Jump to content

Opinie: płyty - ostatnio dodane

1027 opinie płyty

Beastie Boys - The in sound from way out!

Tą płytę chciałbym polecić wszystkim, którzy... <br>Nie, tą płytę chciałbym polecić wszystkim. Przede wszystkim, jako ciekawostkę muzyczną. Beastie Boys znani głównie ze swoich bardzo żywiołowych, energicznych utworów z gatunku hip hop pokazali swoją drugą naturę - muzykalność. Płyta The in sound from way out jest zbiorem utworów intrumentalnych zagranych przez raperów Beastie Boys. Album składa się z 13 kawałków utrzymanych w klimacie raczej jazzowym. Skład instrumentalny to perkusja, gitara basowa, gitara elektryczna, wiolonczela oraz instrumenty klawiszowe. Płyta jest bardzo spójna i wszystkie kawałki są nagrane w jednym stylu. Mimo wszystko płyta jest bardzo ciekawa. Myślę, że większość ludzi słyszała kiedyś o grupie Beastie Boys i do dziś kojarzy ją z białymi chłopakami rymującymi zwrotki do bardzo samplowych podkładów robionych na studyjnym sprzęcie. Ta płyta pokazuje, że Beastie Boys mają coś w zanadrzu dla miłośników instrumentalnego grania. <br>Utwory są zagrane bardzo czysto i równo. Słychać wyraźnie, że każdy z instrumentalistów wie, jak trzymać instrument i wie jak wydobyć z niego dobry dźwięk. Po tej płycie nie należy się jednak spodziewać super rozbudowanych długich utworów, gęsto okraszonych wirtuozerskimi solówkami. Utwory są standardowej długości 4-5 minut i nie są zbyt rozbudowane. Posiadają jednak dosyć harmonijne, ciekawe tematy melodyjne oraz przemyślaną kompozycję zawierającą powtarzające się tematy przewodnie oraz mosty. Album sprawia wrażenie, jakby stanowił płytę demo zespołu jazzowego złożonego z młodych, debiutujących, ale bardzo obiecujących muzyków.<br>Jestem przekonany, że The in sounds from way out może być doskonałym przykładem brakującego ogniwa, które łączy ze sobą gatunki poważane przez starsze pokolenie, bazujące na grze na żywych instrumentach oraz gatunki bliższe muzyce młodzieżowej, takiej jak właśnie hip hop. <br>Ja tą płytę odbieram jako doskonały materiał do wspólnych odsłuchów dla młodzieży wraz z rodzicami, gdyż każdy, niezależnie od wieku i preferencji muzycznych na pewno doceni tą płytę. Gorąco polecam, z tym że jest już raczej trudna do zdobycia. Warto jednak poszperać w internecie, gdyż będzie to naprawdę bardzo interesująca pozycja na półce.<br>Ogólna ocena BARDZO DOBRA !

Aga Zaryan - Picking up the pieces

Wyjątkowe interpretacje standardów jazzowych. album ma niepowtarzalny nastrój za sprawą interpretacji Agi Zaryan i świetnych instrumentalistów. Wyczuwa się powiew czegoś "nowego" Dosłownie muzyka unosi się. Głos Agi jest aksamitny, kojący, co za barwa! Niech się schowa Diana Krall. Balsam dla uszu i duszy ;)

Aga Zaryan - A Book of Luminous Things

Świetne piosenki. Wokalizy Agi Zaryan to światowa czołówka. Kapitalne aranżacje na zespół jazzowy i orkiestrę. Intymne duety wokalu z kontrabasem, gitarą i fortepianem to majstrsztyk. Klasyka

Norah Jones - ... Featuring

Niestety moja opinia nie będzie obiektywna, gdyż jestem wprost zachwycony tą płytą. Jest to moim zdaniem jeden z najlepszych albumów z kobiecym głosem w roli głównej, jaki do tej pory słyszałem. <br>Płyta nosi tytuł "...featuring" i jest to bardzo ciekawy zabieg, gdyż momentalnie zdradza jaki pomysł na tą płytę mieli jej autorzy. Mianowicie, na krążku zamiesczonych jest 18 piosenek, przy czym każda z nich wykonywana jest przez innego artystę, a jedynym wspólnym mianownikiem jest wspaniały, głęboki głos młodej wokalistki. <br>Każdy z utworów prezentuje zupełnie inne spojrzenie na muzykę, która ewidentnie oscyluje wokół Jazzu. <br>Norah Jones zaprosiła do współpracy nad tą płytą naprawdę znakomitych artystów. W pierwszej chwili, wyczytując z okładki znane nazwy, takie jak Foo Fighters, Outkast, Q-Tip, Talib Kweli, Ray Charles, czy Herbie Hancock, naprawdę trudno było mi ukryć ciekawość, jak brzmią te utwory.<br>Jednak, po włożeniu jej do odtwarzacza już od pierwszych dźwięków wiedziałem że jest to naprawdę rewelacyjna produkcja. <br>Pierwsze nuty które wybrzmiewają z głośników to przyjemna przygrywka na fortepianie, która niczym nie zdradza, że to co za chwile usłyszymy, to bardzo ciepła i zmysłowa blues'owa ballada w której wspaniałemu głosowi głównej wokalistki akompaniuje doskonała sekcja rytmiczna, elektryczna gitara, fortepian oraz grupa The Little Willies. To dopiero sam początek, a z każdą chwilą jest coraz lepiej, ponieważ na następny utwór czekałem z ogromną niecierpliwością. Zatytułowany jest Virginia Moon a do współpracy nad nim Norah Jones zaprosiła Foo Fighters. Nie muszę chyba opisywać, jak bardzo intrygowało mnie, w jaki sposób podejdą do jazzu wokaliści znani do tej pory z bardzo ekspresyjnej, krzykliwej wręcz czasami twórczości rockowej. I to między innymi ten utwór pokazał jak ogromną wartość artystyczną przedstawia ten album, ponieważ wokaliści z Foo Fighters zaśpiewali swoimi charakterystycznymi głosami, w towarzystwie Nory bardzo przyjemną balladę w delikatnie kołyszącym klimacie Bossa Novy.<br>Na płycie znalazły się też dwa utwory z udziałem znanych amerykańskich raperów. Life is Better to bardzo przyjemny, lekki, funkowy wręcz rytm, na którym swoje bezapelacyjne zdolności wokalne prezentuje Nora w towarzystwie rapera Q-Tip. Drugi natomiast to, mój ulubiony na tej płycie, Soon The New Day, na którym swój rewelacyjny styl melodeklamacji wersów prezentuje Talib Kweli przy akompaniamencie bardzo klimatycznego, zmysłowego podkładu muzycznego. Całość dopełnia doskonale nagrana linia basu, która zręcznie prześlizguje się przez cały utwór ciągle przypominając o sobie, natomiast doskonale zaśpiewane refreny dodatkowo upiększają tą kompozycję. <br>Podsumowując, można napisać że ten album jest kwintesencją dobrego, gatunkowego jazzu. Słuchając tej płyty wieczorem, przy przyciemnionym świetle, przy lampce ulubionego trunku, ma się nieodparte wrażenie, że cały pokój wypełniony jest klimatem Nowego Jorku i zadymionych knajpek w których na małych scenach w weekendowy wieczór prezentują swoje utwory starzy jazzmani w towarzystwie młodej ślicznej piosenkarki, której talent wokalny zatyka dech w piersiach.<br>Gorąco polecam tą płytę na długie zimowe wieczory !<br><br><br><br>

Aga Zaryan - A Book of Luminous Things

Jest bardzo nastrojowa, wciągająca, subtelna.

Sting - All This Time

znamy znamy...swietny koncert stinga w jego domu w hiszpanii gdzie zaprosil garstke znajomych i nagral chyba swoj najlepszy koncert. ale to tylko moja opinia

Diana Krall - The Girl In The Other Room

Zgadzam się z tym co napisał Sooso ;)

Beastie Boys - The in sound from way out!

Muzyka faktycznie zupełnie odmienna od tej znanej z MTV czy radia. Tutaj pełny instrumental. Boysi w dosyć dynamicznym, nietuzinkowym i zróżnicowanym wydaniu.<br>Bardzo polecam ten tytuł. Można słuchać od dechy do dechy. Każdy utwór jest inny, podobnie jak starsze tytuły Dire Straits.<br>Instrumenty użyte budują fantastyczna scenę. Emocje gwarantowane. Zwłaszcza jak posłucha sie nieco głośniej. Ale też bez przesady.

Deep Purple - Skladanka the best of

Ozzy nigdy nie spiewał z DEE PURPLE

Dire Straits - Communique

Płyta dla fanów mięciutkiego przesteru Marka K. Jedna z niewielu płyt DS której do niedawna brakowało w mojej płytotece. W zasadzie zaraz po On Every Street stała się moją ulubioną. Wole posłuchać jej niż Brother in arms która posiadam w xrcd.

Bob Marley - Exodus

Świetny album Króla reggae

Carmen Gomes - Sings the Blues

Fantastyczna płyta, na której Carmen zmierzyła się z piosenkami Harrego Belafonte. Muzyka z pogranicza bluesa, folku. Carmen dysponuje ciekawą barwą, osadzoną w niskich rejestrach. Pierwszoligowi muzycy, moją uwagę szczególnie zwrócił gitarzysta - Folker Tettero, który gra "smacznie", doskonale operując techniką, brzmieniem w minimalistycznej manierze.

Bruce "Boss" Springsteen - Western Stars

Są artyści wielcy , są artyści wybitni , jest i Bruce Springsteen. The Boss . Człowiek fenomen grający w jednej lidze z Rolling Stones czy U2. Fenomen na polskim podwórku . Fenomen symbolicznej nieobecności . Facet sprzedał ponad 200 mln płyt . Zdobył wszystkie mozliwe nagrody muzyczne . Jest szanowany przez prezydentów , królów i najwieksze postacji kultury i sztuki. Jedyny artysta w historii który umieścił swoje płyty i przeboje na pierwszych miejscach list w kolejnych 6 dekadach ! Muzyczną studyjną twórczość można podzielić na trzy grupy . Płyty full bandowe ( The E steet band ) , wydawnictwa z innymi artystami lub częscią zespołu oraz nagrania stricte solowe . W czerwcu 2019 roku ukazał sie 20 studyjny album Bossa który trzeba zaliczyć do drugiej grupy. "Western stars " to zbiór 12 utworów nagranych przy udziale kilkudziesięciu przyjaciół muzycznych w tym sekcji smyczkowej . Przy ostatecznym cezelowaniu brzmienia brali udział Ron Aniello i Bob Ludwig . Słuchając tej płyty nie możemy zapominać ze to dzieło artysty dojrzałego pod każdym względem. Muzycznie jest jak najbardziej "sprinsteenowska" lecz w tym przypadku bardzo refleksyjna i pochylająca sie nad losem człowiek szczególnie w co najmniej średnum wieku . Jak zawsze w przypadku Bossa każda piosenka to historia czy wręcz biblijne przesłanie . Zazwyczaj mniej zauważamy libretta słuchanych piosenek ale to tu Bob Dylan jest w drugiej lidze literackiej. Płyta pełna zadumy ale też autoironii podana w mużycznej oprawie gdzie niema przypadkowych nut , a wszystko w idealnej wzajemnej harmonii i równowadze. Jakość nagrania doceni też każdy audiofil w jesienny wieczór . Goniąc dzikie konie (Przekład: Maciej Ksiezycki) Wydaje mi się, że nie powinienem był tego robić Chyba teraz tego żałuję Już od dziecka jest ze mną tak Że próby powstrzymania mnie są jak Pogoń za dzikimi końmi Zostawiłem dom, zostawiłem przyjaciół Nie pożegnałem się Zaciągnąłem się do BLM (1) Wysoko, tam gdzie zaczynają się Góry I gonię za dzikimi końmi Wychodzimy zanim słońce wzejdzie Wracamy już po zachodzie Dwóch z nas w helikopterze I dwóch na ziemi - w siodle Wieczorami wskakujemy do naszej terenówki I jedziemy się napić do miasta Staram się tak pracować, by być cholernie zmęczonym Tak zmęczonym, żeby już nie myśleć Tutaj traci się poczucie czasu Jedynie burze się przewalają I ty wirujesz w mojej głowie Twoje włosy migoczą na tle błękitu Jak dzikie konie Księżyc cienki jak paznokieć na zmierzchającym niebie Jadę krętą drogą wśród wysokich traw Wykrzykuję twoje imię w głąb kanionu Echo odrzuca je z powrotem Zimowy śnieg pobielił równiny Tak, że aż można oślepnąć Jedyna rzecz jaką odkryłem tu wysoko To, że próby wyrzucenia cię z moich myśli Są jak pogoń za dzikimi końmi (1) BLM - Bureau of Land Management - rządowe biuro zarządzające terenami należącymi do państwa (najwięcej na Dzikim Zachodzie), z nastawieniem na ochronę środowiska itp.

Dire Straits - Communique

"Communique" to płyta podobna do wielkiego debiutu. Mamy tu tą samą mięciutką gitarę, tą samą - nieco nonszalancką - manierę wokalną, tą samą oszczędną lecz świetnie zgraną sekcję rytmiczną. Tu jednak podobieństwa się nie kończą - możnaby nawet pokusić się o porównanie utworów na obu płytach i dojdziemy do wniosku, że materiał z "Communique" to jakby odpowiedniki utworów z "jedynki" Absolutnie nie zgodzę się jednak, że to płyta od debiutanckiej gorsza lub wtórna, wręcz przeciwnie. Uważam, że nie ujmując nic "jedynce", "Communique" to jej udoskonalona wersja. Ta płyta nie ma w zasadzie słabych punktów, zaś finałowy „Follow Me Home” to jak dla mnie najbardziej nastrojowy i intymny utwór zespołu.

Bruce "Boss" Springsteen - Letter to you.

Kilka miesięcy temu pisałem o studyjnym albumie Bossa z 2019 . Jak pamiętacie , a mam nadzieję że wielu słuchało , była to płyta artysty mocno dojrzałego więc nie stronił tam od głębokiej autorefleksji i pochylania się nad ludzkim losem . A trzeba pamietać że płyta została wydana chwilę przed 70-tymi urodzinami artysty. Ważniejsze jednak co nastąpiło po płycie , a właściwie nie nastąpiło . Czyli swiatowa trasa koncertowa . A takie organizowano nawet po płytach solowych . Pózniej była pandemia i stracilismy na zawsze szansę na zobaczenie najlepszego rockowego artysty na świecie na żywo . Oczywiście nie o tym chcialem pisać . Rok 2020 nie była całkiem fatalny dla fanów Bruca . Po cichutku Szef skrzyknoł swój Band chawiry na przedmieściach i w cztery dni ! nagrali materiał na kolejne studyjne wydawnictwo . Tak to 23 pażdziernika roku pańskiego 2020 urodził na się " Letter to you " Płyta zaczyna się delikatnie a wręcz zmysłowo w stylu jakim zazwyczaj płyty Bossa się kończyły . Ale przecież zyjemy w czasach gdy wszystko się pomieszało. Ten delikatny poczatek , to tylko zmyłka . W drugim i zarazem tytułowym utworze weterani w The E Street Band dają ze wszystkich luf ! Jest springsteenowsko po ostatnie bity . Po prostu przebój jak za dawnych lat . Zresztą utwór ten promował wydawnictwo kilka tygodni wcześniej . Kolejny hit czyli Burnin Train utrzymuje niezłe tępo. Dalej nie jest gorzej Janny needs a shooter to może nie murowany hit ale ma swój smaczek . Co ciekawsze jest już cover tego utworu w wykonaniu Warrena Zawona . Kolejny Last man standing to już nie radosne rockowe granie lecz wspomnienia autora o swoich pierwszych muzycznych doświadczeniach oraz o kolegach z tych czasów których już niema wsród żywych . Power of prayer kontynuje tą falę refleksji , jednoczesnie doskonale korespondując z resztą płyty . "House of thousand guitars " to utwór bardzo osobisty i chyba dlatego jeden z ulubionych na tej płycie wsród fanów ( polskich ) Krótki fragment wyjaśnia wszystko. ".....Więc zbudź się i otrząśnij z kłopotów mój przyjacielu / Pójdziemy tam, gdzie muzyka nigdy się nie kończy / Od stadionów po małe miejskie bary / Rozświetlimy dom tysiąca gitar... " Dalej płynnie przechodzimy do "Rainmerkera" oraz nastrojowego , rozkołysanego w soulowo blusowym stylu " If i was the priest" Zresztą to jeden z najlepszych utworów na płycie . Co do jego przesłania to myslę że wystarczy jego tytuł. Drugim utworem który zapowiadał płytę oraz został zaopatrzony w teledysk ( music video ) jest " Ghost " . Myślę ze jego przesłanie było w pewnym sensie wstrząsem dla milionów fanów . Po raz kolejny raz na tej płycie jest mowa o zmarłych współpracownikach czy wręcz przyjacielach którzy towarzyszyli artyście w ostatnich kilkudziesięciu latach życia . Polecam tłumaczenia tego utworu samodzielne lub ze strony www.springsteen.pl Przedostatnia " Piosenka dla sierot" to staroć która pewnie wypadła z szuflady Artysty . Podobno grywał ją w latach... siedemdziesiątych . Lubimy "wielkie finały " , lecz facet w wieku lat 70 pewnie już w nie nie wiarzy . I`ll see you in my dreams. The road is long And seeming without end Days go on I remember you my friand And though you`re gone And my heart`s been emptied it seems I`ll see you in my dreams

Bruce "Boss" Springsteen - Letter to you.

Kawał rzetelnego rockowego grania.

Bruce "Boss" Springsteen - Only the strong survive.

A imię jej 22 . " Only the strong survive " Po piedzięsięciu latach od debiutu płytowego w Dzień Niepodległości , Dzień Weterana czy jak tam chcemy Boss wydł swój kolejny , 22 studyjny album płytowy . Cała dyskografia oficjalna to blisko 50 wydawnictw długogrających. W tym skladanki z bonusami , płyty outtekowe czy genialne albumy koncertowe . Jedną z cech tych płyt jest to że praktycznie w 100 % są to autorskie kompozycje Szefa . Tym razem zaskoczył , chyba nawet najwierniejszych fanów , wydawnictwem w całości coverowym . Osobiście się spodziewałem płyty z duetami . A było ich ostatnio niemało : John Mellenacamp , The Killers , Rosanne Chash czy Bleachers. Co ostatecznie dostaliśmy ? 14 coverów które łączy właściwie jedno . To wszystko działa gwiazd wytwórni Motown , Gamble and Huff i Stax i co do zasada jest to " czarna muzyka ". Wraz zapowiedzią nowej płyty dostaliśmy trzy single dla zaostrzenia apetytu . Pierwszy to " Do i love ( i need do ) z 1965 , czysto soulowy krótki kawałek który nazywam "czerwonym" ze wzgledu na tło towarzyszącego retro music video . Dwa tygodnie pózniej zaserwowano " niebieskie " Nightshift czyli ostatni przebój The Commodores z 1985 swego czasu nagrodzone Grammy za R&B. Tutaj Boss prochu nie wymyslił – jest dokładnie jak w oryginale . Czekając na odbiór pre-orderu pocieszeniem było " czarne " Don't play that song wylansowane w 1970 roku przez Arethe Franklin. Kolejne 12piosenek pozostaje w podobnym stylu . Lecz musimy mieć swiadomość dwuch rzeczy . Nie jest to płyta dla bardzo klasycznych wielbicieli Springsteena , ale też nie dla słuchaczy wychowanych na " soft-porno-popie" czy osób których gust muzyczny jest krztałtowany przez internetowe algorytmy . Nie oznacza że to jest trudna muzyka . Wręcz przeciwnie . Bo kto z nich pamięta " What becomes of the brokenhearted" ? , 1966 fantastycznie wykonane przez Poula Younga w 1991 . Mamy też niezbyt dziś mainstreamową Diane Ross z " Someday we`ll be together " która zamyka ten album. Jest też , tu muszą skrytykować , cover "The sun aint gonna shine anymore " Boba Crewe . Moje pokolenie pamieta tą kompozycje 30 lat młodzszą w brawurowej interpretacji Cher . Tutaj brakło Bossowi pomysłu na fajerwerki . Albo Cher była za dobra. Są też kompozycje z lat 60 tych zupełnie w naszej szerokości georaficznej zapomnianego kwartetu The four tops powstałego w 1953 roku ! Co o tym wszystkim mysleć z pozycji fana lub zwyklego odbiorcy muzyki rozrywkowej ? Być jak Bond . James Bond . Wstrząśnięty ale nie zmieszany . Z jednej strony mamy swojego rodzaju ciekawostę której raczej w większości nadchodzącej trasy koncertowej nie usłyszymy . Z drugiej trzeba zauważyć malutki napis na okładcy . Brzmi on : Vol. 1 W takim razie czego się spodziewać ? Coverów Bluesa ? Country ? Jazzu ? Wiele pytań na które chyba nie warto odpowiadać . Najważniejsza jest światowa trasa kocertowa rozpoczynająca się za 2,5 miesiąc . Wierni fani wydali na bilety majątek . Oby było choć w połowie tak genialnie jak przez ostatnie 55 lat. Do zobaczenia na stadionach !

Patricia Barber - Cafe Blue

raczej lekka odmiana jazzu, swietna muzyka na wieczór, po powrocie z pracy. W większości akustyczne instrumenty. Niepowtarzalny nastrój i klimat. głoś Patricii jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, hipmotyczny. Oszczędne, przemyślane aranżacje.

Patricia Barber - Cafe Blue

potwierdzam powyższą opinię Arka. subtelna muzyka, piękny głos, doskonała na wieczorne odsłuchy przy lampce wina

Einsturzende Neubauten - Silence Is Sexy

Pionierzy industrialnego hałasu, którzy na swoich klasycznych już dla tego gatunku płytach z lat 80. wykorzystywali takie "instrumenty" jak piły, młoty, wiertarki, silniki spalinowe i inne grające konstrukcje własnego pomysłu robione ze wszystkiego co wpadnie w ręce, na stare lata stwierdzają, że cisza jest sexy. Dla ortodoksyjnych fanów tej niemieckiej formacji brzmi to pewnie prawie jak bluźnierstwo :) Czyżby ich kultowi "jeźdzcy hałasu" aż tak zdziadzieli ? Ano niekoniecznie. Płyta "Silence is sexy" jest w stosunku do ich wcześniejszych produkcji zdecydowanie bardziej wyciszona, spokojna, momentami wręcz kontemplacyjna. Co prawda zespół w większym stopniu niż kiedyś używa tradycyjnych instrumentów (zarówno tych rockowych jak i bardziej klasycznych, głównie smyczkowych), wciąż jednak wykorzystuje też te same "narzędzia hałasu" z przepastnej szuflady industrialnych brzmień, do których przyzwyczajał nas przez lata. Z tą jednak róznicą, że wszystkie te środki są używane przez znakomitych i doświadczonych muzyków, a nie młodych załogantów, którzy z braku umiejętności grania na instrumentach (czy też braku samych instrumentów:) wzięli się za hałasowanie czym popadnie (muzycy EN sami teraz przewrotnie stwierdzają, że ich pierwsze próby zmagania się z muzyką były takie a nie inne bardziej z tego typu przyczyn niż ze świadomego wyboru. Co nie zmienia faktu, że ich debiutancki album "Kollaps" przeszedł do historii muzyki :) Wróćmy jednak do ich ostatniej jak dotąd studyjnej płyty "Silence is sexy" wydanej w 2000 roku. Album zawiera po prostu piękne piosenki (tak tak!) tylko stworzone za pomocą nietypowych środków. Kompozycje sa dojrzałe i znakomicie zaaranżowane. To elektro-akustyczna muzyka znakomicie oddająca "berliński spleen" przełomu wieków. Mamy tu piękne ballady, jak otwierający płytę świetny minimalistyczny utwór "Sabrina" czy też "Heaven is of honey". W tych kompozycjach dźwięki są bardzo starannie (i skąpo) dawkowane, momenty ciszy są ich istotną częścią, a wokal oprócz przekazywania treści sprawia wrażenie jednego z instrumentów. (BTW - głównym wokalistą i w ogóle "trzonem" EN jest Blixa Bargeld, zapewne szerzej znany jako gitarzysta w Cave'owskich Bad Seeds). Oprócz wymienionych wyżej utworów zrobionych wg recepty minimum środków - maksimum ekspresji, mamy na tej płycie również kompozycje bardziej żywe, rytmiczne i zaaranżowane z większym rozmachem, w których wykorzystano nietypowe brzmienia jak i masę różnorodnych inspiracji - od muzyki konkretnej, poprzez etniczną na techno skończywszy. Jest nawet tango :) Tych inspiracji jest dużo więcej, ale posłuchajcie sami, co wam będę wszystko zdradzał. Muzyczni erudyci z EN czerpiąc garściami z historii muzyki tworzą zupełnie nową jakość - frapujacą postmodernistyczną układankę :) Ta płyta raczej nie zostanie uznana za najbardziej doniosłą i znaczącą w ich karierze, jednak moim zdaniem jest to ich najlepsze, najdojrzalsze dzieło. A utwór "Sonnenbarke" ze znakomicie stopniowanym napięciem jest jednym z najgenialniejszych jakie w życiu słyszałem. Polecam tą płytę wszystkim, powinna spodobać się również fanom 4AD czy Pink Floyd, którzy nie wiedzieć czemu "rządzą" na tym forum :))) Hartkorowcom lubiącym sporty ekstremalne poleciałbym raczej ich debiutancką rzeźnicką płytę "Kollaps". Dla audiofila najlepszym i jedynym sposobem na wejście w temat Einstuerzende Neubauten jest "Silence is sexy". I w jednym i w drugim przypadku w Waszym muzycznym świecie nic już nie będzie jak wcześniej :) Kontakt z EN zarówno po bożemu jak i od tyłu (czyt. od pierwszej jak i od ostatniej płyty :) zmieni Wasz sposób postrzegania muzyki. Może przesadzam, ale nie tak bardzo ...

KYUSS - Welcome to Sky Valley (1994)

Pierwszy kontakt z muzyką tego zespołu budzi konsternację - co oni grają? Metal, grunge, prog-rock, blues rock? Nie: "Stoner Rock/Metal" ! Wspomóżmy się Wikipedią: "... Stoner rock i stoner metal to zamiennie stosowane terminy określające podgatunek rocka i metalu. W stoner rocku często stosowane są powolne tempa, psychodeliczne improwizacje, basowe gitarowe riffy i melodyjne wstawki. Gitarzyści stosują różnorodne efekty gitarowe, przede wszystkim wah-wah i pogłosy. Śpiew jest szorstki i ma prostą rytmiczną melodię. Produkcja jest często bardzo surowa, ograniczona do minimum może nawet brzmieć amatorsko. Stoner powstał w wyniku fascynacji latami 60. i 70. Słychać w nim naleciałości psychodelicznego, kosmicznego rocka i klimatu towarzyszącego dopiero co tworzącemu się heavy metalowi. W stoner metalu słychać wyraźne wpływy doom metalu. Zespoły stoner rockowe często wśród swych inspiracji wymieniają Black Sabbath, Led Zeppelin, Jimiego Hendriksa, Deep Purple. ..." Aha. Ta płyta jest absolutnie hipnotyzująca. Z początku odczuwa się niedowierzanie i poirytowanie - co oni tak męczą te instrumenty? Co tak wolno i jakby przydługo? Dlaczego te brzmienia są tak brudne i rozmyte? Ale muzyka wciąga nas nieubłaganie, do krainy nostalgii, mistyki, dźwięków pięknych i przemyślanych. Czasami drapieżnych, energetycznych (np. "100°", "N.O."), czasami kojących, ale opartych na transowych rytmach - jak "Space Cadet". I zawsze nieszablonowych. Jawi się nam falujące, nagrzane powietrze, drgające nad pustynią w Texasie, gdzie nagrywano ten album. Powiew świeżości i pasji. Kompozycje jakby "wypływają" jedna z drugiej, tworząc wrażenie słuchania spójnej całości (na pierwszych wydaniach tej płyty były jedynie 3 kompozycje, dopiero później podzielono je na 10 utworów). Słychać skupienie muzyków na grze, ich wielką wrażliwość i zaangażowanie. Przy skromnym instrumentarium, bez wyrafinowanych studyjnych zabiegów stworzyli prawdziwe rockowe misterium. Kończący płytę żartobliwy "jingiel" wybudza z zasłuchania - co, już koniec? No to jeszcze raz - "play" ... ;D

The Rolling Stones - Dirty Work

Płyta zespołu którego w 1986 w zasadzie nie było ... Muzycy mieli ochote nawzajem się pozabijać, co dokumentują teksty utworów, teledysk do "One Hit (to the body)" oraz styl nagrywania tego albumu - Sir Michael Philip Jagger zakradał się do studia, kiedy reszta (a szczególnie Mr Keith Richards) poszli już do domu i dogrywał wokal, wykrzykując teksty o rozbijaniu nosów, karierowiczostwie i brudnej robocie (którą niech teraz wykonuje inny frajer). Na koniec wyznaje charczącym głosem w dość prymitywnym "Had It With Tou" swojemu Błyszczącemu Bliźniakowi, że go kocha, ale tamten jest skurwysynem i w ogóle żal dupę ściska jak taka stara miłość umiera ... W odpowiedzi jak zawsze wyluzowany Keith O Twarzy Belzebuba odpowiada niefrasobliwie w zaśpiewanych przez siebie 2 utworach, że dziecko jest niegrzeczne (Too Rude )a najlepiej to niech się prześpi (Sleep Tonight). No i tak sobie na tej płycie pogadali. Muzycznie album jest dość nierówny - otwiera go naprawdę dopieszczony i chwytliwy rocker "One Hit" i dzieje się dużo dobrego - świetne partie gitar, melodyjne chórki, a bicie Wattsa wyrywa nogi z butów. Kolejny - "Fight" cechuje spora dawka agresji i jeszcze mocniejsze bicie w bębny, trzeci utwór to perełka - taneczna przeróbka starego R&B "Harlem Shuffle" która w wykonaniu Stonesów stała się naprawdę wielkim przebojem. Tak naprawde na płycie grupy zaszufladkowanej jako "typowo rockowa" najlepiej wypadły utwory utrzymane w pogodnych i tanecznych rytmach - poza "Harlem Shuffle" - "Too Rude" w klimacie reggae, "Back To Zero", na koniec nastrojowa pościelówa "Sleep Tonight". Z reszty na wspomnienie zasługuje jeszcze całkiem dobry i dopracowany rocker tytułowy, a jego tekst doda nam odwagi prz wymiganiu się od jakiejś paskudnej roboty, kiedy zanucimy "let somobody do that dirty work, find some loser find some jerk" (np pod adresem żony która domaga się powiedzmy zebrania pajęczyn z sufitu ;D) Z ciekawostek - na płycie gościnnie zagrał Jimmy Page. Nie uważam tego albumu za wybitny, ale jest całkiem interesujący i zasługuje na zapoznanie.

The Rolling Stones - STILL LIFE (American Concert 1981)

W zasadzie poprzednia opinia jest wyczerpująca, dodam jedynie, że płytka jest naprawdę znakomita i bardzo energetyczna! Polecam także video z tym materiałem.

The Rolling Stones - Dirty Work

Nierówna i nie najlepsza płyta w dorobku RS. Ale jest tutaj tyle złej energii i rockowego brudu, że warto od czasu do czasu jej posłuchać, byle głośno!




×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.

                  wykrzyknik.png

AdBlock blocking software detected!


Our website lives up to the displayed advertisements.
The ads are thematically related to the site and are not bothersome.

Please disable the AdBlock extension or blocking software while using the site.

 

Registered users can disable this message.