak wyważony jak inne, może ma w sobie pewną szorstkość ale nie jest zły!

 

To po prostu gin dla facetów z jajami którzy nie skrzywią się przy byle czym i docenią niemaskowany perfumami aromat jałowca.

 

W porównaniu z Seagram's to jak szkocki góral kontra zniewieściały latynoski fryzjer.

Jestem Europejczykiem.

 

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2449020
Udostępnij na innych stronach

Zielonkawa? Porządny nalew na orzechy powinien być ciemnobrązowy, prawie czarny. Mi kiedyś raz wyszła zielonkawa ale był to kwasiwór nie mający nic wspólnego z prawdziwą orzechówką. Nawet nie rozrabiałem z karmelem i wódką czy rumem, szkoda by było. Nie wiem od czego to zależy - być może od gatunku orzechów.

I już jest. Jak złapała powietrza (otworzyłem butelki na kilka dni), zrobiła się ciemnobrązowa. Na dnie pojawił się czarny osad.

Smakowo coraz lepiej.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2449106
Udostępnij na innych stronach

Whisky - Nie jestem kolesiem snobującym się na znawcę alkoholi, nigdy nie 'piłem' etykietek i koncentrowałem się na zawartości butelki (czerwony Johnie Walker jest trunkiem kultowym, który mi absolutnie nie wchodzi gdyż jest bełtem podbarwionym karmelem) i bez problemu potrafię stwierdzić, czy dany alkohol mi smakuje, czy niekoniecznie. Przygodę z whisky zacząłem 15 lat temu. No dobra, to był Jim Beam, czyli burbon, ale po pierwszym piciu miłość do rudej na myszach pozostała. Zaczęło się klasycznie - pierwsza szklanka Jima, z dużą ilością lodu, śmierdziałą jak szambo a smakowała jak denaturat. Druga jak rozpuszczalnik. Trzecia jak politura. Czwarta jak mydło rozpuszczone w wódce. Piąta weszła na spoko a szósta była rozkoszną pychotką. I tak już zostało. Mogę tylko powtórzyć to, co napisałem przy okazji burbonów - whisky to prawdziwy dar od Boga/boga/BOGA i nie wyobrażam sobie lepszego trunku. I o ile whisky blended, czyli mieszanka kilkudziesięciu singli, potrafi być okrutna w swojej wymowie (na przykład niezłe, choć dosyć ostre Bushmills albo Old Smuggler), to same single są alkoholami idealnymi.

Nie podejmuję się opisywania smaku singla, bo to się nie uda, ale na przykład ogień owinięty w jedwab zdaje się być niezłym przybliżeniem. Nie uznaję mieszania blendów z czymkolwiek, akceptuję kostkę lodu, za colę mógłbym uderzyć. Natomiast dewastowanie smaku singla jakimkolwiek dodatkiem mogę porównać do nasrania na Pietę dłuta Michała Anioła. Not in my fucking house. Działanie whisky jest podobne do działania burbona więc się powtarzać nie będę. Sposób picia - uniwersalnie. Można usiąść w domu i pić w stylu podobnym do koniaku, albo posnuć się do lokalu i pić w sposób podobny do burbona albo tequili - ogranicza was tylko nastrój w danym momencie.

Zupełnie nie wiem skąd się wzięły historie o potwornych kacach po whisky - pewnie z tendencji Polaków do mieszania alkoholi. Najebka samą whisky jest genialna, no chyba, że piłeś jakiegoś syfiastego zajzajera (takie się też zdarzają). Po normalnym trunku dzień następny nie boli wcale a wcale. Popij whisky piwem albo wódką - no cóż, zerwany film, torsje i kaca giganta zawdzięczasz nie temu boskiemu napojowi, a samemu sobie.

Rankingu robił nie będę, chociaż ze wszystkich whisky, jakie próbowałem, najsympatyczniej wchodzi mi Tullamore Dew - w pierwszym łyku łagodna, po sekundzie pokazuje charakterek aczkolwiek nie jest zbyt ostra i nie 'śmierdzi'[3] tak bardzo, jak inne. Moim zdaniem, optymalny wybór na rozpoczęcie płomiennego romansu z tym cudownym trunkiemcytat

 

Gin - swego czasu jeden z moich ulubionych alkoholi. Na szóstym roku studiów upijaliśmy się głównie nim. Do czasu pewnej feralnej imprezy, na której, zmorzony snem, zaległem na środku pokoju. Koleżanka B. zasiadła mi na brzuchu (bo tak jej było wygodnie), reszta zwierzyńca obsiadła mnie dokoła, i wespół w zespół, radośnie kontynuowali imprezę. W pewnym momencie usłyszałem tekst koleżanki 'a dlaczego nie pije?'. Chwilę później poczułem, jak do ust wlewa mi się czysty gin. To nie było złośliwe - ona po prostu chciała, by mnie kolejki nie omijały. Nawet gdy leżę nieprzytomny. To był najszybszy paw w moim życiu, na szczęście kolega skojarzył co się ze mną dzieje i zdążył dobiec z koszem na śmieci - od wlania ginu do mych ust, do jego zdeponowania w rzeczonym koszu nie minęło więcej niż 5-6 sekund. Uraz trwał kilka lat.

Niedawno oswoiłem gin ponownie i powiem wam, że gin z tonikiem i koncentratem cytrynowym to jeden z najlepszych i najsmaczniejszych drinków świata. Wchodzi gładko, nie powoduje praktycznie kaca (jest mało moczopędny więc nie odwadnia a o błogosławionym działaniu cytryny nie muszę chyba praktykom pisać, nespa?) i upija w sposób wielce radosny, by nie rzec euforyczny. Idealny napój na imprezy taneczne, idealny napój na imprezy, na których planujesz zostać dłużej niż dwie godziny. Idealny napój na imprezy, na których planujesz bajerować kobiety (nie powoduje bełkotania, chyba że wyłoisz litr ginu i trzy litry toniku). I do tego jest rozkoszną pychotką. Jeden z moich faworytów, mocna pozycja w pierwszej dziesiątce najfajniej upijających alkoholi świata. Polecam wszystkim. Jedyną jego wadą jest to, że niektórych odrzuca aromat jałowca. No cóż, nie wszyscy są idealni.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/91313-alkohol/page/3/#findComment-2449719
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.